Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 16 z 16 Previous  1 ... 9 ... 14, 15, 16

Go down

Pisanie 05.02.20 1:42  •  Wzgórza - Page 16 Empty Re: Wzgórza
Beztrosko chodząc w te i we wte Rain dążyła przed siebie zapamiętując zaobserwowany obszar w celu późniejszego dokończenia braków w mapach. Cisza otaczała ją z każdej strony. Głównie dźwięk jej kroków i czasem jakiś zwierzęcy odgłos z odległości przerywały bezdźwięk tego obszaru. Zieleń otaczającej roślinności narastała, im głębiej zawędrowała anielica. Nasuwało to pomysł odnalezienia jakiegoś strumyka bądź źródła wodnego. Sama myśl, że może się tu znaleźć jakiś większy zbiornik wodny zniechęcała do dalszej wędrówki.
"W razie czego mogę zawsze iść na około albo przelecieć nad jeziorem... P-przecież to nie tak problem." starała dodać sobie otuchy.
Coraz to głębsza wędrówka zmieniała się z wygodnego spacerku w lekką wspinaczkę po trudnym terenie. Jednak wśród skał, gruzowisk i innych niezbyt przyjemnych do chodzenia formacji wyróżniała się na swój sposób wydeptana ścieżka. Kto by się spodziewał, że w takim miejscu będzie "normalna" ścieżka. Zapewne to główny szlak, którym poruszając się zwierzęta i ludzie. Rain zaciekawiona jak daleko i dokąd prowadzi dróżka postanowiła nią podążyć. Było to znacznie łatwiejsze niż łażenie po kamieniach i skakanie przez powalone drzewa i inne różne dziwne przeszkody terenowe. Był to zawsze jakiś trening, ale dzisiaj Rain ma mieć dzień wolny, więc względne wygodnictwo i lenistwo jest wręcz wskazane. Poruszała się do przodu w dość powolnym tempie dopóki jakiś obcy dla scenerii dźwięk jej nie zaskoczył. W sumie brzmiało to w dużej mierze jak rzężenie, ale...
"Ktoś tu może być oprócz mnie?" przeszło jej przez myśl tak jakby była jedyną osobą wiedzącą o tym miejscu. Postanowiła po cichu zbliżyć się do źródła dźwięku. W ostateczności szybko się ewakuuje jeżeli okaże się to być jakaś dzika bestia czy coś co chętnie zatopiłoby swoje kły czy inne żuwaczki w jej mięśniach. Samo źródło dźwięku było dość słabe, a to dowodziło iż było niedaleko. Powoli zbliżając się do celu kolejny niepokojący dźwięk dotarł do uszu Rain. Tym razem było to błotniste chlapnięcie i dźwięk siorbania, a przynajmniej coś w ten deseń. Anielica zatrzymała się na chwilę w niepewności. To co wydawało te dźwięki było zaraz za rogiem...
"A może ktoś potrzebuje pomocy..." tą myślą pokonała opór i wystąpiła za zakręt. Jej oczom ukazała się drobnej budowy kobieta, która na kolanach próbowała wycisnąć z wilgotnej gleby resztki wody. Podarte ubrania, rozwichrzona fryzura i błoto zdobiące większość postaci nieznajomej. Towarzyszyło jej psisko ognisko, które wiernie dotrzymywało jej towarzystwa. Serce Rain zabolało na widok tego obrazka. Być tak skrajnie wycieńczonym, aby z błota próbować wycisnąć resztki wody.
-H-hej eee... Spokojnie nic ci nie zrobię...-powiedziała zachowawczo dla pewności, aby nie zostać źle odebraną-Zostaw to błoto. Jak mówili, że grunt to zdrowie to nie chodziło im o to dosłownie. Jeszcze czymś się zarazisz i zejdziesz w jakimś dole. Mam wodę pitną. Podzielę się z tobą.-w między czasie wyciągnęła z plecaka jedną z litrowych butelek czystej wody i wyciągnęła rękę w stronę nieznajomej-Jestem Rain. Jeśli jesteś głodna to mogę dać ci parę kromek chleba. To nie wiele ale lepsze niż nic prawda.-dodał uśmiechając się ciepło do desperatki.
"Może nie rzucą się na mnie zaraz z pazurami" przeleciało jej przez głowę. Interakcja z kimkolwiek kogo nie znasz na Desperacji jest dość niebezpieczna. Szczególnie jeżeli okażą się niepanującymi nad sobą wymordowanymi, mordercami, złodziejami czy innymi chcącymi twojej krzywdy osobnikami. Jednak anielska natura nie pozwoliła Rain po prostu zostawić nieznajomej w potrzebie. Jeśli będzie trzeba to zostawi swój plecak, a sama się ulotni. Na szczęście notes, który jest w środku jest jednym z jeszcze nie zapisanych, więc nie będzie to duża strata. Rain stała wyprostowana z ciepłym uśmiechem na twarzy oraz wyciągniętą ręką trzymającą butelkę wody oczekując na reakcje drugiej strony.
                                         
Rain
Ratler     Anioł Stróż
Rain
Ratler     Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Rain


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.02.20 4:07  •  Wzgórza - Page 16 Empty Re: Wzgórza
Woda stała się twoim nowym bogiem, choć czułaś już ten żar ognia piekielnego, gdyby tylko ktoś odkrył twoje myśli. Czy istniał w ogóle ktoś na tym świecie, kto potrafił tego dokonać? Rozszyfrować myśli, znaleźć odpowiedzi gdzieś w środku ciebie, poznać jednym spojrzeniem, że zgrzeszyłaś.
Czy tacy byli właśnie aniołowie?
Jednego raz spotkałaś, kiedyś, gdzieś na początku, kiedy Desperacja nie była aż tak opustoszała. Zamknięta. Między jedną a drugą oazą, zawsze je tak nazywałaś, zderzyłaś się z brudnymi skrzydłami. W oczach ich właściciela widziałaś zgaszone życie, a na ciele ślady po cięciach, chowane pod szmatkami. Miałaś dużo pytań, ale na żadne nie mógł ci odpowiedzieć, nie chciał. Zaczęłaś nim potrząsać, powtarzając jedno pytanie.
Jak stać się aniołem?
Powtarzałaś i powtarzałaś, aż on zaczął się śmiać. Śmiał się i śmiał, im większą desperację okazywałaś, bo to było dopiero pierwsze pytanie. Potem już się nie śmiał, gdy wbili mu maczetę w serce, a ciebie złapali za włosy, ciągnąc przez piaski. Wyrywałaś się, ale nic to nie dało. A potem przyszło do ciebie zapomnienie, dotknęło twojej głowy, pocałowało w czoło, zabrało to, co było dalej. Zapomnienie miało twarz twojej matki, głaszczącej cię po włosach i szepczącej: "Nie płacz, kochanie. Nie płacz, jestem przy tobie". Więc nie płaczesz, zaraz się obudzisz i posmarujesz dokładnie ręce kremem, gubiąc krople zagubione na końcu rzęs. Nie będziesz płakać więcej.
Breja była zdatna do spożycia, zaspakajała twój głód, tak samo jak twojego psiska, które się do ciebie przyłączyło. Udało ci się wyłączyć myślenie, zneutralizować zdradzieckie procesy wykończonego mózgu, przynajmniej częściowo. Ookami wydał krótkie mruknięcie, odpowiedziałaś mu tym samym, uspokajając go. Obcy to obcy, czas zawsze się znajdzie, teraz był czas gaszenia. Czas gaszenia pragnienia. Trzeba było być wdzięcznym za to, co bóg wody dawał, myśleć przyszłościowo, jakby jutro miało być pełne w ograniczenia.
Niczym się nie g a r d z i.
Podniosłaś się leniwie, nawet nie pozbywając się brudu ze spódnicy. Lekko otarłaś usta, mrużąc oczy i patrząc na nią nieufnie, choć praktycznie nic nie widziałaś bez okularów. Wyglądała znajomo, roztrzepane włosy jak u twojej siostry. Twoja siostra. Nie, to nie ona, siostra nie miała takich krzykliwych włosów, oczy też nie były złotymi błyskami.
- Kim jesteś, czego chcesz - rzuciłaś od razu, nie bawiąc się w delikatność. Twój głos był wyraźny, wypita breja poprawiła funkcjonalność gardła. - Zejść? Od błota?
Zmarszczyłaś zdezorientowana czoło. Może to była zjawa? Podeszłaś bliżej i złapałaś ją za ramię, które ścisnęłaś. Musiałaś się upewnić. Nozdrza zaczęły ci chodzić wokół plecaka w którym musiał być chleb i wokół butelki wody.
- Skąd to masz? Kto ci to dał? Jaka Rain?
Strzelałaś pytaniami. Ta sytuacja wydawała ci się dziwnie absurdalna, jakby niemożliwa do zaistnienia. Obeszłaś dokładnie nieznajomą, z bliska widząc zdecydowanie lepiej. Okulary miałaś zniszczone, więc twoje możliwości były dość ograniczone, przynajmniej jeśli chodziło o wzrok. Jeszcze się uśmiechnęła! Jak ktoś mógł się tak uśmiechać, tak po prostu. Ookami czekał na to, co postanowisz. W końcu odepchnęłaś od siebie jej rękę z butelką wody. Śmierdziało ci to na kilometr.
Musiałaś się upewnić.
- Czego chcesz? Wszyscy czegoś tutaj chcą.
Trzymałaś się dzielnie, choć nos nie dawał ci spokoju. Czułaś chleb, chciałaś chleb. Musiałaś go mieć. Wodę też.
Czy projekcje mogły być AŻ tak rzeczywiste?
                                         
Noa
Desperat
Noa
Desperat
 
 
 

GODNOŚĆ :
Po prostu Noa.


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.02.20 17:29  •  Wzgórza - Page 16 Empty Re: Wzgórza
Rain stała i obserwowała zachowanie nieznajomej, aby być w stanie wykryć jakieś podejrzane zachowania i być w stanie uciec w razie czego. Pomoc innym jest ważna, ale bez przesady. Nie da się zjeść tylko po to by komuś ulżyć w głodzie i pragnieniu. Desperatka podniosła się z ziemi i przetarła ubrudzoną twarz dłonią. Widać było że nie udało jej się raczej spotkać nikogo miłego na pustyni. Sytuacja nie wyglądała najlepiej. Wyglądało na to, że z jakiegoś powodu nieznajoma nie dowidzi. Ciągle mrużyła oczy, aby lepiej przyjrzeć się anielicy.
-Należę do DOGS, a teraz... eksploruję teren. Chciałam ci pomóc, bo wyglądasz okropnie, a wnioskując po tym, że pomyliłaś błoto z jedzeniem wnioskuję, że jesteś już porządnie wycieńczona.-wytłumaczyła spokojnie.
Starała się nie wykonywać żadnych nagłych ruchów, aby nie przestraszyć nieznajomej bądź jej towarzysza. Wolałaby uniknąć konfrontacji. Może i desperatka była wycieńczona fizycznie i psychicznie, ale jeśli jest wymordowaną to nadal stanowi zagrożenie. Podobnie jak psisko, które jej towarzyszy. Rain nie wyrywała się dziewczynie i nadal uśmiechając się delikatnie czekała, aż nieznajoma weźmie zaoferowaną wodę.
-Nikt mi tego nie dał. Wzięłam zapasy z bazy, a Rain to ja... Tak ma na imię. Rozumiesz w ogóle co do ciebie mówię?-reakcja nieznajomej była dość zaskakująca dla anielicy. Czyżby miała do czynienia z bardziej zdziczałym osobnikiem, a może głód i pragnienie na tyle pomieszały dziewczynie w głowie, że logiczne myślenie zeszło na drugi plan?
Anielica nie ruszała się specjalnie z miejsca czekając na rozwój sytuacji. Ofert, którą zaproponowała została odrzucona, a przynajmniej na razie. Nie ma się co dziwić, że nieznajoma jest nieufna. W końcu kto normalny ufałby drugiej osobie od tak o na Desperacji? Chyba tylko anioły są na tyle naiwne, aby bez większego problemu zaoferować bezinteresowną pomoc drugiej istocie na tych terenach.
-Nie chce nic w zamian... Ehh... Nie nauczyli cie, że jak dają to się bierze, a jak biją to się ucieka? Jakbym chciała ci coś zrobić to skorzystałabym z sytuacji kiedy zajęta byłaś błotem...-odparła lekko wzdychając-Tak w ogóle to jak ty się nazywasz albo jak na ciebie wołają?-zapytała zaciekawiona.
Zwracanie się do kogoś po imieniu jest według Rain lepsze niż traktowanie kogoś bezpłciowo. Anielica rzuciła butelkę wody pod nogi dziewczyny.
-Jeśli jesteś głodna to chleb będziesz musiała wziąć z mojej ręki. Nie rzucę go w błoto...-dodała sięgając ręką do plecaka.
Wyjęła z niego parę kromek chleba i ponownie wyciągnęła rękę w stronę nieznajomej.
-To jak będzie...-rzuciła czekając na odpowiedź-Tylko bez gwałtownych ruchów... Nie chce żebyś ty czy twój pies odgryźli mi rękę. Dopóki mnie nie zaatakujesz możemy spokojnie porozmawiać i podzielę się z tobą tym co mam.-powiedziała nonszalancko posyłając nieznajomej lekki uśmiech.
                                         
Rain
Ratler     Anioł Stróż
Rain
Ratler     Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Rain


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.02.20 22:00  •  Wzgórza - Page 16 Empty Re: Wzgórza
Byłaś podejrzana, już na celowniku, chociaż zajmowałaś się po prostu sobą tak jak każdy mieszkaniec pustyni. To przecież było twoje życie, nawet jeśli twój cykl życia nie miał szans by się zamknąć, przesunąć wskazówki dalej w biologicznym zegarze. Przyrząd został zniszczony, spełniałaś się w roli żywej machiny, która spełniała tylko podstawowe funkcje, te znajdujące się na najniższym poziomie piramidy Maslowa. Czy to żart? Czy tylko omamy wzrokowo-słuchowe? Z nimi miałaś już do czynienia niejednokrotnie. Paranoje nie były ci obce. Ale miałaś wiernego strażnika swojej rzeczywistości i ten strażnik, dawał ci przecież znać, że tak, t a  i s t o t a  tutaj była. Dokładnie przed tobą. Bycie miłym stało się pustym frazesem, wiedziałaś że prędzej powinno się spodziewać ugryzienia niż uśmiechu, i w nim zresztą czaiło się zło. O ironio, bestie, których pełno było na Desperacji, były bardziej przyjazne od bytów człekopodobnych. One nie mogły panować nad swoimi odruchami, atakowały gdy były głodne lub wściekłe. Człowiek mógł zaatakować nawet z nudy. Nie oznaczało to, że całkiem przestałaś ufać, nie, zwyczajnie zaufanie zostało gdzieś głęboko zakopane dla twojego bezpieczeństwa. 500 lat to sporo by nauczyć się nowych mechanizmów przetrwania, nawet z twoimi skłonnościami do krzywdzenia samej siebie. Ale to dzięki bólowi, który był zadawany przez twoje własne dłonie, czułaś że żyłaś.
Na Desperacji nie działały granice, nie w przypadku nieznajomych, którzy się do ciebie podkradali. Sytuacja nie była beznadziejna. Nie umiałaś jednak zapanować nad nosem, twoje gardło też wydawało niekontrolowane dźwięki, które w każdym momencie mogłyby się przemienić w klangor.
Należę do DOGS.
DOGS? Jacy DOGS? Próbowałaś wyciągnąć z odmętów mózgu konkretne informacje, ale za wiele ci to nie dało. Wiedziałaś tylko, że istnieje coś takiego, że zdarza się im sprawiać kłopoty na Desperacji, szczególnie, jak mówiły plotki, ich przywódcy. Ponoć nie potrafił nad sobą panować i brał to, co chciał. Trzymałaś się więc z daleka od żółtych chust.
- Nie pomyliłam błota z jedzeniem - rzuciłaś poruszając krótko szczęką by wydobyć breję z różnych zakamarków swojej jamy ustnej, jakby to był najlepszy nektar na świecie. Spojrzałaś na nią tak, jakbyś miała do czynienia z kimś, kto jest zupełnie oderwany od rzeczywistości. Cóż to był za absurd rodem z programów, w których nagrywano ludzi z ukrycia. Ale skoro należała do DOGSÓW... może to była sztuczka? Pod pojęciem oferowanej pomocy, mogło się kryć drugie dno. Może miała cię gdzieś zaciągnąć, gdzie czekałaby reszta jej grupy?
- Nigdzie nie pójdę - poinformowałaś ją by wiedziała, że nie ruszysz za nią, jeśli nieznajoma postanowi się przemieścić. Ookami na razie zachowywał spokój, zapewne pomogło to, że póki co ty sama byłaś na etapie sprawdzania.
- Rain to z angielskiego deszcz... - nie, ta informacja nie była absolutnie istotna, ale powiedziałaś to bez większego zastanowienia, zupełnie jakbyś coś sobie przypomniała. - Macie bazę... Daleko?
Skoro tak chętnie dzieliła się z tobą informacjami, wolałaś jeszcze powęszyć by na pewno się upewnić, że było bezpiecznie. Nie żebyś nie ufała swojemu węchowi czy słuchowi Ookamiego, ale przezorny zawsze ubezpieczony. Jeszcze tego brakowało byś musiała uciekać przed grupą żądnych krwi bandytów.
Zmarszczyłaś czoło, nie rozumiejąc tej reakcji. Że jak? N a u c z o n o? A co nauka miała do rzeczy na Desperacji? Dobrze wiedziałaś, że to nie działa, znane ci niegdyś normy i prawa już dawno musiałaś wyrzucić do śmieci. Natura też się zmieniła, wraz z ogólnie przyjętą logiką świata. Zrobiłaś lewą stopą kilka kółek w rozmokłej ziemi.
- Możesz mnie oszukać, możesz ze mną grać w swoją grę - chciałaś jej pokazać, że to nie było takie oczywiste. Odsunęłaś się od niej, cofając się kilka kroków.
- Dlaczego nie? Z błotem też są dobre... - mocno zacisnęłaś zęby i przy okazji dłonie w pięści na mocniejszy zapach chleba. To nie było takie proste by zapanować nad rzuceniem się w jej stronę. Z łatwością mogłabyś zabrać jej wszystko... niczego by się nie spodziewała. Byłabyś szybka, szybsza od niej, mogłabyś też użyć żurawiego tańca.
Zrobisz to, grubasko? Zrób to, zanim ona skrzywdzi ciebie. Ty głupia, żałosna...
Podniosłaś butelkę, odkręciłaś ją pospiesznie i jednym potężnym haustem wypiłaś z połowę, zupełnie jakbyś używała do tej czynności dzioba a nie zwykłej jamy ustnej. Woda była przyjemnie słodka i chłodna, działała o wiele szybciej i o wiele lepiej od błota, które przed chwilą żłopałaś. Była jak ambrozja i każda jej kropla była na wagę złota. Gwizdnęłaś krótko w stronę swojego psiska, przy którym ukucnęłaś. Rzuciłaś jeszcze szybkie spojrzenie w stronie Rain by upewnić się, że nie robi niczego podejrzanego.
- Pij, pij... - wyszeptałaś miękko, przyciskając butelkę do jego pyska. - Pij dużo.
Ookami ochoczo wykonał polecenie.  
- Noa - zdradziłaś jej więc swoje imię. -  Dlaczego to robisz? Co z tego masz?
                                         
Noa
Desperat
Noa
Desperat
 
 
 

GODNOŚĆ :
Po prostu Noa.


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.02.20 0:45  •  Wzgórza - Page 16 Empty Re: Wzgórza
Obserwowała z uwagą zachowania nieznajomej. Najwidoczniej obie żyły w na tyle różnych od siebie światach, że zrozumienie siebie na wzajem był bardzo mocno utrudnione. Rain zdawała sobie sprawę z tego jak na prawdę wygląda życie pojedynczych jednostek na Desperacji. Codzienna walka o przeżycie, trud związany ze spotkaniem niekoniecznie przyjaźnie nastawionych "ludzi" czy też dzikich zwierząt. Mogło to odcisnąć się ogromnym piętnem na umyśle. Anielica miała na tyle szczęścia, aby nie trafić w zbyt wiele sytuacji zagrażających jej życiu czy potrzebie chwytania się czegokolwiek, aby wypełnić swój pusty żołądek. Kto wie jakich horrorów doświadczyła stojąca przed nią dziewczyna.
-A czy ja mówiłam coś o pójściu gdziekolwiek? Jeżeli chcesz możemy zostać tutaj...-odparła lekko drapiąc się po głowie wolną ręką-Jestem sama, a nasza baza znajduję się ładną odległość stąd.-dodała chcąc choć trochę uspokoić nieznajomą-Co miałabym z pogrywania z tobą? Nie wyglądasz na kogoś kto ma coś wartościowego przy sobie, więc nie ma powodu by cię okraść czy zamordować dla tego celu. Gdybym chciała cię pojmać to wykorzystałabym to, że nie byłaś świadoma mojej obecności.-ponownie spokojnie wytłumaczyła-Z resztą jestem raczej daleka od tego typu czynów.-dorzuciła lekko wzruszając ramionami.
   Lekko wzdrygnęła się na myśl uznania błota za "dobre". W jak beznadziejnej sytuacji znajdowała się ta biedna dusza? Jak bardzo jej umysł został wypaczony przez piaski Desperacji, aby w ogóle dojść do takiego wniosku. Serce Rain bolało ją coraz mocniej im bardziej uświadamiała sobie sytuację nieznajomej. Anielica widziała po reakcji desperatki, że jeżeli jeszcze trochę pomacha tak tym chlebem to sytuacja szybko może zamienić się w nieprzyjemną. Rozejrzała się dookoła, aby odnaleźć coś na czym mogłaby położyć jedzenie tak aby się zbytnio nie ubrudziło. Akurat w odległości dwóch kroków od niej znajdował się upadły pień drzewa, który można było określić mianem czystego w porónwaniu do reszty otoczenia. Powoli przemieściła się w jego kierunku po czym położyła na nim kromki chleba, a następnie odsunęła się na swoje wcześniejsze miejsce.
-Teraz chyba nie będziesz miała problemu, aby je wziąć prawda?-zapytała wracając wzrokiem do kobiety.
   Sam widok pijącej Noi sprawiał dodatkowy ból anielicy. Postanowiła, że jej dzisiejsza podróż zakończy się w tym miejscu. Po raz kolejny sięgnęła do swojego plecaka i wyciągnęła resztę chleba oraz drugą butelkę wody.
-Proszę to też weź.-powiedziała ciepło uśmiechając się i wyciągając rękę w stronę wymordowanej.
   Może tym razem Noa weźmie rzeczy od niej bez większych zabaw. Oczywiście rozumiała powściągliwość i nieufność wymordowanej, ale łatwiej byłoby gdyby po prostu wzięła zaoferowane dobra. Miejmy nadzieję, że ten akt dobroci nie odbiję się na ciemnowłosej w przyszłości.
Dlaczego to robię? Pomaganie innym to tak jakby moje zadanie, więc to jeden z powodów. Dodatkowo pomaganie innym sprawia mi swego rodzaju przyjemność. Pewnie wyda ci się to dziwne, ale tak mnie wychowano.-tłumaczyła dalej-Wiem, że jest to taka pomoc jak żadna w końcu to co ci dałam nie wystarczy na długo, ale nie mam nic więcej do...-przerwała na chwilę-Chociaż możesz wziąć też to.-wypowiadając te słowa zdjęła z siebie swoją bluzę.
   Wyciągnęła z niej jedynie zegarek, a potem rzuciła ją tak, że wylądowała na tym samym pniu, na którym wcześniej położyła jedzenie.
-To chociaż nada się na dłużej. W razie czego zawsze będziesz to mogła sprzedać i kupić sobie coś do jedzenia.-dodała wciąż się uśmiechając.
   Rain aż tak nie zbiednieje oddając jej swoją bluzę, a na pewno wymordowanej przyda się bardziej niż jej. Po za tym ma jeszcze parę bluz w kryjówce DOGS oraz w Edenie. Aż tak dobra nie jest, aby latać po Desperacji i rozrzucać swoje rzeczy, ale czasami ma większy gest.
-Masz jakieś miejsce do przenocowania?-zapytała przyjmując trochę wygodniejszą pozycję stojącą na chwilę bardziej ukazując swoją bliznę na oku.
   Może uda jej się z rekrutować kogoś do organizacji. Nigdy nie wiadomo, a dodatkowe ręce zawsze się przydadzą. Co prawda inicjacja jest trudna ale to nic. Miała przeczucie, że propozycja zostanie odrzucona, ale zawsze można było próbować, prawda?
                                         
Rain
Ratler     Anioł Stróż
Rain
Ratler     Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Rain


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.02.20 0:30  •  Wzgórza - Page 16 Empty Re: Wzgórza
Nie miałaś grupy, niczego trwałego, jedynie wyszarpywałaś, co mogłaś z pojedynczych chwil, kiedy trafiało ci się jakieś towarzystwo na dłużej niż kilka godzin. Z kim była najdłuższa wędrówka? Pamiętałaś twarze tych, których musiałaś wypuścić dalej w tę dzicz, niczym odchowane dzieci? Ile było momentów, gdy przyszło zamknąć czyjeś powieki na zawsze? Trafiałaś na tych, którzy konali, dla których zwykły, ludzki dotyk był wszystkim o czym marzyli. Spełnienie ostatniej woli. W zwierzęcej formie w piaskach obserwowałaś jak znikają pozostałości rozszarpywanych ciał. Miałaś na to sporo czasu. Gdzie w tym wszystkim był Bóg i aniołowie? Zakopałaś go gdzieś w sobie po tym wszystkim, gdy potrzeby fizjologiczne zaczęły ci przysłaniać wszystko inne. Przeżyłaś, byłaś tutaj, stałaś o własnych siłach. Ugryzienia, ukłucia, sponiewieranie...? Nieistotne. Istniałaś.
- I dobrze - stwierdziłaś, próbując ujrzeć w jej oczach cokolwiek, co świadczyłoby o tym, że cię okłamuje. Podobno, jeśli wystarczająco długo wpatrywało się w czyjeś tęczówki, to w końcu dawało się przyłapać kogoś na gorący uczynku. Na oszukiwaniu. - Ile zajmuje droga? Dzień? Więcej? Mniej?
Coraz bardziej skłaniałaś się ku opcji, że miałaś do czynienia z kimś, kto kompletnie nie zdawał sobie sprawy z tego jak Desperacja funkcjonuje. Możliwe, że DOGSi mieli wydzielony teren i stworzyli coś na kształt enklawy, gdzie chronili bliskie sobie osoby. Kobieta nie pasowała ci na kogoś, kto zajmowałby jakieś wysokie stanowisko w takiej grupie rabusiów i szumowin, jak to lubił określać już świętej pamięci Kazue. Coś w twojej głowie ruszyło, niemal słyszałaś jak starzec opowiada o tym, jak źle się dzieje na pustynnych terenach. DOGS. Oni też za to odpowiadali. Właśnie ta tajemnicza grupa. Z tymi żółtymi chustami... Ona też taką posiadała?
- Nie trzeba mieć, czasem wartościowy jest po prostu oddech, mięso, kość. Przyjemność - sprostowałaś. Nadal ci to nie odpowiadało, kompletnie niejasne były przesłanki dla których ta Rain to robiła, ale skoro tak... Skoro dawali to trzeba było brać i nie uderzać dziobem niepotrzebnie. Przy rzece czułaś się dobrze, temperatura, choć niewiele, była niższa, dając odrobinę ulgi w nieustającym gorącu.
- Niech ci będzie.
Zarejestrowałaś nowe położenie chleba i po opróżnieniu butelki przez Ookamiego ruszyłaś w tamtą stronę i porwałaś kromki łapczywie. Nie pamiętałaś, kiedy ostatnio jadłaś coś tak pysznego. zwłaszcza że pieczywo nie było wyschnięte na wiór. Jedną kromkę wcisnęłaś w pysk psiska, które ruszyło z tobą do pnia drzewa. Tym razem bez chwili zastanowienia podeszłaś do Rain i wzięłaś resztę. Nadal, bardzo powoli, przeżuwałaś chleb. Wasze dłonie ledwo się spotkały przy tej transakcji.
- Dzięki... - na więcej nie było cię stać. Mogłaś więc tylko tak głupio stać i jej słuchać, ściskając otrzymane podarki.
Kiedy upadłaś tak nisko, żałosna kreaturo? Zeżryj to świnio.
- Wystarczy - odpowiedziałaś szybko, wcinając się jej w zdanie. - Nie chcę. To za dużo. To twoje.
Znowu się cofnęłaś, jakby cała ta sytuacja była czymś absolutnie niemożliwym, ale jednak. To się zdarzyło, miałaś namacalne dowody, twój najedzony brzuch też świadczył o tym, że to nie mogło być snem. Czy tak wyglądało szaleństwo? Czy została zaprogramowana, przerobiona przez jakieś siły bądź technologię? Na swojej drodze spotkałaś niejednego naukowca, szaleńca. Jeden z nich, nawet więcej, trzymało cię mocno. Byłaś przypięta pasami, kiedy testowano twój organizm, bawiono się tobą... Nieważne. Gwałtownie zamknęłaś tę szufladę w swojej głowie. Twoja siostra też taka była jak ona. Taka naiwnie ufna, emanująca blaskiem. Wbiłaś spojrzenie w bluzę, którą obwąchiwał teraz Ookami. Czy miałaś prawo to wziąć...? Tak po prostu? T A K za N I C?
Masz jakieś miejsce do przenocowania?
Piwne oczy pozbawione ochrony i pomocy szkieł, ponownie spoczęły na czerwonowłosej. Mignęła ci blizna, ale nie chciałaś przesadzać z tymi pytaniami, nie kiedy wreszcie postanowiłaś uwierzyć. Na chwilę. Czy miałaś gdzie spać? Raczej nie, ale pewnie propozycja zakończy się zaproszeniem do kryjówki DOGSów. Byłby tam za duży tłum, czułabyś się zobowiązana i być może postawiona przez faktem dokonanym, a tego wolałaś uniknąć.
- Mam już coś na oku - rzuciłaś w końcu i usiadłaś na piasku, odpychając od siebie większe kamyki. Miło było poczuć wilgoć pod sobą. - Dzięki.  Daleko zmierzasz? Na pewno mogę to zatrzymać?
Uniosłaś wodę i chleb.
                                         
Noa
Desperat
Noa
Desperat
 
 
 

GODNOŚĆ :
Po prostu Noa.


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.02.20 0:43  •  Wzgórza - Page 16 Empty Re: Wzgórza
Nagłe zainteresowanie bazą DOGS lekko zaniepokoiło Rain. Nie jest to informacja, którą podaje się pierwszej lepszej osobie. Miała w prawdzie zamiar zaprosić Noe, ale i tak nie mogłaby zaprowadzić jej do bazy. Mogłaby jej zaoferować pokój w jakiejś miejscówce DOGS na pustyni. Anielica wolała nie podawać nowo poznanej za dużo informacji. Sama najlepiej znała ich wartość. Szczególnie kiedy ktoś chce je do czegoś wykorzystać.
-Różnie. Zależy gdzie jesteś i w jaki sposób się poruszasz.-odparła w sumie nie dając jakiejś sensownej odpowiedzi.
Nie wyczuwała od Noi wrogich zamiarów, ale nigdy nie wiadomo. Może sama wymordowana nie miałaby użytku z tych informacji, ale ktoś mógłby z niej je przypadkiem wyciągnąć, a to oznaczałoby kłopoty. Nie tylko dla anielicy, ale dla całej organizacji.
Odpowiedź ciemnowłosej nie specjalnie zaskoczyła Rain. W sumie na Desperacji wszystko ma swoją wartość. Nawet żywe istoty. W końcu darmowa siła robocza czy pożywienie to zawsze coś. Inni mają jeszcze dziką satysfakcję z krzywdzenia innych. Tego anielica nie potrafiła pojąć pomimo setek lat, które przeżyła. Jeśli jej zdarzyło się kogoś skrzywdzić to nie czuła się z tym najlepiej. Nawet jeśli ten ktoś oberwał podczas samoobrony. Możliwe że anielska natura nie pozwala jej tego zrozumieć. W końcu mieli być oni ucieleśnieniem dobroci i cnót. Choć zdarzyło się parę przypadków kiedy aniołowie kończyli jako ci źli. Ciekawe co nimi kierowało? Czyżby wszechobecne szaleństwo i okrucieństwo obecne na Desperacji wypaczyło ich umysły i tym samym sprowadziło na złą ścieżkę? W tym momencie Rain przypomniała sobie o swoim szarzejącym kolorze skrzydeł... i zdała sobie sprawę, że może kiedyś skończy jako jeden z nich. Lekko spochmurniała na tą myśl, jednak delikatny uśmiech szybko wrócił na jej twarz.
-Proszę.-odparła delikatnym tonem głosu posyłając ciepły uśmiech Noi.
Może przesadziła z tym dobrodusznym obdarowaniem wymordowanej. Wyglądało na to, że ciemnowłosa czuła się lekko zmieszana tym faktem. Rain podrapała się po policzku i westchnęła cicho.
"W końcu kto normalny oddaj wszystko co ma przy sobie i dorzuca ubranie w gratisie... Szczególnie na Desperacji..." przeszło jej przez myśl przy czym uśmiechnęła się sama do siebie. No cóż... Propozycja już poszła, a wymordowana wydawała się dość niechętna do jej przyjęcia. W razie czego zawsze może zabrać bluzę z powrotem. Może wirus X obdarzył Noe jakąś umiejętnością, która pomaga jej przetrwać zimno? Kto wie? W sumie nie zauważyła jakiś szczególnych ozdób związanych z byciem wymordowanym. Możliwe że była jedną z tych bardziej panujących nad swoim ciałem, a może była tak na prawdę człowiekiem?
-W sumie to... Jesteś wymordowaną prawda?-zapytała zaciekawiona.
Kiedy zadała to pytanie zdała sobie sprawę z tego, że pewnie będzie musiała podzielić się z ciemnowłosą kim sama jest. Nie przeszkadzało Rain mówienie, że jest aniołem... jednak na Desperacji trzeba było z tym uważać. Nie każdy jest przychylnie nastawiony do jej rasy. KNW jest dobrym przykładem na to. Wielu z braci i sióstr zostało przez tych maniaków zamordowanych. Może okaże się, że Noa nie jest zainteresowana tą informacją i uda się tą kwestię przemilczeć? W razie czego zawsze można s... s... s-skłamać prawda?
-Nie ma sprawy. Skoro masz już jakieś miejsce to nie będę się narzucać.-odparła rozkładając lekko ręce-Nie przejmuj się mną. Nie zabiorę ci tego co dałam, ani nie zamierzam oczekiwać czegoś w zamian.-spróbowała uniknąć cześć zadanego pytania.
Zapewne gdyby Rain powiedziała, że będzie musiała szybciej zakończyć swoją wędrówkę ze względu na oddanie swoich racji żywnościowych, Noa źle by się z tym poczuła i chciała zwrócić to co jeszcze zostało. Nie o to jednak chodziło. Anielica zawsze będzie mogła jeszcze kiedyś wybrać się w te tereny, aby zbadać je do końca.
-A ty? Zmierzasz w jakieś konkretne miejsce czy plątasz się bez celu?-zapytała zaciekawiona.
W końcu kto wie co sprowadzało w to miejsce Noe. Możliwe, że przybyła tu w poszukiwaniu pożywienia co było najprawdopodobniejsze, ale kto wie? Przecież nic nie stoi na przeszkodzie wyższych celów, które wymordowana mogła mieć do wykonania.
                                         
Rain
Ratler     Anioł Stróż
Rain
Ratler     Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Rain


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.02.20 1:44  •  Wzgórza - Page 16 Empty Re: Wzgórza
- Mhm - odpowiedziałaś, bo niewiele ci to mówiło i w sumie nie czułaś potrzeby by dodawać coś więcej. Najwyraźniej nieznajoma postanowiła przystopować z udzielaniem ci informacji. W końcu mogła bardziej rozwinąć tę myśl. Nie nalegałaś, stwierdzając, że nie było to konieczne. Ważne, że teraz nic nie zagrażało ani tobie ani Ookamiemu. Zmiany tańczące na twarzy czerwonowłosej nie były dla ciebie zauważalne, zbyt dałaś się pochłonąć innym sprawom, myślom. Nie chciałaś też wyjść na kogoś niewdzięcznego. Dostałaś na tyle sporo by pozwolić sobie na chwilę rozluźnienia. Ciepło, blask bijący od Rain zdawał się być nienaturalny, nie zdziwiłabyś się, gdyby to wszystko okazało się być bardzo głębokim snem, w który zdradziecko zapadłaś. Bluza to było stanowczo za dużo, nawet jeśli kusiło. Za dużo w tobie siedziało demonów, drażliwych strzępków by móc po to od tak sięgnąć. Miałaś skrupuły, które były absolutnie niewskazane, ale nieważne jak bardzo pragnęłaś się ich pozbyć, one i tak cię dopadały. I męczyły, ach, jakże one cię dręczyły! Ten przeklęty kompas moralny cię niszczył od środka, choć udawałaś, że było inaczej.
Kogo chcesz oszukać?
Desperacja to nie miejsce dla słabych. Ty przeżyłaś, więc żyj i żryj to, co ci dają. Nie sięgniesz po bluzę, twoje dłonie cię ogrzeją. Były jak baterie, które ładowały się za dnia pod wpływem bezlitosnego słońca. Drgnęłaś. Udałaś, że to przez to, że ścierpły ci nogi. Za długo pozostawałaś w jednej pozie, organizm zbyt się przyzwyczaił do ciągłego bycia w ruchu.
Jesteś wymordowaną prawda?
- Nie wiem o czym mówisz. Co to jest wymordowana? - nie kłamałaś, nie do końca wiedziałaś, co to oznacza, ale domyślałaś się, co to może oznaczać. Gdzieś tam kiedyś użył takiego określenia, sama zresztą kilka razy go użyłaś, ale raczej błędnie. I to nie jeden raz. W laboratorium używano często tego terminu. Nie czułaś się wymordowaną, do tej pory nie potrafiłaś się pogodzić z tym kim byłaś. Nie do końca. Tyle lat, a ty ciągle byłaś taka uparta!
Nie powinnaś z tym walczyć. To twoja pieprzona siła.
- W sumie... czy to ważne. Nie musisz odpowiadać. Ważne, że jesteśmy - odpowiedziałaś, wzdychając krótko. Uniosłaś głowę, kierując twarz ku zatrutemu niebu. - Nie narzucasz się.
Sama nie rozwinęłaś swojej myśli. Nic o niej nie wiedziałaś by szczerze z nią porozmawiać i wymienić się z rzeczami, które miałaś na dziś zaplanowane. Oczywiście zrobiłoby to dobrze twojej głowie, gdybyś się w końcu otworzyła, ale nie potrafiłaś. Zamknięty mechanizm, a klucz już dawno został zgubiony. Hasło nierozpoznane. Mogłaś jednak udawać, że to coś w rodzaju pogawędki z młodszą siostrą. Pierwszy lepszy substytut, ale nadal coś.
- Jasne, ale... - zawahałaś się. Znowu. Szlag. Nadal tego nie opanowałaś?! - Następnym razem to ja ci coś dam. Może akurat się gdzieś kiedyś zderzymy.
Słońce zdążyło się przesunąć dalej, co świadczyło  o tym, że czasu było coraz mniej. Trzeba było ruszać dalej. Wieczorem lepiej było się nie kręcić w tych okolicach. I faktycznie dobrze byłoby gdzieś znaleźć nocleg. Miałaś zresztą pewną myśl, gdzie mogłaś się udać. Po takiej uczcie prościej było myśleć. Mózg podsuwał obrazy potencjalnej trasy. Czułaś, że mogłaś więcej. Nawet pokonać część trasy w zmienionej formie.
- Konkretne - krótko i na temat. Posłałaś jej jeszcze nikły uśmiech. Nie obejmował twoich oczu, ale tylko na to było cię stać. Podniosłaś się i otrzepałaś z błota i piasku. Wodę oraz chleb zapakowałaś do szmacianej torby, którą nosiłaś na plecach. Była mała, ale wystarczająco pojemna. W środku trzymałaś woreczek z połamanymi okularami, a także kilka głupot, które według ciebie mogły się jeszcze przydać. - Czas na mnie. Muszę iść dalej.
Palcami przeczesałaś swoje poczochrane włosy i przywołałaś Ookamiego do siebie, bo nadal krążył wokół pnia i bluzy. Odwróciłaś się do kobiety plecami, ale zanim ruszyłaś, rzuciłaś do niej:
- Nie daj się zabić, Rain-san.

z/t
                                         
Noa
Desperat
Noa
Desperat
 
 
 

GODNOŚĆ :
Po prostu Noa.


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Wzgórza - Page 16 Empty Re: Wzgórza
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 16 z 16 Previous  1 ... 9 ... 14, 15, 16

 
Nie możesz odpowiadać w tematach