Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Archiwum misji


Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Pisanie 22.01.14 19:34  •  Deep in the caves. Empty Deep in the caves.

Deep in the caves. Rvby
______MISTRZ GRY: Teoretycznie brak. ~
______UCZESTNIK: Growlithe.
______POZIOM: Banalny...
______OBRAŻENIA: ...ale i tak oberwiesz.
______NAGRODA: Kromstak or something.


Coś mamrotało białowłosemu nad uchem, aczkolwiek nie przejął się tym zbytnio, jak niedobudzony dzieciak, który będąc rano w łóżku, musi puszczać mimo uszu litanię matki, która usiłuje wyrwać go spod ciepłej pościeli, bo przecież musi iść do szkoły. Na szczęście te lata miał już za sobą, co? A ktoś, kto usiłował doprowadzić go do porządku (o ile nie były to tylko omamy) na pewno nie był jego matką. Ostatnim co pamiętał było to, że zalazł za skórę jakiejś bandzie oprychów na zadupiu, które także stało pod znakiem zapytania. Niemniej jednak nie było tam aż tak ciemno, ani też nie cuchnęło stęchlizną, a już na pewno nie łupało mu w głowie tak, jakby przynajmniej dwie godziny temu opuścił imprezę pełną miłośników głośnego dubstepu, mocnych prochów i sporych ilości alkoholu. Najprościej ujmując – było do dupy. Jednak to nie żadne rozrywkowe wydarzenie doprowadziło go do tego stanu, ponieważ ewidentnie musiał nie poradzić sobie z przewagą liczebną przeciwników, którzy łaskawie nie dobili go całkowicie, ale też żaden z nich nie skończył bez uszczerbku na zdrowiu. Ale też żaden z nich nie znajdował się teraz tutaj. Gdziekolwiek był, bo gdy tylko uchylił powieki ujrzał jedynie ostre zarysy... czegoś. Czyli jednak było ciemno. Większą uwagę przykuwał jednak cień, który znajdował się nad nim. Gdy jego wzrok stopniowo wyostrzał się w czasie powracającej świadomości, mógł zorientować się, że ma do czynienia z kimś obcym. Następny wniosek, który się nasuwał – kobieta i to niebieskooka, bo to tej barwy lśniące punkciki spoglądały na niego z nietypowym dla kogoś kompletnie nieznajomego przejęciem. Zupełnie jakby miało być jej przykro, gdyby nagle przestał oddychać.
No wreszcie! Już myślałam, że się pan nie obudzi. ― Odetchnęła z wyraźną ulgą, ale też cofnęła się lekko do tyłu, odsuwając rękę od jego ramienia. Być może wolała zabezpieczyć się przed tym, jakoby miało mu to przeszkadzać. ― Rzadko widuje się kogokolwiek w tych jaskiniach, więc dlaczego pan tu jest? Może pan wstać? Jest pan ranny, więc jeśli to problem, mogę pomóc ― rzuciła ze zmartwieniem w głosie i przysunęła palec do swojego czoła, po czym przesunęła po nim opuszką, dając mu do zrozumienia, w którym miejscu oberwał.
Ogólnie rzecz biorąc – choć ciężko było to zauważyć w tych warunkach – nieznajoma miała krótkie jak na kobietę, bo sięgające do żuchwy włosy w marchewkowym kolorze, z których wyłaniała się para szpiczastych uszu, przypominających lisie, także pierwszym wrażeniem, które się nasuwało niewątpliwie było to, że miało się do czynienia z wymordowaną, która na całe szczęście była poczytalna i całkiem uprzejma, ale najwyraźniej niezbyt doświadczona, skoro postanowiła pomóc komuś, kto równie dobrze mógł zaraz rozedrzeć jej gardło i okazać się jednym z tych, którzy niekoniecznie doceniali próbę pomocy.

Dodatkowe: W sumie możesz mieć przy sobie co tam chcesz, bo pewnie niewiele z tego się przyda. Nie wiem jaką większą akcję urządzić dla czegoś, co lubi mizianie po brzuszku. Wtf i w ogóle. ._.'
                                         
Fucker
Rottweiler     Opętany
Fucker
Rottweiler     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.01.14 5:48  •  Deep in the caves. Empty Re: Deep in the caves.
Prawdę mówiąc wcale nie spodziewał się rewelacji. Niejednokrotnie udało mu się wepchnąć między tłum lewitujących pięści, by w efekcie obudzić się po drugiej stronie Afryki i z odbitą mordą łapać stopa, żeby jeszcze tego samego dnia wrócić do domu jadąc na słoniu, TYLKO DLA TEGO, by dostać reprymendę od dwóch aniołów i rzeszy jego wiernych fanów, których posiada chyba tylko po to, by na niego wrzeszczeli i dawali swoje „cudowne rady”, bez których przecież życie nie byłoby tak kolorowe.
Nic więc dziwnego, że mimo harmideru i szeroko pojętego bałaganu w głowie, wcale się tym nie przejął. Właściwie bardziej byłby zaskoczony (i przerażony), gdyby obudził się w swoim własnym, cieplutkim łóżku z misiem pod pachą i książką na twarzy. Jedyne co go zdziwiło... choć to i tak zbyt duże słowo jak na stan w którym się znalazł (znaczy... chyba znalazł, w chwili obecnej niespecjalnie ogarniał kim jest, a co dopiero co czuje) to to, że dziewczyna wcale nie rzuciła się na niego z widelcem, a on nie musiał jej obejmować w niemym akcie złamania karku. Zamiast tego ona była MIŁA, nawet jeśli z premedytacją przezywała go od „panów”, niechybnie kojarzących się młodzieńcowi ze zgrzybiałymi próchnami wspomagającymi się balkonami.
Powolnym, wręcz ślimaczym ruchem w końcu wsparł się na łokciu. Nie udało mu się zdusić syknięcia, które wychynęło zza zaciśniętych zębów dokładnie w momencie, w którym wolna ręka skierowała się na obolałą głowę. Skronie pulsowały mu tak głośno, że nawet głos nieznajomej wydawał się schowany za wodnym murem.
„Już myślałam, że się pan nie obudzi!”
To było nas dwóch.
Sęk w tym, że on budził się zawsze. Szczególnie, gdy tego w rzeczywistości nie chciał. Jego niezłomność i uczepienie się życia było momentami tak silne, że sam się na siebie wściekał. Niejednokrotnie próbował popełnić samobójstwo wskakując pod rozpędzone auto, zawiązując tnący sznur wokół szyi, przecinając żyły albo dając się pogryźć przez wilczych pobratymców. Przez setki lat — ciągnących się wieków — umarł tylko jeden raz. Jeden, cholera jego jasna mać, raz. W dodatku akurat wtedy, gdy naprawdę nie miał ochoty umierać. Śmierć bywała bardzo kapryśna, prawda, śliczna nieznajoma? Growlithe uniósł wzrok na tę rudą gębę, właściwie tylko po to, by zadrzeć nieco brodę i pokazać jej niezadowolenie i niewypowiedziany ból na twarzy. Przy okazji uniósł dłoń w przyjętym geście „stop”.
Jezu, kobieto, chwila. Jedno pytanie naraz, głowa mi pęka — wydukał na tyle głośno, aby słowa dotarły do dziewczyny i jednocześnie na tyle cicho, aby specjalnie nie nadwyrężać strun głosowych. Miał zresztą wrażenie, że jeszcze mu się przydadzą w późniejszych etapach niechcianego życia.
Powolnym, wręcz niepewnym ruchem podniósł się do siadu i odetchnął głęboko. Obolała noga mimo wszystko posłusznie podciągnęła się, aby przetransformować się w podpórkę pod łokieć. Kilka głębszych wdechów, dwa odkaszlnięcia i już podnosił się na nogi, ponownie zwracając spojrzenie dwukolorowych, błyszczących ślepi na trajkoczącą nieznajomą.
Dam radę — charknął, gdy tylko wreszcie się wyprostował. Zaprotestowały mu co prawda mięśnie, o których istnieniu nie miał pojęcia, ale na dobrą sprawę niespecjalnie się tym przejął. Zapewne nawet gdyby właśnie wypluł własną wątrobę, nie zrobiłoby to na nim większego wrażenia. — Po kolei; jakich, do jasnej cholery, jaskiniach się rzadko kogoś widuje?
W porządku, w tym momencie, w którym niektóre fakty zaczynały do niego docierać, a luki w pamięci przeistaczały się w wyraźniejsze obrazy, Growlithe natychmiastowo zaczął analizę (chwilowo dość kulawą, ale zawsze) sytuacji.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.01.14 17:42  •  Deep in the caves. Empty Re: Deep in the caves.
*wena mode off*

Rudowłosa posłusznie zamilkła – skoro już przy pierwszym wrażeniu udało jej się wyjść na miłą, zapewne fakt, że była także ugodowa nie powinien dziwić. Oczywiście widząc niezadowolenie na twarzy białowłosego speszyła się na moment, jakby to na jej barki spadł ciężar wszystkich wyrządzonych mu krzywd. Ale jeszcze nie rzucił jej się do gardła – to jeden plus, a i nie zwyzywał jej – kolejny plus. Mimo to odsunęła się jeszcze o kilka centymetrów, choć czujny wzrok, który wlepiała w nieznajomego po czasie mógł stać się przytłaczający, jednak najwyraźniej czuła nieodpartą chęć dopilnowania tego, by mężczyzna faktycznie dał sobie radę z podniesieniem swojego tyłka z ziemi. Podrygujące od czasu do czasu uszy sterczące z głowy zdradzały jej niecierpliwość i w tym momencie trudno było orzec, czy chodziło o to, by jak najszybciej opuścił jej teren czy o faktyczną chęć pomocy. Ktoś o takim usposobieniu mógł czuć się zagrożony w Desperacji dwadzieścia cztery na siedem, więc nic dziwnego, że ta mała ukrywała się na takim zadupiu.
I wreszcie i ona mogła wstać z ziemi, chociaż wciąż musiała spoglądać na niego z dołu, będąc niższą o prawie dwie głowy. Odruchowo otrzepała spodnie z brudów, choć były zdezelowane do tego stopnia, że ten zabieg nie sprawił, że nagle zaczęły wyglądać lepiej. I tak nie znajdowali się na rewii mody.
Zdaje się, że w każdych ― odparła już nieco lżejszym tonem, po czym odchrząknęła cicho, jakby chciała zbyć ten nietakt. Przecież jej rozmówcy na pewno nie chodziło o tak oczywistą oczywistość, a o konkrety. ― W każdym razie to te mniej ciekawe okolice Gór Shi. Widocznie musiał pan zaleźć komuś za skórę, skoro ten ktoś pofatygował się, by pana tu przywlec. Można powiedzieć, że jest tu bezpiecznie tylko, jeżeli wie się, gdzie się ukryć, których miejsc unikać i kiedy zachowywać się cicho. Jednak zawsze lepiej żyć ze zwierzętami, które działają instynktownie, niż z wymordowanymi, którzy tak łatwo nie odpuszczą, gdy na chwilę stracą cię z oczu ― westchnęła cicho. ― W każdym razie przez liczne tunele w skałach łatwo się tu zgubić, jeżeli nie wie się, skąd się przyszło, ale mogę panu pomóc. Oczywiście, jeśli zrobi pan coś złego, będę musiała zakończyć naszą współpracę. ― Dopiero teraz obrzuciła go nieco bardziej zahartowanym spojrzeniem. Wszystko wskazywało na to, że jednak nie do końca była aż tak ciapowata, jak mogłoby się wydawać.
Oczywiście nie zamierzała czekać aż wymordowany jej przytaknie, po prostu odwróciła się do niego bokiem i powoli ruszyła przed siebie. Trzeba przyznać, że poruszała się całkiem pewnie w tych ciemnościach, jakby plan jaskiń miała już w małym palcu. Zadziwiające, że ktokolwiek mógł czuć się tutaj dobrze.
                                         
Fucker
Rottweiler     Opętany
Fucker
Rottweiler     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.02.14 3:36  •  Deep in the caves. Empty Re: Deep in the caves.
Mógł spokojnie odetchnąć właściwie dopiero wtedy, gdy małe, denerwujące, czarne punkciki przestały tańczyć Jezioro Łabędzie tuż przed jego nosem. Zamrugał jeszcze parę razy, jakby chcąc przystosować zmysł do ciemności i spojrzał uważniej na dziewczynę, delikatnie się przy tym krzywiąc. Z jej perspektywy mogło to przypominać coś na wzór reakcji na ból, który ― notabene ― Jonathan odczuwał chyba wszędzie. W praktyce na sam jej widok, usta modyfikowały się w krzywiznę.
Podniósł rękę, strzepał kurz z rękawów koszulki, przeczesał włosy, natrafiając na guza czy dwa. Pulsowanie w głowie powoli przechodziło, stłumione przez nagły przypływ... no, może nie samej adrenaliny, co zwyczajnego, ludzkiego zaciekawienia. Naturalnie, słuchał co do niego mówiła. Choć spojrzenie wodził po ścianach jaskini, ucho cały czas drgało, wyłapując nuty jej głosu. W pewnym momencie jęknął tylko agonalnie, ponownie przerzucając na nią spojrzenie.
Jego usta uchyliły się, by zaraz ponownie zatrzasnąć się w niemym milczeniu. Słowo ugrzęzło w gardle i chwała niebiosom za to. Jeszcze chwila, a przez nieuwagę i „narwaństwo” straciłby dobrego przewodnika, któremu... jak na ironię losu za pal licho nie potrafił zaufać. Owszem, była urocza i życzliwa, nie zeżarła go żywcem, choć miała okazję. Ale co z tego? Finalnie mogła za moment poprowadzić go krętymi ścieżkami wprost do rozdziawionej paszczy smoka, a on pchany owczą naiwnością, zwyczajnie wlazłby do gardła.
Gdzie to sprawiedliwość świata? I być może właśnie przez tę myśl w pierwszej chwili się zawahał. Uszy oklapły, zaraz przylegając do czaszki, a spomiędzy zębów wyrwało się ciche warknięcie. Z drugiej strony ― co miał do stracenia? Jeśli nie ona, to ktoś inny będzie próbował go udupić. Teraz tylko kwestia, czy woli być zarżnięty przez urocze dziewczę z marchwią na głowie czy...
Domyślam się, że nie wiesz, kto tak bardzo mnie nie znosi? ― Zabrzmiało pytanie, idealnie w chwili, gdy ruszył za nią, wbijając spojrzenie w jej plecy. Prychnął cicho. ― Ja? Złego? Jestem kumulacją wszelkich dóbr i cnót. Słowo harcerza.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.02.14 12:24  •  Deep in the caves. Empty Re: Deep in the caves.
Westchnęła cicho, jednak w tak opustoszałym miejscu nawet ten mało znaczący dźwięk zdawał się nieść echem. Obróciła głowę w bok, by zerknąć za siebie przez ramię. Najwidoczniej sama nie do końca mu ufała, choć na tę chwilę raczej nie widziała w nim kogoś, kto bez konkretnego powodu wyrządziłby jej krzywdę. Skąd mogła wiedzieć, że nie działa to w drugą stronę i to podobno ona nosiła w sobie tylko i wyłącznie zepsucie? Wiadomo, że los potrafił być prawdziwym skurwysynem, a niewinnie wyglądające istotki były gorsze od tych, którzy ostentacyjnie obnosili się ze swoim wrogim nastawieniem – przynajmniej do tych drugich nikt nie podszedłby nieuzbrojony. Aczkolwiek – jakby nie spojrzeć na tę sprawę – Growlithe nie miał innego wyjścia. Czy były z tego jakieś korzyści? Oczywiście! Możliwość wybrania tylko jednej opcji eliminowała niezdecydowanie.
To pan zaszedł komuś za skórę. Nie ja. Gdy tu dotarłam, zastałam już tylko pana. ― Wzruszyła lekko barkami i skupiła się na drodze przed sobą. Jej usta uformowały się w nikły uśmiech, ale jednocześnie pokręciła głową z dezaprobatą. ― W takim razie będę trzymać za to słowo. ― Nie, żeby rzeczywiście w to uwierzyła. Nie zamierzała jednak popełnić żadnej głupoty, co w jakimś stopniu na pewno musiało mieć wpływ na jej bezpieczeństwo w jego obecności. ― Nazywam się Anne. Ogólnie pójdziemy trochę niebezpiecznym skrótem, ale tak będzie lepiej, jeśli chce pan wyjść z jaskini przed zmrokiem. Radziłabym też zachować ciszę, bo za chwilę trafimy na nieco niebezpieczny teren ― ściszyła głos i zatrzymała się, zadzierając głowę do góry. Coś stanęło jej na przeszkodzie, ale – jak szybko się okazało – wyciągnąwszy ręce do góry, natychmiast podjęła krótką wspinaczkę po skałach. Ostrożnie zaczepiała palcami o wystające skałki, jak i stawiała na nich nogi. Wysokość nie była aż tak wysoka, ale ktoś z jej wzrostem i tak czuł się bardzo mały w obliczu dwóch metrów z hakiem. Byłoby znacznie szybciej, gdyby poprosiła o podsadzenie, ale nie śmiała prosić o to nieznajomego, bo i nie szło jej tak źle.
Gdy tylko podciągnęła się na górę, odsunęła się o dwa kroki od krawędzi, otrzepała ubranie i zerknęła na białowłosego przez chwilę czekając na to aż i on uczyni to samo. Później niemo wskazała mu ręką kierunek drogi. Nie prezentował się obiecująco dla kogoś o sylwetce Jace'a. Była to dość wąska szczelina, przez którą przeciskanie się na pewno miało zaszkodzić przynajmniej odzieży Wilczura. Jednak cel wymagał poświęceń, prawda? Nie zapowiadało się na to, by rudowłosa chciała obrać inną drogę. Zdążyła już wsunąć się w szczelinę i poruszała się wyjątkowo wolno jak na kogoś, kto bez problemu się tam zmieścił. Gdy znalazła się już u końca ich przejścia, zatrzymała się strzygąc lisimi uszami, po czym ostrożnie, wysunęła się na zewnątrz i odsunęła na bok, machnięciem ręki nakazując albinosowi, by wyszedł.
Coś stuknęło głośno, a ręka dziewczyny zniknęła z oczu chłopaka. Ciche jęknięcie nie mogło wróżyć niczego dobrego.


Why me? ._.
                                         
Fucker
Rottweiler     Opętany
Fucker
Rottweiler     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.02.14 15:23  •  Deep in the caves. Empty Re: Deep in the caves.
O czterdzieści lat starszy Growlithe wlókł się za dziewczyną z miną zbitego psa. Jakby przyszło co do czego i raz jeszcze miała nazwać go „panem”, prawdopodobieństwo puszczenia nerwów było bardzo wysokie. Byłoby mu to trochę nie na rękę ― w końcu łaskawie oświadczył, że będzie grzeczny i potulny, rezerwując przy tym rolę baranka. Bywały jednak momenty, w których nawet obietnice powinny został złamane, na rzecz mniejszego zła.
W dodatku to felerne uczucie, że ktoś go stłukł do nieprzytomności, a później wywlókł w górzyste tereny ― za którymi nie przepadał, tak czysto nawiasem ― tylko po to, aby ziemia nie była mu miękka. Naturalnie, to kwestia czasu aż dorwie bandę zakichanych agresorów, nie potrafiących trzymać pięści przy tyłku, ale poczucie bycia przegranym pozostawi małą rysę na długo.
„... pieczny teren”.
Hm? ― wymsknęło mu się, kiedy ponownie uraczył jej plecy spojrzeniem. Tym razem nieco zamglonym, wręcz znużonym. Nie szli przecież pielgrzymką do Jerozolimy, trasa nie odbierała tchu ani jej, ani jemu. A mimo to po dwóch ledwie krokach dopadło go znudzenie. Brak adrenaliny, równał się całkowitemu wypraniu z chęci na cokolwiek. A już na pewno na wspinanie się po pionowej ścianie, do której zaraz przyszło mu się przyssać. Palce sprawnie wyszukiwały wnęki, czubki butów wsuwały się w minimalne dziury, aż w końcu ściana mogła zostać daleko za nimi...
Gdyby nie przejście, przez które poczuł się jak rządzący się swoimi prawami fan McDonalda. Tylko cicha nadzieja na to, że nie zaklinuje się gdzieś po drodze, by finalnie musiała go wyciągać ekipa ratownicza, prowadziła go naprzód. Wsunął się w szczelinę, marszcząc przy tym nos i brwi. Krok w krok za dziewczyną, tu i ówdzie wciągając brzuch, lub bardziej przyciskając ramiona do nierównej, kującej ściany za sobą.
Naprawdę nie ma tu windy? Schodów? Zjeżdżalni? Czegokolwiek co skutecznie skróciłoby czas zmuszający ich znosić swoje towarzystwo? Jonathan nie wiedział jak to układało się po drugiej stronie, ale on spędził z nią ledwie parę minut i już miał jej serdecznie dość. Być może dlatego, że żyła w takim miejscu, ostrzegała go, jak to niesamowicie niebezpiecznymi drogami będą zmuszeni podążać, a jednocześnie była miła, urocza i delikatna. Przedstawiając mu taki stan rzeczy, okazywała się osobą lepiej radzącą sobie w podobnych sytuacjach, co jego samego zwyczajnie irytowało.
Dlaczego ona, ucieleśnienie kruchości, miałaby sobie świetnie dawać radę, w porównaniu do niego? Zamarł na sekundę. Dłoń, która przed chwilą wkurzająco nakazywała mu wyjść z wnęki (tak jakby nie robił wszystkiego, aby to się stało), zniknęła z pola widzenia, pozostawiając po sobie jedynie ciche jęknięcie.
Ostatnie kroki pozwoliły mu niemalże wyskoczyć spomiędzy dwóch ściśniętych ze sobą ścian. Wszystko działo się szybko i bezproblemowo. Ledwie jego policzek otarł się raz jeszcze o materiał skały, tak zaraz miast twarzy, pojawił się pysk. Niemy trzask towarzyszył przestawianiu się stawów, uszy powędrowały do tyłu, palce zaczęły się wyłamywać, zachodzić sierścią, aż w końcu na ziemię upadł czarny wilk, witając się gardłowym warczeniem.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.02.14 20:23  •  Deep in the caves. Empty Re: Deep in the caves.
Chyba i tak nie mógł spodziewać się luksusów po tak zapuszczonym miejscu. I tak plusem było to, że pomimo odczuwalnego dyskomfortu, był w stanie przesuwać się dalej przez szczelinę, choć z tej perspektywy przeprawa przez tak beznadziejne przejście zdawała się dłużyć niemiłosiernie. Niestety na przestrzeni tych wszystkich wieków jeszcze nikt nie doszedł do tego, by w jaskiniach stworzyć lepsze warunki dla poszukiwaczy przygód. Ale – heeej! – podobno z satysfakcją opowiada się o tym, w jak ciężkich warunkach się przetrwało. Czy mogło być gorzej? Zawsze.
Growlithe dość szybko się o tym przekonał.
Uważaj!
Ostrzeżenie nadeszło zbyt późno.
Gdy tylko wysunął się ze szczeliny i zaprezentował swoją drugą postać coś z całej siły uderzyło go w prawy bok, przy okazji zahaczając o skórę, która została rozcięta powierzchownie. Oczywiście trudno było się tym przejąć, gdy siła odrzutu sprawiła, że stracił równowagę i miał okazję przejechać się po kamienistym podłożu, by zakończyć swoją wycieczkę na jakieś wystającej skale. Prawie jak zjeżdżalnia, ale bez spadu i nie do końca taka, jakiej oczekiwał. Była to zbyt bolesna rozrywka jak na tą, którą zachwycały się dzieci, choć nieostrożna zabawa mogła okazać się nieprzyjemna w skutkach. Jace jeszcze nie miał okazji przekonać się, co właściwie zrobił nie tak. Nie dość, że czuł się wystarczająco źle, to przyszło mu oberwać kolejny raz. Takie już jego pierdolone szczęście. Z drugiej strony defektem Wymordowanych było to, że nie potrafili umrzeć do porządku.
Stukstukstukstukstuk...
Cała masa pospiesznych stukotów niosła się echem ko jaskini. Coś definitywnie zbliżało się w stronę wilka, a rudowłosa, pomimo szczerych chęci ruszenia się z miejsca, by odciągnąć uwagę, przylgnęła do ściany z rękami przyciśniętymi do ust, byleby tylko nie wydać z siebie dźwięku. Ktoś, kto żył w tych jaskiniach wiedział, jak zachowywać się w przypadku zagrożenia, zaś Growlithe postąpił zbyt pochopnie, jednak to nie znaczyło, że od razu zasługiwał na najgorszą z możliwych kar. Wracając, tajemnicze coś, które obrało sobie albinosa za cel było wielkie, miało włochate odnóża, a swoim wyglądem nie zachęcało do złożenia propozycji randki. W takich chwilach miało się ochotę sięgnąć po porządną dawkę środka na insekty, bo niestety trudno byłoby ubić takiego giganta butem. Można powiedzieć, że Jonathan miał okazję zmierzyć się z najprawdziwszym koszmarem każdego cierpiącego na arachnofobię, aczkolwiek w bardzo rzeczywistym wydaniu. Gdy olbrzymi pająk znalazł się tuż obok uniósł jedno z odnóży i wyraźnie przymierzał się do tego, by przebić nim wilcze cielsko...

Broń się, przypierdol mu czymś... Ya' know.
                                         
Fucker
Rottweiler     Opętany
Fucker
Rottweiler     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.02.14 21:24  •  Deep in the caves. Empty Re: Deep in the caves.
„Uważaj!”
Zdążył.
Zdążył do cholery.
Zdążył zacisnąć jeszcze zęby, nim te zaczęłyby mu dzwonić przy każdym kolejnym uderzeniu o ziemię. Przeturlał się spory kawałek, pozostały przejechał, wiedząc już, że zdarcia na skórze to coś nieuniknionego, że powinien się cieszyć, mając kości na swoich miejscach. Nabrał głębokiego wdechu, gdy tylko udało mu się wreszcie przerwać przejażdżkę. Z przekleństwem cisnącym się na ust... na pysk, udało mu się jeszcze otworzyć oczy, nim dorwało go uczucie osaczenia.
Jego wewnętrzny wilczur wyrywał się. Chciał się wydostać z ciasnej klatki, kłapał zębami przy kratach, warczał, trzepotał uszami i jeżył smolistą sierść. „Puść mnie”. Gardłowy pomruk. „Musisz puścić. Wiesz, że tylko dzięki temu będzie dobrze. Zawsze wiedziałeś. No dalej. Wypuść mnie! Zwolnij żelazne łańcuchy!”
Stukstukstukstuk.
Growlithe uniósł spojrzenie. Czysta abhorencja pojawiła się w jego oczach. Ogromny kolec ― a przynajmniej tak to wyglądało ― spadał wprost na niego. Instynktownie szarpnął się na bok, aby w porę przeturlać się i uniknąć miażdżącego ciosu.
„No hej!”
Oh, zamknij się, do kurwy.
Nie znosił szczerze tego abiotycznego tworu. Czasami tylko mu ulegał. Gdy sam nie mógł zapanować nad emocjami, gdy sytuacja robiła się zgoła niemożliwa. Wtedy słyszał tylko cichy chichot tuż przy uchu, przypominający czkawkę. Jak teraz. Teraz, gdy Growlithe prześlizgiwał się między ogromnymi kończynami pająka, rozwierając paszczę, chcąc zmiażdżyć nogi stworzenia, rozszarpać, uniemożliwić mu tak prędkie poruszani się.
A gdy jego pysk rozwarł się, tuż przy jego boku pojawił się cień, w idealnie tej samej pozycji. Niewiele się różnili. Obaj czarni, obaj rośli, obaj szybcy i wściekli (lulz). Jedynie ich umysły nie były takie same, jedynie Growlithe posiadał błyszczące ślepia, nie zdominowane przez czerń. Jedynie.
Pysk drugiego wilka rozwarł się, ale nie zamierzał ugryźć kończyny. Szczeknął bezgłośnie, lądując na ziemi i od razu zawracając, wykręcając przy tym ciało pod niemożliwym dla żywego stworzenia kątem. Wybił się, pozostawiając za sobą smoliste płomienie, z zamiarem wskoczenia pająkowi na odwłok, przebiegnięciu przez niego, z darmową atrakcją w postaci ostrych, hakowatych pazurów, by finalnie wgryźć się kruczymi kłami w zagłębienie w głowotułowiu.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.02.14 23:56  •  Deep in the caves. Empty Re: Deep in the caves.
TRZASK.
Zaostrzone odnóże z całej siły uderzyło o skaliste podłoże. Dźwięk ten był tak donośny, że rozniósł się echem po jaskini, która chyba tylko cudem nie zaczęła się trząść. Kilka odłamków skalnych odleciało na boki i przeturlało się po ziemi, jak ciało wilka jeszcze chwilę temu. Gdzieś nieopodal można było usłyszeć ciche, wystraszone piśnięcie, ale nie należało ono do dziewczyny, która teraz zaciskała powieki z całej siły. Obawiała się najgorszego – tego, że po otworzeniu ich ujrzy przebite na wylot stworzenie, w które zamienił się białowłosy. Mężczyzna miał jednak sporo szczęścia, a raczej błyskawicznie przemyślał swój kolejny ruch, dzięki czemu uniknięcie ataku odniosło sukces.
Później zniknął bestii z oczu, przez co ta nerwowo zaczęła kręcić się w kółko, nie zdając sobie sprawy, że wróg wcale nie musi znajdować się po prawej czy lewej stronie albo nawet za jej własnym odwłokiem, a pod nią. Te gwałtowne ruchy nieco utrudniły Growlithe'owi sprawę, jednakże gdy wilczym szczękom udało się pochwycić mocniej jedną z kończyn stawonoga. Ten natychmiast szarpnął skaleczoną nogą i podwinął ją do góry, wydając z siebie dźwięk, który przypominał nieco pokraczny skrzek, przez aparat gębowy, aktualnie ociekający jakąś nieprzyjemną dla oka, lepką mazią. Całkiem niepodobne do pająków, ale ten tutaj nie należał do typowych przedstawicieli swojego gatunku. O ile łatwiej byłoby żyć w świecie bez takich mutantów.
Podstawowym problemem obecnego tu osobnika było to, że działał kompletnie bezmyślnie. Zamiast odskoczyć lub cofnąć się, nadal dreptał sobie w kółko, licząc na to, że zadepcze swoją ofiarę. Zwierzę starało się nadążyć za tempem Jonathana i nie było przygotowane na to, że Wo`olfe załatwi sobie pomocnika w walce. Jedno z odnóży pajęczaka boleśnie uderzyło o udo wilka, jednak tym razem obyło się bez żadnych ran.
Oczywiście to szczęście miał tylko Jace.
Olbrzym odskoczył do tyłu, mając nadzieję na to, że to pomoże mu pozbyć się balastu ze swojego odwłoku. Fakt, że jego odnóża były już nieco obolałe, a jedno całkiem niesprawne przez spotkanie z kłami Charlesa sprawił, że rozjechał się na ziemi, po czym nieudolnie próbował podnieść się, uderzając kończynami o ziemię, jakby zaraz miał spaść z urwiska i desperacko szukał sobie punktu zaczepienia. Z otwartych ran na ciele pająka zaczęła sączyć się zielonkawa, półprzezroczysta ciecz, jednak ten nadal nie chciał dać za wygraną, kłapiąc swoją gębą i skrzecząc ostrzegawczo, choć zdawało się, że wiedział, iż znalazł się w niekorzystnej sytuacji.
Zabij to ― dziewczyna jęknęła cicho, gdy na chwilę uchyliła powieki, by zorientować się w sytuacji. Jej obecność tutaj była równie potrzebna, co powietrze w próżni, ale najwyraźniej nie była zdolna do starcia z czymś tak paskudnym.


Geeez, musisz wybaczyć. ~
                                         
Fucker
Rottweiler     Opętany
Fucker
Rottweiler     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.02.14 23:48  •  Deep in the caves. Empty Re: Deep in the caves.
Problemem stwora nie było to, że nie myślał, a to, że myślał, że myślał. W momencie, w którym czarny wilczur usłyszał trzask łamanej kończyny, zagryzł szczękę jeszcze mocniej, jak gdyby tylko pragnął oderwać kawał ciała wraz z chwilą, w której poczuł ból w boku. Piorun zygzakiem przeciął udo, Jace wydał z siebie chrapliwe warknięcie.
Dokładnie w tym samym momencie puścił niesprawne już odnóże stawonoga i został w miejscu. W sekundę chciał rzucić się za pająkiem, aby przywrzeć do niego kłami, ale chwała niebiosom, że w ostatnim momencie jego mózg zarejestrował ewentualne możliwości, odstępy od reguły. Jonathan poruszył się niespokojnie, szarpnięciem pyska nakierowując ciało na bok, uciekając przed zbędnym balastem. Pazury uderzyły o nierówny grunt, gdy bestia upadła niespełna metr dalej.
W tym samym czasie twór dostał się na grzbiet stawonoga, przebiegł równo linią, przecinającą jego odwłok, drapiąc przy tym każdą cząstkę przebytego ciała, aż w końcu dorwał cel. Przednia część, tuż za wysypem oczu, została ugryziona przez cieniste zwierzę. Wilk warcząc, kąsał stworzenie, zaciskając szczęki, szarpiąc łbem na boki, jakby tylko chciał wyrwać kolejne kawały mięsa, wydrążyć głęboką dziurę tak głęboką, że krety mogłyby spakować manatki i wyprowadzić się do innego wymiaru.
Jonathan pochylił łeb. Wstrząsnął nim lekki dreszcz, przełknął w pierwszej kolejności to, co zebrało mu się w gardle, ale zaraz otworzył pysk, by wyrzygać smolistą, klejącą substancję. Plama chlusnęła na ziemię, poruszyła się niespokojnie, by zaraz z kałuży wyleciał czarny orzeł. Mocne skrzydła poderwały go do góry, szpony rozszczepiły się, kierując hakowate pazury wprost w oczy wielkiego pająka.
„Zabij to.”
Oh, faktycznie. Nie fatyguj się ― sam się nim zajmę. No mówię szczerze, nie musisz się trudzić. Uszy przylgnęły do czaszki w niemym wyrazie zirytowania, gdy łapy znów poruszyły się niespokojnie. Nie chciał podchodzić. W momencie, w którym przegryzł kończynę, a także później ― gdy jego twór wdrapał się na grzbiet agresora, drugi zaś zaatakował jego ślepia, Jace zdawał się przybrać postawę milczącego obserwatora. Czujnego, gotowego do odparcia ataku lub uniku, ale to wciąż tylko obserwator.
Nie miał zamiaru wycierać łapskami po toksycznej ślinie bestii, jeśli to faktycznie nie będzie konieczne.

Ty mi też. Cały tydzień pisałem te zdania! DDDD:
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.02.14 13:09  •  Deep in the caves. Empty Re: Deep in the caves.
Wszystko wskazywało na to, że bestia znalazła się na przegranej pozycji wraz z chwilą, w której nie mogła już odzyskać swojej równowagi. Bezowocna walka o ponowne powstanie na swoich włochatych kończynach zajęła ją do tego stopnia, że przestała zwracać uwagę na swojego przeciwnika, a właściwie przeciwników. Pewnie nawet w takiej chwili nie wierzyła w to, że zadarła z niewłaściwą osobą. Było pewnym, że gdyby udało jej się powstać, zaatakowałaby znowu. Teraz mogła jedynie wiercić się, wydawać z siebie nieprzyjemne dla uszu dźwięki, w których nie można było wyodrębnić rozpaczy, a jedynie bestialskie ostrzeżenie. Gdyby pająk był w stanie przemówić ludzkim głosem, zapewne z jego aparatu gębowego płynęłyby same przekleństwa i informacje o tym, jakie brutalne rzeczy mógłby zrobić Growlithe'owi. Przynajmniej byłoby ciekawiej, ale Wilczur musiał zadowolić się patrzeniem, jak nierozsądne stworzenie idzie na dno.
I znowu ten cichy pisk.
Ale kto by się nim przejmował, gdy dźwiękiem, który znacznie bardziej przyciągał uwagę było uderzanie patykowatych kończyn o podłoże i nieznośne skrzeczenie. Dopiero w momencie, w którym cienisty wilk wgryzł się w ciało stawonoga, tuż za jego głową, ów podjął próbę rozkołysania się na boki, byleby tylko pozbyć się z siebie przeciwnika. Niestety nie wychodziło mu to najlepiej. Brudna, lepka ciecz zaczęła spływać po czarnym i niezbyt wytrzymałym pancerzu. Ale i tak znacznie gorzej poradził sobie z próbą odgonienia natrętnego ptaszyska ze swoich oczu. W zasadzie pod tym względem nie miał aż tak szerokiego pola manewru. Właściwie nie mógł zrobić absolutnie nic, a ciemność powitała go szybciej niż można było przypuszczać.
I wreszcie skrzeczenie ucichło, a ciałem potwora wstrząsnął ostatni spazm, po którym odnóża rozjechały się bezwładnie, a wielkie cielsko znieruchomiało, ociekając nieprzyjemnie wyglądającą juchą. Faktycznie o wiele lepiej było się w niej nie babrać, bo – choć wcale nie miała właściwości żrących – sam fakt, że można byłoby mieć jej odrobinę na sobie był odrzucający.
Tak bardzo fragment do dupy.

* * *
Było już po wszystkim. Nic nie wskazywało na to, by zbliżało się kolejne zagrożenie, choć tyle hałasu mogło zwabić tu całe mnóstwo potencjalnych przeciwników. Pewnie dlatego dziewczyna, która wciąż stała z boku, rozejrzała się rozgorączkowana i postawiła uszy na sztorc. Prócz niegroźnego szurania, które szybko skojarzyła z drobnymi stworzonkami, które często się tu kręciły, dlatego też znów spojrzała na wilka swoimi niebieskimi oczami, w których kryła się wciąż drobna iskra strachu. Drgnęła i dość niepewnie postąpiła o krok przed siebie.
Przepraszam. Naprawdę przepraszam! ― odparła nieco piskliwie, z miną kogoś, kto za moment równie dobrze mógłby się popłakać. Na szczęście do tego nie doszło. ― Zazwyczaj nie pojawiają się w tych stronach. Naprawdę nie rozumiem, dlaczego tak się stało. Ugh, nie znoszę pająków. ― Doprawdy, trudno było to zauważyć! ― I jesteś ranny. ― Kolejny krok do przodu, chociaż wcale nie miała zamiaru podchodzić na odległość, przy której wilcze zębiska mogłyby bez problemu ją ucapić. Jej towarzysz i tak miał już zapewne wystarczająco zły humor. Jej wzrok niechętnie zahaczył o ogromne truchło bestii. ― Najlepiej będzie, jeśli jak najszybciej się stąd wydostaniemy. Niestety w tych warunkach nie jestem w stanie udzielić ci pomocy, której pewnie i tak byś nie chciał, wię--
Znowu pisk.
Rudowłosa odwróciła wzrok w kierunku, z którego dobiegał i przesunęła wzrokiem po jaskini. Cofnęła się o krok i odchyliła odrobinę, mrużąc powieki, by móc zobaczyć, co znajdowało się za jedną z wystających skałek. Znajdowało się tam drobne stworzonko o jaskrawej sierści, które przez ten cały czas usilnie starało się uwolnić swój ogon spot większego kamienia, który musiał oderwać się od ścian jaskini, gdy to wielkie bydle tędy paradowało.
Och ― wyrwało jej się, a uszy przylgnęły do czaszki. ― Kolejny kromstak. Słyszałeś o nich? Podobno nie są trudne w obyciu, ale trzeba umieć do nich podejść i starać się ich nie wystraszyć. W przeciwnym razie zamieniają się w swoją gorszą wersję i... ― Wyeksponowała swoją dłoń, na której widniały drobne blizny po dość silnych ugryzieniach. ― Kiedyś próbowałam je złapać. Podobno wystarczy im mizianie bo brzuszku*, ale najwidoczniej nie mam podejścia do zwierząt. ― Na jej usta wstąpił mizerny uśmiech. Nie zwracała uwagi na to, że Jace mógłby nie chcieć jej słuchać. ― Nie przepadają za mną. A ten tam ― wskazał palcem ― chyba się zaklinował. Mógłbyś?
Wyglądało na to, że głupio było jej go o to prosić, ale chyba wolała uniknąć zaszkodzenia stworzonku i samej sobie. Kobiety. ~


* God, why me? ._.
I serio, nie wiedziałem, jak to rozegrać, także... Ale sam tego chciałeś. ~
                                         
Fucker
Rottweiler     Opętany
Fucker
Rottweiler     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Off :: Archiwum misji

Strona 1 z 2 1, 2  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach