Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 16 z 17 Previous  1 ... 9 ... 15, 16, 17  Next

Go down

Pisanie 01.10.17 21:04  •  (S) Zniszczony plac koszar.  - Page 16 Empty Re: (S) Zniszczony plac koszar.
Plan Alphy się udał. Zdobyła nóż. Była to jednak bardzo chwilowa radość. Silny ból w karku to była zapłata za zdobycie broni. Poczuła krew spływającą po jej skórze a także zlepiającą jej sierść. Nic fajnego. Bo potem będą kazali jej się wymyć. Pisnęła przy pierwszej fali bólu. Zacisnęła żeby mocniej na nożu i spojrzała na sepy nad nią.
”Atakuj oko bestii.”
Poleciła trzem sępom. A co z resztą? Do jej dyspozycji zostały cztery. Musiała się dokładnie zastanowić. Nóż w tej postaci jest jej nieprzydatny, a zmiana w drugą postać to będzie samobójstwo. Nie ma szans z tą bestią. W pojedynkę.
Dlatego spojrzała na jeszcze jednego sępa.
”Weź nóż.”
Zaraz po tym, wypuściła ostrze, żeby ptak mógł złapać je w dziób lub szpony. Zaraz po tym do tego samego ptaka rzuciła kolejne polecenie:
”Zanieś niebieskiemu.” (Arthurowi.)
Liczyła, że Arthur użyje to jako broń. Nie ma jak jej użyć, to niech chociaż ktoś zrobi z tego pożytek. Słyszała dźwięki szamotaniny na podłodze. Rottweiler był w ciężkiej sytuacji.
Wydała więc ostatnim trzem sepom to samo polecenie: ”Atakuj drzewca.”
Liczyła, że pomogą mu opanować sytuację.  
Przede wszystkim chce się teraz uwolnić. Dlatego, liczyła na to, że atak sępów wyrządzi mu krzywdę i ona będzie w stanie uciec. Jeśli nie, spróbuje się uwolnić sama. Jeżeli się uda to najprawdopodobniej ucieknie od bestii, żeby się wycofać. W pojedynkę jest bez szans na przeżycie. Rozważała skoczenie do gardła, ale to zbyt ryzykowne.

Polecenia:
> 1 sęp niesie broń "niebieskiemu" (Arthurowi)
> 3 sępy lecą na drzewca z którym walczy Ryan
> 3 sępy atakują oko bestii

Karyuudo pozwoliła na poprawkę związaną z kolorem włosów Arthura.


Ostatnio zmieniony przez Alpha dnia 05.10.17 16:38, w całości zmieniany 2 razy
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.10.17 0:38  •  (S) Zniszczony plac koszar.  - Page 16 Empty Re: (S) Zniszczony plac koszar.
Taktyczne myślenie nigdy nie było mocną stroną Arthura. Zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, iż ta tępa, zakuta pała mało kiedy myślała logicznie, szczególnie podczas walki. Jasne, zdarzało mu się obmyślić jakiś plan zanim rzuci się samobójczo niczym kamikadze w bitwie o Okinawę, ale to zdecydowanie nie był ten moment. Teraz stał przed wyborem: dostać potem opieprz za włączenie trybu friendly fire czy raczej pozwolić Ryanowi dalej turlać się z kawałkiem drewna, który się go uczepił. Duszenie jednak nigdy nie było zbyt przyjemne, a lepiej było ewentualnie zranić Rottweilera niż pozwolić go udusić, toteż Ratler zbliżył się jeszcze bardziej w celu zmniejszenia szansy na niepowodzenie i spróbował przydzwonić drzewcowi kijem w łeb, wbić go w jakikolwiek niezajęty lodem kawałek jego ciała, a następnie spróbować odciągnąć od Fuckera, umożliwiając mu złapanie powietrza. Nawet gdyby drzewiec miał się rzucić na niego. Zdecydowanie bardziej w walce z wymordowanym o małych rączkach przydałby się ktoś, kto umiałby wydać sprawne polecenia grupowego ataku niż jakiś mało przydatny, porośnięty łuskami kurdupel.


Laptop postanowił polecieć sobie w kulki i zdychać jeszcze bardziej, wybaczcie.
Plus Arth w tym momencie jest przefarbowany, więc nie blondyn |:
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.10.17 19:24  •  (S) Zniszczony plac koszar.  - Page 16 Empty Re: (S) Zniszczony plac koszar.
Kek
Alpha, Jinx, Luna, Fucker, Arthur
Poziom Średni | Cel: Zdobycie miejsca na arenę do walk
"Walka jest wychowawczynią wolności."

Panika jest czymś, co dla niektórych - większości, tak naprawdę - osób jest trudne do uniknięcia czy spokojnego, sprawnego wyminięcia na wyboistych, kruszących się i rozpadających drogach egzystencji. Lepkie jej, rozgałęziające się macki i potężne, krępujące tak ciało, jak i umysł sidła skutecznie oraz bezlitośnie pochwytają swe szamoczące się, krzyczące i płaczące ofiary, zaplątując je w gorzkich, przytłaczających sieciach bezsilności, bezradności oraz negatywnych wizji akurat dziejących się, dotyczących ich sytuacji. Istnieją, jednakże, na tym szarym, nieprzyjaznym padole jednostki, które albo obdarzone zostały przez łaskawą Matkę Naturę niezłomnym, wiecznie opanowanym i trzymanym w stalowych ryzach charakterem, albo też wyćwiczyły w sobie tę stoicką cechę na przestrzeni lat oraz pod wpływem konkretnych, sprzyjających temu okoliczności i wydarzeń. Fucker był idealnym przykładem takowej persony - nie miotał się w zaserwowanym mu przez Wojownika uścisku, nie rzucał się niepotrzebnie i nie tracił tego jakże cennego, zbawiennego tlenu na zbędne, mogące tylko pogorszyć jego obecny stan czynności, miast tego z zadziwiającym, tytanowym spokojem postępując do przodu ze swoim planem całkowitego zamrożenia swego oponenta od środka - za priorytet ustanawiając teraz jego górne, podduszające Opętanego kończyny - i późniejszym, następującym po wykonaniu pierwszej części planu rozłupaniu tegoż drewnianego wroga na kawałeczki oraz drobniutkie, malutkie drzazgi. Zamknięcie oczu pozwoliło mu ignorować irytujące, majaczące przed nim mroczki, lecz fakt zbyt małej ilości powietrza dostającego się do płuc, coraz większej płytkości oddechu i uczucia, jakby jego klatka piersiowa była coraz to bardziej ściskana jakimś niesamowicie mocnym, wytrzymałym gorsetem był piekielnie trudny do odstawienia, odrzucenia na bok.

Obie zmagające się ze sobą postacie leżały nieruchomo na ziemi - jedna ze względu na oszczędzanie cudownego tlenu oraz odpływające wraz z jego narastającym ubytkiem siły, druga z kolei przez lód obezwładniający ją równocześnie od środka, jak i na zewnątrz. Trzaski i szumy rozbrzmiały w powietrzu nierówną, karykaturalną kakofonią - niektóre mniejsze, drobne i przywodzące na myśl łamiące się zapałki, inne głośniejsze, głębsze i łatwo porównywalne do przewalającego się, uderzającego z łomotem w twardy grunt pniaka. Te pierwsze należały do kruszącego się, praktycznie scalonego - a co za tym idzie: biorącego go ze sobą w objęcia nicości, zniszczenia i mroźnego piekła - z Wojownikiem lodu, który stopniowo i w przerażającym, acz jakże pięknym jednocześnie przedstawieniu naznaczał Drzewca rozchodzącymi się, głębokimi i dewastującymi go pęknięciami. Te drugie, z kolei, wzięły się z innych źródeł - kiedy Arthur, na przykład, zdzielił Wojownika w okrytą hełmem głowę dzierżonym, jarzącym się na końcu kijem i niemal rozłupał ją brutalnie, straszliwie na pół; albo kiedy trzy sępy spadły nagle z nieba i zaczęły atakować dziobami oraz szponami zamrożone, rozpadające się z każdą mijającą sekundą ramiona Drzewca. I wreszcie - wreszcie - Arthur mógł rozdzielić tę wojującą ze sobą parę, wyciągając Fuckera z rozlatujących się sukcesywnie objęć nieruchomego, na wpół zdemolowanego Wymordowanego, który za wiele już w tej bitwie do powiedzenia mieć nie będzie. Rottweiler był wreszcie wolny i w miarę bezpieczny, lecz nie wyszedł z całego tego zajścia bez jakiegokolwiek szwanku - ciężko mu się jeszcze oddychało i musiał unormować rwący się, płytki oddech, jak również przyzwyczaić płuca do ponownego, normalnego funkcjonowania; na gardle jego jawił się boleśnie wyglądający, purpurowo-żółty siniec świadczący o niedawnym, zaserwowanym mu podduszeniu, zaś przed oczyma dalej tańczyły mu jasne, nieustępliwe plamy.

Zwinna oraz skoczna niby dzika sarna Wojowniczka spadała w dół po swoim imponującym, silnym susie w górę, podczas gdy kij jej – jak włócznia śmiercionośna i zwiastująca zagładę - leciał ku Jinxowi w dość szybkim, naładowanym impetem tempie. Nie na tyle prędko, jednakże, aby Sheba nic kompletnie nie mógł zrobić, toteż w ułamku tegoż ulotnego, niebezpiecznego czasu wykonał on najlogiczniejszą, najlepszą w takich sytuacjach rzecz – unik. Sprawny, płynny przeskok w lewo uratował go od dostania w górną część mostka klatki piersiowej rzuconą w jego stronę, ciężką bronią, lecz nadciągające ku niemu zagrożenie nie ominęło go całkowicie i w pełni – zahaczyło go ono, bowiem, o prawy bark, zarzucając nim boleśnie w tył i doprowadzając do wybicia go z cichym, ‘popiącym’ dźwiękiem. Jednocześnie z realizowaniem wspomnianego, chroniącego przed nadlatującym natarciem manewru, Jinx zastosował swoją własną, kontrującą poczynania Pani Drzewcowej ofensywę, która to polegała na przesunięciu aktualnie kontrolowanego żelastwa pod jej obecną pozycję i uformowanie go w morderczego, zabójczego jeża – bądź też wilczy dół, jak kto woli. I rzeczywiście prawdą było to, że Wymordowana nie miała jak uniknąć spotkania z tą nagłą, nieprzyjemną dla niej niespodzianką i jedyne, co jej pozostało, to zminimalizować otrzymane od niej, rozszarpujące jej ciało obrażenia. Nadziała się na wykreowane przez właściciela burdelu kolce – co wyglądało zarówno spektakularnie, a także groteskowo i makabrycznie – tak, aby głowa jej i jedna, prawa, ręka pozostały w miarę nietknięcie. Udało jej się to – straciła lewy swój róg oraz parę gałązek z łokcia, lecz generalnie zamierzenie jej się spełniło – co pozwoliło jej wykonać jeszcze jeden, zakrapiany desperacją ruch w tej dynamicznej, trzyfrontowej bitwie. Kliknęła palcami tej wolnej, ocalonej dłoni – krótko, donośnie i z trzaskiem nieprzyjemnym – a włosy jej – grzywa bujna i piękna, składająca się z jesiennych, brązowych liści – wystrzeliły ku Jinxowi w postaci zbitej, zakończonej zaostrzonym szpikulcem macki.

Wilczyca pisnęła, gdy kły – ostre i zakrzywione, i niepokojąco długie – zatopiły się w jej karku i umazały go w jej własnej, lepkiej i metalicznie pachnącej krwi. Ból, rwący i pulsujący, zakorzenił się w tamtym miejscu, uziemiając jej myśli i nie pozwalając oderwać się nimi od tego, co się z nią obecnie działo. Postronnemu obserwatorowi starcie to wydawać się mogło sromotnie, bezsprzecznie przegrane dla Alphy – której przednie łapy nie dotykały nawet posadzki tegoż otwartego pomieszczenia, a gęsta, czarna sierść za łbem przesiąkała stopniowo coraz większą ilością ciemnoczerwonej, życiodajnej posoki – lecz wcale takie nie było ze względu na niezwykle istotną, kluczową w całej tej potyczce rzecz: kontrolowane przez nią sępy. Kiedy jeden z nich odebrał od niej ostrożnie i z ogromną uwagą poświęcaną kończynom Bestii nóż – niedługo później lądując z nim tuż obok Arthura i wlepiając w niego wyczekujące, niecierpliwe spojrzenie czarnych, paciorkowych ślepi – pozostałe trzy ptaszyska przeszły do okrutnego, bezlitosnego natarcia na pojedyncze oko przeciwnika wadery. Jeden za drugim nurkowały ku niemu z bojowym, głośnym skrzekiem, drapiąc i dziobiąc, i atakując zawzięcie ten wybrany, szczególny punkt znajdujący się na pysku Bestii. Nie potrzeba było wiele, aby pozbawić go – wydrapać, wyszarpać, wyłupać z oczodołu – tej jedynej posiadanej przez niego gałki ocznej, wydzierając z krtani jego dudniący, wstrząsający ścianami ryk przepełniony cierpieniem, wściekłością i furią. Wypuszczona ze stalowego, mocnego uścisku jego szczęk, Alpha upadła na grunt między jego odnóżami – tymi dłuższymi, na których opierał ciężar całego swoje masywnego, wielkiego cielska – i  w końcu mogła się swobodnie, chociaż z bólem płonącym w karku ruszać. Oponent jej wyprostował się na całą swoją wysokość, zarzucając swym kościanym jakby łbem w tył i wyjąc tak, jakby jutra nie było widać. Z każdą rozzłoszczoną nutą wypuszczoną w eter futro jego nabierało coraz jaskrawszego, coraz żywszego, coraz wścieklejszego koloru czerwieni, aż wreszcie – po sekundach czterech czy pięciu, mimo iż zdawało się trwać to o wiele dłużej – jarzyło się ono ognistym, płomienistym szkarłatem. Jedna z nóg jego uniosła się wtem w górę, zaraz spadając w dół w celu wykonania gniewnego stąpnięcia i wilczyca miała to nieszczęście znajdowania się nie tylko najbliżej doprowadzonej do furii Bestii, ale i pomiędzy jej kończynami.

(Dodatkowe) Informacje:
  • Warunki: gorąco (około 40 stopni Celsjusza), zero wiatru praktycznie, suche i gryzące w gardło powietrze, słońce jest w położeniu mniej więcej dwunastej godziny.
  • Jinx |Odpoczynek od użycia mgły pozbawiającej zmysłów: 2/4| Magnetokineza: 2/3|- Kij wybił Ci prawy bark, zmierza ku Tobie macka zrobiona z brązowych liści będących włosami Wymordowanej.
  • Fucker |Odpoczynek od Kontroli cieni: 1/4 | Naboje: 14/15 | Kontrola lodu: 2/3 | - Purpurowo-żółty siniak na szyi, trudności z oddychaniem, osłabienie z powodu małej ilości tlenu, jasne mroczki przed oczyma.
  • Alpha |Wycie Alfy 2/3 | - Jesteś na ziemi, pomiędzy kończynami Bestii. Ból w karku – pulsujący i ostry – jak również krew wsiąkająca w futro w miejscu ugryzienia.
  • Arthur |Odpoczynek po użyciu Błyśnięcia: 4/4| - Udało Ci się rozdzielić tę dwójkę z pomocą trzech sępów, czwarty wylądował obok Ciebie z nożem w dziobie.
  • Bestia |Odpoczynek od Pancernej skóry 1/4 | Furia: 1/3 | - Oślepiony, krew wypływająca z oczodołu. Wyprostował się na całą swoją wysokość, jego sierść nabrała jasnego, jarzącego się koloru szkarłatnego i chce zrobić obecnie stąpnięcie prawym odnóżem.
  • Wojowniczka Liścia |Odpoczynek po Wzmocnionym Skoku: 2/4 | Użycie Grzywy: 1/3| - Nabita na stalowego jeża Jinxa, głowa i prawa ręka w miarę całe, jej włosy zbiły się w zaostrzoną mackę, która aktualnie pędzi ku Jinxowi.
  • Wojownik Liścia |Odpoczynek po użyciu Utwardzanych Liści: 3/4| - Praktycznie martwy, leży na gruncie zamrożony i w znacznej części roztrzaskany.
  • Termin odpisów: 13.10.17r. (Jak ktoś nie będzie w stanie się wyrobić, proszę o pw)


Ostatnio zmieniony przez Karyuudo dnia 08.09.18 22:03, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.10.17 19:50  •  (S) Zniszczony plac koszar.  - Page 16 Empty Re: (S) Zniszczony plac koszar.
To chyba kurwa jakieś żarty
Stworzenie albo było nieśmiertelne, ale ktoś postanowił sobie z niego zażartować. Nie było żadnej fizycznej, ani tym bardziej logicznej możliwości, by jego przeciwnik żył, nie mówiąc już o używaniu mocy. To tak, jakby nabić człowieka na kila prętów albo na pal, bądź ewentualnie rozpruć mu bebech i wypruć flaki, a ten z uśmiechem kontynuowałby tańcowanie na parkiecie. Nawet, jeżeli to coś było genetycznie związane z rośliną, drzewem czy innym kaktusem, wciąż należało do ich rasy. Wciąż żyło, chodziło, oddychało. I powinno zdechnąć.
W miejsce podekscytowania i dziecięcej radości na myśl o walce, wpłynęła czysta irytacja tym nielogicznym szajsem.
Gdy tylko ta drewniana klacz wypuściła chujwieco w jego stronę, od razu przykucnął, tym samym unikając ataku, lewą dłonią pstrykając palcami, by po raz ostatni użyć swojej mocy. Istota była unieruchomiona, więc nie było mowy o ucieczce, łatwy cel. Wbite pręty zaczęły się obracać, przekrzywiać, oplatać. Miały rozerwać to drewniane ciało od środka. Rozszarpać. Zdewastować. Do tego cała reszta „wolnego” żelastwa została posłana wprost w głowę jego nowej zabawki. Wiele, jak najwięcej, roztrzaskać ją na miazgę, zabić.
- Zdychaj wreszcie – niski, gardłowy pomruk wyrwał się z jego gardła. Wybity bark nie był problemem. A przynajmniej nie w tym momencie. Póki miał sprawną lewą rękę, nie potrzebował prawej. Potem ją nastawi. A teraz… a teraz niech wreszcie zdycha.


Magnetokineza 3/3
                                         
Jinx
Mastiff     Poziom E
Jinx
Mastiff     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Servant of Evil


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.10.17 16:26  •  (S) Zniszczony plac koszar.  - Page 16 Empty Re: (S) Zniszczony plac koszar.
Wyczuwszy odpowiedni moment, w którym uścisk wokół jego szyi wyraźnie zmalał – od razu wycofał się do tyłu, chwytając w płuca głębszy – ale nie za głęboki – oddech, któremu towarzyszyło wyraźne charczenie. Obiema rękami podparł się o ziemię, uzupełniając płuca tlenem, który teraz bez żadnego oporu przemieszał się przez jego drogi oddechowe. Nie dało się jednak ukryć, że wraz z każdym kolejnym zaczerpnięciem powietrza, jego gardło protestowało, zanosząc się pulsującym bólem. Potrzebował chwili, by odzyskać utraconą równowagę, dlatego nie zaczął podnosić się na siłę, nawet jeśli za moment mogło rozpętać się istne piekło.
Powoli uniósł głowę, pozwalając sobie wreszcie na otworzenie oczu. Tańczące w polu widzenia plamy były dość irytującym elementem obrazu, który miał przed sobą – wydawało się, że dookoła działo się znacznie więcej niż w rzeczywistości. Mimo tego starał się skupić na realnym zagrożeniu – nie było to takie trudne, biorąc pod uwagę, że zajmowało najwięcej miejsca wśród ruin, w których się znajdowali. Powoli przesuwał wzrokiem po olbrzymiej sylwetce i gdyby nie obecny stan, już teraz przemieniłby się, by niemalże zrównać się rozmiarem z przeciwnikiem. Przeciwnikiem, który nagle poruszył się na tyle gwałtownie, że nawet mroczki nie były w pełni przysłonić mu tego widoku.
Jedna z rąk Grimshawa oderwała się od ziemi i została wyciągnięta w stronę wrogiego wymordowanego i w momencie poderwała się do góry, prowokując posłuszny jego woli lód do błyskawicznego działania. Ten jakby wynurzył się z ziemi, chrzęszcząc niczym łamane kości. Drobne odłamki sypały się na boki z każdą chwilą, gdy jasnobłękitny filar piętrzył się, wypluwając kolejne warstwy, które nieuchronnie zbliżały się do uniesionej nogi potwora z zamiarem obrośnięcia jej i zablokowania. Srebrne tęczówki Rottweilera na ten jeden moment przybrały nienaturalną barwę lodu, jakby na ten jeden moment dostał się on także do jego oczu.
Oby to zadziałało, Jay.

___Odnowa kontroli cieni: 2/4 posty.
___Stan naboi w magazynku: 14/15.
___Kontrola lodu: 3/3 posty – TEMPERATURA OTOCZENIA NADAL JEST OBNIŻONA. Nierównomierny lodowy filar, wyrósł z ziemi pod bestią, pnąc się do góry w stronę uniesionej kończyny, którą miał zamiar otoczyć i zablokować, co częściowo unieruchomiłoby przeciwnika.


Ostatnio zmieniony przez Fucker dnia 28.10.17 18:08, w całości zmieniany 1 raz
                                         
Fucker
Rottweiler     Opętany
Fucker
Rottweiler     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.10.17 19:01  •  (S) Zniszczony plac koszar.  - Page 16 Empty Re: (S) Zniszczony plac koszar.
Zasyczał groźnie, odsłaniając cienkie, haczykowate kły. Wbił trzymany kij w plecy drzewca, a następnie przykucnął koło niego w celu urwania mu łba.
- Nie wssssstawaj - rzucił wściekle, sycząc jak rozdrażniony wąż. Zawsze wolał być pewny, że cel się nagle nie podniesie i nie zacznie ich ganiać dookoła, bo zdecydowanie wystarczało im, że mieli na głowach wymordowanego o małych rączkach, który teraz na dodatek wydawał się być nieco wściekły.
Arth miał plan. Głupi, ryzykowny i w stylu całkowicie do niego pasującym. Odwrócił się do sępa, który postanowił się w niego wpatrywać z nożem w dziobie. Zerknął w kierunku Alphy i odebrał broń, krótko dziękując ptaszysku. Podbiegł kawałek bliżej Bestii, starając się mieć za plecami jakąś ścianę. Uniósł rękę z oderwanym wcześniej łbem (a jeśli mu się to nie udało, to znalazł kamień), przycelował i rzucił w nią, starając się zwrócić na siebie uwagę stworzenia. Krzyknął nawet jakąś obelgę po włosku, szczerząc zęby i rzucając mu wyzwanie. Najważniejsze było teraz odciągnięcie go od Alphy, by ta mogła odsunąć się na bezpieczną odległość. Ścisnął w dłoni rękojeść noża. Chciał, żeby olbrzym rzucił się w jego kierunku, a jako, że nie był dla niego widoczny, rzucił kamień i krzyknął ponownie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.10.17 18:35  •  (S) Zniszczony plac koszar.  - Page 16 Empty Re: (S) Zniszczony plac koszar.
Starała się nie dać bólowi. Nie było to jednak ani trochę łatwe. Szczęki bestii były potężne i głęboko wbite w jej kark. Na szczęście, cały jej plan się powiódł. Nie była jednak gotowa na to, kiedy ją puści, więc zaliczyła spotkanie z ziemią.
Alpha, dalej!
Pogoniła się w myślach i podniosła. Teraz miała szansę. Zauważyła, że znalazła się w dość niedogodnym miejscu – między odnóżami bestii. Usłyszała jak bestia się podnosi. I wtedy zrozumiała…
Że z deszczu wpadła pod rynnę.
Zauważyła, że jego futro stawało się czerwone. Zaniepokoiło ją to. Bardzo. Podkuliła ogon pod siebie i położyła uszy. Bała się? Nie mogła powiedzieć, że nie. Poczuła przypływ adrenaliny i zagrożenia, gdy monstrum zdecydowało się unieść nogę z zamiarem stąpnięcia w ziemię. No tyle, że no. Ona tam była.
Wiedziała, że jeśli chciała przeżyć musiała działać. Natychmiastowo.
Widząc lód wiedziała, że pomoc nadciąga. W końcu… Lód zaatakował bestię, więc nie stanowił dla niej zagrożenia. Usłyszała jak Arthur rzuca wyzwanie bestii. Wstąpiła w niej nadzieja, że przeżyje. I nowy plan.
Do mnie.
Wydała każdemu sepowi, przyzywając je do siebie po kolei. Wyskoczyła do przodu i starając się zignorować ból miała zamiar przebiec pomiędzy tylnymi kończynami bestii. Ucieczka do tyłu zwróciła by uwagę tej chodzącej furii a tak być może jej nie zauważy. Przynajmniej była ślepa. Niestety, Alpha wiedziała aż za doskonale, że bestia prawdopodobnie nie polegała na wzroku aż tak mocno. W końcu miała tylko jedno oko. Obstawiała na węch. W końcu tak te monstrum ją wyczuło.
Moja krew…
Musiała coś z tym zrobić. Świeża krew nakieruje bestie na nią. Rozejrzała się. Suche liście, zero błota… Było zbyt sucho na błoto, o czym ty Alpha myślisz? Spojrzała na zwłoki i zastanowiła się. Na pewno może to zmylić bestię… Ale jest to też niebezpieczne dla jej zdrowia.  Postanowiła tego nie robić. Natomiast postanowiła zrobić głupi ruch.
Zacisnęła zęby,  gotowa na chyba najbardziej szalony plan jaki miała. Nim go jednak wcieliła w życie wysłała komendę do dwóch sepów.
Zabij drzewca-kobietę.
Skoro pomogły z jednym, to może będą pomocą w zabiciu drugiego. Potrzeba również i Jinxa, żeby to wielkie coś powalić. Więc pomogła mu na tyle ile mogła.
Atakuj bestię.
Wydała polecenie kolejnej trójce. Ostatnie zaś dostały dość proste zadanie:
Broń mnie.
Gdy wszystkim przydzieliła zadania, cofnęła się do tyłu…
Po czym rozpędziła się i wskoczyła na bestię. Wgryzła się z całej siły w jej ciało. Oko za oko, ząb za ząb.  Pazurami postarała się przytrzymać jego ciała. Nie wiedziała jak się skończy ten ruch. Był dość głupi, ale lepszego nie miała.  

Spoiler:
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.10.17 17:28  •  (S) Zniszczony plac koszar.  - Page 16 Empty Re: (S) Zniszczony plac koszar.
Kek
Alpha, Jinx, Luna, Fucker, Arthur
Poziom Średni | Cel: Zdobycie miejsca na arenę do walk
"Walka jest wychowawczynią wolności."

Drewniane zgrzytanie i chrzęsty, i trzaskanie głośne i donośne, i boleśnie brzmiące dla postronnego obserwatora rozgorzały w powietrzu niby symfonia dla naszej zacnej drużyny piękna oraz zwycięstwo - chociażby częściowe - ogłaszająca. Tuż po uchyleniu się - jako że zablokować tego nie miał jak, a i posunięcie tego typu było po prostu zbyt ryzykowne - przed nadciągającym, ostatecznym natarciem Wojowniczki uwięzionej w stalowych, kontrolowanych przez niego okowach, Jinx - czując pęd szumiących, uformowanych w morderczą grzywę liści prześlizgujący się tuż nad jego głową - zmusił sterowane przez niego, zebrane wcześniej żelastwo do różnorakich, wszelkich ruchów oraz manewrów mających na celu rozszarpanie jego oponentki. Nie miała ona wielkich szans na przetrwanie tego, wyginając się nienaturalnie, dziko i chaotycznie, nie wydając jednakże żadnych, jakichkolwiek jęków czy krzyków świadczących o odczuwanym przez te podawane jej na srebrzystej tacy, przedśmiertne tortury bólu. Dwa sępy posłane na nią przez Alphę kręciły się przez chwilę nad rozrywaną brutalnie, bez uncji litości Wymordowaną w zastanowieniu, jak powinni spełnić wydany im rozkaz wadery, aby wreszcie, po sekundach kontemplacji i namyślania się, zanurkować ku rozdzieranej na szczątki 'kobiecie' i wydrapywać z niej oraz wydziobywać wystające z jej karykaturalnego, nieprzypominającego jej wcześniejszą, dumną i waleczną formę ciała gałązki, elementy oraz fragmenty. Krew nie trysnęła z szatkowanego stopniowo, w miarę wolno, acz konsekwentnie korpusu; ani jeden organ nie wypłynął z jej otwieranych, dziurawionych i szarpanych okrutnie bebechów; tylko żywica, ciemnobursztynowa i niemalże czarna, skapywała z niektórych ran jej i powiększających się z każdą chwilą, dewastujących jej stoicką, spokojną aparycję obrażeń. Znieruchomiała, przestała walczyć i miotać się w uścisku stalowej pułapki Jinxa stosunkowo szybko i prędko, podczas gdy puszczone na Właściciela burdelu włosy - niczym macka łaknąca zmiażdżyć, zgnieść i potraktować go tym, co on właśnie jej serwował - opadły na ziemię, oraz Shebę, delikatną, szumiącą i brązowawą kaskadą, zaściełając grunt i personę jego leciutkim, nie rozwiewającym się - jako że wiatr w okolicy tej nie występował w tymże bojowym momencie - dywanem, bądź też płaszczem, liści.

Pomimo mroczków i osłabienia pochodzących z niedawnego bycia podduszanym, Fucker bez większego zastanowienia czy wahania rzucił się - nie dosłownie, jako że nie miał jeszcze na to sił - na pomoc swojej aktualnie futrzastej, krwawiącej kompance. Pilar - gruby i mocny, i nawarstwiający się w prawie że błyskawicznym tempie - wysunął się z ziemi tuż pod odnóżem Bestii, które miało stąpnąć o podłoże - i Alphę - z ogromną, wypełnioną wściekłością oraz furią mocną. Dwupalczasta, groteskowo wyglądająca stopa zderzyła się z tym nagle wyłaniającym się słupem lodu, wbijając się w jego odmęty niby rozgrzany nóż w dopiero co wyjęte z lodówki masło i rozsypując dookoła jego pozycji ciężkie, ślizgające się po ziemi i przywodzące na myśl zerwane z jakiegoś drogiego, cennego naszyjnika diamenty odłamki. Noga stworzenia tego pogrążonego w zaślepiającej, bulgoczącej w duszy toksycznym kwasem złości zatopiła się w pilarze wykreowanym przez Fuckera do niemal połowy, nim wreszcie zatrzymała się, utknęła w tym twardym i arktycznie zimnym dziele Opętanego - planowane uderzenie kończyny w grunt zostało, w konsekwencji, zablokowane i powstrzymane. Sama wilczyca, przezwyciężywszy wgryzający się w kark ból i przywoławszy do siebie pracujące dla niej obecnie sępy, czmychnęła pośród spadających z góry szczątków i okruchów lodu za plecy ostatniego żywego, rozwścieczonego do tego przeciwnika. W czasie tego ratunku Alphy i jej w miarę zgrabnej, lecz nieco kulawej przy tym ucieczki, Arthur chwycił za przyniesiony mu przez jedno ptaszysko nóż i postanowił - dla kompletnej pewności tego, iż Wojownik jest na sto procent martwy i nie wstanie im nagle w połowie potyczki z Bestią - odrąbać oszpeconą, na wpół zniszczoną głowę niedawno pokonanego wroga.

Chwilę później wykorzystał ową łepetynkę do... rzucenia nią - wpierw, jednakże, ustawił się odpowiednio i plecami do najbliższej, czyli wschodniej, ściany - w wielgachne, zmagające się z zaklinowaną łapą i sępami dziobiącymi go w odsłonięte części ciała monstrum - i jednocześnie obracające się, wykrzywiające tak, aby dostać się do wysmarowanej praktycznie we własnej posoce Alphy - łaknąc zwrócić na siebie jego uwagę - co po części mu się udało, jako że puchate ucho drgnęło i kościany pysk zwrócił się w jego kierunku. Zaczepiane i denerwowane, i oślepione stworzenie nie ruszyło, jednakże, od razu ku niemu, a ryknęło donośnie, hucznie - brzmiało to jak uderzenie pioruna, potężnie i z mocą wplecioną w nuty tegoż zwierzęcego krzyku - wyginając się przy tym łukiem ku niebu i w końcu, po wysiłkach dla niego irytujących, wyszarpując, wyrywając uwięzioną kończynę z niezbyt czułych, przyjaznych objęć lodu - było wolne, mogło toteż zaszarżować teraz ku Ratlerkowi, ale ostatecznie tego nie uczyniwszy. Dlaczego? Gdyż moment ten - kiedy istota wyła ku sklepieniu i uwalniała swą nogę - wybrała sobie nasza droga wadera na przeprowadzenie kontrataku, na chwycenie zemsty w zębiska swe ostre i mordercze, skacząc na plecy Bestii i wgryzając się silnie w jego kręgosłup tuż pod łopatkami przednich, dominujących ramion - tam najwyżej mogła sięgnąć w tym konkretnym okresie walki z tymże ogarniętym furią potworem. Ten warknął, tańcząc i kręcąc się, i miotając po najbliższej swej okolicy, chcąc zrzucić z siebie natrętnego napastnika i pozbyć się tych zakleszczających się na jego górnych kręgach szczęk - jedyne, co mu się udało, to chwycić przednią jej, lewą łapę jednym ze swoich mniejszych odnóży: tym, który na samiutkim początku dzierżył ostry, lecz krótki nóż.

(Dodatkowe) Informacje:
  • Warunki: gorąco (około 40 stopni Celsjusza), zero wiatru praktycznie, suche i gryzące w gardło powietrze, słońce jest w położeniu mniej więcej dwunastej godziny.
  • Jinx |Odpoczynek od użycia mgły pozbawiającej zmysłów: 3/4| Magnetokineza: 3/3|
  • Fucker |Odpoczynek od Kontroli cieni: 2/4 | Naboje: 14/15 | Kontrola lodu: 3/3 |
  • Alpha |Wycie Alfy 3/3 |
  • Arthur
  • Bestia |Odpoczynek od Pancernej skóry 2/4 | Furia: 2/3 |
  • Wojowniczka Liścia
  • Wojownik Liścia
  • Termin odpisów: 29.10.17r. (Jak ktoś nie będzie w stanie się wyrobić, proszę o pw)


Ostatnio zmieniony przez Karyuudo dnia 08.09.18 22:04, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.10.17 21:58  •  (S) Zniszczony plac koszar.  - Page 16 Empty Re: (S) Zniszczony plac koszar.
Usta wygięły się w chorym uśmiechu pełnym zafascynowania I satysfakcji, kiedy drewniana pokraka wykrzywiała swoje ciało w agonii, gdy kolejne metalowe pręty przebijały jej ciało, wgryzały się w nie niczym żelazne szczęki. To pełni szczęścia brakowało jedynie krzyków i pisków rozrywanej ofiary. Jaka szkoda, że zdychała w milczeniu. Kiedy był już koniec, podszedł do żelaznych włóczni i kopnął parę razy w jedną, uśmiechając się jeszcze szerzej.
- Hahahaha, żryj to, drewniana kurwo – parsknął podekscytowany, wpatrując się w truchło przez parę sekund.
Dobra, dość tego
Ignorując już swoją ofiarę, podszedł do jednego z kamiennych filarów, za którym paręnaście chwil wcześniej czaili się z resztą Psów, by zaatakować bestię. Oparł o nią prawy bark, jednocześnie otulając palcami lewej dłoni nadgarstek. A potem naparł z całej siły na zimny kamień, w tym samym momencie ciągnąc za prawą rękę w dół, nastawiając wybity bark. Aż nie poczuł charakterystycznego chrupnięcia.
- Wreszcie – uniósł prawą rękę I zaczął na przemian otwierać I zamykać palce ręki. Nastawienie barku nie było skomplikowane, ale w chuj bolesne. Ale nie dlatego. Owszem, gdyby to wybił sobie lewy bark, pewnie teraz warczałby i klął na cały świat z bólu. Ale z prawej strony nic nie czuł. Zupełnie nic. To miało swoje plusy, jak teraz. Mógł łamać, nastawiać, a i tak poruszał ręką, aż do momentu, jakby miała się rozpaść. Ale z drugiej strony.. nie czuł, że jego prawa dłoń jest ranna, że się wykrwawia, że jeżeli będzie nadal poruszał nią, to w aktualnym przypadku może sobie jeszcze bardziej uszkodzić. Każdy kij ma dwa końce. Póki co Jinx postawił na używanie w minimalnej ilości, w pełni skupiając się na lewej.
Wzrok zahaczył o bestię, z którą zmagała się dwójka Psów. Za dużo im wszystkim zajęło to wszystko. Powinni już dawno temu skończyć.
- Wkurwiające – warknął, sięgając za pasek spodni, by wyciągnąć swoją broń. Odbezpieczył ją i wycelował w bestię, a dokładniej w jej głowę. Powinien trafić, w końcu jego umiejętności mu na to pozwalały. Stwór był wystarczająco wielki, więc… Gorzej, jeżeli kula nie przebije się przez skórę. No cóż, trzeba spróbować, prawda?
Wystrzelił. Dwa razy. A trzeci raz w szyję, tak na wszelki wypadek.


Naboje 3/15
                                         
Jinx
Mastiff     Poziom E
Jinx
Mastiff     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Servant of Evil


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.10.17 20:17  •  (S) Zniszczony plac koszar.  - Page 16 Empty Re: (S) Zniszczony plac koszar.
Świat przed jego oczami stopniowo zaczynał wracać do normy. Wystarczyło już jedno mocniejsze zaciśnięcie powiek i późniejsze otwarcie oczu, by mroczki, które na przemian zlewały się z jasnymi błyskami, zniknęły z jego pola widzenia. Oddech Grimshawa także powoli powracał do swojego wcześniejszego, stabilnego rytmu, nawet jeśli mężczyzna nadal czuł swojego rodzaju dyskomfort spowodowany wcześniejszym duszeniem. Poruszył głową na boki, by zaraz po tym wykonać nią jeden obrót, który sprawił, że zastane kręgi lekko chrupnęły, przeskakując na swoje prawowite miejsce.
Spojrzenie szarych oczy, które odzyskało swoją ostrość, zawisło na sylwetce szamotającej się bestii, która obecnie skupiła się na innym celu. Nic dziwnego, że ciemnowłosy zamierzał skorzystać z okazji i stopniowo wycofać się do tyłu. Wcześniej nie miał okazji skupić się na olbrzymim przeciwniku, a oszacowanie jego możliwości z daleka wydawało się rozsądniejszym posunięciem – wystarczyło spojrzeć, z jaką łatwością rozprawił się z grubą warstwą wytworzonego lodu.
Cień zrujnowanego muru częściowo osłonił go przed słońcem. Mając kilka sekund, wolną ręką wyciągnął ostre liście z jednego z przedramion i jak i te, które wplotły się w jego włosy, niegroźnie rozcinając skórę na jego głowie. Niewiele robił sobie z płytkich ran, które zadał mu drzewiec. Zwilżył językiem spierzchnięte wargi, na znak pierwszego wystrzału, który padł w stronę bestii, samemu unosząc rękę z bronią na wysokość własnej twarzy. Przymrużywszy nieznacznie jedno oko, zaczął celować w stronę wielkiego celu. Wyczekiwał jednak odpowiednich momentów, w których potwór obracał się tak, by odsłonić swój brzuch i klatkę piersiową. To właśnie w nie zostało wycelowanych pięć pocisków, które opuszczały lufę giwery, niosąc ze sobą głośne, drażniące uszy huknięcia.

___Odnowa kontroli cieni: 3/4 posty.
___Stan naboi w magazynku: 9/15.
___Odnowa kontroli lodu: 1/4.
                                         
Fucker
Rottweiler     Opętany
Fucker
Rottweiler     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.11.17 19:33  •  (S) Zniszczony plac koszar.  - Page 16 Empty Re: (S) Zniszczony plac koszar.
Alpha wgryzła się solidnie w ciało bestii. Nie miała zamiaru się puścić, co to to nie. Nie chodziło już to tylko o zemstę. Bestia trzymała jej przednią łapę a to oznaczało, że nią rzuci przy najbliższej okazji, gdy ta się puści jego. Nie ma mowy. Wysłała do sępów polecenie:
Odleć.
Postanowiła ich odprawić. Nie byli przydatni w tym momencie. Resztę musieli załatwić sami.
Usłyszała strzały z broni. Oj. Zaniepokoiło ją to. Jeśli bestia jest mądra, to w tym momencie, mogłaby się obrócić, żeby ją wystawić na atak od kul. Obawiała się tego, ale nie puściła. Jeżeli bestia by się obróciła, to Alpha skuliła by się na tyle ile może, żeby ochronić się i przyjąć kule od współtowarzyszy. Jeżeli stwór się nie obrócił, to przeszła by do ciągnięcia za mięso i skórę bestii, chcąc jakby zadać jej ból i wyrwać kawał mięsa. Była też gotowa do ewentualnej ucieczki, jeśli bestia postanowi rzucić się z nią na ścianę bądź, żeby ją zmiażdżyć albo ogłuszyć.

Spoiler:
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 16 z 17 Previous  1 ... 9 ... 15, 16, 17  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach