Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 14 z 17 Previous  1 ... 8 ... 13, 14, 15, 16, 17  Next

Go down

Pisanie 27.07.17 21:17  •  (S) Zniszczony plac koszar.  - Page 14 Empty Re: (S) Zniszczony plac koszar.
The member 'Karyuudo' has done the following action : Dices roll


'Kostka' : 65
                                         
VIRUS
VIRUS
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.07.17 18:13  •  (S) Zniszczony plac koszar.  - Page 14 Empty Re: (S) Zniszczony plac koszar.
Spojrzenie szarych tęczówek ledwo otarło się o sylwetkę Arthura, zaraz zmieniając swój cel z niego na pobliski zrujnowany budynek. Chrobotanie dobiegające z niedaleka świadczyło o tym, że nie byli tu sami – chociaż od samego początku nie zakładał, że ta wyprawa będzie dla nich łatwa i przyjemna. Spróbuj wyjebać z terenu całą masę bezmózgich – a być może i całkiem świadomych – bestii i wyjść z tego bez zadrapania.
Było to praktycznie niemożliwe.
Grimshaw wysunął broń z kabury, raz jeszcze sprawdzając zawartość magazynka dla pewności. Naboje wypełniały go po brzegi, chociaż słysząc dość niepokojący szmer, odnosił wrażenie, że w starciu z czymś, co prawdopodobnie oddychało tak głośno, na nic miały się mu przydać, jednak warto było mieć w ręce cokolwiek, co mogło pozwolić na zyskanie czasu.
A oni nie mogli tak stać ani chwili dłużej.
Niech trzy osoby ruszą w stronę ruin. Ja okrążę budynek, zaczynając od prawej strony, druga osoba pójdzie od lewej ― rzucił, niekoniecznie zamierzając zwracać uwagę na to, co inni mieli do powiedzenia. Nie, gdy wręcz wskazanym było założyć, że niebezpieczeństwo mogło uderzyć z każdej strony, a patrol otoczenia mógł zminimalizować ryzyko. ― Wybijemy wszystko, co będzie mogło dobiec i zaatakować od tyłu ― jego głos był cichy. Na tyle, by nie musiał informować innych, że w momencie, w którym znajdą się bliżej budynku, tak właśnie powinni się zachowywać, nawet jeśli smród wirusa dookoła zwiastował nadchodzącą rzeź. Jednak pięć łbów ustrzelonych z ukrycia to zawsze pięć łbów.
Z wolna udał się we wskazanym kierunku, tym razem uważając już na grunt, po którym stąpał, chociaż zachował bezpieczną odległość od ruin, raz po raz rozglądając się na boki, żeby wychwycić ewentualne ruchy gdzieś w pobliżu. Broń stale spoczywała w jego ręce – była odbezpieczona, dzięki czemu wystarczyło mu już tylko pociągnięcie za spust. Starał się poruszać tak, by przez cały czas pozostać w cieniu, choć otocznie zapewne nie zawsze na to pozwalało. Zależało mu nie tylko na tym, by było mu chłodniej niż na piekącym słońcu, ale też na tym, by pozostać mniej widocznym w chwili, gdy próbował namierzyć swój pierwszy cel.
                                         
Fucker
Rottweiler     Opętany
Fucker
Rottweiler     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.07.17 13:18  •  (S) Zniszczony plac koszar.  - Page 14 Empty Re: (S) Zniszczony plac koszar.
Po powrocie na miejsce spotkała Jinxa. Nie miał chusty DOGS…
Trochę zmarszczyła nos, gdy położył na jej głowie dłoń. Opanowała swoje emocje jednak. Misja ważniejsza. A nie chciała zawieść swojej rodziny. Co to, to nie ma mowy. Widząc kolejne osoby zbliżające się, od razu nabrała otuchy. Drużyna się zbiera. Wśród nich zauważyła Lunę. Powitała ją lekkim merdnięciem ogona. Delikatnym i krótkim, zaraz potem rzuciła do niej:
Witaj.
Na jej pytanie zastanowiła się chwilę i przypomniała sobie każdą rzecz jaką zauważyła przez ten cały zwiad. Krótkie i szybkie rozeznanie pozwoliło zdobyć parę przydatnych informacji. Może się z nimi podzielić.
Przeprowadziłam krótki zwiad w terenie. Słyszała toczące się kamyki, skrobanie po głazach a także jakiś ruch powietrza. Dość cichy, nie byłam w stanie identyfikować co to. Oprócz tego z zapachów wyczułam wszystkie oznaki suszy oraz jakieś mięso. Jest tu jakieś obozowisko najwyraźniej. I chyba coś kwaśnego. Ciężko cokolwiek ustalić przez ten upał, zapachy się z sobą mieszają.
I tak cud, że coś wychwyciłam oprócz tej suchości.
A propos upału. Alphie zaczęło doskwierać słońce. Było wredne i nie chciało przestać być takie. A jeszcze do tego czarne futro… Zaczęła zastanawiać się czy łatwiej nie byłoby przystrzyc ją trochę jak wrócą do kryjówki. Ale z drugiej strony… Jak będzie chłodna noc to ma problem. A poza tym, co zrobić z tym całym futrem? Zastanowi się nad tym.
Rottweiler. Od razu wiedziała, kto tu będzie dowodził, gdy pojawił się on. Chciała mu przekazać informacje, ale coś ją zdekoncentrowało. A raczej ktoś.
I jego znajomy głos.
Zwróciła się w stronę z której ktoś ją zawołał, tylko po to, aby ujrzeć Arthura. A toć niespodzianka. Zamerdała do niego. Po chwili przypomniała sobie o informacjach, jakie nagromadziła. Ale zanim zdążyła powiedzieć cokolwiek Rottweiler już zdążył wydać rozkazy i ruszyć. No trudno. Westchnęła głęboko gdzieś tam w sobie i skierowała swoje spojrzenie wpierw na Arthura, potem na Jinxa. Do obu powiedziała to samo:
Po krótkim zwiadzie wyczułam toczące się kamyki, skrobanie, jakieś przypiekane mięso a także jakiś dziwny zapach czegoś kwaśnego. Nie byłam w stanie ustalić co to, było ledwo wyczuwalne. Ponadto, jakiś dziwny ruch powietrza.
Po zakomunikowaniu tego zdecydowała się posłuchać Rottweilera. Szybko wykalkulowała gdzie mogła by się najlepiej sprawdzić. Zważywszy na to, że ma zero szans w starciu na odległość, musiała się zakraść do wroga i najlepiej zaatakować od tyłu. Jej wielkość, waga i siła była atutami, ale także wadami. W zwarciu miała duże szanse. Rzuciła więc szybko do Arthura:
Idę od lewej. Nie mam szans idąc na nich bezpośrednio.
Zaraz po tym ruszyła truchtem do przodu. Zmarszczyła nos po tylko krokach czując jak gorąco jest. Problematyczny był też fakt, bycia dużym. Starała się przekradać niezauważona, jak najczęściej w cieniu. Nasłuchiwała też czy nie nadchodzi coś w jej kierunku. Znów polegając na zmysłach starała się odnaleźć wrogów w takiej pozycji, aby mogła ich zajść bez problemu i skoczyć do karku bądź gardła. I nie być przy tym wykryta za bardzo. Choć pewnie zrobi się zadyma, gdy zaatakuje, więc w myślach planowała jak szybko zabić wroga. Na tysiąc z sposobów.
Ostatecznie zdecydowała się mu po prostu rozerwać gardło i uciec. W ten sposób on się wykrwawi, a ona może i ucieknie. Ale czy ten plan wyjdzie? Nie wiedziała. Dopóki nie spotka się z wrogiem.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.07.17 22:02  •  (S) Zniszczony plac koszar.  - Page 14 Empty Re: (S) Zniszczony plac koszar.
To, co mogło jeszcze bardziej wkurwiać na Desperacji, to upał.
Uniósł lewą dłoń i kciukiem przesunął po czole, zgarniając niepotrzebne krople potu. Dookoła panował wręcz nienaturalna cisza, przerywana ciężkim oddechem. Bo wiatrem tego z pewnością nie można było nazwać. Czyli nici z szybkiego i przyjemnego załatwienia sprawy. Westchnął ciężko, unosząc prawą nogę i wyciągnął z buta nóż wojskowy. W przeciwieństwie do Grimshawa nie zamierzał ryzykować głośną, ewentualną walką. Niektóre rzeczy lepiej załatwić po cichu, nie ściągając na siebie oczu reszty Desperacji.
Nic nie odpowiedział, przyjmując w ciszy, że uda się od frontu. Ruszył w ciszy, stawiając ostrożnie kroki, by nie zbudzić bądź nie rozjuszyć potencjalnego stworzenia bądź przeciwnika. W nadziei, że pozostała dwójka zrobi to samo, zaczął się podkradać, co chwilę zatrzymując się, by wsłuchać się w odgłos oddechu, czy stworzenie przypadkiem nie zbudziło się. Trzymał mocno rękojeść noża, w razie ewentualnej samoobrony. Albo i nawet ataku.
                                         
Jinx
Mastiff     Poziom E
Jinx
Mastiff     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Servant of Evil


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.08.17 19:48  •  (S) Zniszczony plac koszar.  - Page 14 Empty Re: (S) Zniszczony plac koszar.
Kek
Alpha, Jinx, Luna, Fucker, Arthur
Poziom Średni | Cel: Zdobycie miejsca na arenę do walk | Możliwość zgonu: (Teoretycznie) Brak
"Wal­ka jest wycho­waw­czy­nią wolności."

Sama faza planowania nie zajęła im nazbyt długo - pewnie dlatego, gdyż nie było gorzkiej bitwy o zardzewiałą koronę; nie było sporów odnośnie tego, kto ma ich wszystkich w aktualnej sytuacji poprowadzić ku potencjalnie krwawej potyczce; nie było kłótni i fochów wtedy, gdy to pewna persona w ich zacnym, doborowym towarzystwie złapała pewnie, śmiało oraz bez najmniejszego wahania za pałeczkę z wyrytym na nim napisem "Dowódca". Fucker, wydobywszy z kabury swą broń i na wszelki wypadek sprawdziwszy jej stan, przedstawił reszcie zgromadzonych plan działania, kompletnie nie przejmując się tym, iż ktoś mógł mieć inny pomysł czy odmienny zamysł - przekonany był o racji podjętych przez siebie decyzji, jak również uważał je za te najbardziej optymalne oraz zawierające w sobie najznaczniejszą nutę ostrożności. Nie wiedzieli, w końcu, co dokładnie kryje się w ruinach stojących przed nimi koszar - głównego, obszernego i na wpół zrujnowanego budynku oraz doszczętnie zdewastowanych, mniejszych i mało interesujących budowli - toteż zachowanie czujności oraz trzymanie się na baczności było tutaj jak najbardziej wskazane i zalecane. Uważając na każdy stawiany krok i starając się poruszać jak najciszej tylko mogli, trójka z pięcioosobowej drużyny ruszyła powoli do przodu, skradając się w bladych, gorących cieniach i przemykając pomiędzy przypadkowymi, nierównymi gruzami pozostawionymi tu po znajdujących się tutaj dawno, dawno temu obiektach.

Mimo iż do wykonywania planu wzięły się tylko trzy jednostki, to uczyniły to tak, aby pokryć wszystkie ścieżki zaproponowane przez ich obecnego lidera - on sam, dzierżąc odbezpieczony rewolwer, skierował się w prawą stronę, przygotowana do bitwy i uzbrojona w ostre zębiska Alpha ruszyła w lewą, natomiast od frontu wbić się, dyskretnie i niczym prawdziwy skrytobójca, do koszar zamierzał wyposażony w nóż Jinx. Pozostała dwójka, Luna oraz Arthur, zostali jak na razie z tyłu, w bezpiecznych, chociaż nie dających aż tak dużego ukojenia od palącego słońca mrokach rzucanych przez szczątki niegdysiejszych, dumnie prosperujących i odwiedzanych przez multum person budynków - smętne, przygnębiające pozostałości po nich przypominały o tym, ile kosztowała ludzkość tamta katastrofalna w skutkach, dziesiątkująca ziemską populację Apokalipsa. Przez pierwsze metry Trójka Wspaniałych szła mniej więcej razem, chociaż korzystali z innych cieni i wąskich przesmyków, coby siebie nawzajem przypadkiem nie blokować i nie opóźniać. Niedługo później, jednakże, zniknęli sobie z oczu, kiedy to Fucker prześlizgnął się za prawy róg koszar, zaś wilczyca za lewy - Jinx został sam przed głównym wejściem, które kiedyś składało się z podwójnych, szklanych drzwi rozsuwanych, zaś teraz przedstawiało się wyłącznie pustą, poszarpaną i nierówną wyrwą w ścianie. Wnętrze wcale nie było lepsze, ładniejsze czy przytulniejsze, jako że przyozdobione było gruzami, kurzem i najróżniejszymi szczątkami - tak mebli, jak i martwych od dni, tygodni oraz lat stworzeń.

Nadzwyczaj cicho było w tejże okolicy, ponieważ prócz odległego skrobania po głazach i chrapliwego sapania, nie sposób było usłyszeć czegokolwiek więcej - co poniektórym wydawać mogło się dziwne, zważywszy na krwawą, bitewną reputację tego miejsca. Zauważalnym był również fakt, że jak dotąd żadne z naszej cudownej grupy nie natknęło się na ani jednego przeciwnika, którzy przecież masowo i gromadnie wędrowali w te strony, ażeby sprawdzić się z innymi w ciężkiej, masakrycznej potyczce na śmierć i życie. Alpha wędrująca wzdłuż zachodniej ściany koszar i stąpająca po nagrzanej glebie nie wyczuła nikogo w pobliżu siebie, lecz w pewnym momencie trafiła na boczne, otwarte na oścież - jako że drzwi już tam nie było - wejście do koszar usłane szeleszczącymi, brązowymi liśćmi. Zapach wyschniętych roślin nasilał się w tym miejscu, tak samo jak ten przypiekanego mięska - czyżby ktoś wystawiał się na letnie, desperackie słoneczko troszkę zbyt długo? Fucker miał podobną sytuację, gdyż na nikogo nie przyszło mu się po drodze natknąć i po paru marnych minutach bez żadnego problemu bądź przeszkody odnalazł wschodnie, także ozdobione wyschniętymi liśćmi - chociaż te tutaj miały delikatnie różowawy, ładny ton - wejście. Wszystkie korytarze wijące się przed każdym z trójki będą puste, zawalone zgliszczami i upstrzone krwią - im głębiej w koszary, tym świeższa ona będzie, a chrapliwy oddech wraz z odorem smażonego mięsiska mocniejszy. Prócz tego po przebrnięciu przez początkowe pomieszczenia zaczną oni słyszeć leciutkie, słabe trzaskanie ogniska i rzadkie, rozbrzmiewające od czasu do czasu mlaskanie.

Wszystkie drogi prowadzą do Rzymu - powiadano niegdyś, wieki i tysiąclecia temu. Porzekadło to odpowiadało, jednak, obecnej chwili, ponieważ wszyscy - Fucker i Alpha, i Jinx - zmierzali ostrożnie oraz powoli do jednego punktu. Tunele z doczepionymi do nich, dawno splądrowanymi lub zniszczonymi doszczętnie pokojami dla żołnierzy prowadziły ich do samiutkiego środka koszar, który prezentował się nader marnie - było to, bowiem, miejsce z widokiem na niebo, ponieważ sufit zawalił się do wewnątrz, a ściany w większości runęły, tworząc swoistego rodzaju, gruzową arenę o wymiarach dziesięć na dziesięć. I to tam trójka ujrzeć mogła źródło słyszanego sapania - Wymordowany o sporych rozmiarach siedział sobie przy dogasającym ognisku, żujący w najlepsze zakrwawioną, wyczyszczoną z mięsa kość i otoczony przez liczne, porozrywane i nadjedzone truchła innych potworów - odór szkarłatnej posoki był tu wyjątkowo silny. Stwór calutki był czarny, kwaśno, przytłaczająco śmierdzący i nieprzejmujący się promieniami upalnego słońca, o dwóch długich, wielkich przednich łapach, czterech mniejszych kończynach, karlastym korpusie oraz czaszkowatej głowie o jednym, okrągłym oku i zadziwiająco puchatym uchu. W pewnym momencie monstrum to znieruchomiało i poczęło węszyć, nim ślepie jego skierowało się ku zachodowi - w kierunku pozycji Alphy - zaś z gardła wyrwało się ochrypłe, głębokie warknięcie.

(Dodatkowe) Informacje:
  • Warunki: gorąco (około 40 stopni Celsjusza), zero wiatru praktycznie, suche i gryzące w gardło powietrze, słońce jest w położeniu mniej więcej dwunastej godziny.
  • Rzut dla możliwości zarażenia się Wirusem X przez Lunę: 1-95 niezarażona | 96-100 zarażona (z każdą kolejną kolejką szansa na zarażenie będzie stopniowo rosnąć). |Wstrzymuję do momentu, aż Luna będzie znowu czynnie brała udział w akcji|
  • Wygląd Wymordowanego - jest wysoki na jakieś pięć metrów, w jednej z mniejszych łapek trzyma nóż.
  • Termin odpisów: 14.08.17r. (Jak ktoś nie będzie w stanie się wyrobić, proszę o pw)


Ostatnio zmieniony przez Karyuudo dnia 08.09.18 22:02, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.08.17 0:27  •  (S) Zniszczony plac koszar.  - Page 14 Empty Re: (S) Zniszczony plac koszar.
Przykucnął, kryjąc się za jakimiś gruzami, chowając się w marnym cieniu przez nie rzucanym. Wychylił się zaledwie kawałek, tyle, by móc oszacować ewentualne szanse w starciu z bestią. Nie wyglądał zbyt topornie, ale martwiły go zaskakująco długie ramiona stwora. Z łatwością mógłby poruszać się dość szybko na spore odległości. Nie mówiąc o wyskokach. Musieli działać szybko, ale też z głową.
Mięśnie napięły się i zastygły, kiedy wymordowany poruszył się. Sheba był gotowy do uskoku, ale kiedy zorientował się, że to nie on stał się celem zainteresowania przeciwnika, rozluźnił nieco palce, do tej pory mocno zaciskające się na rękojeści noża. Dobrze. W sumie bardzo dobrze. Skoro wymordowany skupił się na kimś innym, to kupiło Jinxowi cenne sekundy do wyprowadzenia ataku z zaskoczenia.
Przyłożył opuszki drugiej dłoni do chropowatego podłoża, a następnie wypuścił z nich smolistą, pół przezroczystą mgłę, która leniwie sunęła w stronę stwora, trzymając się nisko, tuż za nim. Tak, by nie zauważył, kiedy jego uwaga była skierowana w inną stronę. Niczym paszcza stwora mknęła ku swej ofierze, by pochwycić ją swoimi zębiskami. Jednakże w przypadku jakiegokolwiek gwałtownego ruchu ze strony wymordowanego, Sheba nie zamierzał bawić się w ukryty i powolny atak, acz posłał w stronę przeciwnika mgłę na tyle szybko, by nie tyle co pochłonęła wielgaśne stworzenie, a chociaż musnęło. Odrobinę. To wystarczyłoby, by wymordowany na moment stracił równowagę i przewalił się, a wtedy reszta mgły mogłaby pożreć go. I wtedy mieliby dodatkowe nie sekundy, a minuty.


x Użycie mgły pozbawiającej zmysłów 1/3
                                         
Jinx
Mastiff     Poziom E
Jinx
Mastiff     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Servant of Evil


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.08.17 10:46  •  (S) Zniszczony plac koszar.  - Page 14 Empty Re: (S) Zniszczony plac koszar.
Dookoła było zdecydowanie za cicho, nie licząc sapania, które nie ustawało. Mimo tego, stawiając naprzód prawie że bezgłośne kroki, nie zaprzestawał nasłuchiwania. Od czasu do czasu przekręcał głowię na boki, by czułe na dźwięk uszy były w stanie wyłapać jakiekolwiek szmery, które mogłyby dobiec z innej strony.
Nic.
Spodziewał się obecności masy zdziczałych, którzy zaciekle walczyliby o pożywienie i terytorium, jednak sytuacja zdawała się wskazywać na to, że ktoś – albo nawet coś – już uprzedziło ich w planach, a to oznaczało, że trzeba było go stąd wykurzyć. Grimshaw odruchowo odetchnął głębiej przez nos, gdy zapach mięsa stał się bardziej wyrazisty, zawieszając przy tym wzrok na bardziej charakterystycznym skrawku ściany, którego spowiła roślinność. Na Desperacji nie tylko zwierzętom nie należało ufać – porastające ją zielsko potrafiło być równie niebezpieczne. Nic dziwnego, że ciemnowłosy znalazłszy się obok częściowo zakrytego zielska, postarał się o to, by nie dotknąć go odsłoniętą skórą. Lufą pistoletu odsunął na bok naturalną barykadę i prześlizgnął się do środka, by ruszyć korytarzem w głąb ruin.
Mlask.
Co za obrzydliwy dźwięk.
Szarooki zatrzymał się tuż przed linią, która oddzielała cień od prażącego słońca, które wdzierało się do środka przez zawalony dach. Wszystko wyglądało tak, jakby siedzący przy ognisku potwór nie starał się o to, by pozostać niezauważonym, choć fakt, że nie żywił się surowym mięsem nasuwał na myśl pytanie, czy przypadkiem nie mieli do czynienia z czymś bardziej rozumnym niż wskazywał na to wygląd stworzenia. Sunąc wzrokiem po wielkiej sylwetce, wychwycił dzierżony nóż, który prawdopodobnie potwierdzał tę teorię. Zwierzęta zdawały się na swoje własne atrybuty, a nie na narzędzia z zewnątrz, które ułatwiały życie. Trzymany przez Jay'a pistolet nagle wydał się tylko nieskuteczną zabawką – nawet jeśli kule bez trudu trafiłyby w przerośnięte cielsko, wątpliwe, by miały wyrządzić jakieś większe szkody, ale mimo tego wymordowany nadal zaciskał palce na rękojeści.
Nie strzelił.
Poruszył palcami wolnej ręki, wydając znany tylko samemu sobie sygnał w chwili, gdy uwaga bestii została zajęta obecnością Alphy. Spod jego nóg wysunął się cień, który z równie dużą szybkością ruszył w stronę przeciwnika z zamiarem owinięcia się szczelnie dookoła jego szyi. Nie mógł oszacować siły potwora, jednak nie zamierzał szczędzić siły, jeśli chodziło o sprowadzenie go do poziomu parteru i ułatwienie zadania Shebie.

___Kontrola cieni: 1/3 posty – próba oplecenia cieniem szyi bestii i obalenia jej na ziemię przy jednoczesnym podduszeniu.
                                         
Fucker
Rottweiler     Opętany
Fucker
Rottweiler     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.08.17 10:52  •  (S) Zniszczony plac koszar.  - Page 14 Empty Re: (S) Zniszczony plac koszar.
Była zdziwiona brakiem wymordowanych. Sądziła, że natknie się na jakieś obozowisko i będzie miała problem, ale jednak nie. Alpha mimo wszystko zastosowała wszelkie środki ostrożności jakie mogła. Stąpała powoli, jak najciszej. Choć w jej przypadku było to nader trudne z powodu wielkości i masy jaką dysponowała. Niestety z tym mogła niewiele zrobić, bo przemiana w drugą formę spowoduje u niej znaczny spadek możliwości obrony przed czymkolwiek.
Dotarli do… koszar? Chyba. Zaniepokoiły ją liście. Podeszła do nich i powąchała delikatnie. Wysuszona na wiór. A to oznacza hałas. Którego wolałaby uniknąć. Wyczuła też silniejszą woń przypiekanego mięska. Tutaj są ich cele. Jakieś obozowisko. Liście oznaczały, że wśród nich jest ktoś o silnym słuchu. Wolała nie narobić dużej ilości hałasu.
Jeśli skoczę to narobię hałasu też. Co za bez sens.
Prychnęła do siebie w myślach. Musiała przejść. Postarała się zatem powoli i delikatnie stąpać po liściach, tak, aby nie narobić masę hałasu. Wyczuła krew. Coraz to świeższą im głębiej. Czyli zbliżali się do celu. Czasami zaglądała do splądrowanych pokoi, tak tylko rzucając okiem co tam jest, a potem szła dalej. A ponieważ nic tam nie było, no to nie miała sensu przeszukiwać pomieszczeń. W końcu dotarli. Dokładnie zbadała otoczenie wzrokiem chcąc zapamiętać wszelkie istotne i niebezpieczne elementy. Jednak jej wzrok szybko przykuło… to coś.
Czyli… To jednak nie jest kilka osób a jedna? Nie… Może być ich to więcej.
Mimo to trzeba było się skupić na tym czymś. Było to duże. Znacznie większe niż ona. Co już dawało jej małą przewagę. Żuł kość, więc nie przejmowała się. Ilość trucheł jakie widziała aż sprawiły, że nie potrafiła się powstrzymał od oblizania swoich zębów. Nie to, że jest głodna… No ale, hej. Darmowe żarcie. Tylko, że jest teraz pilnowane. Kwaśny zapach pochodził od tego stwora. A więc, jednak to on miał taki brzydki zapach. Przyjrzała się mu. Miał nóż. Zastanawiała się czy jej moc będzie mogła go podporządkować pod nią. Jednak, im dłużej nad tym myślała, tym bardziej odpowiedź wpadała, jak kulka, bardziej na nie. Ma nóż, był na tyle mądry, aby zostawić liście na wejściu i umie stworzyć ogień. To jest już wymordowany. Czyli nici z wydawania rozkazów. Chociaż może…?
Gdy zauważyła, ze ją zobaczył zrobiło się… Groźnie. Miała nadzieję, że reszta drużyny tu jest. Bo może być z nią krucho. Przyjęła pozycję defensywną, odsłaniając kły i kładąc uszy po sobie. Nie warczała, nie poruszała się. Była gotowa na unik czy atak. W końcu zaczęła się powoli zbliżać i warczeć. Zauważyła, że inni atakują, dlatego ona też to zrobiła. Zamiast jednak frontalnego ataku, który skoczyłby się tragicznie wolała wykonywać uniki na chwilę obecną i czekać na sposobną sytuację do ataku.

> Wejście na gruzowatą arenę i skupienie się na unikach w przypadku, gdyby stwór ją zaatakował.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.08.17 13:29  •  (S) Zniszczony plac koszar.  - Page 14 Empty Re: (S) Zniszczony plac koszar.
Odczekał chwilę, kiedy wszyscy się porozdzielali. Zawsze to lepiej mieć odrobinę bardziej zabezpieczone tyły. To, że kogoś nie widzieli bądź nie wyczuwali wcale nie oznaczało, że tego kogoś tu nie było. Skoro byli psią watahą, to wypadałoby swoją ofiarę otaczać zamiast zostać otoczonym. Ruszył jednak w tym samym kierunku co Alpha, ostrożnie i po cichu, stawiając stopy tak, by nawet najczulszy słuch miał trudności z usłyszeniem go. Wieki spędzone na treningach, niezbyt wielkie wymiary i zawód szpiega-mordercy skutecznie to umożliwiały.
Zatrzymał się koło liści tak jak wilczyca, a następnie skorzystał z mocy w celu przedostania się na drugą stronę. Nie powinien wydać dźwięku, nigdy nie zauważył by coś zdążyło zachrzęścić czy zaszeleścić kiedy z prędkością światła przebiegał po wszystkim, z dziurą w ziemi i wodą włącznie. Mógł się przeskradać, ale nigdy nie wiadomo czy ktoś nie chciał w ten sposób zamaskować pułapki. Znając jego szczęście, wpierniczyłby się w nią i całą zasadzkę szlag by trafił. Dużo wygodniej było zużyć niewielką ilość energii.
Fioletowy język wysunął się znów na ułamek sekundy. Zapach nie był zbyt przyjemny. W ustach wymordowanego pojawił się smak podobny cytrynie, choć dużo gorszy. Ratlerek jak cień chodził za Alphą, będąc w każdej chwili gotowym do ataku bądź obrony. Upał jak na razie mu nie przeszkadzał, ale jego ciało nie potrafiło odprowadzać nadmiaru ciepła - im dłużej się nagrzewał tym gorzej mogło to na niego wpłynąć.
Ale przynajmniej nie robił się mokry i nie odwadniał się tak szybko.
Spojrzał na paskudę patrzącą w ich stronę. Wargi odsłoniły cienkie, haczykowate kły, Arthur zasyczał cicho, ostrzegawczo. To już bestia czy jeszcze wymordowany? Skoro tak śmierdzi to jakie zdolności mógł mieć? Gadowaty wyciągnął oba ostrza, a widząc jak reszta przystępuje do ataku, rzucił jedną z katan w nogo-rękę stwora. Nadal jednak monitorował otoczenie wyciągając co jakiś czas jęzor i badając powietrze. Jeden mieszkaniec ruin to było zdecydowanie za mało.


> Użycie mocy błyśnięcia do pokonania przeszkody z liści.
> Rzut kataną w łapę przeciwnika i sprawdzanie zapachu otoczenia na wypadek większej ilości wrogów.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.08.17 23:55  •  (S) Zniszczony plac koszar.  - Page 14 Empty Re: (S) Zniszczony plac koszar.
Kek
Alpha, Jinx, Luna, Fucker, Arthur
Poziom Średni | Cel: Zdobycie miejsca na arenę do walk
"Wal­ka jest wycho­waw­czy­nią wolności."

Z początku wyłącznie trzy osoby ruszyły do akcji, do działania na rzecz pozyskania tegoż miejsca dla ich cudownego, wspaniałego gangu, lecz niedługo po tym, jak Jinx, Fucker oraz Alpha wykonali pierwsze kroki w kierunku wspomnianego celu, dołączył do nich ostrożny w swym postępowaniu, zwracający szczególną uwagę na ich potencjalnie nieosłonięte tyłu Arthur. Maszerował on tuż za futrzastą, gotową do boju waderą, cichutko oraz sprawnie prześlizgując się między gruzami i wszelkimi pojawiającymi się przed nimi przeszkodami – włącznie z wyschniętymi, brązowymi liśćmi, które to ominięte przez wężowatego Wymordowanego zostały poprzez zastosowanie przez niego jednej z jego niezwykłych, niesamowitych zdolności: Błyśnięcia, dokładniej rzecz ujmując i nazywając. Cała czwóreczka dobrnęła wtem wreszcie do punktów oraz pozycji, które umożliwiły im wgląd na zawaloną, w miarę okrągłą i środkową część zwiedzanego przez nich budynku, gdzie to zagnieździł się sporych rozmiarów stwór o czarnej maści i żujący sobie aktualnie w najlepsze jakąś dużą, dokładnie wyczyszczoną już z mięsa i tkanek kość. Zalegające wokół niego, oblepione szkarłatną, w większości zakrzepłą i zalewającą swym odorem cały tutejszy obszar krwią truchła były brutalnie porozrywane i okrutnie ponadgryzane, co czyniło je praktycznie niemożliwymi do zidentyfikowania – jeśli ktoś miałby to szczęście bądź nieszczęście bycia z którymś tu trupem znajomym lub wrogiem – czy określenia ich przeszłej, zmasakrowanej obecnie formy i aparycji.

Niezwykle ważnym elementem było tutaj to, czy stworzenie to przedziwnie wyglądające i kwaśno pachnące – woń ta była okropnie nieprzyjemna dla normalnego nosa, nie wspominając o tych bardziej czułych i wrażliwych. Zwłaszcza, kiedy mieszała się z odorem wszechobecnej tu, występującej w płytkich, acz rozległych kałużach i zaschniętych plamach oraz kleksach posoki – było rozumne i pojętne, czy też posiadało dziki, nieopanowany i zaprogramowany na poleganiu na zwierzęcych instynktach umysł. Rozpalone ognisko oraz dzierżony w jednej z mniejszych łapek nóż wskazywały na tę pierwszą, groźniejszą dla nich opcję, podczas gdy zaczęcie przez potwora węszenia w powietrzu i następujące po tym warczenie w kierunku Alphy oraz Arthura wydawało się przechylać przedstawioną zagwozdkę ku drugiemu, temu okraszanemu prymitywizmem i nieokrzesaniem wariantowi. Istota, nie czekając na oficjalne zaproszenie do pojedynku, podniosła się – monstrum wysokie na jakieś pięć metrów, z wiszącym makabrycznie i groteskowo torsem oraz pojedynczym ślepiem skupionym na zachodnim wejściu na tę swoistego rodzaju arenę – i ruszyła wielkimi, tupiącymi oraz karykaturalnie wyglądającymi krokami ku naszej ślicznej parce. Arthur, dostrzegłszy bojowe poczynania swych towarzyszy, dobył obu katan i rzucił jedną z nich w jedną z dominujących kończyn ich oponenta, stosunkowo prędko się jednak zawodząc – ostrze pięknej, cudownej broni odbiło się od smolistej w barwie skóry istoty, rozwścieczając ją tylko i podjudzając do szybszego biegu.

Biegu przerwanego bezlitośnie przez półprzeźroczystą, smolistą mgłę Jinxa, która to sunęła wpierw leniwie i nisko przy ziemi w stronę tego przedziwnego, zniekształconego przeciwnika, znacząco i widocznie, jednakże, nabierając tempa wtedy, gdy ten począł wręcz pędzić – jak na złamanie karku, można by śmiało tu rzec - na Alphę i Arthura. Jinxowi udało się musnąć swym dymnym tworem lewe łapsko zadziwiająco szybkiego – chociaż patrząc na te masywne, długie odnóża, to fakt ten nie był może wcale aż taki zaskakujący -  monstra, w konsekwencji potykając go i powalając na usłaną gruzem oraz ciałami glebę. Potwór, utraciwszy czucie w nadmienionej kończynie, runął z donośnym hukiem na swój zdeformowany, wykrzywiony w paskudnym grymasie pysk, wzniecając tumany kurzu i rozchlapując dookoła siebie dwie kałuże lepkiej, metalicznie śmierdzącej krwi. Sekundę-dwie po ataku Jinxa nadszedł cień Fuckera, owijając się smukłą, ciemnoszarą linią wokół szyi wroga tuż przed jego upadkiem na ziemię i chociaż Rottweiler stracił na nim wizję przez tę nagłą chmurę brudu i kurzu, to przynajmniej wiedział, że udało mu się zapętlić sterowany mrok wokół gardła oponenta. Oznaczało to, bowiem, że mógł zacząć go podduszać i poprzez to wyeliminować z dalszej rozgrywki - lub nawet i egzystencji, jeśli posunie się do aż takiego stopnia.


Szszsz~!
Arthur miał rację – jeden mieszkaniec tych smutnych, zdewastowanych i przeistoczonych w arenę do iście gladiatorskich potyczek ruin to zdecydowanie za mało.


Zapach wysuszonych roślin i liści, i kory nasilił się niespodziewanie i nagle, gdy to dwie sylwetki zleciały z nieba – dachu, tak naprawdę, zeskakując z niego imponującymi, zwinnymi susami – i wylądowały w dwóch punktach: pierwsza jakieś trzy metry przed Jinxem, druga natomiast w podobnej odległości przed Fuckerem. Osobliwe były to jednostki, przywodzące na myśl drzewa zaklęte w ludzkie postacie – albo na odwrót: ludzi przeistoczonych w drzewa – i obdarzone sprawnym, człowieczym pojmowaniem otoczenia oraz rozumem. Wymordowany stojący przed Jinxem wyglądał jak kobieta o bujnej, składającej się z jesiennych liści czuprynie, smukłej i dwumetrowej figurze, należącej do starszej persony, pozbawionej ust twarzy i gałęziastych, niby jelenich rogach, która w dłoniach swych trzymała kij dorównujący w długości jej wzrostowi. Przed Fuckerem, z kolei, znajdował się osobnik o dumnej, wyprostowanej i wyższej od jego towarzyszki sylwetce, który przyodziany był – chociaż całość sprawiała wrażenie, iż jest on ze swym rynsztunkiem jednością – w zbroję, hełm i fikuśny, gęsty płaszcz z bladoczerwonych, szeleszczących liści. Dzierżąc w prawej ręce pokaźną, zakończoną ostrym grotem włócznię i spoglądając na Opętanego zimnymi, niebieskimi oczyma jarzącymi się w ciemnych otworach noszonego, bojowego nakrycia głowy, Drzewiec wskazał na niego palcem lewej, wolnej dłoni i przemówił chrzęszczącym, nieludzkim i trzaskającym niczym deptane gałązki głosem:
- Ta ziemia jest nasza.
Tuż po tych słowach – czterech wyrazach naszpikowanych posesywnością i poczuciem własności oraz słodką pychą – obaj nowi przeciwnicy naszej wspaniałej grupki zaatakowali jednocześnie i równo, przypominając zgranych tancerzy i wyćwiczonych, wytrenowanych w masakrycznej, śmiercionośnej sztuce bitwy wojowników. Ona rzuciła się na Jinxa, końcem swego oręża celując prosto w środek jego klatki piersiowej, On natomiast skoczył ku Fuckerowi w celu ścięcia go stosunkowo prostym, poziomym cięciem.

(Dodatkowe) Informacje:
  • Warunki: gorąco (około 40 stopni Celsjusza), zero wiatru praktycznie, suche i gryzące w gardło powietrze, słońce jest w położeniu mniej więcej dwunastej godziny.
  • Rzut dla możliwości zarażenia się Wirusem X przez Lunę: 1-95 niezarażona | 96-100 zarażona (z każdą kolejną kolejką szansa na zarażenie będzie stopniowo rosnąć). |Wstrzymuję do momentu, aż Luna będzie znowu czynnie brała udział w akcji|
  • Jinx |Użycie mgły pozbawiającej zmysłów: 1/3| - leci na Ciebie WaL, końcówką kija celując w środek Twojej klatki piersiowej.
  • Fucker |Kontrola cieni: 1/3| - WL skoczył ku Tobie i zamierza ciąć włócznią, teraz trzymaną oburącz, poziomo, na wysokości Twojego pasa.
  • Alpha |-| - jakieś trzy/trzy i pół metra przed Tobą została powalona bestia, która obecnie miota się na ziemi.
  • Arthur |Odpoczynek po użyciu Błyśnięcia: 1/4| - jakieś trzy/trzy i pół metra przed Tobą została powalona bestia, która obecnie miota się na ziemi.
  • Bestia |Pancerna skóra| - miota się na ziemi pośród chmury kurzu i brudu, próbując pozbyć się zaciśniętego wokół jej szyi cienia Fuckera.
  • Wojowniczka Liścia |-| - wysoka na dwa metry, o smukłej sylwetce, używa dwumetrowego kija, szeleszcząca przy poruszaniu się. Pachnie wyłącznie jak drzewo i liście, zero w niej ludzkiego zapachu.
  • Wojownik Liścia |-| - wysoki na dwa metry i czterdzieści centymetrów, wygląda, jakby nosił pełną zbroję i zrobiony z bladoczerwonych liści płaszcz, używa prawie trzymetrowej włóczni, również szeleści przy poruszaniu się. Pachnie, jak kompanka, wyłącznie jak drzewo i liście, zero w nim ludzkiego zapachu.
  • Termin odpisów: 27.08.17r. (Jak ktoś nie będzie w stanie się wyrobić, proszę o pw)


Ostatnio zmieniony przez Karyuudo dnia 08.09.18 22:02, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.08.17 20:08  •  (S) Zniszczony plac koszar.  - Page 14 Empty Re: (S) Zniszczony plac koszar.
Rottweiler miał to do siebie, że korzystał dosłownie z każdej nadarzającej mu się okazji, dlatego gdy tylko zupełnie podświadomie wyczuł, że pierwsza część jego planu się powiodła, nie zamierzał dać bestii choćby kilku sekund na obronę – zaciskający się na gardle cień zaczął stawać się coraz bardziej uporczywy. Jakby samemu Cerberowi usiłowano założyć obrożę przeznaczoną dla małego chihuahua, co nie mogło powieść się bez uszczerbków na zdrowiu. Na domiar złego sama szerokość miażdżącego gardło pnącza, zaczęła maleć, jednak na pewno nie słabnąć. Przy mniejszej powierzchni napór zdawał się coraz bardziej rosnąć, a opanowane spojrzenie ciemnowłosego, który nieprzerwanie rejestrował zachowanie stworzenia, wskazywało na to, że doskonale wiedział co robi, kiedy za wszelką cenę starał się odkroić jego łeb za pomocą powstającej, trudnej do rozerwania żyłki, przez którą w pierwszej kolejności miało stracić dech.
Łup.
Uważaj.
Głos uprzedził go wraz z momentem, w którym drzewiec już lądował przed jego oczami. W takich chwilach przydałoby się, żeby robił to z wyprzedzeniem, jednak było to niemożliwe, gdy w gruncie rzeczy stanowili jedną osobę. Grimshaw nie dał się rozproszyć na tyle, by poluzować uścisk na szyi potwora, jednak teraz jego uwaga musiała ulec podziałowi, a większą jej część musiał poświęcić nowemu przeciwnikowi, który jeszcze nie został obezwładniony.
Jeszcze.
„Ta ziemia jest nasza.”
Wystarczyło, by z jego ust padło pierwsze słowo, a reszta utonęła w huku wystrzału z broni. Jay instynktownie wycelował w głowę – z tak niewielkiej odległości trudno byłoby spudłować, a istniała szansa, że dziura skutecznie spowolni napastnika. Nie zamierzał jednak zdać się wyłącznie na strzał – widok broni białej jasno wskazywał na to, że niebieskooki musiał atakować w zwarciu – w momencie, gdy pociągnął za spust, wycofał się pospiesznie, chcąc zachować kontrolę nad dystansem między nimi. Cień, w którym nieustannie się znajdował, działał na jego korzyść – tu używanie mocy przychodziło mu ze znacznie mniejszym wysiłkiem. Dwa kształty przypominające sporej wielkości, powykrzywiane łapska, zakończone ostrymi pazurami wynurzyły się z ziemi. Celem jednego z cieni była włócznia – chciał zakleszczyć się na jej uchwycie i wyrwać ją z rąk właściciela. Drugi cień, jakby sam z siebie wyraził zainteresowanie drzewną nogą – złapanie jej mogło skutecznie zablokować przeciwnika.

___Kontrola cieni: 2/3 posty – pojedynczy cień nadal zaciska się na szyi potwora, skoro zdołał się tam opleść. Przybrał cieńszą formę i mocniej napiera na jego gardło z zamiarem rozcięcia skóry, a nawet i samej dekapitacji. | Dwa osobne cienie ruszyły z atakiem na drzewca – jednym z nich próbuje złapać włócznię i wyrwać mu ją z rąk, a drugim nogę stworzenia.
___Stan naboi w magazynku: 14/15 – strzelił, celując w głowę atakującego go przeciwnika.
                                         
Fucker
Rottweiler     Opętany
Fucker
Rottweiler     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 14 z 17 Previous  1 ... 8 ... 13, 14, 15, 16, 17  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach