Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Go down

Pisanie 05.06.19 0:29  •  Wąska uliczka od boku hotelu. - Page 2 Empty Re: Wąska uliczka od boku hotelu.
Żołądek wywracał mu się tyłem na przód. W ustach czuł ciepło krwi; metaliczny posmak, który uciekał kącikami i spływał po brodzie. Wraz z uderzeniem przegryzł sobie wnętrze polika. Ostre pulsowanie dudniło mu w czaszce, w gardle, nawet w opuszkach palców. Powoli wariował — od bólu, od smrodu posoki, od chęci zdominowania tego gnoja, od pragnienia złapania dziewczyny, której oczy były wszystkim. Na krótki moment. Ale wszystkim.
Pewnie walka by się zaostrzyła. Wymordowani skoczyliby sobie do krtani, zwarli ze sobą jak zwierzęta; jeden z zębami jak puginały, drugi z ogonem twardym jak bat. Rozdarliby się, zagryźli, zmiażdżyli; jeden drugiego, oślepieni furią, zajadle i bez taryf ulgowych. Na Desperacji nie można być litościwym. Jeżeli wygrasz walkę, musisz zabić. Upokorzeni frajerzy zawsze planują zemstę. Grow to wiedział. Widział to zresztą w spojrzeniu przeciwnika; w jego pionowych, ostrych krańcach źrenic. Podczas jednej sekundy, w której czas zwolnił, wzrok przeciwnika mówił: „Albo TY, albo JA”.
A potem czas wystrzelił ze zdwojoną szybkością; Wilczur nie widział już agresora; zamiast niego pojawiła się jakaś nieznana głowa, która przecięła powietrze i runęła w dół, ciągnąc za sobą zaskoczone ślepia Growlithe'a, który cofnął się o dwa kroki, zwiększając tym samym dystans między sobą a C. Barman w podobny sposób oddalił się od wyłożonej na całą długość Nayaden. Jego wargi wciąż drżały od przekleństw.
Grow dyszał. Czuł jak mięśnie zaciskają mu się w okolicy łopatek i karku. Splunął zaróżowioną od krwi śliną w ścianę. Idealnie, choć przypadkowo, skomentował tym przybycie jeszcze jednej osoby. Na Kruka już jednak nie patrzył.
Chciałaś mnie uderzyć — wymamrotał, oglądając leżącą na glebie ciemnowłosą. Była zupełnym, cholernym przeciwieństwem dziewczyny, która była wszystkim. — Ja ją ratowałem... a ty mu pomagasz... temu desperackiemu gównu...
Jakby na zawołanie zadarł głowę i zmierzył Yoshirou od stóp po czerep. Jaszczur prostował się chwilę po tym, jak zgiął się wpół, aby sięgnąć po szmyrgniętą broń. Pręt był zakurzony i zardzewiały. Rudy jak dynia, miejscami czerwony... jak krew.
Grow przeciągnął nadgarstkiem po wargach. Smuga szkarłatu roztarła się na jego twarzy; od rozbitego nosa i wypełnionych cieczą ust, przez szczękę, aż po część szyi. Adrenalina szumiała w żyłach. Rozwarł szczęki w głośnym warkocie, ale Yoshirou nie zaatakował.
Sytuacja stała się na tyle absurdalna, że ani Jaszczur, ani Growlithe nie wszczęli przerwanego drastycznie pojedynku. Najwidoczniej czekali na rozwój wydarzeń; badali sytuację. C wpatrywał się zimno w Kruka, być może starając się rozważyć, czy jego słowa nie były jedynie rzuconą na wiatr obietnicą. Jaki miał udział w zajściu? Po co się wtrącał?
Grow tymczasem skupił się wyłącznie na Nayden; oddychał szybko, zaciskał i rozluźniał palce. Nogi miał gotowe do uskoku, choć coś w jego postawie kazało sądzić, że nie uchyliłby się przed atakiem. Nienawistny wzrok wbity był w jej twarz, jakby tylko patrząc był w stanie przeżreć się przez jej umysł. Nie zadawał sobie niepotrzebnych pytań; po co? Z jakimi intencjami? Kim była? W zasadzie nawet nie musiał.
Los rozwiązywał sprawy według własnego scenariusza.
— Coście się zlecieli, wy kurwie? — charknął wreszcie barman, robiąc zamach prętem. Powietrze świsnęło. — Wypierdalać, nie wasz interes! Bohaterzyć się zachciało, psia ich mać!
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.06.19 16:22  •  Wąska uliczka od boku hotelu. - Page 2 Empty Re: Wąska uliczka od boku hotelu.
To wszystko zdawało się być jednym wielkim koszmarem z którego nie było ucieczki. Nie spała więc nie mogła się z niego wybudzić, nie ważne jak bardzo by tego chciała. Rozdygotana wpatrywała się w obu walczących nadal dociskając pręt do piersi, złote ślepia przeskakując z jednego na drugiego. Drgnęła jakby chciała się poderwać ale jedynie jej tyłek odczepił się z podłoża na ułamek sekundy, ponownie pociągnięty przez grawitację w dół. Zdała sobie sprawę z tego że jeśli nadarzy się okazja żeby zaszarżować na Jaszczura to ją zmarnuje jak będzie siedzieć na ziemi. To z kolei mogło mieć fatalne konsekwencje dla Wilczura. Ostrożnie się pozbierała z ziemi i docisnęła plecy do ściany dygocząc. "Teraz.. nie teraz.. już? Nie.." komentowała moment w którym powinna ruszyć do jej pierwszej w życiu walki. Bała się tak bardzo przecież, już odczuła na własnej skórze sadyzm barmana. To ją paraliżowała w dużym stopniu.
Uzbierała w sobie wystarczającą ilość odwagi żeby w końcu rzucić się do pomocy kiedy usłyszała obcy głos. Drgnęła zaskoczona! Byłą tak pochłonięta obserwowaniem Grow'a i Yoshirou że nie zauważyła kiedy Nayaden się do niej zbliżyła. - C..Co? - wydukała czując jak nowa osoba złapała za pręt i gwałtownie wyszarpnęła go słabej lisicy. Oczywiście zarejestrowała jej wypowiedź w całości, w końcu była przyozdobiona tak nieprzyjemnym tonem głosu że paskudny dreszcz przebiegł ją po kręgosłupie ze strachu.
Wzięta z zaskoczenia przez nową osobę mieszającą się w konflikt nie do końca wiedziała przez chwilę co się dzieje. Widziała tylko jak samica szarżuje z prętem na obu. Komu ona chciała pomóc? Serce jej stanęło w obawie że jej celem był Growlithe!
Ostatecznie atak Nayaden zakończył się porażką, kobieta poleciała jak długa pomiędzy walczących z hukiem uderzając o ziemię. Seiyushi zakryła dłońmi rozdziawione w przerażeniu usta. Zapadła cisza na kilka sekund. Jaszczur zwinnie uniknął ataku z zaskoczenia. Gadzie ślepia latały mu z wilczura na leżącą przed nim samicę. Zawahał się! Ogon niebezpiecznie machał na boki. Nie był pewien czy miał teraz dwóch przeciwników czy może szalona kobieta upuszczające pręt nieopodal niego była może jego tymczasowym sojusznikiem. Nie znał jej. Ta chwila niepewności, cisza przełamana słowami Wilczura. Yoshirou po wyszczerzył kły słysząc że nie był celem ataku.
Seiyushi coś ścisnęło w środku na te same słowa. "Dwóch na jednego?!" przemknęło jej przez myśl, strach szarpnął jej ciałem. Zwłaszcza po tym jak usłyszała drugą część wypowiedzi Grow'a. Domysły tego że mężczyzna faktycznie był tam po to by jej pomóc a stwierdzenie tego faktu na głos, miały zupełnie inny wydźwięk. Ilu się przewinęło przez główną ulicę, nawet nie zwracając na krzyki i błagania dobiegające z tego miejsca?! Nikt się nie przejął! Growlithe jako jedyny wszedł w ten rozpierdol z zamiarem działania. Była mu coś winna za pomoc! Czuła tą obligację, nie z przymusu ale z chęci! To też zaczęła się obawiać nie tylko o swój los ale i o samego Lidera Dogs. Widziała jak sobie radził z barmanem, zwycięstwo zdawało się być prawie że namacalne, ale teraz?!
Wgniotła się w ścianę plecami gdy znikąd doskoczył do niej Kruk sprawdzając czy jej nic nie jest. Oderwała spojrzenie od trójki walczących i przeniosła wystraszone spojrzenie na Łowcę. - K.. Kei.. ta? - wydukała niepewnie. Próbując zarejestrować co on do niej mówił. Widząc wymierzony pistolet w walczących i po chwili drugi oraz słowa wampira "Czy wolisz, żebym zabił całą trójkę?" ostatnie trzy słowa odbijały się echem w jej głowie. Serce biło jak pojebane w jej klatce piersiowej, oddychała szybko, oczy utknęły w pistoletach, widziała jak w zwolnionym tempie palce Kruka przesuwając się na spusty. Szum w głowie, adrenalina i strach! Ogromne pokłady strachu sprawiły że oderwała się od ściany i skoczyła przed końcówki obu luf. Rozkładając dłonie na boki w geście obronnym. - Nie strzelaj! - odezwała się nagle. Nie chciała żeby przez przypadek zrobił coś Wilczurowi który jej pomagał.
Yoshirou nie spuszczając wampira z oka parsknął nagle śmiechem i machnął prętem w kierunku stojącego w sporej odległości Kruka i Seiyushi. - Słyszałeś pizdusiu?! Schowaj te pierdolone pukawki.. i wypierdalaj stąd! - zakrzyknął szczerząc się parszywie. - Lisiczka wykształciła syndrom sztokholmski.. - zaśmiał się. I machnął ogonem ze sporą siłą uderzając o ścianę za plecami. - Dokończymy naszą małą zabawę jak skończę z tym kundlem.. poczekaj grzecznie.. bo jak spierdolisz.. to i tak cię znajdę.. i zajebię.. - dodał po chwili. C nabuzowany adrenaliną z okazją do wyżycia się zrobił krok w przód, jeśli kobieta nadal leżała między nim a wilczurem to posłał w jej stronę ogon z zamiarem pochwycenia jaj nogi i gwałtownym szarpnięcie cisnął Nyaden w bok tak żeby mu nie przeszkadzała. - Chcesz się z nim zabawić to poczekasz na swoją kolej dziwko! O ile coś z niego zostanie.. - ryknął przenosząc skupione spojrzenie na wilczura. - Myślisz że możesz mi podpierdolić zdobycz głupi psie?! - warknął rozjuszony. Samiec alfa się w Yoshirou odezwał psia mać, nie miał zamiaru odpuszczać Growlithe'owi, mając w dłoni pręt, którym jeszcze do niedawna miał bliskie spotkanie z buzią wilczura uśmiechnął się sadystycznie. Zamachnął się na niego żelastwem, ciągnąć przedmiot po skosie od lewej do prawej z zamiarem zdzielenia wymordowanego od drugiej strony.


Ostatnio zmieniony przez Seiyushi dnia 12.06.19 5:03, w całości zmieniany 1 raz
                                         
Seiyushi
Opętana
Seiyushi
Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Seiyushi


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.06.19 19:29  •  Wąska uliczka od boku hotelu. - Page 2 Empty Re: Wąska uliczka od boku hotelu.
Trochę niefortunny wyszedł jej upadek — w końcu nie to do końca planowała. I jako skrytobójczyni czuła się wyjątkowo urażona poziomem jaki jej przyszło zaprezentować przez durną skórę od banana, której — haha — nie zauważyła. Dobra próba, Nayaden. Oby tak dalej, Nayaden.
Nigdy nienawidziła, kiedy coś nie szło po jej myśli. Miała swój honor i dumę, których lubiła się trzymać. A jej najwierniejszą przyjaciółką była zemsta. Niemniej nie mogła się mścić na durnej skórce od banana, która ewidentnie pokrzyżowała jej plany, dlatego postanowiła wyładować złość na którymkolwiek, kto stanie jej na drodze. Od dołu widząc żółtą chustę przy Arcanine, kątem oka szybko spojrzała na jaszczura, który z pewnością nigdy nie zostanie pierdoloną oazą spokoju, nawet gdyby bardzo tego chciał.
Wykorzystując dezorientację rozbójników, podniosła się całkiem sprawnie, pomimo bolącego boku, którym uderzyła o twardy chodnik, dzięki czemu uniknęła kontaktu z ogromnym ogonem, po którym z pewnością nie wyszłaby cało. Również wytrwale ignorowała ból, który z każdą sekundą ustępował. Natomiast nie udało się jej już dobyć pręta, który jak wywnioskował, znalazł się w rękach wroga. Przynajmniej już wie, po której stronie powinna być, nie?
Z całym szacunkiem, ale nieszczególnie to planowałam, jak zdążyłeś już zauważyć — mruknęła w jego stronę, ani trochę nie czując skruchy, rozmasowując tymczasowy ból, ignorując ślepia, jak i wyzwiska osobnika, który ewidentnie nie był dobrym przykładem rasy tych bardziej ludzkich wymordowanych.
Szybko dobyła ostrza z pochwy, ciche i zwinne kroki stawiając bardziej w stronę Wilczura, bynajmniej nie dlatego, że chciała go zaatakować. Szybko zrozumiała, komu powinna pomóc. Jej chwilowa wtopa o niczym nie sugerował, wręcz przeciwnie — mogła nią uśpić przeciwnika, z którym przyjdzie się zmierzyć. Sam Arcanine wyszedł z założenia, aby nie tracić gardy, za co miał duży plus u niej. Jednak czego mogła się spodziewać po członku DOGS?
Jednak zamiast robić mi wyrzuty sumienia, możemy zacząć z lepszym startem i razem powalić obślizgłego, z niewyparzoną gębą jaszczura, który powoli zaczyna mnie wkurwiać — kontynuowała ostro, idąc śladami Wilczura, spluwając śliną obok na znak tego, że gardziła tym jaszczurem równie mocno co całe zgromadzone towarzystwo. Bynajmniej sam jego charakter był irytująco odpychający — cała reszta nieszczególnie się dla niej liczyła. W zasadzie nawet nie wiedziała, co zrobił. Ale skoro ta ładna pani chciała pomocy, to czemu jej nie użyczyć? Solidarność jajników, jak to powiadają.
Zwęziła źrenice, kiedy dostrzegła gwałtowny ruch ze strony C. Jego nieuwaga i przesadna pewność siebie doprowadzała go do wielu błędów, z którymi przyjdzie mu się zmierzyć. Po pierwsze: czy tego chciał czy nie, Arcanine nie był teraz sam. O dziwo miał sojusznika, który widząc atak wroga, nie wahał się ani chwili dłużej, aby odeprzeć tym samym, ponieważ wierzyła, że jego tymczasowy kompan doskonale poradzi sobie z własną obroną. Gwałtownie ukucnęła i chcąc pozbawić go równowagi, wbiła ostrze w jego udo, a kiedy udało się jej tego dokonać, brutalnie pociągnęła ostrzem w lewą stronę, rozcinając tym samym mięsień uda, robiąc przy tym całkiem głęboką ranę. Czy to pomoże? Nie miała pewności, ale jeśli mężczyzna nie cierpiał na żadne schodzenie, rozrywająca tkanka mięśniowa musiała cholernie boleć. Dlatego była również przygotowana na to, że zostanie zaatakowana, niemniej nie miała tej pewności, czy uda się jej wybronić rozwścieczony atak ze strony pospolitego jaszczura.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.06.19 0:50  •  Wąska uliczka od boku hotelu. - Page 2 Empty Re: Wąska uliczka od boku hotelu.
Czy naprawdę Sei myślała, że Kruk nie strzeli tylko dlatego, że go o to poprosiła? Być może normalny człowiek odpuściłby i opuściłby broń, jednak Łowca nie był w stanie odpuścić Jaszczurowi, który skrzywdził jego przyjaciółkę. Obelgi gada spłynęły po nim jak po kaczce w deszcz. Podszedł do lisicy i przytulił ją do siebie jedną ręką, a drugą wycelował w jaszczura mówiąc:
- A więc to ty pieprzona pokrako zrobiłeś jej krzywdę. Zaszlachtuję cię. - Powiedział zimnym jak stal pocisku, który został wystrzelony z Jackalla prosto w ogon napastnika. Wampir miał genialne oko jeżeli chodzi o broń palną. Niemalże nie pudłował, a z takiej odległości po prostu nie było szans na to by pocisk nie sięgnął celu. Nie możliwe jest też to by łuskowaty wykonał unik, ponieważ zaślepiony furią nawet nie patrzył w stronę krwiopijcy, a na domiar tego ta nieznana kobieta wbiła mu sztylet w nogę. Wydaje mi się więc, że to wręcz nierealne by ogon jaszczura wyszedł bez szwanku. Kaliber 13mm pocisku burzącego robi naprawdę pokaźne i widowiskowe dziury w ludzkim ciele, wiadomo jednak że gadzia łuska jest dużo twardsza od zwykłej to można z całą pewnością stwierdzić, że kula nie odstrzeliła jaszczurowi ogona, jednak pokaźna dziura powinna skutecznie uniemożliwić mu wymachiwanie nim oraz powinna sprawić cholerny ból.
- Wybacz Sei, że cię nie posłuchałem, ale musiał ponieść karę za to co ci zrobił, a skoro wolisz, żeby ten wilczek go zagryzł to chociaż wyrównałem szansę. Dodatkowa kończyna to była zbyt duża niesprawiedliwość. Mam nadzieję, że będziesz w stanie mi wybaczyć. - Zwrócił się do swojej przyjaciółki, którą wciąż przytulał do swojej piersi uniemożliwiając spojrzenia na całą tą popieprzoną sytuację.
- Mam również nadzieję wilczku, że i ty się na mnie nie gniewasz, że się wtrąciłem. Dziękuję również, że stanąłeś w jej obronie, to naprawdę bardzo szlachetne z twojej strony.- Te kilka słów jak każdy zdążył już zauważyć skierował do Growa stojącego naprzeciw Jaszczura. Czy Wilczur wybaczy mu okalecznie jego przeciwnika? Czy raczej uzna to za haniebne?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.06.19 4:20  •  Wąska uliczka od boku hotelu. - Page 2 Empty Re: Wąska uliczka od boku hotelu.
Był na granicy oszalenia — z głodu i chorej nienawiści do każdego, kto wszedł mu w drogę. Koncentrował się na ciemnowłosej, jakby inni już nie istnieli, choć wewnątrz myśli coś mu przeszkadzało; było jak drzazga werżnięta pod paznokieć, boląca za każdym razem, gdy zaciśnie się pięść. Starał się pamiętać o dziewczynie, która była wszystkim, ale adrenalina buzująca w żyłach skutecznie wypierała każdy fragment jej obrazu. Pozostała jedynie sylwetka najemniczki i jej usta układające się w jakieś słowa.
Głos ledwo przebijał się przez szum wypełniający jego głowę, jakby do środka czaszki wpuszczono rój rozwścieczonych os. W chwili obecnej mówiła przede wszystkim zbyt złożenie; konstruowała zdania, które pojąłby przy psychicznym spokoju, ale nie teraz. Teraz myślał tylko o tym, jak bolała go szczęka od uderzenia, jak wszystko potoczyło się źle. Cholernie źle. Miał szansę na szybkie rozwiązanie sprawy do czasu, gdy oddziaływał jeden bodziec. Stojąc frontem do zagrożenia plan był prosty. Sytuacja się zagmatwała dopiero w chwili przybycia nowych postaci.
Włosy Growlithe'a uległy pod naporem palców, gdzie przeczesywał je gwałtownym, nerwowym ruchem, zgarniając zakurzone pasma z twarzy i czoła. Wzrok krążył z kąta w kąt jak piłeczka pingpongowa; w natłoku wydarzeń nie był w stanie skupić się na jednym celu.
Gryźć kobietę?
MĘŻCZYZNĘ?
Przez błonę furii przebił się rozbawiony rechot jaszczura i jego: „Myślisz, że możesz mi podpierdolić zdobycz, głupi psie?!”. Tyle wystarczyło, żeby chłodne spojrzenie Wilczura na stałe wbiło się w oblicze rozbójnika. Świsnęło, kiedy przeciwnik wymierzał cios metalowym prętem, ale dokładnie w tej samej sekundzie rozległ się huk. Roześmiana gęba barmana wykrzywiła się, przez gardło uleciał wrzask — zaskoczenia? Bólu?
Mężczyzna ugiął kolana, jakby na jego barki spadł niewyobrażalny ciężar. Ledwo utrzymał swoją broń w uchwycie; drugą rękę natychmiast przycisnął do krwawiącego uda. Tuman kurzu wzbił się do góry, kiedy uderzył przestrzelonym ogonem. Chlusnęła gęsta, czerwona ciecz. Stracił jeden, gruntowny ruch i to zaważyło o jego losie.
— Wy... kurwie! Jebane, pierdolone ch... — łyknął to, co nabiegło mu nagle do gardła. Gorąco wypełniło usta i wyciekło kącikami, tworząc na jego szczęce szkarłatne linie. Pręt wyślizgnął się spomiędzy palców i upadł z brzękiem na resztki chodnika. Przez moment nic się nie działo, ale zaraz potem wykonał ruch, jakby chciał coś przełknąć. Z krtani wydobyło się ciche charknięcie przemieszane z bulgotem.
Jaszczur wpatrywał się w Nayaden, choć to nie ona go teraz zaatakowała. Pod uchem rozlegał się warkot, ale nim barman zdążył się zorientować o tym, czyje zęby werżnęły się w jego szyję, nogi niemal całkowicie odmówiły posłuszeństwa. Być może stawiłby czynniejszy opór, jednak zbyt intensywny upływ krwi skutecznie wysączył z niego siły. Poruszył tylko rękoma, jakby chciał się zaprzeć i odepchnąć od siebie agresorów, ale ramiona straciły energię, zawisły mu wzdłuż ciała. Zakrztusił się raz jeszcze nabiegającą do przełyku posoką, a potem nie czuł już nic.
Grow wysunął kły z jego ciała dwie sekundy przed tym, nim to zwaliło się na ziemię. Cofnął się od razu, przywierając nadgarstkiem do warg. Posmak metalu drażnił mu kubki smakowe.
Oddychał szybko i nierówno, nie patrząc na swojego rzeczywistego przeciwnika. Oczy miał skierowane na Nayaden. W przymrużonych ślepiach pojawił się ledwo widoczny błysk zrozumienia, blik towarzyszący wyłącznie ludziom. Stał tak nieruchomo aż do chwili, kiedy rozbrzmiały nowe słowa. Drgnął wtedy, opuszczając dłoń i odszukując właściciela głosu, którego aż do teraz nie dopuścił do swojej świadomości.
Wtedy zobaczył mężczyznę obejmującego .
Coś w nim pękło.
Z twarzą mokrą od krwi i ubraniem zabrudzonym ziemią prezentował się co najmniej źle, jednak determinacja bijąca z jego spojrzenia kazała sądzić, że ocenianie książki po okładce może kosztować życie.
Puść ją! — wychrypiał, postępując krok w stronę Kruka i Seiyushi. Wykrzywił się karykaturalnie, zaciskając palce w pięści. — Jest moja.
Zajęty swoimi sprawami nie dostrzegł jak ręka jaszczura drgnęła. Opuszki barmana dotknęły pręta, owijając się dookoła niego. Wokół jego rozkrojonego uda, ogona i gardła wytworzyły się już obfite kałuże juchy. A mimo tego żył.
I poruszał się na oczach Nayaden całkowicie tego nieświadomy.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.06.19 5:38  •  Wąska uliczka od boku hotelu. - Page 2 Empty Re: Wąska uliczka od boku hotelu.
Wszystko działo się tak szybko że z ledwością nadążała za całą tą sytuacją. Jak jeszcze byli we troje to jakoś to ogarniała, cała jej uwaga była skupiona na oprawcy i osobie która stanęła w jej obronie. Teraz było ciężej podzielić uwagę. Z braku zainteresowania przechodniów gdy była jeszcze ciągnięta w to miejsce, nagle pojawił się istny tłum w na tak małej przestrzeni. Widowiskowe pojawienie się Nayaden wzbudzało niepewność. Przecież nie wiedziała na kogo ona się zamierzała tym prętem a po chwili jeszcze łowca ze swoimi pistoletami siejącymi chaos i zniszczenie. I teraz podziel swoją uwagę na cztery źródła!
Kątem oka białowłosa dostrzegła zbliżającą się w stronę Grow'a kobietę i aż ją coś ścisnęło w środku w obawie że ranny wilczur miał teraz jeszcze jednego przeciwnika. Zagapiła się na tą sytuację, nie zauważając że Kruk zbliżył się do niej i z zaskoczenia objął ją, przyciągając do siebie. - Ej..n..niie.. - mruknęła wybita kompletne z sytuacji. Chciała zaprotestować, ale wampir był silniejszy. Oparła ręce o jego boki, kompletnie odciął jej możliwość obserwowania tego co się działo. Lisie ucho się poruszyło słysząc groźbę i idący po niej huk wystrzelonej broni. Aż nieprzyjemny dreszcz przebiegł ją po plecach w obawie że ktoś inny mógł zostać przy okazji ranny.
Arogancja C go tego dnia zgubiła. Kilka złych decyzji od molestowania w barze poczynając, a na lekceważeniu przeciwników kończąc. Czuł jak pocisk z pistoletu przedziera się przez twarde łuski, wgryzając się w mięsień, wypychając sporą jego część i pozostawiając sporą dziurę w miejscu postrzału. Głośne ryknięcie sugerowało nie tylko szok ale i sporą dawkę bólu. Nie wspominając o zwinnym ataku niedocenionej przez jaszczura kobiety, która postanowiła się wmieszać w ten konflikt. Zaatakowany z dwóch stron niemalże jednocześnie, spuścił z oczu rozjuszonego wcześniejszymi słowami Wilczura. Na oślep ciął prętem powietrze ze świstem. Już puścił z ust kilka bluzgów kończąc niezrozumiałym bełkotem. To wszystko działo się w tak szybko a lisicia nie wiedziała co się działo. Słyszała tylko wystrzał, słyszała świst prowizorycznej broni, bluzki barmana i nagle huk zwalającego się na ziemię cielska. Szarpnęła się w objęciach łowcy chcąc zobaczyć kto padł na ziemię. Czuła zapach krwi, już nie tylko swojej, ale ilości juchy wydobywające się z ciała konającego barmana rozniosły się po całej uliczce. Chciała wiedzieć czyj to był zapach! Ostatnie co widziała to idącą w stronę Wilczura kobietę. Zrobiła mu krzywdę? A co jak Kruk spudłował?! Nie chciała dopuszczać do siebie tych myśli, były zbyt okrutne!
Złote ślepia zaszły słoną cieczą ale przyciskana do wyższego od siebie wymordowanego jedynie wtarła je jego płaszcz. Lewe uszko drgnęło słysząc przeprosiny ze strony przyjaciela. "Odstrzelił.. jego ogon?" przemknęło jej przez myśl. "Więc nie chybił.." dodała po chwili. Kolejne słowa skierowane w stronę Grow'a były jakimś drobnym pocieszeniem że może nic mu się nie stało. Ale chciała zobaczyć na własne oczy, że był w jednym kawałku!
"Puść ją!" - zastrzygła uszami słysząc głos wymordowanego, który wtrącił się jako pierwszy z dobrymi zamiarami. Z trudem ale udało jej się rzucić złotym ślepiem w stronę zbliżającego się wilczura. Nie wyglądał wcale źle, a przynajmniej nie wyglądał gorzej niż przed chwilą. Chodził jeszcze o własnych siłach, to sprawiło że poczuła ulgę. Choć wyglądał na zmęczonego całą tą sytuacją.
Może trochę ją zaskoczył ostatnimi słowami jakie powiedział, ale tylko trochę. Wiedziała że nie jest ratowana za darmo i nawet jej to nie przeszkadzało. I tak chciała mu się odwdzięczyć za pomoc!
Złapała ręką za przedramię ręki w której Kruk miał broń. - Błagam opuść już broń.. - głos prawie jej się załamywał, nie chciała żeby lufa przekierowała się na zbliżającego się w ich stronę Growlith'a. Ona również nie wychwyciła tego że jaszczur jeszcze żył. Z ograniczonym polem widzenia i prawie całą uwagą skupioną teraz na wilczurze.
Ranny ogon C poruszył się leniwie po ziemi, dłoń zacisnęła się na pręcie mocniej. Oczy zdawały się puste, jakby pozbawione życia ale z rozwartych ust co rusz wypływało nieco krwi połączonej z cichym charczeniem. Martwe spojrzenie utkwiło w Nayaden.
                                         
Seiyushi
Opętana
Seiyushi
Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Seiyushi


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.06.19 22:27  •  Wąska uliczka od boku hotelu. - Page 2 Empty Re: Wąska uliczka od boku hotelu.
Może to było nazbyt prymitywne, ale obiecała sobie, że już nigdy więcej nie popełni tego samego błędu. I nie popełniła go. Na ironię losu było to o wiele prostsze niż myślała. Będąc skupiona, nie dała się tak łatwo zmanipulować słowami, które wypowiadał jaszczur. Całe otoczenie nijak wpłynęło na jej atak czy jak to woli — obronę. W końcu uważała siebie za mistrzynię wszelakich zbrodni, zamieszek. Kłamstwem lub manipulacją wyciągała od innych prawdę. A czasem nawet nią udawało się jej osiągnąć nazbyt wiele. W tym przypadku nie potrzebowała czegoś szczególnego, aby jej się udało. Wszyscy zachowywali się co najmniej tak jakby czegoś pożądali. Ona chciała tylko jednego — wymierzenia sprawiedliwości wobec tego, który na to w tym momencie zasługiwał. Pan C. nie zachował się względem niej dość miło. Musiała mu więc pokazać, że nie warto jest zadzierać z sukami takimi jak ona.
To były szybkie sekundy, w których wymierzyła mu konkretny cios. Słysząc huk strzału, nie zawahała się przez moment, aby sprawić, że ta osoba straci swoją równowagę. Duma objęła jej ciało, kiedy w zaskakująco szybkim tempie dostrzegła Wilczura, wgryzającego się w ciało napastnika. Triumfalnie uniosła kącik ust, choć wciąż było to mało zauważalne. Przynajmniej nikt nie był wstanie tego dostrzec przy prędkości poszczególnych działań.
Jaszczur wylądował na ziemi, co mogło znaczyć tylko jedno — zwycięstwo. Nikt jednak nie powinien się na nie nastawiać, kiedy nie miało się tej stuprocentowej pewności, że rozbójnik ciągle żył. Przez pewien moment nawet Nayaden dała się zwieść złudnej chwili szczęścia, napawając się swoją malutką zemstą, obserwując jednocześnie spojrzenie Arcanine. Było w nim coś intrygującego. Z chęcią powiedziałaby skromne znakomicie, gdyby jako jedyna kątem oka nie dostrzegła zagrożenia, które mogło się szykować. Ku jej zaskoczeniu, tymczasowy kompan bardzo szybo znalazł sobie nowe zainteresowanie w postaci Kruka, jak i również kobiety, która wyjątkowo była rozchwytywana przez tą dwójkę... Napaleńców? Samo słowo wywoływało w niej falę ohydnego wstrętu.
No chyba sobie jaja robisz... — rzuciła przez zaciśnięte zęby, z trudem stwierdzając, czy słowa wypełnione odrobinką nienawiści były kierowane konkretni do Wilczura czy do osobnika, który za wszelką cenę starał się cały czas walczyć. Było w tym wszystkim coś urokliwego, oczywiście, ale patrzenie na to wszystko wywoływało w Nayaden pewien odruch wymiotny. Czemu tak bardzo chciał żyć? Aż tak bardzo zależało mu na tym, aby się na nim zemścić? Kim była dziewczyna, która spowodowała aż tyle zamieszania w samym środku Apogeum? W miejscu, w którym prości desperaci chcieli zaznać odrobinę spoczynku, nie rozlewu krwi.
W tej chwili nie miało to większego znaczenia. Nay siedziała zbyt długo w tym zawodzie, aby nie wiedzieć, co dokładnie powinna zrobić. Podeszła więc do ciągle żyjących zwłok, brutalnie wyciągając ostrze z uda, które wcześniej zostawiła. Z pewnością tym gestem zadała mu niewyobrażalną falę bólu, przez którą nie był wstanie tak łatwo sięgnąć pręta i zacisnąć na nim obślizgłych łap. Aby jak najbardziej utrudnić mu podobny manewr, odsunęła narzędzie od niego, a nie czując ani odrobiny lęku, ukucnęła przy nim, spoglądając na jego plugawą mordę. Ostrze ze spokojem przyłożyła do jego krtani, wiedząc, że nie będzie wstanie zrobić już nic więcej. To był koniec dla niego. Docisnęła go mocniej, aby w razie jakiegokolwiek ruchu z jego strony, był świadom tego, że zostanie poderżnięty.
Spójrz na siebie. Tego właśnie chciałeś? Życie nieudacznika z pewnością nie jest proste. Ale nie martw się tym. Będę na tyle litościwa, że nie dopuszczę do tego, abyś chwilę dłużej musiał poznawać smak swojej własnej porażki — po tych subtelnie wypowiedzianych słowach, nie zawahała się, aby ostrze, które wymierzyła w jego szyję, z całej możliwej siły władować mu w czaszkę, aby mieć pewność, że tym samym zakończy jego cierpienie jakie doznał na tej planecie. A raczej pozbędzie się kolejnego dupka, który zszargał jej dobre imię. Gdy miała już 100 procentową pewność, że persona przed nim na pewno nie żyła, zabrała swoje ostrze, chowając je z powrotem do pochwy, a pręt, który leżał nieopodal jej, chwyciła i z premedytacją rzuciła go w stronę grupki, która w rozkoszny sposób zajęła się konwersacją. Chcąc nie chcąc (a może chcąc?) rzucony pręt uderzył w łydkę Wilczura, aby w ten sam sposób odwrócić jego uwagę od czegoś mało istotnego. Widać było po niej jawne niezadowolenie.
Czy chociaż przez chwilę możecie nie skupiać się na własnych problemach egzystencjalnych i zająć się tymczasowym problemem, które Was spotkało? Nie powiem, że trochę przez Was usłyszałam parę niemiłych obelg w moim kierunku, co jest oczywiście niedorzeczne, ale chcąc udowodnić chociaż ten minimalny procent człowieczeństwa, który podobno w sobie macie, możecie przez chwilę przestać zachowywać się jak ten idiota i sprzątnąć po sobie gówno, z którym mieliście do czynienia? Będę stokroć wdzięczna — rzuciła, uśmiechając się do nich na tyle szeroko, na ile pozwalała jej tymczasowa złość.
Wstając na równe nogi, poszła po swoją torbę, którą wcześniej zostawiła zanim podjęła się zaatakowania któregokolwiek bijących się. Podeszła do nich, stając w namiętnym kręgu wzajemnej adoracji, spoglądając na każdego z nich.
To jak? Zajmiecie się tym gównem zanim właściciel hotelu znajdzie zamordowanego barmana, który tu pracował? O tak. Pracował tu. I niezależnie od tego, co chciał zrobić, z pewnością nikomu stąd nie ujdzie to na sucho, że jego człowiek nie żyje i w dodatku nie został zabity jego ręki. Powinieneś to wiedzieć najlepiej, Wilczurze. Chyba wiesz, do czego może być zdolny, jeśli mu na nim zależało — odparła nad wraz spokojnie, zupełnie nie bawiąc się w swoją hipokryzję, jak i również towarzysząca jej złość w mgnieniu oka wyparowała. Owszem, to ona wykonała ostateczny cios, ale gdyby nie ta dwójka, która stała jej na drodze, nie byłaby do tego zmuszona.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.06.19 1:36  •  Wąska uliczka od boku hotelu. - Page 2 Empty Re: Wąska uliczka od boku hotelu.
Tak o to po raz kolejny okazało się, że nie należy zaczepiać nieznajomych kobiet i próbować ich skrzywdzić, ponieważ nie wiadomo kto za taką niewiastą może "stać". Tym razem karą była zwykła śmierć, ale przecież każdy dobrze wiedział, że są rzeczy dużo gorsze od śmierci. Jaszczur nie żyje, więc to powinien być koniec całego tego zamieszania. Jednak Wilk zamiast spuścić z tonu ruszył w kierunku Łowcy niemal z mordem w oczach twierdząc że Sei jest jego.
- Po czym wnosisz, że "jest twoja"? Według mnie jest wolną osobą i robi to co będzie chciała. - Powiedział spokojnym głosem Kruk, jego słowa brzmiały tak jak gdyby nic się nie stało, tak jakby tuż obok nich nie leżały zwłoki człekokształtnego jaszczura, tak jakby właśnie nie mierzył z pistoletu do Wymordowanego, którego jeszcze przed momentem uważał za sprzymierzeńca. Nagle jednak poczuł jak wymordowana chwyta go za ręki i prosi by ten opuścił broń. Bała się? Czy po prostu faktycznie było coś między nią a Arcanine o czym Kruk nie miał pojęcia.
- Tak jak powiedziałem przyjaciółko. Nie zamierzam cię do niczego zmuszać, zrobisz to co uważasz.- Mówiąc to Wampir opuścił broń oraz poluzował uścisk tak, że gdyby tylko lisica chciała to bez żadnych problemów mogłaby po prostu się od niego odsunąć.
- Powiedz mi tylko Wilczku czy nie masz złych zamiarów wobec niej. Jeżeli jednak masz to lepiej je zmień, bo jak sam widziałeś strzelam całkiem nieźle.- Przechwałka? Cóż czasem i czarnowłosemu się zdarzy przechwalać jednocześnie dając do zrozumienia, że będzie bronił dziewczyny. Miłą pogawędkę przerwała ta trzecia. Nayaden bredziła coś o sprzątaniu po sobie i o niewiarygodnych konsekwencjach jakie mogą ich spotkać jeżeli natychmiast nie pozbędą się zwłok.
- Kim ty w ogóle kurwa jesteś? - Zapytał - Nie wiem jaki miałaś cel we wtrącaniu się w tą sytuację, ale jeżeli tak bardzo zależy ci na wynoszeniu śmieci natychmiast, po zakasaj rękawy i do dzieła. Jak skończę rozmawiać z Wilkiem to może ci pomogę. - Może i nie było to zbyt miłe ze strony Łowcy, ale tak właśnie uważał. Są rzeczy ważne i ważniejsze na tym świecie, a Kruk uważał, że bezpieczeństwo jego przyjaciółki jest dużo ważniejsze od posprzątania Pana C, któremu no tabene nie zrobi już różnicy czy poleży sobie nieżywy kwadrans dłużej.
- To jak? Będziesz grzeczny kolego czy raczej znowu musi się zrobić nieciekawie? - Ostanie słowa Kruka wypowiedziane w kierunku Grow'a zabrzmiały zdumiewająco ciepło i przyjacielsko.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.07.19 15:38  •  Wąska uliczka od boku hotelu. - Page 2 Empty Re: Wąska uliczka od boku hotelu.
Jest wolną osobą i robi to, co będzie chciała.
Uśmiechnął się sarkastycznie. Nie mógł się powstrzymać. Wolna osoba? Tutaj? Tutaj nie było wolnych osób. Żadnej czystości, dziewictwa, łask. Jeżeli ktoś cię nie splugawił — robiło to życie. Growlithe był pewien, że z Dziewczyną było dokładnie tak samo, choć musiał przyznać — niechętnie — niezbyt głośno — że przecież wyglądała na obraz za tysiąc dolarów. Wymuskany, dobrze okrojony, oprawiony w drogą ramkę... Możliwe, by mężczyzna z bronią miał rację? Jasne brwi Wilczura ściągnęły się ku sobie, a dotychczas rozbawiona mina zrzedła. Nie zdążył się jednak zastanowić. Palce stuliły się w pięści, a ciało drgnęło, gwałtownie naprężone. Mocny, krótki ból pojawił się w okolicy łydki. Grow obrócił się, z trudem przełykając warknięcie.
Głos Nayaden wytrącił go z równowagi; nagle zdał sobie sprawę, że prócz ich trójki jest jeszcze jedna postać. Zwrócił na nią spojrzenie. Pręt, który przed sekundą trafił go w nogę, leżał bez ruchu dwa centymetry od jego buta. Mógłby go chwycić i...
— ... i sprzątnąć po sobie gówno...
Zachichotał mimowolnie, ale śmiech był krótki, suchy i żałosny.
Dał jej dokończyć; nie był takim chamem. Przyszedł tu tylko w jednej sprawie; dla Dziewczyny. Reszta się nie liczyła. Ani nieżywe truchło, które jeszcze dziś będzie pożywką dla wychudłych wymordowanych; ani żadna inna sprawa. Czego w sumie oczekiwała? Że wskrzeszą narwanego barmana czy że wmówią właścicielowi hotelu, że facet wciąż żyje? Albo że co złego to nie oni? Jak to miało wyglądać?
Słuchaj, szefuńciu, głupio wyszło. Twój pionek szedł, szedł, szedł, nagle się wywalił i umarł. Straszna sprawa, nie płacz zbyt długo. My oczywiście byliśmy tam absolutnym przypadkiem i nie mamy nic wspólnego z jego śmiercią. Z dobroci serca wpadliśmy poinformować o jego potwornie smutnym losie. Każdy by tak zrobił, prawda? To cześć?
Jest większa szansa na to, że ktoś przypadkiem wdał się z nim w bójkę. To przecież normalne. W Apogeum co chwila ktoś umiera, więc czemu jego mieliby oszczędzić? Dlaczego nie miałby zginąć tępy, agresywny i narwany pracownik? Poza tym co mamy z nim zrobić?
Wskazał ręką na nieruchomą sylwetkę. W ustach wciąż czuł miedziany smak krwi.
Zakopać? I tak się zorientują, że go nie ma. Zaaranżować coś? — spojrzał na Kruka, jakby szukał u niego pomocy — Co niby?
Nadal ściskało go w trzewiach. W gardle miał za to sam popiół; każde przełknięcie śliny wywoływało ból. Rozdrażnienie nie ustępowało, a świadomość tego, że są tu jeszcze jakieś sprawy do załatwienia, sprawy, które według niego nie istniały, ale które miały widocznie znaczenie dla ciemnowłosej wymordowanej, tylko potęgowała ten gniew. Zacisnął na moment usta, biorąc głębszy wdech przez nos.
Niech każdy idzie w swoją stronę. To i tak nie nasza sprawa. — Rozbiegany wzrok padł wreszcie na jasnowłosą dziewczynę i to na niej się zatrzymał. — My pójdziemy razem. Twój kolega z niezłym celem przecież wie, że nie zrobię ci krzywdy. Nie?

|| Chylę czoła za zwłokę i za jakość.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.07.19 15:23  •  Wąska uliczka od boku hotelu. - Page 2 Empty Re: Wąska uliczka od boku hotelu.
Była trochę zmieszana całą tą sytuacją, napastnik który chciał jej zrobić krzywdę leżał teraz w kałuży własnej krwi. Czy było jej go żal, tego jak ostatecznie skończył? Może odrobinę, ale z drugiej strony gdzieś w głębi duszy wiedziała że sobie zasłużył. Pamiętała jak Wilczur go ostrzegał, kazał mu spieprzać.. to był ten moment kiedy C powinien był obrócić się na pięcie i zniknąć im obojgu z oczu. Dostał szansę, którą pogardził. Impulsywność i arogancja go najzwyczajniej w świecie zgubiły.
Milczała słuchając wypowiedzi kruka, nie miała zamiaru zaprzeczać jego słowom. Nie była kupioną na targu niewolnicą, ale do końca wolna tez nie była. - Dziękuję Keita.. to miłe co powiedziałeś.. ale.. - nie zdołała dokończyć bo w ich rozmowę wmieszała się druga kobieta. Słuchała uważnie jej słów i marszcząc nieco nasadę noska spuściła głowę na chwilę próbując przeanalizować co właśnie usłyszała. Odsunęła się, uwalniając się z objęć łowcy. - Tak bardzo się przejmujesz jego śmiercią po tym jak sama brałaś udział w walce przeciwko niemu? A może on sobie zasłużył na taki los? Może sam go wybrał.. Został wcześniej ostrzeżony.. żeby się wynosił.. nie posłuchał.. wolał nadal walczyć.. chciał mnie zgwałcić tylko dlatego że nie pozwoliłam mu się dotknąć w lokalu.. ruszył za mną i złapał mnie w progu.. zawlókł mnie tu siłą wbrew moim błaganiom i krzykom.. - w głosie dało się słyszeć żal, mówiła w kierunku Nayaden. - Na szczęście jedna osoba nie była obojętna.. i przyszła mi z pomocą.. - to mówiąc zerknęła w kierunku Wilczura. - Gdyby nie ty.. nie wiem co ten gad by ze mną zrobił.. - dodała po chwili i przeniosłą spojrzenie na twarz kobiety. - Co to za pracownik co zostawia lokal bez nadzoru i idzie się zabawić czyimś kosztem? Wątpię żeby ten właściciel za nim tęsknił.. - dodała po chwili zbliżając ostrożnie dłoń do swojej szyi. Nadal była ranna. Zerknęła w stronę Grow'a. - Zgadzam się z tobą.. na Desperacji co chwila ktoś ginie.. dostał to o co się prosił.. - dodała po chwili.
Przytaknęła na propozycję rozejścia się. Walka się skończyła, można było w końcu odetchnąć z ulgą. Spojrzała na Wilczura gdy ten zaproponował żeby z nim szła. Skinęła lekko głową z lekkim uśmiechem. - Uhum.. - skinęła głową na potwierdzenie. Zwróciła się w stronę Kruka. - Nie musisz się martwić Keita, nic mi nie będzie. A ty na siebie uważaj.. - powiedziała z łagodnym uśmiechem na ustach. Kilka kroków w tył i już stała obok Wilczura gotowa do drogi. Zerknęła na niego kątem oka, widziała ślady krwi na jego twarzy. Było jej przykro że z jej powodu został ranny. Ale z tym będzie mu mogła pomóc, chciała mu się odwdzięczyć. Tak to wszystko działało w tych czasach. Nie było nic za darmo, każdy o tym wiedział.
                                         
Seiyushi
Opętana
Seiyushi
Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Seiyushi


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.07.19 18:49  •  Wąska uliczka od boku hotelu. - Page 2 Empty Re: Wąska uliczka od boku hotelu.
Kobieta nie zamierzała być długo w towarzystwie frajerów, którzy absolutnie nie zrozumiały tego, co miała na myśli. Jedynie na co pokusiła się, to uniesienie do góry brwi, w jawnym szoku, szybko orientując się, z kim dokładnie miała do czynienia.
Bada niekompetentnych debili — cisnęło się jej na usta, lecz poza delikatnym i niewinnym uśmiechem, nic więcej nie powiedziała. Nie dałaby radę zdzierżyć dłużej tego towarzystwa, a faktem było, że rzeczywiście była tu przypadkowym przechodnim. Nie wiedziała, co tu zaszło i nieszczególnie ją to obchodziło, dlatego naskakiwanie na nią, tylko dlatego, bo chciała pomóc, było bezcelowe. Los jawnie pokazuje, że nie warto unosić się chwilami dobroci — trzeba pierdolić wszystkich po całości, wtedy może inni zrozumieją, że czasem warto zacisnąć szczęki i nie wychylać się za bardzo.
Nie będę strzępić sobie języka na tłumaczenie tego, że to nie przejęcie się tym plugawym ścierwem, Moi Drodzy. Szkoda jednak, że musiałam go dobić, Może gdybym tego nie zrobiła, wybiłby Wam ignorancję, która siedzi w Waszych głowach — oznajmiła jakby nigdy nic, a ironia jej słów była aż za bardzo wyczuwalna. Odsunęła się od nich, zupełnie jakby nie chciała się przyznać do tego, że kiedykolwiek w życiu ich spotkała. Po prostu nie było warto, Nayaden. Dlatego bez żadnych słów pożegnania, udała się w kierunku, który pierwotnie sobie obrała — Hotel Czarnej Melancholii. Rzeczywiście prawdą było, że nikt nie udowodni jej morderstwa, choć równie dobrze mogła teraz iść do Właściciela i opisać kogokolwiek, kto brał w tym wszystkim udział. To już tylko kwestia złości, która wręcz gotowała się w kobiecie za znieważenie jej, co też zrobiła. Opisanie najbardziej charakterystyczną osobę, jakim był dla niej Kruk, było właściwym posunięciem. Dziewczyna rzeczywiście była niewinna, natomiast Wilczur... cóż. To Wilczur. Jego i tak nie opłacało się kablować.  

z/t
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach