Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum


Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Go down

 Nie wtrącała się w rozmowę między dorosłymi, mając ponadto wrażenie, że wręcz nie powinna być jej świadkiem. W końcu kwestie czyjegoś leczenia, a nawet domniemanego nadużycia pewnych substancji w żadnym wypadku nie były jej sprawą. Spożytkowała więc tych kilka chwil na dyskretne rozejrzenie się po gabinecie. Zdążyła już spędzić w ośrodkach medycznych dobry kawał życia, za młodu odwiedzając lekarzy z anginami czy zapaleniem zatok, jako nastolatka spędziła prawie pół roku w prywatnej klinice, później miała okazję zwiedzić jeszcze kilka gabinetów psychologicznych i psychiatrycznych. Dotąd jednak była w nich tylko pacjentem, nieszczególnie wyobrażając sobie własną osobę na miejscu specjalisty. Pomysł studiowania medycyny pojawił się w jej głowie stosunkowo niedawno, nie wiedzieć jakim sposobem przekręcając wszystkie jej dotychczasowe plany. Cóż, spośród swoich znajomych zaliczyła zapewne najbardziej radykalny odwrót od dziecięcych marzeń, ale to głównie z tej przyczyny, że jako jedyna chciała być żabą. Już nawet te wszystkie przyszłe księżniczki, wróżki i syrenki zdawały się bardziej prawdopodobne.
 Uśmiechnęła się mimo woli, gdy nakrapiany koleżka wyraźnie zainteresował się jej zapachem. Nie tym do niej należącym zresztą, ale tym, który niewątpliwie pozostawił po sobie Bajzel. Greenwood prawdopodobnie emanowała swoim psiakiem na kilometr, czego na szczęście przeciętny człowiek nie był w stanie wyczuć. Chętnie spędziłaby z dalmatyńczykiem więcej czasu, ale padło hasło do odmarszu. W gruncie rzeczy może to i dobrze; już i tak ryzykowała focha ze strony szarego kundelka za samo przebywanie w pobliżu innego czworonoga.
 Z całego serca próbowała zapamiętać drogę między gabinetem a szpitalną stołówką, poległa jednak już po drugim zakręcie. Potrzebowała przemaszerować tę trasę jeszcze jakieś kilkanaście razy w obie strony, by na pewno nie zgubić się po drodze i nie wylądować przypadkiem gdzieś, gdzie zdecydowanie wchodzić nie powinna. Na to jednak będzie jeszcze zresztą miała czas, skoro już pani Kevorkian zgodziła się przyjąć ją na praktykę. Wszyscy znajomi ze studiów opowiadali, że oni na swoich nabiegali się po całym szpitalu jak nigdy i choć czasem brzmiało to jak dość nieznośna perspektywa, dla Verity wydawało się całkiem niezłe. Może wreszcie wykształci sobie jakąś sensowną orientację w terenie, zamiast wciąż się gubić i pytać o drogę? W końcu kto dużo ćwiczy, ten w końcu dochodzi do wprawy, święcie w to wierzyła.
 Usiłowała zaprotestować na stwierdzenie pani doktor, iż lunch ma być prezentem powitalnym i tak dalej, w ostatniej jednak chwili powstrzymała się od tej decyzji. Za żadne skarby nie chciała urazić kobiety swoim zachowaniem, a po krótkim namyśle była wręcz pewna, że odmowa przyjęcia tej drobnej uprzejmości byłaby swego rodzaju afrontem. Postąpiła więc wedle rady i zaopatrzyła się w babeczkę oraz kubek herbaty, po czym zaraz dołączyła do swej nowej opiekunki i jej znajomego przy stoliku.
 — Nie wiem, co mogłabym o sobie powiedzieć — odpowiedziała od razu, uśmiechając się nieśmiało. Takie ogólne pytania zawsze sprawiały jej największy kłopot, nie miała bowiem najmniejszego pojęcia, czego dokładnie jej rozmówcy chcieliby się dowiedzieć. Nie widziała też w sobie nic na tyle interesującego, by z miejsca mieć dobry materiał do autoprezentacji.
 — Już pani wie, że studiuję medycynę... przeniosłam się z biochemii. Razem ze współlokatorem mamy zespół muzyczny, a raczej jego zalążek. Negocjacje nadal trwają. — Mimo woli uśmiechnęła się nieco szerzej. Nathan miał przed sobą jeszcze wiele próśb i gróźb, by przekonać Greenwood do śpiewania gdziekolwiek indziej niż pod prysznicem lub przy sprzątaniu. — W M-3 mieszkam dopiero od trzech lat z kawałkiem, pochodzę z M-1. — I w tym momencie już się zacięła, nie wiedząc, co jeszcze mogłaby o sobie dodać. Zabrnąwszy w kwestie swojego ojczystego miasta momentalnie straciła nieco energii; zawsze w takim momencie obawiała się, że akurat trafiła na kogoś, kto był, widział, a przede wszystkim słyszał. W końcu nazwiska Greenwood nie dało się w M-1 przywołać tak, by nie wywołać przynajmniej konspiracyjnych szeptów. Może jednak powinna była je zmienić i raz na zawsze mieć z tym spokój?
                                         
Verity
Studentka
Verity
Studentka
 
 
 

GODNOŚĆ :
Daisy Verity Greenwood


Powrót do góry Go down

  Pies po chwili pogodził się z decyzją swojego właściciela, lecz przyszło mu to z wyraźnym trudem, uwidocznionym w wyrazie pyska. Wpierw spróbował przekonać majora do zmiany decyzji przy pomocy swojego uroku osobistego; Aurich, przez dwuletnią praktykę, zdążył się uodpornić, toteż błagalne spojrzenie dalmatyńczyka nie wywarło na nim żadnego wrażenia.
  — Siedź tutaj cicho. Później ci to wynagrodzę.
  Przejechał wierzchem dłoni po łbie zakrapianej bestii. Kropek, słysząc te słowa, w końcu się poddał. Podreptał ku rozłożonemu na podłodze dywanowi i ułożył się na nim wygodnie, wbijając jednak spojrzenie w drzwi, które były dobrze widoczne z tego miejsca.
  Major wyszedł z gabinetu jako ostatni. Zamknął za sobą drzwi, ale był wdzięczny Mayhem, że pomyślała o zamknięciu ich na klucz przed oddalaniem się od gabinetu. Upewniwszy się, że Kropek nie wydawał z siebie żadnych głośnych dźwięków, ruszał za dwiema kobietami.
  Drogę do stówki znał na pamięć; odwiedzał to miejsce regularnie od wielu lat, zatem zdążył zapoznać się z rozmieszczeniem pomieszczeń i, nawet gdyby poruszał się po tej części szpitala w całkowitych ciemnościach, najprawdopodobniej trafiłby w każde miejsce, które przyszłoby mu do głowy.
  Wchodząc do jadłodajni, rozejrzał się po jej wnętrzu. Godzina lanchu była już dawno zanim, o czym świadczyła liczba przebywających tutaj pracowników. Niewielu ich było, dzięki czemu szybko znaleźli pusty stolik. Usiadł na przeciwko swoich rozmówczyń, ale nie był pewny, czy jest głodny.
  Nie musiał podejmować decyzji od razu, bo oto pani doktor postanowiła dowiedzieć się kilku informacji o swojej nowej stażystce. Zamienił się w słuch, choć postać dziewczyny nie wzbudzała w nim takiego zainteresowania jak u młodszej koleżanki Jednakże nie dziwił się, że Mayhem chciała się o niej czegokolwiek dowiedzieć. W końcu miały ze sobą współpracować przez kilka długich miesięcy.
  — Zespół muzyczny? — zainteresował się tym faktem, bo jakżeby inaczej. Verity, mimo krzykliwego koloru włosów, nie wyglądała mu na kogoś, kto spożytkowywał swój wolny czas, grywając na koncertach. Po prawdzie jej prezentacja przywodziła na myśl typ wzorowej uczennicy, która każdą wolną chwilę spędzała w otoczeniu książek i notatek. — Jaki rodzaj muzyki gracie? — zapytał, zastanawiając się jednocześnie, jaką rolę pełniła Greenwood w tym zespole. Wokalistki? A może grała na jakimś instrumencie? Chciał ją o to wypytać, ale w ostatniej chwili się powstrzymał; powinna mieć chwilę na wzięcie oddechu. Mając to na uwadze, stłumił zawodowe nawyki nabyte podczas przesłuchań.
                                         
Aurich.
Generał Eliminatorów
Aurich.
Generał Eliminatorów
 
 
 

GODNOŚĆ :
Rokuro Aurich


Powrót do góry Go down

 Czekała cierpliwie na odpowiedź swojej nowej stażystki. Chciała przede wszystkim dowiedzieć się, z jaką osobą przyjdzie jej pracować; już po pierwszych minutach w gabinecie doszła do wniosku, że... Z cichą. Verity niewiele mówiła, natomiast jej odpowiedzi zdawały się krótkie, acz zawierające najważniejsze treści. Każdy inny lekarz prawdopodobnie byłby wielce zadowolony z takiego obrotu spraw. Mayhem miała jednak własne priorytety i nawet jeśli nie przepadała za bezsensowną paplaniną, to jednak lubiła mieć obok osobę, do której mogła otworzyć usta.
 Może właśnie dlatego cicho westchnęła, gdy dziewczyna skończyła mówić.
 — Na dobrą sprawę możesz mi powiedzieć cokolwiek. Czy lubisz czytać książki, a jeśli tak, to jakie? Co robisz w wolnym czasie, czym prócz studiów się zajmujesz, jak wyglądają twoje plany na najbliższą przyszłość, dlaczego przeniosłaś się na medycynę, co cię fascynuje... — wymieniając, kobieta odginała kolejne palce wolnej ręki; w drugiej wciąż dzierżyła zapalonego papierosa. Szary dym co jakiś czas uciekał spomiędzy rozchylanych warg. Nawet mimo dość upalnej pogody doktor Kevorkian nie mogła sobie odmówić drobnej przyjemności. Świadomość, że koledzy i koleżanki z pracy nie pochwalali jej nawyku... Cóż, nie zmieniała absolutnie niczego. Patolog nie była człowiekiem, któremu byle kto właził na głowę.
 — Jeśli uznasz, że jestem zbyt nachalna, to czuj się wręcz zobowiązana do zwrócenia uwagi. Nie chcę stawiać cię tu przed żadnym przesłuchaniem. Jestem zwyczajnie ciekawa, z kim będę pracować, mam nadzieję, że rozumiesz — delikatny uśmiech ukształtował usta kobiety.
 Kątem oka zetknęła na Rokuro, gdy ten poruszył temat zespołu. Pokiwała wówczas ochoczo głową, chcąc zachęcić studentkę do mówienia. Na myśl ciągnęło się również pytanie o genezę znajomości siedzącej obok dwójki, lecz ma razie zacisnęła usta, uznając, że zarzuciła dziewczynę już wystarczająca bombą pytań. Z kolejnymi kilkoma mogła jeszcze poczekać.
 — Oczywiście jeśli sama masz pytania odnośnie stażu, to śmiało. Jestem tu dla ciebie, Daisy.
                                         
Mayhem
Naukowiec
Mayhem
Naukowiec
 
 
 

GODNOŚĆ :
Mayhem Kevorkian


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum

Strona 2 z 2 Previous  1, 2
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach