Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Archiwum misji


Strona 1 z 7 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next

Go down

Pisanie 17.10.18 0:57  •  Melisa na skołatane nerwy (Chyży) Empty Melisa na skołatane nerwy (Chyży)


Melisa na skołatane nerwy (Chyży) PIKkHIx
Uczestnik misji: Chyży
Poziom trudności: średni
Cel: Verum Intendit
Możliwość zgonu: Spokojnie, nawet końskie zdrowie nie uchroni go przed śmiercią. ♥


Desperacja w porze jesiennej wygląda jeszcze bardziej przytłaczająco, niżeli w innych częściach roku. Chłód niesiony przez wiatr wdziera się pod ubrania podróżnym, uderza o odsłonięte skrawki skóry, a nawet pozostawia na jej powierzchni niewielkie rany, gdy akurat zawieje mocniej, pobudzając do życia okruchy uśpionego dotychczas pod nogami piasku.
  Noc. Wcześniej zapada noc. Mała wskazówka zegara ledwo zatrzymuje się na cyfrze „4”, a najbliższa okolica sukcesywnie pogrąża się w mroku, zmuszając przechodniów do przeszukania ekwipunku pod kątem obecności latarek bądź innych urządzeń oświetlających drogę. Są też tacy, którzy wcale nie muszą mieć pod ręką tego typu przedmiotu. Otóż ich oczy - wzmocnione przez zwierzęce geny - równie dobrze radzą sobie za dnia, jak i w nocy.
  Wśród nich znalazł się wysoki mężczyzna. Pies przy jego nodze nieco zwolnił, by opróżnić się pod pozbawionym listowa, wysuszonym do cna drzewem. W tym samym momencie z kłębowiska szarych chmur układających się na niebie w jednej chwili lunął deszcz. Wystarczyła zaledwie minuta, by Wymordowany wraz ze swoim towarzyszem przemokli do suchej nitki. I kolejna, by Chyży uświadomił sobie, że to nie był zwykły deszcz. W kontakcie kropel ze skórą, poczuł nieprzyjemny, piekący ból. A, jeśli rozejrzał się po najbliższej okolicy, nie dostrzegł w zasięgu wzroku niczego, co nadawałoby się na prowizoryczny dach na głową. Znajdowali się na szczerym, udekorowanym martwymi drzewami polu, w samym centrum niczego. Tam, gdzie Desperacja traciła swoją nazwę i przekształcała się w nieokiełznane przez nikogo tereny nieznane, ale... przebywając tutaj nie raz, najbliższa okolica zapewne utkwiła mu w pamięci i zapamiętał, że ponad kilometr drogi stąd znajdował się stary, pozornie niezamieszkany przez nikogo dom.
  Może to właśnie w nim powinien szukać schronienia przed dziwnymi właściwościami jesiennego deszczu?


— Cel wędrówki postaci pozostawiam w Twoich rękach.
— Obowiązuje Cię całkowita swoboda w działaniu.
— Wymień ekwipunek Chyżego. Nie ograniczam go do żadnej konkretnej liczby. Ufam Twojemu zdrowemu rozsądkowi.
— Jeśli masz ochotę, możesz opisywać rozwój choroby Mustanga, ale to nie jest konieczny wymóg do spełnienia.
Termin: 20.10.2018 r.


Ostatnio zmieniony przez Yury dnia 19.10.18 14:09, w całości zmieniany 1 raz
                                         
Yury
Windykator     Opętany
Yury
Windykator     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Wcześniej Kido Arata, teraz Yury. Czasem Wujek Menel (c)Chyży.


Powrót do góry Go down

……….Jego wizyta w Smoczej Górze jak na razie musiała ulec odroczeniu, a przynajmniej dopóki nie zakończy aktualnego zlecania i nie wyleczy się ze zdobytych przypadłości. Trzeba być naprawdę urodzonym pod szczęśliwą gwiazdą, by złapać dwie choroby w zbliżonym czasie. Skóra swędziała go niemiłosiernie, jednak to uczucie dało się znieść. Gorzej, że nieprzyjemnie skręcało go w żołądku i to z całą pewnością nie z powodu głodu. Generalnie czuł się średnio, chociaż jak na razie jego organizm zażarcie stawiał opór chorobom, dzięki czemu jak na razie tropiciel funkcjonował dość… znośnie.
Tylko i wyłącznie ze względu na delikatną słabość do Skrzydlatych zgodził się przyjąć zadanie polegające na odszukaniu zaginionego jakiś czas temu anioła. Miał go znaleźć i ochraniać w drodze powrotnej – to zdecydowanie był rzadki typ zleceń. Normalnie skupiłby się najpierw na zadbaniu o siebie, ale z drugiej strony… no właśnie, raz, że przeważnie lubił (choć to może zbyt odważne słowo) te specyficzne istoty, dwa, zapłata z ich rąk zawsze była godziwa jak na desperackie warunki.
Właśnie dlatego ponownie wylądował na nieznanych terenach, chociaż nie należały one do jego specjalnych ulubieńców. Pożogar zresztą również wydawał się bardziej spięty niż z reguły, ale może po prostu jego kundel już wcześniej wyczuł zbliżające się kłopoty pod postacią kwaśnego deszczu. Skóra tropiciela napięła się i zadrżała, reagując w ten sposób na nieprzyjemne doznania, natomiast usta wypuściły krótką wiązankę przekleństw.
Pamięć nikle podsuwała mu wspomnienie prawdopodobnie opuszczonego domu, dlatego gwizdnął krótko na swojego podopiecznego i ruszył truchtem, a właściwie już bardziej biegiem w stronę prawdopodobnego schronienia. Szare ślepia czujnie wypatrywały ewentualnego niebezpieczeństwa; w końcu było ciemno, a w dodatku zaczęło padać, więc widoczność była mocno ograniczona, a dodatku uderzające o ziemię krople wywoływały też hałas. Naprawdę wolał znaleźć już jakiś dach nad głową.
Niemniej pomimo pośpiechu ostrożnie zatrzymał się przed niezamieszkałym domem, nabierając teraz nieco głębszych wdechów i już po chwili zaczął do niego podchodzić bardzo powoli, mając dłoń zaciśniętą na rękojeści katany. Pożogar intensywnie węszył w powietrzu, wyszukując niebezpieczeństwa – parzący deszcz sprawiał, że również czuł się bardzo nieswojo, dlatego w jego klatce piersiowej zbierał się warkot.
Dłoń tropiciela pchnęła skrzypiące drzwi. Ostrze katany jako pierwsze wsunęło się w ciemność.

Ekwipunek: Katana (+pochwa i pasek do niej), kołczan (w środku 9 strzał), łuk refleksyjny, plecak, a w nim konserwa i butelka mętnej wody, a także kilka starych listów.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down


  Czyniąc kilka głębszych oddechów, nos mężczyzny zarejestrował mocny, kwiatowy zapach, który był wręcz nie do zniesienia dla osobników jego rasy. Otóż w powietrzu unosiła się woń lawendy leczniczej, jednakże w żadnym zakamarku niewielkiego podwórza nie rosły rośliny, a już na pewno nie tego typu - w oko rzucała się zaledwie uschnięta trawa i niezliczona ilość chwastów. Źródło zapachu musiało znajdować się w wewnątrz budynku, skoro nawet deszcz nie był w stanie go wypukać, ale najwyraźniej mężczyzna nie miał najmniejszego zamiaru roztrząsać tego problemu. Przynajmniej na razie nie wydawał się zbyt ważny na tyle spadającej z nieba ulewy.
  Po tym, jak otworzył drzwi, te - o dziwo - poruszyły się bezszelestnie na zawiasach, jakby ktoś uchronił je przed destrukcyjnym działaniem rdzy, nic więc dziwnego, że w ramach bezpieczeństwa ujął w dłoń katanę. Jej ostrze zatopiło się w pustej przestrzeni, gdy najemnik przekroczył nieśmiało próg pomieszczenia, zachowując ostrożność, na wypadek gdyby czyhał na niego komitet powitalny. Jednak nikt go nie powitał, a przynajmniej na pierwszy rzut oka nie dostrzegł żadnej czającej się w półmroku sylwetki. Długi hol, który zdawał się ciągnąc w nieskończoność, nie był wypełniony chociażby pojedynczym, ludzkim istnieniem, a samotna, tląca się słabym blaskiem świeca stanowiła jedyne oświetlenie. Kolejny dowód na to, że ktoś pomieszkiwał w tej starej, zakurzonej ruderze. A gdyby Chyży chciał odnaleźć ich więcej, na pewno jego uwadze nie umknął fakt, że na podłożu pokrytym kilkucentymetrową warstwą kurzu były odciśnięte ślady bosych stóp, ale ani on, ani nawet węszący, idący krok za nim pies, nie wyczuł ludzkiej obecności. Był tylko uporczywy zapach lawendy. I hol, a za plecami deszcz. Jeśli Nicca zrobił odważny krok w przód, mógł dostrzec pojedynczą parę drzwi po swojej lewej stronie.

Temperatura jest optymalna, jednak przez przemoknięcie Chyży odczuwa chłód. I nieznośne pieczenie skóry. Ten dyskomfort udziela się również psu.
Termin: 21.10
                                         
Yury
Windykator     Opętany
Yury
Windykator     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Wcześniej Kido Arata, teraz Yury. Czasem Wujek Menel (c)Chyży.


Powrót do góry Go down

........Nozdrza tropiciela zadrgały, jednak postanowił zignorować woń lawendy – aktualnie miał znacznie większe problemy, zresztą jego podopieczny również. Wóz albo przewóz, równie dobrze deszcz mógł sprawić, że pochoruje się jeszcze bardziej, bądź też skóra zacznie mu warstwami odpadać, a to nie był zbyt atrakcyjny scenariusz. Dlatego wolał wejść do tego specyficznego mieszkania, chociaż zwierzęcy instynkt nakazywał mu zachować zwiększoną ostrożność. Zarówno on jak i Pożogar poruszali się cicho – bestia miała nisko ugięte kończyny i prawie warowała przy ziemi, w dodatku wyjątkowo z jej pyska nie wymsknęło się nawet jedno warknięcie. Potrafili znieść dyskomfort związany z chłodem oraz swędzącą skórą, tym bardziej, jeśli wewnątrz domostwa mogło na niego czekać inne zagrożenie. Ślady stóp i świeca – za to zero zapachu. Wargi tropiciela skrzywiły się, ponieważ wszystko mówiło mu, że wpakował się w kolejne bagno. Chociaż, może, przy odrobinie szczęścia, skrył się tutaj poszukiwany przez niego Skrzydlaty.
Niezależnie od wszystkiego zdecydował się nie spieszyć. Robiąc kolejny krok dostrzegł drzwi po swojej lewej i bez chwili wahania zdecydował się je otworzyć. Nie mógł iść wzdłuż holu z ryzykiem, że coś go zaskoczy od strony pleców, wpierw musiał sprawdzić cały teren, chociaż zapewne trafi na jakieś niemiłe niespodzianki.
Tym razem Chyży nie patyczkował się i drzwi otworzył pewnie, przytulając się jednak do ściany obok nich na wypadek, gdyby ktoś postanowił nagle się na niego rzucić, bądź też zacząć strzelać. Odczekał chwilę, zanim wychylił swój łeb, z kolei Pożogar non stop węszył intensywnie w powietrzu.

|| Wybacz marną jakość, ale przez wyjazd ledwie mam czas przysiąść przez laptopem.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down


  Gdy Chyży i jego kompan oddalił się od drzwi frontowych, a ich zainteresowanie skupiło się na innym obiekcie, te zatrzasnęły się, rozprowadzając po całej długości holu trzask pod postacią echa. Winą za ten incydent mógł zostać obarczony wiatr, który, niczym nieproszony gość, wtargnął do środka, obniżając o jeden stopień temperaturę panującą w pomieszczeniu. I zapewne taka myśl zatliłaby się w głowie Wymordowanego, gdyby nie to, że to, co wydarzyło się chwilę później, całkowicie zaburzyło tę teorię.
  Otóż po chwili klamka poruszała się pod wpływem niewidzialnego dotyku i rozległ się metaliczny szczęk klucza, jakby niedostrzegalna gołym okiem istota zamknęła je od środka, zapewniając swoim gościom tymczasowe schronienie przed ulewą, ale w dalszym ciągu nie zdradzał jej obecności żaden zapach, oprócz woni lawendy.
  Pomieszczenie stojące otworem przez najemnikiem wydawało się być kolejną, nieomal pustą przestrzenią, w której, oprócz dywanu i świecznika (pojedyncza świeca znów oświetlała wnętrze pomieszczenia), nie znajdowała się żadna inna dekoracja, ani tym bardziej mebel. Jeśli mężczyzna i pies odważyli się przekroczyć jego próg, wyczuli, że w pokoju unosi się ledwo wyczuwalny swąd, który zwykł towarzyszyć ciałom podczas procesu gnicia, a na ziemi wolały się białe pióra i w miarę świeże krople krwi, kształtem przypominające odciski nagich stóp, jednakże te urywały się w połowie drogi do kolejnych drzwi, tuż przy rozłożonym na podłożu zakurzonym dywanie.
  Gdzie podział się ich właściciel?


Temperatura jest optymalna, jednak przez przemoknięcie Chyży odczuwa chłód. I nieznośne pieczenie skóry. Ten dyskomfort udziela się również psu.
Termin: 26.10
                                         
Yury
Windykator     Opętany
Yury
Windykator     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Wcześniej Kido Arata, teraz Yury. Czasem Wujek Menel (c)Chyży.


Powrót do góry Go down

...........Zarówno tropiciel, jak i jego podopieczni spięli się, słysząc dźwięk zamykanych drzwi. Chyży syknął cicho pod nosem jakieś przekleństwo, mając jeszcze resztki nadziei, że może po prostu w jakiś sposób się przesłyszał. Tak czy owak nie miał zamiaru się teraz wycofywać, więc jedynie zacisnął zęby i z cierpiętniczą miną przeszedł do kolejnego pokoju. Pożogar trzymał się teraz blisko lewej nogi i jedynie obnażał w milczeniu kły, wyraźnie zaniepokojony aktualną sytuacją.
Swędząca skóra i chłód przestały być problemem, gdy oczom Chyżego ukazały się białe pióra oraz ślady krwi. Roztarł czerwoną plamę między śladami, sprawdzając jej konsystencję, by móc precyzyjniej określić, jaki czas temu ktoś tędy przechodził. Następnie chwycił w dłoń pojedyncze pióro i obejrzał je ostrożnie, a nawet pozwolił je sobie powąchać. Anioły i ptaki często miały podobną budowę lotek, jednak istniały również pewne różnice wynikające z nieco odmiennego przystosowania. Nie zawsze jednak dało się je określić na pierwszy rzut oka, to już zależało od posiadacza.
Istniał jednak cień szansy, że być może jest na dobrym tropie swojego Skrzydlatego, ale z kolei swąd rozkładu była martwiąca, chociaż może po prostu komuś, lub też czemuś ropiały rany.
- Czujesz coś, Pożogar?* – podetknął pióro swojemu kundlowi, chociaż wątpił, by przyniosło to pożądany skutek; w tym przypadku zapach był po prostu zbyt nikły, skrzydła, a raczej ich okrywa, rzadko mocno przesiąkały wonią właściciela.  
Podniósł się i powolnym krokiem ruszył w stronę kolejnych drzwi, cały czas trzymając katanę w gotowości, jak na razie nie zdecydował się na mówienie do tego kogoś, tudzież czegoś, co mogło być właścicielem, bądź też użytkownikiem domu. Pchnął kolejne drzwi, mając mięśnie napięte jak postronki i gotowe do reakcji.

| * Kolor - irlandzki
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down


  Nawet jeśli w pokoju nadal unosił się zapach lawendy, nos psa bez najmniejszego problemu namierzył właściciela piór, gdyż na całe szczęście kwiatowa woń nie była już tak uporczywa. Zastąpił go bardziej znany mu aromat, z którym w zasadzie mógłby utożsamiać życie przy boku najemnika – fetor krwi, gnijących zwłok, strachu i… śmierci.
  Pożogar zaszczekał w ramach odpowiedzi, gdyż tylko na ten rodzaj komunikacji było go stać. W ramach niewerbalnego porozumienia, wbił bezbiałkowe ślepia w twarz Chyżego, po czym podreptał ku zakurzonemu dywanu i obwąchał go ze wszystkich stron, od czasu do czasu przerywając tę czynność, by pyłki nie przeszkodził mu w poszukiwaniach. Z trudem złapał w zęby jego skrawek (udało mu się dopiero po kilku podejściach) i uciągnął go kilka centymetrów, ale tyle wystarczało, bowiem przed jego właścicielem ukazała się stara, drewna klapa, taka, jaka bywała w starych domostwach. Za nią zapewne kryła się dziura w ziemi, pełniąca rolę piwnicy. Jednakże co do tego Wymordowany musiał się sam upewnić, ale czy drzwi piwnicy nie sprzeciwią się, gdy ten będzie próbował przetestować swoją odwagę? Niedługo się o tym przekona.


Odpowiedź.
Termin: 29.10.2018 r.
                                         
Yury
Windykator     Opętany
Yury
Windykator     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Wcześniej Kido Arata, teraz Yury. Czasem Wujek Menel (c)Chyży.


Powrót do góry Go down

...........Cóż, nie można było zaprzeczyć, że posiadanie Pożogara zdecydowanie ułatwiało mu pewne kwestie, bo choć ślepy, to miał niesamowicie wręcz wyczulony węch i słuch. Większość wymordowanych mogła temu kundlowi zazdrościć tych dwóch zmysłów.
- Nieźle, Pożogar – mruknął i przejechał dłonią po szorstkiej sierści na jego grzbiecie. –  Zobaczmy, co nas tam spotka. Pewnie nic miłego, ale w razie czego po prostu zabijemy wszystko, co nam się napatoczy pod nogi. To też jakiś plan.
Na razie Nicca zamierzał podarować sobie dalszą eksplorację domostwa na rzecz sprawdzenia, co takiego wywąchał jego podopieczny. Spróbował otworzyć klapę, a jeśli mu się nie udało, to uniósł katanę i już miał uderzyć, gdy nagle dotarło do niego, że przecież mógł tam siedzieć lub być uwięziony poszukiwany przez niego anioł. Podziurawienie go raczej nie było czymś, co zamierzał zrobić, dlatego odkaszlnął i najpierw kulturalnie zapukał w klapę. Czasem jednak potrafił myśleć. Następnie w pełni neutralnym tonem ostrzegł, że ma zamiar porąbać trochę desek i zalecił się odsunąć.
Ale był dobrze wychowany.
Dopiero w tym momencie się zamachnął. No, chyba że wcześniej klapa łaskawie otworzyła się bez problemu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down


  Myślenie zdecydowanie nie było mocną stronę właściciela kundla. Otóż, gdy tylko wszedł w głąb pomieszczenia, drzwi za nim zatrzasnęły się z hukiem, po czym rozległ się ten sam dźwięk, co poprzednim razem - szczęk klucza w zamku, sugerujący, że przynajmniej tymczasowo zostali odcięci od wyjścia, ale kto chciałby skonfrontować się z deszczem o destrukcyjnych właściwościach? Jedynym pocieszeniem w ich niedoli był fakt, że drażniący zapach lawendy ustał. Czyli tylko lekki odór zwłok, starości, kurzu i swoich własnych ciał.
  Pożogar po swoim spektakularnym odkryciu nie zasiadł na lurach. Węszył dalej, ale jego nozdrza nie rozpoznały nowego zapachu. Krążył po pokoju raz za razem zerkając na poczynania swojego właściciela, który nie radził sobie tak dobrze, jak on sam.
  Mimo szczerych chęci Chyżego, klapa nie poruszyła się nawet o milimetr, ani drgnęła, niewzruszona jego dotykiem. Nawet, kiedy zapukał nań, nadal znajdowało się na swoim pierwotnym miejscu, a spod niej nie wydobył się żaden krzyk typu - Kto tam?. Nic. Oprócz echa - stuk, stuk - odpowiedziała mu głucha cisza. Zatem nic dziwnego, że mężczyzna, analizując sytuacje, podjął się drastycznych kroków w charakterze brutalnego wtargnięcia do niedostępnej dla niego przestrzeni. Katana przebiła się gładko przez drewnianą przeszkodę, pozostawiając na jej powierzchni dziurę, z której wydobywał się fetor zgnilizny. Jeśli Wymordowany przez nią wyjrzał, dostrzegł drabinę sznurową prowadzącą w dół, a w dole... ciemność i nawet jego dobrze radzący sobie w mroku wzrok nie dostrzegł żadnego kształtu na samym dnie piwnicy, a więc pojawiło się przed nim kolejne wzywanie. Żeby przekonać się, czy cokolwiek się tam znajdowało musiał skorzystać z usług drabiny.

Termin: 07.11.2018 r.
Jednorazowo przedłużyłem Ci termin z powodu urlopu.
                                         
Yury
Windykator     Opętany
Yury
Windykator     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Wcześniej Kido Arata, teraz Yury. Czasem Wujek Menel (c)Chyży.


Powrót do góry Go down

........Chyży łypnął krytycznie w ciemny dół, który odkrył poprzez rozłupanie drewna. Zaklikał cicho językiem, krzywiąc się z odrazą, gdy do jego nozdrzy dotarła kolejna fala woni rozkładu. Drabina jakoś niespecjalnie wyglądała mu na stabilną, ale najwyraźniej nie miał większego wyboru w kwestii swoich poczynań. Schował katanę do pochwy, poprawił łuk i kołczan na jednym ramieniu, a następnie dorzucił na tą samą kończynę plecak.
- No, Pożogar, nie spodoba ci się to ani trochę - mruknął w stronę kundla, który uraczył go czymś w rodzaju pogardliwego prychnięcia. - Do nogi. Nie gryź.
Bestia niechętnie zbliżyła się do właściciela, który zaraz to bezpardonowo złapał kundla w połowie tułowia i następnie zarzucił sobie na bark, ostrzegawczo sycząc coś do nagle rozwścieczonego podopiecznego. Zapachniało spalenizną, temperatura ciała Pożogara wzrosła, jednak łaskawie pies postanowił nie zapłonąć, chociaż cały czas warczał nisko z powodu ugodzonej dumy. Z takim nieporęcznym bagażem tropiciel postanowił zsunąć się w dół. Nie chciał zostawiać swojego pupila z dwóch powodów: raz, na dole było w cholerę ciemno, więc wolał mieć swoją żywą pochodnię przy sobie, dwa - jak ginąć, to razem, a nie osobno. Miał jednak skromną nadzieję, że uda mu się znaleźć na dole bez większych problemów.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down


  Decyzja podjęła przez Chyżego była... lekkomyślna. Przekonał się o tym, gdy szczelina nad jego głową zniknęła, pogrążając ich obu w nieprzenikliwej ciemności. Ten stan ciągnął się jakby w nieskończoność, a przynajmniej upływające minuty nie przybliżały podeszew jego butów do konfrontacji ze stałym gruntem; takowe nadal natrafiały na strzeble drabiny. Była to najprawdopodobniej najdłuższa tego typu rzecz, z jaką Nicca miał przyjemność się zmierzyć.
  Otóż prawo grawitacji było dla niego bezlitosne. Z każdym kolejnym krokiem cielsko Pożogara coraz bardziej ciążyło na jego ramieniu. Jakby dźwigał na nim worek głazów, a nie swojegowiernego, coraz bardziej zniecierpliwionego swoim niekorzystnym położeniem towarzysza.
  Pies w końcu nie wytrzymał i przestał dbać o dyskrecje. Poskarżył się głośno za te nieludzkie potraktowanie pojedynczym, ale przeciągłym ujadaniem, ale ograniczył się tylko do tej czynności. Jak gdyby wiedział, że inny akt protestu może sprowadzić na nich nieszczęście w postaci bolesnego upadku, z którego ani on, ani jego właściciel nie wyjdą cało.
   Drabina była niestabilna, bardzo niestabilna. Bujała się to w prawo, to w lewo, to w przód, to w tył, ale najwyraźniej ówże balast, nie był dla niej zbyt dużym wzywaniem, ale.. czy Chyżego na pewno ominie przyjemność nabycia nowych urazów na ciele?


Odpowiedź w postaci rzutu kostką.
Uwaga: Jeśli drabina się nie rozleci, opisz, jak Chyży schodzi na stały grunt. Jeśli się rozleciała - opisz jak spada w dół.
Termin: 12.11
                                         
Yury
Windykator     Opętany
Yury
Windykator     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Wcześniej Kido Arata, teraz Yury. Czasem Wujek Menel (c)Chyży.


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Off :: Archiwum misji

Strona 1 z 7 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach