Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum


Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Czas: tydzień przed aktualnymi wydarzeniami.
Miejsce: apteka, najbliższe okolice.
Uczestnicy: Warner, Rosalie, ewentualnie NPCty.

Drewniany sufit wyrył się w jego pamięci na tyle dobrze, że widział go nawet przez zamknięte powieki.
Nie pamiętał, kiedy ostatni raz dopadła go tak brutalna bezsenność – odnosił wrażenie, że nie zmrużył oczu przez ostatnie dwa tygodnie, choć w rzeczywistości udawało mu się parę razy zdrzemnąć. Taki stan rzeczy negatywnie wpływał na jego kondycję, o czym doskonale wiedział, w związku z czym postanowił działać i nie dopuścić do negatywnych skutków zaniedbania potrzeb fizjologicznych. Był maszyną, ale tylko w połowie, i ta druga koniecznie potrzebowała właściwych warunków do prawidłowego funkcjonowania.
Narzucił na siebie cywilne ubrania – w tym ulubiony, czarny płaszcz oraz lenonki – po czym opuścił mieszkanie, wykorzystując fakt kilku wolnych godzin od pracy.
Chłód uderzał w jego wyrażającą beznamiętność twarz, a ciemne, za długie już, kosmyki włosów rozwiewały się swobodnie w każdą stronę. Parł pewnym krokiem przed siebie z dłońmi schowanymi w głębokie kieszenie, zaś niewidoczne zza okularów spojrzenie skupiło się na otoczeniu przed sobą.
Dotarł do apteki po dwudziestu minutach i przekroczył jej próg z cichym „dzień dobry”, bynajmniej nie brzmiącym niepewnie ani nieśmiało. To była raczej wina pozbawionej życia postawy – o ile zwykle rwał się do akcji, teraz ociągał się jak ślimak.  
Podszedł do lady, cierpliwie czekając na pracownicę, a gdy ta się zjawiła z uśmiechem, zabrał głos:
- Cokolwiek na bezsenność. Byle o silnym działaniu - wymamrotał, nie zwracając uwagi na drobną konsternację kobiety, spowodowaną zapewne aurą, jaką się otaczał. Nie była przyjemna.
- Proszę chwileczkę poczekać, zaraz coś dla Pana znajdę - odparła i oddaliła się od razu w poszukiwaniach.
Eliminator zaś z braku zajęcia zaczął lustrować wzrokiem stojące w pobliżu przedmioty - ulotki, opakowania, cukierki dla dzieci w miseczce. Od niechcenia sięgnął zmechanizowaną dłonią do nieuporządkowanych leków na wystawie, by przywrócić tam porządek i poustawiać wszystko symetrycznie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Rosa nie byłaby lekomanką, gdyby nie brała leków, a nie da się brać czegoś, czego nie ma. Dlatego ta mała oślizgła żmija wyszła ze swojej kryjówki i udała się do miasta. Miała przy sobie trochę pieniędzy nieznanego pochodzenia i miała zamiar je wydać na wszelakie chemiczne świństwa, które jeszcze bardziej obciążą jej organizm.
Ubrana w bluzę i dresy, oraz bez jakiegokolwiek makijażu wyszła do tej apteki, przez co wyglądała na obłażnie chorą. Jedyne o co zadbała to o soczewki, które brązem zakryły jej szkarłatne tęczówki. Nie była głupia, tylko szalona i doskonale wiedziała, na co trzeba uważać w tym pieprzonym mieście.
Gdybym była normalną osobą, to nie musiałabym tak bardzo panikować.
Warknęła zdenerwowana w myślach i pchnęła drzwi do środka. Dookoła niej było wyraźnie czuć nieprzyjemną aurę kogoś, kto wszystkiego i wszystkich nienawidzi. Podeszła do lady, niestety był przed nią jakiś wyrośnięty chłop.
Leki nasenne? A co? Nie da się spać w Utopii?
Pomyślała zgryźliwie, ale zaraz coś przykuło jej uwagę. Miała niemałego fioła na punkcie androidów i wszelakich rzeczy z robotyką związanych, więc chyba nikogo nie dziwiło, że dziewczyna od razu zauważyła coś niepoprawnego w ruchach nieznajomego. Były oczywiście naturalne i jak najbardziej prawdziwe, ale zdawały się być zbyt idealne. Istotą ludzkiego ciała jest asymetria w symetrii. Błędy i wszelakie różnice. Ciężko to wyjaśnić, ale Rosa potrafiła wychwycić kiedy jakaś kończyna poruszała się kropka w kropkę tak jak powinna... co właśnie nie było normalne.
Biomech?
Nie był androidem, to na pewno. Dziewczyna ścisnęła usta w wąską linie i starała się milczeć zwalczając swoją wewnętrzną potrzebę wiedzy. Nie należała do osób gadatliwych, ale też była całkiem spaczona pod względem swojej pracy.
- Od jak dawna nie masz ręki? - wyrwało się z jej ust zanim zdołała się powstrzymać. Wrzasnęła całą wiązankę przekleństw na samą siebie, ale chociaż ton miała spokojny. Wbiła zaraz wzrok w wystawę z lekami, udając, że odpowiedź wcale nie jest dla niej taka ważna.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Warner rzadko kiedy sięgał po medykamenty, z prostej przyczyny – częstotliwość zachorowań wynosiła u niego niemal zero. Sporadyczne przeziębienia nie były na tyle silne i trapiące, by nie mógł sobie z nimi poradzić domowymi sposobami, a i tak rzadko zostawał wówczas w łóżku, potrafił zjawić się w pracy mimo gorączki i drapiącego gardła, ale kto by się tym przejmował, skoro robota czeka i nikt nie kwapi się do wyręczenia go w tym? Rezygnował jedynie z aktywniejszych zleceń w obawie, że spowolniony czas reakcji i mniejsza siła mogą poskutkować narażeniem się na poważne rany w konfrontacji z Wymordowanymi czy innymi, kłopotliwymi jednostkami.
Mały dzwoneczek przy drzwiach poinformował go o nowo przybyłej osobie, aczkolwiek nie zaszczycił jej spojrzeniem, skupiony nadal na lekach, których opakowania stawiał jedno przy drugim. Poczeka na aptekarkę, zapłaci, wróci do mieszkania i może wypróbuje preparat z nadzieją, że przed służbą zdąży zregenerować się z pomocą kilku godzin dobrego snu.
Niestety był realistą-pesymistą i przeczuwał, że musi po prostu zmniejszyć ilość kawy bądź przeczekać ten fatalny okres.
Pytanie zawisło w powietrzu, a czujne spojrzenie chłodnych oczu spoczęło na twarzy kobiety, czego ona sama raczej nie mogła dostrzec przez ciemne szkła okularów. Eliminator opuścił powoli rękę wzdłuż boku, nie odpowiadając jej od razu. Zachował spokój, lecz pewne zdziwienie i tak przemknęło przez jego ciało, jakby w ostrzeżeniu. Znała go? Dowiedziała się o zmechanizowaniu od osoby trzeciej? Nawet jeśli – po co jej taka informacja?
- Z tego, co zaobserwowałem wśród przeciętnych mieszkańców, to nie jest najlepszy temat na zagadanie obcej osoby – stwierdził flegmatycznie, ostatecznie nie odpowiadając wcale na jej pytanie. Będzie się musiała trochę wysilić, jeśli chce poznać szczegóły. – Chociaż na pewno oryginalniejszy od oceny pogody. – Dodał, zerkając przelotnie w stronę okna, gdzie na niebie zbierały się szare chmury.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Dziewczyna nie przywykła do tego, ze się jej odmawia. Mimo wszystko w ściekach otrzymywała należyty jej szacunek, labo wręcz go wymuszała jak tyran prowadząc swoje rządy nad maszynami. Ale na powierzchni była zwykłą dziewczyną, o czym często zdarzało jej się zapomnieć. Wtedy życie szybko ją sprowadzało na ziemię boleśnie kalecząc przy tym jej nabrzmiałe ego. Cóż, tak było i tym razem.
Nie ma słów w ludzkiej mowie by opisać złość jaka zalała w tamtej chwilę dziewczynę. Zawtórowała jej Mgła, która w jej głowie zdawała się wręcz cieszyć z takiego obrotu spraw.
- Możesz na nim wymusić odpowiedź - głos w jej głowie zdawał się wręcz śpiewać z radości, ale dziewczyna tylko prychnęła w odpowiedzi dla obydwu rozmówców.
Odwróciła wzrok od nieznajomego w tiku, który już jej przychodził naturalnie. Dla bystrzejszego oka przejrzeć soczewki to pikuś, który może ją kosztować zbyt wiele. Więzienie w laboratorium nie brzmiało jak szczyt marzeń i gdyby była mądrzejsza, to by się zamknęła, ale Rosa nie słynęła nigdy z dużej dawki instynktu samozachowawczego.
- To widać po ruchach, a ludzie nie zwykli wyłapywać takie rzeczy - dodała w końcu i pozwoliła sobie na szybkie zerknięcie na jego twarz, chociaż przez jego wzrost musiała zadrzeć głowę do góry. Dla takiego kurdupla jak ona był to kolejny cios w jej dumę.
- A pogoda jest zbyt przewidywalna - wyrzuciła w końcu z siebie i wzruszyła ramionami również wbijając wzrok w niebo za oknem.
Bardzo chciała kontynuować tę rozmowę, ale się kłóciło z jej naturą, która krzyczała by się schować i zniknąć z tego miejsca. Bała się o swoje bezpieczeństwo, ale też zwyczajnie niezbyt lubiła ludzi, dlatego instynktownie się skrzywiła, kiedy zobaczyła jak aptekarka wraca z zaplecza. Nie w smak jej było, żeby zakończyć tą wymianę zda bez informacji jakie chciał dostać.
Ona zawsze musi dostać to czego chce.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Nie dostrzegł złości na twarzy dziewczyny, być może z powodu zbyt niskiego zainteresowania jej osobą, a może z przekonania, że jego wypowiedź wcale nie zabrzmiała na tyle negatywnie, by przyciągnąć za sobą ostre niezadowolenie u rozmówcy. Nie chciał poruszać tematu swojego zmechanizowania, dlatego nie zamierzał odpowiadać jej na pytanie, jakby znali się nie od dzisiaj. Ciężkie elementy wyposażenia Eliminatora wiecznie przypominały mu o zdarzeniach, które próbował upchnąć na samo dno pamięci. Bezskutecznie. Z biegiem lat przyzwyczaił się do dodatkowego balastu oraz odmiennego wyczucia od ludzkich kończyn – wykonywanie zadań przychodziło mu z większą precyzją i siłą, nie męczył się tak prędko jak za dawnych lat i chociaż uważał to za plusy, wiele by dał za przywrócenie mu w pełni człowieczeństwa.
Nie ma jednak co gdybać nad czymś niemożliwym.
- Czy to sugestia, że nie jesteś człowiekiem? – Chwycił ją za słówko, obdarzając dziewczynę kolejnym intensywnym spojrzeniem, aczkolwiek tym razem przechylił głowę na tyle, by bezpośrednio móc na nią skierować wzrok znad okularów. W błękitnych oczach odbijała się jedynie chwilowa uwaga pozbawiona zbędnych emocji.
Nie czekając na odpowiedź, wyciągnął z kieszeni płaszcza w połowie opróżnione opakowanie po papierosach. Przesunął opuszkiem palca po każdej nikotynowej pałeczce, sprawdzając ich liczebność w celu oceny, na jak długo będzie mógł cieszyć się tym małym nałogiem. Koniecznie powinien uzupełnić zapasy, nie przepadał za chwilami uświadomienia sobie, że w „kryzysowych sytuacjach” nie dysponuje żadnym uspokajaczem.
W murach owszem.
Schował paczkę z powrotem do ubrania i skupił się na aptekarce, która rozłożyła na ladzie kilka, według jej uznania, najlepszych środków nasennych.
- Wezmę wszystkie. – Warner nie przebierał w środkach, znał swoją oporność na niektóre substancje.
Zbliżył przepustkę do czytnika, by dokonać zapłaty, po czym odebrał od kobiety pełną reklamówkę i bez słowa skierował się do wyjścia, najwyraźniej zapominając także o drugim kliencie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Może gdyby nie była działaczem podziemnej grupy terrorystycznej zarażonym wirusem , który mutuje ciało, to odebrałaby słowa mężczyzny zupełnie inaczej, ale niestety była i w jej głowie momentalnie włączyła się lampka alarmowa.
- TO SPEC! UWAZAJ! - Mgła wydarła się w jej głowie opętana dzikimi emocjami. Rosa już przywykła, ze z jej dwójki to właśnie ta druga jaźń jest bardziej emocjonalna. Ale to nie pomagało dziewczynie. Oblizała nerwowo usta starając się zabrzmieć naturalnie.
Problem polegał na tym, że strach u niej budził irytacje. Irytowała się na wszystko co w jakiś sposób potrafiło ją tknąć, a to wychodziło w słowach, które nigdy wtedy nie były pochlebne.
- Ty nie jesteś, nie w pełni - odparła w końcu tym samym chłodnym tonem, od którego temperatura w pomieszczeniu opadała o kilka stopni. Zazwyczaj ludzie z protezami byli drażliwi na tym punkcie, więc bez zastanowienia uderzyła w niego.
Ale najwyraźniej na tym miał być koniec ich rozmowy. Aptekarka po chwili zawahania sprzedała mężczyźnie leki i odprowadziła go wzrokiem.
Też lekoman?
Pomyślała Rosa. Jej uwadze też nie umknęło jak przeliczał papierosy. Kolejny nałogowiec. Pewnie musi czasem odstresować się od pracy, która go irytuje. Być może urwało mu rękę właśnie tam. Iskra nie umiała odpuścić sobie tego człowieka. Ledwo się powstrzymała przed zrezygnowaniem z zakupu i pójściem za nim... Chociaż nie wiedziała co miałaby wtedy zrobić. Nie należała do dusz towarzystwa, a nieznajomy najwyraźniej zbył, chociaż fizycznie byli podobnego wieku, a to że okazał brak szacunku osobie starszej, to już inna para kaloszy, nie wiedział o tym, ale Rosa i tak nie zamierzała mu tego zapomnieć, nawet jeżeli więcej się nie zobaczą.
Przeczytała kobiecie czego jej trzeba i zagarnęła zaraz leki płacąc przepustką, którą zdobyła od jednej osoby w ściekach, sama Rosa wie jak bardzo strasznych gróźb musiała użyć, by ją zdobyć.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Nie trapił się myślą, że prawdopodobnie podsuwa jej swoją profesję pod nos, nielegalni mieszkańcy na pewno byli wyczuleni na tym punkcie, w końcu złapani przez S.SPEC nieprędko opuściliby mury więzienia tudzież laboratorium. W zasadzie w ogóle by ich nie opuścili. Mogła potraktować to jako ostrzeżenie, nie poprosił o jej przepustkę, bowiem przybył do apteki jako cywil, a nie wojskowy, co nie oznaczało wcale, że nie zmieni zdania, jeśli kobieta wzbudzi w nim większe podejrzenia.
- Drążysz temat, jakbyś pierwszy raz w życiu widziała kogoś takiego jak ja. – Zironizował, przewracając oczami. Naprawdę nie obchodziło go źródło tego nagłego zainteresowania przez obcą osobę, nie pragnął żadnych tłumaczeń czy przeprosin za zachowanie. Zastanawiał się wyłącznie nad tym, skąd wpadła jej do głowy myśl o tym, że ma do czynienia ze zmechanizowaną istotą, aczkolwiek wątpił, by otrzymał na to odpowiedź. Sam pozostawił jej pytanie bez satysfakcjonującej wypowiedzi.
Nie pozwoli się tak łatwo sprowokować, przeczuwał, że dziewczyna do tego dąży.
Opuścił aptekę i przystanął kilka metrów dalej, by ostatecznie ponownie wyciągnąć paczkę papierosów. Jedna z pięciu sztuk wylądowała zaraz w jego ustach, a zapalniczka zapłonęła w wolnej ręce – zaciągnął się po chwili z aprobatą, wypuszczając powoli dymek przed siebie. Nikotyna zdecydowanie działała na niego uspokajająco.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Sama w końcu wyszła z apteki, kąciki ust jej drgnęły, kiedy zobaczyła go kilka metrów dalej. Sama wyjęła swoje papierosy i odpaliła. Reklamówka szeleściła jej przy ręce.
Jakbyś nigdy kos takiego nie widziała...żebyś się nie zdziwił laluś.
Teraz to już nie była tylko ciekawość, a uraz na jej technicznej dumie, która w trzydziestokilogramowym ciele stanowiła ponad połowę masy.
- Prawdopodobnie pourazowa wymiana kończyny, proteza nerwowo - mięśniowa z przystosowaniem do nauki czynności codziennych. Wykonana z lekkich materiałów zbliżona ciężarem do naturalnej ręki., ewentualnie podparta na konstrukcji wewnętrznej. Podejrzewam, ze ładowana zewnętrznie - zaczęła mówić jeszcze kawałek od niego z dymem w płucach, by zaraz przystanąć i go wypuścić.
Wszystko co wymieniła dało się wywnioskować po obserwacji. Zbadała już wystarczająco dużo takich rzeczy, by z łatwością wiele wyciągać z samej obserwacji. I w sumie niezbyt ją interesowało, ze igra z ogniem i puka do drzwi samego Szatana jakim w M-3 jest SPEC.
- Zakład, ze cię upierdoli? Jak wygram, to przed śmiercią cię zadręczę - Mgłą nagle jakby dostała olśnienia i widać poszła po rozum do swojej astralnej głowy, bo w mózgu Rosy nie ma co go szukać. Pokłady odpadły przy ostatnim projekcie właśnie protezy ręki. Może dlatego tak bardzo się uwzięła na tego faceta.
Już mnie dręczysz.
Przypomniała i zaciągnęła się papierosem drugą ręką przeczesując włosy z dosyć osobliwym wyrazem twarzy, jakby tylko silna wola ją powstrzymywała od wyjęcia śrubokrętu i rozkręcenia faceta w tej sekundzie.
Trochę straszne.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Spodziewał się kolejnej okazji do zaczepki, ale nie sądził, że zostanie ona przez kobietę wykorzystana. Słysząc wypływające spokojnie z jej ust słowa, uniósł powoli ciemną brew, obdarzając ją większą uwagą. Pozwolił sobie dokładnie zlustrować czarnowłosą wzrokiem, od stóp do głów, przez co odniósł silne wrażenie, że coś się nie zgadza.
- Ta wiedza wykracza poza materiał omawiany w szkole – stwierdził, biorąc ją za nastolatkę przez młody wygląd, choć w tym przypadku zawsze mogło dojść do pomyłki – kobiety stosowały różne sztuczki, by się odmłodzić czy zwyczajnie zatuszować prawdziwy wiek. Niemniej miała rację i to podtrzymało pewną czujność u Eliminatora. Istniała jeszcze jedna kwestia, która zaprzątała mu głowę, a mianowicie jej waga. Była okropnie chuda, co widział przede wszystkim po rękach, ale także samej twarzy. W M-3 nie istniało pojęcie nędzy, każdy powinien wieść tutaj dobre życie, bez obawy o brak dachu nad głową czy jedzenia. Jaki powód stał za jej stanem? Może zwykła choroba, może warunki, w jakich żyła?
Ostatnio jestem zbyt "miły"…
Zmarszczył brwi i zwrócił się w jej stronę, unosząc nadgarstek, by wyświetlić z urządzenia swój dokument potwierdzający przynależność do S.SPEC.
- Wylegitymuj się. – Rozkazał bez emocji, czując się w obowiązku rozwiać chociaż minimalne podejrzenia wobec towarzyszki. Wydawało mu się, że płaciła przy kasie przepustką, więc nie powinno być problemu, prawda?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Dziewczyna należała do tego grona ponadprzeciętnych ludzi. Jej iloraz inteligencji co poniektórych mógł przerażać. Jeszcze nie do końca umiała mówić poprawnie, a już była w stanie wyrecytować układy pierwiastków z głowy, albo tworzyć proste obwody elektryczne.
- No co ty - prychnęła ironicznie pod nosem.
Poczuła tą nagłą zmianę atmosfery, jakby powietrze między nimi zgęstniało, co dziewczyna od razu wychwyciła. Włoski na karku stanęły jej dęba, a Rosa starała się nie dać po sobie poznać, że jej szósty zmysł kazał uciekać. Mimo to jej postawa się zmieniła. Jakby uleciała z niej pewność siebie. Zgarbiła ramiona i spuściła głowę zajmując się własnym papierosem.
Po cichu miała nadzieję, że to wystarczy by zakończyć te rozmowę, pokazała co potrafi i jej ego było już spokojne, ale niestety okazało się, ze nie.
- Wygrałam - pisnął głos w głowie dziewczyny, który nie wydawał się zadowolony z takiego obrotu spraw.
Cóż, Rosa też nie była.
- Nie wydajesz się być na służbie - tego nie potrafiła sobie odmówić. Ciętość języka była chyba jedną z jej największych słabości.
W jej głowie momentalnie pojawiły się możliwe algorytmy działania. Jej przeciwnik był gotowy do akcji, coś podejrzewał. Widziała to i jeżeli teraz by uciekła ukradłaby sobie kilka chwil przewagi. Dlatego też zamiast wiać, to przyjrzała się wyświetlaczu z wyrazem twarzy, który nie zdradzał nic prócz znudzenia jakim może tylko obdarować nastolatka. Wiek buntu i te sprawy.
Odwlekała wszystko jak tylko mogła nie wzbudzając dodatkowych podejrzeń. Wypuściła dym z ust i przytrzymała filtr wargami, by zaraz podciągnąć rękaw bluzy do połowy przedramienia pokazując śliczny ślad po poparzeniu i wszelakie blizny cięte, jakie tylko się zmieściły w tym skrawku skóry. Chciał to niech patrzy, chociaż dziewczyna była gotowa na ucieczkę. Niby przypadkiem poprawiła ramiączko swojego plecaka. Nie pierwszy raz jej przyjdzie wiać.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Za czasów beztroski również odznaczał się godną pochwały inteligencją, może nie należał do grona geniuszy, ale nie miał większych problemów z nauką, dawał także dobry przykład jako przewodniczący i starał się ambicją oraz wysiłkiem zapewnić sobie wysokie miejsce na szkolnej liście najlepszych wyników. Wierzył, że „nauka to potęgi klucz”, w związku z czym dawał z siebie wszystko.
Puścił ironię mimo uszu, cierpliwie czekając na odpowiedź od strony podejrzanej. W przeciwieństwie do niej nie zdawał sobie sprawy ze zmiany atmosfery, takie kontrole stanowiły rutynowy element jego egzystencji, wielokrotnie sprawdzał czyjeś dokumenty, albo puszczając niewinnego delikwenta albo zatrzymując osobę igrającą z władzą za pomocą oszustw. Nie sądził, by cokolwiek go zaskoczyło, już dawno temu wdrożył się w procedury, naturalne niczym wymiana gazowa.
- Pozory mylą, prawda? – Odparł wymownie, blokując urządzenie i, zanim opuścił rękę, chwycił między palce papieros, by wypuścić z ust kolejny szary obłoczek.
Nie tracił czujności choćby na jedną sekundę, kto wie, czy dziewczyna zaraz nie rzuci się pędem w ucieczkę. Nawet jeśli funkcjonowała jako legalny mieszkaniec, mogła uznać, że korzystniej będzie uciec, niż stawić czoła wojskowemu. Warner nie rozumiał takiego obrotu spraw, ale faktycznie zdarzyły się one kilkukrotnie w jego karierze.
Nie skupił się na ozdobach ciała, tylko na przepustce – zależało mu przede wszystkim na danych osobowych i innych, pomniejszych informacjach.
Miał rację, tożsamość przedstawiona przez identyfikator nie zgadzał się z obrazem zbuntowanej nastolatki, która właśnie przed nim stała. Innymi słowy – to była fałszywka.
- Więc jak, może jednak porozmawiamy dłużej? – Wlepił w nią badawcze spojrzenie, gotów chwycić za ramię z braku obecności kajdanek przy pasie. Tak czy siak będzie musiał zabrać ją do kwatery, a tam zapewne przesłuchać.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum

Strona 1 z 2 1, 2  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach