Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 3 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Go down

Pisanie 17.04.19 23:54  •  Stary budynek szkoły - Page 3 Empty Re: Stary budynek szkoły
Kiwnął grzecznie głową przyjmując wyrazy uznania (i oczywiście nie spuszczając spojrzenia typów). Jasne. Żarciki, śmieszki, jakby siedzieli z chłodnym piwem przy ognisku. Mhm. Jasne. Ogień to tu może zaraz się odezwać seriami, jeśli szybko się nie oddali, co? Jeffrey nie wierzył gadule, oczywiście, że nie. Cóż, przyłapał go już raz na kręceniu, a zresztą – lata życia w nieustannej wojnie nauczyły go, że nic nie jest czarne albo białe i że kłamstwo gości tak chętnie w ustach ludzi, jakby mogło nasycić ich żołądki. Sam zresztą nie wahał się przed kłamaniem.
Ach, taką maskę – uniósł brwi, jakby rzeczywiście skojarzył, o co jest pytany. – To nie – uciął i skrzywił się, jakby było mu przykro z tego powodu, że ich zawodzi. Kłamał? Może.
Och, dajcie spokój... Czy oni myśleli, że jak zaczną wymieniać się spojrzeniami między sobą, to jemu nagle dostęp do podglądania ich się blokuje? Miał ochotę się uśmiechnąć. Właściwie cała ta sytuacja zaczynała go bawić. A to źle. Bardzo źle, bo zaczynał tracić czujność i brać ich za ludzi, a nie opcje, warianty, które mogą coś zmienić w jego życiu, a jego zadaniem było zapanowanie nad nimi, aby nic nie popsuły, tylko co najwyżej pozostały neutralne.
Kłamiecie, wasze wersje się nie zgadzają – zauważył i cofnął się o krok, jakby chciał tym dać znak, że nie zmienił zdania i że nie zamierza ich teraz atakować.
Nic stąd nie brałem – odpowiedział lakonicznie i znów ciężko było wyczuć czy kręcił. Ot, po prostu ich informował tym swoim chrypiącym głosem. – Nie chcę żadnego wykładu, chcę spokoju. Bezpiecznych pustkowi – pożegnał się już jakby lekko zniecierpliwiony i odszedł. Jego kroki szybko stały się niesłyszalne, jakby wcześniej wcale go tam nie było.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.04.19 18:15  •  Stary budynek szkoły - Page 3 Empty Re: Stary budynek szkoły
– Jak mam wybór to pod nikim nie służę, a jak nie mam to pod nim – ta wypowiedź dała Hachirō pewną satysfakcję, która odbiła się na jego twarzy. Trochę za długo się sobie przyglądali, prawie jak w jakimś filmie romantycznym z elementami przygodowymi, co faktycznie wyglądać mogło, jakby bez słów chcieli ustalić jakąś wersję. Wyszło? Nie wyszło? Byleby nie prowokować agresji, a postawa obcego sugerowała, że nic im nie zrobi. Choć kto go wie? Może rzuci jakiś prewencyjny serdeczny granat? Hachi by właśnie tak zrobił. Zaskoczyło go jednak, że nieznajomy faktycznie zdawał się być nastawionym niesamowicie pokojowo. Lekceważył ich, miał ich gdzieś, chciał wciągnąć w pułapkę... Kto wie? Hachirō dalej nieufnie do niego podchodził, choć postawa gbura go w pewien sposób bawiła. Z niepokojem odprowadził go spojrzeniem, gdy tamten wspinał się po schodach na górę, jednak starał się nie dać tego po sobie poznać.
Wasze wersje się nie zgadzają – przedrzeźniał go, gdy już został sam z Lazarusem. Jak mawiają, kozak w necie, pizda w świecie. Tak trochę. – Kurwa nie srają się, twoja matka się nie zgadzała na płodzenie cię i co – rzucił bardzo dorosłym komentarzem w kierunku schodów. Dopiero po chwili obrócił się do Kundla.
A ty też kurde niezły. Skąd wziąłeś tę pierdoloną owcę i pomysł, żeby drzeć japę jakby ci nogi depilowali? – Hachirō prychnął z mieszanką rozbawienia i irytacji, robiąc krok w kierunku towarzysza. Ułożył wygodnie dłonie na jego ramionach, a wyraz twarzy rudzielca momentalnie złagodniał.
Nigdy więcej nie odwalaj w ten sposób – pouczenie, prośba, groźba? – Jakby coś ci się stało naprawdę... – pchnął go mocno za ramiona w tył, raz, drugi, przymierzył się do trzeciego. – Mógł cię postrzelić. I co to kurwa za gadanie o Łowcach? Jak jest od nich, to może być po tobie, mógł sobie iść po kolegów. Nie, nie rozumiesz, że nie jesteś kuloodporny, no ja pierdolę, nie rozumiesz, że ja... Uch! – I, jak na dorosłego i dojrzałego mężczyznę przystało, kopnął go w kostkę. Brakowało tylko jeszcze, żeby ze złością tupnął nóżką i pokazał język. Niemniej jednak jego twarz płonęła czerwienią, a słowa, z każdym kolejnym, stawały się coraz głośniejsze. Co chciał powiedzieć? Nie widzisz, że się o ciebie martwię? Że...
Bierz co masz brać i lepiej jak raz posłuchaj swojej księżniczki, bo może trzeba ci coś przestawić pięścią, żeby poprawić ci słuch – zachowywał się tak, jakby to on w tym układzie był dominujący, jakby to on tu rządził. Złość wprawiała kolejne mięśnie jego twarzy w nerwowe drganie, a oczy, choć zmrużone, prawie wcale nie mrugały. Mógłby rzucić się na niego, poobijać i pogryźć. Powinien. Z drugiej jednak strony powinien nakierować sytuację na szybkie zabranie przedmiotów, jakie mogli tu znaleźć.
Rusz się – rzucił rozkazująco, sztywno, jak wojskowy. – bierz co masz brać i się zwijamy – w jego głosie nagle pojawiła się obojętność, ale i słyszalna kropka nienawiści. Spojrzenie skierował na owcę, która swoimi głupimi, dzikimi ślepiami się gapiła na całe zajście.
A ciebie ktoś kurwa o zdanie pyta, wełnisty belzebubie? Wypieprzaj mi stąd. – Bo przecież na czymś wyżyć się trzeba.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.04.19 22:13  •  Stary budynek szkoły - Page 3 Empty Re: Stary budynek szkoły
 Azarow był pewny, że jego opuszczenie rąk sprawi, że padnie ostrzegawczy strzał. Najprawdopodobniej wymierzony w kolano dezertera. Wyglądało jednak na to, że obcy rzeczywiście nie chciał żadnego rozlewu krwi. Łowca przyjął to z wyraźną ulgą i odprowadził go wzrokiem dopóki ten nie zniknął im z oczu. Wolał upewnić się, że nie zniknie zbyt szybko. Znał możliwości jego stroju.
Będę się darł jak chcę i kiedy chcę – fuknął na rudego, najwyraźniej nie spodziewając się niczego złego poza zwykłymi przekomarzankami.
 Więc ten wełniany obłoczek to była owca? Boris zmierzył zwierzę niepewnym spojrzeniem. O owcach słyszał, ale w życiu ich nie widział. W dodatku ta była jakaś dziwna jak na wyobrażenie czegoś, z czego można było brać wełnę. Może to była nibyowca? Albo co gorsza - wymordowana nibyowca.
 Pchnięty w tył wrócił jednak spojrzeniem do rudzielca i warknął ostrzegawczo, wyraźnie niezadowolony z takiego obrotu spraw. Drugi atak przyjął uciekając wzrokiem w bok, jakby próbując się nie nakręcać tym wszystkim i pozwolić dzieciakowi się wyżyć. Trzeci sprawił, że cieniutka granica dzieląca go od czystej furii została naruszona, ale prawdziwym punktem zapalnym zostało nie kopnięcie, a protekcjonalny wojskowy ton. Już wcześniej zaciskał pięści, próbując przywoływać się do porządku wbijanymi we wnętrze dłoni paznokciami, ale najwyraźniej na niewiele się to zdało. Wystarczyła sekunda, by jedna z pięści dezertera spotkała się z twarzą wojskowego.
Kto cię kurwa prosił... – warknął, łapiąc dzieciaka za szmaty i popychając na najbliższą ścianę – Kto cię kurwa prosił żebyś się wpierdalał? Radzę sobie bez tych szczurów to i poradzę sobie bez ciebie.
 Nie pozwoli sobie, by ten gówniarz próbował choćby nawet w kłamstwach objąć przywództwo nad ich dwuosobowym stadem. Jeżeli zapomniał gdzie jest jego miejsce to Boris zaraz z chęcią mu przypomni. Docisnął go do ściany, przedramię blokując tuż przy jego szyi, zmuszając by podniósł podbródek w górę.
Zapamiętaj, że jesteś tu tylko dlatego, że ja ci na to pozwoliłem. Ja decyduję kiedy stąd pójdziemy i ja decyduję kiedy możesz interweniować. Rozumiesz?
 Lepiej żeby rozumiał, bo w przeciwnym wypadku łowca go z chęcią udusi. Może utrata przytomności nie będzie taką złą karą? Dyszał z wściekłości i najchętniej skręciłby dzieciakowi kark za to co wcześniej powiedział.
Taki był kurwa cwany, wilka za psa chciał sobie wziąć, a teraz zdechnie z jego łap.
                                         
Lazarus
Dezerter
Lazarus
Dezerter
 
 
 

GODNOŚĆ :
Boris Nikołajewicz Azarow; Lazarus bądź po prostu — Łajza


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.04.19 0:01  •  Stary budynek szkoły - Page 3 Empty Re: Stary budynek szkoły
Powinien przystopować i wiedział o tym, jednak nie potrafił. Drżał, jego oddech był ciężki i urywany, a dłonie aż świerzbiły do rękoczynów, od których nie umiał się powstrzymać. Akcja jednak zawsze wywołuje reakcję, a tą był najpierw cios wymierzony w twarz, który sprawił mu po pierwsze ból, a po drugie dezorientację na tyle silną, że nie był w stanie zareagować w porę na chwyt i posłanie na ścianę. Uderzył boleśnie głową o twardą powierzchnię, przez co zacisnął mocno powieki. Pod nimi piekły go łzy, wywołane mieszanką wściekłości, szoku i bólu. Nie kontrolował tego.
 Całej tej sytuacji nie kontrolował.
 Bolało, bolało zarówno uderzenie, jak i jego słowa. „Poradzę sobie bez ciebie” i przez szał przebiło się nieprzyjemne ukłucie. Co jeśli Moroi nie był jego bohaterem, a jedynie problemem? Ledwo się spotkali, a Boris już natrafił na jednego z Łowców. Gardło ścisnęło się nieprzyjemnie nie tylko przez agresję ze strony łowcy, ale i przez żal. To pewnie jego wina. To pewnie Kundel był tu ofiarą. To pewnie Hachi wszystko niszczył, bo zawsze tak było. Za każdym razem robił coś, co narażało innych.
 Szarpnął się desperacko, wierzgnął nogami, warczał jak dziki pies, wyjątkowo niezadowolony z tego, w jakiej pozycji się znalazł. Piekący ból był jego głównym paliwem w tej chwili. Zęby obnażyły się, zupełnie tak, jakby miał plan lada moment ugryźć napastnika, Po chwili jednak zaprzestał walki, wiedząc, że nie ma co się równać z siłą łowcy. Trzeba było obrać inną strategię.
 Mimo to nie umiał się pozbyć wyzywającego i konkretnie wkurwionego spojrzenia, choć w jasnych tęczówkach odbijał się jeszcze strach. Bał się utraty zębów, zdrowia, oka, życia, Borisa, a może i wszystkich naraz. Spróbował złapać powietrze, zachłysnąć się nim, dostarczyć go choć trochę do płuc. Oddech był jednak słaby i ledwo przebijał się przez przeszkodę. Moroi podniósł rękę, jednak jak raz nie po to, by uderzyć agresora. Położył dłoń na jego ramieniu, wymusił u siebie łagodniejszy uśmiech.
Bo… Borisu – szepnął błagalnie. Dla efektu chciał jeszcze wycisnąć z siebie kolejne łzy. Lazarus lubił różne nieciekawe widoki, lubił być ich przyczyną i obserwatorem. Krótki oddech wydobył się z ust Hachiego.
Nie-e lubisz… mnie? – Druga dłoń uniosła się, żeby lekko musnąć palcami linię jego szczęki. Ruch był krótki, delikatny, niepewny; jakby nie chciał go bardziej prowokować, jakby bał się, że tamten zaraz rzuci się do jego gardła. Wisienką na torcie było spuszczenie wzroku na dół i pokorne opuszczenie głowy.
Przepraszam. Proszę, już – wydusił z siebie. Twarz piekła go od bólu, ale i rosnącego wstydu przed tym, co musi powiedzieć, by trochę odwlec swój los. – … To… T–t-to ja jestem psem. Twoim Hachiko, któ-ry czeka… czekałby na ciebie do końca świata.
 Może płaszczenie się go uratuje? To było dość losowe. Nie znał go, nie wiedział, czego się spodziewać i w pewnym stopniu to sprawiało, że tym bardziej go do Borisa ciągnęło. Walczyli ze sobą bez przerwy, siniak w tę czy w tę stronę żadnemu nie powinien robić różnicy. Podskórnie wiedział jednak, że mężczyzna nie wyrządzi mu poważniejszej krzywdy. Miał świadomość tego, że miał do czynienia z dzikim zwierzęciem ukrytym w skórze człowieka, ale pamiętał też inne rzeczy. Jak choćby ich powitanie po długim rozdzieleniu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.04.19 17:28  •  Stary budynek szkoły - Page 3 Empty Re: Stary budynek szkoły
 Im bardziej dzieciak próbował się wyrwać, z tym większą przyjemnością Boris starał się mu to uniemożliwić. Nie mógł go teraz tak po prostu wypuścić, bo to oznaczałoby przegraną. Nie unieruchomił mu jednak rąk, nie zablokował dostępu do noża. Wiedział, że ten po niego nie sięgnie. A może i sięgnie? Zaatakuje? Łowca zmrużył ślepia. To byłaby doprawdy kusząca wizja. Ciekawe który z nich bardziej nie wybaczyłby sobie kawałka stali tkwiącego w brzuchu Azarowa.
 Na szczęście Hachirō podjął bardzo mądrą decyzję i postanowił oddać zwycięstwo psu i to jeszcze zanim zmusił go do tego brak tlenu i umykająca gdzieś świadomość! Ten był bowiem naprawdę gotowy by zrealizować swoje groźby. Kundel delektował się strachem w oczach dzieciaka, a jego spokorniały głos był niemal jak najlepsze pochwały. Brawo, Boris. Dobry z ciebie pies.
Bardzo dobrze – odpowiedział w końcu, wyraźnie usatysfakcjonowany jego słowami.
 Doskonałe zwycięstwo. Hachiko zasłużył na nagrodę i mimo pewnych chęci kontynuowania tortur Azarow zwolnił ucisk i łaskawie pozwolił rudzielcowi normalnie odetchnąć. Chwila wahania - może jeszcze poprawić mu śliweczkę pod okiem żeby była równiejsza jak już się pojawi? Żeby była perfekcyjna jak cały pyszczek Hycla.
 Puścił go jednak, odstępując od ściany, ostentacyjnie bardziej zainteresowany stanem swojej ręki niż sponiewieranym dzieciakiem.
Skoro taki do czekania jesteś chętny to następnym razem poczekasz w samochodzie, jak zwykły szczeniak, który nie potrafi się zachować.
 Wdech, wydech. Należało się uspokoić. Choć teraz wcześniejsze zdenerwowanie, co prawda wywołane zaskoczeniem go przez obcego, które musiał wyładować na Hachiko niezdrowo zmieniło się w uczucie tryumfu. To prawie tak jakby poszarpał Łowcę. Rachunki zostały w pewnym stopniu wyrównane.
Widziałeś jego łaszki? – westchnął ciężko, jak nastolatka na widok nowych butów nike i świadomości, że ostatni sponsor zszedł na zawał zeszłej nocy – Po takie cudo chciałem iść z wami.
 Darował sobie przeszukiwanie pomieszczenia, w którym znajdował się łowca uznając, że jeżeli było tam coś cennego to szczur z pewnością to zabrał albo zeżarł. Ruszył więc do kolejnych drzwi, a owca zamrugała kaprawymi ślepkami, nabrała więcej wypełnienia od materaca w mordę - na drogę - i ruszyła nieśpiesznie za Borisem. Widać znalazła największego barana w okolicy i uznała go za stado.
Nie tup tak, bo jak będziesz manifestował swoje fochy to ci drugie oczko podmaluje.
                                         
Lazarus
Dezerter
Lazarus
Dezerter
 
 
 

GODNOŚĆ :
Boris Nikołajewicz Azarow; Lazarus bądź po prostu — Łajza


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.04.19 19:54  •  Stary budynek szkoły - Page 3 Empty Re: Stary budynek szkoły
Panowie? – w korytarzu rozległ się głos Łowcy. Mężczyzna stał u szczytu schodów z bronią w rękach, ale z lufą pokojowo skierowaną w dół, w jedną z listew przy podłodze. Ale jak on się tam pojawił? I co on w ogóle tam robił!? Może wykorzystał ich brak czujności i wcale nie poszedł, tylko stał poza ich zasięgiem wzroku i podsłuchiwał? Albo poszedł poszukać tego, po co tu przyszedł i teraz się tym chwali? A może uznał, że popełnił błąd puszczając tę dwójkę samopas...
O dziwo, chociaż kpina byłaby dziecinnie prosta, aż sama cisnęła się na usta, nie skomentował ich rozmowy ani sytuacji, w jakiej ich na pewno zobaczył.
Mam dla was cenną informację. Oferuję ją oraz pomoc, ale w zamian chcę z wami przeszukać to miejsce i jedną trzecią tego, co znajdziemy. – Przedstawił im swoje warunki. Według niego samego przedstawił świetny interes... ale tylko dla tej dwójki. Wiedział, że prawdopodobnie gdyby rozegrał to inaczej, mógłby wyciągnąć od nich o wiele więcej niż, bądź co bądź, sprawiedliwy podział ewentualnych łupów, ale, cholera...! Życie nauczyło go, że lepszy średni deal niż śmierć, a był pewny, że jeśli podbiłby stawkę zbyt wysoko, zamiast ustalonej części dostałby szczodrą kulkę w łeb. – Decydujcie szybko, bo od tego zależy powodzenie tej sprawy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.04.19 2:49  •  Stary budynek szkoły - Page 3 Empty Re: Stary budynek szkoły
Czasami zastanawiał się, czy ta relacja to nie było za wiele. Gdzieś z tyłu głowy igrała świadomość, że to niewłaściwe, złe, że nie powinien dawać się tak traktować. Nie powinien robić z siebie zabawki, którą Boris mógł bezkarnie pomiatać. Czy zasługiwał na szacunek? To było wątpliwe. Czy dostawał traktowanie takie, na jakie zasłużył? Takie stwierdzenie byłoby już bliskie prawdzie. Był przypadkiem równie dziwacznym, co kłopotliwym i atencyjnym.
 Nie było zwycięzcy, przynajmniej według Hachirō. Wiedział, że szarpnął odpowiednie struny w rozumie łowcy, że wprawił w ruch odpowiednie trybiki. A niech myśli, że wygrał, tego Moroi mu nie odbierze. Obrzucił go niesprecyzowanej natury spojrzeniem, w jakimś stopniu pewnie podszytym groźbą i poirytowaniem. Prychnął, gdy został wypuszczony.
Teraz to zdecydowanie nie będę paradować przed innymi. Może powinienem zacząć nakładać makijaż, o. Chciałem się uczyć prawdziwego kamuflażu, nie takiego z maszynki, więc… – Poruszył wolno barkami. Był cały obolały, jednak echem wciąż bardziej odbijała się podróż niż krótka bójka dwóch gałganów. Był też nieszczególnie zachwycony tym wszystkim, choć podskórnie czuł, że mu się należało. To on sprowokował tę sytuację, zresztą, bądźmy szczerzy: zwykle to on prowokował wszystkie sytuacje.
Ta, rzuć jeszcze, że obrożę już mam – dodał, wydymając policzki. Definitywnie był niepocieszony, bicie po twarzy było dalekie od jego upodobań. Na wspomnienie o łaszkach Łowcy, Hachirō powiódł spojrzeniem na schody, jakby chcąc się upewnić, że nie ma na nich obcego.
Nie chcę być pandą, gnomie – może wyzywanie niedoszłego oprawcy nie było takie mądre, ale…
 Na dźwięk kolejnego głosu poderwał łeb znowu w kierunku schodów. Och, któż to wrócił, szczurek marnotrawny! Hachirō przekrzywił głowę na wieść o jakiejś informacji. Co to za owocna wyprawa, skoro łowcy sami wciskają mu przydatne rzeczy w ręce? Spojrzał niepewnie na bruneta, zanim spojrzał znowu na obcego. Zaraz wyszczerzył się do niego, jak gdyby nigdy nic.
No hejka, wujaszku – powitał znowu Łowcę. – Jak coś będzie nie tak, to wiesz, no słabo jednak, ale jeśli niczego nie odwalisz, to ja nie widzę jakichś dużych przeszkód na drodze do współpracy. Może nawet obiecam, że nie trzasnę cię w łeb i nie wsadzę do gabloty w muzeum historii naturalnej w Mieście, co nie? Nie no, śmieję się, ha. Na luzie, wujek, emerytów się nie bije. Mamy połówkę zgody, tylko pytanie, co na to kolega. Ech, w ogóle rzuć jakimś fajnym pseudonimem czy coś, żebym miał jak na ciebie wołać.
 Zbyt przyjazny, zbyt rozchwiany, zbyt nieostrożny. Zbyt głupi. Oto i obraz wojskowego nazwiskiem Moroi Hachirō.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.04.19 18:43  •  Stary budynek szkoły - Page 3 Empty Re: Stary budynek szkoły
 Posłał wojskowemu rozczarowane spojrzenie. Pyskował, nie był grzeczny, nie zainteresował się łaszkami, a nawet nie pomyślał o tym żeby wziąć jego maczetę, o której zdążył zapomnieć. Dopiero po chwilowym spacerku Kundel zorientował się, że czegoś mu brakuje. Westchnął na pokaz, by podkreślić dezaprobatę i wrócił po swoją broń, zwinnie wymijając owcę, która natychmiast potuptała za nim. Z powrotem zresztą też, pilnowana tym razem przez podejrzliwy wzrok łowcy, co jakiś czas odwracającego się za siebie.
Te owca... one gryzą? – rzucił niepewnie, szukając jakiegokolwiek zaprzeczenia u rudzielca, płynnie przechodząc od traktowania go jak worka treningowego do kogoś, u kogo spokojnie można szukać nie tylko rady ale i pomocy.
 Powracający do nich Łowca sprawił, że Kundel chciał prychnąć niezadowolony, by okazać, że nie potrzebuje konkurentów z dawnego stada na swoim nowym terytorium, ale trudno było to okazać, gdy wlepiał czerwone ślepia w strój kamuflażowy z jawnym zainteresowaniem. Mogło to wyglądać tak, jakby Boris naprawdę dał się skusić obietnicą ciekawej informacji.
Z chęcią posłucham czym ciekawym nas wujek zaskoczy.
 Moroi zasugerował przedstawienie się i chęć poznania pseudonimu nieznajomego? Trochę późno, bo najwyraźniej sam nadał mu taki, który przypadł do gustu nawet Kundlowi, a temu niezadowolonemu wiecznie dzieciakowi trudno było dogodzić.
Jedną czwartą możesz dostać, bo nas jest trójka... a przynajmniej była – dodał po chwili, nie mając zamiaru odpuścić targowania się, dopiero zauważając brak ich psa i posyłając Hachiko pytające spojrzenie – Zgubiłeś Burego, prawda? Lepiej wymyśl wiarygodną wymówkę, bo pandy się o ciebie upomną.
                                         
Lazarus
Dezerter
Lazarus
Dezerter
 
 
 

GODNOŚĆ :
Boris Nikołajewicz Azarow; Lazarus bądź po prostu — Łajza


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.04.19 23:25  •  Stary budynek szkoły - Page 3 Empty Re: Stary budynek szkoły
Cierpliwie zniósł złośliwy docinek o muzeum. Ale czy aby na pewno...? Być może to przypadek, ale akurat wtedy Seiji poczuł nieodpartą potrzebę poprawienia karabinu, co skutkowało chwilowym skierowaniem go na rozmówców.
Niech będzie wujek. – Widocznie i sam Łowca uznał, że pseudonim w tej grupie już został mu nadany. Nie chciał podawać żadnego z tych, którymi posługiwał się na co dzień, a tym bardziej swojego imienia, ale, super, wcale nie musiał. Właściwie wujek i tak było lepsze od tego całego skombinuj...
Nie obchodzi mnie, ilu was jest. Jedna trzecia – wymruczał przez zęby i groźnie zmarszczył brwi. – Czas leci... decyduj się szybciej, bo jeszcze chwila...! – zawiesił głos, żeby podkreślić wagę wyboru mężczyzny. – A cień szansy, że cokolwiek uratujecie, pryśnie – skwitował i uśmiechnął się złośliwie. No, przecież nie byli przyjaciółmi, to jasne, że nie współczułby im straty, tylko cieszył, że przez zachłanność stało się... coś.
Sam właściwie zdał sobie sprawę, że nie ufa tej dwójce, nie wierzy w ich honor i słowność, a potwierdzenie dealu od drugiego z jełopów chciał tylko po to, żeby potem nie mieli pretekstu do kłócenia się i podważania ustalonych zasad, a poza tym nie chciał wyjść wyjść na miękką faję.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.04.19 3:25  •  Stary budynek szkoły - Page 3 Empty Re: Stary budynek szkoły
Muszę ci pokazać horror o owcach jak nadarzy się okazja. Wypadł mi tytuł, ale pamiętam, że nakręcili kiedyś takie chore gówno. Na ogół owce są po prostu głupie i śmierdzą, odgryzają czasem guziki od purchlęckich kurteczek – wyjaśnił i wzruszył lekko ramionami. Nie chciał otwarcie rozwiewać jego obaw, w ten sposób może będzie wyglądał na przydatniejszego. Był jednak złośliwy i nie mógł sobie odpuścić wzmianki o horrorze. Małe, niewinne odegranie się za nadchodzącego siniaka pod okiem.
 No tak, ten wór na pchły, pasożyty i inne ohydy nie zwlókł się za nim po schodach. Pewnie pobiegł za jakimś zmutowanym zającem czy innym gównem. Może też się na coś przyda i przyniesie im obiadek. Niemniej jednak Moroi prychnął, kiedy „wujek” przyjęło się w ich tymczasowym stadku zaskakująco dobrze. Nie umiał w tej chwili zachować powagi; oparł się o ścianę czołem i przez moment drżał niespokojnie, tłumiąc śmiech. Machnął dłonią na tamtych, by kontynuowali negocjacje, przepychanki czy Bóg wie co jeszcze bez niego, aż się nie uspokoi.
Już… Już. Zgubiłem go tylko trochę. Tak, nie za bardzo. Pewnie zagania nam stado innych szatańskich owiec. Wujek na pewno  sobie z nimi poradzi. A jak nie, to posadzi nas sobie na kolanach i opowie nam jakieś tajemne bajki. – Znowu parsknął, formując w myślach kolejne fale rozkosznej zwyroliady.
Jedna trzecia, jedna czwarta, zobaczymy, co komu będzie przydatne, hę? I ile znajdziemy. Psu nie opchniemy czekolady, bo się rzygiem spowije i tyle będzie śmieszkowania. To chyba dyplomatyczne, nie? – W pewnym sensie, w pewnej galaktyce, może i tak.
Stare chińskie przysłowie mówi „nie dziel skóry na niedźwiedziu ani kolan na wujku”, a jeszcze inne „nie mów hop, kiedy owca cała”. Poszukajmy fajnych rzeczy, nie wiem czy się rozdzielamy czy ki chuj. Miejsc logicznych do krycia różnych rzeczy jest w szkole dużo i mało naraz, jedno mamy chyba obskoczone, nie? – Wychylił się w stronę pomieszczenia, z którego wyszedł wujek, po czym wrócił do kompanów spojrzeniem.
Tak jak ci mówiłem, biblioteka, pokój nauczycielski, gabinet dyrektora, magazyn wuefistów, szatnie, może pracownie informatyczne, składziki na środki czystości. Nawet głupie szafki. To by było na tyle z takich, które praktycznie same się chronią i nie wzbudzałyby podejrzeń tym, że są pozamykane. Z głupszych opcji — są kible. Ale wolałbym nie natknąć się na jakiegoś pojeba na dwójeczce, nie? A, no i w ogóle, to jestem Hachi, wujku. To Kundel – zarzucił nowszym pseudonimem, po którym Łowcy nie powinni Borisa kojarzyć. W międzyczasie Bury stuptał pazurkami po schodach w dół i spojrzał na owcę jak na jakiegoś dziwnego psa.
O, znalazł się. Spryciula. A i ten tego, jak znajdziecie jakieś zamknięte drzwi i nie będzie kluczy, nie napierdalajcie w nie, okejka? Narobiliśmy już hałasu… – Spojrzał znacząco na bruneta. Ranił? Gorzej, oceniał. – … Więc jak coś, to ja po prostu użyję uroku osobistego, dotknę je odpowiednio i każdy zamek sam się przede mną otworzy. Możemy iść w różne miejsca. Albo wszyscy razem, za rączki, byle bez owcy. W sumie tak. Razem brzmi dobrze, ale łapki przy sobie, ne~ Jak wpadać w kłopoty to razem.
 Bo spodziewał się połowicznie wyjścia, w którym wujaszek zaprowadzi ich jednego po drugim w jakieś niebezpieczne miejsce do swoich koleżków. Przecież już wyszedł z jakiegoś dungeonu owczych uciech cielesnych, chory pojeb jeden.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.04.19 20:43  •  Stary budynek szkoły - Page 3 Empty Re: Stary budynek szkoły
 Kundel był chytry i najwyraźniej nie miał zamiaru odpuścić, nawet na etapie samych negocjacji. Zagarnięcie jak największej ilości dóbr dla siebie, było niemal priorytetem. Sprawianie wrażenia, że dba o członków swojego stada było słodką przykrywką dla obcych. Kiedy ci znikali z pola widzenia, Boris potrafił równie zażarcie walczyć ze swoimi kamratami o zdobycze, co z wrogami.
 Na słowa wojskowego kiwnął jednak łbem na znak zgody, wahając się co prawda, ale szybko przyjmując to rozwiązanie byłoby w miarę sprawiedliwe - bo zostawiałoby mu furtkę do domagania się większości rzeczy na podstawie prawa przydatności. Może jednak rudzielec miał jakąś tam władzę nad łowcą.
Czas leci – powtórzył za wujkiem – Starość nas tutaj dopadnie jeżeli w końcu nie powiesz o co ci chodzi.
 Jak Kundel radzi sobie z gadatliwością towarzysza? Może to był słuch wybiórczy lub przyzwyczajenie, a może nie rozumienie połowy z jego wywodów? Wyłączanie się w porę, by nie marnować nielicznych już zwojów mózgowych? Nie podlegało przecież żadnej wątpliwości, że wymordowany stanowił stworzenie o znacznie mniejszym rozumku. Nie potrafił skupić się na dwóch rzeczach na raz, co nie powinno umknąć niczyjej uwadze. Im więcej rudzielec zaczynał mówić o przeszukiwaniu, tym bardziej kundlisko zaczynało się na tym skupiać, a wizja ratowania czegoś nieokreślonego zaczynała najwyraźniej się rozmywać.
Robisz większy hałas paplaniną niż ja otwierając drzwi – odwarknął na przytyk skierowany w jego stronę, na nowo strosząc się niebezpiecznie.
 Kolejne rozproszenie, na całe szczęście. Widok powracającego w chwale psa, dzierżącego w pysku z pięć szkolnych gąbek i radośnie machającego strąkiem śliny zwisającej z pyska sprawił, że zarówno Kundel jak i Bury musieli poświęcić chwilę na mierzenie się wzrokiem.
                                         
Lazarus
Dezerter
Lazarus
Dezerter
 
 
 

GODNOŚĆ :
Boris Nikołajewicz Azarow; Lazarus bądź po prostu — Łajza


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 3 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach