Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Archiwum misji


Strona 6 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6

Go down

Negocjacje - nienawidził tego słowa jeszcze bardziej, niż wcześniej. Otóż negocjacje właśnie dobiegły końca. Miał tego świadomość. Już  nic nie ugra. Nic. Zupełnie nic. Czuł to pod skórą, każdą komórką, tkanką i... miał wrażenie, że organizm zaraz eksploduje, rozsypie się na kawałki. Stanie się sproszkowaną wersją siebie. Chciał poruszyć ustami, wydobyć z gardła jakiekolwiek dźwięk, wypowiedzieć ostatnie słowo, postawić kropkę nad i, ale nie był w stanie. Wargi nie zadrżały mu chociażby o milimetr. Zastygły w bezruchu. Jak mięśnie. Jak proces oddychania. Jak serce. Jak wszystko, na co się składał. Ból. Wszędzie był ból. Tylko on, a potem, gdy przestał stawić opór, gdy siły z niego uleciały, gdy życie zaczęło rozpadać się na atomy, napełniła go pustka. Wszystko ustało.  
  Usiadł gwałtownie i szybko, jakby przebudził się z koszmaru. Otworzył szeroko oko, nie mając nawet czasu, by rozeznać się w sytuacji. Serce szalało w piersi. Ciało dygotało. Był spłacony. Oddech miał ciężki, spłycony. Dyszał. I przez okres kilku sekund, a nawet paru minut nie potrafił go ustabilizować. Wreszcie, trącą cierpliwość, ukształtował z dłoni pięść i uderzył nią w sztywną od wysiłku przeponę. Cały był sztywny, spięty. Ciężar grawitacji nadal spoczywał na jego barkach, przytłaczał, jakby dźwigał na ramionach głaz pokaźnych rozmiarów. Ponadto czuł treść żołądkową w przełyku, a gdy ją przełknął, panującą w nim suchość.
  Próbował jakoś ruszyć. Przeszukał kieszenie, ale nie odnalazł w niej żadnej motywacji. Papierosy. Kurwa, skończyły mu się papierosy i nie miał, jak uregulować swoich napiętych jak struna w instrumencie nerwów, ale w końcu zdecydował, że nie ma czasu siedzieć z założonymi rekami. Musiał działać, musiał pozbyć się prześlizgującego po karku obcego spojrzenia. Zorientować się na nowo w sytuacji.
  — Prowadźcie. Ja wystarczę na nich.
  Prychnął, ale żaden komentarz nie uleciał z jego gardła. Coś strzyknęło mu w stawach, gdy wstał, ale nie miał zamiaru zastanawiać się nad kondycją własnego ciała. Był skupiony na stojącej przed nim smarkuli. Nic nie denerwowała go tak bardzo, jak jej pozbawione uczuć spojrzenie. Splunął resztkami śliny w bok.
  — Faith. — Imię towarzyszki bez trudno zostało przetworzone przez jego struny głosowe. Dziwła go ta lekkość. Jakby nawdychał się helu, chociaż brakowało w tym wszystkim śmieszniej barwy głosu. Rozejrzał się dookoła, by zlokalizować anielice i ostatecznie podał jej ludzką rękę, chcąc jej pomoc podźwignąć się z ziemi, na której nadal spoczywało jej ciało. Musiał sprawdzić, czy była zdolna do samodzielnego poruszenia się.
                                         
Yury
Windykator     Opętany
Yury
Windykator     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Wcześniej Kido Arata, teraz Yury. Czasem Wujek Menel (c)Chyży.


Powrót do góry Go down

Z każdą chwilą sytuacja wydawała się być coraz bardziej krytyczna.
Siła, która przyszpiliła ich do ziemi była coraz mocniejsza, a ból był tak nie do zniesienia, że z cudem wstrzymywała się od jakiegokolwiek krzyku. A może to ta siła sprawiała, że z jej gardła nie wydobywał się ani jeden dźwięk? Nie miała dokładnej pewności.
I nic nie mogła zrobić. Nie mogła nawet w jakiś sposób pomóc Wiecznemu.
Słowa dziewczyny uciekały jej, przyćmione przez natłok pesymistycznych myśli oraz nasilający się ból, jednak nagle... Wszystko zwyczajnie ustało, jakby nigdy nic się nie wydarzyło. Anielica gwałtownie nabrała powietrza do płuc i rozejrzała się, a dopiero po chwili wypuściła je, starając się uspokoić. Powoli uniosła się do siadu, wciąż mocno zmieszana. Znowu, z jakiegoś nieznanego powodu, byli w slumsach, w których nastała już noc. Przez chwilę pomyślała, że spotkanie z tamtą dziewczyną było tylko nieprzyjemnym tworem jej własnej wyobraźni, jednak ta stała przy nich, czekając, aż zaprowadzą ją do tamtych nieszczęsnych dwóch mężczyzn, od których zaczął się cały cyrk.
Beatrice przełknęła głośno ślinę, a jej wzrok skierował się ku najemnikowi, który ponownie się do niej zwrócił.
- Będzie dobrze, wierzę w to. Zapanuj nad swymi emocjami i uspokój się. - na jej twarzy malowała się powaga, kiedy jej palce delikatnie zacisnęły się na dłoni biomecha. Nie zastanawiając się zbyt mocno, uwolniła delikatną energię i posłała ją ku niemu, po czym na porządnie podniosła się. Była w stanie utrzymać się na nogach, choć wciąż miała wrażenie, że jej głowa zaraz eksploduje.
Niemniej jednak widziała, że jej towarzysz zdecydowanie jest o wiele bardziej zirytowany, a w tej chwili spokój był na wagę złota - i miała nadzieję, że ten raz starczy i Yury zdoła się uspokoić po tym na własną rękę... Przynajmniej w jakimś stopniu.
Anielica przyjrzała się dziewczynie, po czym posłała najemnikowi kolejne spojrzenie. Nie mieli wyboru, to była zbyt niebezpieczna gra.

[Spokój (użyte na Yurym) - 1/2]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Dziewczynka nie odezwała się, tylko od razu ruszyła za wami, chociaż przez całą drogę zdecydowanie wolała trzymać się z tyłu. Najwidoczniej chciała upewnić się, że nie zamierzacie jej oszukać na jakimkolwiek etapie waszej dość krótkiej podróży.
Droga minęła wam bez większych problemów, chociaż na niebie już dawno zawitał księżyc i pojedyncze gwiazdy, a temperatura powietrza obniżyła się, przez co zaczynaliście odczuwać nieprzyjemny chłód muskający odkryte części waszych ciał. Na całe szczęście długo nie musieliście szukać swoich "zleceniodawców", gdyż siedzieli w umówionym wcześniej miejscu. Dookoła ogniska znajdowało się czterech mężczyzn, a wśród nich dwójka, którą już zdołaliście poznać. Z odległości, w jakiej się znajdowaliście ciężko było dokładnie się im przyjrzeć, ale już teraz mogliście zauważyć, że nie wyglądali na jakoś szczególnie pokrzywdzonych przez los. Ciepło ubrani właśnie objadali się jakimś mięsem upieczonym na ogniu, najpewniej bezdomnym psem sądząc po sylwetce martwego stworzenia.
- Tak jak ustaliliśmy. Moją zapłatą jest darowanie wam życia. Zabierzcie co chcecie, ich zostawcie mnie. - odezwała się nagle dziewczyna i wyminęła was, nie posyłając nawet małego spojrzenia w waszą stronę. Bezszelestnie poruszała się, niczym widmo przemykające po brudnej i ciemnej ziemi, a gdy znalazła się dostatecznie blisko, kula w jej dłoniach zamigotała delikatnym światłem. Jak za pstryknięciem palców cała czwórka momentalnie osunęła się na ziemię. Niczym lalki, jedynie ich klatki piersiowe poruszane w rytm lekko przyspieszonego oddechu informowały o tym, że nadal śnią. Nie minęło parę sekund, kiedy jeden z nich zaczął się wydzierać, a jego ciało wyginać w dziwnym kierunku.

Termin: 17.11
                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down

Żaden komentarz nie uleciał z jego ust. Zaakceptował sytuację, w którą padł po same uszy, jednak pogodzenie się z tym stanem rzeczy było trudniejsze niż myślał, ale na podstawie swoich życiowych doświadczeń wołał nie igrać z ogniem. Już raz to uczynił, co za przypłacił dożywotnim szlabanem na rękę, nogę i płuca oraz szkaradną blizną, pokrywającą sporą powierzchnie skóry. Racja leżała po stole jego towarzyszki. Przeciwieństwie do niego, cechowała się większym opanowaniem i rozsądkiem. Bez dwóch zdań. Demonstrując mu go, nieco się uspokoił, ale tylko na chwilę.
  Widok, którym został uraczony, sprawił, że żyłka na jego skroni zaczęła pulsować niebezpiecznie, a słowa gówniary wleciały jednym uchem i zaraz wyleciały drugim.
  — Witamy ponownie, podłe pokurwia. Widzę, że fatalny nastrój was opuścił. - Wyszczerzył się do nich, jak dobry wujek, który wrócił do miasta po długiej, zagranicznej podróży i miał w zanadrzu drogie prezenty dla swoich ulubionych bratanków. Przysiadł obok jednego z nich, ledwo powstrzymując się przed wyrządzeniem mu krzywdy, ale moc Faith radziła sobie doskonale z jego nerwami, poza tym zaufał tej małej. Coś mu podpowiadała, że w tym aspekcie mógł to zrobić. Wydawała się bardziej zaangażowana w wymierzeniu im kary, niż on sam.
  Przypatrywał się zatem ze szkaradnym uśmiechem doczepionym do ust, jak jeden z nich wykrzywia się pod dziwnym kątem. Był pewny, że słyszy zgrzyt jego pękający kości, ale to nie jego zmartwienie. Pławił się jeszcze przez chwilę tym widokiem, po czym, niczym zręczny kieszonkowiec, zainteresował się ich ekwipunkiem. Oby znalazł wśród zbędnych śmieci papierosy. Potrzebował ich jak nigdy. I w gruncie rzeczy był doprawdy ciekaw, czym dysponowali ci kłamcy, a cokolwiek to było – przestało do nich należeć.
  — Macie dług względem Drug-on. W ramach uiszczenia go, rekwiruję wasz dobytek, chociaż podejrzewam, że nie będzie wam już do niczego potrzebny — powiadomił ich w myśl zasady, że leżącego się (nie) kopie, ale wątpił, że doczeka się odzewu z ich strony. Dziewczyna nie próżnowała. Wyglądała tak, jakby dobrze się bawiła, a on jej aktualnym wydaniu być może byłby w stanie ją polubić.
                                         
Yury
Windykator     Opętany
Yury
Windykator     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Wcześniej Kido Arata, teraz Yury. Czasem Wujek Menel (c)Chyży.


Powrót do góry Go down

Podobnie i ona, pogodziła się z całą sytuacją, jakiej była właśnie świadkiem i jedyne, na czym jej zależało, to utrzymać zarówno siebie, jak i swojego towarzysza przy życiu. Ostatnie czego chcieli to kolejnych wojen z tą damą.
Droga, jaką przemierzyli, aby ponownie znaleźć swoich zleceniodawców nie była zbyt długa, choć mocno dłużyła się nieco zmęczonej anielicy. Początkowo planowała już utrzymać swego rodzaju pokerową twarz, ale kiedy ujrzała "pokrzywdzonych przez los biedaków", jej szczęka cudem nie opadła. Faith zamrugała parę razy, przyglądając się ognisku i czwórce mężczyzn niczym niezadowolona matka, która przyłapała swojego dzieciaka w towarzystwie podłych mend.
Naprawdę, wszyscy tutaj są siebie warci.
Boże, widzisz to i nie grzmisz. Anielska robota nie należy do najłatwiejszych, kiedy takie widoki są normą.
W przeciwieństwie do Yurego, Beatrice przyglądała się w ciszy całemu przedstawieniu, jaki zafundował jej los. Zwyczajnie nie miała co - a ponad to czuła, że zaczyna ją łapać nieprzyjemna chrypa, Bycie rozmownym oraz rzucanie czarów niczym wiedźma nie było najlepszym połączeniem.
Aczkolwiek zaraz po tym po cichu szkoda jej było, że nie mogła rzucić spokoju raz jeszcze. Kiedy dziewczyna ruszyła na mężczyzn i potraktowała ich swoją kulą, wiedziała już, że nie pora na żarty. I miała rację, bo chwilę po tym jak runęli na ziemię, jeden z nich zaczął się dziwnie wykrzywiać i krzyczeć, co było biletem w jedną stronę do personalnego piekła anielicy pełnego wyrzutów sumienia. Faith przełknęła głośno ślinę i zakryła uszy, odwracając się do nich bokiem - żeby coś widzieć, gdyby zrobiło się niebezpiecznie.
- Yury... Chodźmy, błagam. - rzuciła lekko zachrypiałym głosem w stronę Wiecznego. W przeciwieństwie do niej, ten bawił się całkiem nieźle, niemniej jednak chciała cicho wierzyć, że będzie na tyle miły i posłucha jej. Niech weźmie co ma brać w ramach zapłaty i niech odejdą w spokoju, zanim jej własne sumienie zamorduje ją na miejscu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Dziewczyna nie reagowała na słowa Yurego. Zdawało się, że w pełni zapomniała o obecności najemników, skupiając się tylko i wyłącznie na swoich ofiarach. Jednakże mogliście być pewni, że dziewczyna w pełni obserwowała każdy was ruch. Yury zgrabnie pochwycił dwie stare torby wypełnione rzeczami mężczyzn przy ognisku. Jednak nie było zbyt bezpiecznie teraz przetrząsanie ich, a lepiej było nabrać nieco dystansu, oddalić się na bezpieczną odległość. Gdy już zaczynaliście się oddalać, mężczyzna który wił się na ziemi w agonii zaczął wydawać z siebie dziwne, zachrypnięte odgłosy, a ubranie na jego klatce piersiowej zaczynało przesiąkać czerwienią. Nie trzeba było być detektywem by zrozumieć, że właśnie jego ciało było poddawane rozrywaniu.
Nie mieliście jednak interesu w interwencji. Dług został spłacony. Oddaliliście ze zdobytą zapłatą, pozostawiając mężczyzn w dłoniach na pozór małej i niewinnej dziewczynki.


Misja zakończona


Nagrody (to, co znaleźliście w dwóch torbach)

- chemiczna latarka
- zapalniczka piromana
- czarny diament (artefakt)
- senobiotyk
- odtrutkę na łuskowicę
- dwa litry wódki, trochę zaczętej
- trzy paczki papierosów
- pastę do zębów
- słownik języka polskiego

                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Off :: Archiwum misji

Strona 6 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach