Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Archiwum misji


Strona 3 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next

Go down

Skrzywił się nieznacznie, kiedy usłyszał słowa rudowłosego, ignorując nieco obecność drugiego chłopaka. Poczuł się, jakby naprawdę byli tutaj intruzami, a przecież w ich oczach to właśnie Shane wraz ze swoim małym przydupasem byli nieproszonymi osobami. Oni sami mieli swoją misję do wykonania i bez względu na wszystko, Shion zamierzał doprowadzić to do końca. Nawet, jeżeli oznaczało to jakiś konflikt na linii ze znajomym.
Znajomy? Jesteś pewien, że ten osobnik jest twoim znajomym?
- Nie. – odpowiedział krótko, kątem oka widząc, jak złość zaczyna wzbierać w jego towarzyszu. - Nie wyjdziemy tylko dlatego, że tak mówicie. Mamy swój własny powód, dlaczego tutaj jesteśmy. – mruknął dobitnie, odwracając głowę  w bok, by jednocześnie zademonstrować, że to koniec rozmowy i Shion nie zamierzał dale jej ciągnąć.
Musiał jednak przyznać, że zapach kwiatów, co prawda niewiadomego pochodzenia, był naprawdę przyjemny i kojący. Odwrócił się i odsunął od rudowłosego, chcąc zwiększyć dystans między nimi.
- Nie będziemy wchodzić wam w drogę, dopóki wy nie będziecie wchodzić nam w drogę. – oznajmił spoglądając przez okno. No świetnie, zapowiadało się dodatkowo na burzę, a to oznaczało uziemienie w tym miejscu, w obecności dwójki Smoków. Zapewne rzuciłby jakąś kąśliwą uwagą, gdyby nie dziwne ukojenie, które wżerało się w jego skórę i zmysły.
Usiadł na krześle przy stole, spoglądając w zastanowieniu na dziewczynę, rozważając wszystkie za i przeciw, oraz czy przypadkiem nie jest to żadna pułapka. Przeniósł spojrzenie na Nathaniela, chcąc się upewnić o jego decyzji.
- Na razie podziękuję. – odezwał się wreszcie obdarowując ją delikatnym uśmiechem. - Jak ci na imię?
                                         
Shion
Ratler     Poziom E
Shion
Ratler     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Shion.


Powrót do góry Go down

Słuchał ich pobieżnie. Jego zainteresowanie skupiło się na zbliżających krokach. Doskonały, zbyt wrażliwy słuch nigdy go nie zawodził. Odkąd odkrył tę wspaniałą umiejętność, liczył za każdym razem odległość wrogów.
W końcu przybysze weszli. Kiedy w pierwszej chwili ujrzał znajomą twarz, sądził, że pogorszyło mu się, a zmysły płatają mu figle. Piegowata twarzyczka stała się niesamowicie wyraźna i realna.Nabrała ostrości, a Shion był tutaj naprawdę. Nie był kolejnym wytworem wyobraźni. Stał prawdziwy, z krwi i kości, a uczucie niepokoju nagle buchnęło żarem. Ocuciła go nadmierna pewność siebie Nathaniela. Zareagował odruchowo, mechanicznie, z agresją.
— Co, kretyni, serio sądzicie, że...
Ręka rudzielca wystrzeliła do przodu, łapiąc szyję młodzika w żelaznym uścisku. Z brakiem wyczucia siły, prawie wbił chłopakowi krtań w kark. Zimne, złote oczy zabłyszczały niebezpiecznie w półmroku salonu. Uchylił usta, aby coś odpowiedzieć gówniarzowi, jednak przyjemny zapach rozniósł się po salonie. Cała złość, wzbierająca się agresja i chęć wbicia gnojka w ziemię nagle zniknęła. Chwilę walczył sam ze sobą, aż w końcu poluźnił uścisk. Rudzielec odsunął się od dzieciaka, aby zaraz  nie zmienić zdania i nie zasadzić porządnego kopa na dwór.
Pradawnemu nie w smak była jakakolwiek obecność dwójki DOGS. Świadczyło to o tym, że informacje bardzo szybko wędrowały po Desperacji, a to mu się nie podobało. Grymas niezadowolenia błądził leniwie po wąskich ustach, aż zniknął pod prostą, obojętną prostą linią. Usiadł gdzieś pod ścianą z dala od zgromadzenia, nie zamierzając dyskutować z dzieciakami. Skoro mała gospodyni pozwoliła im zostać, musiał tolerować ich obecność. Nawet jeśli był to Shion.
Za oknem zamruczało, Shane cicho westchnął pod nosem, będąc uziemionym w chacie. Miał nadzieję, że nie utknął na dłużej. Chciał szybko załatwić sprawę i wrócić do siedziby. Zastanawiał się co z Yenewelią. Pozostawiona pod opieką dobrze mu znany dzikusów, wcale nie uspokajała.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Z uwagą obserwował nowo przybyłych. Pięści, które zniknęły w kieszeniach nie wysunęły się z ubrania, nawet wtedy, gdy niski głos Nathaniela przedarł się przez napiętą ciszę upchniętą w lichych czterech ścianach. Anioł mógł chować w sobie gniew tak długo jak było to potrzebne; nie zamierzał uwalniać emocji spod twardej maski opasanej wokół ust. Ona już na zawsze wtopiła się w białe, prawie przeźroczyste lico. To nie byłoby proste.
  Raksha machnął skrzydłami nim Shane doskoczył do chłopaka. Tyrell nadal stał jak głaz wyrzucony na brzeg łysego potoku. Nie odezwał się. Dopiero kiedy jego podopieczny odsunął się powoli odchodząc w głąb izby, Tyrell zdał sobie sprawę, że przez cały ten czas wbijał paznokcie w swoje dłonie. Ale ogarniał go spokój. Piekły żywym ogniem. Dziwne uczucie.
  Czarnowłosy rzucił szczylowi ostatnie krótkie, obojętne spojrzenie i ruszył pod okna, w kierunku, w którym udał się Pradawny. Oparł się plecami o spróchniałe deski. Feniks siedzący na jego ramieniu, przekrzywił łeb wpatrując się błyszczącymi ślepiami w młodą gospodynie.
  — Nie sądzisz, że to pułapka?
  Szepnął. Usta Tyrella ledwie poruszyły się w dźwięk wypowiedzianych słów. Aż dziwne, że Shane mógł go usłyszeć, siedzący kilkanaście centymetrów niżej. Chłopak nie spojrzał na Pradawnego, jego wzrok utkwiony był w leżącym pod stołem plecaku. Obecność rudowłosego dzieciaka w pobliżu jego dobytku wyraźnie go niepokoiła.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Ciężkie krople zabębniły o parapet od zewnątrz. Deszcz niósł ukojenie dla wysuszonej przez skwar ziemi, orzeźwiał zmarniałe rośliny. Zapowiadała się konkretna ulewa, a mruczenie w niebiosach zbliżało się z każdą chwilą. W oddali błysnęło ponownie, ale dźwięk dotarł do uszu zgromadzonych w chatce osobników z dużym opóźnieniem. Jeszcze nie musieli się obawiać gniewu bogów ciskających gromy na grzeszników w dole.
Nathaniel nawet nie drgnął, gdy dłoń zacisnęła się na jego gardle. Patrzył swoimi fioletowymi ślepiami prosto na twarz pradawnego, akceptując swój los i nie próbując zrobić nic, choć powoli zaczynało mu brakować powietrza, a szyja okropnie rozbolała. Gdyby nie interwencja dziewczynki, wszystkie przedmioty w pomieszczeniu zaczęłyby dość szybko fruwać we wszystkich kierunkach, a pomiędzy czwórką jej gości rozpętałaby się mała wojna. Na szczęście, ratlerek nie podjął dalszych prób szczekania i gryzienia. Parsknął, kiedy Shane odszedł pod ścianę, odwracając głowę w bok i przesuwając dłonią po bolesnych śladach.
- Jestem Nadya - wyszczerzyło się dziewczę, wlepiając wzrok w Shiona. Już go polubiła, a przecież dopiero przed chwilą pierwszy raz ujrzała go na oczy. - Jak minęła podróż? Pogoda była ostatnio okropna - zagadała, chcąc podtrzymać miłą atmosferę i zająć czymś swojego gościa.
Na zewnątrz, zaraz po kolejnej błyskawicy rozległ się zbolały krzyk, choć przypominał on bardziej coś pomiędzy wyciem a warknięciem. Doszło do tego kilka przekleństw drugiej osoby i seria wściekłego gdakania koguta. Ktoś przyszedł, ktoś złapał się w pułapkę. Nie byli już sami.
Grzmot zagłuszył czyjeś słowa.



__________________________________________________



Informacje o NPC:
Wskazówki:
Podsumowanie:
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Nawet nie drgnął, gdy Shane postanowił zamanifestować w tak idiotyczny sposób swoją siłę i dominację. Gdyby nie dziewczynka siedząca obok, zapewne pozwoliłby sobie na wywrócenie oczami i kąśliwy tekst, ale nie chciał psuć i tak już ciężkiej atmosfery. Poza tym wiedział, że jego Psi towarzysz sobie poradzi. Jeżeli Shane myślał, że wszystko może rozwiązać i załatwić za pomocą brutalnej siły, to był w błędzie.
- Nadya, tak? Urocze imię. Pasuje do ciebie. – powiedział z uśmiechem na ustach. Nim jednak zdołał odpowiedzieć jej na kolejne pytanie, poderwał się z miejsca, spoglądając w stronę okna. Nie wiedzieć czemu, ale miał złe przeczucia.
- Wasi kolejni znajomi? – zapytał cicho I ruszył w stronę okna, ale tak, by ewentualne osoby z zewnątrz go nie ujrzały. Chciał rozeznać się z kim mają do czynienia.
- Shane pewnie bardzo chętnie z nimi porozmawia. A chwila, ostatnio ma z tym problem, prawda? – przeniósł spojrzenie w stronę rudowłosego, wpatrując się w niego intensywnie.

                                         
Shion
Ratler     Poziom E
Shion
Ratler     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Shion.


Powrót do góry Go down

Tyrell chwilę obserwował pomieszczenie. Feniks siedzący na ramieniu wtulił łeb w jego ucho. Miękkość piór ptaka dodała mu spokoju, który i tak w tej sytuacji wydawał się aż z niego wylewać.
  Czy to możliwe, że jej zgłoszenie trafiło również do DOGS? Zastanawiał się chwilę jaki mogłaby mieć interes dziewczyna łącząc dwie tak różne frakcje. Obawiała się, że jedna z nich nie przyjmie zlecenia i postanowiła mieć alternatywę czy było w tym coś znacznie większego?
  Kiedy rozległ się trzask, Raksha uniósł łeb, ale nie wydawał się zaskoczony. Tyrell obrócił się w stronę okna. Stojąc oparty o ścianę wystarczyło, aby przekrzywił tylko głowę, aby spojrzeć na zamęt szalejący na zewnątrz. Błyskawice nie napawały go optymizmem. Anioł był wyraźnie spięty. Ta sceneria nie była dla niego komfortowa.
  „Wasi kolejni znajomi?"
  Obdarzył Shiona krótkim spojrzeniem — oceniającym, jakby próbował zrozumieć czy to pytanie było złośliwe czy nie — a potem spojrzał za okno, jakby próbował wychwycić sylwetkę w ciemnym mroku.
  — Zanim przyszliście zastawiłem pułapkę. Prosta konstrukcja — wyjaśnił, nie fatygując się aby wspomnieć, że działała na zasadzie ‘spadający kamień na łeb’ — to nie było teraz ważne. — Na potwora.
  Wiedział, że nie zdołałby wyjść teraz z chaty, choćby ciekawość pożerała go od wewnątrz. Szalejące pioruny i roznoszące się grzmoty nie pozwoliłby mu na postawienie choć jednego kroku pod mgławicą jaśniejących chmur.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Shion go niesamowicie irytował. Nie wiedział kiedy jego obsesja przerodziła się w niechęć, jednak miał nadzieję, że nie było to uwarunkowane jego przynależnością do gangu, która stanowiła dla niego swoisty problem. Spoglądał na Psy niezbyt interesując się ich opinią na temat małego incydentu jaki miał miejsce chwilę temu między nim, a Nathanielem. Żaden kundel, a tym bardziej gówniarz nie będzie zwracał się do niego w ten sposób. Nawet Shion.
Mam różne problemy, jeden przylazł z jakimś innym przydupasem z końca Desperacji i próbuje kłapać dziobem kiedy nie powinien. Skoro jesteś taki chętny, możemy sprawdzić twoje zdolności dyplomatyczne, Shion — sarknął pod nosem z wyczuwalnym jadem. Ostatnimi czasy nie czuł się za dobrze. Był bardziej rozdrażniony i częściej wpadał w złość. Było to dla niego swoiste odprężenie. W końcu odczuwał ulgę, którą od bardzo dawna potrzebował.
Wyjrzał przez szparę w oknie, jednak ciemność nie pozwalała niczego mu ujrzeć. Nie zamierzał tkwić w tej dziurze z bandą dzieciaków. Podszedł do drzwi, otwierając je.
Zamknij drzwi, Tyr. W razie gdyby coś poszło nie tak, strzelaj do wroga — Wyciągnął broń, odbezpieczając ją i wycelował przed siebie. Zszedł schodami, idąc w stronę sideł. Rozglądał się, starając się zachować czujność i mieć ewentualnie czas na reakcję, gdyby bestia okazała się cwańsza. Zbliżył się dostatecznie blisko do pułapki zastawionej przez Tyrella.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Nadya westchnęła ciężko i odsunęła się razem z krzesłem od stołu. Rzuciła Shionowi przyjazny uśmiech, ale wiedziała, że nic nie poradzi na ich wzajemną wrogość. Mogli wysłać wiadomość tylko do jednej grupy albo zupełnie do kogo innego, choć bali się braku odzewu. W końcu zadanie nie wydawało się jakoś szczególnie trudne i opłacalne, a droga okazała się niezwykle długa. Dziewczynka spojrzała na Shane i tupnęła nogą w obrażonym geście, a następnie ruszyła do drugiej izby, za drzwiami której zniknęła z niemiłą miną. Mogli jej się pozabijać, skoro byli niemili. Najwyżej rzuciłaby ich ciała bestiom na pożarcie. Może szpikując ich jakąś trucizną, żeby się atakujący potruli i przestali atakować jej kochane kurki.
Deszcz zaczął bębnić jeszcze głośniej, rzucając się z nieba w większych ilościach niż dotychczas. Błyskało jeszcze częściej, a odgłosy gromów docierały znacznie szybciej do chatki na odludziu. Gdzieś znowu rozległo się szpetne przekleństwo i sapnięcie, zaraz po tym ktoś stęknął z bólu.
- Ki czort powiesił kamień w takim miejscu – jęknął zbolałym tonem mężczyzna wyciągnięty z pułapki przez swojego towarzysza. Przyłożył dłoń do rozcięcia na głowie i syknął. Całe szczęście, że geny obdarzyły go mocną czaszką i wielką posturą, bo kto wie jaki los go czekał jako zwykłego człowieka.
- Kurwa, ktoś tam jest. Zwijaj się! – krzyknął jego towarzysz, ukryty w mroku pośród drzew. Nie patrząc na rannego kolegę, zaczął uciekać w stronę lasu, potykając się o własne nogi i z trudem mijając drzewa. „Złapany” w pułapkę próbował się podnieść, ale tworzące się powoli błoto utrudniało mu robotę.
Z drugiej strony znowu coś zagdakało, a ciemna sylwetka pomknęła do lasu.



__________________________________________________



Informacje o NPC:
Wskazówki:
Podsumowanie:
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Zacisnął usta w wąską linię, kiedy usłyszał słowa rudowłosego. Wyglądało na to, że dziś ewidentnie wstał lewą nogą.
- Uwah, ktoś tu jest bardzo drażliwy. – mruknął pod nosem, po czym posłał słaby uśmiech w stronę Tyrella. Kiedy jego znajomy postanowił wyjść naprzeciw niebezpieczeństwu, młodszy wymordowany nawet nie zastanawiając się, ruszył jego śladami, na odchodne rzucając do drugiego Smoka
- Zamknij drzwi, Tyrell. – niczym cień pospieszył za Shanem, łapiąc drobnymi palcami za materiał jego bluzy, spoglądając przez moment w milczeniu na jego profil. A kiedy ich spojrzenia spotkały się, uśmiechnął się do niego, mimo wszystko czując uczucie przyjemnego ciepła w klatce piersiowej.
- Masz jakiś konkretny plan? – zapytał półszeptem, lekko podskakując, kiedy w oddali błysnęło.
Nie lubił burzy.
- Zabijesz ich? – dopytywał się, niekoniecznie czując z tego powodu jakieś wyrzutów sumienia. Co jak co, ale nie zamierzał mu przeszkadzać, ewentualnie pomóc.
                                         
Shion
Ratler     Poziom E
Shion
Ratler     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Shion.


Powrót do góry Go down

Shane nie zbyt się przejął fochami dziewczynki. Spojrzał za nią, a potem wrócił głową w stronę dochodzącego szmeru. Wiedział, że zostawiając Tyrella w chacie obrażona księżniczka będzie bezpieczna, poza tym należało pilność DOGS.
Wyszedł na deszcz, nie spodziewając się towarzystwa. Shion niczym cień podążył za nim. Podobnie, jak dawniej Nicolas, z którym nie rozstawał się na krok. Spojrzał na młodego rudzielca i dziwne uczucie ścisnęło jego żołądek, na chwilę odbierając oddech. Serce szybko wróciło do normalnego rytmu, jednak on nadal słyszał jego donośne dudnienie w uszach. Rozdrażnienie rozeszło się po nim wzdłuż całego ciała, niwelując spięcie. Skupił wzrok na celowaniu do celu, który szamotał się i próbował wydostać z grzęzawisko. Odbezpieczył broń. Wszystko szeptało, aby pociągnął za spust i trafił w głowę. Wszystko. Pragnął go zabić, bardziej niż zazwyczaj. Instynkty coraz głośniej odzywały się w nim, a on pociągnął za spust. Trafił jednak w nogę, panując nad sobą. Zdominował chęć przemocy na rzecz zlecenia. W końcu nie wiadomo kim był nieznajomy oraz co tutaj robił.
Nie. Dotrzyma nam towarzystwa — powiedział, jednak szmer z drugiej strony, wyczulił go. Miał bardzo wrażliwe uszy, najmniejsze hałasy potrafił doprowadzić go do szału, jednak lata praktyki i przyzwyczajenia pozwalały mu normalnie funkcjonować.
Podszedł do leżącego na ziemi mężczyzny i spojrzał na Shiona.
Zwiąż go, Shion — polecił. Lina była nieopodal niego, wystarczyło skrępować typa, gdy on będzie miał go na celowniku i ubezpieczał młodego. Mimowolnie spojrzał w stronę mroku. Coś uciekło w ciemność. Nie miał zielonego pojęcia czy nieznajomy wpadając w pułapkę przestraszył prawdziwą bestię, czy on sam nią był.
Radzę się nie ruszać, inaczej przywitasz się z nową biżuterią— kulką w głowie. — rzucił do mężczyzny, aby ten nie stawiał oporu. On i tak był bezcelowy.





                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Tyrell stał chwile przy oknie. Był całkowicie zdezorientowany, gdy Shane pojawił się w otwartych drzwiach drewnianej izby. Jakiś niespokojny cień przemknął przez jego turkusowe oko, ale szybko zginął w matowej źrenicy tak ciemnej jak mrok. Nie był pewien czy ta decyzja okaże się słuszna, tym bardziej, że kanonada trzasków jaka potęgowała zza uchylonych drzwi, zatrzymała jego ciało w półkroku. Potaknął tylko powoli głową, kiedy sparaliżowane ciało odmówiło posłuszeństwa. Shane wiedział co robi, nie bez powodu kazał mu tu zostać. Ale czy był przy tym racjonalny? Ostatnio zaczynał się zachowywać dziwnie...
  'Zamknij drzwi, Tyrell'
  Glos kurdupla, który chwile potem zadźwięczał mu w uszach wywoływał u Tyrella taki ucisk mózgu, że myślał, że zaraz nie wytrzyma i wbije paznokcie w czaszkę. Na jego ustach pojawił się bezduszny spokój; zaciśnięte wargi ukrywały szalejący w nim sprzeciw. Zmrużył oczy i odprowadził chłopaka na deszcz. Niewiele myśląc ruszył do drzwi i trzasnął nimi z tak wielkim hukiem, że zatrząsł się sam stół.
  Został sam. Zetknął ukradkiem na Nathaniela. No, nie całkowicie, ale towarzystwo DOGSA nie uspokajało go. Podszedł do krzesła przy którym znajdował się jego plecak. Zarzucił go na plecy — wolał mieć go blisko siebie — i ponownie podszedł do okna. Za obfitymi deskami widział ich ciemne sylwetki mknące w czerń. Kącik warg zadrżał mu lekko. Czuł, ze to nie był najlepszy pomysł.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Off :: Archiwum misji

Strona 3 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach