Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Archiwum misji


Strona 6 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6

Go down

Cała ta sytuacja zaczynała bawić ją coraz bardziej. Dokładnie w momencie, w którym nieznajomy anioł - bo nikim innym nie mógł być - zdecydował się poprosić o jej towarzystwo, Isabel o mało nie zakrztusiła się ze śmiechu. Mając jeszcze resztki sumienia i empatii, obróciła się nieznacznie, zasłaniając twarz dłońmi. O ile w większości przypadków nie krępowała się obśmiewać rozmówcy prosto w oczy o tyle ten facet... wydawał się tak żałośnie uprzejmy, jakby naprawdę mu zależało. Gdyby rzeczywiście ryknęła mu śmiechem prosto w oblicze, czułaby się trochę tak, jakby zdzieliła szczeniaczka cegłą po głowie. takich rzeczy się po prostu nie robi!
Uśmiech z jej twarzy starło za to kolejne działanie małpiszona, który wręcz zmusił ją - a to przecież przemoc! - by znalazła się tuż obok swojej ulubionej Zwierzchności. Wykrzywiła się wymownie, celując w Babuuna wściekłym spojrzeniem. Tak bardzo, jak nie lubiła Jahleela i nie miała ochoty przebywać w jego towarzystwie, tak przynajmniej był w jakiś sposób, czasami, ogarnięty. Małpiszon miał zaś irytujący zwyczaj już nie werbalnego, ale magicznego przymuszania innych do działania wedle jego woli.
- Dobra no, cholera, - prychnęła w końcu z irytacją, - Idę, idę. Byle dalej od tego świra. - Ruchem oczu pokazała wyraźnie na Babuuna, nie przejmując się nawet tym, że na pewno ją słyszał. Niech słucha, niech wie, może się co nieco nauczy.
- Ale nie waż się nazywać mnie dziewczynką.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Ivo - również się przedstawił, bo raz, wymagała tego kultura, dwa, Jahleel i tak wypowiedział jego imię na głos. Podał rękę wymordowanemu, choć w życiu nie sądził, że kiedyś to zrobi. Uścisk był krótki i mocny. Oczywiście obowiązkowe spojrzenie w oczy.
Skoro Ezechiel był nieco zagubiony, co Bergsson zauważył, nie znając powodu, uznał, że to na nim spoczywa wybór odpowiedniej ścieżki. - W opowieściach potwory zawsze siedzą w podziemiach, a ten Złoty Babun raczej do przyjemniaczków nie należy. - rzucił i dał znak swojej grupie, że czas wyruszać. Przechodząc obok Jahleela, rzucił mu krótkie - Powodzenia. - po czym podążył w stronę schodów prowadzących na dół.

Drużyna: Ivo, Ezechiel, Lilly, Liam
Ścieżka: schody w dół, lewo
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Włoszka obserwowała, jak kolejne osoby opuszczały salę, zostawiajac w końcu ją samą z:
- nieznaną jej jasnowłosą damą, która albo się w ogóle nie odezwała, albo szanowny mózg Carramusy w ogóle nie przyjął jej obecności do siebie,
- anielicą zwaną dalej Anais, która pojawiła się tu niczym Sanic po zaskakującym zniknięciu Ailena,
- Pudelkową ciotą z jej własnego gangu, jedynym facetem w tej czwórce, nieświadomym panem haremu.
Nie no, super opcja kurwo.
Dostała pierdolca z każdą chwilą, którą spędziła na czekaniu, aż szanowna Anais ruszy wreszcie swoje zacne cztery litery i porozmawia z nią jak normalna, w dodatku czuła chyba spojrzenie Przewodnika wycieczki, bo byli jak je zagubione dzieci, które nie chciały za cholerę iść, bo nie, bo zero miłości do ojczyzny, bo się im nie chce, cokolwiek. Z tego powodu w końcu westchnęła ciężko i spojrzała po kolei na całą resztę.
- Dobra, księżniczki, bo nas serio zjedzą za brak wiary i chęci. Pudel - wskazała na chama palcem Skoczka, - Ty, śpiąca wciąż księżniczko - Anais - i Ty, nieznana mi dziewojo, nie masz wyboru. - oraz dziewczynę, która została razem z nimi na sali - Poza nami nie ma tutaj nikogo, a Babuun ma nas już pewnie dosyć, więc idziemy na wycieczkę. Ruszać dupy, bo będziemy inaczej rozmawiać. Żeby nie było, wszyscy prawie mnie tu znacie, Nove, siema, miło poznać, super. Lecimy.
Wciąż była zaskakująco miła, bo poczekała chwilę, az się zgarną i ruszą za nią w stronę jedynego wolnego przejścia.

Wombo Combo śpiących:
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

.........Chrisowi zajęło trochę czasu, zanim ogarnął całą tą sytuację i natłok osób. Chociaż wyglądało to, jakby zamknął się na chwilę na świat zewnętrzny, to jednak analityczny umysł po prostu potrzebował czasu, by poukładać wszystkie informacje w pewnej hierarchii ważności. Informacje, pozycja, zadania. Szykowała się długa noc, czy też dzień - prawie bez różnicy.
- Nie będę się sprzeczał. Wybacz za moją krótkotrwałą niedyspozycję, Nove. Czuję się jak na kacu, co niezbyt dobrze wpływa na moje zdolności motoryzacyjne, a i trybiki wolniej mi pracują. Pod tym drugim względem już mi lepiej - zaniepokoiło go zniknięcie Charta, ale stanie w miejscu raczej nie miało im pomóc, dlatego już po chwili znalazł się u boku członkini DOGS. - Christopher Black, ewentualnie Skoczek. W sumie obojętne mi, jak będziecie na mnie wołać.
Ruszył do ostatniego wolnego przejścia, mentalnie szykując się na same nieprzyjemności.
                                         
Skoczek
Pudel     Opętany
Skoczek
Pudel     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Christopher Alexander Black (godność przybrana z powodu amnezji!)


Powrót do góry Go down

Babuun nie wyglądał na zadowolonego tym, jak dużo czasu niektórym zajęło połączenie się w grupy, jednak ta pierwsza została obdarzona przychylnym, uprzejmym spojrzeniem, a przed całą czwórką pojawiły się lewitujące odznaki dzielnego pacjenta. I to nie byle jakie, bo w formie przypinek, a nie naklejek!
 – Śmiało, weźcie je, wskażą wam dobro – Kapłan pokiwał głową z namysłem. Na resztę spojrzał trochę mniej przychylnie, jednak tego nie komentował. Zamiast tego zaklaskał w łapska i nakazał:
 – No idźcie już, ruchy, ruchy!

dodatkowe:

DRUŻYNA 1 — LAZARUS,  ISLA, MAYARI, USZATY
PRAWE SCHODY W DÓŁ
Przekroczenie progu drzwi, za którymi znajdowały się schody na dół, poskutkowało wystawieniem się na falę gorącego powietrza o przyjemnym zapachu. Woń rozchodząca się po korytarzu była aromatyczna za sprawą czegoś, co zdawało się być rozmaitymi przyprawami i ziołami. Przed nimi jednak znajdował się dość długi korytarz, który póki co nie miał żadnych odnóg ani nie odchodziły od ścian żadne drzwi, zakręty. Nie sposób też było uświadczyć jakichkolwiek okien, co mogło wskazywać na to, że znajdują się pod ziemią, ale równie dobrze na fakt, że taka była babuńska moda.
 Więc szli, szli, szli… I tak jeszcze przez dłuższy czas. Nie było nic do roboty, no, nie licząc opanowania ewentualnego lęku przed wiszącymi na ścianach pochodniami. Niemniej jednak o tym, że ich podróż w końcu uświadczy dosłownie czegokolwiek, świadczył delikatny przewiew, który teraz niósł ze sobą woń ciasta i owoców. Nogi podróżnych coraz bardziej bolały od stąpania po wilgotnych, lekko zaokrąglonych kamieniach, z kolei ich umysły z pewnością rozpraszały burczące z głodu brzuchy i ślinienie się na myśl o zjedzeniu tych pięknie pachnących pyszności.
 W końcu zauważyć mogli na swej drodze zarys drzwi, pociągnięty w dodatku światłem u swych krawędzi — dało się dostrzec, że raz na jakiś czas delikatny, świetlisty rys zakłóca czyjeś krzątanie się. Im bliżej jednak znajdowali się podróżni, tym wyraźniej słyszeć mogli kolejne dźwięki jakiegoś utworu z dorobku muzyki klasycznej, który, w chwili, kiedy od drzwi dzieliło ich może pięć, siedem metrów, zagłuszył przeraźliwy odgłos.
 Kto by się spodziewał, że w miejscu, z którego płynęły tak urocze dźwięki i zapachy, ryknie piła mechaniczna?

dodatkowe:


DRUŻYNA 2 — JAHLEEL, HAYAIEL, NASCELA, IZZY
PRAWE SCHODY DO GÓRY
Dwie Roszpunki, Merida i Książę wkroczyli pierwej na schody środkowe, natomiast w dalszej kolejności na te odbijające w prawą stronę. Przezabawna czwórka po przejściu króciutkiej klatki schodowej, a stopni było nie mniej, nie więcej jak dwanaście na każde półpiętro, znalazła się na korytarzu różniącym się nieznacznie od poprzedniego holu wystrojem. Niby były tu okna — okazały się one jednak naklejkami — niby był tu dyw— o, jednak dywan, żółty i długi, był zjawiskiem jak najbardziej realnym, wciąż dało się dostrzec kolejne i kolejne gobeliny dokumentujące znakomitą historię babunów.
 Na korytarzu natknąć się mogli również na kilkoro drzwi w różnym odstępie od siebie, jednakże coś podróżnym podpowiadało, że nie należy sprawdzać, cóż za nimi może się kryć. Zwłaszcza, gdy spod jednych zaczął sączyć się ciemnozielony dym, a zza nich wyszło kilka karłowatych babunów. Każdy z nich ustawił się w dwóch rzędach, po obu stronach wspomnianego dywanu.
 – Idźcie żółtym chodnikiem, tam Babunow co jest psotnikiem!  Jak z drogi zboczycie, brzydkie fuj znajdziecie! – Zawołały śpiewnie chórem, prezentując przy tym pokraczny taniec oparty na podskokach i obrotach, który — o dziwo — odtańczyły synchronicznie. Na sam koniec, jakby brakowało czegoś do pełni głupoty sytuacji, jak jeden mąż wykonały dab i utkwiły w takiej pozycji, wskazując na dalszą drogę żółtego chodnika.
 Gdyby przejść dalej, w istocie, dotrzeć można by było do drzwi większych niż te, które uprzednio mijali podróżni. Jakby na potwierdzenie ewentualnych chęci, dobiegł stamtąd śmiech i odgłosy jakiejś niemądrej, ale skocznej muzyki. Z drugiej  strony, czy na rzecz mitycznego brzydkiego fuj, byłoby warto przejść do tego poprzedniego, dymiącego pokoiku lub do któregokolwiek innego?

dodatkowe:


DRUŻYNA 3 — IVO, EZECHIEL, LILLY, LIAM
LEWE SCHODY W DÓŁ
Kolejni czterej śmiałkowie, drużyny dwubarwnej niczym flaga państwa, z którego pochodził jeden z jej członków, ruszyli schodami kierującymi się w lewą stronę w dół. Czwórka żołnierzy o terminie przydatności do spożycia w różnym stopniu odstającym od normy kroczyła schodami jeszcze kilka pięter w dół, zanim wyszli na korytarz podobny do tego, w którym znajdowała się pierwsza grupa. Spacer w dół nie należał do doświadczeń przyjemnych, a okrągłe schody wydawały się przez pierwsze minuty nieskończone.
 W przeciwieństwie jednak do korytarza po prawej stronie, ten po lewej, w którym była Flaga Szwedzka, był już miejscem śmierdzącym stęchlizną i wilgocią. Natomiast jedynym źródłem światła były wiszące tuż pod sufitem płaskie lampiony, takie, jak w dawnych latach można było zobaczyć na cmentarzach. Korytarz był wąski i ciągnął się jeszcze długo, jednak w pewnym momencie oczom podróżnych ukazała się śpiąca na rozklekotanym, rdzewiejącym krześle postać. Twarz tego babuna wyglądała tak, jakby burzył go sam fakt, że oddycha. Mimo spokojnego, miarowego oddechu i chrapania, oblicze stworzenia zdecydowanie było wściekłe.
 Poza tym jednak dało się dostrzec dwa inne fakty — po prawicy babuna znajdowały się mocne, metalowe drzwi z niewielkim, zakratowanym okienkiem, za którymi jednak panowała zupełna ciemność. Po lewej stronie, przy pasie (po co mu pas jak nie nosi spodni…?), znajdowało się kółko z kilkoma kluczami. Może uda się go okraść? Może zagadanie do niego coś da?

dodatkowe:


DRUŻYNA 4 — NOVE, SKOCZEK, ANAIS, ANGEL
LEWE SCHODY DO GÓRY
Przeszedłszy po schodach w górę wraz z inną grupą, ta czwórka obrała za cel swojej podróży górną granicę schodów po lewej stronie. Grupka gałganów najpowolniejszych w doborze drużyny na dobry start dostała jeszcze kosturem od Babuuna po zadkach, jednak nie wyglądało na to, by wielkim wybrańcom faktycznie miało to przeszkodzić.
 Wszedłszy po schodach mogli zauważyć, że tutaj już wszędzie były prawdziwe okna, za nimi w pierwszej chwili jednak zauważyli blask zbyt wielki, by oczy mogły się przez niego przedrzeć. Za zamkniętymi (jeśli tak można mówić o oknach pozbawionych klamek) oknami dało się dostrzec mały dziedziniec, może bardziej patio, przepełnione roślinnością. Gdzieniegdzie latały nawet ptaszki, lecz gdy jeden z nich przysiadł na parapecie po zewnętrznej stronie, nie do przegapienia był fakt, że miał on wściekłą, babuńską twarz, uzbrojoną w niezadowolony dziób.
 Zdecydowanie lepiej było pójść dalej.
 A im dalej podróżni brnęli, tym więcej dostrzegali ksiąg na swej drodze — na parapetach, na gobelinach również uczone, niezadowolone babuny dzierżyły księgi. Gdyby jednak przyjrzeć się im, większość była jedynie kolorowankami. Każda z nich jednak zawierała coś nietypowego — strzałkę wskazującą na kolejną książkę na drodze, zupełnie tak, jakby miało to ich gdzieś doprowadzić. Nie mając innego wyboru — miast naklejonych okien naklejone tu były drzwi — musieli ruszyć dalej, by natknąć się na wiszący pod sufitem szyld „babunloteka” i kawałek dalej drzwi. Zamknięte, widocznie na klucz.

dodatkowe:



wskazówki ogólne:
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

MG zrezygnował z prowadzenia misji. Temat przenoszę do archiwum, a osoby, które chcą zdobyć swoje nagrody odsyłam do zgłoszeń.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Off :: Archiwum misji

Strona 6 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach