Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum


Strona 5 z 8 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Next

Go down

Co to za badziewia. Lazarus skrzywił się pod maską wyraźnie niezadowolony z zawartości torby, choć już wcześniej przeczuwał, że pistoletu przy dziewczynie nie znajdzie. Przez chwilę miał jednak nadzieję, że będzie tu coś na tyle wartościowego by zrekompensowało mu stratę, ale nic wartego jego uwagi nie znalazł. Jakieś szmaty, woda, chwasty, medykamenty. Gdy tylko rozpoznał buteleczkę z środkiem odkażającym puścił ją tak nagle jakby go oparzyła.
- Ja pierdole... - warknął przygnębiony i oddał dziewczynie torbę, zostawiając sobie jednak zapalniczkę, którą zaraz odpalił sobie papierosa.
Nastąpiła wiekopomna chwila, w której chusta z jego mordy zniknęła z własnej nieprzymuszonej woli i wylądowała na szyi. Z jednej strony widać, że dobrze mu się powodziło na tej pustyni bo zdążył się ogolić, a z drugiej wyraźnie odznaczała mu się na policzku czerwona pręga od uderzenia zakończona świeżo rozciętą wargą.
Powiódł zrezygnowanym wzrokiem za palcem dziewczyny i rzucił średnio zainteresowane spojrzenie w kierunku, który mu wskazała. Zmarnował dwa dni na znalezienie jej, teraz zmarnuje dwa kolejne na powrót po swoją broń. Westchnął w duchu. Przecież nawet nie było pewności, że ona faktycznie jeszcze tam była.
- Ja ci powinienem dać w mordę za zostawienie tam mojego pistoletu - odparował od razu, jakby nagle wizja kradzieży wcale nie była taka zła - Zrobiłaś to złośliwie bo widzę jak się cieszysz, że mi się znowu przez ciebie krzywda dzieje.
Kolejne, tym razem o wiele bardziej absurdalne, oskarżenie, ale nie ma się co dziwić. Na kogoś winę trzeba było zrzucić. Sam się do błędu nie przyzna. Przecież to wszyscy dookoła chcą dla niego źle.
- No ale trudno. Spalę do końca i pójdziemy po to maleństwo - zadecydował za nich oboje i dalej trwał w cieniu, leniwie delektując się papierosem.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Obserwowała jego zachowanie, już nie był taki strachliwy. Widać było że czuje się znacznie lepiej, no i poruszać się mógł jako tako. Na jego słowa, które brzmiały jak zachęta do mordobicia jedynie uniosła brew. Aż perfidny uśmiech cisnął się jej na usta. - No no no.. słoneczko chyba za bardzo przygrzało skoro mi takie ciekawe propozycje składasz.. - w głosie dało się słyszeć rozbawienie. Schyliła się i zaczęła powoli wkładać swoje rzeczy na powrót do torby słuchając dalszej części obwiniania. - No jaaasne.. pragnę przypomnieć że to ty mnie wyganiałeś żebym już sobie szła.. i zostałeś tam sam na bóg wie jak długo. Więc ostatecznie to nie masz na kogo zwalić winy za bycie niezdarą.. - powiedziała ze spokojem i wzięła dwa mniejsze łyki sowy z butelki. Po czym schowała ją i zamknęła torbę. - Hola hola! - Od razu się odezwała gdy usłyszała jego zajebisty plan o marnowaniu nie tylko swojego czasu ale i jej własnego. - Nie jesteśmy w żaden sposób skoligaceni żebym się fatygowała z tobą w przeciwnym kierunku po pistolet który Ty zostawiłeś. - Wyjaśniła dość chłodnym tonem powoli się podnosząc z klęczek. Wyprostowała się i zarzuciła torbę na ramię nie spuszczając z niego wzroku. Przez chwilę milczała. - No chyba że coś z tego będę miała.. sam rozumiesz że nic za darmo.. nie musi to być koniecznie materialna zapłata.. przysługi i informacje też są cenne przecież.. - dodała już z ewidentnym zadowoleniem malującym się na mordce.
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

Wodził leniwie wzrokiem po smugach dymu, które powoli umykały z rozżarzonej końcówki papierosa, widocznie układając w myślach plan ich wyprawy. Zdawał się znowu nie zwracać większej uwagi na dziewczynę. Dopiero po chwili, mimo papierosa trzymanego w ustach jego wargi wygięły się w uśmiechu.
- Nie wygoniłem cię tylko wielce speszona uciekłaś. Ugryzłem za mocno? - spytał, nadal nie odwracając spojrzenia w jej stronę - Może właśnie za lekko? Nie tak jak trzeba? Nie w to miejsce?
Mimowolnie zmrużył ślepie po stronie, po której znajdowała się Angel jakby niemal oczekiwał, że w tym wypadku dostanie w pysk. Znając jego niewyparzony język i rzucane z taką łatwością durne komentarze oberwie ponownie. Po poprzednim razie nie zdążył mu nawet zniknąć ślad z policzka.
- Masz rację. Kończy ci się woda, miasto masz w zasięgu wzroku. Nie ma sensu żebyś wracała ze mną. Taki miejski szczur nie może się równać z pustynnym.
Dokończył papierosa, a niedopałek cisnął w piach. Jedyny plus tych pustkowi - nic się nie zapali od rzucanych gdziekolwiek petów, a przy tak wielkiej paranoi jaką hodował w sobie Lazarus to i tak bardzo wiele znaczyło. Jedno zmartwienie mniej. Wsunął dłonie do kieszeni spodni, chowając tam zdobyczną zapalniczkę i spojrzał na dziewczynę przez zmrużone ślepia. W końcu wzruszył ramionami.
- Nic materialnego nie mam - westchnął ciężko jakby na przekór jej zadowolonemu uśmiechowi - A z innych rzeczy co ja mogę Ci zaoferować? Dosłownie nic, nawet gdybym chciał ci pomóc ot tak.
Na szczęście zdążył powstrzymać się przed rzuceniem uwagi o przemacaniu jej podczas przeszukania, co niby miałoby być nagrodą samą w sobie. Po raz kolejny rzucił jej niepewne spojrzenie. Odpuścił, a według jego planu ona również miałaby zrobić to samo. Mimo zgrywania się - nadal był ranny i wolał nie ryzykować, że znowu coś pójdzie nie po jego myśli.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Wątek przenoszę do archiwum z braku aktywności prowadzenia lub zakończenia.
W razie czego pisać do mnie na PW, jeśli będziecie chcieli go wznowić.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Patrzyła na niego z tym bezczelnym uśmieszkiem, ale jak tylko otworzył jadaczkę to uśmiech powoli acz skutecznie znikał z jej ust. "Bezczelny skurwiel.." warknęła w myślach słysząc jego słowa prowokacji. Palce mocniej zacisnęły się na przedramionach, aż widać było po napiętym materiale koszulki. Zaswędziała ręka i nie można było ukrywać że miała ochotę dać mu z liścia tak mocno że polizałby piach pod stopami. O nie! Nie da się aż tak łatwo głupim komentarzem sprowokować. Gdyby była taka impulsywna to Lazarusa zwłoki już dawno by wysrało jakieś pustynne zwierzę. A tak to stał teraz przed nią w jednym kawałku. Dobrze dla niego, póki co oczywiście. I ta chwila długo nie trwała. Ta skretyniała istota kopała sobie z każdym kolejnym słowem co raz to głębszy grób. Łajdak posunął się zdecydowanie za daleko. On ją śmiał zawstydzać! Z każdym krótkim pytaniem na twarzy Angel malował się co raz to ciemniejszy rumieniec. I tak bardzo jak chciała go uciszyć słowami to nic nie świtało w jej głowie poza sytuacją o której przed chwilą wspomniał. I psia jego mać, nie mogła już tego słuchać! Robiło jej się coraz cieplej i nie wiedziała z czego bardziej to gorąco wypływało, z wkurwienia czy ze wstydu. Miał szczęście że zmrużył oczy odruchowo bo widać było że Angel zaraz mu ostro wpierdoli, ten szał w oczach to on widział zanim go dopadła i pobiła do nieprzytomności. Wbrew pozorom trzymała się dosłownie na granicy żeby nie stracić nad sobą kontroli. Ale poco Lazarus miał zamykać mordę i cieszyć się spokojem jak mógł ją jeszcze bardziej sprowokować. I tu jest taki mały haczyk jeśli chodzi o białowłosą. Dziewczyna lubi wyzwania, uwielbia się sprawdzać na wielu różnych polach. A podważanie jej umiejętności działało na nią w różny sposób, w zależności od tego jak się ją prowokowało było wiele możliwości reakcji. Szczęście się w tym momencie do Borisa uśmiechnęło chyba po raz pierwszy odkąd się mieli okazję poznać. Skróciła dystans między nimi łapiąc mężczyznę za szmaty przy szyi i szarpnięciem przyciągając do siebie. - Dobra rada na przyszłość Fifi.. Stul pysk bo jak ja zaraz cię upierdolę w szyję to wykrwawisz się zanim jebiesz w piach! - warknęła dość groźnym tonem. Choć czerwień na policzkach nieco podniszczyła jej groźbę. Bo szczerze, kto by się wystraszył zawstydzonej dziewczyny? Ale przynajmniej znalazła kolejną słabość która jej doskwierała. Tym bardziej wkurwiało ją to że czuje się taka zażenowana przy obcym typie. - A i jeśli myślisz że jestem gorsza od ciebie to chyba cię ostro coś przerżnęło w tej piaskownicy! - warknęła i jeszcze gwałtowniej nim szarpnęła odsuwając twarz od jego twarzy, bo przecież zdała sobie sprawę że byli zbyt blisko siebie. Prawie się stykali noskami! Skandal! Odwróciła się w stronę gdzie razem mieli małe obozowisko i pociągnęła mężczyznę za sobą przez pierwsze kilka kroków i puściła jego szmaty po chwili. - Przebieraj nogami szybciej! Nie będę cię niosła tam! - warknęła ewidentnie mu sugerując że idzie z nim i raczej jej tego z głowy już nie wybije. Ona jakoś sobie policzy tą usługę bycia jego towarzyszką podróży, o to niech się już szmaciarz nie martwi.
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

Ryzykował, wiedział o tym. Z każdą chwilą coraz bardziej kusił zły los w postaci rozwścieczonej Angel, ale gdzieś podświadomie chyba uważał, że było warto. Z błądzącym na ustach głupim uśmiechem nie mógł oderwać spojrzenia od rumieńców na jej policzkach. Zabawnie było na Desperacji zobaczyć na czyjejś mordce czerwony odcień nie będący rozchlapaną krwią ani początkowym stadium siniaka po oklepaniu pyska.
- No już już, nie denerwuj się tak - powiedział w miarę spokojnie, choć nie dało się ukryć, że był nieziemsko zadowolony z siebie, że udało mu się wyprowadzić ją z równowagi.
Podobało mu się, że dziewczyna miała charakterek, a jednocześnie pokazywane przez nią pazurki nie od razu lądowały w czyjejś tętnicy, choć przeczuwał, że od rozszarpanej aorty dzieli go te kilka słów za dużo. Na propozycję, bo tak oczywiście potraktował ostrzeżenie o ugryzieniu go w szyję, zmrużył oczy z wyraźną przyjemnością. Zwłaszcza, że sama go teraz przyciągnęła tak blisko siebie.
Na kolejne szarpnięcie, tym razem to wymuszające ruszenie w drogę zareagował posłusznie i bez zbędnego szemrania mimo że nie miał przy sobie ani plecaka ani swojego karabinu. Tempo było szybkie, nawet może nieco za szybkie jak na kogoś kto ledwo wylizał się z prawie śmiertelnych ran i to jeszcze nie do końca. Bolał go bok, a stare blizny na kolanie również dały o sobie znać. Mimo to ani na moment nie zwolnił kroku starając się dotrzymać go dziewczynie. Dopiero gdy ta puściła jego bluzę przerwał tą słodką dla niej i nieznośną dla niego chwilę milczenia.
- Czekaj moment, musisz mi w czymś jeszcze pomóc. Ale zwolnij!
Wysilił się jeszcze na to ostatnie przyspieszenie by wyprzedzić dziewczynę i niemal jak nieznośny bachor wleźć jej pod nogi byle uniemożliwić jej pójście dalej i zatrzymując ją w końcu przed sobą. Znowu stali za blisko siebie, ale tym razem Lazarus nie zrobił nic by zwiększyć dzielący ich dystans. Ba, nawet wręcz przeciwnie - po krótkim ostrzeżeniu, że ma się nie ruszać postąpił jeszcze dodatkowe pół kroku w jej stronę i zwyczajnie się do niej przytulił.
- Nie ruszaj się, nie ruszaj się, nie ruszaj się, za minutę mi zapierdolisz - powtarzał cicho jak mantrę, obejmując ją tak by jednak uniemożliwić jej jakikolwiek rewanż i opierając pochyloną głowę na jej ramieniu.
Główny problem nie polegał jednak na bezczelnym naruszeniu przestrzeni osobistej dziewczyny, a na tym, że w tej pozycji bluza chłopaka uniosła się nieco ukazując wetknięty za pasek pistolet.
Ten, którym wcześniej próbował strzelić sobie w głowę i na którego poszukiwania właśnie mieli wyruszyć.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Miał cholernego farta że dziewczyna umiała jeszcze jako tako zapanować nad swoim gniewem. Inaczej urządziłaby go tak że nie byłoby czego odratować. W sumie to sama nie rozumiała czemu on jeszcze żyje i jest bezpieczny w jej towarzystwie. No uznajmy że względnie bezpieczny, bo ta szala zawsze mogła się przechylić w drugą stronę. A z jego głupimi pomysłami i jej słabą tolerancją na głupotę to się różnie mogło skończyć. Na szczęście tak szybko jak często dało się ją wytrącić z równowagi, tak w miarę szybko się potrafiła uspokoić. Laz do szkodliwych nie należał, był po prostu bezczelny i złośliwy. To nie były wystarczające powody by go wysłać w zaświaty. Szybkie tempo marszu pomogło jej się nieco uspokoić, a cisza jaka panowała przez tą jakże krótką chwilę była wręcz zbawienna dla jej duszy. No ale do momentu. Słysząc jak ten znowu rozdziawił japę żeby zacząć znowu skamlać to aż zacisnęła mocniej rękę na rękojeści katany. - Czego znowu potrzebujesz..? - warknęła ale już bez tego chłodu w głosie. Dało się od razu wyczuć że dziewczyna odrobiła sobie nieco many w puli cierpliwości. W sam raz żeby Laz miał się czym żywić, bo czy innym jak nie jej cierpliwością?! Kątem oka widziała jak ten ją nagle wyprzedza, jej spojrzeniu nie umknęło że naprawdę włożył nieco wysiłku w to by ją przegonić. Ślepy by zauważył, a ona dodatkowo wiedziała że się jeszcze nie wylizał z poprzednich ran. "Ładnie ściemniał jeszcze chwilę temu.." przeszło jej przez myśl, choć to był błąd bo zamyślona prawie w niego wlazła. W ostatniej chwili się zatrzymała żeby się z nim nie zderzyć. Wyraz twarzy nie wyrażał nic poza obojętnością wymieszaną nieco z irytacją. Zmrużyła ślepia gdy ten zrobił krok w jej stronę znowu się zbliżając. - Życie ci nie miłe idio.. - urwała syknięcie gdy ten ją przytulił miaucząc jej do ucha. Zbił ją tym zachowaniem kompletnie z tropu. Ręka mimowolnie zsunęła się z rękojeści miecza. Nie wiedziała co ma zrobić. Spodziewała się najgłupszego zagrania po nim, ale to przewidywało atak z jego strony. Byłą gotowa na przyjęcie ciosu, bo z założenia oddałaby z nawiązką. Jej zawyżony próg bólu był naprawdę przydatny i stale się forsowała gdy miała okazję by jeszcze go sobie bardziej podnieść. A teraz stała jak wryta z przytulonym do niej łowcą. Ciepły oddech przy uchu i na szyi drażnił jej skórę w dziwny sposób, aż się wzdrygnęła lekko. "Spokojnie.. to nic.. to kurwa nic.." wmawiała sobie w myślach żeby przezwyciężyć wstydliwość. Był za blisko i ją znowu molestował! A ona nie umiała w te klocki! Głupia myśl wpadła jej do głowy żeby przechylić lekko głowę, przytykając usta i nosek wprost w skrawki jego bluzy, na krawędzi gdzie była odkryta skóra Azarova. Spojrzenie mimowolnie powędrowało w dół i dostrzegła to co miał schowane za pasek spodni. Brew jej drgnęła, rozdziawiła usta i złapała za skrawek ciucha zaciskając na nim zębiska. Jak by to była jego skóra to już dawno by poczuła metaliczny smak jego łowczej krwi. A tak tylko jego ubranie 'ucierpiało'. Puściła materiał i biorąc głęboki wdech westchnęła mu w bark. - Jesteś beznadziejnym przypadkiem.. - wymamrotała nie kryjąc lekkiej irytacji. Wolną rękę wsunęła w jego włosy lekko je przeczesując. Po czym szybko capnęła za kudły i odciągnęła jego głowę na tyle by mogła mu spojrzeć w ślepia, niestety z dość bliska bo ją jeszcze obejmował. - Nie igraj ze mną tak.. to że jestem kobietą wcale nie znaczy że nie potrafię być brutalna i bezlitosna.. - warknęła nieco groźniej niż przed chwilą. Ale niestety znowu miała na buzi rumieńce, bo idiota naruszył zbytnio jej strefę prywatną. Starała się być poważna mimo zawstydzenia. To już był jakiś postęp w jej przypadku, ale biada Borisowi jak jej znowu je wytknie. - A teraz puszczaj.. - mruknęła jeszcze na koniec, nie chciało jej się z nim szarpać teraz. Droga do miasta zajmie jeszcze z dwa dni więc szkoda marnować siły.
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

Nie przepadał za dotykiem innych, choć czasami łapał się na tym, że go potrzebował, a Angel była idealną ofiarą dla tego typu praktyk. Zwłaszcza, że doskonale wyczuwał, że dziewczyna nie ma zielonego pojęcia co ma robić. Tym lepiej. Miał pełną kontrolę nad sytuacją. Zarówno psychiczną jak i fizyczną bo obejmując dziewczynę zrobił to tak by uniemożliwić jej jakikolwiek rewanż. No, jedynie mogła mu zwyczajnie przywalić.
- Cicho bądź - skarcił ją, gdy posłuchała jego wcześniejszych słów i nawet nie próbowała się wyrywać.
Co prawda gdzieś na końcu języka miał słowa "nie pozwól by ten gwałt zmienił się w morderstwo", ale dobrze wiedział, że w przypadku łowczyni sponiewieranymi zwłokami byłby on, więc darował sobie komentarz. Mijały sekundy, a Lazarus jak jakiś pustynny pasożyt nadal tkwił przy dziewczynie najpewniej karmiąc się na zapas jej obecnością. Ta niecała minuta kontaktu z innymi wystarczy mu na jakieś dwa kolejne miesiące.
To trwało jednak zdecydowanie za długo bo wyczuł, że Angel kombinuje coś z jego bluzą, a to wybitnie mu się nie spodobało, a dotknięcie jego włosów na szczęście nie zdążyło spowodować żadnego napadu podejrzliwości bo szybko zmieniło się w dość brutalną zagrywkę. Nie omieszkał syknąć z bólu i zmrużyć oczu w oczekiwaniu na kolejny cios gdy jego łeb został odciągnięty od jej ramienia.
- Oczywiście, że potrafisz być brutalna i bezlitosna. Wcale w to nie wątpię. Nie ośmieliłbym się nawet zadzierać z taką wojowniczką jak ty - niemal wyrecytował zgrywając niewiniątko, nie będąc wcale świadomym, że jego genialny plan z pistoletem już został odkryty.
Na kolejne polecenie, powoli jakby z pewnym ociąganiem się zabrał od niej ręce. Wcale nie dlatego, że zależało mu by ją jeszcze dłużej przy sobie trzymać, ale zdawał się postępować jak przestępca, któremu kazano odłożyć broń, a on stara się zrobić wszystko bez zbędnych podejrzeń byle tylko nie skończyć z kulką w potylicy.
Wzrok zamiast w jej oczach miał utkwiony w rumieńcach na jej policzkach. Widać powstrzymywał się przed jakimś niewybrednym komentarzem, ale póki co trzymał pysk zamknięty. Rzucił tylko szybkie spojrzenie w kierunku, w którym docelowo mieli się udać. Nieme pytanie upewniające się w tym czy mogą już ruszać po pistolet.
Azarov czuł się na pustyni jak w domu, nawet mimo czających się wszędzie niebezpieczeństw i nie miał żadnych skrupułów by zmusić dziewczynę do męczącej wędrówki byle tylko nie stracić towarzystwa. Odwrotnego kierunku nie brał nawet pod uwagę.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Nie wiedziała co ma o tym wszystkim myśleć, nie pamięta żeby ktokolwiek się do niej tulił w ten sposób. To też nic dziwnego że ją trochę zawstydził tym. Nie miał przecież powodu, nie był smutny, nie byli dla siebie nikim bliskim. Próbowała jakoś usprawiedliwić jego zagranie ale nie mogła w tym znaleźć żadnej logiki. Musiałą więc mu pomóc w zwiększeniu dystansu. Trochę to trwało, ale w końcu się od niej odkleił. Choć jak na jej gusta, strasznie powoli to robił. Aż trudno było uwierzyć w to że z początku zapierał się rękami i nogami przed jej dotykiem jak chciała go opatrzyć. A teraz sam się do niej kleił z jakiegoś dziwnego powodu. "Zupełnie jak bezdomny kundel szukający nowego właściciela.." przemknęło jej przez myśl gdy skrzyżowała ręce pod piersiami i stanęła w lekkim rozkroku przed nim. Przełknęła lekko ślinę widząc jak natrętnie przygląda się jej buzi, obróciła lekko głowę w bok. - Ściągaj bluzę.. - powiedziała dość stanowczym głosem. "Po cholerę mnie robił w chuja z tym pistoletem? Przeszukiwał mnie żeby być bardziej wiarygodnym? Czy po prostu dla zabawy?" sporo myśli zaczęło zaprzątać jej uroczą główkę. - Nie mamy całego dnia.. ściągaj, bo jak nie to sama cię rozbiorę.. - dodała po chwili zwracając się w jego stronę już całkowicie. Nie wyglądała na złą, ale na zbitą z tropu. "Chyba nie zapomniał że ma spluwę za paskiem spodni, przecież to czuć. Aż taki upośledzony chyba nie jest, prawda?" kolejne myśli gdy czekała na to aż Lazarus faktycznie zrobi to o co go prosiła. Może musiała mu uświadomić że nie ma potrzeby żeby się wracać do obozowiska.
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

Sytuacja stała się trochę absurdalna, a pewny siebie uśmiech Lazarusa zniknął na rzecz nieco skonsternowanego grymasu. Poniekąd z uwagi na to, że doskonale zdawał sobie sprawę, że zdjęcie z niego bluzy to najszybszy sposób żeby odkryć wsunięty za pasek od spodni pistolet. Pożałował, że nie wrzucił go gdzieś do plecaka, który to razem z jego snajperką ukryty był w budynku od którego się nieco oddalili. Tam by go nie znalazła.
- Nie ma absolutnie takiej opcji - zareagował natychmiast, kręcąc przecząco głową i przezornie cofając się krok w tył - Nie będziesz mnie teraz rozbierać.
W myślach gorączkowo poszukiwał jakiegoś rozwiązania. Nie znał się na magicznych sztuczkach by nagle przerzucić broń do ręki i jakkolwiek ukryć ją przed wzrokiem dziewczyny.
- Wyjaśnijmy to sobie. To było tylko przytulenie. Jeżeli spowodowało, że masz chęć mnie rozbierać to...
... to musisz być zdesperowana albo ślepa, albo oba na raz - przemknęło mu przez myśl
- To i tak musisz się bardziej postarać. Wiesz, tradycyjnie. Najpierw randka, a dopiero później możesz mnie zaciągać do łóżka i rozbierać - powiedział siląc się na poważny ton głosu, kogoś kto totalnie nie wie o co chodzi i próbuje przekonać pustynne babsko by nie robić z niego dziwki na pierwszej przed-randce.
Jak zwykle granie niewiniątka, kłamstwa i oszukiwanie było główną bronią Lazarusa, a sądząc po jej wcześniejszych reakcjach w połączeniu z poruszeniem najpewniej niewygodnego dla dziewczyny tematu powinno odwieźć ją od jej pomysłu. Niech się speszy i go zostawi. Na to właśnie liczył. Później wróci po plecak i schowa pistolet.
Pokiwał głową sam do siebie pochwalając swój plan, choć dla Angel mogło to wyglądać jak potwierdzenie jego poprzednich słów. Zwłaszcza, że nie był pewny jaki ona sama ma w tym cel. Obstawiał, że pistoletu nie widziała tylko naprawdę jej coś nagle odbiło.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Jego reakcja od razu wykreśliła opcję że Lazarus zapomniał że ma broń przy sobie przez ten cały czas. Wpatrywała się w niego dość intensywnym spojrzeniem i od razu poczerwieniała jak ten zaczął wbijać na temat randkowania i pogłębiania znajomości. Jak się tak nagle zastanowiła nad tym co mu powiedziała jeszcze chwilę temu to ciemniejszy róż przeszedł w mocną, buraczaną czerwień. "Cholera nie spodziewałam się że on to W TEN SPOSÓB odbierze..!" warczała w myślach. - To.. to nie tak.. ja wcale nie.. - próbowała jakoś z tego wybrnąć z twarzą. Ale nie oszukujmy się, już zabrnęła za daleko przez zły dobór słów. Ostatnie słowa Borisa wbiły przysłowiowy gwóźdź do trumny! Spuściła głowę w dół tak że grzywka zasłoniła jej oczy, choć czerwony kolor polików przebijał się przez białe włosy. Żałowała że nie ma czarnych kudłów w tym momencie. Ruszyła z buta w jego stronę, ale nie bezpośrednio w jego stronę, trajektoria marszu sugerowała że go minie. I szła w stronę ich obozowiska. Zatrzymała się w momencie gdy stała za nim, plecami zwrócona do jego pleców. - Pamiętaj co mówiłam wcześniej.. nie igraj ze mną Fifi, to ci się nie opłaci. Daję ci czas do zmroku żebyś wyszczekał o co ci chodzi.. - o dziwo mówiła ze spokojem w głosie. Trzeba było być idiotą żeby nie zastanowić się nad jej słowami. Po czym wyciągnęła rękę w tył i złapała go za bluzę ponownie ciągnąć go za sobą. - Coś wspominałeś że muszę Ci z czymś jeszcze pomóc.. śmiało.. mamy sporo czasu zanim nie dojdziemy do obozu.. - dodała po chwili. Pamiętała że coś jeszcze chciał, ale wątpiła żeby chodziło mu o to tulenie się. A skoro tak lubił gadać to miał teraz możliwość.
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum

Strona 5 z 8 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach