Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 4 z 4 Previous  1, 2, 3, 4

Go down

Pisanie 27.08.19 15:25  •  Kawiarnia "Ambrozja" - Page 4 Empty Re: Kawiarnia "Ambrozja"
Wzruszył ramionami i skomentował, przez usta pełne pizzy:
- Powinny czy nie powinny, się zdarzają. - przełknął - Nic na to nie poradzisz. A nauczyć się przydatnych zdolności możesz, więc dlaczego by z tego nie skorzystać? - chciał powiedzieć coś więcej, zrezygnował. Przez dawkę sarkazmu, jaką uraczył go Jud, raczej nie dane było mu się przebić. Choć zagadkowe stwierdzenie, rzucone jakby mimochodem, wzbudziło jego ciekawość. Kogo miał na myśli jego przyjaciel? Jak sam powiedział, S.SPEC ograniczyło przestępczość do zera, dlaczego więc miałby bronić się przed ludźmi? Tak wiele pytań i zero odpowiedzi. A może odpowiedź była na wyciągnięcie ręki, tylko zmęczony umysł Rema nie potrafił jej dostrzec?
- Okay, dzięki wielkie. - mruknął tylko w odpowiedzi na propozycję wysuniętą przez Judasza. Zbyt mocno skupił się na tym, by rozszyfrować jego słowa. Niemal nie zauważył jak tamten podnosi się z krzesła. Dopiero na wzmiankę o pożegnaniu uniósł dłoń do góry i wykonał niedbały, żartobliwy salut.
Po opuszczeniu go przez kumpla, posiedział jeszcze chwilę przy stoliku, zajadając się resztką pizzy. Obserwował przy tym innych klientów spod półprzymkniętych powiek. Zdał sobie sprawę z tego, że powinien wracać do pracy, miał jednak przed sobą jeszcze dwa kawałki przepysznego ciasta. Postanowił więc się nie spieszyć.
Dopiero gdy menadżerka przyszła, by go upomnieć, wytarł ręce w serwetkę, wyrzucił pudełko i wrócił do roznoszenia zamówień kolejnym klientom, którzy weszli do lokalu podczas jego przerwy.

zt
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.09.19 1:02  •  Kawiarnia "Ambrozja" - Page 4 Empty Re: Kawiarnia "Ambrozja"
Skinęła głową na propozycję kobiety, uznając, że to naprawdę świetny pomysł. Zwłaszcza, że i Ruu dzięki temu wyjdzie nieco bardziej do ludzi. Miała wrażenie, że ostatnimi czasy wolał trzymać się na uboczu, co z jednej strony było całkiem zrozumiałe, ale z drugiej nie mógł się wiecznie aż tak bardzo alienować. To nigdy nikomu na dobre nie wychodziło. Oczywiście nie zaliczała jego treningów do spotkań z ludźmi. W końcu można czuć się samotnym będąc otoczonym przez inne osoby.
- W takim razie poproszę jeszcze od pani numer telefonu. - sięgnęła do swojej torby, skąd wyciągnęła telefon komórkowy, a gdy kobieta podyktowała jej numer, od razu go zapisała, jednocześnie podając też swój. Sama miała opory przed odbieraniem telefonów od nieznajomych ludzi, dlatego też szczerze zakładała, że i druga kobieta należała do tego grona.
Spojrzała na nią, a potem zaśmiała się cicho.
- To nie tak. Nawet nie wie pani, jak bardzo bywam egoistyczna. Naprawdę. Kradnę jego jedzenie, zabieram mu ubrania, rozpycham się w łóżku i oszukuję w grach. - wzruszyła lekko ramionami, jakby w rzeczywistości to nie były jakiekolwiek zbrodnie, chociaż zarówno ona, jak i Ruuka doskonale wiedzieli, że są to niemalże zbrodnie wojenne.
Dziewczyna dopiła swoją herbatę, powoli pakując swoje rzeczy, a raczej wrzucając je niedbale do torby.
- Przepraszam, ale na mnie już czas. Muszę wrócić i przygotować coś do jedzenia, kiedy ten głodomor powróci. Dziękuję bardzo za rozmowę oraz za wszystkie rady. Na pewno je wykorzystam! - uśmiechnęła się do niej, podnosząc się z krzesła. Pochyliła się delikatnie na pożegnanie, a potem opuściła kawiarnię, kierując swoje kroki w stronę przystanku autobusowego.

/ zt x 2/
                                         
Ylva
Studentka
Ylva
Studentka
 
 
 

GODNOŚĆ :
Ylva Isabelle Harakawa


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.09.19 13:24  •  Kawiarnia "Ambrozja" - Page 4 Empty Re: Kawiarnia "Ambrozja"
Środek tygodnia, popołudnie. Centrum pękało w szwach. Pierwszy raz od dawna nie miał na sobie munduru, a cywilne ubranie składające się ze luźnych, dżinsowych spodni, szarego podkoszulka i podniszczonego obuwia w formie trampek. Tradycyjnie towarzyszył mu Kropek, któremu wczoraj obiecywał dłuższy spacer. Usiadł przy dwuosobowym stoliku na zewnątrz zatłoczonej przez uczniów i studentów sezonowej lodziarni zasiadającej z „Ambrozją”. Pies - korzystając z cienie - ułożył się pod stołem, na chodniku.
  Aby umilić sobie czas czekania, sięgnął po kartkę z menu i przyjrzał się bogatej ofercie serwowanych łakoci, choć nie przepadał za słodyczami i nie miał na nie nawet minimalnej ochoty. Wybrał te miejsce ze względu na nią – Ylvę. Nie sądził, że tak szybko odpisze i przystanie na propozycje spotkania. Nie miał dla niej czasu od kilku tygodni. Kiedy wczoraj wysłał jej smsa, targały nim wyrzuty sumienia, otóż nie zrobił tego bezinteresownie. Chciał prosić ją o przysługę, dlatego znalazł dla niej chwilę wśród napiętego grafiku i czuł się z tym okropnie. Po powrocie z Desperacji będzie musiał jej to wynagrodzić z nawiązką, choć poniekąd to dla niej zdecydował się na opuszczenia bezpiecznej przestrzeni. Od kilku miesięcy nie miał wieści od jej oficjalnie nieżyjącego ojca i czuł z tego tytułu coraz większy niepokój. Łudził się, że ujrzy go w kasynie u Marceliny całego i zdrowego. Wtedy znowu spróbuje go namówić na tymczasowy pobyt w Mieście, na spotkanie z Ylvą.
  Z zamyślenia sprowadził go na ziemie szczek dalmatyńczyka. Zakrapiane stworzenie obnażone niewyczerpalnym zasobami energii z właściwym dla siebie entuzjazmem podbiegł do dziewczyny, oczywiście na taką długością, na jaką pozwalała mu smycz. Merdając ogonem, oparł przednie łapy o jej biodra, domagając się atencji, a już najlepiej głaskania.
  — Koniec z tymi oznakami radości — upomniał psa, ale ten aktualnie był zbyt zajęty towarzystwem rudowłosej córki Takahiro i właściciel nie znajdował  się w kręgu jego zainteresowań.
  Aurich westchnął z rezygnacją. Wiedział, ze nie może nic na to poradzić. Pies uwielbiał Ylvę. Była najprawdopodobniej jego ulubioną opiekunką.  Rokuro nie mógł się doczekać, kiedy kobieta ukończy studia. Może wówczas czworonóg będzie chętniejszy na wizyty u weterynarza...
  — Cześć, Ylva — przywitał się z dziewczyną, kiedy Kropek dał jej w końcu możliwość zbliżenia się do mężczyzny. — Jak tam w domu? Wszystko w porządku? Wybacz, że nie miałem ostatnio dla ciebie czasu. Obowiązki.
  Spojrzał wymownie na swoje obandażowane ramię, krzywiąc się przy tym odrobinę. Być może Ylva słyszała o incydencie w parku, który został nagłośniony przez media, ale też sprawnie ocenzurowany przez dyktatorskie pionki, aby zbyt dużo szczegółów nie wyciekło do świadomości obywateli.
   — Na co masz ochotę? — Podsunął jej menu z lekkim uśmiechem okalającym szeptaną twarz.
Cudownie zaczynasz, Rokuro, od przekupstwa!
                                         
Aurich.
Generał Eliminatorów
Aurich.
Generał Eliminatorów
 
 
 

GODNOŚĆ :
Rokuro Aurich


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.09.19 1:08  •  Kawiarnia "Ambrozja" - Page 4 Empty Re: Kawiarnia "Ambrozja"
Bała... zaskoczona.
Nie pamiętała kiedy ostatnio dostała jakąś wiadomość od wujka Auricha. Widzieli się chyba jakieś dwa lata temu, a jakieś 8 miesięcy wstecz zadzwonił z życzeniami na urodziny bliźniaków. I to wszystko. Oczywiście w żadnym wypadku nie miała mu tego za złe. Wiedziała gdzie pracuje i doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że mężczyzna był bardzo zabiegany i zajęty obowiązkami służby w wojsku. Nie wspominając o niebezpiecznych misjach poza mury miasta. Dlatego też jej radość była spotęgowana praktycznie dwukrotnie na myśl, że wreszcie się spotkają. Przecież miała mu tyle do opowiedzenia, pochwalenia się... wszystkiego. Od ich ostatniego spotkania tyle czasu minęło... nastąpiło tyle zmian, że nie była w stanie ich wszystkich zliczyć. Cieszyła się. Naprawdę.
Ponadto mężczyzna był dla niej jak wujek, jak drugi ojciec. Kochała go na swój pokręcony sposób. Tak, jak dzieci kochają rodziców. Właściwie kiedy jej ojciec zniknął, to Aurich zaczął stanowić swego rodzaju ojcowski wzór dla niej i jej braci. Gdyby nie on to całkiem prawdopodobne, że nawet Ylva nie poradziłaby sobie z ogarnięciem całego syfu, jaki powstał.
Poprawiła włosy, kiedy w końcu znalazła się przed umówionym miejsce. Zerknęła na zegarek - była niemal o czasie, zupełnie niepodobne do niej. Nabrała więcej powietrza w płuca i pchnęła szklane drzwi, wkraczając do środka.
Mężczyzna od razu rzucił się jej w oczy, nim jednak uniosła dłoń w geście powitania, ktoś inny przykuł jej wzrok. Od razu rzuciła się do niego z otwartymi ramionami.
- Kropek! - pisnęła radośnie, kucając przy psiaku i wtulając w niego swoją twarz, jednocześnie głaszcząc i drapiąc go.
- Kropek, Kropek, Kropuś! Jak ja cię dawno nie widziałam! Tęskniłam! - powiedziała radośnie pozwalając, by szorstki język przesunął się po jej policzku. Sekundy wlokły się niemiłosiernie, nim wreszcie opanowała swoją żądzę rozpieszczania zwierzaka i podniosła się, siadając przed mężczyzną, chociaż jedna dłoń nadal spoczywała na łbie psa, który oparł swój pysk na jej udzie.
- Ile to minęło? Mam wrażenie, że minęły wieki. W sumie czy to kolejna zmarszczka na twoim czole? - zapytała przechylając głowę lekko na bok, lecz po chwili uśmiechnęła się promiennie, przysuwając bliżej siebie kartę menu.
Rzuciła na nią pobieżnie wzrokiem, lecz tak naprawdę nie musiała jej nawet czytać. Doskonale wiedziała czego chce. Zresztą, mężczyzna też to wiedział.
- To co zawsze. - odparła po chwili i zachichotała pod nosem. Niektóre rzeczy się nie zmieniają, co?
Choć te pozostały już nieliczne.
- W domu...? Hmmm.... Mama zaczęła się lepiej czuć. Od prawie roku. Zaczęła pracować, ale nadal chodzi na terapię. Bliźniaki wnet skończą gimnazjum i pójdą do liceum. Są o wiele bardziej zaradni, wiesz? Kira zaczął się odzywać. Są momenty, kiedy się zawiesza ale... w końcu się odzywa. Keita jest Keitą, jak zawsze. A ja... - spuściła na moment wzrok, nieco zawstydzona. Ale nie zamierzała tego ukrywać. Nie przed nim. Zresztą, prędzej czy później i tak by się dowiedział.
- A ja nie mieszkam już z nimi. Wyprowadziłam się do małego mieszkanka w centrum. Mieszkam z chłopakiem. - dodała ciszej, jakby czekała na pozwolenie swojego "ojca chrzestnego".
                                         
Ylva
Studentka
Ylva
Studentka
 
 
 

GODNOŚĆ :
Ylva Isabelle Harakawa


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.09.19 1:53  •  Kawiarnia "Ambrozja" - Page 4 Empty Re: Kawiarnia "Ambrozja"
Po usłyszeniu to co zawsze na jego usta wstąpił bardziej czytelny uśmiech, który dosięgną również przymrużonych oczu.
  Ylva była niczym słońce przebijające się przez kłębowisko deszczowych chmur. Zarażała swoim entuzjazmem. Sprawiała, że człowiek zapominał o codziennych troskach i przynajmniej chwilowo skupiał się na przyjemniejszych aspektach szarej egzystencji. Major, z trudem zerkając jej prosto w oczy, też uległ temu urokowi.
  — Wiedziałem — przyznał z cieniem satysfakcji. Wiedział, ale nie zaryzykował, więc teraz musiał złożyć zamówienia. Takowa okazja nadarzyła się chwilę później. Podeszła do nich pracownica lodziarni z dwiema szklankami wody. Aurich poprosił o ulubione lody Ylvy, podwójną porcję.
  Skupiwszy całą uwagę na swojej rozmówczyni, sięgnął po naczynie i upił z niego kilka, by nawilżyć gardło.  Odczuł ulgę, słysząc, że matka studentki w końcu wzięła się w garść i zaczęła wychodzić do ludzi, a zamknięty w sobie Kira zaczął się odzywać.
  — W takim razie cieszę się, że wszystko zmierza ku dobremu. Muszę ich...  — Nie wiedzieć czemu położył nacisk na to słowo, jakby chcąc podkreślić, że rudowłosej niż tam nie zastanie. Wieść o tym, że Ylva opuściła rodzinę gniazdko i zaczęła życie na własny rachunek u boku chłopaka odrobinę go przeraziła, chociaż to nie takie znowu trafne określenie jego obecnego stanu emocjonalnego. Pamiętał ją za dzieciaka, kiedy dokazywała, wspinała się po drzewach, kolekcjonując nowe siniaki i zadrapania, stając w obronie słabszych od siebie, bagatelizując „nie wolno”. Była prawdziwym utrapieniem, ale też żywym srebrem. Jasne, nie była już dzieckiem. Dojrzała, stała się bardziej kobieca, a nawet wyładniała, ale major nie przypuszczał, że jej życie osobiste ulegnie takiej drastycznej zmianie. I chyba nie był na to gotowy. — ... w końcu odwiedzić. Chłopcy pewnie niedługo mnie przerosną i zaczną patrzeć na mnie z góry. I w zasadzie czułem w kościach, że ustatkujesz się szybciej niż ja — zażartował, choć bez cienia radości w głosie. Chciał wiedzieć, kto zdobył serce chrześnicy, ale czy po takim zaniedbaniu miał prawo wciskać się z brudnymi buciorami w jej życie?
  Nie, nie miał żadnego. Sam na własne życzenie przekreślił ostatni rok, przestając być częścią jej życia i nawet nie potrafił jej tego wyjaśnić, bo jak ubrać prawdę w słowa, kiedy nie z trudem patrzył jej prosto w oczy? Brakowało palców w obu dłoniach, by zliczyć ile razy chciał powiedzieć jej, że Takahiro jednak żyje, bo niby jak miał jej to powiedzieć? "Słuchaj, kochanie, twój tata żyje i bardzo za wami tęskni, ale nie może wrócić. Ma przysłowiowy nóż na gardle.”? Lękał się, że wyzwie go od kłamców, że z jej oczu znowu zniknie radość, tak jak wtedy, kiedy był zmuszony stanąć na progu ich domu i poinformować ich o śmierci żywiciela rodziny. Jego los tak naprawdę był przesądzony już wcześniej, ale tak czy owak w Aurichu d do samego końca tliła się nadzieja, że wszystko skończy się przysłowiowym happy endem. Robił dosłownie wszystko, by wyciągnąć przyjaciela z brudnej celi, bezskutecznie. Umarł na jego oczach, a przynajmniej tak z początku sądził. Prawda bywała przewrotna. W tym przypadku była wręcz bolesna.
  — Chciałbym go kiedyś poznać — odezwał się w końcu. I oceniać, czy jest ciebie wart., pomyślał, ale tego nie powiedział, głównie dlatego, że pojawiła się kobieta z obsługi. Przyniosła pucharek z deserem lodowym do pakietu dorzucając firmowy, uprzejmy uśmiech.
                                         
Aurich.
Generał Eliminatorów
Aurich.
Generał Eliminatorów
 
 
 

GODNOŚĆ :
Rokuro Aurich


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.09.19 1:15  •  Kawiarnia "Ambrozja" - Page 4 Empty Re: Kawiarnia "Ambrozja"
Cieszyła się, że pomimo czasu, jaki minął, to mężczyzna nadal doskonale pamiętał o ulubionych rzeczach dziewczyny. Skinęła lekko głową na jego odpowiedź odnośnie jej rodziny. Nie było sensu więcej o tym rozmawiać, gdyż miała cichą nadzieję, że sam w końcu wybierze się w odwiedziny. Była wręcz pewna, że bliźniaki stęsknili się za nim w równym stopniu, co ona sama.
Kiedy przyszło zamówienie, od razu sięgnęła za łyżkę, by zatopić ją w przepysznym, lodowym przysmaku. Nabrała nieco na sztuciec i od razu zjadła, momentalnie czując jak rozpływa się w jej ustach.
- Tutaj serwują najlepsze! - mruknęła rozkoszując się plejadą smaków. Ożywiła się jeszcze bardziej, kiedy temat zszedł na jej chłopaka. W jasnych oczach dziewczyny pojawiły się wesołe ogniki, a na bladych policzkach wykwitły dwie czerwone plamy.
- No pewnie! Może wpadłbyś któregoś dnia do nas na obiad? Spróbowałabym coś ugotować! Co prawda nasze mieszkanie jest małe, ale na pewno się pomieścimy. Tylko musiałabym wiedzieć wcześniej, aby porozmawiać z Ruuką. Ostatnio ma mało czasu przez treningi. Bo widzisz, zaciągnął się do wojska! Co prawda póki co jest ochotnikiem, ale jestem pewna, że już niebawem całe SPEC o nim usłyszy. Zatrzęsie wami wszystkimi. - zachichotała pod nosem, ładując sobie kolejną porcję lodów do ust.
To był moment, kiedy jej oblicze nieco pociemniało, a uśmiech został starty z warg i zastąpiony przez zmartwienie.
- Tylko boję się, że zaczną wysyłać go zza mury. Znaczy się, wiesz, jestem tego świadoma, że prędzej czy później to nastąpi, i wiem, że sobie poradzi. Mój Ruuka jest naprawdę silny, mądry i zaradny! Zupełne przeciwieństwo mojej osoby.... Tylko... jak bardzo jest tam strasznie? Za murami? Często spotykasz te... zwierzęta? Nazywacie ich chyba... wymordowanymi? Tak, tak chyba się nazywają? - zamilkła na krótką chwilę, a blizna, którą nosiła na skórze nieco zapiekła, chociaż zapewne bardziej siedziało to w jej głowie, niż rzeczywiście odczuwała jakiekolwiek nieprzyjemności.
Niektóre blizny nigdy nie zagoją się całkowicie.
- Wiesz... jakiś czas temu kiedy wracałam do domu, jeszcze jak mieszkałam z mamą i braćmi, jeden z nich... ten wymordowany, dostał się do miasta i mnie zaatakował. - szybko uniosła dłonie jakby w geście obronnym i zaczęła nimi machać, siląc się na delikatny uśmiech.
- Ale nic mi nie jest! Trochę mnie obił i podrapał. I został jedna bliznę, ale nic ponadto! Zajął się mną jeden z wojskowym, miał na imię Ivo o ile pamiętam. Zabrał mnie do szpitala, rozmawiał ze mną no i robili mi sporo badań. Ponoć te zwierzęta... ci wymordowani roznoszą jakieś zakaźne choroby i chcieli się upewnić, czy nie zaraziłam się, bo inaczej musieliby odizolować mnie na jakiś czas i wyleczyć. Tak mi mówili. Ale całe szczęście niczym się nie zaraziłam, tylko od czasu do czasu muszę wybierać się na badania kontrolne. Dlatego nie martw się, dobrze? - posłała mu przepraszający uśmiech i złapała mocniej za trzymaną łyżeczkę.
- Jak... jak dużo ich tam jest? Tamten mówił o tysiącach... czy wszyscy są tacy przerażający i nienawistnie nastawieni do ludzi? Czy... czy każdego nowicjusza wrzucają na głęboką wodę, jak wyjdą za mury? Czy jeżeli Ruuka... - zamilkła na krótką chwilę, wbijając wzrok w lody.
- .... Czy Ruuka mimo przeszkolenia wojskowego, siły, inteligencji i sprytu... ma szanse?
                                         
Ylva
Studentka
Ylva
Studentka
 
 
 

GODNOŚĆ :
Ylva Isabelle Harakawa


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.09.19 13:34  •  Kawiarnia "Ambrozja" - Page 4 Empty Re: Kawiarnia "Ambrozja"
Kochał Ylvę jak córkę, choć nie posiadał własnych dzieci i teoretycznie nie wiedział, czym było ojcostwo. Był przy niej, kiedy dorastała. Zajmował się nią, gdy jej rodzice chcieli odsapnąć od codziennych obowiązków, pobyć we własnym towarzystwie. Kąpał. Utulał do snu. Czytał bajki. Uczył chodzić. Grał z nią w piłkę. Zbierał ją do Zoo. Zdejmował z drzew, kiedy nie umiała zejść z niego sama. I rozpieszczał przy każdej okazji. Nigdy nie zapomniał o jej urodzinach, o dniu dziecka, o bożym narodzeniu i pomniejszych uroczystościach. Wspierał ją w trudnych chwilach - kiedy Takahiro dokonał żywota w celi odwiedzał ich codziennie. Jak mógł zapomnieć o jej ulubionych smakach? Była jedną z najważniejszych osób w jego życiu. Ale dorastała. Z poczwarki przeobrażała się w motyla. Te spotkanie mu to uzmysłowiło, gwałtownie konfrontując z nową rzeczywistością. Była kobietą, nie dziewczynką.
  — Rūka? — Pochwycił znajome imię, a wraz z tymi słowami na jego czole ukształtowała się zmarszczka. — Twój chłopak to Kyōryū Rūka, tak? — zapytał, chcąc się upewnić w swoim przypuszczeniu. Nie sądził, że jakikolwiek inny młodzieniec w S.SPEC nosił takie same imię. Nie było spotykane na większą skale. Aurich zetknął się z nim po raz pierwszy, poznając rekruta Kyōryū.
  Przyjrzał się dziewczynie uważnie. Komplementy, które padały z jej ust sprawiły, że górna część wargi uniosła się ku górze. Mówiła o nim w superlatywach i, choć Aurich widział Kyōryū tylko raz, zamieniając z nim kilka słów, miał wrażenie, że Ylva mimo wszystko była odrobinę zaślepiona jego zaletami, a raczej po prostu w nim zakochana.
  — Jest rekrutem, a nie ochotnikiem. Ochotnicy działają głównie w M-3, rekruci zwykle aspirują wyżej — podjął w końcu rozmowę, nie spuszczając oczu z roześmianego oblicza chrześnicy. W zasadzie nie spodziewał się, że jej wybór padnie na wojskowego. Nie po tym, co spotkało jej rodzinie. Nie po tym, co stało się z jej ojcem, kiedy postawiono go w stan oskarżenia. Nie po tym, jak zabroniono mu widzeń z rodziną. — Zetknąłem się z nim tylko raz i ciężko mi oceniać jego umiejętności. Jest bystry, ma potencjał, ale czy to wystarczy po drugiej stronie mury? Nie wiem — ocenił, bo przede wszystkim nie chciał częstować dziewczynę złudzeniami, pocieszać, że na pewno sobie poradzi.
  Przy konfrontacji z wymordowanym ważniejsze od siły i sprawności fizycznej była chłodna głowa, umiejętność podejmowania szybkich, racjonalnych decyzji w obliczu stresu, a także doświadczenie. Kyōryū na pewno miał silny układ nerwowy, udowodnił to podczas konfrontacji z ciałem brutalnie zamordowanego studenta. Ale czy był gotowy na prawdziwą walkę w całkowicie obcym terenie z wymordowanymi, zdziczałymi bestiami, które utraciły swoje człowieczeństwo na rzecz zwierzęcych odruchów? Nie miał pojęcia. Nie wiedział go nigdy z pistoletem w dłoni. Nie wiedział, jak walczył, jak się poruszał, jaki był czas jego reakcji. Mógł umrzeć już na pierwszej misji, a mógł przeżyć wiele długich lat, odnosząc wiele sukcesów.  
  — Ich populacja jest... — urwał, kiedy dziewczyna wyjawiła mu, że została zaatakowana przez wymordowanego, tutaj w M-3. Krew zawrzała w naczyniach krwionośnych, a przed oczyma natychmiast stanęła wykrzywiona w uśmiechu twarz diabła. — Zostałaś zaatakowana? — podniósł głos nawet nieświadomy tego zabiegu, lecz czując na swojej skórze obce spojrzenia i nagłe poruszenia Kropka, który wstał i ułożył łeb na kolanach dziewczyny, usadowił się wygodniej w krześle. Odetchnął. Była cała, zdrowa, a to najważniejsze. — Czemu do mnie nie zadzwoniłaś? Czemu nic o tym nie wiem? — wyrzucił z siebie, już znaczniej ciszej jak przedtem, ale  z wyrzutem. — Jak on wyglądał? Nie wiem czy wiesz, ale... — uchwycił w zęby dolną wargę, ale zdecydował jej powiedzieć — ... przez kilka ostatnich miesięcy M-3 nie było bezpiecznym miejscem. Wszystko wskazuje na to, że zagrożenie minęło, ale tak czy owak uważaj na siebie, Ylv. — Spróbował się uśmiechnąć, ale na ustach wstąpił jedynie parszywy grymas, który jeszcze bardziej zniekształcił rysy twarzy. — I niestety na razie nie mogę przystać na twoją propozycje. Właściwie, tylko proszę cię o dyskrecje, zostałem nowe rozkazy. Kiedy tylko podleczę ramię, wyruszam na Desperacje. — Kłamał. Nie było żadnych rozkazów, ale nie chciał mówić jej tego wprost. Miał jedynie nadzieje, że umie trzymać język ze zębami i nie powie tego nikomu, zwłaszcza swojemu chłopakowi. — Wiem, że nie powinienem cię o to prosić, bo masz wiele rzeczy na głowie, ale czy mogę powierzyć ci pod opiekę Kropka? — zapytał, bo zabrakło mu opcji. Ylva była jedynym kołem ratunkowym. Pies na dźwięk swojego imienia spojrzał na Auricha. — Moja nieobecność nie powinna trwać dłużej niż tydzień.
                                         
Aurich.
Generał Eliminatorów
Aurich.
Generał Eliminatorów
 
 
 

GODNOŚĆ :
Rokuro Aurich


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.10.19 1:01  •  Kawiarnia "Ambrozja" - Page 4 Empty Re: Kawiarnia "Ambrozja"
Jej oczy drgnęły, a jasne tęczówki zapłonęły lekkim błyskiem, kiedy usłyszała jak jej wuj wypowiada pełne imię Ruuchana. To nie mógł być zbieg okoliczności.
- Czyli... znasz Ruuchana? - zapytała z nieukrywaną ekscytacją w głosie. Miała ochotę roześmiać się. Świat naprawdę był mały. Wiedziała... wierzyła, że Ruu kiedyś zdobędzie na tyle sławy, że praktycznie każdy w SPEC będzie go znał, ale nie sądziła, że aktualnie drugi najważniejszy mężczyzna w jej życiu będzie już go znał. Czyli odpadały te wszystkie ceremoniały pierwszego zapoznawania.
- Rekrutem. - powtórzyła cicho, bardziej do siebie aniżeli do niego. - Nigdy nie rozumiałam hierarchii w wojsku, pewnie też dlatego, że jakoś niekoniecznie próbowałam się w to zagłębić. Czyli rekruci mierzą wyżej i są bardziej ambitni? Nic więc dziwnego, że Ruu obrał taką ścieżkę. - na jej ustach spoczął delikatny uśmiech, kiedy sięgała dłonią do rudych kosmyków i delikatnie odgarnęła je za prawe ucho. Skinęła lekko głową na krótką ocenę chłopaka. Nie zamierzała zapewniać wujka o zdolnościach Ruuki, o jego potencjale i o tym, że kto jak kto, ale on na pewno sobie poradzi. Nie musiała. Wierzyła, że chłopak prędzej czy później udowodni mu, i całej reszcie, swoją prawdziwą wartość.
Nawet nie wiedziała, że spotkanie z wujem aż tak poprawi jej humor. Nie dość, że w końcu udało im się porozmawiać i spędzić kilka chwil, choć te były zbyt krótkie, to na dodatek jak się okazało znają się. Wszystko wydawało się prostsze i w jaśniejszych barwach. Ylva nie wierzyła, że tego dnia coś zdoła zakłócić i zmącić jej dobry humor. Do tego te przepyszne lody. Czego chcieć więcej?
A potem pojawiła się cięższa atmosfera, wpadając zupełnie znienacka, niezapowiedziana i niezaproszona. Mięśnie rudowłosej nieznacznie napięły się mocniej, a wzrok ulokowała w resztce deseru. Zacisnęła usta w wąską linię, słuchając pretensji Rokuro, choć nadal nie odczuwała nawet cienia wyrzutów sumienia. To nie ona tutaj zawiniła.
Gdy mężczyzna w końcu skończył przemawiać, Ylva powoli uniosła głowę i spojrzała poważnym wzrokiem na niego.
- A co by to zmieniło, gdybym do ciebie zadzwoniła, wujku? Wielokrotnie do ciebie dzwoniłam, nie odbierałeś, ani też nie oddzwaniałeś. - odpowiedziała szczerze, bez jakiegokolwiek cienia zahamowania.
- Domyślałam się, że masz sporo na głowie, skoro nawet nie odezwałeś się po tym nieodebranych połączeniach, dlatego też nie chciałam zawracać ci głowy. Zwłaszcza, że nic takiego się nie stało. Żyję, mam się dobrze, a to chyba najważniejsze. I nie martw się, nie jestem już małą dziewczynką, wujku. Potrafię o siebie zadbać. No i mam Ruu. - uśmiechnęła się do niego, chcąc rozluźnić atmosferę, wprowadzając na powrót promyk słońce.
Przesunęła dłonią po pysku psa, aż palce dotarły za jego ucho i zaczęła go czule drapać.
- Oczywiście, że się nim zaopiekuje! Przecież wiesz, jak kocham tego psiaka. O nic się nie martw! Ale.... mam jeden warunek! Zaopiekuję się nim pod jednym warunkiem. Otóż... - zamilkła, chcąc wywołać sztuczne napięcie.
- .... musisz mi obiecać, że jak tylko wrócisz, to umówmy się na wspólny obiad. Z Ruu, mamą i braćmi. Naprawdę za tobą tęsknią.
                                         
Ylva
Studentka
Ylva
Studentka
 
 
 

GODNOŚĆ :
Ylva Isabelle Harakawa


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.11.19 23:20  •  Kawiarnia "Ambrozja" - Page 4 Empty Re: Kawiarnia "Ambrozja"
Dostrzegł w jej oczach jeszcze większy entuzjazm. Skwitował go delikatny, aczkolwiek odrobinę wymuszonym uśmiechem. Mała Ylva nie była już dzieckiem. Stawała się kobietą i musiał ten fakt w końcu zaakceptować, przełknąć. Poukładać sobie to, jak najszybciej w głowie.
  — Znam. To zdolny młody człowiek z wieloma perspektywami i talentami. Mam nadzieję, ze kariera zawodowa ułoży się po jego myśli, a ty będziesz szczęśliwa u jego boku — podsumował krótko, bo w istocie nie życzył rekrutowi porażki. Sprawiał dobre pierwsze wrażenie, mimo iż jego sztywna postawa i brak reakcji na widok trupa początkowo zbiła majora z tropu, ale czy właśnie nie taki powinien być dobrze zapowiadający się żołnierz? Wyposażony w chłodny umysł, żelazne nerwy?
  Po kolejnym wywodzie Ylvy zacisnął mocno szczękę. Miała racje. Co by to zmieniło? Milczał przez tyle miesięcy, nie odbierał od niej telefonu, nie złożył jej nawet życzeń, choć o nich pamiętał. I co? Nagle przyszedłby do szpitala? Przyniósłby jej prezent? Pożyczył szybkiego powrotu zdrowia i obiecał, że złapie tego, kto ją tak urządził?
  Bzdura! Nie zrobił nic, dosłownie nic, by wsadzić tego pozbawionego skrupułów mordercy za kratki. Pozwolił mu zranić niewinną kobietę, wystawiając przy tym życie przebywających w parku obywateli na jawne niebezpieczeństwo, a potem także zbiec z miejsca zdarzenia. Mierzył z broni do swojej przełożonej, a raczej kobiety, którą kochał. Był w zasadzie gotowy ją postrzelić w niewytłumaczalnym napadzie furii.  Gdyby wiedział, że Ylva została zraniona, być może pociągnąłby za cyngiel, łudząc się, że dorwie tego szaleńca. Ale co potem? Już teraz nie mógł spać po nocach. Ciągle, do znużenia przetwarzał w myślach incydent, który rozegrał się w parku, rozważał w głowie inne scenariusze, podejmował inne decyzje, ale za każdym razem efekt był ten sam – zbiegły morderca i krew dookoła niego.
  — Zawsze widzisz w ludziach to, co najlepsze i starasz się ich usprawiedliwiać, ale coś ci powiem, Ylv. — Na ustach Majora zastygł blady uśmiech, ale przynajmniej tym razem szczery, niewymuszony. Podczas tyrady studentki poczuł jeszcze większe wyrzuty sumienia niż wtedy, kiedy zaproponował jej spontaniczne spotkanie. Zrobił to, bo coś od niej chciał. Bo potrzebował, aby zajęła się Kropkiem na kilka dni. Jego intencjom nie można było zarzucić bezinteresowność, ale właśnie takie być powinny. — To tak nie działa. Przyjdzie czas, gdy ktoś to wykorzysta. A akurat ja nie powinienem szukać wymówek. Naprawdę wierzysz w to, że nie miałem nawet chwili, by poświęcić ci trochę czasu? Bo ja nie. Naprawdę mogłem do odebrać albo przynajmniej oddzwonić, ale tego nie zrobiłem, bo...bo mimo upływu czasu nadal ciężko mi patrzeć ci prosto w oczy...bo dużo prościej było pracować od świtu do zmierzchu
  Zauważyła jego zawahanie? Na pewno. Nie taki był jego pierwotny zamiar. Chciał zrzucić z siebie podtrzymywany na barkach ciężar, powiedzieć jej prawdę, ale takowa nie chciała przecisnąć mu się przez gardło, bo jak ująć w słowa to, że przez kilka długich lat kłamał jej w żywe oczy? Co miał jej powiedzieć? Że wywiózł jej ojca za miasta, ale przed tym sfabrykował jego śmierć?
  Zacisnął dłoń na szklance, tak mocno, że pobielały mu knykcie, wzrokiem natomiast uciekając gdzieś ponad jej ramię. Nie był urodzonym kłamcą o twarzy pokerzysty. Nie zrobiły kariery hazardzisty. Przekonał się o tym jeszcze w szkole.
  — Jak wrócę, na pewno was odwiedzę — powiedział znaczenie ciszej niż przedtem, ledwie przy tym poruszając ustami. — Opowiem ci wszystko. Gdzie byłem i co widziałem. Jak kiedyś Dobrze?
   Opowiem ci prawdę, ale najpierw skonsultuje to z twoim ojcem, a potem, niezależnie od jego decyzji - albo postawię go przed faktem dokonanym, albo nie.
  Domyślał się, że dziewczyna go znienawidzi. Domyślał się, że jej ojciec też nie będzie zadowolony z tego nagłego przypływu szczerości, ale im dłużej ją oszukiwał, tym ciężej było mu oddychać w jej obecności. Czuł się tak, jakby niewidzialna pętla zaciskała się na jego szyi, coraz bardziej i bardziej, gotowa w końcu odebrać mu ostatnie tchnienie.
  — Podaj mi swój nowy adres. Jutro przyprowadzę ci Kropka. Zastanę cię o 16:00?
                                         
Aurich.
Generał Eliminatorów
Aurich.
Generał Eliminatorów
 
 
 

GODNOŚĆ :
Rokuro Aurich


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.11.19 0:24  •  Kawiarnia "Ambrozja" - Page 4 Empty Re: Kawiarnia "Ambrozja"
Czyli jednak.
Świat w tym momencie wydawał się naprawdę mały. Co prawda istniało spore prawdopodobieństwo, aby Ruu kiedyś napotkał na swej drodze Rokuro, ale nie przypuszczała, że nastąpi to tak szybko, a do tego, że nie będzie to jedynie wymijające się na korytarzu spotkanie, tylko się okaże, że już się znają. Mimowolnie kąciki ust dziewczyny drgnęły, wreszcie pozwalając sobie na uniesienie ich i uśmiechnięcie pod  nosem. Nie mogła się doczekać, kiedy wróci do domu i będzie mogła wypytać Ruuchana o wszystkie szczegóły. Ciekawe jaką będzie miał winę kiedy się dowie, że Rokuro to jej przyszywany wujek.
Uśmiech jednak został bardzo szybko starty z jej ust, kiedy usłyszała kolejne wypowiadane przez niego słowa. Uniosła głowę, uważniej przyglądając mu się, a po jej twarzy, tak bardzo elastycznej i łatwej do czytania z niczym otwartej księgi, w tym momencie na próżno odszukiwać oznak wszelakich emocji oraz słów. Milczała, z mocno zaciśniętymi ustami, które formułowały się w wąską linię, czekając, aż wreszcie pomiędzy nimi wkradnie się cisza, dając zarówno jemu, jak i jej, krótką chwilę na wytchnienie i przemyślenie niektórych rzeczy. Miała cichą nadzieję, aby dzisiejszego wieczoru wskazówki zegara zatrzymały się, zamykając ich na dłuższą chwilę w zatrzymanym czasie. Zegar jednak dalej tykał, jakby złośliwie, kpiąc z nich.
- Gdyby nikt nie dostrzegałby w innych ludziach tego, co najlepsze, a zamiast tego same złe strony, świat stałby się szarym i ponurym miejscem. - odpowiedziała wreszcie, spoglądając przez szklaną witrynę, na ludzi, którzy mijali kawiarnie. Niektórzy uśmiechali się, inni wpatrywali w kolorowe ekrany swych telefonów, a jeszcze inni nie rozglądając się dookoła mknęli pospiesznie przed siebie, gonieni przez zęby czasu.
- To nie tak, że nie zdaję sobie sprawy z okropnej rzeczywistości. Po prostu trzeba odnaleźć trochę radości z życia, bo inaczej zostaniemy jedynie pustymi skorupami, które wegetują i egzystują, nic ponadto. Czym wtedy różnilibyśmy się od tych potworów zza muru? - odwróciła głowę, spoglądając na niego z uwagą. Z jej oczu zniknęła niewinność, którą zawsze w sobie tliła. Jakby stała się zupełnie kimś inny, może nawet obcym.
- Nie będę cię oceniać dlaczego nie kontaktowałeś się ze mną, z mamą czy z moimi braćmi. Jak już wspominałam, wierzę, że miałeś swoje powody. Nie będę w nie wnikać. Odpowiedz mi jedynie na jedno pytanie. To u was normalne, w wojsku, że odpychacie na bok rodzinę i najbliższe osoby w imię... chęci chronienia nas? To idiotyczne i głupie, wujku. W ten sposób nikogo nie chronicie. Staracie się jedynie zgrywać bohaterów  nie dostrzegając, że nawet wy nie będziecie w stanie unieść całego tego ciężaru. Czasami lepiej jest się nim podzielić z bliskimi. - odetchnęła, powoli podnosząc się z miejsca. Pogłaskała Kropka, ostatni raz drapiąc go czule za uchem.
- Dziękuję za dzisiaj. I nie składaj mi fałszywych obietnic. Już je składałeś kiedyś. Znasz mój numer, odezwij się, kiedy będziesz chciał i przede wszystkim kiedy będziesz gotowy na spotkanie. Adres prześlę ci mailem dzisiejszego wieczoru. Czekam na Kropka w takim razie. - skinęła głową na pożegnanie, nagle zachowując wszelakie formalności, stawiając między nimi niewidzialną barierę.
Nie odwróciła się więcej, kiedy opuszczała kawiarnię.

/ zt x 2 /
                                         
Ylva
Studentka
Ylva
Studentka
 
 
 

GODNOŚĆ :
Ylva Isabelle Harakawa


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 4 z 4 Previous  1, 2, 3, 4
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach