Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum


Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Go down

Cśś i wśród domowych i ulicznych kotów były jeszcze podtypy, które należało brać pod uwagę, nie? Zresztą każdy kot to pewne indywiduum, a więc i Miau też. No bo kto jej udowodni, że się myli? Do tego twardego łba było naprawdę ciężko coś wbić. Jasne, pokiwa głową że rozumie, ale czy będzie wynikało z tego coś więcej, choćby zmiana nawyków? Wątpliwe. Inny przybysz! Każdy na Desperacji był takim innym przybyszem, z innej planety aż chciało się dodać. Teraz pytanie gdzie rodzinna ziemia Hexa się znajdowała, czy w ogóle ludzkie oczy były w stanie to uchwycić. Miał jakiś pomysł? A czy w ogóle miał jakiś krewnych? To wszystko to była jedna wielka niewiadoma, ale przecież nowo poznanego pana nie będzie wypytywać o takie rzeczy, no jakże by śmiała. Nawet ona miała jakieś granice, żeby nie było. Aaaa tylko nie inwazja! Co teraz? Co teraz? Nie prężyła jeszcze żadnej inwazji. Co się wtedy robi? Chowa pod ziemią?  Jakie są żądania najeźdźców? Przecież tutaj na Desperacji niczego nie mieli oprócz piasku, brudu i wszy, a może jeszcze inne paskudztwa, których nazw kompletnie nie znała. No lepiej nie sugerował, że ktokolwiek w okolicy był głupi, a przynajmniej na głos, bo wtedy na pewno go nie obroni. Nie żeby kogokolwiek była w stanie obronić, bo kompletnie nie znała się na walce ani nic w tym rodzaju. Ale Carpe Diem chyba inaczej szło, nie? Znaczy coś było z chwytaniem chwili, a nie myśleniu o jakichś ważnych, podniosłych rzeczach. No chyba, że to Miau tutaj źle rozumowała to wtedy, przeprasza i kłania się niziutko, starając się nie stworzyć dziury w swoich portkach. Co za dużo dziur to niezdrowo, a nawet na Desperacji od czasu do czasu robiło się całkiem zimno! Słyszała jak jeden klient, Anglik jak się nie myliła, powtarzał wciąż z szerokim uśmiechem drapieżnika: "Don't worry be happy". Potem ona zaczęła to pod nosem do siebie mruczeć, aż jeden ze skąpo ubranych chłopaków nie powiedział jej żeby przestała ciągle gadać o tym by się nie martwić i być szczęśliwym, bo tak się nie dało i w ogóle na jakim świecie ona żyła. Od tamtej pory starała się nie używać tych słów. Tak o. Ale rozumiała rozumowanie Hexa, zresztą już się zapaliła do całego pomysłu, więc nie można było tak po prostu odpuścić! W razie niebezpieczeństwa jakoś da radę, odwróci jego uwagę i ucieknie, gdzie suche krzewy rosną, a należało dodać że szybko biegała. Nie do końca zdawała sobie sprawę ze swej nietypowości, może to wynikało też z tego, że w przeciwieństwie do większości spotykanych osób, nie żyła z 300 czy 500 lat. Słońce zaświeciło mocniej, więc zrobiła z dłoni daszek by ją nie raziło w oczy. Dłonie totalnie pasowały do zielonowłosego przedstawiciela wycieczkowego, a co. Widać było że miała do czynienia z profesjonalistą, dlatego też zaufanie do nieznajomego wzrosło odrobinę.
- Jesteś strasznie miły! - palnęła zaskoczona, nie dowierzając w to tak rzadkie zjawisko. Przymknęła jedno oko i zlustrowała go bodajże po raz kolejny tego dnia. - Zupełnie. Jak nic czarci demon! Zaraz wyciągniesz jakiś dokumencik do podpisania, co?
Po chwili wybuchnęła śmiechem, nie mogąc się powstrzymać. Rozluźniła się. Udała oburzenie, kiedy naruszył jej fryzurę i pociągnęła go za ucho. Nie za mocno.
- No dobra, masz kredyt zaufania, więc nie zepsuj tego - powiedziała w końcu łaskawie, poruszając nogami, jakby w istocie siedziała na jakimś wierzchowcu.
- Wioooo - rozkazała żartobliwie. - Zobaczymy jak się spiszesz podczas tej przygody, mój drogi. Tak królewski tyłek jak mój nie siedzi na pierwszym lepszym koniu.
Czekała na jego decyzję, na pewno był bardziej doświadczony w kwestii załatwiania takich podstawowych spraw podczas szykowania się do podróży. Kiwnęła głową na zmiankę o brudzie, choć sama była przyzwyczajona do takiego picia i zdobywania w ten sposób wody. Potem można było ją przepuścić przez jakiś ręcznie robiony filtr lub ugotować.
- Oooo... - zaciekawiła się, ale nie dopytywała. Klasnęła w ręce. - Pomyślmy. Kawałek drogi stąd jest takie... miejsce. Oni mają swoją studzienkę z której wydobywają wodę. Całkiem dobrą. Tylko, jakby to powiedzieć...
Zawahała się, marszcząc czoło i podrapała się po nosie.
- Są dość... nieprzyjacielscy? W sensie wątpię by tak po prostu dali nam choćby łyka wody. Raz niemal mi przetrzepali skórę jak próbowałam. Od tamtej pory wolę się tam nie zbliżać, rozumiesz o co chodzi, nie? No ale to chyba najszybszy sposób, więc już sama nie wiem.
Mógł więc w końcu odetchnąć z ulgą, bo zeskoczyła z niego jak tylko spytał się o to jak wiele byłaby w stanie znieść. Poruszyła nogami, parodiując żołnierza i przycisnęła dłoń, nadal robiącą za daszek, do czoła.
- Dużo, kapitanie! Ale powiedz mi więcej, Hex! Czy na horyzoncie są jacyś nieprzyjaciele, którzy mogliby nam przeszkodzić w wyprawie?
Gdzieś, kawałek przed nimi, majaczył ledwo trzymający się drewniany dom i studnia o której mówiła Miau.


//W końcu jest ;.; Wybacz!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Staram się. Jest tak wielu ludzi i nie-ludzi jacy lubią być naburmuszeni i chcą cię zabić nawet za krzywe spojrzenie. Ja wolę być na drugim końcu spektrum. - Mimo wszystko, to jest dokładnie to, co chciał Hex sobą reprezentować. Może i jego życie nie było piękne i kolorowe, może i był zniszczony mentalnie a wewnątrz jego umysłu tkwił prawdziwy demon i maniak, ale to nie sprawiało że nie może się uśmiechnąć i rzucić komplement czy dwa ledwie poznanej osobie, prawda? Prawda? Właśnie.
- Akurat dzisiaj zabrakło mi pergaminów z ludzkiej skóry, no popatrz. - Podowcipkował znowu z lekka, wtórując jej miłemu śmiechowi własnym. Miło jest od czasu do czasu spotkać się z kimś naiwnym i szczerze radosnym, jak kobietka przed nim. Taka urocza i słodka w swojej naiwności, aww.
Pokiwał głową na słowa o kredycie zaufania, lecz już na kolejne słowa musiał zareagować inaczej. Zaparskał niczym rasowy koń i odchylił się mocno do tyłu, sprawdzając czy Miau się utrzyma. - Nikt nie mówił że jestem grzecznym konikiem. - Zwrócił się jeszcze raz ku Miau, posyłając po raz kolejny zadziorny, dowcipny uśmiech. Oj, ta wyprawa może być początkiem naprawdę fajnej relacji między kotełkowatą Panienką a glonowłosym dziwakiem. Tak, piękna z nich para, nie?
Kobieta szybko pomogła mu znaleźć pasujące miejsce na zdobycie wody. Tak, to zdecydowanie może pomóc, tym bardziej że kierowali się w tamtą stronę. Machnął ręką na to, ze właściciele tej studni są "nieprzyjacielscy". E tam.
- W takim razie spróbujemy ją od nich wziąć w inny sposób. - Nie kontynuował jednak ani nie opisywał tego, jaki jest ten "inny" sposób. Wystarczy fakt że go miał, prawda?
- Poza standardowym, Desperackim urokiem wszystkich potworów jakie nas zechcą zjeść to chyba nic. Może wojsko w Mieście jak nie będziemy dość ostrożni. Nic czemu nie damy rady jednak, prawda? - Spytał, przenosząc spojrzenie na jego towarzyszkę gdy z niego zlazła. Raczej dadzą sobie radę. Raczej. Czemu by nie mieli?
Widząc na horyzoncie majaczący domek i studnie o której wspominała Miau, pogładził się prawą dłonią po brodzie w zamyśleniu. Mmmmmm.
- Jak blisko możemy do nich podejść zanim nas zauważą, jak myślisz? Byłaś tu już, więc raczej wiesz coś więcej w tej kwestii. - Spytał, ponownie przenosząc wzrok na jego towarzyszkę, tym razem już mniej rozbawiony, a bardziej faktycznie zainteresowany jej odpowiedzią. Ta wiedza może się przydać.

Oj tam oj tam : P
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pokiwała głową rozumiejąc to doskonale. Co prawda nie posyłała nikomu krzywych spojrzeń, nauczyła się, że na Desperacji nie było to mile widziana. Gdy mieli cię za kogoś niegroźnego, łatwiej było przetrwać, uciec, schować się. To była szybka matematyka, automatyczne reakcje ciała, które przecież chciało żyć. Udawanie że nie miało się o niczym pojęcia często pozwalało na łatwiejszą egzystencję. Hex wzbudzał sympatię, łatwo było się go trzymać, ulec tej iluzji, którą prezentował. Zresztą, hej!, na pewno nie mogło być tak źle, w końcu nie każdy kogo się poznaje robi krzywdę. Poza tym w razie czego zawsze były plany awaryjne.
- Najwyraźniej to czas by uzupełnić zapasy, co? - wyszczerzyła się i szturchnęła go ramieniem. Kobietka, mała kobietka, chyba kiedyś mignęła jej strona z takim tytułem. Tak jej się wydawało, o ile dobrze pamiętała lekcje Babuni odnośnie czytania liter. A B C D E F G H I J K L... co było potem? M? P? Cholera. Ciekawe czy zachował jej się zeszyt pod starym materacem. Zaczęła się śmiać i niemalże z niego spadła.
- Hahahha, proszę, hahaha, przestać, nie mogę - zaczęła się śmiać głośno, czując jak łzy zbierają się w kącikach jej brązowych oczu. Naprzód przygodo! Związki to niebezpieczna rzecz, nawet jeśli kwestia dotyczyła zaledwie wierzchowca - przedstawiciela wycieczkowego i pani kot. Widząc jego reakcję wzruszyła ramionami. Żeby nie było, że nie ostrzegała.
- Od razu ostrzegam, że nie mam broni i niezbyt umiem walczyć - dodała nagle, żeby potem nie było zdziwienia. Strzelała, bo nie wiedziała czy przez "inny" sposób rozumiał przemoc, no ale to w końcu była Desperacja, więc było to dosyć prawdopodobne, no nie.
- Jasne, że damy radę - rzuciła entuzjastycznie, wcale się nie przejmując potworami, a co dopiero wojskiem. No bo niby co mogło im grozić? Miała w sobie spore pokłady optymizmu, no ale co, miała się poddać już na starcie, kiedy tak bardzo chciała ujrzeć na własne oczy te wszystkie cuda?! O nie, nie nie...
Przyspieszyła trochę i go wyprzedziła, nieco podskakując. Musiała rozprostować nogi, nieco jej zdrętwiały. Zerknęła na niego przelotnie, po czym sięgnęła po trochę piasku i wypchała sobie nim kieszenie swoich spodenek. Tak w razie czego.
- Hmmm... niech pomyślę - rozejrzała się wokoło, wytężyła też wzrok, próbując coś dostrzec w oknach budynku. - Istnieje pewne ryzyko, że jeden z nich ma bardzo dobry wzrok, więc na pewno trzeba uważać. Znasz jakieś sztuczki, które pozwolą nam się wtopić w otoczenie? Kamienie są tutaj niewielkie więc od tak sobie nie podejdziemy, myślę że za kilka kroków powinniśmy się zacząć czołgać aż do studni. No chyba że masz lepszy pomysł?


                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

- A chcesz złożyć donacje? - Spytał w kwestii zapasów, zwracając swoje spojrzenie na moment ku Miau. Był morderczo poważny i jego spojrzenie też to mówiło. Przynajmniej przez krótki moment, nim pokręcił głową, znowu się uśmiechając. Nie potrafił być poważny na długo. Źle z tym wyglądał, jak jakiś edgy emo czy coś. Dlatego uśmiechał się. Nawet jak bolało. Nawet jak cierpi. Nawet jak sie boi. Bo lepiej jest się uśmiechać.
Tak zawsze mu się wydawało.
Tym razem nie zawtórował jej śmiechem jak ostatnio. Nie że to nie było zabawne ani nic, poprostu obszedł się samym uśmiechem i tyle.
- Nie oczekiwałem że będziesz. Planuję uniknąć bezpośredniego starcia. - Wyjaśnił, przyglądając się mniejwięcej miejscu z jakiego mają zdobyć tą wodę. Studnia była nieco przed budynkiem, jaki zapewne był zamieszkały przez osoby o jakich Miau mówiła. Być może ma pomysł jak to rozegrać, ale będą musieli być na tyle "sneaky" na ile mogą. Uniósł kciuk na jej słowa o tym że dadzą radę, po czym wysłuchał jej opisu. Hm, więc jeden z nich może robić za wypatrującego? Hmmmm. Może ma pomysł.
- Jak dużo ich tam jest? Tak mniejwięcej, bo mam pomysł, ale będzie od nas wymagał podkradnięcia się do studni jak najbliżej jak się da. - Dżin przyklękną piasku, kładąc na nim swoją prawą dłoń. Przymknął oczy, skupiając się na swojej kreacji jaką zamierzał wytworzyć. Plan był prosty.
Podpuchy.
Kilka metrów przed nimi, nieco na lewo zaczęło coś się tworzyć. Najpierw piasek unosił się w cztery, małe "kolumny" przy sobie, po czym zaczął układać się dalej. Linia tułowia, ramiona, głowa, jeden niższy, drugi wyższy. Nie był specjalnie szczegółowy, ale biorąc pod uwagę dystans z jakiego będą na to patrzeć, to to powinno wystarczyć.
- Jeśli więc faktycznie mają kogoś od wypatrywania, to skupi swoją uwagę na nich. A my czołgamy się do studni. Jeśli do niej dotrzemy bez konfrontacji, to wiem jak sprawić by się do nas nie dostali. - Wyjaśnił, otwierając oczy i uśmiechając się ponownie. Przez ten czas był bardziej poważny, skupiony. Czasem trzeba, nie?
Ale póki co, gleba i czołganie się. Do studni, od prawej, by nie zbliżyć się do podpuch.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Przyjmujesz kapsle? - wyszczerzyła zęby i wydała z siebie jakiś koci dźwięk, który niby miał zabrzmieć groźnie, ale nie zabrzmiał i tyle to było z wrażenia groźnego bojowego kota. Poważne spojrzenie zdarzało się paraliżować, zaciskać niewidzialne dłonie na jej barkach, ale nie dała się, dalej brnęła w to swoje półżartem półserio. Udała, że wcale nie miała gęsiej skórki przez kilka sekund i dziarsko przeszła do kolejnych etapów ich niesamowitego planu na dzisiejszy dzień. Poprawiła jeszcze swoją innowacyjną opaskę na włosach by jej się nie rozwiązała i jeszcze bardziej jej kosmyki wycofały się do tyłu. Hello boy, go to the party! Brzmiała jak jakaś zagraniczna piosenka, o cholera, teraz pewnie wryło jej się w głowie, zupełnie jakby była w barze i ktoś odpalił maszynę grającą. Bo lepiej się uśmiechać, co? To i ona się uśmiechnęła, to chyba leżało u podstaw jakiej pokrętnej psychologii, czyli w sumie w jej naturze.
- Uff, to dobrze, bo naprawdę, ale to naprawdę byłoby ciężko - to że najpewniej by czmychnęła nie dodała, bo i po co stresować pana przewodnika? Powiedziała w sumie tyle, co wiedziała, ale studnia kusiła i to nawet bardzo. W końcu niełatwo było o w miarę czystą wodę, która na dodatek nadawała się do picia. Miau zamierzała jednak współpracować, a co, to była szansa na świetną przygodę, a i może czegoś się od niego nauczy? W końcu dobrze byłoby przetrwać. Też uniosła kciuk, ktoś kiedyś powiedział, że to oznaczało good job. No to good job i do przodu.
- Eee... niech pomyślę - pewnie wyglądała tępo jak tak w zastanowieniu drapała się po karku. - No z czterech? Tak sądzę.
Na plan ze skradaniem kiwnęła tylko głową, rozumiejąc powagę sytuacji, po czym zaczęła się przyglądać jego czarom. Wow. Aż ledwo się powstrzymała by nie zaklaskać. - Jak to zrobiłeś?
Wydusiła z siebie, gdy już twory pojawiły się na horyzoncie. Był jak magik! Niesamowite. Sama przykucnęła, gotowa w każdym momencie zacząć się czołgać. Jej ciało zniesie naprawdę wiele, zwłaszcza przy dobrej motywacji.
- Taaa jest, szefie - wyszeptała i wyszczerzyła zęby, padając całkiem na ziemię, a dokładnie to na piasek. Była zdeterminowana. - Ufam ci.
Jak trzeba to trzeba, czołganie się po piasku i tak nie było takie złe, gorzej gdyby robili to w lesie. Noga lewa, noga prawa, ręka prawa, ręka lewa i tak na zmianie od drugiej strony. Miała wrażenie że piasek włazi jej w usta. Powoli zaczęły do niej docierać strzępki rozmów, Wymordowani mówili coś najpewniej o planowanej kradzieży. Zerknęła przelotnie na Hexa czy ruszył swoje twory. Jeden z mężczyzn nagle odezwał się wyjątkowo głośno.
- E, bo coś tam jest!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Nie odpowiedział na jej propozycje donacji, miast tego dalej piorunując ją jeszcze chwilę swoim morderczo poważnym spojrzeniem.
Ale reszta już znana, nie dał rady go utrzymać zbyt długo. Co tu więcej mówić. - Aż tak? Nie wierzysz w moje możliwości! Och, ranisz mnie! - Teatralnie złapał się za serce, wydając z siebie tak możliwie wyolbrzymione miny związane z cierpieniem, razem z tak kiepsko granym jękiem bólu że aż pożal się borze. Sam się by skręcił w środku gdyby to widział, ale jako że robi to dla elementu komicznego to jakoś to przeżyje, nie? Ledwie, ale da radę.
Tak, wyglądała tępo. Kiwnął głową na jej naliczenie czterech osób, i ufając że faktycznie tyle jest opracował jako taki plan z tego.
- Mówiłem już, mam swoje sposoby. - Skwitował krótko, nie chcąc mówić za wiele o sobie już tak od razu. No co? Byłoby na to kapkę za wcześnie na tym okresie ich znajomości. Może kiedyś, może nigdy. Póki co, niech będą to "sposoby".
Poczuł jakieś dziwne ukłucie w okolicach serca, gdy usłyszał te dwa, krótkie słowa. Nie mógł określić powodu dla tego, więc jedynie pokręcił lekko głową na boki, odrzucając tą myśl i to odczucie, czołgając się do zamierzonego celu jakim była studnia. Powoli, bez pośpiechu. Nie zamierzał ruszać swoich tworów, nie zamierzał z nimi robić w sumie nic. Zamysł był inny, dlatego też, nawet i słysząc wyraźniej kogoś wydzierającego się o zauważeniu czegoś, nie tracił na determinacji. Czołgał się dalej, zerkając co jakiś czas czy Miau za nim podąża.

Wybacz za ten post, ale miałem dość długą przerwę, i też kapkę nie mam jak tego rozciągnąć bardziej. Wybacz : c
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Oho, za poważnie, zbyt poważnie, czyżby go uraziła? Zrobiła taki ruch rękoma jakby miała zaraz schować głowę w swoich ramionach i czmychnąć czym prędzej, jeśli pan przewodnik postanowiłby nagle na nią skoczyć i wyrwać policzek, usta a może nawet coś większego. Ewentualnie jakby miał przejść magiczną metamorfozę - bo magikom to wszystko wolno, nie? - i zacząć na nią pluć jakimś kwasem lub czymkolwiek innym, bo przecież Desperaci to potrafią wszystko. Jak trzeba to nawet zmienią się w roślinę doniczkową. Z Miau zeszło natychmiastowo powietrze jak z balonika i roześmiała się cicho.
- Ależ wierzę, wierzę! - energicznie zaprzeczyła, kiwając głową na znak by pokazać jak żarliwa jest to wiara. - O nieeee, pacjent umiera! I co zrobić? Trzeba go chyba potraktować prądem. Pielęgniarka Miau deklaruje swoją gotowość do kopania w piasku w poszukiwaniu aktywnych kabli. Odbiór. Czy zielony pan elegant jest gotów wytrzymać?
Sama żartowała, widząc w tym dobry sposób by rozładować napięcie, poza tym za dużo było na tym świecie powagi, więc po co dokładać jej więcej? Potrafiła liczyć! Do dziesięciu na pewno! Nie jej wina, że poza murami M3 ciężko było o dobrą edukację. Mało ludzi czy nieludzi chciało uczyć tak fundamentalnych rzeczy. Prędzej można było znaleźć senseia od tworzenia pułapek i zawodowego żołnierza niż kogoś, kto powie ci jak liczyć pole kwadratu i do czego w ogóle się to przydawało.
Może nigdy? Auć, z pewnością biedne bezbronne serce by zakuło po otrzymaniu takiej informacji. No ale czołgała się cierpliwie, w duchu licząc, że żaden z bandziorów nie ma na tyle wyrobionego węchu by zorientować się, że coś było nie tak. No ale jeśli by miał to ostatnim razem by ją raczej złapali. Cholera. Zerknęła jeszcze przez ramię na nieruchome twory i odetchnęła, z większą determinacją zaczęła się czołgać byleby nie zostać za bardzo w tyle. Studnia była tak blisko!
Drzwi drewnianego domu się otworzyły z impetem i wybiegło z niego trzech wyraźnie częściowo zmutowanych mężczyzn. Jeden posiadał wyraźnie zarysowany zielony ogon. Z łuskami. Drugi potężne zębiska i trochę sierści na twarzy, trzeci z cztery pary oczu i wszystkie skupiły się na piaskowych wrogach.
- Atakujemy?
- Atakujemy!
- Ej, czekajcie... coś z nimi nie tak... - odezwał się ten z największą ilością oczu, wysuwając się do przodu. - Żaden się nie rusza. Na coś czekają?
- Nieważne, Caleb! Atakujmy!
Miau posłała nieco przestraszone spojrzenie Hexowi, leżąc plackiem na gorącym piasku. Liczyła że ten ma jeszcze jakąś sztuczkę w zanadrzu, zwłaszcza że byli tak blisko celu, że aż szkoda by było, gdyby im się nie udało.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Ej, to że ma zielone włosy i pionowe źrenice nie znaczy że zaraz wyskoczy z byciem wężem i zacznie ją jadem traktować. Bez przesady!
- Postara się, ale możliwe że będzie potrzeba sztucznego oddychania. Pielęgniarka Miau była uczona robić usta-usta? - Posłał w jej stronę cmoka, uśmiechając się żartobliwie. Kręcił się wokół tych innuendo to zataczając szersze, to węższe kręgi, ale nie miał w planie raczej niczego od niej żądać. Sama rozrywka z faktu że ma czyjeś towarzystwo na jakiś czas była przyjemna.
Jego oczy powędrowały ku grupce, która na szczęście nie zwróciła uwagi na nich, leżących w piasku, miast tego skupiając całą uwagę na piaskowych statuach. Dobrze. Wysunął w stronę Miau otwartą dłoń, chcąc jej pokazać tym gestem, by się zatrzymała, po czym jego dłonie znowu znalazły się na piasku. Czekał. Moment. Dwa.
Gdy tylko ruszyli kawałek dalej od budynku, cała grupka nagle zniknęła z zasięgu wzroku. Zapewne po potencjalnych dźwiękach jakie tworzyli można było wnioskować, że są... Niżej? Na to wygląda. Z perspektywy Miau i Hexa wyglądali jakby zwyczajnie zapadli się pod ziemię.
Prawda nie była zgoła odległa - Hex wytworzył pod nimi dziurę w ziemi, głęboką na kilka metrów tak, by żaden z nich nie mógł tak sobie z niej wyskoczyć. Tym bardziej, że nie mieli za co złapać, bo wszędzie był tylko piach. Dżin podniósł się z ziemi i otrzepał ciuchy, i lekko machnął głową w stronę studni.
- Nabierz tyle wody ile uznasz że będziemy potrzebować. Ja muszę się na nich trochę skupić. Na wszelki wypadek. - Powiedział, wsuwając dłonie do kieszeni spodni i patrząc na dziurę. Ot, czy któryś nie okazuje się mieć skrzydeł lub czegoś w tym stylu.

Znowu krótko, ech : /
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

A on nie był na wszystko przygotowany? Poznała go dopiero dzisiaj, więc miała prawo mieć różne obawy z nim związane. Nawet jeśli zaczęła o tym myśleć po czasie, gdy już kawałek drogi z nim pokonała. A teraz próbowała okraść Desperackich bandytów z ich wody. Niecałej, ale jednak, liczył się fakt, no. A jeśli pan przewodnik zamieni się w jakiegoś ptaka i zniknie, a ona będzie musiała szybko uciekać w stronę miasta? O babuniu. Oby nie. Na te słowa jej brązowe brwi powędrowały do góry i patrzyła na niego zszokowana.
- A-a-ale że jak, że... coooo?!- kiedy dotarło do niej że żartował, roześmiała się z niejaką ulgą. No przecież! A ona głupia już pomyślała, że ma do czynienia z jakimś zboczeńcem. No a to był tylko żart! ŻART! Miau, ty głupia sieroto. - No tak, jasna sprawa.
Puściła do niego oczko i strzeliła palcami jakby była z Dzikiego Zachodu. W sumie na Desperacji panowały podobne warunki z tego co stare dziadki Desperacji spod Przyszłości mówiły.
Miau z tego wszystkiego aż znieruchomiała, więc posłuchanie teraz Hexa nie było niczym trudnym, nawet trochę jej ulżyło. Ale tylko trochę, bo teraz musiała być za to bardziej czujna. Drużyna mutantów rzuciła się na piaskowe twory, ale zanim choć jeden z Desperatów zdołał się do nich zbliżyć, cała trójka tak po prostu... zniknęła. Miau przyglądając się całej sytuacji zamrugała kilka razy, nie mogąc w to uwierzyć. No bo jak to tak?! Jak mogli od tak zniknąć? Przecież... piasek. Zerknęła na Hexa, robiąc duże kocie oczy. To on to zrobił?! On sam?!
- Wow... - wykrztusiła w końcu, a Caleb i reszta bandy próbowała się wydostać, ale na próżno.
- Trzeba zawołać Paco!
- To wołaj kretynie zamiast nas informować! Ale głośno, bo wiesz że jest głuchy jak pień!
- PACOOO. PAAAAAACO UWOLNIJ NAS KRETYNIE! - wrzeszczał najgłośniej jak mógł, a jego ogon raz za razem uderzał w ściany piasku.
- Uważaj, bo jeszcze nas zasypiesz - warknął Caleb.
Miau w tym czasie się podniosła i od razu podbiegła do studni, wyciągając złożony bukłak z kieszeni. Teraz tylko wystarczyło trochę się namachać.
- PACO TO TY?!
Miau przeklnęła w myślach i pospieszyła się z opuszczaniem wiadra do studni by się napełniło, a następnie zaczęła powoli je wyciągać. Ktoś jednak opuścił drewnianą chatkę, ściągnięty przez te krzyki. Zapewne sam Paco.
- No idę, id... - ale przerwał, gdy dostrzegł Miau. Zabzyczał i z jego pleców wyrosły wielkie skrzydła. Wielokrotnie powiększone skrzydła muchy.
- Szlag - przeklęła pod nosem dziewczyna, ale nie puściła liny. Jeszcze nie skończyła. - My przyszliśmy tylko po trochę... wody?
Paco nie odpowiedział, zamiast tego uniósł się w powietrze i zaczął lecieć w jej stronę. I co teraz?!
- Heeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeex!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Znaczy, nikt nie mówi że NIE MA do czynienia ze zboczeńcem. Hex ma w sobie trochę i tego, między innymi, gorszymi wadami, jak nie bycie wegetarianinem. Ja wiem, okropne, jeść mięso.
O ile jednak lubi czasem schrupać jakiś kawałek mięsa, tak nie miał zbyt ogromnej chęci zjadać Miau, niezależnie od kontekstu. Jeszcze, więc może niech nie proponuje niczego co można dwuznacznie zrozumieć. Jeśli moneta źle zdecyduje, może mieć trochę problemów z brakiem mięsa tu i ówdzie. W drugim znaczeniu zresztą w zależności od punktu widzenia też może nie być super dobrze.
- Dobrze. - Uniósł kciuk do góry, aprobując jej zdolności resustacyjne. Skoro umie tyle, to powinno starczyć.
Wszystko szło w miarę dobrze, ale Hex chwilowo postanowił nie opisywać co zrobił, jeszcze nie jest animcowo-mangowym złolem jaki zaczyna opowiadać ze szczegółami swój plan zapanowania nad światem wraz z każdą wadą do możliwej eksploatacji.
- Siedźcie tam cicho! W każdej chwili mogę was tam pogrzebać żywcem, więc mordy! - Zawołał, mając nadzieję że się przymknął. Oczywiście, nie zrobili tego, ale nie chciał na oczach jego towarzyszki zabić 3 osoby tylko dla odrobiny wody, choć jakaś mordercza chęć w tyle jego umysłu podpowiadała by to zrobił.
Niemniej jednak, jego uwage przykuł dźwięk otwierającej się chaty. Zwrócił swoje spojrzenie tam i westchnął, widząc kolejną osobę. Ech szlag.
- Mam nadzieje że dobrze widzisz w ciemnościach jak kot, Miau! - Zawołał, wysuwając swoją dłoń w stronę Miau, która w ciągu krótkiej chwili mogła zauważyć że zrobiło się strasznie ciemno, a i usłyszeć głuche łupnięcie, jakby zza ściany. Jeśli była spostrzegawcza, to raczej dostrzegła bez problemu że Hex zwyczajnie stworzył wokół niej i studni kopułę z piachu, o jaką "Paco" się rozbił.
- Paco! Jeśli zaatakujesz mnie lub tą kobietę, pogrzebię żywcem twoich przyjaciół! Jeśli pozwolicie nam wziąć wodę, pozwolę ci ich wydostać, a my odejdziemy! - Rozumiał że typ niedosłyszy, stąd też wydzierał się, mając nadzieję że to przemówi mu do rozumu. Skupianie się na dwóch ogniskach jego mocy było trudne, ale jeszcze dawał radę. Nie była to aż tak trudna kreacja, tworzył zwyczajnie kopuły z piasku, jedną odwróconą, drugą zwróconą ku górze.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Na szczęście tego zboczeńca nie uruchamia, a teraz właśnie się to liczyło, bo NO HALO, ile tych zboczeńców można spotykać na swojej drodze, co? A jednak chciałaby, żeby choć jedna osoba na jej drodze w tym tygodniu była całkiem... normalna. Pan przewodnik taki się wydawał, więc nie miała zastrzeżeń. Przynajmniej na razie, no i też w porządku było to, że na przykład nie stwierdził, że sobie ją zje. Na pocieszenie doda, że nią by się nie jadł, tak więc decyzja jak najbardziej była słuszna i za to należy się schłodzone piwo z Przyszłości. Najwyraźniej jej dziewczęcy urok robił swoje, tak jak koślawe kolana, które dumnie prezentowała światu. Proszę państwo, oto wspaniała burdelowska pielęgniarka z takim wdziękiem godnym zaszczytnego miejsca w którym spędziła część życia. Jinx byłby dumny, absolutnie.
Powinien zaproponować jakieś polowanie na solidny prowiant, żeby sami nie skończyli na jedzeniu piasku. Nie żeby nie wierzyła w zdolności zielonowłosego czarodzieja, ale, przezorny zawsze ubezpieczony. Na pewno by zrozumiał. Dobrze by było jakby potrafił jeszcze przyprawiać, zioła może by jakieś znalazła, a na Desperacji wszystko bardzo ładnie i szybko się suszy. To był solidny plan, co mogłoby się nie udać? Pluskanie w jeziorach M3 to jedno, ale jedzenie to jednak drugie.
Po takiej motywacji, tym chętniej skupiła się na tym by im się udało i przy okazji nie oberwać w tyłek. Hex to dopiero miał mózg, zrobił na niej jeszcze większe wrażenie i zaczęła się zastanawiać czy może nie zapytać się czy nie potrzebuje asystentki do tych podróży, ale szybko się rozmyśliła, bo w końcu nie było czasu na głupoty. Nawet ona to wiedziała pomimo zakurzonej głowy.
- W mordę to ty zaraz dost... - w tym momencie ktoś postanowił go uciszyć, z dużym prawdopodobieństwem zrobił to Caleb.
- Czego chcesz?
Miau trzymała dzielnie linę, próbując skończyć rozpoczęte przez nią zadanie, ale olbrzymi człowiek-owad jej to utrudniał. Nie odpowiedziała tylko się skupiła, mając nadzieję, że geny ojca zadziałało prawidłowo. Przynajmniej powinny! Odetchnęła i kiedy jej oczy łatwo przyzwyczaiły się do tej ciemności, przyspieszyła wyciąganie tego głupiego wiadra. Niech będą dzięki, piaskowemu panu.
Paco w tym czasie zabzyczał z wściekłości, uderzając swoimi poskręcanymi czułkami o ścianę kopuły.
- Gówno dostaniecie! - rozległ się przytłumiony głos mężczyzny, który nie zamierzał odpuścić. Miau posłała krótkie spojrzenie Hexowi, łapiąc za wiadro, kiedy już upewniła się, że lina nie zepsuje całego misternego planu.
- Szybko, szybkoszybkoszybko - mamrotała do siebie i wygładziła bukłak, szykując się do tego by przelać do niego jak najwięcej. Jedna z czułek Paco zrobiła dziurę w kopule Hexa.
- Zaraz się tu dostanie - rzuciła do niego pospiesznie i woda z wiadra zaczęła spływać do pojemnika. Reszta kompani również zaczęła kombinować by pokonać piaskową pułapkę.
- Będziesz potrafił nas szybko przenieść?!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum

Strona 2 z 2 Previous  1, 2
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach