Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Archiwum misji


Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Pisanie 31.05.17 19:50  •  I'm haunted by your world [Neely] Empty I'm haunted by your world [Neely]
I'm haunted by your world [Neely] Xu8yQa3

Uczestnicy: Lazarus, Neely
Przewidywana nagroda:
Lazarus - umiejętność: prowadzenie pojazdów
Neely - niespodzianka artefaktowa
Poziom trudności: Średni
Możliwość zgonu: Brak chyba, że zaczniecie robić głupoty

__________________________________________________


Ciemność przed oczami zastąpiona nagle została oślepiającym słońcem padającym przez wyrwę w ścianie miejsca, w którym Lazarus i Nobuyuki się znaleźli. Kiedy obojgu wróciła przytomność, nie mogli sobie przypomnieć jak dostali się w całkowicie inną lokację. Pamiętać mogli jedynie jedną z wielu zakurzonych dróg Desperacji, na której się spotkali - po paru minutach ogarnął ich jednak mrok, a ten ustąpił dopiero w nowym miejscu. Obecnie dwójka znajdowała się w pomieszczeniu z trzema nierównymi ścianami zbudowanymi z litej skały. Czwarta była dziurą, przez którą wlewało się ciepłe, wiosenne słońce. Czasem powiał wiatr, chłodny i zimny. Może i więzienie nie wydawało się być naprawdę więzieniem, ale wolność była w bardzo niebezpiecznej odległości. Znajdowali się na kilku setkach metrów, dzięki czemu myśli o ucieczce mogli zostawić na potem. Plus oboje na swoich lewych nadgarstkach mieli tajemnicze, ciasne obręcze. O ile Lazarusowi nic ona nie robiła, tak Neely miał dziwne uczucie, iż nie może użyć żadnej mocy. Możliwe, że było to zabezpieczenie przed próbą ucieczki, gdyby któreś potrafiło latać.
Jedyne wyjście, poza skokiem w dół, znajdowało się po przeciwnej stronie wyrwy. Solidne, drewniane drzwi z małym, zakratowanym okienkiem były jednak zamknięte, a korytarz za nimi oświetlały tylko nieliczne promyki, które przecisnęły się przez okno. Złowieszcza cisza nie zwiastowała niczego dobrego. Wkrótce więc oboje usłyszeć mogli niespieszne kroki odbijające się echem, ponure ściany korytarza zaczęły odbijać blask ognia, którym nieznana istota oświetlała sobie drogę. Mieli tylko chwilę na obmyślenie jakiegoś planu, zanim ich oprawca przybędzie.


__________________________________________________

Wskazówki:


Ostatnio zmieniony przez Hibiki dnia 07.09.17 21:01, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.06.17 20:20  •  I'm haunted by your world [Neely] Empty Re: I'm haunted by your world [Neely]
Kocur leżał na brudnej ziemi z twarzą zwróconą w stronę drzwi. Ciepłe promienie atakowały jego plecy i tył głowy. Z początku ciepło, które dostarczało słońce było bardzo przyjemne, choć z czasem zaczynało być coraz bardziej uciążliwe i nieznośne. Neely niechętnie przewrócił się na bok, lecz bardzo szybko pożałował tej decyzji, bo światło słoneczne uderzyło z ogromną siłą w jego otępiony zmysł wzroku, niemalże na chwilę go oślepiając. Dobre kilkanaście minut widział przed oczyma jedynie morze bieli, które zniknęło dopiero, gdy zamaszystym ruchem przetarł oczy, wtykając palce w ich kąciki. Wydał z siebie dość głośne westchnięcie z wyraźnie słyszalnym zmęczeniem, jednocześnie próbując wstać. Wyciągnął dłoń w bok, chcąc się nią podeprzeć, tym samym ułatwiając uniesienie swojego zdrętwiałego cielska, ale natrafił na coś... a raczej na kogoś. Złapał za czyjąś dłoń.
Gwałtownie odsunął się w bok, puszczając rękę współwięźnia, przecierając rękawem bluzki oczy, jakby to one były wszystkiemu winne, jakby to one płatały mu figle. Szkarłatne ślepia mrugnęły kilkukrotnie, skupiając się na osobniku leżącym obok. Neely przez chwilę sam nie wiedział co wywarło na nim większe zdumienie — to, że w pobliżu ktoś był, czy to, że tym kimś okazał się być Lazarus. Pospiesznie rozejrzał się po pomieszczeniu, próbując sobie przypomnieć jak tu trafili, bo prawdopodobnie tkwili w tym razem, skoro Łowca leżał obok. Okazało się, że dość szybko zaczął sobie odtwarzać wydarzenia, które miały miejsce nieco wcześniej. Spotkał Borisa na jednej z desperackich dróg, ale to było jedyne wspomnienia, które udało mu się przywołać. Dalej była pustka. Smolista pustka, przez którą nie potrafił przebrnąć, w której nie umiał odnaleźć przeszłości.
Odgarnął ręką brudne włosy na bok, by następnie podsunąć się w stronę swojego kompana, a następnie pochylić się nad nim, łapiąc go za ramię. Szczupłe palce zakończone twardymi paznokciami wbiły się w materiał jego bluzy.
Lazarus, wstawaj do cholery. — Potrząsnął nim lekko, wciąż nad nim wisząc. Biedny Boris, pierwsze co zobaczy po rozwarciu powiek to kocia twarz Nobuyukiego, która przez moment mogła przypominać twarz zatroskanej matki. Ale tylko przez chwilę, bo dość szybko wstąpił na nią bliżej nieokreślony grymas. — Gdzie my, kurwa, jesteśmy? Jakiś pomysł? — Rozejrzał się po grocie raz jeszcze, zahaczając wzrokiem o drewniane drzwi. Nawet nie wstał by zobaczyć dokąd prowadził, bo najprawdopodobniej były jedyną drogą ucieczki. Bo raczej żadnej z nich nie miał zamiaru skakać w dół, chociaż... kto wie jakie pomysły mogły się kłębić w łepetynie Łowcy.
Coś stuknęło. Kilka razy.
Neely zerwał się, a jego kocie uszy stanęły dęba. Poruszył nimi na boki, a potem po prostu chwycił Lazarusa za nadgarstek. Wstał i przy okazji pociągnął do góry swojego towarzysza niedoli.
Ktoś idzie, musimy schować się na bok od drzwi. — Bo przecież innej kryjówki nie było. — Ruchy — dodał niemalże szeptem, na chwilę przybliżając usta do jego ucha. A potem ruszył na bok od drzwi, by w razie potrzeby móc zaatakować otwierającego „wrota” nieznajomego. O ile w ogóle miał zamiar je otworzyć.
Z tego wszystkiego dopiero przy ścianie dostrzegł, że na nadgarstku ma ciasno opiętą obręcz. Uderzył w nią z pięści, choć z pewnością wiele mu to nie dało, poza tym, że jeszcze bardziej rozbolał go nadgarstek.

Ekwipunek:
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.06.17 13:16  •  I'm haunted by your world [Neely] Empty Re: I'm haunted by your world [Neely]
Dla kogoś wiecznie niewyspanego przez nawiedzające go nocne koszmary, pozbawiona jakichkolwiek snów ciemność jest niemal wybawieniem, z którego nie chce się dobrowolnie rezygnować. Nic więc dziwnego, że Lazarus, sprawnie ignorując słońce świecące mu prosto w twarz, leżał wygodnie rozwalony na zimnej posadzce niczym żaba na liściu. Może jeszcze zaśnie, może chociaż na pięć minutek.
Mógł ignorować promienie słońca, mógł ignorować zimny wiatr w połączeniu z zimnem podłoża na którym leżał, mógł nawet ignorować ten durny kamień, który nieznośnie wżynał mu się w żebra, ale nie mógł już zignorować złapania go za rękę, a później za ramię. W końcu otworzył oczy by zorientować się kto tu go tak nieśmiało próbuje molestować i jego czerwone ślepia trafiły prosto na równie czerwone ślepia Kotowatego.
- Zły kot! Psiiik! Złaź!
Nobuyuki może i był jego ulubionym pustynnym zwierzątkiem, ale to bydle było większe od niego, a nie wiadomo czy jeszcze nie urośnie. Trzeba go odzwyczaić od włażenia na ludzi. Mimo wszystko pustka jaką miał aktualnie w głowie Lazarus nie bardzo go przerażała. Bolesne pulsowanie w skroniach i całą tą niepamięć zrzucił na zwyczajne przesadzenie z alkoholem, jakie zresztą często mu się ostatnio zdarzało. Niezobowiązujące popijawy na usłanej trupami Desperacji i tak były bezpieczniejszą zabawą niż wybranie się bez przepustki do jakiegokolwiek baru w mieście.
- W jaskini złego trolla - mruknął z przekąsem, rozglądając się po całym pomieszczeniu - Nie panikuj.
Jego spojrzenie powędrowało za spojrzeniem kota prosto na drzwi. Skoro wyjście było to zwyczajnie sobie stąd wyjdą i po problemie. Łowca zauważył przepaść naprzeciwko drzwi i rzecz jasna rozważał nawet wyjście z tej dziwnej jaskini nawet tamtą stroną, ale skoro były drzwi to one powinny zyskać pierwszeństwo. Podniósł się do siadu i sięgnął ręką za siebie - po swój karabin. Jednak dłoń nie natrafiła w tym miejscu na nic innego jak pustkę, a łowcze ślepia potwierdziły, że jego ukochany karabin po prostu wyparował. Mózg Borisa wyświetlił sam sobie bluescreena, a w jego łebku zawyły syreny alarmowe zwiastując tylko jedno - panikę.
- Nie mów, że przechlałem snajperkę - jęknął błagalnie do towarzysza.
Dobrze, że Neely postanowił przejąć dowodzenie nad całą operacją ucieczki z podejrzanego miejsca bo zanim Lazarus pogodziłby się z zostaniem okradzionym to zdążyłby do kompletu zostać martwym. Szarpnięty do góry zerwał się na równe nogi i pognał za wymordowanym do drzwi, gdzie zajął miejsce po drugiej ich stronie i przywarł ciasno do ściany. Nie był kimś kto bić się potrafi, ale staranować kogoś i pozwolić żeby Neely wydrapał mu oczy i wygryzł tętniczki brzmiało jak całkiem dobry plan.

EKWIPUNEK:
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Chwile pełne napięcia przeciągały się, kroki odbijające się delikatnym echem były powolne, ale lekkie. Wydawało się, że mają mało czasu na reakcję, ale z drugiej strony komuś niekoniecznie się do nich spieszyło. Na chwilę nawet wszystko ucichło, jednakże chwiejny blask w okienku pozostał, co oznaczało, iż oprawca wciąż jest na korytarzu. Wkrótce jednak kontynuował wędrówkę i dotarł pod drzwi celi wymordowanego oraz Łowcy.
- Radziłabym wam stanąć na środku - oznajmił łagodny, dziecięcy głosik. Fiołkowe ślepia gapiły się zza krat na "pustą" grotę. - Nie zjem was przecież, będę grzeczna jak i wy będziecie - burknęła jakby nieco obrażona. Wiedziała, że tam są. Czuła ich zapachy, a wcześniej słyszała, że rozmawiali. Raczej nagle nie postanowili wyskoczyć, to byłoby bardzo nierozsądne z ich strony.
- Wchodzę do was. Nie zabijajcie mnie, jeśli możecie. Bardzo ciężko byłoby się wam wydostać stąd beze mnie - rzuciła radosnym, śpiewnym tonem. Rozległ się odgłos zeskoczenia na kamienną posadzkę, musiała do tej pory stać na jakimś schodku, normalnie nie sięgnęłaby do okienka. Klucz został przekręcony w zamku, drzwi powoli otworzyły się. Do celi zupełnie bez strachu wkroczyła dziewczynka mająca nieco ponad metr wzrostu. Kurdupel ubrany był w jasnoróżową sukienkę, włosy związane miała w dwa kucyki. Nie miała jednego z górnych zębów, co dało się zauważyć przez jej radosny wyszczerz. Na oko miało toto z siedem lat, choć wszystkiego się można było spodziewać. Chudzinka spojrzała na nich. Była bezbronna.
- Chodźcie - zaświergotała i odwróciła się na pięcie do wyjścia. Sukienka zawirowała lekko, a nieznajoma oprawczyni wyszła z pomieszczenia miękkim krokiem. Znów złapała za drewnianą latarnię, którą wcześniej odwiesiła. - No już, trochę drogi przed nami.
Poczekała aż się namyślą. Jej się nie spieszyło, równie dobrze mogła dostarczyć zwłoki. Wyszłoby na jedno, tyle tylko, że musiałaby ich zawlec na dół, a niezbyt się jej to uśmiechało. Choć turlanie ich po schodach mogłoby być zabawne.
Jak już zdecydowali się ruszyć swoje zadki, ruszyła korytarzem w kierunku odległego wejścia do dużej jaskini.


__________________________________________________


Informacje o NPC:
Wskazówki:
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.06.17 12:11  •  I'm haunted by your world [Neely] Empty Re: I'm haunted by your world [Neely]
Całe szczęście, że Lazarus nawet przez chwilę nie pomyślał o tym, by próbować wyrwać się z uścisku wymordowanego. Do pełni nieszczęścia tylko tego im brakowało... Nieposłuszeństwo łowcy mogło się okazać zgubne i prawdopodobnie doprowadziłoby do tego, że żaden z nich nie zdążyłby się schować na czas — zostaliby na widoku, stając się jednocześnie banalnie łatwymi celami.
Wyrwany ze snu Boris był nieco nieznośny, chociaż kocur bardzo dobrze go rozumiał, sam nie lubił, gdy ktoś na siłę wyrywał go z objęć Morfeusza. W każdym razie dość sprawnie udało im się schować po bokach drzwi. Zbliżające się kroki nieznajomego odbijały się echem. Nie wiedzieli kogo mogli się spodziewać, choć prawdopodobnie osoba, która ich więziła nie miała zamiaru ich zabić, bo gdyby chciała to zrobić to już dawno by to zrobiła, prawda? Nawet w tak beznadziejnej sytuacji dało się doszukać jakiegoś pozytywnego akcentu.
Lekkie, wyważone kroki były coraz bardziej słyszalne. Nobuyuki przywarł do ściany jeszcze mocniej, formując dłoń w pięść. Musiał być gotowy na wszystko, wolał polegać na samym sobie niż na Lazarusie. Delikatnie uderzył bransoletą w skałę, jakby to miało coś dać, jakby metalowe ustrojstwo jakimś cudem miało się ześlizgnąć z jego nadgarstka.
Dosłownie kilka sekund później rozbrzmiał uroczy, dziewczęcy głos. Na twarzy Neely'ego wymalowało się lekkie zdziwienie pomieszane z zdezorientowaniem. Więziła ich dziewczynka? Dali się złapać małemu dziecku? W głowie wymordowanego pojawiła się jedna myśl przewodnia — zabić. W pierwszej chwili naprawdę miał zamiar ukręcić małej kark, gdyby ta tylko zdecydowała się przekroczyć próg drzwi. Dopiero po chwili namysłu i po usłyszeniu jej kolejnych słów zmienił całkowicie zdanie. Faktycznie, nie wiedzieli gdzie są, a góra wyglądała na naprawdę wielką, bez pomocy kogoś kto zna teren mieliby dużą trudność z wydostaniem się.
Uzbrojona w twarde paznokcie dłoń zarysowała w powietrzu jakiś bezsensowny kształt — Yukimura wyglądał jakby rozgrzewał nadgarstek. Obdarował Lazarusa dość jednoznacznym gestem, chcąc dać mu znać, że ma zamiar dostosować się do poleceń dziewczynki. Przynajmniej na razie.
Nie minęła chwila, a fioletowooka pojawiła się tuż przed więźniami. Kocur zlustrował ją uważnie wzrokiem, mrużąc przy tym oczy. Desperacja potrafiła zaskakiwać, ile to razy okazywało się, że ktoś na pozór wyglądający na całkiem bezbronnego okazywał się być jedną z tych straszliwych bestii, które tylko czekały na głupców, którzy wykazaliby się choć odrobiną zaufania. Mimo wszystko powinni być ostrożni.
I mamy tak po prostu Ci uwierzyć? — wychrypiał dość jadowicie, ukazując zwierzęce kły. Na chwilę obecną i tak nie mieli lepszego wyjścia z sytuacji — zabijanie jej na samym początku mogło okazać się bezcelowe, powinni poczekać zanim podejmą jakąkolwiek decyzję.
Neely ruszył w stronę Borisa, wbijając w niego pytające spojrzenie.
Chyba powinniśmy z nią iść — powiedział, w tym samym czasie podchodząc jeszcze bliżej. Usta przybliżył do ucha łowcy. — Jeśli coś wymknie się spod kontroli to ją zabijemy — wyszeptał, a jego ręka celowo znalazła się przy policzku Lazarusa, by dziewczynka nie usłyszała tego ostatniego zdania.


Ostatnio zmieniony przez Neely dnia 22.07.17 11:39, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.06.17 15:53  •  I'm haunted by your world [Neely] Empty Re: I'm haunted by your world [Neely]
Dziewczynka. Mała, bezbronna gówniara śmiała dyktować mu warunki. Powieka drgnęła mu w nerwowym tiku. Jeszcze ten jej piskliwy, przesłodzony głosik i wrażenie, że pewnie właśnie ona zabrała mu snajperkę tylko spotęgowały rosnącą w łowcy irytację, ale na całe szczęście jeszcze uznawał Neely'ego za przywódcę ich chwilowego dwuosobowego stada. Chyba tylko i wyłącznie to ratowało całą sytuację.
Naprawdę świerzbiły go ręce żeby tak po prostu złapać tą małą za kołnierz jej sukieneczki i ostrzegawczo pieprznąć nią o ścianę. Raz, może dwa. Ewentualnie siedem. Posłał kotowatemu na wpół rozczarowane spojrzenie i zgrzytnął zębami. Koty były posłuszne tylko jak coś chciały, a Lazarus miał nadzieję, że jedynym co chciał teraz jego towarzysz było skręcenie tej małej karku.
- Dlaczego niby ciężko stąd wyjść? - spytał z nieukrywanym powątpiewaniem w głosie, gdy już ruszyli korytarzem - Gdzie nas prowadzisz, do króla krasnali?
Trzymał się blisko Nobu, głownie ze względu na ewentualne ułatwienia w komunikacji, więc słysząc jego propozycję o zabiciu dziewczynki tylko wesoło i ochoczo pokiwał głową, jakby ten zwyczajnie zapytał czy ma ochotę na herbatę. Nienawidził takich małych słodkich dziewuszek bo przypominały mu własna córkę, która po nim i swojej matce odziedziczyła tylko i wyłącznie złośliwość, a taka kumulacja w jednym ciele była nie do zniesienia. Nic dziwnego, że Boris nie mógł nawet patrzeć na swoją nową przewodniczkę po tej górze.
Zaraz zainteresował się bransoletą na swoim nadgarstku, kątem oka zauważając, że kotowaty ma podobną. Co to za cholerstwo. Poruszył nim na ręku, próbując ją zdjąć. Obrócił ją dookoła szukając najmniejszej szczeliny, która ułatwiłaby mu jej otworzenie. Coś uporczywie podpowiadało mu, że powinien się jak najszybciej pozbyć.
- Po co nam te ozdóbki? - padło w końcu z jego strony, choć bardziej niż jak zwykłe pytanie brzmiało jak danie znać dziewczynce, że powinna im to natychmiast pozdejmować.
Ślepia łowcy od czasu do czasu przesuwały się po ścianach korytarza, jakby szukając jakiejkolwiek możliwości żeby zwyczajnie móc skręcić w bok i pójść w swoją stronę, bądź dorwać jakikolwiek przedmiot, który mógłby w ostatecznym rozrachunku posłużyć mu za mniej lub bardziej prowizoryczną broń.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.07.17 17:58  •  I'm haunted by your world [Neely] Empty Re: I'm haunted by your world [Neely]
Kompletnie się nie bała i ignorowała fakt, że każde z nich może jej urwać małą, blond łepetynkę, wydrapać głębokie rany i ją wykrwawić, wyrwać z ręki latarnię i rozbić ją o jej kruche ciałko, przy okazji podpalając. Właśnie z tak głupich powodów jak olanie zagrożenia codziennie na Desperacji ginęło tyle osób.
- Nie chcecie mi wierzyć, to nie. Zawsze mogliście wybrać wyjście awaryjne i krótką chwilę polatać w przestworzach - odpowiedziała swoim przesłodzonym, ćwierkającym irytująco głosikiem. Mimo wszystko wydawała się być raczej zadowolona z faktu, iż jej wspaniali goście nie skusili się na rozpaćkanie u podnóża góry. Potem trzeba było to sprzątać, bo inaczej przyciągało niemiłe stworzenia, skuszone rozdrobnionym żarełkiem, na które nie trzeba było polować.
- A co, jeśli to ja jestem królową krasnali? Yona, pani Gór Zębatych, królowa krasnali. Nie, to brzmi głupio... - mruknęła do siebie, zamykając się na dłuższą chwilę i prowadząc ich korytarzem w błogim milczeniu. Gdyby nie plan Lazarusa o uciekaniu w najbliższy możliwy zakręt, musieliby słuchać jej na tyle długo, że cisza byłaby ich jedynym pragnieniem, a gdyby wreszcie ją dostali, byłoby to najlepsze uczucie jakie w życiu by odczuli.
- To dla bezpieczeństwa mieszkańców. Nigdy nie wiemy kogo gościmy, niektórzy próbują przebijać się przez ściany gołymi pięściami, inni używają tych swoich ciekawych, nadprzyrodzonych umiejętności żeby zabijać mieszkańców. Znaleźliśmy kilka sztuk takich kajdan i możemy używać tych ładnych cel, w których byliście. Nie musimy się przynajmniej martwić, że ktoś wyhoduje sobie skrzydła. Albo się teleportuje czy co wy tam umiecie.
Z jej słów wynikało, że sama nie ma żadnych "magicznych właściwości", czyli pewnie była zwykłym, smarkatym człowiekiem, któremu do końca życia przy obecnym prowadzeniu się zostało bardzo niewiele. Zaraz zaczęła znowu trajkotać, ale Łowca wprowadził w życie swój plan ucieczki, co w połączeniu z niezamykającą się jadaczką blondynki było bardzo udane - nie mogła słyszeć zmiany w odgłosach kroków, a brak odpowiedzi ze strony więźniów raczej by nie zrobił na niej wrażenia. O ile oczywiście oczekiwałaby jakiejkolwiek odpowiedzi, bo jak na razie gadała tylko dla samego gadania. Lazarus smyrnął rękę Nobu, skręcając nagle w tak długo wyczekiwane załamanie korytarza. Dziewczynka w tym czasie była prawie przy wyjściu. Nowy korytarz był znacznie ciemniejszy, ale całkiem niedaleko widniały otwarte drzwi do jakiegoś pomieszczenia. Z miejsca, w którym stali, dało się dostrzec jakieś pierdoły porozrzucane tu i ówdzie. Czyżby magazyn bądź inny składzik na miotły?


__________________________________________________


Informacje o NPC:
Wskazówki:
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.07.17 23:10  •  I'm haunted by your world [Neely] Empty Re: I'm haunted by your world [Neely]
Spokój dziewczynki był bardzo podejrzany — może Boris i Nobuyuki nie byli napakowanymi osiłkami, na widok których uciekłoby każde dziecko, ale ta drobniutka i młoda przedstawicielka płci żeńskiej powinna mieć jakiekolwiek obawy. Wystarczyło spojrzeć na zapijaczoną mordę Lazarusa — no chyba każdy wystraszyłby się miny takiego posępnego czerepa. Ale nie ta kruszyna, ona prawdopodobnie żyła w swoim własnym świecie, w którym coś takiego jak niebezpieczeństwo i zagrożenie nie istniało, jakby wszelkie zmartwienia i troski odsunęła na dalszy tor.
Myślę, że z takiej wysokości to nawet kot nie spadłby na cztery łapy — bąknął od niechcenia, odwracając łeb w bok, jakby się śmiertelnie obraził. Nie lubił dzieci, każda rozmowa z nimi bardzo szybko stawała się bezsensowna i dążyła donikąd. Bachory miały to do siebie, że bardzo często patrzyły na świat inaczej niż dorośli, więc nic dziwnego, że mała dosłownie chwilę później napomknęła o krasnalach. Kocur nie skomentował jej kwestii — sama dość szybko doszła do wniosku, że to co powiedziała nie ma najmniejszego sensu i brzmi głupio. Punkt dla niej. Może Yona jednak nie była taka głupia jak się wydawało? Może za tą powłoczką debilizmu kryła się całkiem pojęta dziecina? Może.
Nastała cisza, która okazała się być jedną z przyjemniejszych rzeczy jakie ich spotkały odkąd się obudzili. Najpierw obudziło ich to cholerne słońce, później zdali sobie sprawę, że są w jakimś więzieniu, a teraz ta mała dziewczynka zadręczała ich swoją gadką — dużo przyjemniej byłoby kolejny raz uciekać przed grupką jakichś zdziczałych wymordowanych.
Kolejne słowa ich przewodniczki były dość jasnym komunikatem — prócz blokowania mocy bransoleta nie miała żadnych innych właściwości, choć nie można było wykluczyć tego, że miała jakiś ukryty GPS i czy jakieś inne ustrojstwo, który pomogłoby w namierzeniu zbiegów. Musieli być ostrożni.
Skręcili w bok tak nagle, choć dziewczynka nie zorientowała się, że jej przyjaciele postanowili się od niej odłączyć i odpocząć od jej gadaniny. Członek kociego gangu przywarł do ust wskazujący palec, nie wydając z siebie żadnego głosu uciszającego. Musieli poruszać się bardzo cicho, jeśli nie chcieli by mała dowiedziała się o ich odłączeniu się. Wciąż czujny wzrok wymordowanego dość szybko dostrzegł drzwi do jakiegoś pomieszczenia, które było otwarte. Bez jakiegokolwiek namysłu ruszył w ich stronę, starając się zachować ciszę. Szedł ostrożnie, a gdy tylko był dostatecznie blisko wejścia do tajemniczego pokoju postanowił wściubić nos do środka, a następnie w miarę możliwości dokładniej przyjrzeć się co jest w środku, a raczej czy w środku nikogo nie ma — wolał uniknąć kolejnej dziwnej mieszkanki tej góry. Jeśli okazało się, że pokój jest bezpieczny, to z pewnością machną Lazarusowi dłonią by ten do niego dołączył.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.07.17 15:10  •  I'm haunted by your world [Neely] Empty Re: I'm haunted by your world [Neely]
Nie dało się ukryć, że uznanie go za potencjalnie niebezpiecznego poprzez założenie mu na nadgarstek bransolety miło połechtało jego ego. Zwłaszcza, że był miejskim mutantem, a więc tym gorszego sortu, który nie mógł się równać z mutantami pustynnymi. A już na pewno, w porównaniu do Kotowatego, nie wyglądał na kogoś kto chuchnie, dmuchnie i rozpieprzy im ten cały ludzki grajdołek.
Wdawać się w dalsze rozmowy z dziewczynką też nie miał zamiaru, chociaż siedzenie cicho całkowicie mu nie odpowiadało. Nawet gdy udało im się pozbyć jej towarzystwa, Lazarus musiał ugryźć się w język by jego marudnego teatralnego szeptu nie usłyszało pół podziemia. Neely uparcie milczał przez co cisza była jeszcze trudniejsza do zniesienia. W dodatku Kotowaty gnał przed siebie nie czekając na Łowcę. Azarov czuł się jak pierwszopoziomowa postać, która zaraz będzie zbierać darmowe itemki, które powypadają z ofiar levelowego senpaia.
Zerknął przezornie za siebie, upewniając się, że dziki krasnal nie ruszył w pogoń, a gdy wrócił spojrzeniem do wymordowanego, ten już kierował się w stronę drzwi. Gdzieś w głębi duszy Lazarus liczył, że drzwi nie okażą się zwyczajnym wyjściem bo musiał jeszcze odzyskać swoją broń. A dylematy czy wracać w podziemia mogłyby okazać się nad wyraz trudne.
Mimo niepozwalającego mu na szybki chód bólu w kolanie jakoś udało mu się zmniejszyć dystans między nim a kotem, choć łaskawie zezwolił mu na wejście do pomieszczenia jako pierwszemu. Skoro się sam tam pchał to przynajmniej jeżeli za rogiem stoi szaleniec z siekierą to nie łowcy urżnie łeb.
Irytowała go cisza, irytowała go niewiedza, irytował go brak własnego karabinu przy boku, a najbardziej irytowała go bransoleta na nadgarstku. Czas więc pozbyć się jedynej rzeczy na jaką miał wpływ. Wolną dłonią objął tą, na której miał założoną krasnoludzką błyskotkę by wyuczonym ruchem i pod naciskiem siły wyłamać sobie staw w kciuku i zwyczajnie zsunąć ozdobę z ręki.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.07.17 20:23  •  I'm haunted by your world [Neely] Empty Re: I'm haunted by your world [Neely]
Irytujący głos zaczął wyraźnie przycichać aż wreszcie zamilkł na dobre, pozwalając w spokoju odezwać się dwójce więźniów. Teraz nie musieli się martwić, że krasnal wróci z opieprzem za odłączenie się od stada, o ile oczywiście nie zaczną krzyczeć. Nie było też słychać innych ewentualnych mieszkańców Gór Zębatych, jak wcześniej określiła to miejsce Yona, jednakże nie oznaczało to ich braku. Mogli czaić się wszędzie - za drzwiami, na suficie, w stercie złomu ciśniętego w kąt składziku. Ale jednak byli sami i nikt nie wyskoczył na nich z siekierą oraz dzikim okrzykiem bojowym. Bransoleta Lazarusa oparła się próbie ściągnięcia, w nagrodę rozgrzewając się i lekko zaciskając. Siłą raczej nie było co próbować, prędzej potrzebny byłby klucz.
W pomieszczeniu oprócz nieładu było wszystko. Różnego rodzaju ścierki, szmatki, ręczniki, łachmany, stare, rdzewiejące garnki i inny złom, trochę różnej broni i rozpadający się stolik umiejscowiony na samym środku. Nawet ten marny mebel zawalony był najróżniejszymi pierdołami. Wśród całego tego pierdzielnika wyróżniał się dość znajomy Orion Sniper, Pajęcze Rękawice, nóż należący do kotowatego i cała reszta tego, co mieli przy sobie, a czego ich pozbawiono. Oprócz tego, dwa z trzynastu kluczy wyraźnie różniły się wyglądem - były zdobione, większe, zapewne też i cięższe. Na pewno nie pasowały do bransolet na nadgarstkach Łowcy i Wymordowanego ze względu na swój rozmiar, ale wyglądały na przydatne. Lub chociaż cenne jako ozdoba.
Ciszę przerwały pazury skrobiące kamienną posadzkę na korytarzu. Z każdym krokiem nieznana poczwara zbliżała się, węsząc czujnie. Pięćdziesiąt metrów. Czterdzieści. Trzydzieści. Nozdrza Nobuyukiego mogły wyczuć zapach jakiegoś psowatego, który powolnie zbliżał się do nich, w ogóle nie kryjąc swojej obecności.


__________________________________________________


Informacje o NPC:
Wskazówki:
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.08.17 14:52  •  I'm haunted by your world [Neely] Empty Re: I'm haunted by your world [Neely]
Wydawać by się mogło, że Yona zniknęła już na dobre — jej nieznośne i uciążliwe trajkotanie zginęło gdzieś w pogrążonych w półmroku korytarzach. Uwolnili się od dziewczynki, choć z pewnością w dalszym ciągu mogli czuć się jak więźniowie, w końcu wciąż znajdowali się w ogromnej górze, pełnej przeróżnych korytarzy, które równie dobrze mogły układać się w skomplikowany do przejścia labirynt. Pozostawała również kwestia bransolet — pozbycie się ich wcale nie było takie łatwe, czego dowiodła próba zdjęcia obręczy podjęta przez Lazarusa, która spełzła na niczym. Niestety, magiczna biżuteria w dalszym ciągu im ciążyła.
Na szczęście okazało się, że w pomieszczeniu, do którego zajrzał kotowaty nie było nikogo — żadnych krasnali i gadatliwych dziewczynek, choć do środka wszedł i tak bardzo ostrożnie, jakby z obawy przed tym, że góra może być wypełniona jakimiś pułapkami. Z boku musiało to wyglądać dość komicznie — taki wyrośnięty wymordowany, wślizgujący się na paluszkach do pokoju, merdający nerwowo białym ogonem. A co było w środku? Masa rupieci, żelastwa i szmat. Choć pośród nich nie dało się obojętnie przejść obok potężnej broni, rękawic, noża i kilku innych rzeczy, które nie zaliczały się do śmieci.
Jednak nie przechlałeś broni, jest tutaj. — Odwrócił się do tyłu gdy wypowiadał te słowa, jednocześnie wskazując dłonią na przedmioty, które udało mu się dostrzec. Od razu złapał również za swój nóż, który przyczepił do szlufki spodni, szarpiąc za niego tak, by upewnić się czy ten nie odczepi się przy jakimś gwałtowniejszym ruchu. — Jak myślisz, do czego są te klucze? — wskazał podbródkiem klucze. Było ich wiele, ale tylko dwa różniły się na te innych.
Neel stał tak i zastanawiał się co powinni zrobić dalej. Zamyślił się na chwilę, wpatrując w kupę złomu, leżącą obok jego nogi. Z zamyślenia wyrwał go niepokojący dźwięk. Kilka, może kilkanaście sekund później doszedł do tego zapach — bardzo charakterystyczny, z pewnością należący do jakiegoś psa lub wilka.
Coś się zbliża, bierz tą swoją pukawkę — rzucił, a w jego szkarłatnych oczach dało się dostrzec nieznajomy błysk. Poruszył nosem, koncentrując się na zapachu. — Jakiś pies — dodał, i w tym samym czasie złapał za drzwi, próbując je jak najszybciej zamknąć, by kupić trochę niezbędnego czasu. Boris mógł w tym czasie ogarnąć się z bronią i przyjąć taką pozycję, by po wtargnięciu bestii do środka mógł bez problemu w nią wycelować — o ile w ogóle drzwi można było tak łatwo zamknąć. Nobuyuki dobył ostrze i przywarł do ściany tak, że nawet gdyby drzwi były wciąż otwarte, to zasłaniałyby go i mógłby zaatakować z zaskoczenia.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Off :: Archiwum misji

Strona 1 z 2 1, 2  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach