Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 1 z 7 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next

Go down


Słońce już dawno schowało się za horyzontem, choć dzisiejsza noc do najcieplejszych nie należała to była wręcz idealna do spacerowania. Lekkie podmuchy wiatru smagające po twarzy były nawet przyjemne. Bezchmurne niebo, milion gwiazd rozsypanych na nim i wielki piękny księżyc w pełni. Było idealnie wręcz! A nic tak nie rozluźnia po długiej podróży jak spacer po ulubionych miejscach z młodości. A właśnie tak! Saiyuri dopiero nie dawno wróciła do M-3. Strój idealny na każdą okazję, białą koszula na guziczki z małą kieszonką piersi, rękawy podwinięte za łokcie. Do tego czarna dopasowana spódniczka sięgająca do połowy ud i długie, skórzane kozaki do kolan. Na szyi szara apaszka, a w kieszonce na piersi długopis. Pod spódniczką, przyczepiony do uda miała skalpel z którym się nigdy nie rozstawała. Nigdy nie wiadomo czy jej się do czegoś nie przyda. Na słoniach miała czarne, skórzane rękawiczki. Na nadgarstku przepustka. Spacerowała po parku aż dotarła do swojego ulubionego miejsca, ot przepiękna fontanna mieniąca się różnymi kolorami. Właśnie z zielonej przechodziła w niebieską. Widok zapierał dech w piersiach. Podeszła znacznie bliżej mrużąc nieco swoje ametystowe ślepka. Usiadła na krawędzi fontanny i spojrzenie utkwiło w tryskającej wodzie. Poza prysznicem i wanną to było ostatnie miejsce w którym nie lękała się bliskiego kontaktu z wodą. Powód był prosty, ciecz sięgała maksymalnie do połowy łydki więc ciężko byłoby się tu utopić. A było to świetne miejsce na terapię!
                                         
Saiyuri
Saiyuri
Odrodzona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Saiyuri Kurayami


Powrót do góry Go down

Nie miał najmniejszego zamiaru spędzać nocy w ściekach wraz z resztą łowców jak jakiś szczur. Wystarczająco się już w życiu nasiedział pod ziemią żeby się jeszcze musiał tym na starość katować. Plan miał zresztą bardzo prosty - powłóczyć się po mieście, kimnąć się w jakiejś tymczasowej kryjówce, a rano udać się poza mury. Nawet wybrał sobie już kryjówkę - dach jednego z budynków, który wpadł mu w oko jeszcze dziś rano. Wystarczyło jeszcze tylko przejść przez park i...
Boris stanął jak wryty i w popłochu przejechał dłońmi po wszelkich kieszeniach, które posiadało jego ubranie.
- Nosz kurwa mać - zaklął pod nosem.
Nie miał zapalniczki. Zgubił. Posiał. Zaginęła na zawsze. Pewnie w tych cholernych ściekach. Szedł z nieodpalonym papierosem w ustach już jakiś czas, ale dopiero teraz zaczęło mu to przeszkadzać. Szybkie rzucenie podejrzliwych spojrzeń na boki wystarczyło by namierzyć swoją nową ofiarę. Dziewczynę wlepiającą wzrok w fontannę. Była dosłownie kilka kroków od niego.
Lazarus najpierw próbował dostrzec co jest takiego zachwycającego w lejącej się wodzie, później próbował dostrzec czy dziewczyna jest tak samo zachwycająca co zachwycona, ale na nic się to zdało - była odwrócona do niego plecami. Miał już więc dwa powody by do niej podejść.
- Sorry, masz może ognia?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Ludzie mają różne wady, zalety i nałogi. I choć Sai nie należała do tych świętych to też aż taka zepsuta nie była, a przynajmniej nie w swoim własnym mniemaniu. Lubiła przepłukać gardło mocniejszym trunkiem ale do papierosów ją nie ciągnęło. Co nie zmienia faktu że zapalniczkę warto było przy sobie mieć nawet jak się nie posiadało nikotynowych smakołyków. Jak by nie patrzeć, ogień towarzyszył ludzkości od zarania dziejów, choć destrukcyjny to bardzo przydatny. Spokojnie sobie siedziała na krawędzi fontanny rozmyślając o przeróżnych sprawach. O tym co ją czekało w bazie Spec, z pewnością spotkanie z jej przełożoną. Wiele o niej słyszała i dostała z polecenia przydział do Hycli. Nie mogła się doczekać poznania 'nowej rodziny'. Z zamyślenia wyrwał ją głos obcego mężczyzny. Odwróciła głowę w bok zerkając na chłopaka przez ramię. Odgarnęła kosmki białych włosów za uszko wlepiając oczy w przybysza. Przejechała spojrzeniem od góry w dół i w drugą stronę zatrzymując się na jego twarzy. - Hmmm.. może mam.. może nie.. jak podejdziesz bliżej to się przekonasz.. - powiedziała z nieukrywanym rozbawieniem w głosie. Powoli zmieniła pozycję siedzącą tak że skierowała się przodem do niego. Założyła powoli nogę na nogę i oparła łokieć na kolanie. Podbródek spoczął na dłoni nadal wpatrując się w niego z ciekawością. Powinien się bać? Przecież to tylko kobieta, w dodatku nie było widać żeby miała jakąś broń przy sobie. - To jak będzie? - spytała jeszcze puszczając mu oczko na zachętę. "Mało kto się plącze po mieście o tej porze.. hmmmm.." przeszło jej przez myśl jedynie, ani na chwilę nie spuszczając wzroku z mężczyzny. Nigdy nie wiadomo czy to nie jakiś wariat, trzeba było pozostać czujnym.
                                         
Saiyuri
Saiyuri
Odrodzona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Saiyuri Kurayami


Powrót do góry Go down

Jeszcze przez chwilę stał nieruchomo na swoim miejscu, wpatrując się w dziewczynę i próbując przeanalizować dlaczego w sumie do niej nie podszedł. Po prostu chyba dawno nie miał do czynienia z ludźmi, których jedyną chęcią interakcji z nim nie było skrócenie go o głowę, zeżarcie go jak padliny czy zrobienie mu jakiejkolwiek krzywdy. Może w końcu wypadałoby komuś zaufać? Choćby miała to być białowłosa dziewczyna z zapalniczką. O ile w ogóle ją miała.
- Przywołujesz mnie jak psa - roześmiał się dość przyjaźnie w odpowiedzi na jej uśmiech.
Już pewnym siebie krokiem podszedł do fontanny i usiadł koło dziewczyny, grzecznie jak ten pies czekając z papierosem w ustach na obdarowanie go ogniem. Więc to tak czuli się ludzie czekając na Prometeusza. Tylko oni nie gryźli filtrów.
Pogratulował sobie w myślach założenia soczewek, których początkowo nie chciał wcale ubierać, ale zdążył nasłuchać się, że czerwone ślepia nie są czymś normalnym w mieście. Tylko tego mu brakowało - trafić do pierdla w takim momencie. Miał jeszcze zbyt wiele rzeczy do załatwienia. Gdyby nie to to kimałby sobie teraz w jakimś wygodnym hotelowym łóżku. Może nawet nie sam.
- Nie jesteś jakimś wabikiem, nie? - spytał po chwili, nawet się nie rozglądając dookoła.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Przyglądała mu się bardzo uważnie jak tak stał bez ruchu, czyżby się bał niewiasty?! W końcu jednak zdecydował się podejść bliżej. Jego komentarz sprawił że aż się roześmiała. "Na to bym nie wpadła.. choć w sumie.." przeszło jej przez myśl widząc jak ten zaraz po swojej wypowiedzi grzecznie podszedł siadając obok niej z papierosem w mordce. Śledziła jego ruchy i przechyliła główkę w bok. Oparła policzek na dłoni teraz już z bliska się w niego wpatrując. "Grzeczna psinka.." dopowiedziała sobie w myślach. Takiego potulnego szczeniaczka mogłaby mieć, na każde zawołanie by jej przynosił gazetę w ząbkach i nie tylko to. - Nawoływanie to jedno.. a fakt że się posłuchałeś to już co innego.. - powiedziała z uśmieszkiem. Sięgnęła dłonią do kieszeni spódniczki i wyjęła z nich zapalniczkę benzynową. Srebrna, metalowa, wyglądała na podniszczoną ale była niezawodna. Otwarła kciukiem wieko i pociągnęła energicznie palcem po pokrętle zapalając mały ale żywy płomień. Zbliżyła go do papierosa pomagając chłopakowi odpalić szluga. Kiedy skończył odsunęła przedmiot z dala od rozmówcy i ruchem nadgarstka zamknęła wieko zapalniczki. Uśmiechnęła się rozbawiona jego pytaniem oglądając zapalniczkę z każdej strony uważnie, zupełnie jakby miała ją pierwszy raz w dłoni i chciała zapamiętać wszelkie szczegóły małego przedmiotu. - Ja.. wabikiem? Cóż.. to zależy.. co byłabym w stanie złowić swoją prezencją.. - powiedziała z rozbawieniem i schowała zapalniczkę na powrót w to samo miejsce. Zmieniła nagle pozycję, odchylając się nieco w tył. Oparła dłonie o krawędź fontanny na której siedziała i odchyliła główkę lekko w tył. Spojrzenie wlepiła w niebo i wielki, błyszczący księżyc. Światełka fontanny zmieniły barwę z niebieskiej na oczojebny fiolet. - To jedno z piękniejszych miejsc w M-3.. brakowało mi tego miasta.. - powiedziała ze spokojem, nadal wlepiając spojrzenie w niebo. A co jej szkodzi porozmawiać z jakimś obcym typem?! Nie miała nic lepszego do roboty przecież.
                                         
Saiyuri
Saiyuri
Odrodzona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Saiyuri Kurayami


Powrót do góry Go down

Nawet sam przed sobą musiał przyznać, że posłuszeństwo nie było czymś z czego był znany. Prawdziwe posłuszeństwo, nie oczywiste, chwilowe wygłupy, takie jak tutaj. Te przychodziły mu już znacznie łatwiej. To nie było jego stado, nie musiał walczyć o pozycję, tej dziewczyny najpewniej i tak już później nigdy nie zobaczy.
- Trochę jak bezdomne psisko, które może miało w tym jakiś interes - powiedział, odpalając sobie papierosa od podstawionej mu zapalniczki - ... a może chciało tylko trochę uwagi.
Myśl o wabiku trochę już zbladła, ale nadal nie dawała chłopakowi spokoju. Jest noc, w parku nie ma prawie nikogo, a on właśnie siedzi sobie przy fontannie z jakąś dziewczyną. Normalnie już zaroiłoby się dookoła od reszty bandy czekającej tylko na łatwy łup w postaci nieostrożnego wędrowca. W jego przypadku to raczej naiwnego. Zaciągnął się mocno papierosem aż poczuł przyjemne drapanie w gardle, byle tylko nie powiedzieć czegoś za dużo. Chciał już nawet wstać i sobie zwyczajnie pójść, ale kolejne słowa usadziły go w miejscu. Nie patrzył w niebo, patrzył cały czas na nią.
- Byłaś za murami? Na pustkowiach?

Stara Fontanna (w centrum parku miejskiego) Mn7ORfd
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Uśmiechnęła się lekko na jego słowa. - Ohh.. czyżbyś domagał się pieszczot? Mam cię poczochrać po włosach a może podrapać po brzuszku? - zaśmiała się rozbawiona sytuacją. No nie oszukujmy się, nie spodziewała się że trafi na jakiegoś spragnionego czułości kundelka o tej porze. Los lubił płatać figle każdemu, pytanie tylko kto był ofiarą w tym przypadku? Jedno było pewne, Sai się dobrze bawiła poznając samotnego kundelka. Zawsze miła odmiana od codzienności. Zerknęła po chwili na chłopaka gdy wykazał zainteresowanie jej stwierdzeniem. Uważnie wpatrywała mu się w oczy przez chwilę. Jak na cywila to był bardzo ciekawski. - Może byłam.. może nie.. to jednak pozostanie moją tajemnicą.. wierz mi tu jest znacznie przyjemniej niż za murami miasta.. jest bezpiecznie.. masz pewność że nic cię nie napadnie za rogiem.. nie wciągnie do szczeliny i nie pożre żywcem.. - to mówiąc przybliżała twarz co raz bliżej niego a głos powoli przechodził w szept. Aż zatrzymała się na parę centymetrów przed jego twarzą i zachichotała odchylając się na powrót. - A tak między nami.. to niby trawa po drugiej stronie płotu jest bardziej zielona.. ale to tylko złudzenie.. istna fata morgana.. Jak już przekroczysz mur to zdajesz sobie sprawę że to nic nadzwyczajnego.. z resztą.. czego taki cywil jak ty by szukał poza murami M-3.. źle ci tu? - spytała przechylając główkę w bok nieco bardziej. Ona mu nie powiedziała co robiła za murami miasta, ale też nie pytał w jakim celu więc nie udzielała nadprogramowych informacji.
                                         
Saiyuri
Saiyuri
Odrodzona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Saiyuri Kurayami


Powrót do góry Go down

Starał się nie uśmiechać, a przynajmniej nie szczerzyć głupio, co jednak nie za bardzo mu wychodziło, przez co co jakiś czas przez jego usta przebiegał lekki, tłumiony uśmiech. Przez chwilę nawet wyobraził sobie dłoń dziewczyny na swoich włosach, co wcale nie wydało się tak nieprzyjemne jak początkowo przypuszczał, choć wolał tego nie przenosić z fantazji do rzeczywistości.
- Wolałbym być widziany raczej w kategorii psa obronnego, czegoś groźniejszego niż kanapowy york z kiteczką na łbie.
Woleć to by sobie wolał, a doskonale wiedział, że na takowego by się nie nadawał. Czemu w ogóle przestawił się na myślenie w skundlonych opcjach? Bo doskonale wiedział, że to było trafne określenie. W tym mieście był jak bezpański kundel pośród normalnych mieszkańców. Do cholery, przecież on nawet szedł zakopać się w jakichś kartonach naznoszonych na dach żeby spokojnie przekimać noc. Potrząsnął lekko głową żeby odpędzić od siebie te myśli i na powrót zajął się swoim papierosem.
Wsłuchiwał się uważnie w głos dziewczyny, brzmiał jak na ogniskach, gdy opowiadano sobie straszne historie. Boris lubił się bać. Lubił się bać gdy było bezpiecznie. Spodobało mu się, gdy od jej szeptu przeszły go ciarki po plecach.
- Taki cywil jak ty - powtórzył naśladując dziewczynę i nawet przechylając głowę w bok tak samo jak ona - Mówisz jak służby porządkowe.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Zasłoniła usta dłonią żeby nie prychnąć na wzmiankę o psie obronnym. Wysunęła rękę przed siebie nieco ku górze. I wplotła palce w jego miękkie włosy unosząc nieco grzywkę w górę. Łapiąc między palce i trzymając tak przez chwilę. - No nie wiem.. wizja tego Yorka wcale nie jest teraz taka odległa od rzeczywistości.. - uśmiechnęła się rozbawiona. Powoli przeciągnęła dłonią w górę unosząc mu nieco bardziej włoski aż puściła jego czuprynę całkowicie. - Ale jak się już tak upierasz przy opcji bycia psem obronnym to nawet byś się nadawał na takiego groźnego Chihuahua.. podobno są to psy 'zaczepno-obronne'.. - zaczęła dość poważnym tonem. - Nie martw się.. obroniłabym cię przed tym groźnym Pitbulem.. - i jej powagę szlag trafił bo się roześmiała. Trochę trwało aż uspokoiła się na tyle aby już nie chichotać na jego widok. Odgarnęła biały, niesforny kosmyk z twarzy, prosto za ucho i uważnie się mu przyjrzała gdy ponownie się odezwał. - Cywil taki jak ja..? Hmmmm... - zerknęła na księżyc z uśmieszkiem malującym się na ustach. - Czemu od razu jak służby porządkowe? Bo mówię jak kiepsko jest poza murami miasta? Zbyt wielu rannych, chorych i cierpiących widziałam na oczy.. poza miastem i nie tylko.. Ci, co byli w stanie wrócić w jednym kawałku.. cóż.. jakaś część zdołała przeżyć.. inni.. no powiedzmy że inni nie mieli tyle szczęścia.. - skomentowała ze spokojem w głosie. Nie trzeba było być geniuszem żeby się domyślić kim była skoro miała styczność z chorymi i rannymi. Jej spojrzenie przeniosło się na chłopaka ponownie. - Ale kim ja jestem by Ci mówić co jest dla ciebie dobre a co nie.. Każdy ma swój własny rozum.. - dodała wlepiając w jego twarz swoje fioletowe ślepia. Skupiła się na jego twarzy jak by znalazła coś bardzo cennego. A może lubiła przeszywać innych spojrzeniem na wylot?
                                         
Saiyuri
Saiyuri
Odrodzona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Saiyuri Kurayami


Powrót do góry Go down

Nie, nie, nie, nie, kurwa nie.. - zdążyło przemknąć mu przez myśl zanim jeszcze dłoń dziewczyny dotknęła jego włosów. Początkowo nawet chciał jak najszybciej się odsunąć by tego uniknąć, ale zdrowy rozsądek podpowiedział mu, że ma usadzić dupsko w miejscu i nie odwalać żadnych dzikich cyrków, co zresztą Lazarus posłusznie uczynił. Poddał się też dotykowi dziewczyny, chociaż podejrzliwym wzrokiem cały czas śledził jej dłoń. Nienawidził i uwielbiał jednocześnie gdy ktoś robił to co ona.
- Na zaczepno-obronnego to bym się akurat nadawał. - stwierdził z dziwną nutą w głosie, przypominając sobie wszystkie sytuacje, w których przez jakieś ciążące nad nim fatum ładował się w kłopoty - O ile oczywiście to ty nie będziesz tym pitbullem przed którym trzeba będzie mnie bronić.
Trudno mu było oderwać wzrok od dziewczyny. To była spora odmiana spotkać wreszcie kogoś kto nie jest ponury jak sama śmierć, albo chociaż towarzyszący jej styrany życiem grabarz. Musiał zmagazynować sobie trochę jej radosnych uśmiechów na przyszłość. Mały wampir energetyczny. Wyciągnął z kieszeni kolejnego papierosa, odpalił go od poprzedniego, a niedopałek przygasił o róg fontanny i zwyczajnie walnął sobie pod nogi.
- Bardziej dlatego, że nazywasz mnie cywilem. To raczej domena mundurowych. - poprawił ją, ale w miarę wypowiadania tego zdania jego głos coraz bardziej zwalniał, aż na końcu dziwnie przycichł.
Najwidoczniej odezwały się w nim resztki jego instynktu samozachowawczego i powoli wracała dawna podejrzliwość by za jakiś czas wybuchnąć z pełną mocą. Brwi chłopaka powędrowały nieco w górę jakby nie mógł w to jednak uwierzyć. Przecież zdradzała oznaki inteligencji, więc co mogła robić po tej złej stronie barykady. Z jego ust spełzł też głupi uśmieszek.
- Czemu tak patrzysz? - wypalił zanim zdążył ugryźć się w język.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Aż się szczerze roześmiała kiedy poparł jej pomysł z psem zaczepno-obronnym. To było takie niespodziewane, nawet jeśli sobie żartował tak samo jak ona, to trzeba było przyznać że wyszła z tego ciekawa konwersacja. [color:31dc=cc00cc]"W sumie.. fajnie byłoby mieć takiego pieska na każde zawołanie.." przeszło jej przez myśl. Ale oczywiście nie mogła przygarnąć zwykłego cywila, tego by nikt nie pochwalał. Co innego jakieś zmutowane coś, może łowiecki pomiot, anioł albo jakiś wymordowany. Nikt by się nie czepiał co do jej metod tresury i zabaw. Ale póki co musi się rozeznać w mieście i swoim nowym środowisku. Sprawdzić na ile może sobie pozwolić w tej społeczności. - Ohh.. są zapewne gorsi ode mnie.. ja taka grzeczna i niewinna.. - zaczęła słodkim głosikiem. "..kiedy śpię.. a nawet wtedy nie zawsze.." dopowiedziała już w myślach. Jakby nie patrzeć, wszystkie grzeczne panienki już leżały w łóżeczkach. A ta niesforna pani doktor jeszcze sobie urządzała spacerki późną nocą. Wręcz prosząc się o jakieś niebezpieczeństwo. - Tak się czepiasz tych mundurowych.. jeszcze pomyślę że jesteś jakimś nicponiem, który ma na pieńki z prawem w mieście.. jak by nie patrzeć strasznie zaciekawiony jesteś terenami poza murami miasta.. - powiedziała nadal się mu uważnie przyglądając. Była ciekawa jak z tego wybrnie, mógł ją podpuszczać i w rzeczywistości być z wojska tak samo jak ona. Droczenie się i szukanie kłopotów to widocznie specjalność większości populacji wśród każdej z ras. - Patrzę bo lubię.. - wyjaśniła krótko i zwięźle puszczając mu przy tym oczko. A co się będzie patyczkować? Może szukała rozrywki na wieczór? A czy znajdzie to już inna kwestia.
                                         
Saiyuri
Saiyuri
Odrodzona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Saiyuri Kurayami


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 7 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach