Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 5 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next

Go down

Pisanie 09.06.16 22:18  •  Zewnętrzne mury - Page 5 Empty Re: Zewnętrzne mury
Słońce powoli już zachodziło, robiło się coraz ciemniej i chłodniej. Temperatura z ponad trzydziestu spadła niemiłosiernie, w sumie łatwo o przeziębienie. Na horyzoncie nieopodal Smoczej Góry zaczął się pojawiać jakiś człowiek, a może bestia? Z daleka wyglądał na groźnego, nawet bardzo. Tak, był to Levy. Wracał właśnie z misji, na której przebywał dość długi czas, a informacje jakie do niego doszły jedynie spowodowały nabycie kolejnych blizn. Bo cóż mógł zrobić gdy otrzymał informację o śmierci Sirion'a? Nie mógł porzucić zadania, więc rozwiązał wszystko najszybciej jak mógł, a jak możecie się domyślić, nie zwracał uwagi za bardzo na czyhające niebezpieczeństwo.
Z widocznym na twarzy zdenerwowaniem, iskrzącymi się kurwikami w oczach przemierzał kolejne kilometry, tylko po to, aby wejść do bazy z brudnymi buciorami, rozjebać kilka rzeczy i dowiedzieć się czegoś więcej. Śmierdział potem, włosy były tłuste niczym frytkownica, ubrania upierdolone błotem, porozrywane na plecach, brzuchu, a i nawet prawego rękawa ten jego płaszczyk nie posiadał, ukazując jedynie pełno kolorowych tatuaży, które sięgały do samego nadgarstka. Opaski na oko również nie posiadał już przy sobie, a włosy zawiązał do tyłu jakimś sznurkiem, którego zadaniem jest imitacja gumki do włosów. Twarz przepocona, brudna, na całych ubraniach widać większe i mniejsze plamy krwi, nie tylko jego. Poza tym cały jego ekwipunek wygląda tak samo jak w opisie, a na ramieniu standardowo ma przewieszoną strzelbę w odpowiednim pokrowcu.
Wyglądał jak siedem nieszczęść, a tak poza tym to w sumie całkiem spoko u niego. Można się go zapytać, on nie gryzie, jedynie połyka w całości, a szczególnie teraz. Ten napakowany gościu pomimo zmęczenia parł wciąż naprzód, ciągle miał siły, aż nadto. Między ustami trzymał przygaszoną połówkę fajki, tak, zgubił zapalniczkę. Wyglądał groźnie, naprawdę. Zwykły przechodzień widząc Levy'ego w tym momencie zdecydowanie brałby dupę w troki i uciekał gdzie pieprz rośnie. Jego mina, postura, sposób chodzenia, gestykulacja, dosłownie wszystko mówiło tylko jedno. Ma ochotę komuś tak wpierdolić, że będą jedyne co będzie do zbierania to jakiś trzonowiec, który przy okazji by wypadł z mordy nieszczęśnika. Tak. Znaleźć, zniszczyć, zabić, niezależnie kogo. Radzę się nie pokazywać mu na oczu, na pewno dopóki nie ochłonie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.06.16 18:36  •  Zewnętrzne mury - Page 5 Empty Re: Zewnętrzne mury
Spalone słońcem, sięgające pasa włosy powiewały za nią wściekle. Jak węże meduzy unosiły się dookoła jej głowy i smagały po twarzy przy każdym kroku. Musiała zgubić gdzieś po drodze spinkę czy inne ścierwo do przytrzymania ich w jednym miejscu. Nie zaprzątało jej to jednak głowy, miała inne zmartwienia. Choć słowo „zmartwienie” nijak nie pasowało do lodowatych igieł zimnej wściekłości, które kłuły wszystko wokół, ukryte za spojrzeniem wiecznie matowych, czerwonych tęczówek, pozbawionych jakiekolwiek wyrazu. Musiała zaczerpnąć świeżego powietrza. Pogodzić świadomość z dopiero co uzyskaną wiadomością, że Sirion… poległ. Jej uczucia momentalnie przekroczyły granicę pożerającej, palącej od środka wściekłości i przybrały formę zamrażającej wszystko wokół, przerażająco zimnej pasji. No wyruszył na misję. No nie wrócił z niej. No zabili go. No to chyba jakiś żart?! Z chłodnym spokojem wyjęła paczkę papierosów i zębami wyciągnęła jedną cygaretę. Była na zewnątrz i co teraz? Plan dobry, aczkolwiek za krótki. Odgarnęła burze włosów z twarzy i zaczesała je powoli do tyłu. Nie potrafiąc na nic genialnego wpaść, poszła ścieżką wzdłuż murów. Chłód nadchodzącego wieczora wydawał jej się zbyt gorący. Dobrze, że nie wzięła żadnego okrycia. Gołe ramiona, nogi, za krótkie szorty i prosty top. W sumie siedziała ostatnio w wieży, toteż zdążyła zmyć z siebie wrażenia po poprzedniej misji. Jak zwykle smar z rąk nie chciał się domyć. Włożyła dłoń do kieszeni w poszukiwaniu zapalniczki. Ciasne spodenki nie chciały jej oddać po dobroci, więc musiała się zatrzymać. W sumie zmęczyła się tym marszem. Oparła się plecami o mur. Gdyby emocje potrafiły zabić, zamieniła by cały ten kawałek Desperacji w arktyczne lodowisko. A wszyscy staliby się lodowymi rzeźbami zastygłymi w ostatnim ruchu ciał – pokracznych pozach - już na zawsze. Wyciągnęła w końcu zippo i odpaliła papierosa skupiając wzrok na języku ognia. A może by tak znowu zacząć tańczyć? Zdusiła to pragnienie, jednym zamknięciem zapalniczki. Zbyt odsłonięta, na widoku, podatna na atak. Uświadomiła to sobie zadziwiająco późno.
_Skanowanie_terenu_ __
W sumie sama aktywacja soczewki uświadomiła jej, że ktoś zmierza w kierunku wieży. Śnieżny włos, bycza postura. Mur beton się zawali, a ten moczydupa z wanny dalej będzie stał.
- Levy? – szepnęła zaskoczona. Kpiący uśmieszek pojawił się na jej ustach, choć sztywne mięśnie twarzy tylko za sprawą odruchu wykrzywiły wargi.
- Uzbrojony po zęby, a taki bezbronny, gdy potrzeba ognia. – zakpiła nienaturalnie cichym, spokojnym głosem, widząc smętnie zwisającego z jego ust papierosa.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.06.16 19:53  •  Zewnętrzne mury - Page 5 Empty Re: Zewnętrzne mury
Oczywiście śledząc Mercówne prawie ją zgubił. A może to ona spróbowała zgubić jego? W każdym razie Alfonso postanowił ją "Śledzić".
Mercówna wyszła z siedziby i poszła za mury. Alf zwinny i szybki hyc hyc hyc jeb jeb wbił się na mur robiąc parkour, ponieważ nie chciało mu się szukać schodów i czasu marnować. Z góry miał świetny widok obserwacyjny. Zdjął łuk z pleców, oraz wyjął jedną strzałę i zaczął się nią bawić mając dobry punkt obserwacyjny. Łuk oparł o blanki i spojrzał w dół.
-Mam cię.-szepnął widząc Merc palącą papierosa. Wnet na horyzoncie zobaczuł jakąś postać. W ukryciu obserwując jej ruchy stwierdził, że to mężczyzna i to porządnej budowy. Strzałę, która się bawił przełożył w swoją lewą dłoń, a prawą powoli przemieścił na rękojeść łuku cały czas będąc w gotowości do obrony Mercówny.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.06.16 22:30  •  Zewnętrzne mury - Page 5 Empty Re: Zewnętrzne mury
Lev szedł w amoku, nie zwracał uwagi na to co jest wokół, po prostu człapał do przodu w kierunku góry. To go interesowało obecnie, najprawdopodobniej nie zauważyłby jakby ktoś rzucił w niego kamieniem z krzaków, czy jakimś patykiem. Dopóki tylko nie wyczuł tego, czego pragnął. Zapach papierosa, a poza tym do jego uszu doszedł głos Mercedes. Rozbudziło go to niesamowicie, odzyskał swoje skupienie. Szczerze? Skupienie można rzec, że sięgało zenitu. A w jego głowie roiło się od motywujących tekstów, że musi jeszcze trochę pozapierdalać, a wtedy Bóg ześle mu dobroć Hondy w postaci zapalniczki, dzięki czemu będzie mógł w końcu wypełnić te biedne, czarne płuca.
Słyszałem plotkę, że niekarmiony rak rośnie, więc zaczął mu skurwesyn doskwierać w płucach. Czas wrzucić mu trochę rakotwórczych substancji, wprowadzić nikotynę do organizmu. Bo inaczej będzie źle, rly. Możecie mi wierzyć na słowo, już sam fakt, że dawno nie napił się żadnego alkoholu co tylko potęgowało jego wybitne wkurwienie. A Merc swoimi słowami dorzuciła jak żyd do pieca. Czytaliście o tych kurwikach w oczach? Już one nie były takie maciupkie, niebieskie ślepiska zabłysnęły tym razem tak bardzo, że chyba oślepiłby jakiegoś szczura.
Jeden kącik ust Levy'ego podniósł się, na wardze pojawił się śnieżnobiały kieł. Taki tam wyszczerz do selfie, wiecie o co kaman.
- Pierdol się...
Syknął przez zaciśnięte zęby, wciąż trzymając połowę fajki w ustach.
- Give... me... fire... bitch.
Kolejne słowa wydobywały się z jego ust. Przerywane co słowo, aby zaczerpnąć odrobinę powietrza, a raczej unoszącego się zapachu palącego papierosa Merc. Tak, był już na tyle blisko, aby go poczuć. Momentalnie zauważyć można było jak ożywił się. Przeciągnął ręce do tyłu, rozciągnął delikatnie, poprawił swój kapelusz. Koniec, końców dotarł do Merc i usiadł na ziemi jakiś metr od niej. Tak, wyczekiwał teraz tego odpowiedniego momentu, kiedy ten babochłop wpadnie na genialny pomysł, aby uraczyć go odrobiną benzyny, którą gnieździ w tym małym ustrojstwie. Choć raz pani wieczna mogłaby się przydać i zadbać o jednego ze swoich żołnierzy, i to nie byle jakiego! Zapierdziela dla smoków jak głupi, należy mu się choć trochę od życia, co nie? Przecież nie nalega, aby wskoczyła mu na bena i zagrała Szopena. A przynajmniej nie będzie sypał seksistowskimi żarcikami w tym momencie. Można rzec, że humor i cała sytuacja w organizacji nie pomaga w utrzymaniu tego typu tekstów. Ale spokojna wasza rozczochrana! Jeszcze nieraz i nie dwa będziecie mieli okazję widzieć kiedy Merc sprzedaje mu siarczystego liścia w podzięce za genialny tekst dotyczący jej tyłka, albo innej części ciała. A za wulgarne teksty, aby co nieco zrobiła mu dobrze, to pewnie zauważycie sytuację jak kopnie go w lewe jądro, tak po przyjacielsku, chyba.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.06.16 23:23  •  Zewnętrzne mury - Page 5 Empty Re: Zewnętrzne mury
Nie wiedziała czy Alf poszedł za nią, czy też nie. Choć przeczuwała, że może bawić się w ninję i wyskoczyć w pewnym momencie zza krzaka, siana czy innej kryjówki roku. Natomiast Lenka został szybko namierzony. Siedem nieszczęść zbliżyło się na tyle by ją usłyszało. Choć jego przyjaźń z mydłem naprawdę dużo dawała i Taro nie miała się do czego przyczepić, to teraz widać, że ta nić porozumienia z szamponem, po misji, została bardzo nadwątlona.
Pierdol się. Przyjazne przywitanie, nie pozostało bez odpowiedzi:
- Chciałbyś.
Niespiesznie dalej paliła papierosa, delektując się każdym buchem. Dym wił się w górę dziką wstęgą, a ona patrzyła nań zafascynowana. Jej jedyne zaczepienie z rzeczywistością, kiedy umysł buja się na granicy wkurwu. Nadal miała ochotę bawić się w królową lodu i patrzeć jak wszyscy wokół zamarzają, ale nikotyna powoli zaczęła odwodzić ją od tego pomysłu. Krótkie urywane słowa docierały do jej uszu. Ale słysząc ten jakże miły przymiotnik zaadresowany w jej stronę? Merc rozejrzała się ostentacyjnie dookoła. To do niej było? Ach jaka szkoda, że ona taka niedomyślna. Przytknęła papierosa do ust i spojrzała na Lewego.
- A zasłużyłeś? – zaszydziła, ale nie mogła powstrzymać się od „cichego” roześmiania. Poczekała aż podejdzie i – jak się okazało – usiądzie w pewnej odległości przed nią. Cisza. Czekał na coś? Ach no tak, coś tam, wspominał o ogniu. Nie potrafiła pozbyć się swojego usposobienia nawet w obliczu tak niecodziennej nowiny.
- Łap. – podrzuciła mu zapalniczkę, tak jak to tylko „babochłop” potrafi. Celując w głowę z gracją szarżującego tura. Właściwie nie wiedziała, co dalej powiedzieć. Nie była zwolenniczką rozmów bezsensownych. W sumie nie było co owijać w bawełnę:
- Już wiesz? – starała się by brzmiało to jak pytanie, jednak ostry ton prędzej sugerowałby groźbę.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.06.16 8:48  •  Zewnętrzne mury - Page 5 Empty Re: Zewnętrzne mury
Oczywiście ładnie sobie wszystko podsłuchał no i stwierdził, że na górze zanudzi się tak. No przecież ten facio nie chce jej skrzywdzić. Schował strzałę do kołczanu i przełożył łuk przez siebie. Wskoczył na blanki po czym spojrzał w dół widząc kupę siana. Wykonał skok wiary niczym profesjonalny Assasyn i wskoczył w to siano. Po chwili wyskoczył z niego niczym zwierzę. Wyprostował się. Spojrzał na towarzystwo i powiedział: -A co to kółko palenia nałogowego?-
Włożył ręce do kieszeni bluzy i przelazł kilka kroków do przodu tak, aby znaleźć się obok Mercówny.
-Chciałaś mnie zgubić czy może jednak się stęskniłaś?-zapytał.
-No i tak w ogóle mogła byś nas sobie przedstawić co?-Powiedział wskazując na ziomka siedzącego na ziemi.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.06.16 21:02  •  Zewnętrzne mury - Page 5 Empty Re: Zewnętrzne mury
Pytanie czy chciałby? Może i nie rajcowało go jak kobieta się masturbuje, w sumie wcale go to nie podniecało. Ale chętnie by do tego dołączył i ją wygrzmocił. Bo czemu nie? Z ryja dobre 7/10, nadrabia dupą. Więc torbę by jej założył i jechane, co nie? Tak też można? Asfiksjofilia to się chyba nazywa, no wiecie, kiedy zakładacie plastikowe siatki na łeb i sobie fajnie podduszacie. Ponoć ciekawe przeżycie, co ty na to Merc?
Cóż, Lev przemilczał to, a jedynie cierpliwie wyczekiwał upragnionego ognia. Nie obyło się bez dokuczliwego podania, a raczej rzucenia mu, przez co oberwał w ten swój szalony czerep. Szybko jednak podniósł zapalniczkę, połowę fajki którą miał w ustach od razu wyrzucił, a z kieszeni wyciągnął paczkę fajek i wziął papieroska całego. Zapytacie się po cholerę mu była ta połówka? Była nadpalona, jakąś woń śmierdziela dawała, więc to chyba jedyny powód. Byleby mieć to w ustach i chociaż czuć odrobinę tego wspaniałego zapachu. I w końcu! Odpalił! Zaciągnął się, jego płuca zaczęły płakać ze szczęścia, że w końcu się doczekał tej upragnionej chwili. Levy zaciął się totalnie, jakby zdechł przez to. Taką amebę umysłową złapał na dobre 10 sekund, aż chciał zacząć wołać Tyrell'a, żeby mu przywrócił serducho do pracy. Ale spokojnie, wszystko działa jak natura chciała. Po prostu ten błogi stan, och, ach.
- Zasłużyłem sobie w cholerę!
Odpowiedział szybko na pytanie zadane tuż przed podaniem ognia. I prawie wyszła minuta ciszy, gdyby nie fakt, że Merc postanowiła wszystko przerwać. Kolejne pytanie, Lenka aż poczuł ukłucie w sercu. A w międzyczasie co się stało? Kurwa jakiś pierdolony asasyn skoczył do siana i jeszcze nie ma pojęcia kim jest białowłosy. Aż trafiła go chętka, aby wziąć spluwę i tak mu przestrzelić tego pustaka, że nauczyłby się szacunku. Ale najpierw Merc, ona zasługuje na odpowiedź.
- Wiem... Dlatego jestem tak szybko i tak bardzo poharatany. Kiedy doszły mnie słuchy to nie było czasu na planowanie ataku, więc wiesz co zrobiłem. Poleciałem na pałę, zrobiłem swoje i jakoś żyję.
Wtem lodowaty wzrok przeniósł się na Alfonso.
- Nowy?
Najwyraźniej jakaś nowa morda wśród smoków, skoro nie rozpoznaje innych członków. Za pewne dołączył w czasie gdy Levy'ego nie było w bazie, stąd ta niejasność. Ale cóż, szkoda strzępić sobie nerwów, lepiej podpytać się o to co ważne. Więc ponownie, ślepia wbiły się w Mercedes.
- Honda, może wyjaśnisz mi całą tą pierdoloną sytuację przy flaszce? Ja stawiam, tylko wytłumacz mi o chuj tu kurwa chodzi z Szaloną, bo na zawał zejdę. A jak zatańczysz mi na kolanach to Ci dorzucę jeszcze parę banknotów.
Puścił jej zadziorne oczko, a na mordzie pojawił się taki zawadiacki uśmiech, że dostałby Oscar'a zamiast Dicaprio. Hehs.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.06.16 16:55  •  Zewnętrzne mury - Page 5 Empty Re: Zewnętrzne mury
Taro nigdy nie odczuwała potrzeby stosowania różnych bodźców seksualnych by się podniecić. Lecimy w tango, to lecimy w tango – po prostu. Ale skoro Lewemu bez ekscesów nie drgnie, to cóż; daleko z takim koniem nie zajedzie. Dlatego też najwyraźniej pozostaną na etapie „chciałbyś”. Uniosła ostentacyjnie brwi, bo już samo patrzenie na Lenkę było jak czytanie otwartej księgi zapchanej sprośnymi obrazkami. W każdym razie, po dostaniu upragnionej zapalniczki wyłączył się kompletnie, a ona spojrzała w górę słysząc jakiś szmer. Może jej się tylko wydawało? Westchnęła i nacieszyła płuca kolejną porcją dymu. Wieść o śmierci Pradawnego powinna się już rozejść wszędzie. Pytanie jak zareaguje na to reszta. Kiedy wrócą do wieży i czy w ogóle wrócą? Jedno było dla niej pewne. Nie zamierza bić pokłonów nowemu pradawnemu. Lepiej dla niego by nie opuszczał gardy w jej obecności, bo nadal pamięta z mechaniki to i owo. Nigdy nie wiadomo kiedy obudzi się z ręką po łokieć w dupie. Jednak usłyszany szelest nie był bezpodstawny, bo oto właśnie Alf wskoczył w siano.
- Nikotyny nigdy dość. Co tak długo Alf? – papier ścierny był mniej szorstki w porównaniu z jej przywitaniem. – A po co? Jak się nie znacie, to się właśnie poznaliście. – nie była skora do wyjaśniania takich banałów. Rytuały zapoznania zostawi facetom w ich zakresie. Widząc wzrok Lenki tylko utwierdziła się w tym przekonaniu. – Nie powiedziałabym, że nowy. Jakiś czas temu zniknął w pizdu i tyle go widzieli, aż do teraz.
Uznała, że teraz wszystko wszyscy wiedzą, więc można poruszyć ważniejszą kwestię. Tyle że została uprzedzona. Słuchała w milczeniu i byłaby głupia gdyby nie domyśliła się, że na koniec Lenka walnie w jej stronę głupim tekstem. W sumie liczyła, że się powstrzyma, ale pewne rzeczy są nieuchronne. Tyle, że propozycja nabrała poważnego znaczenia, bo w grę wchodziły pieniądze. Jak większość Smoków czuła do nich dużą namiętność. Bez słowa przydarzyła mu się chwilę, a oskarowy uśmiech, aż się prosił jej pięść o masakrację, ale wypłacalna propozycja jest godną do rozważań propozycją. Opartą o mur stopą odepchnęła ciało i podeszła powolnym krokiem w stronę Lenki, kołysząc lekko biodrami. Stanęła nad nim, a na twarz wkradł się cień uśmiechu. Uklęknęła naprzeciwko, nie spuszczając wzroku z jego niebieskich ocząt. Lewa ręka powędrowała w stronę brudnego policzka mężczyzny, ale zatrzymała się dotykając go zaledwie koniuszkami palców.
- Słonko.- szepnęła z czułością, mierząc go rudymi ślepiami.
- Nie stać cię na to. – uśmiechnęła się szerzej i przesunęła dłoń wyżej odgarniając mu przy okazji delikatnie włosy z czoła. Kilka banknotów, serio? Takie stawki tylko u Jinxa, a i to może nie zapewnić dobrej loszki, tylko co najwyżej desperatkę trzeciego sortu.
- Próbuj dalej. A co do Pradawnego, to czekam na wiadomość od Rudej.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.06.16 14:31  •  Zewnętrzne mury - Page 5 Empty Re: Zewnętrzne mury
Stwierdził, że kurwa fajeczki to nie dla niego. Jakoś tak jego organizm nie znosił nikotyny za bardzo. Wolał sobie skręta pierdolnąć ale zauważył, że sytuacja jest jakaś poważna...
No ale kim by nie był Alf gdyby tego nie zrobił co nie?
Wyciągnął ręce z kieszeni po czym rozpiął bluzę na tyle aby włożyć do niej swoją rękę.
-Gdzie jesteś piździku...-powiedział sicho sam do siebie grzebiąc w środkowych kieszeniach bluzy. -Ahh mam cię...-powiedział wyciągając skręta i zapalniczkę benzynową.
Włożył skręta do ust po czym zapalił. Schował zapalniczkę do tej samej kieszeni z której ją wyciągnął i zaciągnął się skrętem kilka razy. Wypuścił z ust trzy oponki z dymu słuchając co tam sobie gadają.
-Elo mordo.-powiedział do Lewego.
-Tak szczerze.-zaczął zwracając się do Mercówny.-Jebane 15 lat to szmat czasu. A ja ci nawet wszystkiego nie opowiedziałem. Po zatem co ty taka spięta? Przecia chlałaś ze mną równo. No ja rozumiem, że jakiś kop w ciul to nie był ale alkohol rozwesela.-powiedział uśmiechając się i zaciągając skrętem. Nie jeszcze nie był najebany.
-Chyba, że ukrywacie coś przede mną.-powiedział robiąc swój taktyczny zapytujący ruch brwiami.
I tak rly to miał świetną pozycję do obserwowania tego jak Mercówna kręci dupencją idąc do Lewego.
A teraz przeprowadźmy pewne równanie:
Alfonso+Wódeczka+Skręcik+Dobra Dupa=Kutaz twardy jak głaz i by sobie w dupe wlazł.
No i jak tu kurwa publicznie poprawić stojącego Bydlaka Śmierdziela? Włożyć rękę do kieszeni hehe.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.06.16 17:50  •  Zewnętrzne mury - Page 5 Empty Re: Zewnętrzne mury
Nie, to nie tak, że potrzebował jakiegoś dodatkowego pierdolnięcia aby żołnierzyk stanął na baczność. Ot zwykła, luźna myśl. Czasami można sobie urozmaicać na różne sposoby łóżkowe ekscesy. Nic co ludzkie, nie jest mi obce. Tak to szło? Chyba jo, więc spokojna wasza rozczochrana. Poza tym... Podduszanie, drapanie i inne przejawy agresji mogą oznaczać ciekawą zabawę. Ewentualnie potrzebę zasięgnięcia wizyty u psychiatry, ale takich przecież na pęczki w Desperacji, co nie? Bo przecież specjalistyczny ośrodek leczenia spierdolenia umysłowego stoi tutaj średnio co parę kilometrów. A nazwany przez większość zaznajomionych z tym tematem, hm... Cóż przechrzcili takie miejsca na konkretną nazwę, zaułki rozpadu. Gdzie tam zaułek to ja bladego pojęcia nie mam, ale rozpad jest konkretny. Stosy martwych, rozkładających się ciał, wszędobylski odór wydobywający się z pustych oczodołów, a jako wisienka na torcie pełno znamienitych robaków chętnie pożerających zgniłe mięsko. Tam jak pójdziesz to zdecydowanie po paru godzinach albo puścisz porządnego pawia, albo ześwirujesz na tyle, że odbierzesz sobie życie, bo po co światu kolejny szaleniec?
Cóż, ja tu gadam całkowicie od rzeczy, a dwójka jego rozmówców najwyraźniej dobrze się bawi. Gościu odpalił magicznego skręta, który za pewne spowoduje u niego niebezpieczny poziom gastro. Czemu niebezpieczny? Bo tu cholernie ciężko o żarcie wy małe patafiany. A kobitka? Kręciła dupą jakby była jakąś Miss Albanii, a wcześniej wspomniany Alfonso postanowił chyba na ten widok postawić swoje małe, prywatne tipi.
Lev pozwolił jej na dotyk swojego polika, ba! Nawet na to, by spokojnie podniosła pojedyncze włosy opadające na czoło. Najprawdopodobniej gdyby nie były tak tłuste to bujna grzywa całkowicie by opadała na niebieskie ślepia, ale cóż. Większość z nich jest kiepsko związane jakimś sznurkiem podniesionym z ziemi, więc też nie wszystkie obroniły się przed zaczesaniem do tyłu. I wtedy przyszła kolej na niego. Cały czas sobie siedząc, oparty wciąż plecami do muru wypuścił szarawą, śmierdzącą, ale jakże piękną chmurkę. Położył prawą rękę na jej ramieniu i z pobłażliwym tonem...
- Skarbie, to ty chyba nie masz pojęcia ile mi zapłacili za tą misję.
Zawadiacki uśmieszek? O tak! Czy z nią pogrywał? A może mówił serio? Huh, jak będzie chciał żeby faktycznie zatańczyła to sypnie jej pieniądzem, a na razie się niewinnie z nią droczy, serio.
- Ruda jest w bazie? Możemy pójść do niej, to pomyślimy razem.
Może i czasami darli ze sobą koty, ale bądź co bądź Lenka z Rudą byliby niezłymi partnerami na misji. Odmienni z charakterów, aczkolwiek obydwoje dobrze odwalający robotę, a na dodatek doświadczeni na tyle, by działać bez zbędnych słów. Najprawdopodobniej chyba stąd z jego ust wyszedł tak szalony pomysł.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.06.16 23:37  •  Zewnętrzne mury - Page 5 Empty Re: Zewnętrzne mury
Roześmiała się głośno. Cały powab i powaga przepadły przytłoczone niepochamowaną salwą śmiechu. W wyniku czego całe ciało jej zawtórowało. Trzęsła się, wystawiając swoją, nadwątloną alkoholem, równowagę na próbę.– Ubawiłam się. - Klepnęła otwartą dłonią w swoje gołe udo i przygryzła papierosa, który poszybował w górę, żarząc się blisko grzywki, za blisko. Lubiła się droczyć. A rozmowa o pieniądzach tylko dodawała temu pikanterii. – Wyglądasz jak ścierwo. – skwitowała bardzo umiejętnie po czym „przypadkiem” odtrąciła jego rękę ze swojego ramienia, siadając na ziemi. – Wiesz mi też dobrze za misje płacą. Policzmy kiedyś kto zarabia więcej. – Jeżeli Lenka naprawdę myślał, że Merc można porównywać do jakieś kręcącej dupskiem Miss Albanii, co poleci na niego za kilka baksów, to za dużo czasu spędzał w dziczy. Naoglądał się hasających nagich lasek, które po chwili miały ogon futro czy tam pióra i jaszczurzą gębę. Sypnąć forsą i biegną do niego jakby mięsem machał. Była ciekawa czy rzeczywiście tak jest, bynajmniej nie zamierza go o to pytać. Czy przyjęłaby jego ofertę? Próbować zawsze można. Jeden kosz w lewo czy w prawo od niej chyba nie robił mu już różnicy. Chyba. Śmiech stopniowo cichł, ale standardowe rozbawienie jej całkiem nie opuściło.
- Ruda od dawna wypełniał zlecenie. To oczywiste, że jak się dowie o śmierci Siriego, to zrobi  nagonkę.  – wyjęła pokiereszowanego papierosa z ust – Red. Pra-rara-dawany nie żyje więc ciężko mi się nie wkurwiać. Szkoda drania. Nawet bardzo. Więc nie dziw mi się.
Telefon zabrzęczał. A tak wygodnie jej się siedziało. Aż za. Wstała chwiejąc się lekko i podbierając jedną ręką pod bok odczytała wiadomość. – Panowie – odchrząknęła, by nadać głosowi tej głębi niemal szczerej powagi – Idziemy do Lekarza. Ruda napisała. – otrzepała spodenki z piachu i wyszczerzyła się do jednego i drugiego. – Nigdy nie jest za późno na domówkę. Alfonso zobaczysz kilka znajomych twarzy. Na przykład taki Shane, czy dajmy na to Evan. Są w Smokach od momentu gdy organizacja raczkowała, także na pewno ich na oczy już widziałeś chociaż raz. –  Odwróciła się na pięcie i ruszyła drogą powrotną do wieży słysząc, że Levy i Alfonso również idą. To nie był odpowiedni moment bawić się w żeglarza na lądzie i niczym Sparrow omijać co większy kamień, ale metabolizm też czasem potrzebuje chwili dla siebie. Zapewne widząc wyraz twarzy Shane i innych, którzy już byli na miejscu jej rozbawienie zostanie mocno nadwątlone, dodatkowo nastrojowi nie sprzyjała wcale czająca się w  mętnych oczach zimna pustka - przemożna chęć zobaczenia Desperacji skutej lodem.

[zt x 3]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 5 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach