Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Pisanie 06.10.17 10:48  •  Dziura bez numeru Empty Dziura bez numeru
Miejsce, które upatrzył sobie Kirin trudno uznać za pokój, brak tu nawet porządnych drzwi, a jedyne dojście do tej ciasnej nory prowadzi przez wąskie przejście w skałach, nad którym w kilku miejscach brakuje 'sufitu'. Czarne dziury nad głową zieją chłodem, a czasami skapuje z nich kilka kropel wody, gdy na zewnątrz za bardzo pada.
Całość wnętrza jest porządnie zaśmiecona, za łóżko robi stary materac, w połowie pogryziony na którym najczęściej leży pozwijana, nieokreślona kupka kocy, ubrań i materiałów. Brak tu osobistych przedmiotów dobermana, gdyż w ogóle nie przywiązuje się do rzeczy, czasami znosi coś do środka, ale zaraz rzuca to w kąt, albo wywala po krótkim okresie zainteresowania. Na jeden ze ścian wbity jest gruby drut, na którym czasami spoczywa coś w rodzaju lampy naftowej, częściej jednak do do oświetlenia i ogrzania nory poziom E używa resztek drewna oraz ognia.

---

Nie zapomniał o swoich ranach, nie mógł zapomnieć, za dnia i w nocy pamiętał, a przede wszystkim czuł. Nieznośne obrażenia, które wcale nie chciały samoistnie się goić dokuczały mu od kiedy ktoś przytargał go, a potem pomógł się dostać do środka, powracając z kasyna. Nie minęło dużo - choć nie był w stanie stwierdzić. Spał jeszcze długo po tym, jak walnął się na materac. Nie zwracał uwagi na upływający czas, pory doby z tego miejsca nie były zauważalne. Leżał i wdychał wilgotne powietrze z jaskini, czasami nasłuchując odgłosów z innych części kryjówki.
Mógłby tu nawet zdechnąć. Niewiele się tym przejmował, leżał tylko na brzuchu, z twarzą wciśniętą w miękką gąbkę. Może gdyby Reb tutaj przyszła? Nie... nienawidziła tutaj przychodzić, bo twierdziła, że kąta Kirina nawet nie da nazwać się pokojem, był tak samo zaśmiecony i brudny jak umysł właściciela.
Po całej walce, poza szeregiem różnorakich obrażeń pozostał mu jeszcze ogon, który z jakiegoś powodu nie chciał zniknąć wraz z rogami. Machał nim na boki, ale i to było męczące. Jasne, mógł mu się trafić uroczy, puszysty ogonem króliczka, albo smukły ale miękki ogon psiaka. Lecz nie! Jego ogon musiał mieć oryginalne rozmiary żyrafiego ogona, był wielki i ciężki dla zwykłego człowieka. Rzadko kiego był nawet użyteczny, a tak jak teraz, po prostu wił się za plecami dobermana będąc bezużyteczną, ciężką kluchą.
                                         
Kirin
Doberman     Poziom E
Kirin
Doberman     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Vincent de Lacroix aka. Kirin / Seba z DOGS


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.10.17 13:01  •  Dziura bez numeru Empty Re: Dziura bez numeru
Sama akcja z odbijaniem pewnego dobermana z kasyna, ominęła szerokim łukiem Destrophy. Słyszała nieco również o pewnym zdarzeniu z małym przemeblowaniem tamtego miejsca. Spokojnie można powiedzieć, że gang odwalił kawał dobrej roboty w swoim stylu. Mogli się przemianować na ekipę rozbiórkową, pierwszą swego rodzaju na Desperacji. Każdy z miłą chęcią skorzystałby ich usług w dziedzinie budowlanej. Wystarczyło im podać namiary i mgnieniu oka się znajdywali na wskazanym adresie. Gorzej jak właściciel posesji nie chciał współpracować. Wtedy się kończyło zazwyczaj z ognistym temperamentem psów. Nawet dosłownie. Nowiny o udanej akcji szybko się rozpowszechniły w siedzibie. Nie sposób było pominąć takie wiadomości. Została odbita porwana osoba, ale w paskudnym stanie, a przynajmniej z tego co inni mówili. Dała o sobie znać ciekawość blondynki do tego stopnia, że chciała się upewnić na własne oczy. Nie wierzyła usłyszanym słowom. W takim przypadku powinien być pod okiem bernardynów, a niżeli kisnąć we własnej melinie zwanej pokojem. Stąd też wolała wyruszyć do prywatnego kąta wymordowanego. Miała głęboką nadzieję, że to wszystko było nieprawdą i ma się bardzo dobrze. Wcześniej udało się jej wyciągnąć informacje na temat jego leża. Nie można powiedzieć, że na pierwszy widok tego miejsca była zadowolona. Ba. Niczym się nie różniła od dowolnej dziury w ziemi, którą część Desperacji nazywała domem. Jednak nie zamierzała oceniać książki po okładce i spróbowała przecisnąć się do środka. Kiedy tylko znalazła się wnętrzu musiała skwitować, nieco zawiedziona.
Jest tu ciemno jak w ... — Nie dokończyła. Wolała się ugryźć w język, a niżeli komentując wnętrze tego burdelu. Tutaj nie przyszła na herbatkę z właścicielem, a bardziej dla przeprowadzenia wywiadu. Nie zajęło długo na wypatrzenie swym wzrokiem wymordowanego, który leżał na materacu. Rozłożony kompletnie na łopatki. Widząc go w takim stanie była przekonana już do prawdomówności osób trzecich. Podeszła do niego wystarczająco blisko, a następnie przykucnęła.
Kirin, tak? Czemu Ty leżysz w tym burdelu, a nie gdzieś pod okiem bernardyna? — Zapytała zaniepokojona. Naprawdę się zastanawiała w tej kwestii. Sam się prosił o najgorsze chwile dla siebie, znajdując się w tym miejscu. Potrzebował pomocy medycznej i to było wiadome. Jedynie wolała się upewnić, czy jeszcze kontaktuje. Ciężko byłoby przekonać nieprzytomnego do przyjęcia pomocy od zwykłego ratlerka.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.10.17 17:10  •  Dziura bez numeru Empty Re: Dziura bez numeru
- Jak w dupie. - dokończył za nią bez entuzjazmu.
Jeszcze nie widział, z jaką 'nią' konkretnie miał do czynienia, ale nie rozpoznawał głosu do końca. Trochę psich twarzy przewijało się w tych norach, a nie każda była mu tak dobrze znana jak chociażby Rebeka czy... na przykład Fenek. Dobra, bądźmy szczerzy, Kirin i kojarzenie większej ilości osób z czegoś więcej niż imienia wykluczało się. Nie zawracał sobie głowy takimi detalami, czasami szybciej załapywał z kim na do czynienia, jeżeli wcześniej się pobili, taka tam alternatywa dla podawania sobie rączek.
Złote, błyszczące oczy mrugnęły w mroku, kiedy z braku innego rozwiązania został zmuszony, by na przybyłą osobę zerknąć. Ogon nadal bujał się na boki za jego plecami, cały doberman nadal pozostawał w tej samej pozie, robią dokładnie to samo, co jeszcze minutę temu. Nie czuł zagrożenia ze strony innych psów, byli jak jedna, duża, wredna, okropna, brzydka rodzina.
- Bernardyni też mają burdel. - odparł, przekręcając głowę na bok, żeby nie musieć mówić w gąbkę. Z bliższa sylwetka kobiety stała się wyraźniejsza, ale nadal był pewien, przez głos i zapach, że z tą tutaj nie miał za wiele do czynienia. Po jej pytaniu natychmiast przypomniał sobie, jak raz Fenek przytargał go do pokoju medycznego. Nie widział wielkiej różnicy, no, w tym momencie w ogóle mało co widział.
Poza tym, może trudno byłoby go o to posądzić, ale czuł się przybity. Fenek gdzieś wsiąkł, Rebeka miała za dużo roboty, by w ogóle do niego zajrzeć, a jego nogi odmawiały posłuszeństwa. Lubił chodzić, bardzo lubił. Wcale nie śpieszyło mu się, żeby pójść do któregoś z tych znających się na leczeniu kundli, żeby usłyszeć od nich, że nie będzie mógł chodzić. Rany nie były aż tak poważne, ale sama świadomość, że jest jakaś mała szansa, żeby to usłyszeć dołowała go do tego stopnia, że od kiedy tylko się obudził, leżał bez ruchu kiwając nerwowo ogonem.
Pomieszczenie śmierdziało stęchlizną, potem i krwią. Woń drażniła mu czuły nos, ale zamiast myśleć o kolejnym spędzeniu nie wiadomo ile czasu u medyków, wolał w ogóle się nie ruszać z miejsca, marząc o tym, by zaraz pojawić się w jakieś desperackiej dziurze i narobić bałaganu.
Podrapał się po czubku nosa lewą ręką, obserwując ze znudzeniem kobietę. W gruncie rzeczy wstanie z miejsca także nie należało do najłatwiejszych, złamana prawa ręka leżała bezwładnie wzdłuż ciała, nogi nie chciały się słuchać. Nie, w tym stanie sam nie ruszyłby się nawet o dwa metry. Był tego boleśnie świadomy. Poza znudzeniem, w jego wzroku czaił się gniew, masa irytacji czekającej by ukształtować się w coś paskudnego.
                                         
Kirin
Doberman     Poziom E
Kirin
Doberman     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Vincent de Lacroix aka. Kirin / Seba z DOGS


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.10.17 15:11  •  Dziura bez numeru Empty Re: Dziura bez numeru
Zapach w pomieszczeniu zbyt bardzo drażnił nozdrza ratlerki. Wiedziała, że nie będzie odwiedzała tego miejsca zbyt często ze względu właśnie na ten aspekt. Przekręciła lekko łepek, gdy usłyszała o burdelu bernardynów. Zdawała sprawę o warunkach, w których pracowali. Zazwyczaj chaotycznie podejmowali się swej roboty, ale przynajmniej byli w stanie uratować komuś życie. Tak więc można było im w stu procentach zaufać. Spoglądała na niego dość leniwie, zastanawiając jak tu poradzić na tą sytuację. Widać było dokładnie niczym na papierze, że nie był w najlepszej formie. Zaczęła myśleć nad użyciem swoich zdolności leczniczych. Nie miała pewności, czy w jego przypadku pomogą - jednak musiała spróbować.
Wiesz co? Mam pewne rozwiązanie Twojego problemu, ale musisz ze mną współpracować. — Powiedziała do niego. Nie spodziewała się wybuchu euforii ze strony wymordowanego, gdyż mógł potraktować jej słowa za kompletnie puste. Stąd też postanowiła go przekonać do swoich możliwości, żeby uporać się z jego obrażeniami. Jednego asa miała w swoim rękawie, którego nie za często korzystała. takie smaczki u siebie wolała dochowywać w tajemnicy. Zdarzało się jej korzystać ze swojej mocy w pewnych przypadkach, ale jak była pewna o jednym - nikt nie piśnie o tym słówka na głos. Akurat w przypadku właściciela chlewu zwanego pokojem, nie była przekonana. Jednak nie mogła sobie pozwolić na bezczynność. Nie godziło to się absolutnie z jej anielską naturą, stąd też postanowiła już zacząć działań. Wyciągnęła więc ze swojej kieszeni ostre narzędzie, a konkretnie scyzoryk. Przygotowała w nim ostrze i spojrzała na mężczyznę uważnie. Teraz mógł sobie pomyśleć, że chce go nim zadźgać. Właśnie z tego powodu wolała go upewnić do własnych działań.
Kiedy tylko sobie przetnę dłoń to zalecam Tobie skosztować mojej krwi. — Zaczęła mówić spokojnie, przykładając ostrze do wewnętrznej strony lewej dłoni. Zabrzmiało to pewnie idiotycznie dla samego dobermana. Jednak on nie wiedział o leczniczych właściwościach jej krwi. Dlatego musiała go przekonać do tego pomysłu.
Jestem w stanie sprawić, że będzie ona miała właściwości lecznicze. — Kiedy tylko dopowiedziała te słowa, przejechała scyzorykiem po skórze. Nie było to zbyt przyjemne uczucie ze względu na dawkę bólu. Od nacięcia zaczęła wypływać stróżka czerwonej posoki i Destrophy oczekiwała na odpowiedź Kirina. Jak się zgodzi w przypadku spróbowania jej własnej krwi to zdecydowała wystawił łapę w jego stronę, żeby krew odpowiedniej ilości mogła skapnąć dla członka. Podczas cięcia skóry to zacisnęła zębiska, żeby nie wydać z siebie głośnego stęknięcia. Zresztą było widać po jej grymasie twarzy, że bolało i to nie jakoś delikatnie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.10.17 18:29  •  Dziura bez numeru Empty Re: Dziura bez numeru
Niezależnie od tego, jak cudowne mogły być jej słowa, dobermana nie ruszały z miejsca. Był bardzo ograniczony jeżeli chodzi o znajomości, lubił kilka innych kundli, a do całej reszty podchodził z uprzejmym dystansem. Nigdy nie otrzymywał na tyle atencji, na ile by chciał, bo i owszem, podobało mu się bycie w centrum uwagi. Dotarł jednak do takiego stopnia zniechęcenia, że gdy ktoś sam o nim nie pomyślał, Kirin nie miał ochoty się upominać. Że nadal tu jest, że żyje, czy że zaraz umrze.
Odwiedziny od osoby, której się nie spodziewał odebrał jednocześnie niechętnie, jak i z iskrą ukrytego mocno zadowolenia. Szczególnie, że ta konkretna kobieta na pewno pachniała psami, do tego z jej słów wynikało, że w jakiś cudowny sposób, może mu pomóc. Tego chyba właśnie chciał, nie tygodni leżenia u dobermanów, a szybkiego powrotu do zdrowia. I nawet jeżeli wcale nie musiało być dokładnie tak, jak sobie wyobrażał, jego wzrok powędrował za ostrzem dzierżonym w dłoniach jasnowłosej.
Poza tym, może nieznajoma z imienia nie wiedziała, jaka relacje łączę Kirina i krew. Kirina i mięso. Kirina i innych ludzi. Nie ma się czym chwalić, ale posuwał się do kanibalizmu, nawet nie specjalnie przymuszony. Zwierzęca część niekiedy szalała sobie w najlepsze i pozwalała mu odczuwać rozkosz, gdy pożerał kawałki ludzkiego ciała, zlizywał ich krew, obgryzał kości.
Gdy tylko pierwsza kropelka wypłynęła na skórę Destrophy, doberman zmarszczył brwi w powadze, wystawiając dłoń przed siebie. Gdyby jakaś kropelka, nawet jedna, jedyna miała ulecieć na ziemię, złapałby ją szybciej w tej niemalże bezgranicznej ciemności. Węch i instynkty szalały we wnętrzu jego ciała i umysłu. W tym wypadku nawet gdyby skłamała co do swoich leczniczych mocy w krwii, w ogóle by się nie przejął, nawet kilka kropel mogło pobudzić go do działania, bo kochał jej smak, jej zapach. Mogłaby go nawet otruć, nie zwracał uwagi na ostrożność.
Sięgnął natychmiast po jej rękę i podciągnął bliżej siebie, sunąc szorstkim językiem po całym przedramieniu, zlizał lecznicą maź. Nie smakował jej, nie rozczulał się nad metaliczną gorzkością w ustach, chciał więcej, krwi, mięsa, cokolwiek, nawet ochłapy. Był głodny, dopiero teraz zdał sobie z tego sprawę.
- Masz tego więcej? - Zapytał wyraźne pobudzony. Nadal trzymał ją za nadgarstek, gotowy samemu się poczęstować, gdyby nie była tak miła.
Jedną z oznak tego, że samopoczucie w jednej chwili mu się poprawiło było chociażby to, że żyrafi ogon nie wił się już jak dziki obok niego, leżał spokojnie w jednym miejscu, w pełni kontrolowany przez Kirina.
                                         
Kirin
Doberman     Poziom E
Kirin
Doberman     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Vincent de Lacroix aka. Kirin / Seba z DOGS


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.10.17 16:49  •  Dziura bez numeru Empty Re: Dziura bez numeru
Została zaskoczona przez mężczyznę, który skosztował jej leczniczej krwi. Nie przypadło jej do gustu uczucie szorstkiego języka, podczas zlizywania krwi ze świeżej rany jaką sobie zrobiła. Usłyszała z jego ust dość wyraźnie pytanie, gdy ten trzymał jej nadgarstek. Zdecydowała się odpowiedzieć na wypowiedziane słowa, marszcząc przy tym brwi.
Mam tego więcej, ale użyczyć za wiele krwi nie mogę. — Skierowała spokojnie zlepkiem słów jego kierunku. Zamierzała mu dać do zrozumienia, że nie może prosić o więcej. Mogło to się dla niej skończyć tragicznie o czym zdawała sobie sprawę ratlerka. Miała chęci do pomocy jego osobie, ale nie kosztem własnego zdrowia. Nie miała problemu z używaniem swojej krwi do leczenia rannych, ale nie mogła też przesadzać. Zawsze mogła skończyć podobnie co osoba, której użyczyła swojej mocy. Głównie z powodu ubytku krwi, który nie był przyjemną rzeczą. Jedynie miała nadzieję, że mężczyzna zrozumie jej słowa. Jednak nie można powiedzieć, że podobało się trzymanie jej kończyny o czym dała znak wymordowanemu.
Możesz mnie puścić? — Odparła do niego spokojnie. Nie chciała unosić niepotrzebnie głosu, ani też wyrywać swojej kończyny od wymordowanego. Spodziewała się z jego strony kooperacji, a niżeli utrudnień. Wciąż czuła piekące uczucie na powierzchni dłoni i wolała się tym jakoś zająć. Stąd też wolała rozwiązać mały problem za pomocą samych słów. Gryzłoby się to z jej naturą, jakby musiała walczyć o swobodę. Jednak to od niego zależało, niżeli od niej samej. Zresztą. Nie potrzebował większej ilości posoki od anielicy. Taka ilość wystarczała żeby poprawić jego stan zdrowia. Jedynie była to kwestia czasu o czym nie mógł sobie zdawać. Teraz musiała poczekać na jego reakcję. Nie była do końca przekonana, że doberman grzecznie się jej posłucha. Jednak miała nadzieję, że tak też zrobi i nie będzie stwarzał niepotrzebnie problemów.

Nie wiedziałem co do końca napisać więc taki wyszedł post. :I
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.10.17 21:20  •  Dziura bez numeru Empty Re: Dziura bez numeru
Mlasnął językiem. Rany nie leczą się tak szybko, tego był więcej niż pewny. Próbował jednak poruszyć nogami i skończyło się, jak zakładał, klapą. Mimo to, w jego ciało wróciły siły, jeżeli nie do walki, to chociaż do uprzykrzania swoją osobą życia innym.
Zmrużył oczy i wydął usta z niezadowolenia. Co to znaczy, że nie może mu dać krwi? Oczywiście, że może. Stoi przecież przed nim jeszcze całkiem ciepła, ma w sobie wystarczająco dużo krwi, by podzielić się odrobiną.
Lecz Kirin wbrew wszelkim pogłoskom, poza byciem dzikusem, jest także całkiem grzecznym w stosunku do swoich osobnikiem. Nie gryzłby ich, gdyby nie przypadkowy szał, który napadał go niespodziewanie. Skoro więc teraz był całkiem zdrowy na umyśle, powiedzmy, nie zdecydował się, by zignorować jej słowa.
Z niechęcią, długim odwlekaniem i niezadowoleniem wypisanym na twarzy powoli puścił jej nadgarstek, zlizując już tylko resztę krwi z własnych palców, które upaprał, trzymając ratlerkę za rękę. Nie gryzie się dłoni, która karmi, jak to mówią. Pomogła mu, więc ten jeden raz postanowił być miły, na tyle na ile potrafił. W praktyce więc był po prostu niezwykle łaskawy nie ciskać w nią mięsem, pomimo malującego się na obliczu wyraźnego niezadowolenia z tak małej porcji.
Będzie musiał zapolować, dosłownie, jak zwierzę na jakieś inne stworzenie. Wątpił, by w składziku psów znajdowało się coś na tyle dużego, by zapełniło jego żołądek. Zjadanie współtowarzyszy nie wchodziło w grę, nawet jeżeli ślinka mu ciekła widząc niektórych i ich obrośnięte tłuszczem ciała. Nawet teraz, chociaż nie był w stanie nadal wstać, oblizywał się nieświadomie, łącząc fakty. Mięso, kobieta, jedzenie, kobieta, pomoc, kobieta.
- Przecież Cię nie pożrę, złotko. - odparł z lekką nutą kąśliwości, powoli sunąć łokciami po materacu, aż znowu znalazł się w pozycji ciepłego trupa, oddychając w materiał posłania, merdając ogonem nerwowo na boki.
- Dzmmmki - burknął coś niezrozumiałego, nie podnosząc głowy.
                                         
Kirin
Doberman     Poziom E
Kirin
Doberman     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Vincent de Lacroix aka. Kirin / Seba z DOGS


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.10.17 23:23  •  Dziura bez numeru Empty Re: Dziura bez numeru
Miała od rana pełne ręce roboty. Ledwie zdążyła ozdrowieć i pozbierać się po ledwie co przebytej grypie, ilość rzeczy do zrobienia zaczęła rosnąć w zawrotnym tempie. Zupełnie jak gdyby wszystkie zadania tylko czekały, aż weźmie sobie trzy dni urlopu i postanowiły masowo rodzić małe zadanka. Po jednej stronie materaca piętrzyła się góra poszewek, ubrań i innych rzeczy, które dało się jeszcze uratować odpowiednim szyciem. Po drugiej zgromadziły się materiały już niemożliwe do odzyskania w swojej pierwotnej formie, ale nadające się na łaty. Sama Rebekah zasiadła pośrodku tego wszystkiego i obiecawszy sobie, że wreszcie się z tym upora, zabrała się do pracy. Początek wydawał się mordęgą; słabe oświetlenie, lekko odrętwiałe palce i ogólna niechęć do wszystkiego sprawiały, że pierwszą koszulką o mało nie rzuciła przez pokój. Byłoby to jednak głupie, zważywszy na to, że wypuszczenie z ręki na wpół skończonego szwu doprowadziłoby do zrujnowania dotychczas wykonanej pracy. No i mogłaby przy tym zgubić igłę, a to już by w ogóle była tragedia! Nie dość, że o taką naprawdę w warunkach Desperacji ciężko, to jeszcze ryzykowałaby wbicie jej sobie w stopę.
Kiedy tak jednak złorzecząc w myślach, na czym świat stoi, kontynuowała pracę, ta z minuty na minutę sprawiała coraz mniej kłopotów. Pojawił się naturalny rytm wykonywania czynności, coś jak twórczy trans. Idąc dalej tym tempem, mogłaby uporać się ze wszystkim nadzwyczaj szybko, a to byłoby świetne, bo wtedy mogłaby się zabrać za bardziej zalegające potrzeby i-
Wzdrygnęła się na dźwięk piknięcia, który choć znajomy, pojawiał się bardzo rzadko. Przez ułamek sekundy zawahała się, czy warto sięgać po telefon i przerywać sobie dobrą passę. Silniejsze jednak okazało się przeświadczenie, że pisano do niej tylko w sprawach bardzo ważnych, toteż raczej nie powinna esemesa ignorować. Wydała z siebie zbolałe westchnięcie i sięgnęła leniwie po urządzenie, stukając nim kilka razy o kolano, nim raczyło zaświecić ekran.
Wiadomość, którą ujrzała na ekranie, natychmiast poderwała ją na nogi. Pobieżnie wbiła igłę w maleńką poduszeczkę w pudełku na przybory, strąciła z kolan łatany właśnie koc i odłożyła telefon na stolik, po czym wypadła ze swojej nory jak burza.
Do kolejnego pomieszczenia wleciała równie energicznie i gdyby Kirin w swojej siedzibie miał drzwi, zapewne w tej chwili wyleciałyby z zawiasów. Zamiast tego w skalnym przejściu pojawiła się anielica, obrzucając rozłożonego na materacu jegomościa krytycznym spojrzeniem. Na kobietę właściwie nie zwróciła uwagi; minęła ja bez słowa, po czym stanęła bezpośrednio nad swoim podopiecznym, opierając dłonie na biodrach.
- Mam to mówić, czy już wiesz i oszczędzisz mi zdzierania gardła?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.11.17 22:26  •  Dziura bez numeru Empty Re: Dziura bez numeru
Dawno się z nią nie widział, ale ze wspomnianych wcześniej powodów musiał pozostać w swojej norze, przytaszczony tu zapewne przez innego psa. Wszyscy mieli swoje własne zajęcia, a on najbardziej ze wszystkich nie chciał się narzucać. Owszem, podobała mu się pozycja tej najjaśniejszej gwiazdki, ale trochę brakowało mu uroku i inteligencji, by wywalczyć taką pozycję. Należał raczej do tych dobrych psów, które robimy co należy, bez narzekania, ale też bez czekania na oklaski. Tyle, że jeżeli chodziło o Rebekę, jeżeli jeszcze nie skreśliła go z listy żywych, to najpewniej chodziła jak na szpilkach czekając na jakieś konkretne informacje o jego stanie, tylko po to, by za chwilę upewnić się, że jednak samodzielnie może go z ów listy wypisać.
Wparowała tu jak burza i dokładnie tego się spodziewał. Z twarzą wbitą w materac nie dało się określić jak zareagował mimiką, ale to ogon go zdradził. Na dźwięk słów zatrzymał się, a potem znowu zaczął rytmicznie uderzać na boki, niejako radar emocji targających Kirinem. Chciał udawać, że się nie cieszy, ale sekundę później już nie musiał, takie powitanie tylko popsuło mu humor. A przecież był głodny i umierający. Ta kobieta nie miała serca!
Patrz kochany, to twoja ulubiona kobietka. Ta, której jeszcze nie próbowałeś zjeść, a w twoim języku to oznacza sympatię, prawda?
- Smmkij salcjo - wysapał w materac, nadal nie unosząc głowy. Nie chciał widzieć wyrazu jej twarzy, ani prowokować kolejnych niemiłych słów. Hej, starał się przeżyć, także dla niej. Inaczej komu robiłaby jedzenie? Kogo by głaskała jak nikt nie patrzy?
Dopowiedzenia Alicji wcale mu nie pomagały, szczególnie że przez to znowu musiał wyjść na gadającego do siebie. O ile Rebeka mogła się już przyzwyczaić, tak nowa nieznajoma panna wyrobi sobie o nim złe zdanie.
                                         
Kirin
Doberman     Poziom E
Kirin
Doberman     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Vincent de Lacroix aka. Kirin / Seba z DOGS


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.11.17 22:42  •  Dziura bez numeru Empty Re: Dziura bez numeru
Rzuciła drugiej dziewczynie agresywne spojrzenie z gatunku spadaj stąd, zanim cię zmuszę. Urządzanie awantur swojemu podopiecznemu miała na porządku dziennym, ale nie lubiła, gdy ktokolwiek był ich świadkiem. Kiedy o niego chodziło, stawała się za bardzo odsłonięta, zbyt podatna na oceny. I tak już nie mogła upaść niżej w hierarchii gangu, nie mogła być postrzegana jako mniej wartościowa. Robiła za popychadło, ale miała w tym swój cel. I nikomu nic do tego, w jaki sposób będzie go realizować.
Milczała, dopóki Ratlerka nie zniknęła za zakrętem. Bardzo dużo słów kłębiło jej się w płucach, nieomal przepychając się drogą przez gardło na zewnątrz. W normalnych warunkach już dawno zaczęłaby perorę podniesionym tonem, wyrzucając raz za razem kolejne bardzo uzasadnione pretensje. Logicznie rzecz biorąc, miała pełne prawo się złościć, być zawiedziona, martwić się i sprawić Kirinowi kolejne kazanie na temat tego, co mówiła już tak wiele razy o uważaniu na siebie. Mogłaby mu przedstawić pełną listę zawałów, o które o mało co jej nie przyprawił, mogła mu opowiedzieć o wszystkich nocach nieprzespanych z powodu tego cholernego stróżowskiego przeczucia, które nie chciało przestać dawać o sobie znać. Mogła mu wyrzucić, jak bardzo ma przez niego zszargane nerwy.
Mogła.
Tylko co by to nowego wniosło? W ciągu kilku lat zdążyła wypowiedzieć wiele dosadnych słów, ale jak do tej pory nie przyniosły one żadnych skutków. Widocznie nadszedł najwyższy czas, by zmienić taktykę.
Westchnęła ciężko, powstrzymując przesuwającą się w górę tchawicy falę słów. Odgarnęła włosy do przodu przez ramię i klapnęła miękko na materac gdzieś w okolicach łydek wymordowanego, opierając czoło o własne zgięte kolana.
- Nieważne, przecież wiesz - mruknęła, obejmując nogi rękami. - Przynajmniej wróciłeś.
Trudno było powiedzieć, czy słowa kierowała bardziej do wymordowanego, czy do siebie. Podobno nikt jeszcze nigdy nie słyszał, żeby zdarzyło jej się być aż tak miłą - może więc tylko przekonywała samą siebie, że nie ma się o co złościć?
Może.
Może nigdy się nie dowiemy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.11.17 23:04  •  Dziura bez numeru Empty Re: Dziura bez numeru
Chyba nie znał jeszcze Rebeki od tej strony, bo chociaż wiele razy pokazywała pazur w jego obecności, tak do reszty odnosiła się raczej łagodnie. Nie mógł co prawda zobaczyć tego morderczego spojrzenia i propozycji wyjścia, której nie dało się odrzucić wystosunkowanej w stronę drugiej kobiety, ale wyczuł napięcie w powietrzu. Trochę szumów, aż w końcu klapnięcie na brudny materac, zaraz obok jego owłosionych łydek. Ogon natychmiastowo się zatrzymał nie wiedząc, co robić. Był tak samo skołowany co sam Kirin.
Szczególnie z powodu słów, które padły potem. To już w ogóle nie była jego Rebeka.
No patrz, teraz będzie płakać i robić Ci wyrzuty. Pozwolisz sobie na to?
Odburknął w myślach. Wcale nie miał zamiaru sobie pozwalać, ale niby jak miał zareagować. Nawet by się nie podniósł na tyle, by ją poklepać po ramieniu. Ból ustąpił, ale kończyny jakoś nadal tkwiły w punkcie, gdzie nadal nie mógł ich w sposób poprawny używać. Nie był także w jakiś szczególny sposób uczuciowym kolesiem, słowa nie formowały się w nic konkretnego, nawet nie próbował ich wypowiadać.
Ale z Ciebie bułka. Powiedz coś miłego, na przykład: Ja też się stęskniłem.
- Yatez sy...- ukłucie bólu w głowie.
Idiota! Chociaż podnieś ten pusty łeb.
- Ja też się stęskniłem. - burknął, unosząc nieznacznie głowę, ale było jeszcze za wcześnie, by się odwrócić. Nie chciał widzieć tego, co spodziewał się dostrzec, gdyby faktycznie zebrał się na przerolowanie na plecy. Chyba już wolał jakiś srogi opierdol, bo nie nadawał się do pocieszania, nawet walka na pomalowane pazurki byłaby już lepsza. Co prawda jego kolorem podchodziły jedynie pod brudny brąz, który uzyskiwało się naturalnie, właśnie dzięki brudowi, ale nie lubił, gdy ktoś go żałował.
Ostatecznie ogon zawinął się wokół nóg Rebeki, tylko na tyle było go stać.
                                         
Kirin
Doberman     Poziom E
Kirin
Doberman     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Vincent de Lacroix aka. Kirin / Seba z DOGS


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 2 1, 2  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach