Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Go down

Biedna dziewczynka?
Nikt, kto miał z nią chociażby króciutkie, chwilowe zaledwie i marnie szczątkowe spotkanie nie odważyłby się jej tak nazwać - tak przez to, iż pewnie dostałby w czapę, delikatnie mówiąc, przy próbie rzucenia jej tych słów prosto w pyszczek, jak i przez fakt, że najpewniej zostawiłoby to kwaśny, ciężki i trudny do zmycia posmak na języku. Żadne z tych dwóch słów nijak, bowiem, nie pasowało do tejże dzikiej, narwanej persony, dla której najważniejszym w życiu było to, aby przebrnąć przez nie w jak najbardziej chaotyczny, napakowany konfliktami i potyczkami, i pięknymi akcjami sposób. Nie wspominając, iż różowowłosa nie czuła najmniejszej uncji poczucia winy wynikającego z podejmowanych przez nią, niemoralnych i nierzadko krwawych czynów, jak również bez iskierki zawahania sięgała po brutalne, nieprzyzwoite i nieetyczne metody rozwiązywania wszelkich napotykanych na drodze egzystencji sytuacji. Ba, czerpała z tego wszystkiego tyle radości i zadowolenia, i satysfakcji, że po śmierci powinna zostać Królową Piekła, hah! Albo trafić do najgłębszych jego czeluści, do najgorszej możliwej celi i być poddana najokrutniejszej, najdobitniejszej torturze - yup. To w sumie byłoby bardziej logiczne, hah.

Niezbyt obchodziło ją to, czy szanowny Pradawny przejrzał jej sztuczki i zamiary, czy też - nie miało to dla niej najmniejszego znaczenia, ponieważ tak naprawdę się z nimi wcale nie kryła. Zawsze śmiało eksponowała swoją jasną, kuszącą skórę i nie broniła się przed wykorzystywaniem swojego ciała do odważnej, otwartej prowokacji oponenta, chociaż fakt - nigdy wcześniej, jeśli dobrze pamiętała, nie użyła tego przeciwko tej konkretnej jednostce. Co było zastanawiającego. Albo pokazujące to, jak świetnie się bawiła, drocząc się z nim i wymieniając wszelkiej maści przezwiskami, i ciągle wkurzając się na jego zagrywki i sarkastyczne, ostre niby świeżo kupione noże odzywki. Melodia triumfu zagościła w jej myślach, kiedy zobaczyła ten parszywy uśmiech - tak świetnie, doskonale jej znany - i jego prześlizgujące się po jej sylwetce spojrzenie. Nie zdziwiła jej, toteż, jego następna akcja i nawet przeciwko niej piśnięciem nie oponowała, mimo że urwane sapnięcie wyrwało się z jej gardła wtedy, kiedy plecy jej zderzyły się dość brutalnie z chłodną, kamienną ścianą. Oddała pocałunek z równą gorliwością i brutalnością, prychając gniewnie w chwili, kiedy ten przerwał go na rzecz... dmuchnięcia jej dymem w twarz. Kaszlnęła i skrzywiła się, zaraz jednak dusząc w sobie jęk, jaki niemalże wyrwał się na światło dzienne z powodu głosu mężczyzny i jego zębów zaciskających się na małżowinie jej ucha. Ohoho, to było coś innego.

- Ależ jaki piękny byłby to pożar, Mon - odparła ochryple, spoglądając na niego lśniącymi, fioletowymi oczyma. A ten wtedy ją puścił, pożegnał się i wyszedł, napawając ją osłupieniem, niedowierzaniem i moment później palącym, piekącym gniewem. I, no dobra, podekscytowaniem też, co było niezwykle złą, parszywą i wybuchową mieszanką. - Nieładne tak zostawiać damę w potrzebie! - krzyknęła w pusty już korytarz, nie mając jednak wątpliwości odnośnie tego, że głos jej poniósł się tunelem i dotarł do uszu tej wrednej gadziny. Hufnęła pod nosem, oczka błyszczące zwracając na wielgachnego, włochatego pająka, który obserwował w milczeniu całą tą niedawno rozgrywającą się tu scenkę. - Twój Pan to parszywa, zawszona, cholerna szuja - poinformowała go z fochem, podchodząc do niego śmiałym, naładowanym podirytowaniem krokiem. Zmrużyła ślepia, stukając się smukłym, nieco drżącym palcem po bladym policzku, po czym usteczka jej wykrzywiły się w naszpikowany agresją i zawziętością uśmiech. Wystukawszy krótką wiadomość na telefonie, schowała go i zwróciła już calutką swą uwagę na niebezpieczną bestię. - Zaczniemy od "podaj łapę", ech?


Ileż czasu już tutaj siedziała i męczyła się z tresurą tego wielgachnego, ciekawskiego stworzenia o wielu oczach oraz odnóżach? Ciężko było stwierdzić na pierwszy rzut oka, jako że okien nie sposób było tutaj znaleźć, jednakże niezwykle pomocny w tej kwestii telefon jasno i wyraźnie poinformował ja o fakcie, iż przydałaby się jej przerwa od tegoż narzuconego na nią zadania. Przeciągnęła się toteż mocno i dobitnie, po czym poklepała wyczerpanego, zwiniętego w kącie pajęczaka po jednej z jego włochatych, imponujących łap.
- Grzecznie mu tu, ech? - rzuciła ostrym, ostrzegawczym tonem, nim wybyła z piwnicy tej kurzem i pajęczynami wypełnionej. Potrzebowała porządnie się zdrzemnąć i wziąć zbawienny, cudowny prysznic, jak również zmienić te opaskudzone, brudne ubrania, jakie na sobie aktualnie nosiła. Pfeh!

z.t.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 2 Previous  1, 2
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach