Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Go down

.........Zacisnął zęby, posyłając staremu znajomemu ponure spojrzenie. Nie zamierzał się kłócić, a na pewno nie w tym momencie. Nie był drapieżnikiem, taka smutna prawda. Chociaż nie zawsze był podręcznikowym przykładem ofiary, tak zdecydowanie nie nadawał się do grona łowców, którzy rozpoczynali polowania w Noc Oczyszczenia.
"Sporo. Można powiedzieć, że twoją roczną wypłatę."
Skrzywił się subtelnie, słysząc następne słowa. Huh. Całe dotychczasowe oszczędności miałyby pójść na spłacenie długów? Chris wzdrygnął się mimowolnie, ponieważ znał Jinxa i wiedział, że ten z całą pewnością oczekiwałby zwrotu kosztów. A ostatnie na co sekretarz miał ochotę to lękliwe wyglądanie przez okno w trakcie następnej Nocy, gdyby z jakiegoś powodu nie wywiązał się z umowy. O ile w ogóle przeżyje tą, a szanse na to coraz bardziej malały. Najwyraźniej skoro mieć pecha, to już na całego.
-  Przecież to ja jestem tą głupią i naiwną gęsią - mruknął, chociaż automatycznie wszystkie trybiki w jego mózgu zaczęły szybciej pracować.
Jaka była szansa, że ludzie naprzeciwko nie posiadali broni palnej. Chris zerknął we wsteczne lusterko, oceniając ilość osób i na koniec westchnął cicho. Marnie to widział, naprawdę.
- Lepiej, żeby ten samochód był wart ceny moich rocznych zarobków, Jinx. Pobawmy się w tarana, sam pewnie na to wpadłeś - burknął cicho, odbezpieczając swoją broń. - Cofaj. Pojedziemy okrężną trasę, a w międzyczasie... zobaczmy, co mają do zaoferowania. Emily, powiedz mi, jeśli z tyłu wyciągną broń palną.
Poprzednio Jinx jedynie postraszył kogoś bronią. On zamierzał posunąć się dalej, dlatego po opuszczeniu okna namierzył od razu pierwszego mężczyznę i strzelił. W klatkę piersiową, nogi. Dłoń lekko mu zadrżała przy pierwszym strzale, stąd też wziął się rykoszet, który odbił się od dostawczego wozu. Później poszło mu lepiej. Chciał po prostu ich zniechęcić do pogoni. Cała reszta mało go obchodziła, chociaż popchnięty na skraj Christopher również potrafił zaskoczyć. Zakładając, że ze stresu za chwilę nie zacznie wymiotować.

|| Łatwiej byłoby zrobić łubudubu jak Leo Barnes, ale coś Chrisa nie widzę w tej roli *kaszl* I się rozkręcę. Jak tylko gdzieś się te dziewczyny zostawi *parsk*
                                         
Skoczek
Pudel     Opętany
Skoczek
Pudel     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Christopher Alexander Black (godność przybrana z powodu amnezji!)


Powrót do góry Go down

Usta wykrzywiły się w szerokim, wręcz demonicznym uśmiechu, jakby te krótkie słowa spuściły ze smyczy ukrytą bestię mężczyzny. Zdjęto kaganiec, otworzono furtkę do zabawy, po którą właśnie wybrał się na polowanie tej nocy.
Nie odpowiedział jasnowłosemu. Zresztą, nie było nawet takiej potrzeby. Wolał przedstawić swoją odpowiedź za pomocą czynów, niż słów. To one się liczyły. To one miały za zadanie uratować ich dupy z tej patowej sytuacji, nie słowa.
Wrzucił wsteczny i nim padły pierwsze strzały broni Chrisa, z piskie opon wycofał, z każdą kolejną chwilą przyspieszając. Nim ktokolwiek z tyłu zdążył zarejestrować co właściwie się dzieje, pierwsze ciało uderzyło z impetem w karoserię samochodu, pozostawiając ślady czerwonej, świeżej krwi na tylnim oknie. To był idealny moment, by wyjechać dalej, korzystając z okazji nikłej, otwartej drogi ucieczki.
Ale Sheba najwidoczniej nie zamierzał poprzestać tylko na jednej ofierze.
Nim ruszył do przodu, padły wreszcie strzały. Z przodu, z tyłu, nawet z obu stron. Kule odbijały się od samochodu, niektóre na stałe „”wtopiły” się w metal. Samochód spisywał się niemal idealnie. Nawet wtedy, kiedy agresorzy okazali się ździebko inteligentniejsi niż początkowo można było zakładać, bo już po chwili próbowali celować w koła. Ale specjalne osłony, jakie zostały zamontowane, bardzo szybko sprawiły, że mężczyźni zwątpili.
A Sheba nadal szalał.
Śmiejąc się i cieszą jak dziecko, pochłonięty jakimś nieokiełznanym amokiem, żądzą krwawych żniw. Wyglądał jak ktoś, kto nie odpuści, aż nie rozjedzie ostatniego balastu, który w ogóle ośmielił się stanąć mu na drodze.
A potem wszystko przerwał. Gwałtownie. Jakby przeciął jednym machnięciem dłoni niewidzialne linie bez żadnego wysiłku.
Skręcił w bok i wjechał w uliczkę, korzystając z zawieruchy, jaką rozpętali wraz z Chrisem. Spojrzał w lewy bok, za okno, gdzie sterczał jedynie kawałek plastiku po zestrzelonym lusterku. Syknął pod nosem, bo brak lusterka co prawda nie przeszkadzało aż tak bardzo, ale irytowało i nieco ograniczało jego widoczność. Jednakże nadal milczał, kierując się teraz bezpośrednio w stronę miejsca zamieszkania jasnowłosego.
Przez całą drogę, o dziwo, tym razem nic ani też nikt ich nie zaskoczył. Można powiedzieć, że podróż wydawała się zaskakująco spokojna, jakby wcale nie panowała właśnie Noc Oczyszczenia a jedynie leniwa, weekendowa noc. Przynajmniej mogli zaczerpnąć nieco spokoju i oddechu.
Kilkanaście, może nieco więcej minut zajęło im dotarcie na miejscu. Mężczyzna zaparkował tuż pod domem Chrisa i poczym wyszedł z samochodu, wsuwając sobie broń za pasek, na wszelki wypadek. Zapalił papierosa i powoli zaczął okrążać samochód, rejestrując wszystkie szkody, jakie zostały wyrządzone. Nie było źle. Samochód trzymał się. Osłony również. Oprócz lewego lusterka i świateł z tyłu, które były w rozsypce. Ale chociaż pojazd zdał test. Możliwe, że drugi taki atak również wytrzyma. Gorzej z trzecim.
- Jaki czas? – zapyta kucając z boku auta I przesunął paznokciem po jednym z wgnieceń w karoserii.
                                         
Jinx
Mastiff     Poziom E
Jinx
Mastiff     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Servant of Evil


Powrót do góry Go down

........Najwyraźniej Jinx ostatecznie odpiął smycz od obroży swojej wewnętrznej bestii; w innych okolicznościach zapewne jego zachowanie nieźle wystraszyłoby taką tchórzofretkę, jaką był Chris, ale na razie miał inne problemy na głowie, jak chociażby powstrzymywanie się od wymiotowania ze stresu.  Strzelanie do ludzi podczas takiej jazdy wniosło go na zupełnie nowy poziom paniki, ale w pewnym momencie w końcu musiał skonfrontować się z własnymi lękami - o ironio, ledwo zaczął się czegoś bać, od razu zafundowano mu terapię szokową. Z powrotem wrócił wszystkimi częściami ciała do auta dopiero wtedy, gdy któraś z kul śmignęła niebezpiecznie blisko wyciągniętego przez niego ramienia. Postrzelenia również nigdy nie wpisywał na listę marzeń, podobnie zresztą jak spędzenia Nocy Oczyszczenia w pancernym wozie z dwiema wystraszonymi znajomymi z tyłu samochodu i rąbniętym nauczycielem obok. Nie, żeby miał coś przeciwko jego obecności, w końcu gdyby nie Jinx, to pewnie gryzłby już ziemię albo był wykorzystywany jako obiekt do rozładowywania sadystycznych zachcianek. Po prostu był w lekkim szoku, dlatego nie odzywał się przez resztę jazdy, gdy udało im się w końcu przebić przez całą tą ludzką tuszę. Wysiadając z auta powiedział krótko do Catherine, że zaraz otworzy drzwi do domu, jednak na razie bardziej skupił się na matematyce. Liczby bardziej do niego przemawiały, dlatego oceniał uszkodzenia pod kątem kosztów.
"Jaki czas?"
- Równo pierwsza w nocy - mruknął, stukając zgiętym palcem w to, co zostało z lusterka. - Raczej nie masz zamiaru wchodzić do środka, co?
Przeskoczył spojrzeniem na Catherine i Emily, zaraz jednak zmarszczył brwi. Coś było nie tak. Prawniczka stała naprzeciwko kasjerki, jedną ręką trzymając się za bok, a drugą chwytając towarzyszkę za koszulę. Po chwili osunęła się na ziemię, a Chris mimowolnie zbladł, odruchowo zaciskając mocniej palce na broni, którą posiadał. Najwyraźniej los stwierdził, że dotychczasowo i tak było zbyt lekko, więc lepiej, by sprawdził się jeden z czarniejszych scenariuszy z głowy sekretarza.
- Wybacz, Black. Lepiej niech twój przyjaciel nic nie kombinuje, na jednym z dachów znajduje się snajper. Miał być zwykłym zabezpieczeniem, ale jak widać okazał się konieczny - rzuciła Emily, chowając nóż sprężynowy z powrotem w kieszeń spodni. -  To wszystko miało wyjść trochę inaczej, włącznie z sytuacją w domu Raphaela. To wcale nie tak, że was nie lubiłam, ale sam rozumiesz, wszyscy komuś podpadliście i stanowiliście świetną grupę do zabawy. Mieliście całościowo wylądować u pewnej bogatej rodziny, ale coś się po drodze zjebało i  trzeba was załatwiać po kolei. Nie spodziewałam się, że Jinx zjawi się tak szybko.
Słyszał, jak drogę nadjeżdża samochód z charakterystyczną muzyczką, zupełnie jakby zaraz miało się zacząć przedstawienie cyrkowe. Black zazgrzytał zębami, czując, jak wypełnia go bezsilna wściekłość.
-Mam nadzieję, że wsiądziecie grzecznie do wozu. W końcu rodzina pewnie ucieszy się z chociażby dwóch prezentów - kolejny krzywy uśmiech.
Tak niedaleko do domu, ale na drodze stała Emily i prawdopodobnie snajper. Tam prędzej mogliby się obronić, jednak nie wiedział, skąd może oczekiwać strzału. Zatrząsł się, ponownie zaciskając palce na broni. Miał rozmawiać z wariatką? Nonsens. Zerknął ukradkiem na Jinxa... lepiej ryzykować teraz, czy potem?
                                         
Skoczek
Pudel     Opętany
Skoczek
Pudel     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Christopher Alexander Black (godność przybrana z powodu amnezji!)


Powrót do góry Go down

Pierwsza.
Czas dzisiejszej nocy wyjątkowo stał po przeciwnej stronie.
Ciemnowłosy wyprostował się, krzywiąc nieznacznie na uszkodzenia powstałe przy ucieczce, jednocześnie wyrzucając niedopałek papierosa na krzywy chodnik, i zgniótł go ciężkim butem. Nie zamierzał iść do domu Chrisa. Nie widział w tym najmniejszego sensu. Chciał się jedyni upewnić, że dziewczyny i on będą bezpieczni, a on sam chciał jak najszybciej powrócić do swojego zajęcia, czyli polowania. I tak już cholernie wiele czasu stracił na to przeklęte przedszkole.  
Ale oczywiście coś musiało się grubo spierdolić. Wywrócił oczami zahaczając spojrzeniem o gwieździste niebo, by wreszcie odwrócić się w stronę kobiety, na której spoczęło pełne zrezygnowania spojrzenie ciemnowłosego. Leniwie oparł się biodrami o bok samochodu, przechylając głowę nieznacznie w bok.
- Och? Snajper powiadasz? A skąd go wytrzasnęłaś. Z dupy? W sumie wyglądasz na taką, co wiele zmieści w dupie. – parsknął z przekąsem, kręcąc przy tym delikatnie głową.
- Blefuje. Od momentu jak wsiadła do samochodu nie korzystała z telefonu. Nawet jeśli, to od momentu, kiedy padła informacja, że jedziemy do ciebie Chris, nie miała już go w dłoniach. Tak wiec snajper mógł za nami podążać, ale nie wyprzedzić. Bo po prostu nie wiedział gdzie się kierować. – usta mężczyzny wykrzywiły się w nieprzyjemnym, wręcz obrzydliwym uśmiechu.
- Ale dobrze. Załóżmy czysto hipotetycznie, że jest ten snajper. Nim roztrzaska mi czaszkę, zdążę rzucić nożem w twoją aortę. Udławisz się własną krwią. Ewentualnie w oko. Szpitale nie działają, więc to też będzie powolna śmierć. Nie wierzysz? Sprawdź mnie…. Albo nie, czekaj. Jest jeszcze inna możliwość. – przyglądał jej się uważnie, jednocześnie zarzucając ciężko rękę na ramię Chrisa.
- Bez znaczenia na wszystko, zginiesz dzisiaj. Osobiście się o to postaram. A tymczasem… - szarpnął z całej siły ciałem jasnowłosego wciskając go do samochodu, samemu kopiąc go boleśnie w dupę, by się głębiej przesunął. Nawet jeśli rzeczywiście był gdzieś snajper, to nim zorientowałby się w tym wszystkim, głowa zarówno Chrisa jak i jego samego powinny być bezpieczna. Najwyżej w coś innego dostanie.
Gdy tylko drzwi trzasnęły z impetem, wrzucił wsteczny i ruszył skręcając, nie przejmując się, że może wjechać w ciało kobiety. Szczerze, to nawet chciał w nią wjechać.
- Zajebistych masz znajomych. – rzucił kąśliwie, przyspieszając samochód.
                                         
Jinx
Mastiff     Poziom E
Jinx
Mastiff     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Servant of Evil


Powrót do góry Go down

Niewątpliwie ta noc biła rekordy pod względem ilości problemów, jakie Chris napotykał na własnej drodze. To zdecydowanie nie było jego środowisko, nie nadawał się do węszenia spisków, zabijania i trzymania swoich emocji w ryzach. Zresztą było widać, że aktualnie ewidentnie miał d o ś ć, chociaż jeszcze nie dotarł do swojej granicy… może dla własnego dobra powinien ją w końcu przekroczyć, ale najwyraźniej wciąż jeszcze to wszystko składało się na proste podsumowanie „to jeszcze za mało”. Dlatego w sumie wciąż nie był w stanie spojrzeć się w sposób racjonalny na to, co się działo. Może to obecność Jinxa opóźniała jego ogarnięcie się, póki miał na kim polegać, to w dalszym ciągu zostawało z niego coś z ofiary… z drugiej strony bez starego znajomego pewnie już byłby martwy, w dodatku nauczyciel pomimo wszystko pozostawał niebezpieczny. W końcu to była Noc Oczyszczenia, nieprawdaż? W końcu powinno to do niego dostrzec, tym bardziej biorąc pod uwagę wszystko, co do tej pory się działo. Niemniej Chris ocucił się dopiero wtedy, gdy Jinx siłą wepchnął go do auta – zdążył jedynie dostrzec wykrzywioną w wyrazie wściekłości twarz byłej koleżanki, zanim automatycznie przesunął się na swoje miejsce, kątem oka łypiąc na nauczyciela z niejakim zaskoczeniem.
„Zajebistych masz znajomych.”
Klatka piersiowa blondyna zadrżała, a po chwili on sam wybuchnął niepohamowanym śmiechem, najwyraźniej w pewnym sensie czara się przelała. To już nawet nie była histeria, a raczej wyraz całkowitego i szczerego niedowierzania.
- Wiesz co, Jinx? – zwrócił ku niemu rozbawione spojrzenie, co było tylko przykrywką dla paniki. – Też do nich należysz. Chociaż pewnie jesteś rangę, a może nawet dwie wyżej, skoro znamy się od dziecka.
Niebieskie oczy Chrisa wbiły się w okno pasażera, obserwując mijany krajobraz, ale jednocześnie nasłuchiwał, czy przypadkiem charakterystyczny cyrkowy dźwięk nie ciągnie się za nimi.
- Jestem twoim dłużnikiem, Jinx – mruknął po chwili, chociaż niekoniecznie musiał czuć się z tym komfortowo, nauczyciel bywał równie nieprzewidywalny jak żywioł. – Chcesz jeszcze dzisiaj polować, prawda?
Cóż. Może on też w końcu powinien zmienić się w łowcę, jakkolwiek absurdalnie to brzmiało.
                                         
Skoczek
Pudel     Opętany
Skoczek
Pudel     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Christopher Alexander Black (godność przybrana z powodu amnezji!)


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 2 Previous  1, 2
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach