Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 4 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Go down

Pisanie 24.11.18 18:50  •  Leśna ścieżka - Page 4 Empty Re: Leśna ścieżka
Świetna sprawa z tym oddychaniem, podstawowym procesem życiowym. Był to coś, co ciało generalnie robiło automatycznie. Ale nawet to udało się Ego jakimś cudem zjebać, więc musiał w głowie w kółko powtarzać klasyczne "wdech i wydech" zmuszając płuca do współpracy. Nie zdążył nawet odzyskać względnej równowagi w upragnionej samotności, kiedy dołączył do niego wojskowy. Westchnął, mamrocząc pod nosem coś brzmiącego nieszczególnie przychylnie.
Wzdrygnął się widocznie na kontakt fizyczny, a dłoń ciążyła niekomfortowo na jego gołym ramieniu. Aurich rzeczywiście nie znał się na ludzkiej psychice..., ostatnie czego teraz Matt potrzebował to dotyku nieznajomego pracującego w wojsku mężczyzny. Może byłoby to jakoś pocieszające, gdyby tak jak każdy normalny obywatel Matt pokładał zaufanie w stojących na straży ich bezpieczeństwa S.SPEC, ale nie, skądże. Taki był z niego wyjątkowy płatek śniegu - obecnie nieszczególnie miał ochotę ufać komukolwiek (poza Greenwood w roli głosu rozsądku, bo zdecydowanie była teraz bardziej rozsądna niż on przez całe swoje życie). Ogólnie to nie planował straszenia Verity swoimi teoriami na temat możliwych śliskich sprawek władzy. Nigdy z nikim nie dzielił się przemyśleniami w tym temacie, a dzisiejsze wyślizgnięcie do Verity było nieumyślnym przypadkiem podczas ich wspólnego panikowania. Miał szczerą nadzieję, że nigdy nie będzie musiał odwrócić się do niej z miną "A nie mówiłem?".

Popatrzył na Auricha jakby to wojskowy był tutaj tym niezrównoważonym. Istotnie było widać, że pocieszające banały nieszczególnie spełniły swoją rolę. Obydwoje wiedzieli, że nici z tej próby uspokojenia. Pomimo to ugryzł się w język i potaknął dla świętego spokoju, a może bardziej dlatego, że zaczynały go podgryzać wyrzuty sumienia. Walczyły one mocno z wciąż nieprzemijającą chęcią kontynuowania monologu, który zaczął w samochodzie. Jak widać, ostatecznie na tę chwilę wybrał jednak milczenie, choć wszystko inne dalej nieustannie kołtuniło mu się w głowie.
Wyrzuty formułowały się za to najbardziej klarownie: jak zwykle zachowywał się egoistycznie jakby co najmniej sam siedział w tym bałaganie, choć ewidentnie wszystko to miało o wiele szerszy zasięg konsekwencji. Czy ten koleś coś mu zrobił, że tak bardzo musiał mu pracę utrudniać? Jak nic starał się jak mógł. Tak samo jak Verity, która musiała przejąć rolę "tej bardziej kontaktowej i ogarniętej" choć przecież przeszła przez to samo co Matt.

Wychodziło na to, że na tę chwilę nie pozostawało mu nic innego jak grzecznie czekać co dalej. Tylko to hasło "dzisiejszy dzień jeszcze się nie skończył" wisiało nad nim bardzo złowieszczo, bo sugerowało że jest jeszcze sporo czasu, żeby całość wjechała na jeszcze bardziej niesympatyczny tor.
                                         
Ego
Desperat
Ego
Desperat
 
 
 

GODNOŚĆ :
Matthew Greenberg


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.11.18 1:58  •  Leśna ścieżka - Page 4 Empty Re: Leśna ścieżka
Aurich, nie doczekawszy się odpowiedzi ze strony młodzieńca, podejrzewał, że jego starania nie przyniosły pożądanego rezultatu, ale przynajmniej nie szczędził wysiłków i nikt nie oskarży go o to, że nie próbował coś zmienić w zachowaniu Matta.
Otworzył drzwi do samochodu, by znajdującej się w środku dziewczynie nie zabrakło tlenu, bo jakby nie było pogoda nie służyła specjalnie ku temu, by siedzieć w takiej małej, nagrzanej przestrzeni.  
Powiedz mi... — zwrócił się do niej, dopiero teraz uświadamiając sobie, że jej imię wyleciało mu z głowy, chociaż był niemal pewny, że Matthew wspomniał o takowym w trakcie połączenia z centralną — ... twój pies miał styczność ze skażoną wodą? — Owe pytanie chodziło za nim od paru minut i nie miał sposobności, by jej zadać, a skoro zrobiło się trochę luźniej i otrzymał od dzieciaków informacje, na których mu najbardziej zależało, mógł skupić się sprawach mniejszego kalibru, chociaż wątpił, że właściciela sierściucha właśnie takim mianem nazwałaby stan zdrowia swojego pupila. Sam nie patrzył na niego w takich kategoriach, jednakże wiedział, że dla większości ludzi, z którymi dobrze się znał, los psa był obojętny.
Po upływie paru kolejnych minut (czas dla Auricha dłużył się niemiłosiernie), w tle rozległ się odgłos nadjeżdżających samochodów. Zgadywał, że to wsparcie, gdyż wątpił, że jakikolwiek z obywateli nagle znalazł w sobie chęć, by urządzić sobie wypad nad jezioro. Musiało być już grubo po szesnastej, a przynajmniej takie major odnosił wrażenie. Kawa, którą pozostawił na blacie aneksu kuchennego, pewnie już dawno została pozbawiona ciepła.
Wbił spojrzenie w kierunku drogi i odczul ulgę, gdy na horyzoncie pojawiło się jego wsparcie. Musieli jak najszybciej odizolować ten obszar i upewnić się, że na ten moment życiu dzieciaków nie groziło żadne niebezpieczeństwo.
Samochody zatrzymały się kilka metrów przed jego prywatnym wozem i kolejno zaczęli wychodzić z niego wyposażeni w odzież ochronną wojskowi z droidami, z których pomocą zabezpieczą okolicę jeziora przed natrętami.
Zostańcie tutaj. Za chwilę po was wrócę — rzucił w kierunku dzieciaków, po czym poszedł do oddziału, by udzielić im kilku wskazówek, jednocześnie wybrał na panelu przepustki odpowiedni przycisk, by skontaktować się z telefonem alarmowym i nadać wiadomość głosową o tym, co usłyszał z ust świadków i o tym, o czym S.SPEC powinno bezzwłocznie się dowiedzieć.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.11.18 21:06  •  Leśna ścieżka - Page 4 Empty Re: Leśna ścieżka
W sumie to był niezły pomysł, żeby otworzyć drzwi; sama nie zasugerowała go chyba wyłącznie dlatego, że zanim zebrałaby się na odwagę i wyraziła myśl na głos, niechybnie nadeszłaby zima i pomysł nie miałby absolutnie żadnego sensu. Niby czyniła znaczne postępy w nawiązywaniu kontaktów z ludźmi, ale póki co rozmowy z obcymi nadal nie należały do jej ulubionych czynności. Nawet jeśli ci obcy wydawali się mieć dobre chęci i być całkiem w porządku osobami. Po prostu... no nie za bardzo.
Przynajmniej obecność znajomych duszyczek uspokajała ją całkiem skutecznie, szczególnie mechaniczne wręcz głaskanie starego, dobrego Bajzla. Ten, jakby czując niepokój właścicielki, poddawał się grzecznie tym zabiegom, co jakiś czas podnosząc łeb i trącając Greenwood mokrym nosem. Kochane stworzenie, odkąd udało się go wydostać z więzienia w postaci sklepowego magazynu, bardzo cenił sobie hasanie po otwartej przestrzeni. Verity nigdy by sobie nie wybaczyła, gdyby przez własną nieostrożność dopuściła do pupila jakieś niebezpieczeństwo - ot, choćby tajemniczego typka o aurze śmierci, który wybił wszelkie życie w jeziorze, otruł (podobno) ją i Matta, ale ani nieznajomego w krzakach, ani kundelka nie zdołał dorwać. Taką przynajmniej miała nadzieję, bo w sumie w obliczu takich dziwactw niczego nie dało się być pewnym.
- Wydaje mi się, że nie - odpowiedziała bez namysłu. - Zniknął między drzewami, zanim pojawił się ten tajemniczy typ. Potem już nie wchodził do wody. - To zapamiętała doskonale, jako że gdyby jej puchaty kulek spróbował zbliżyć się choć o krok do podejrzanego nieznajomego, powstrzymałaby go natychmiast. Tak samo zresztą kogokolwiek, ale tylko co do psiaka nie miała pewności, czy nie uzbroi się z nagła w odwagę i nie spróbuje, no powiedzmy, zaatakować jeźdźca.
Poza rozmową o wydarzeniach z tego popołudnia, niezbyt wiele mieli do roboty. Kiedy zaś przewałkowali już wszystkie możliwe aspekty zatrutego jeziora, podejrzanych znamion i innych takich, zapadła cisza. Trochę niezręcznie, ale już lepsze to, niż gdyby mieli wrócić do samego początku i przejść przez kolejne informacje raz jeszcze. Prędzej by wszyscy troje powariowali, niż doszli do jakichkolwiek konstruktywnych wniosków.
Z tej to właśnie przyczyny przyjazd wsparcia został przez Ver przyjęty wręcz z pewną ulgą. Może nie oznaczało to, że od razu się wszystkiego dowiedzą, ktoś miły pogłaska ich po głowach i puści do domu, ale był to już jakiś krok do przodu. Malutki, ale jednak.
- Oby to nie trwało długo... - rzuciła na wpół do siebie, na wpół do Matta, a może w ogóle rozmawiała z usadzonym na swoich kolanach psiakiem. I cholera wiedziała, czy miała na myśli badania terenu, mające zapewne nastąpić później przesłuchanie czy ich dalszy, potencjalnie pięciodniowy żywot. Byleby tylko coś drgnęło, żeby skończyło się siedzenie w miejscu i czekanie na wyrok. Ostatni raz czuła się tak okropnie właśnie na korytarzu przed salą rozpraw, gdzie podczas ostatniej przerwy z niecierpliwością liczyła sekundy. Dwieście, sto, pięćdziesiąt... a później zapaść miał ostateczny werdykt. Teraz też pewnie spoglądałaby nerwowo na zegarek gdyby nie fakt, że ich oczekiwanie nie miało wyznaczonego końca. Może nawet nie dowiedzą się wcale, co się z nimi stało, a naukowcy jeszcze przez lata będą badać ich zwłoki...
Dość. Nie mogła sobie pozwolić na takie myślenie. Chcąc zająć czymś myśli, obróciła bokiem na tylnym siedzeniu i wyrzuciwszy nogi poza samochód, próbowała dostrzec cokolwiek, czym zajmowała się przybyła kompania.
                                         
Verity
Studentka
Verity
Studentka
 
 
 

GODNOŚĆ :
Daisy Verity Greenwood


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.11.18 1:52  •  Leśna ścieżka - Page 4 Empty Re: Leśna ścieżka
- Ta... - odmruknął Verity nie odrywając wzroku od zaczynających się wszędzie szwendać wojskowych, ale tak jak i jej wypowiedź, było to niedbale wyrzucone w eter słowo bez konkretnego odbiorcy. Zmrużył oczy skacząc spojrzeniem od droida do droida, od jednego munduru do następnego, żeby wreszcie zapatrzeć się w kierunek, skąd przybiegli tu z Verity. Dłoń powędrowała mu do twarzy, w zamyśleniu przyłożył palce do ust, skubiąc zębami bezwiednie skórki i brud spod paznokci.
Odwrócił twarz ku Verity, z namysłem kalkując coś w myślach, i na chwilę otworzył nawet usta, żeby o coś się spytać. Rozmyślił się jednak i zamiast tego wziął kolejny wdech i wydech.

Korzystając z okazji, że Aurich znów zostawił ich samych sobie, zajął się swoim nadgarstkiem. A raczej przepustką, ale starał się robić to nie ostentacyjnie. Wyznaczający mu śmierć tajemniczy znak na ręce czy nie, smsy do Wara same się nie napiszą. Choć aktualnie równie dobrze mógł zmienić nazwę kontaktu na "Prywatna Studnia Bez Dna w Której Znikają Wszystkie Moje Wysiłki Komunikacji", nie miał miał tego Warowi za złe. Za to zdecydowanie powinien porozmawiać o swoim problemie nękania obcego człowieka (który pewnie już dawno ustawił numer Matta jako spam i tamże też jego wiadomości kończyły nieprzeczytane) ze swoją terapeutką. Popatrzmy, co jeszcze mógł nabroić i do kogo napisać, dopóki nie zablokują im przepustek. Cóż, jego lista kontaktów była ekstremalnie krótka, bo nie miał żadnych przyjaciół, a korzystanie z numery do Verity trochę mijało się z celem. Zawsze za to mógł napisać do... Yurego?... Hahahahha! Haha... Aah... nie. ... ...Ale z drugiej strony?...
Choć niewiele Ego wiedział o Desperacji to miał wrażenie, że ten koszmarny jegomość znad jeziora nie był szczególnie standardowym dziwadłem, których z kolei pewnie roiło się za murem. Nie sądził również, żeby każdy miał tam konia. Tak, koń zdecydowanie wydawał mu się tu być bardzo charakterystycznym i ekskluzywnym elementem, nawet trochę bardziej wpadający w pamięć niż zgniłe, odrażające, odpadające i pewnie jeszcze radioaktywne kawałki Jeźdźca. Choć i to niewątpliwie będzie do niego wracać w koszmarach, hura. W każdym razie - oczywiście była jeszcze kwestia czy Yury swój telefon jeszcze miał, czy go używał, czy za murem był jakikolwiek zasięg, czy w ogóle będzie miał jakąś odpowiedź i czy ewentualnie łaskawie jej udzieli. Ilość zmiennych niewiadomych była tu spora. Wiedział, że to bardzo głupia rzecz, którą mógł zrobić, ale na tym etapie jednoczesnej paniki i pustki w głowie nie za wiele tu było miejsca na rozsądek. Chciał podjąć decyzję teraz, bo później może nie mieć już na to czasu ani sposobności. Więc co tam mu szkodzi, najwyżej Yury odbierze wiadomość za pięć miesięcy i nie będzie to miało szczególnego znaczenia, bo Matt będzie martwy jak cholera do tego czasu. Więc tak jakby, wszystko jedno. Pod wpływem impulsu wysłał wiadomość i skrupulatnie usunął konwersację, upewniając się, żeby nie dało się jej odzyskać. Nie chciał sobie robić więcej kłopotów. Wszakże to co miał teraz było wystarczające.

Podobno Nadzieja umiera ostatnia, więc póki jeszcze i Matt dychał, to i Ona miała jeszcze jakieś racje bytu. Nawet pomimo swojego wyskoku, że totalnie wszystko idzie na łeb na szyję, jak zapewnił wszystkich w samochodzie Matt swoim atakiem paniki. Kto wie, może potęga nauki, technologii i medycyny M3 i naukowców ze S.SPEC jednak się na coś tu zda. Może. Chciałby, żeby było nawet więcej niż może, bo to co się działo teraz, nie było to jego wymarzonym zakończeniem wakacyjnego wyjścia nad jezioro z Verity i Bajzlem. Ver zupełnie na to nie zasługiwała. Bajzel tym bardziej.
                                         
Ego
Desperat
Ego
Desperat
 
 
 

GODNOŚĆ :
Matthew Greenberg


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.11.18 22:38  •  Leśna ścieżka - Page 4 Empty Re: Leśna ścieżka
Jadąc na miejsce spodziewała się wszystkiego, dosłownie i w przenośni. Nie była pewna co spotka w dolinie, z czym zostaną skonfrontowane jej zdolności. Alarm rozbrzmiał tak szybko i niespodziewanie, że musiało to być coś ważnego. Na szczęście trzymała wśród swoich rzeczy porządek i zgarnięcie najważniejszych narzędzi nie trwało specjalnie długo. Nawet przebrała się na szybko zanim ruszyła do pojazdu. Bawiły ją szczelne skafandry, niewygodna odzież ochronna, dziwne maski i poruszający się z trudem ludzie. Ją można było wrzucić w strefę po świeżym wybuchu atomówki i nie zrobiłoby to na niej wrażenia, nie musiałaby się martwić o choroby i niespodziewane mutacje swojego organizmu. Była niczym więcej niż kupą żelastwa skrytą pod ładną powłoczką z syntetycznych materiałów. I nawet się z tym nie kryła.
Wsiadła do środka, zajmując miejsce w głębi samochodu. Pierwszeństwo przy desancie mieli spece od zabezpieczeń, ona jechała tylko po próbki wody i poszkodowanych, chyba, że tymi postanowi zająć się inny naukowiec. Najważniejsze było powstrzymanie rozprzestrzeniania się tego paskudztwa, a lepiej, żeby gleba nie przesiąkła chorobą, na którą nie znają jeszcze lekarstwa. Podobno zdechły wszystkie ryby. Powinna wziąć z jedną czy dwie do badań, sprawdzić czy nie zaszły w nich jakieś zmiany. Jeśli to coś wywoływało mutacje, to możliwe, że Wirus przedostał się im nagle w sam środek banieczki, a tego niekoniecznie chciałyby władze.
Wiedziała, że droga będzie krótka. Analizowała zatłoczenie ulic, wyznaczała sobie w milczeniu trasę, którą najprawdopodobniej obierze kierowca. W trakcie jednak postanowiła zmienić swój wygląd, na oczach reszty załogi, żeby wiedzieli, że jest z nimi. Żaden obywatel nie miał pojęcia, że ich kochana gwiazdeczka tak naprawdę grzebie w zwłokach zmutowanych stworzeń i ma bardzo ciasne powiązania z S.SPEC. Skórę zostawiła w tym samym odcieniu, zaczęła od kształtu twarzy podwyższając "kości" policzkowe i odrobinę modyfikując szczękę. Skróciła włosy, które zaczęły nagle tracić kolor, dorobiła sobie dwie blizny i parę pieprzyków, sylwetka zrobiła się nieco postawniejsza, choć wciąż kobieca i delikatna. No i zmniejszyła swoje babskie atuty, co mogło trochę zasmucić męską część widowni. Spięła włosy na wsuwki, szybko i precyzyjnie poruszając palcami. Sięgnęła po małe, kieszonkowe lusterko, poprawiła parę szczegółów na twarzy, błękit oczu zmieniła na zieleń, nadała brwiom innego kształtu. Zmiany nie były zaawansowane, ale wystarczające na prowizoryczne ukrycie swojej tożsamości.
Wysiadając, zaczepiła jednego z androidów. Podała mu pojemniki na próbki i poinstruowała krótko czego potrzebuje i w jaki sposób to zyskać. Jej rasa była na tyle rozgarnięta, że tak prostego zadania by blaszak nie skopał, nawet jeśli miał ograniczoną wolną wolę. Sama od razu udała się do miejsca, w którym trzymano poszkodowanych. Starała się nie być nadmiernie radosna, ale też nie dobijać ponuractwem.
Czołem, misie! Lilly przybyła! – przywitała się z "dzieciakami" (starszymi od niej, o ironio). Głos oczywiście technologicznie zmieniła na całkowicie inny. Brzmiała dojrzalej, z lekką chrypką. Tego jej brakowało, żeby jeszcze ją rozpoznali. Zwłaszcza, że dziewczynę szybko skojarzyła z twarzy. Kiedyś minęła ją na koncercie w klubie. W sumie jak przyglądała się chłopakowi, to i on jej gdzieś tam mignął we wspomnieniach. Tym lepiej, że wcześniej zdecydowała się jednak trochę "upudrować". – Jak się czujecie? Domyślam się, że spotkanie takiego... zjawiska... nie było przyjemne – ściszyła trochę głos, perfekcyjnie udając troskę. Gdyby mogła odczuwać prawdziwie emocje zamiast symulacji, naprawdę obawiałaby się teraz o ich stan. Zaraz też wyciągnęła dłoń do Verity. – Pokaż no co tam się zadziało – spojrzała na jej rękę i o nią właśnie chodziło. Tu, w tych warunkach, niewiele mogła zrobić. Musiała ich przetransportować do laboratorium i to nie swojego - ono zdecydowanie nie nadawało się na babranie z potencjalną epidemią.

//Małe info: obecny wygląd macie na avie, bo tryb incognito.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.12.18 0:15  •  Leśna ścieżka - Page 4 Empty Re: Leśna ścieżka
Wyrwana z sielankowej atmosfery powinna raczej byś poirytowana tą całą sytuacją. Ale nic bardziej mylnego! Ona się cieszyła że coś się dzieje! Nie to żeby życzyła sobie nagle wszystkich egipskich plag w mieście, ale coś szalonego się stać musiało. Jadąc na miejsce wydarzenia sprawdziła czy ma wszystkie przydatne rzeczy przy sobie. Nie dostała w sumie zbyt wielu informacji w sms'ie ale po skontaktowaniu się telefonicznie jakiś drobny zarys został jej nakreślony. Teraz siedziała z grobową miną, nie dlatego że się martwiła. Nie miała przy sobie kombinezonu ochronnego, jak na lekarza można by pomyśleć że jest jakąś lekkomyślną wariatką polującą na zarazę. Kto wie, może była. A może miała w tym jeszcze jakiś inny cel tylko jej znany.
Kiedy dojechała na miejsce wypełzła z pojazdu poprawiając kitel i czarny krawat pod szyją. Założyła czarne skórzane rękawiczki bez których się praktycznie nie rozstawała. Założyła maskę na twarz i wzięła w dłoń czarną skórzaną torbę w której miała swoje graty. Fioletowe ślepia śledziły scenerię malującą się przed nią. Z oddali dostrzegła Hibiki stojącą już przy ofiarach zdarzenia. Wolnym krokiem podeszła do całej grupy z lekkim uśmiechem skrywanym za maską. - Nakashima.. - powiedziała bardzo łagodnym tonem kładąc jej dłoń na ramieniu. - Dziękuję że mnie tutaj ściągnęłaś.. - powiedziała z zadowoleniem w głosie. Serio się cieszyła że może brać w tym udział. Oddałaby każdy wolny dzień dla ciekawego zjawiska. Fioletowe oczy szybko jednak się przeniosły na młodzież. - Witajcie jestem Saiyuri.. - dodała po chwili, uprzejmie się z nimi witając. W końcu spędzą z nią trochę czasu, wypadałoby znać imię kolejnego z opiekunów. - Można prosić o trochę więcej detali odnośnie zdarzenia..? - spytała grzecznie. W końcu odnośnie stanu zdrowia dowie się już wszystkiego w laboratorium. Pierwsze zerknięcie na emblemat na dłoni którą trzymała Hibiki nie wzbudzało w niej obaw. Ba! Nawet się nieco pochyliła żeby się przyjrzeć strukturze znamienia.
                                         
Saiyuri
Saiyuri
Odrodzona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Saiyuri Kurayami


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.12.18 1:23  •  Leśna ścieżka - Page 4 Empty Re: Leśna ścieżka
Nawiązał kontakt z dowódcą grupy dochodzeniowej w celu przekazania mu najważniejszych kwestii z relacji świadków. Co prawda zajęło mu to trochę więcej nadprogramowych minut, niż z początku zakładał, jednak miał nadzieję, że pod jego nieobecności dzieciakom (a w szczególności chłopakowi) nie wpadło nic głupiego do głowy, choć miał nadzieję, że nawet jeśli w takowej ułożył się jakiś bezmyślny plan działania, jego towarzyszka zareaguje. Wydawało mu się, że miała na niego dobry wpływ, ale równie dobrze mógł się mylić.
W drodze powrotnej, zmierzył wzrokiem skażone jezioro, po czym wreszcie zbliżył się do swojego samochodu. Na jego ustach pojawił się mimowolnie delikatny uśmiech, gdy w polu jego widzenia pojawiły się dwie kobiety i nieco mu ulżyło. Kojarzył je obie i raczej żadna z nich nie była pozbawionym skrupułów naukowcem.
Dzień dobry — przywitał się z nimi. Nie marnowały czasu, były na etapie zapoznawania się ze znamionami. Przez chwilę nawet zastanawiał się, czy powinien odpowiedzieć na zadane przez Saiyuri pytanie, ale w końcu stwierdził, że pewnie Matt, jak i jego towarzysza woli w tej chwili ponownie nie roztrząsać tego, co się wydarzało. Z tego też powodu gardła Auricha wydobył się potok słów: — Gdy nasi świadkowie przybywali nad jeziorem, ich oczom ukazała się bliżej niezidentyfikowana istota na koniu. Nie dość, że wpuściła do jeziora jakiś rodzaj trucizny, który od razu rozprawił się z wodą i znajdującymi się tam stworzeniami, to jeszcze pozostawił na ich dłoniach znamiona. Powiedział, że jeśli nie przyniosą mu artefaktu przywódcy, to za pięć dni do ich ciał przeniknie trucizna. Na szczęście żadne z nich, w tym również pies nie miało kontaktu z zakażoną wodą. — Zdał im krótki raport, omijając kilka dość istotnych faktów, gdyż takowe w zasadzie nie miały w tej chwili żadnego znaczenia. Liczył się stan zdrowia chłopaka i dziewczyny, kwestia upewnienia się, czy do ich ciał nie przedostała się żadna toksyna i przetransportowania ich do bezpiecznego miejsca wyposażonego w specjalistyczny sprzęt diagnostyczny. —  Śmiem twierdzić, że to ta sama trucizna, którą został skażony zbiornik wody, o ile można wierzyć w słowności tej istoty W każdym razie zapewnienie bezpieczeństwa świadkom to nasz priorytet.
Domyślał się, że kobiety wiedziały co robić i nie potrzebowały dalszych instrukcji postępowania; obie sprawiały wrażenie kompetentnych, zaprawionych w boju. Jedną z nich – Saiyuri – widział niejednokrotnie podczas akcji, dlatego wcześniejsze obawy z niego uleciały.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.12.18 20:52  •  Leśna ścieżka - Page 4 Empty Re: Leśna ścieżka
Przepustka Matta zajaśniała, zawiadamiając go o nowej przychodzącej wiadomości. Serce zamarło mu w piersi. Szczerze? Tego się nie spodziewał. A jeszcze bardziej szczerze, po trochu miał nadzieję, że żaden z nich nie odpisze - do Yurego miał głęboko ambiwalentny stosunek, a tak poza tym, to ogólnie bardzo go koleś stresował, z kolei Warowi napisał już tyle głupot, że wolał nie znać jego reakcji na to wszystko - ale było już za późno, do jednego i drugiego napisał. Na tym etapie aktywności Wara, miał student nieprzyjemne uczucie, że nowy sms był jednak od biomecha. Przełknął ślinę, która zebrała mu się pod językiem i przez chwilę znów zajęty był swoją przepustką, ledwo zwracając uwagę na świat dookoła. Dopiero nadchodzący do nich nowy personel odwrócił jego uwagę. Zmierzył spojrzeniem obydwie panie, mało tego, że nie odpowiedział na żadne z przywitań, to jeszcze usta mimowolnie wygięły mu się w grymas nieukrywanej niechęci posłany w stronę Lilly. Ostatecznie odwrócił wzrok, próbując zdystansować się choć trochę od towarzystwa, do którego dołączył też Aurich. Cieszył się, że wojskowy wyręczył ich z ponownego produkowania się co dziś ich dwójce się przydarzyło. Od swojej sceny w samochodzie praktycznie cały czas milczał i nie wyglądało na to, żeby chciał to zmienić.

Obydwie panie wydawały się być... co najmniej ukontentowane sytuacją. A może tylko mu się zdawało? W obecnym stanie niepewności i stresu, nie mógł się oprzeć, że patrzą na to wszystko jak na kuriozum, które miało rozwiać ich nudę. Przywitanie jakie im zaserwowała Lilly brzmiało jakby witała się z przedszkolakami, co pozostawiało trochę do życzenia jeśli idzie o profesjonalizm, a troska jej pytań nieszczególnie przemawiała do i tak wystarczająco zirytowanego Matta. Z kolei kiedy poprosiła Verity, żeby ta pokazała swoją dłoń, on swoją instynktownie ukrył, zaplatając ręce na piersi, wpychając dłonie pod ramiona. Pomyślał o tym, co powiedział mu dziś w smsie Yury, bardzo sugestywnie dając do zrozumienia, że S.SPEC nie miało żadnych dobrych intencji. W zasadzie, był pierwszym, który w jakikolwiek otwarty sposób potwierdził wylęgającą się w Ego paranoję i nieufność wobec władzy. Jak na zawołanie dostał gęsiej skórki, kiedy znów zaczynał w głowie panikować - Yury miał rację! Mógł być za murem i trzy pustynie dalej, ale i tak wciąż, jakimś cudem, czy sobie zdawał z tego sprawę czy nie, miał aktywny wpływ na Ego.
Jednak wszystkie jego podejrzane i niechętne zachowania wobec Hibiki i Saiyuri z łatwością dało się zrzucić na traumę dnia dzisiejszego, którą najwidoczniej znosił odrobinkę gorzej niż Verity. Od której, swoją drogą, nie chciał teraz odstępować nawet o krok. Próbował skupić się na niej, i na tym co robiła, może nawet idąc za jej przykładem próby zachowania spokoju i słuchaniu się poleceń medyków, żeby choć trochę odsunąć na dalszy plan myślowy cały ten paranoiczny biznes.
- Czy dostaniemy... z powrotem nasze rzeczy. Z plaży. Które zostawiliśmy na plaży. Jeśli nie są... radioaktywne czy coś - spytał Auricha.

//przepraszam za wcięcie się w kolejkę Ver, nie wiem po prostu czy później będę miała tyle czasu
                                         
Ego
Desperat
Ego
Desperat
 
 
 

GODNOŚĆ :
Matthew Greenberg


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.12.18 0:41  •  Leśna ścieżka - Page 4 Empty Re: Leśna ścieżka
Wyraziwszy na głos nadzieję, że pójdzie sprawnie, zapewne wywołała wilka z lasu i ściągnęła na nich gniew sił kosmicznych. Oto bowiem niewiele później pojawiły się kolejne osoby, cały sztab wojskowych i naukowców się tam robił, rany julek. Większość ekipy udała się w stronę jeziora, ale było bardziej niż pewne, że przynajmniej kilka osób zajmie się pozostającymi w samochodzie ofiarami. Z nagła wróciły wspomnienia rozmów o opcjonalnym krojeniu na żywca, zamknięciu w laboratorium i nieludzkich eksperymentach, aż dreszcz człowieka przechodził po karku. Odruchowo przytuliła Bajzla mocniej do siebie, rzucając niepewne spojrzenie starszemu koledze. Próbowała się trzymać właśnie ze względu na niego, ale sama też potrzebowała nieco moralnego wsparcia. Puchaty kundelek, choć chęci miał jak najlepsze, zupełnie nic nie rozumiał z ich obecnej sytuacji. To od istoty ludzkiej chciała usłyszeć, że będzie dobrze i nie wyląduje pod czyimś szkiełkiem mikroskopowym.
- Czołem, misie!
Zacisnęła wargi, próbując nie odpowiedzieć nadmiernie entuzjastycznej kobiecie, że ten miś może ją co najwyżej zaraz pogonić przez borowinę. Pozytywna atmosfera, wszystko super, ale z jakiegoś powodu miała wrażenie, że ich problem może nie zostać potraktowany poważnie. A poważny był, w grę wchodziły groźby śmiertelne i niebezpieczeństwo skażenia, a to przecież nie takie byle co. Jak by nie patrzeć, interesowała się tym trochę.
Podała jednak posłusznie dłoń nieznajomej, która to przedstawiła się jako Lilly (czy do władz nie powinni przypadkiem zwracać się per pan/pani? Po nazwisku? Albo coś?) i pozwoliła obejrzeć znamię w kształcie trójkąta przeciętego pięcioma kreskami. Nim zdążyła wytłumaczyć drugiej przybyłej kobiecie, co zaszło nad jeziorem, ich pierwszy wybawiciel podjął się streszczenia całego zajścia. Była mu za to poniekąd wdzięczna, bo miała wrażenie, że im częściej będzie przywoływać wspomnienia z tego popołudnia, tym bardziej jej się pomieszają. Tak to mogła wysłuchać rzeczowej relacji i pilnować tylko, czy nie zgubił żadnych istotnych szczegółów. W międzyczasie Beajzel zeskoczył z jej kolan i usadowił na trawie tuż obok, merdając ogonem jak to miał w zwyczaju.
- Tak było - przytaknęła, kiedy Aurich skończył mówić. Teraz czekała już tylko na wyrok; wypuszczą ich do domu? zabiorą do szpitala? wsadzą do katapulty i wystrzelą za mur?
                                         
Verity
Studentka
Verity
Studentka
 
 
 

GODNOŚĆ :
Daisy Verity Greenwood


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.12.18 21:02  •  Leśna ścieżka - Page 4 Empty Re: Leśna ścieżka
Jeśli stwierdzą, że nie są nasączone jakimś szkodliwymi dla zdrowia substancjami, nie widzę powodu, dla którego nie mielibyście ich odzyskać — stwierdził po chwili, bo jednak szczerze wątpił, że znajdujące się w ich ekwipunku rzeczy były toksyczne, oczywiście poza wyjątkiem ewentualnego prowiantu. Co prawda nie widział na plaży żadnych plecaków czy innych przedmiotów tego typu, ale jego oględziny terenu były bardzo powierzchowne; skupił się głównie na obejrzeniu fatalnej prezentacji jeziora, niżeli elementów znajdujących się na brzegu.
Zerknął w tamtym kierunku. Poukładane w równych od siebie odstępach droidy zabezpieczyły teren przed wścibskich spojrzeniami. I Aurich podejrzewał, że ten zbiornik wodny będzie wyłączony bardzo długo z użytku, na czym może ucierpieć pobliska wioska, gdyż dużo ludzi przybywała do niej w celu rekreacyjnych w czasie weekendów. Westchnął bezdźwięcznie.
Zresztą za chwilę pójdę zapytać, czy znaleźli wasze rzeczy, ale najpierw powiedźcie mi co składało się na wasz ekwipunek. Nie możemy wykluczyć możliwości, że osoba odpowiedzialna za ten incydent nie zostawiła czegoś na miejscu zbrodni — rzekł po chwili. I tak w zasadzie w kwestii badania dzieciaków miał związane ręce. Oddał ich zdrowie w ręce kompetentnych koleżanek, a sam, po usłyszeniu odpowiedzi na swoje pytanie, skierował swój krok w kierunku ekipy zabezpieczającej teren.

|| Post do niczego, wybaczcie. |:
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.12.18 12:07  •  Leśna ścieżka - Page 4 Empty Re: Leśna ścieżka
Wiedziała, że Sai nie przepuści okazji do szaleńczych badań i to jeszcze na żywych osobach. Mogła tylko dać znać, żeby zwracała się do niej określonym imieniem, bo słysząc swoje ludzkie nazwisko o mało nie skrzywiła się. Na szczęście, że to jedynie nazwisko, które mogło nosić i sto innych osób w Mieście, ale w razie czego mogła wybrnąć z każdej sytuacji. W końcu oprogramowanie nie miało oporów podczas kłamania, a nie posiadając sumienia nie mogła mieć również jego wyrzutów.
- Myślę, że powinniśmy ich zabrać i zbadać - powiedziała do drugiej pani naukowiec, przyglądając się uważnie symbolowi na dłoni dziewczyny. Był dziwny, a do tego jeszcze te tłumaczenie o artefakcie i truciźnie... Na co komu jakiś pierścionek czy co tam nosił ich szanowny dyktator? Jeśli ktoś zamierzał zniszczyć M3, to na pewno nie za jej życia, czyli jeszcze baaardzo długo. Na początek warto było uwolnić te dwie biedne dusze od widma szybkiej śmierci z woli jakiegoś szaleńca. - Nie dłużej niż na parę godzin, pobrać próbki - dodała zaraz, chcąc też uspokoić poszkodowanych. Puściła rękę zielonowłosej, sięgnęła po notatnik i paroma szybkimi, precyzyjnymi ruchami odwzorowała znamię na kartce. Co to u licha było? Co stanie się za pięć dni i w jaki sposób uwolni się to dopiero po takim czasie?
Androidka odwróciła się na pięcie, wyjrzała za samochód. Przy okazji mogli też zgarnąć ich rzeczy i też przebadać na obecność szkodliwych substancji, zabezpieczający pewnie zaraz je wpakują do wozu. Pewnie też nie chciałaby stracić swojej własności gdyby była człowiekiem. Przysunęła się do Kurayami.
- Może by im wymazać pamięć o całym zajściu jak będziemy ich wypuszczać? - spytała szeptem, przysłaniając dłonią swoje usta tuż przy jej uchu. Ego zdawał jej się jakiś... dziwny. Miała nadzieję, że nie będzie utrudniał współpracy, bo zdecydowanie wolała pracować z przytomnymi pacjentami. Nie wykluczała jednak opcji przymusu, jeśli za dużo by pyskował albo stroił więcej takich min.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 4 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach