Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 2 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Go down

Pisanie 30.06.17 14:28  •  (S) Wykolejone Wagony - Page 2 Empty Re: (S) Wykolejone Wagony
Było tak blisko, a jednak tak daleko, człek nie był skory na podzielenie się zawartością plecaka. Phi! Usilnie próbowała się do niego dobrać jeszcze gdy ten już się zorientował co kombinuje i zaczął ją karcić. Nie cofnęła się jednak ani o krok, coś nagle nabrała odwagi. Słysząc karcące słowa mężczyzny położyła nieco swe spiczaste uszy po sobie, jednakże była to reakcja raczej wywołana głośnym tonem Lazarusa, aniżeli samym faktem, że się przejęła.
Ten jednak zrobił nagle coś dziwnego, odważył się ją dotknąć! Gdy poczuła jego dłoń na swym pysku, jej uszy od razu postawiły się na sztorc, a jej ślepia jakoś tak dziwnie zalśniły. Co to mogło oznacza? Nie wycofała się, nie wydała z siebie jakiś pomruków niezadowolenia. Chyba się jej to spodobało... Tym gorzej dla biednego łowcy. Ten przekręcił jej łeb w stronę wyjścia z tunelu, ale nie dało to wiele do myślenia koniowatej. Chyba zaczęła czuć do niego jakaś sympatię i stała się nagle uparta jak osioł, a przecież konie nigdy nie lubią być spoufalane z tymi wielkouchymi plebsami pośród kopytnych. Zwróciła swój łeb ponownie w jego stronę i nawet popchnęła go do przodu, wpychając się w jego pierś. Może jakby była długowłosy, puchatym kotkiem to może byłoby to urocze, ale tak to wyglądało to co najmniej zabawnie. Ciągle jednak nie powinna zapominać, że ten był uzbrojony i mógł jej zrobić krzywdę...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.07.17 19:36  •  (S) Wykolejone Wagony - Page 2 Empty Re: (S) Wykolejone Wagony
Przewrócił wymownie oczami wnosząc jakieś nieme pytanie do pradawnych bogów czy aby na pewno widzą co się tutaj dzieje. Może roślinność zasłaniała im widok i tylko przez to jeszcze nie pieprznął w konia jakiś piorun czy inna ognista kula. Przez myśl przemknęła mu jeszcze wątpliwość jakim cudem zwierzak tyle przeżył na tych pustkowiach skoro się tak spoufalał z każdym. Zdążył już się przyzwyczaić, że jeżeli ktoś tak uparcie lgnął do niego to musiał być zwyczajnie zdesperowany, a więc logicznym dla łowcy było, że innym koniowaty również nie odpuścił takich zagrań.
- Zastrzelę cię - stwierdził z westchnięciem pełnym rezygnacji - To skróci i twoje i moje cierpienia w tym momencie.
Największym problemem będzie tylko późniejsza walka z tymi cholernymi pnączami o zwłoki wymordowanej. Co prawda nie nadawała się absolutnie do roli obiadu, ale można by ją poćwiartować i zrobić z niej przynętę dla innych, bardziej smakowitych zwierzaczków. Boris podejrzewał, że świeża krew szybko rozniesie się po pustyni, a wyczulone na zapach jakiegokolwiek jedzenia wymordowane noski władują się prosto pod lufę jego karabinu.
Mało delikatnie odsunął jej łeb od siebie, prostując rękę całkowicie, by trzymać konia na dystans. Nie dało się ukryć jego niechęci, ale i pewnego rodzaju obrzydzenia, gdy zwierzę było za blisko. Ostatnio miał to nieszczęście by spotykać osoby, które z jakichś dziwnych pobudek wręcz garnęły się do niego z łapskami, jakby nie można było zwyczajnie trzymać się te miłe i przyjazne pięć metrów dalej.
Powoli i ostrożnie postawił krok w tył, a za nim kolejny. Prawie szorował podeszwami buciorów o ziemię byle mieć pewność, że nie nastąpi na żadnego dzikiego chwasta. Teraz tylko wycofać się aż do pociągu, oprzeć o niego barkiem i traktując go jako pewnego rodzaju podporę całkowicie wyjść z tunelu. Lewą rękę nadal trzymał wyprostowaną przed sobą by w razie czego ponownie nie pozwolić się zwierzakowi do siebie zbliżyć, a prawą sięgnął po wiszący na ramieniu karabin i w pewnym momencie gwałtownie podniósł go do góry, oparł o wolną dłoń i wymierzył broń prosto w koński łeb. Czerwona kropeczka zamigotała wymordowanej między oczami.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.07.17 17:16  •  (S) Wykolejone Wagony - Page 2 Empty Re: (S) Wykolejone Wagony
Chciała być dla niego miła, w jakiś sposób urocza by zaskarbić sobie jego sympatię, ale niestety plany nie szły po jej myśli. Łowca był nieczuły i chyba nie potrzebował zmutowanego konia do towarzystwa. Patrzyła na niego żałośnie, pociągając wymownie nosem, ale to nie robiło na nim dalej żadnego wrażenia. Jakby tego było mało - ten postanowił przejść do bardziej agresywnej formy odstraszania jej od siebie. Kiedy sięgnął po broń, podniosła swe kolczaste uszy na sztorc, dźwigając także i łeb bardziej do góry. Zrobiła jeden krok w tył, nie spuszczają z oczu mężczyzny i dokładnie badając jego ruchy. Kiedy broń została w nią wycelowana, znieruchomiała niczym porażona. Czerwona kropka znalazła się pomiędzy jej oczami, zwiastując najgorsze. Wszystko co czerwone zawsze jest złe!
Jej znieruchomienie trwało długo, za długo. W końcu jednak zły urok ją opuścił i pozwolił jej się ruszać. Nie zwlekając już dłużej, zwłaszcza, że dostatecznie długo stała w miejscu, prowokując go do strzały, nagle odwróciła się w stronę wyjścia. Zmierzyła go ostatni raz chłonnym, nieco smutnym spojrzeniem po czym cwałem wybiegła z tunelu ku otwartej pustyni. Okolica była bardzo nieprzyjazna i raczej nic więcej ciekawego tu nie znajdzie. Nie czekając aż tamten wyjdzie czy w ogóle jakikolwiek sposób zareaguje, rozpostarła swe skrzydła i wybiła się w powietrze, trzepocząc nimi szybko niczym ważka. I tym oto sposobem opuściła nieprzyjaznego łowcę, jak i to miejsce.

z/t
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.07.17 18:00  •  (S) Wykolejone Wagony - Page 2 Empty Re: (S) Wykolejone Wagony
Gdzieś w głębi duszy odetchnął z ulgą widząc jak zwierze rezygnuje z dalszych prób zaprzyjaźnienia się. Zawsze to jedno stworzenie mniej na sumieniu. Stał nieruchomo jeszcze przez chwilę, jakby próbując upewnić się, że koń nie postanowi nagle powrócić, ale czując ocierające się o jego kostki pnącza szybko ruszył się z miejsca. Nie miał zamiaru zostać zaciągniętym przez nie gdzieś w krzaczory, zwłaszcza teraz - gdy został sam.
Zarzucił broń z powrotem na ramię, upewniając się, że powieszony przy plecaku martwy królik jeszcze nie postanowił odpaść i sam ruszył do wyjścia z tunelu, choć przeciwnego niż to, które wybrała wymordowana. Skoro miał spędzić na tych pustkowiach sporo czasu to koniecznie musiał znaleźć sobie jakieś bezpieczne schronienie. Im szybciej tym lepiej, dopóki nie zaszło jeszcze słońce.

[ krótkie z tematu ]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.09.17 16:08  •  (S) Wykolejone Wagony - Page 2 Empty Re: (S) Wykolejone Wagony
Owe miejsce może przyciągać szczególną uwagę innych, bowiem wyróżnia się swoim wyglądem na tle innych miejsc znajdujące się na Desperacji. Stare wagony, pomimo spotykanych tu przeszkód, mogą mieć sporej ilości bogatych, ciekawych przedmiotów pośród tych bezużytecznych i bezwartościowych. Wiele osób poświęca tutaj swe życie, aby tylko móc dostać się do okrywającego tajemniczością miejsca. Tak przynajmniej uważała Farya - młoda wymordowana, która przez te wszystkie lata zwiedziła zaledwie 1/4 Desperacji, o ile w ogóle. Był to tak potężny obszar, że zapamiętanie każdego miejsca przyprawiał o lekki ból głowy.
Pełna determinacji dziewczyna po raz kolejny chciała poznać większy kawałek tej ziemi. Odkąd tutaj się znalazła, cały czas fascynowała się tym miejscem - od bogatej flory i fauny, inności, zwierzyny, krajobrazu aż do osób, które można było tutaj spotkać. Wiedziała, że świat na Desperacji się nie kończył, bowiem słyszała o miejscu, którym ludzie nazywają Edenem. Wierzyła, że takie miejsce istnieje i pragnęła je kiedyś odnaleźć. Było jeszcze M-3, z którego się wywodziła i o którym nie chciała zapomnieć. Hah, ile oddałaby, aby tam wrócić, jednak wiedziała, że z jej aktualnym wyglądem to niemożliwe. Dodatkowo była tam niemile widziana, a nawet i ścigana.
A pro po ścigania...  
Niefart chciał, że do jej osoby uczepił się mało sympatyczny wymordowany. Gdyby nie fakt, że odczuwała pewne zmęczenie podróżą i chciała po prostu odpocząć, z pewnością poradziłaby sobie z nim jakoś. A tak musiała uciekać. Walczyła z nim z początku, jednak głód i zmęczenie kilkugodzinną wędrówką wyraźnie dawało o sobie znać, przez co była zdolna tylko i wyłącznie do ucieczki. Kiedy wiedziała, że nie poradzi sobie w walce, z kimś, do kogo nie docierały najprostsze słowa, w mgnieniu oka porwała się do biegu i pędziła niczym struś pędziwiatr, aby tylko nie zostać poważnie rannym i przede wszystkim móc zgubić tego natręta, który nie chciał zrozumieć, że Farya nie była dobrym posiłkiem. Zapewne była ciężkostrawna, ale nawet to nie przekonało go do tego, aby dał jej święty spokój. Dlatego biegła co sił w nogach, niemniej los był na tyle okrutny, że biec zbyt długo nie mogła. Coraz bardziej czuła, że traci siły, a jej szybki bieg przeobraża się w to coraz wolniejszy i wolniejszy. Wiedziała, że siedzi jej na ogonie, a spoglądanie się do tyłu było najgorszym pomysłem na jaki mogła wpaść - niefartem potknęła się, przez co wylądowała twarzą na ziemi. Chcąc się podnieść i ruszyć do dalszego biegu, nie udało jej się to. Natomiast udało jej się dobiec do Wykolejonych Wagonów, a nieszczęśliwie wylądowała w pnączach, które zaczęły łapać ją za kostki i nadgarstki, a wyrwanie się od nich było niesamowicie ciężkie. Czuła, że nie ma sił. Wiedziała, że jest w ciężkich kłopotach. Coraz głośniejszy bieg słyszała, a ona spanikowana zaczęła wyrywać się spod sideł pnączy, które uparcie nie chciały dać za wygraną.
Błagam, ktokolwiek...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.09.17 19:06  •  (S) Wykolejone Wagony - Page 2 Empty Re: (S) Wykolejone Wagony
Przewrócił się najpierw na lewy, potem na prawy i znów na lewy bok, wbijając ślepia w zawartość  prywatnej półki z pilnie strzeżonym przez siebie skarbem. Znajdowała się na niej kolekcja ludzkich, podgniłych porządnie już rąk. Jedna z nich nadal była świeża i zakrwawiona. Krew skapywała na drewniane deski.
Kap. Kap. Kap.
Ten dźwięk skutecznie skupiał na sobie uwagę Wymordowanego. Zeskoczył ze swojej pryczy, czując wyraźny ból o nasady kręgosłupa, najprawdopodobniej wywołany przez stary, twardy jak kamień materac, któremu wylazły już wszystkie sprężyny na wierzch. Rozmasował równie obolały kark i wyszczerzył zęby w uśmiechu, podchodząc do swojego nowego nabytku.
Witaj, skarbie. Jesteś strasznie blada. Źle się czujesz? Potrzebujesz lekarza, he? - Zrobił krótką pauzę, jakby faktycznie oczekiwał jej składnej i logicznej odpowiedzi, a potem przejechał dłonią po twarzy, w zasadzie to samozwańcza ręka zrobiła to za niego, zacinając zaniedbane paznokcie o skórę swojego właściciela i pozostawiając na niej płytkie zranienia w postaci słabo widocznych, ale zakrwawionych śladów po sobie. — Faktycznie! Masz rację, he! - zgodził się z nią, kręcąc głowę ze zrozumieniem i wypadł z kajuty jak poparzony z nową przygodą czającą się na horyzoncie. Otóż postanowił wcielić się dziś w rolę dekoratora wnętrz, bo jak skutecznie zauważył jego nowy nabytek - pokój, w którym przebywał, nie był tak barwny, jak jego osobowość i koniecznie domagał się dopieszczenia.

~*~

Facepalm długo przypatrywał się bujnej, toksycznej roślinności, która na pierwszy rzut oka wyglądała niegroźnie. Jego ciało zastygło w bez ruchu. Jedyną funkcje życiową jakie wykazywało - to ciche systematyczne oddychanie widoczne w unoszącej się i opadającej klatce piersiowej oraz ruch spojówek w oczodołach. W zasadzie to - testując jej właściwości - wyrwał kilka ładnie prezentujących się łodyg i zaśmiał się cicho, kiedy na te bestialstwo został potraktowany ich sokiem w postaci parzącej substancji. Na wewnętrznej stronie dłoni natychmiast pojawiły się ślady po oparzaniu w postaci czerwonych, licznie rozsianej po niej pęcherzy. Usta Jellyfisha ułożyły się w szerokim uśmiechu, a językiem nawilżył popękane, naznaczone bliznami usta. Ból, który po chwili rozprowadził się po jego układzie nerwowym w zestawie ze swędzeniem nie była dla Wymordowanego sygnałem do wycofania się - wręcz przeciwnie, poczuł charakterystyczne ukłucie podniecenia, kiedy zmiażdżył swoją trucicielkę w dłoni. Potem rzucił ją na ziemie i zdzielił rozlatującą się podeszwą tenisówki z głośnym, psychopatycznym śmiechem i jeszcze bardziej dudniącym w uszach – a masz!
Nuda. Nuda. Nuda. Żadna z roślin nie zareagowała na ten akt okrucieństwa. Trwały bez ruchu i tylko czasem się poruszały, smagane przez chłodny, jesienny wiatr.
Kiss my ass, he — rzucił w ich stronę i pokazał im środkowy palec, a nawet dwa palce, bo ręka przyklejona do jego twarzy chyba postanowiła się uzewnętrznić i zademonstrować mu co o nim myśli. I już chciał ją wyrwać ze swojej twarzy i wrzucić w otchłań dziczy, kiedy do jego uszu doleciał kakofonia nowych dźwięków, cuchnących strachem. Namierzenia jej właściciela, w zasadzie to właścicielki nie było trudnym zadaniem. Pnącza musnęły go w kostkę, kiedy zaciekawiony widokiem ofiary uciekającej przed złoczyńcą podszedł bliżej, by lepiej mu się przyjrzeć.
Ej, ale ręce to ty szanuj, he — rzucił w stronę dryblasa, który załapał szamotającą się pnącza dziewczynę za nadgarstek i najwyraźniej chciał go zmiażdżyć; miała je już wystarczająco pokaleczone przez pnącza.
Skrzyżował swoje własne ręce na poziomie klatki piersiowej i po prostu ich obserwował – jak ciekawe zjawisko paranormalne, które nie zdarzało się zbyt często.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.09.17 15:19  •  (S) Wykolejone Wagony - Page 2 Empty Re: (S) Wykolejone Wagony
Nie wiedziała, ile jej zostało. Zaczęła już liczyć sekundy do tego, aż nieznajomy wymordowany znajdzie się przy niej, a silniejszym ruchem ręki powali ją na ziemię, a pazury wbiją się w jej gardło, ściskając je coraz mocniej i mocniej aż powoli zacznie tracić dostępność do tlenu. Nie wierzyła, że jej śmierć może skończyć się w tak prymitywny sposób — uważała, że przez te wszystkie lata dobrego życia zasługiwała na dużo lepszą śmierć, niżeli pożarcie przez wygłodniałą, zmutowaną bestię. I nawet jeśli z całych sił starała się, aby do tego nie doszło, to jej wysiłek był niezwykle daremny. I nie chciała pogodzić się ze swoją śmiercią. Na to było zdecydowanie za wcześnie. W końcu już raz umarła, nie? Po co miałaby drugi!
Nie, nie, nie... To nie może tak się skończyć do cholery! — rzuciła w złości i gniewu, po raz kolejny szarpiąc się z uścisku dzikich pnączy, ale im więcej raz to robiła, tym bardziej pogłębiała swoje rany na kostkach i nadgarstkach. Ból nie był teraz ważny. Ważniejsze było jej życie. Musiała przeżyć, nieważne w jaki sposób.
Mamrotała jeszcze przez jakąś chwilę coś do siebie, powoli już opadając z siły. Nie potrafiła dłużej się szarpać, nie potrafiła siebie obronić. Powoli zaczynała godzić się ze swoim losem, aż nagle usłyszała czyjeś kroki, które dochodziły z zupełnie innej strony niż nierówny bieg wymordowanego bez jakiegokolwiek instynktu samozachowawczego. Drgnęła uchem, odwracając je w stronę, w którą dochodziły owe kroki. Zaraz odwróciła również tam głowę, chcąc zobaczyć osobę, która za moment wyłoni się z bujnej roślinności. Też będzie chciał ją zjeść?
Zza drugich krzaków dopadł ją wspomniany wcześniej wymordowany, który nie zamierzał szczęści na delikatności, a nawet zakładała, że takiego słowa nawet nie znał. Cholera jasna! Jęknęła cicho, kiedy została szarpnięta po raz pierwszy za nadgarstek, a czując ściskający bólu, zacisnęła zęby z całej siły, aby nie okazać swojej słabości. W jej oczach dało się zauważyć lekki strach, ale również złość i rozgniewanie. Dlaczego ona? Przecież nic złego nie zrobiła na tym świecie, aby tak ją karano!
W ten po słowach mężczyzny, dryblas, który z całej siły trzymał dziewczynę i na pewno coś jej połamał, przekręcił głowę w jego stronę, wydając z siebie charakterystyczny warkot, który zamienił się w wrzask. Puścił dziewczynę, wiedząc, że ona mu już nie ucieknie (notabene niewiele się mylił), natomiast obcy osobnik zdecydowanie psuł mu plany odnośnie wymordowanej kobiety. Dlatego musiał się pozbyć go jak najszybciej, bo nie wiedział, czy chciał go zabić, a może odebrać mu zdobycz lub cokolwiek innego. Dlatego rzucił się na niego, w celu zaatakowania go, wymierzając w niego pewny i konkretny cios czymś, co przypominał rękę. Jeśli inie trafił, powtarzał czynność do momentu trafienia mężczyzny.
A dziewczyna starała się wykorzystać sytuację i raz jeszcze spróbować się uwolnić. Zaczęła nawet gryźć pnącza, a nawet jeśli to nie pomogło, to starała się sięgnąć po ostrze przy pasie, aby mogła je jakoś przeciąć. Robiła wszystko, aby była wolna i ewentualnie pomóc mężczyźnie, który świadomie lub nie skupił na sobie uwagę dryblasa.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.10.17 15:48  •  (S) Wykolejone Wagony - Page 2 Empty Re: (S) Wykolejone Wagony
Facepalm drgnął o centymetr, może dwa, kiedy wycelowana w niego pięść skonfrontowała się idealnie w sam czubek jego perkatego nosa, z gracją skaczącego na falach delfina. Jak na zwolnionym filmie, dokładnie zarejestrował ten moment i w jego oczach pojawił się niezdrowy błysk, bo ostatecznie delikatna chrząstka pękła pod naporem obcej dłoni i dostarczyła mu mieszaninę bólu z chorobliwą wręcz satysfakcją oraz posmakiem krwi na zabliźnionych ustach, która sączyła się ze złamanej części ciała. Wykrzywił je zaraz w drwiącym, prowokacyjnym uśmiechu i przycisnął do nich palce, czując po ich opuszkami chropowatą, nieprzyjemną powierzchnie. To stanowczo za mało, by go rozjuszyć, ale tego samego nie mógł powiedzieć o wciąż atakującym go mężczyźnie. Wykorzystując swój ponadprzeciętny refleks, uniknął kolejnych dwóch z trzech ciosów – jeden z werwą musnął jego policzka, pozostawiając po sobie pamiątkę w postaci zaczerwionego śladu.
Chciał go załatwić bezcelowym wymachiwaniem pięściami, serio?
Cichy chichot przeszył powietrze. Ten zbir nie był dobrym materiałem na naruszenie strefy komfortu Meduzy. Zbyt wolny i osowiały, a przede wszystkim mało kreatywny i… miał okropnie pożółkłe przez tytoń paznokcie, a skórę szorstką jak papier ścierny. Okaz niewarty uwagi.
Trochę finezji, he — parsknął, kiedy tym razem swoją pięścią zablokował jeden z zamachów na swoją własną twarz. Czarne szwy na jego obu nadgarstkach rozszerzyły się, demonstrując na ułamek sekundy ich wewnętrzności w postaci sieci żył, krwi i kości. Zaczęły z nich wychodzić najpierw obleczone przez skóry palce, potem misternie skonstruowana na wzór swojego stwórcy dłoń - jedna, druga aż do ostatniej, piątej. Wzbiły się w powietrze i zatoczyły koło nad głową swojego właściciela, by zaraz – z prędkością oddawanych przez karabin maszynowy pocisków – pomknąć w kierunku wrogiej jednostki.  — Celność nie jest twoją mocną stronę, he — zadrwił, kiedy dwie pary rąk i jedna niekompletna złapały szamocącego się mężczyznę mocno za ramiona, ciągnąc je w przeciwległym kierunku od zamierzonego i tym samym udaremniając mu skuteczne wprowadzenie kolejnych ciosów. — Chcę ją, nie ciebie, he — mruknął, pocierając palce o palce, by poczuć rozgrzaną do czerwoności skórę, która w tym momencie miała właściwości parzydełek, chociaż przez swoją wysoką temperaturę bardziej upodobniła się do włączonego na maksimum mocy żelazka. Zacisnął jedną z nich na twarzy typa, który zakłócił jego wewnętrzny spokój i symbiozę z naturą. — Boli, he? — zainteresował się po chwili, dławiąc w sobie śmiech. Krzyk był wystarczająco wylewną odpowiedzią.
Oczywiście, że bolało. I zaboli jeszcze bardziej.
Zwiększył temperaturę swojego ciała, by zademonstrować swoje możliwości w tym zakresie.  

PARZYDEŁKA1|3
POLIPTYCZNE KLONY1|4
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.10.17 20:45  •  (S) Wykolejone Wagony - Page 2 Empty Re: (S) Wykolejone Wagony
Przez ten czas, w którym Wymordowany zaatakował nieznajomego, Farya starała zyskała nowe nadzieje, przez co starała się uwolnić z pnączy, które cały czas oplatały jej ciało. I nawet jeśli uwolniła jeden nadgarstek albo kostkę, to te nowe pnącza owijały się wokół jej biednych rąk i nóg. Z czasem zaczęło ją to niesamowicie irytować do tego stopnia, że zaczęła ignorować to, co działo się tuż obok niej. Nie docierał do niej fakt, że właśnie dwóch Wymordowanych walczą o jej życie, a raczej o to, że chcą jej coś zrobić. Wiedziała, że ten pierwszy chciał ją po prostu zjeść, ale czego chciał ten drugi? Nad tym będzie zastanawiała się dużo później, kiedy uda jej się uwolnić z tej nieszczęsnej roślinności.
Tymczasem na planie dalszym rozgrywała się zacięta walka. No, może prawie. Dryblas w ogóle nie miał pojęcia, jak powinno się walczyć z kimś, kto był dużo bardziej doświadczony i przygotowany na ewentualną śmierć. Widać było, że idzie głównie za instynktem, ale nawet i to nie było jego dobrą stroną. Chyba naprawdę musiał przeżyć dzięki swojej groźnej posturze, bo w porównaniu do takiej Faryi wyglądał jak najgorszy wcielony koszmar. Ale z pewnością dla takich osób jak Facepalm nie był żadną przeszkodą, co było żywym dowodem na to, że Wymordowany nawet nie zdążył porządnie uniknąć ataku mężczyzny, przez co oberwał całą mocą. Nieprzyjemny warkot wydobył się z gardła napastnika, nieszczególnie będąc chętny na dalsze działania. Zaczął się zbierać z ziemi, pełen bólu i krwi, wiedząc, że tę walkę ma już przegraną. Za wszelką cenę chciał już stąd uciec, pozostawiając swoją zdobycz w spokoju. Dał po prostu za wygraną — nie był na tyle głupi, aby ryzykować życie dla jedzenia. Dlatego uciekł stąd, ledwo bo ledwo, ale jednak, nawet nie odwracając za sobą spojrzenia przeżółkniętych oczu.
Wymordowana natomiast miała tego już serdecznie dość. Nie wiedziała, że kiedykolwiek będzie wstanie utknąć w martwym punkcie - być na tyle słabym, aby nie móc się wyrwać jakieś roślinie. To doprowadziło ją do frustracji do tego stopnia, że w gniewie chwyciła za swoje ostrze, gimnastykując się przy tym niesamowicie i przecięła nieszczęsne pnącze, tym samym uwalniając się z nich jak najszybciej. Nie dało się ukryć, że pod nosem coś mamrotała. Gdy poczuła chwilę wolności, osłupiała, przypominając sobie o obecności dwóch obcych wymordowanych. Kiedy odwróciła głowę, zauważyła, że pozostał tylko jeden, który wyglądał bardziej ludzko i przystępnie od tego pierwszego. Niemniej nie bardzo wiedziała jak powinna się zachować. Uśmiechnęła się więc szeroko, niepewnie podnosząc rękę i pomachała mu w geście przywitania. Nie było widać ran na nadgarstkach, bowiem rękawiczki je zasłaniały.
Cześć — powiedziała wciąż niepewnie, ale sympatycznie i przyjaźnie nastawiona, nie zamierzając jeszcze uciekać — Udało Ci się go przegonić? Wow, jesteś niesamowity! Chyba będę musiała Ci się jakoś odwdzięczyć, bo udało Ci się mnie uratować — jednak tego ostatniego nie była do końca pewna, dlatego te słowa przeszły przez nią z niewielkim trudem. Nawet jeśli miałaby znowu uciekać przed kolejną osobą, która miała go zjeść, to tak czy siak wolała najpierw zobaczyć, czy da się z nim dość do jakiegokolwiek porozumienia.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.11.17 2:08  •  (S) Wykolejone Wagony - Page 2 Empty Re: (S) Wykolejone Wagony
Otarł kciuk o palec wskazujący, stukającym na nim. Ręce na tę komendę oderwały się od obcej twarzy, zataczając krąg nad głową swojej ofiary, a ich właściciel z pełnym wyższości spojrzeniem, zerknął z góry na tę pokrakę, której twarz została pokryta przez czerwone, pękające pęcherze - ślady po oparzeniu.
Zjeżdżaj stąd, kastracie, he — rozkazał mu bez cienia litości w głosie, a jedna z dłoni zawisła tuż nad gardłem mężczyzny, jakby tym samym Facepalm chciał mu zasugerować, że wypowiedziana przez jego groźba w każdej  chwili może się spełnić.
Frajer, w towarzystwie lewitujących mu tuż nad uszami rękami, uciekł z piskliwym okrzykiem, raz czy dwa potykając się ze strachu o wystające konary drzew. Meduza pojedynczym gwizdem przywołał swoje „maskotki” do siebie i wskazał palcem na szamoczącą się z gałęziami kobietę. Sam ruszył w jej stronę, wykrzywiając usta w paskudnym uśmiechem, dopełnionym przez krzywe zęby, w której było widać ślady nie tylko dzisiejszego śniada, ale spożytego przez niego pożywienia w przeciągu przynajmniej tygodnia.
Powiedziałaś to takim tonem, jakby był to wyczyn na skalę znalezienia latającego Holendra w otchłani przerażającego oceanu, he — parsknął z wyraźnym rozbawieniem. Jedna z dłoni zacisnęła palce na włosach kobiety i pociągnęła jej głowę ku górze. — Był słabeuszem, a ty musisz być jeszcze większym, skoro z taką łatwością dobrał ci się do dupy, he — skwitował, kiedy druga do pary przejechała paznokciem po gardle Wymordowanej. — Oddaj mi swoje dziewictwo, ale zadowolę się też ręką w ramach kompromisu, he — podrzucił, zamykając jej podbródek w mocnym uścisku. — To niewielka cena z życie, czyż nie, he? — zainteresował, a dłoń, która jeszcze przed chwilą groziła jej poderżnięciem gardła, zacisnęła się na jej pośladku. — No chyba, że nie jest warte nawet takiej ceny, he.
W jego oczach pojawił się niezdrowy błysk. Nie wcielił się w rolę bohatera za darmo. Był piratem, a to czy ograbi ją z cnoty, czy ręki było tylko kwestią do uzgodnienia.


PARZYDEŁKA1|3
POLIPTYCZNE KLONY2|4

_zt
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.01.18 11:26  •  (S) Wykolejone Wagony - Page 2 Empty Re: (S) Wykolejone Wagony
WYDARZENIE FABULARNE — EVELYN
Chłód zimy odbijał się również na Desperacji. Ciężko było dopatrzeć się gdziekolwiek śniegu, jednak obniżające się stale temperatury odbijały swoje piętno na przyzwyczajonych do upałów roślinach i istotach ożywionych.Wiele z nich zakradało się coraz chętniej do w miarę stabilnych reliktów starego świata. Usychające bluszcze wciąż oplatały desperacko pagórek, do którego kierowała się młoda łowczyni. Wydawały się mniej zielone, mniej żywe, a jednak wciąż złowieszcze na pewien sposób; to, jak przylegały do tunelu, zdawało się sugerować kolejny znak od natury, że to, co zostaje jej odebrane, i tak powróci w jej objęcia. To, co porastało tory, wydawało się aż nazbyt żywe — wiło się leniwie, przypominało macki i wyglądało tak, jakby płyny miało zamiar pobierać z czegoś innego niż z ziemi. Każdy ruch rośliny (bo tak, ten groteskowy twór był roślinką taką, jak byle kwiatuszek) był oznajmiany przez szuranie łodyg o siebie nawzajem bądź o rdzewiejący metal wagonów, rozlegające się cichym echem po tunelu. Mimo wszystko dało się odnieść wrażenie, że w środku dałoby się znaleźć coś wartościowego.

Dodatkowe:
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

 
Nie możesz odpowiadać w tematach