Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 11 z 17 Previous  1 ... 7 ... 10, 11, 12 ... 17  Next

Go down

Pisanie 01.02.17 19:20  •  (S) Zniszczony plac koszar.  - Page 11 Empty Re: (S) Zniszczony plac koszar.
- I push my fingers into my eyes... - Ciche tąpnięcie i zduszony wydźwięk towarzyszący reakcji na ból wydobył się spomiędzy zacisniętych warg. Wyprostował się, lekko odchylając na lewy bok, dając odrobinę luzu prawej stopie, jaka w zamyśleniu (nie, nie stopa się zamyśliła) rąbnęła w kawał betonu. Boleśnie. Prychną, spoglądając z pogardą na fragment gruzu, jaki pewnie jakiś czas temu był solidnym budynkiem, a teraz? Teraz... TERAZ!
Był tylko kamyczkiem. Dużym, twardym, i bolesnym jeśli kopnęło się w niego przypadkiem stopą.
- Cholera, zepsuło mi to całkiem nastrój do śpiewania. No dobrze, to gdzie my się znajdujemy? - Zrobił szybki obrót, oceniając otoczenie wokół niego. Gruz widzę, dużo gruzu, aż po horyzont. Nie, dobrze, może nie aż tak, niedaleko się kończy, ale wciąż jest bliżej centrum wysypiska odpadów budowlanych niż dalej. Włożył lewą dłoń do kieszeni bluzy, a prawą podrapał się w zamyśleniu po policzku. Hm, co go tu w sumie przywiało? Poza faktem, że chciał w końcu wrócić do cywilizacji.
I miał trochę dosyć gadania do samego siebie. I do drzew. Ziaren piasku. Kamyczków. Własnego odbicia. Czasem nawet do powietrza.
Sięgną za plecy, zdejmując z paska maskę, jaka była doń przyczepiona własnymi pasami, pomagającymi utrzymać ją na twarzy. Metaliczna, choć w odcieniu bieli. Trochę pordzewiała na bokach, ale wciąż miała swoją specyfikę.
Spojrzał w puste otwory, przekręcając głowę lekko na bok. Kapelusz trzymał się w miarę solidnie na głowie, nie próbował ucieczki. Chociaż on jeden nigdy go nie opuszcza. To nie tak w sumie, że przedmiot nieożywiony ma jakiś wybór, ale ej! Nie psujcie wizji najlepszego kompana zielonowłosemu.
Wiercił złotymi oczyma przez otwory, tak jakby widział coś - lub kogoś - tuż za nimi, odwzajemniającego milczące spojrzenie.
Którego milczenie jednak przerwał, odzywając się pierwszy. Niewychowane to to, nie daje się odezwać masce, ne?
- Będziesz odpowiedzią na moje problemy? - Spytał, pociągając kącik warg w delikatny uśmiech, by po chwili przyczepić maskę z powrotem na miejsce. Po tym geście jedyne co mógł zrobić, to położyć dłonie na biodrach i rozejrzeć się znowu.
Za celem dalszej wędrówki, bo nie ma żadnego pomysłu, dokąd iść.
Pomijając fakt, że i tak nawet JEŚLI by wiedział gdzie, nie będzie wiedział jak się tam dostać. To chyba wspólna cecha zielonowłosych osób - nigdy. NIGDY nie potrafią znaleźć drogi z punktu A do punktu B, dlatego Hex zastosował obejście.
Nie idzie do określonego punktu, tylko nakreśli go, gdy już tam dotrze. Brzmi jak plan, prawda?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.02.17 19:00  •  (S) Zniszczony plac koszar.  - Page 11 Empty Re: (S) Zniszczony plac koszar.
Minęło zaledwie kilka dni odkąd Dudley zdobył kieł i stał się pełnoprawnym członkiem organizacji najemników. Jego poraniona przez poczwarę ręka dość szybko się goiła, bo anielska regeneracja ciała robiła swoje. Już nawet przestał odczuwać ten lekki dyskomfort, który towarzyszył mu przez ostatni czas. I całe szczęście, przecież nie chciał z siebie robić ofiary i słabeusza. Poza tym nie chciał zawieść Shane'a, który sam zaproponował mu dołączenie do Smoków.
Nie zamierzał bezczynnie siedzieć na tyłku, dlatego też gdy tylko trochę wypoczął to postanowił się trochę rozejrzeć po Smoczej Górze. Zdążył mniej więcej poznać imiona kilku najemników i nawet dość szybko znalazł sobie zajęcia. Przyjął jakieś jedno z łatwiejszych zleceń, a że w organizacji był świeżakiem to nawet znalazł sobie kompana — Tsukiego, który miał mu towarzyszyć w wędrówce przez środek Desperacji. Wiadomo, że bezpieczniej było nie zapuszczać się w głąb Desperacji samotnie, bo nierzadko okazywało się, że takie wypady są bardzo niebezpieczne. A razem było i mniej ryzykownie, i na pewno weselej.
Tsukishimaru okazał się być z wyglądu dzieckiem, uroczym, niebieskowłosym chłopcem. Dudley starał się nie oceniać go przez pryzmat wyglądu, przecież równie dobrze mógł być wiekowym wymordowanym. Oczywiście skrzydlaty mógł się tylko domyślać, w końcu nie znał członków Drug-on zbyt dobrze, dopiero wkraczał w ich kręgi.
Przejdziemy się przez Desperację, bo słyszałem coś o tym, że przydałoby się żeby ktoś znalazł trochę materiałów potrzebnych do zrobienia amunicji. Chodzi głównie o aluminium, stal i mosiądz. Potem będę musiał skoczyć jeszcze w jedno miejsce, do swojego podopiecznego — powiedział do niego, gdy jeszcze byli w kryjówce. Potem ruszył do swojej kwatery, wziął kilka potrzebnych rzeczy, włożył je do plecaka i ruszył w stronę miejsca, w którym umówił się z Tsukim. No i ruszyli w podróż.
Pogoda nie była najlepsza — dmuchał silny, zimny wiatr, utrudniający poruszanie się, a jak na złość szli tak, że podmuchy uderzały prosto w nich. Warunki atmosferyczne zmusiły ich do wędrówki w ciszy. Chyba żaden z nich nie chciał ryzykować nabawieniem się bólu gardła, co przecież było możliwe, gdyby te zimne wietrzysko nawpadało im do ust. Dopiero po jakimś czasie pogoda trochę się unormowała, wiatr osłabł i nareszcie mógł się odezwać.
Nie chciałem Cię w to wciągać, ale potrzebowałem czyjejś pomocy. — jego słowa zabrzmiały trochę jakby próbował się tłumaczyć, i może tak faktycznie było. Domyślał się, że było dużo ciekawszych zajęć niż zbieranie złomu, ale tym też ktoś musiał się zająć, prawda? Żadna praca nie hańbi, zwłaszcza w tych parszywych czasach, w których żyli.
Dopiero po jakichś kilku minutach byli w stanie dostrzec zielonowłosą, rozglądającą się postać. Możliwe, że zostali dostrzeżeni. — Znowu jakiś wariat... — skomentował krótko, zatrzymując się na chwilę. Obdarzył niebieskowłosego krótkim, pytającym spojrzeniem. Czekał na jego reakcję. Musieli przejść dalej, bo zniszczony plac koszar był wręcz idealnym miejscem, w którym mogli nazbierać trochę tego nieszczęsnego złomu. Na ich drodze stał ten dziwny, gadający sam do siebie typ, obok którego musieli przejść. No niby dało się go jakoś wyminąć, ale raczej kosztowałoby ich to dość dużo czasu, a w tej chwili i tak nie mieli go zbyt wiele.


Ostatnio zmieniony przez Dude dnia 10.02.17 16:19, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.02.17 22:33  •  (S) Zniszczony plac koszar.  - Page 11 Empty Re: (S) Zniszczony plac koszar.
Naciągnął szeroki szal bardziej na twarz, by osłonić się chociaż trochę przed nieprzyjemnym wiatrem. Właściwie całkiem dobrze złożyło się z pogodą. Tsuki nie należał do rozmownych osób, wybierał zdecydowanie ciszę oraz milczenie. Niestety, wiele osób tego po prostu nie rozumiało i uważało chłopaka za kogoś gburowatego. A tak przynajmniej miał jakąś wymówkę. Udanie się na wypad po części uznał za szansę, bo i dla siebie być może znajdzie coś konkretnego. No i od jakiegoś czasu nie miał zbyt wiele zleceń, a rozprostować kości zawsze było warto. Zerknął kątem oka na kroczącego obok niego zwierzęcego towarzysza, a potem przeniósł spojrzenie na drugiego osobnika, anioła. Był w grupie od niedawna i prawda była taka, że jeszcze niczym konkretnym się nie wykazał. No cóż, z pewnością niebawem będzie ku temu okazja.
Zatrzymał się dopiero w momencie, kiedy wyczuł, że Dudley zwalnia. Dopiero wtedy dostrzegł sylwetkę nieznajomego malującą się na tle zniszczonych koszar.
Przyglądał mu się przez dłuższą chwilę, jakby chciał go w jakiś sposób przeanalizować, aż wreszcie jego ciało ruszyło do przodu.
- Ruszamy. – odezwał się po raz pierwszy od ich spotkania. - Nie możemy zrezygnować tylko dlatego, że ktoś tu już jest. Ignoruj go. Ale bądź przygotowany. – dodał po chwili, instynktownie kładąc dłoń na rękojeści swojego tanto zawieszonego przy jego pasie. Przeżył na Desperacji już tyle lat, że wiedział iż trzeba brać pod uwagę wiele możliwości i zagrożeń. Ale to nie oznaczało, że za każdym razem można się wycofać. Bez względu na wszystko.
Kiedy znaleźli się już na tyle blisko, że mógł dokładniej obrzucić spojrzeniem nieznajomego, mimowolnie zacisnął mocniej palce dookoła broni, aczkolwiek nic nie zrobił, nic nie powiedział, wyminął go, ignorując. Przesunął wzrokiem po koszarach i kopnął lekko jeden z kamieni pod jego nogami.
- Czego dokładniej potrzeba? – zapytał anioła, odwracając się w jego stronę.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.02.17 19:26  •  (S) Zniszczony plac koszar.  - Page 11 Empty Re: (S) Zniszczony plac koszar.
Rozglądanie się przyniosło pożądane skutki. A czego pożądał? Celu dla swoich dotychczasowych akcji. Dwójka przypadkowych istot humanoidalnych to lepszy cel niż żaden, jeśli nie będą chcieli zabić, to może nawet powiedzą, w którą stronę do tego całego miasteczka. Albo do Gór Shi. Albo w sumie gdziekolwiek. Gdziekolwiek, byleby nie tutaj.
Z początku nie chciał dać po sobie poznać, że się nimi zainteresował, więc dalej się rozglądał, jakoby w poszukiwaniu czegoś innego, a o nich zapomniał. Niemniej, szybko mu się to znudziło, i gdy został ominięty, zaczął przeskakiwać po gruzach. Z jednego kamyka na drugi, doskakiwał co raz bliżej dwójki. I tak, nie robił sobie zupełnie nic z pasywnie-agresywnego gestu mniejszego (tak, tak, ale nie miał innego pomysłu, jak go odróżnić) z dwójki. Miast tego, zbliżył się na odległość około dwóch-trzech metrów. W trakcie swojej drogi, maska wróciła na miejsce z jakiego została zdjęta, a na ostatnim kamieniu Hexior niemal stracił równowagę i roztrzaskał sobie wszystkie gnaty o gruz.
Prawie. Zamiast tego potańczył chwilę na kamieniu jak kopnięty paralizatorem i zsuną się z niego, gdy tylko złapał trochę równowagi.
- Dobry. Czy macie może chwilę by porozmawiać o naszym zbawicielu, Wszechmocnym Ao? - Na powitanie złapał kapelusz i lekko go uchylił z głowy, wystosowywując przy tym najbardziej suchy tekst jaki tylko mu przyszedł mu do głowy. Nie, nie był jeh, ehm, Aonowym kaznodzieją. Jeszcze. I raczej szybko się to nie zmieni.
- A skoro już mowa o chwili - byłbym wdzięczny, gdybyście byli w stanie mi wskazać kierunek do jakiegoś punktu orientacyjnego. Przerośnięty kamień, Desperacja, Góry Shi, Ocean, Granica - cokolwiek. Nie chcę wrócić tu za godzinę, tylko z innej strony. - Uśmiechną się szerzej i nieco odchylił głowę do tyłu, chwytając przy tym lewą dłonią tył swojej głowy, nieco mrużąc przy tym oczy. No, za kapelusz w miejscu tyłu jego głowy. Chciał zrobić dobre wrażenie na wstępie, bo z tego co zdołał zauważyć, mieli - w najlepszym wypadku - mieszane uczucia co do obcego w tym miejscu. Może to jakieś ich specjalne obozowisko? Może pod tym gruzowiskiem mają właz do bunkra czy coś? Kto wie, kto wie.
- W zasadzie... - Wbił znowu swój ton w rozmowę, nawet jeśli wcale go nie pytano. - Trochę się nudzę. Jeśli chcecie, mogę wam jakoś pomóc, choć to zależy od tego, co chcecie działać. Tylko bez kwestii szukania jakichś miejsc. Nie jestem dobry w te klocki.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.02.17 13:08  •  (S) Zniszczony plac koszar.  - Page 11 Empty Re: (S) Zniszczony plac koszar.
„Ignoruj go.”
Kiwnął tylko głową, w celu potwierdzenia, że zastosuje się do polecenia niebieskowłosego. Sam również uznał, że najlepiej będzie po prostu przejść obok tego pomyleńca, nie zwracać na niego uwagi. Ale miał być czujny, o tym doskonale pamiętał.
Rozwarł delikatnie usta, aby móc wziąć głębszy wdech. Po chwili pozbył się powietrza z płuc, koncentrując wzrok na wciąż rozglądającym się zielonowłosym. Najemnicy ruszyli w jego kierunku i tak jak wcześniej ustalili — ignorowali go. Żaden z nich nie odezwał się nawet słowem gdy przechodzili obok. Dudley wpatrzony był przed siebie i nawet kątem oka nie spojrzał w kierunku nieznajomego, choć kusiło go, by spojrzeć na twarz obcego przybysza. Ale nie zrobił tego, zignorował go, bo aktualnie miał przed sobą cel, który miał zamiar zdobyć.
Z zamyślenia wyrwało go pytanie Tsukiego. Skrzydlaty właśnie na nim skupił swój wzrok. Zamrugał energicznie, posyłając mu delikatny uśmiech, który był jedynie delikatnym uniesieniem kącika ust.
Wszystkiego co przydałoby się do stworzenia amunicji. Niektórzy najemnicy używają tylko broni palnej, a bez nabojów... no sam wiesz, byłoby ciężko. — przekazał mu tę informację dość szybko, a następnie głośno przełknął ślinę. Uniósł rękę do góry, by objąć nią swoją szyję. Pomasował ją palcami, a po chwili pozwolił kończynie bezwładnie opaść.
Ruszyli dalej.
Anioł stawiał swoje kroki powoli i uważnie, chcąc uniknąć wsadzenia nogi w jakąś dziurę. Nietrudno było wywrócić się lub skręcić kostkę podczas wędrówki po tak nierównym podłożu. Wszędzie wokół walał się gruz, cudem udawało mu się nie zahaczać nogami o wystające kamienie.
Dosłownie chwilę później udało mu się usłyszeć jakieś dźwięki dobiegające zza jego pleców. Odruchowo włożył dłoń do kieszeni, by nałożyć na nią swoje pazury.
Przezorny zawsze ubezpieczony.
Zatrzymał się na chwilę, spoglądając przez ramię. Dostrzegł zbliżającą się sylwetkę zielonowłosego. Kilkanaście sekund później usłyszał również jego głos. Nawet postanowił się odwrócić, uprzednio szturchając Tsukiego, chcąc dać mu znak, by zatrzymał się na moment.
„(...) Wszechmocnym Ao?”
Uderzył się otwartą dłonią (tą wolną, nie tą z pazurami) w czoło.
Nie chcemy rozmawiać o Twoim zbawicielu — odparł spokojnie, wyraźnie akcentując jedno ze słów. — Wyglądamy jakbyśmy chcieli?
Odgarnął na bok grzywkę, wsłuchując się w następne słowa nieznajomego. Analizował je, kiwając tylko głową.
Nie robimy nic za darmo. — tymi słowami chciał zasugerować, że za informację o tym którędy do Gór Shi lub Apogeum Desperacji spodziewali się jakieś zapłaty. Jakiejkolwiek, byleby była. Robienie czegokolwiek za całkowitą darmochę nie leżało w naturze najemników, zdecydowanie. — Po prostu nam nie przeszkadzaj, to będzie najlepsza pomoc.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.02.17 23:51  •  (S) Zniszczony plac koszar.  - Page 11 Empty Re: (S) Zniszczony plac koszar.
Ziściło się to, czego się obawiał. Nieznajomy okazał się natrętnym gościem, z którym nie można po prostu się minąć. Mimo to zamierzał dalej go ignorować, ale najwidoczniej jego towarzysz miał zupełnie inny zamysł. Wymordowany zatrzymał się i odwrócił, w milczeniu obserwując sytuację, od czasu do czasu posyłając krótkie spojrzenie zielonowłosemu. Postanowił dać wolną rękę aniołowi. Niech się sprawdzi. Niech dowodzi. Niech przejmie inicjatywę.
Jedynie skinął głową na znak potwierdzenia, kiedy nawiązano do zapłaty. Co prawda mogli za darmo wskazać mu drogę, bo przecież po prawdzie to nic takiego, ale z drugiej strony… jeszcze nieznajomy pomyśli, że są mili i zacznie jeszcze bardziej się spoufalać. A tego Tsuki nie chciał.
Po sekundach ociągania się, odwrócił i podszedł bliżej kupki złomowiska. Rozejrzał się dookoła, a dostrzegłszy to, co chciał, od razu ruszył w tamtą stronę. Złapał za jakiś bezpański badyl i zaczął nim przerzucać niektóre metalowe odpadki. Jakieś puszki, kamienie, puszki, więcej kamieni. Nic szczególnego, choć i tutaj Tsuki znalazł parę skarbów. Zardzewiały łańcuch długości kilkudziesięciu centymetrów wcisnął do skórzanej torby, którą miał przewieszoną przez klatkę piersiową. Parę żetonów, jakiś stary klucz francuski. Złapał za puszkę, która okazała się… pełna. I zamknięta.
Zeskoczył ze złomu i podszedł do swojego towarzysza, machając zupą, która wesoło chlupotała w środku i wcisnął ją w dłonie anioła. Doprawdy, cudowny prezent, Tsuki. Cudowny.
- Masz. – powiedział cicho odszukując spojrzeniem tygrysa, który akurat grzebał łapami w innej kupce śmieci.
- Ty tu nadal… – tym razem słowa skierował do obcego intruza. Mógł już sobie iść.
- Idź sobie. – tak, bezpośredniość to podstawa. Szkoda, że czasami niepotrzebna.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.02.17 19:30  •  (S) Zniszczony plac koszar.  - Page 11 Empty Re: (S) Zniszczony plac koszar.
- Nie podchodzi ci mówienie w milszy sposób, czyż nie? - Zwrócił uwagę niebieskowłosemu chłopakowi, unosząc lekko prawą brew przy tym. Obaj wydawali się być nader pewni swego i ogólnie niezbyt chętni do rozmowy.
Czemu więc ma być dla nich miły, skoro w vice versie oni nie chcą spróbować pozytywnych relacji z nim? Może i w tym miejscu przetrwają tylko najsilniejsi, ale siła to nie zawsze brutalne rozwiązania fizyczne. Silny jest ten, kto potrafi operować każdą sferą, by pomóc sobie w osiągnięciu celu.
Podciągnął prawe ramię na wysokość klatki mostka i oparł o dłoń takowego łokieć lewej ręki, jakiej dłonią zaciśniętą w pięść podparł pobródek. Nieco z lewej strony takowego. Było to raczej poza myślicielsko-dumająca, w której trwał krótki moment, aż w końcu wrócił do tego, co robi najlepiej.
Czyli mielił ozorem, aka gadał.
- Normalnie jestem miłą osobą, ale skoro chcesz być bezpośredni. Byłem tu pierwszy, więc to WY powinniście się wynieść, nie vice versa. Możemy jednak jakoś dojść do porozumienia, wystarczy, że zachowacie się jak dorośli. W tej chwili nie jestem zainteresowany, czy faktycznie macie tyle lat by się na to kwalifikować, ale to wasz wybór. Mi się nie spieszy, a wam? - Pod koniec swojego wywodu wyciągnął lewą dłoń przed siebie, wskazując nią na nich obu, po czym rozplątał swoje ramiona i włożył obie dłonie do kieszeni bluzy, oczekując odpowiedzi. Jego wzrok powędrował na moment do źródła dźwięków gdzieś po boku, i szybko dojrzał takowe. Ładny kotek.
- Ładny kotek. - No co ty nie powiesz, Hex? Właśnie to pisałem.
Może i był nieco niemiły biorąc pod uwagę fakt, że nie zwrócił uwagi na słowa wyższego z nich (tak, będzie ich tak dzielił, bo to prostsze), ale szczerze mówiąc - nie było potrzeby odpowiadać na nie, skoro odpowiedź mógł sformułować z drugiej osoby. Obaj nie byli nader rozkoszni swoimi osobami, a równie dobrze mogli mu poprostu wskazać kierunek i by sobie poszedł. Musieli jednak komplikować sytuacje, ech.
Przysiadł na jednym z większych gruzoskał który był chyba kikutem po jednym z filarów nośnych budynku, bo miał w miarę okrągłą budowę. Jedyne co w tej chwili robił, to spoglądał w horyzont, jakoby oczekiwał, że spadnie zza niego ognisty deszcz i spali ich wszystkich.
To, albo ewentualnie wieczór. Ale do niego jeszcze trochę.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.02.17 23:26  •  (S) Zniszczony plac koszar.  - Page 11 Empty Re: (S) Zniszczony plac koszar.
Postanowił na chwilę zignorować obecność zielonowłosego, a przynajmniej starał się to robić. Poszedł śladami Tsukiego, wciąż uważając pod nogi. W pewnej chwili poniszczona podeszwa jego buta ześlizgnęła się z kamienia, po którym chciał przejść dalej. Zachwiał się, cudem łapiąc równowagę. Oczywiście zaraz po tym odetchnął z ulgą, bo naprawdę mało brakowało, by się wywrócił. Miał tylko nadzieję, że jego zmagania z nierównym podłożem nie były zbyt głośne, bo lepiej byłoby gdyby Tsuki jednak tego nie usłyszał.
Odwrócił się do tyłu, przytykając wskazujący palec do swoich ust. Tym gestem chciał pokazać zielonowłosemu by zamilkł w tej kwestii. Towarzysz skrzydlatego wcale nie musiał wiedzieć o tej chwili słabości, tak było wygodniej.
Przetarł dłonią zmęczone, przekrwione ślepia, po czym rozejrzał się na boki. Oczywiście rozglądał się za jakąś kupką bardziej „interesującego” złomu. Potrzebne mu były materiały, z których najemnicy mogliby produkować amunicję. W tej samej chwili przypomniał sobie, że fajnie byłoby znaleźć też jakieś kable, przewody, przedłużacze i żarówki, choć był prawie pewny, że w tym niemalże całkowicie splądrowanym miejscu nie znajdzie czegoś podobnego. Na chwilę obecną nie potrafił dostrzec nic przydatnego.
Odszedł gdzieś na bok, odgarniając nogą kupkę jakiegoś złomu i żelastwa. Kucnął, bo chciał ją nieco dokładniej przeszukać. Dobrze, że to zrobił, bo gdzieś pod gruzami udało mu się znaleźć kilka aluminiowych elementów. Od razu zdjął plecak i wrzucił go niego znaleziska. Odwrócił się, skupiając wzrok na sylwetce niebieskowłosego, który właśnie się zbliżał. Dude nie spodziewał się, że zostanie obdarowany puszką zupy. Posłał mu tylko wymuszony uśmiech, kiwając głową i przyjmując podarunek. Od razu schował go do bocznej kieszeni plecaka.
Wcześniej nie zwracał uwagi na tygrysa swojego towarzysza, dopiero teraz, gdy zaczął grzebać w jakiejś stercie złomu spojrzał w jego kierunku. Ale nie skomentował tego w żaden sposób, bo uznał, że zwierzak mógł się okazać bardzo przydatny. Kto wie, czy nie uda mu się odkopać czegoś wartościowego?
Chwilę później usłyszał głos zielonowłosego. Odczekał grzecznie, aż ten skończy mówić.
Na twarz anioła wstąpił grymas, który nawet w połowie nie przypominał uśmiechu.
Musisz mieć ciężko w życiu — skomentował krótko wypowiedź nieznajomego. Uważał, że na Desperacji trudno było być miłym, zwłaszcza gdy wokół aż roiło się do bestii i dzikich wymordowanych, którzy nawet nie mrugnęli by okiem na to jego bycie miłym.
Łatwy cel.
Ale spokojnie, koleś. — Machnął otwartą dłonią w powietrzu, po chwili dołączając drugą ręką, która jeszcze chwilę wcześniej dzierżyła pazury w kieszeni kurtki. — Szukamy jakiegoś bardziej wartościowego złomu. Głównie aluminiowych i stalowych elementów. Mogą być też jakieś mosiądzowe. — Zmrużył fioletowe ślepia, oblizując spierzchnięte usta. — Skończ bez sensu pierdolić i przydaj się na coś, a my wskażemy Ci drogę do Gór Shi, do Twoich pobratymców. — powiedział, kiwając tylko głową, chcąc podkreślić prawdziwość swoich słów. — Męcz mnie swoją rozmową, nie jego. — Wskazał palcem na Tsukiego, a potem krzywo wyszczerzył się do Hexa. Już powinien zdążyć zauważyć, że niebieskowłosy nie był skory do rozmów, a jeśli chciał się czegokolwiek dowiedzieć to powinien rozmawiać z Dudleyem.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.02.17 13:42  •  (S) Zniszczony plac koszar.  - Page 11 Empty Re: (S) Zniszczony plac koszar.
Zignorował słowa nieznajomego, puszczając je gdzieś daleko w eter. Tsuki przybył tutaj w określonym celu, a nie na jakieś pogawędki przy kawie-bez-kawy. Dlatego też odwrócił się od zielonowłosego i spojrzał na swojego towarzysza, z którym tutaj przybył.
- Idę na północną część. Będę blisko. W razie co. – powiedział cicho, po czym ruszył przed siebie, a bestia podążyła w jego ślad. Po chwili oboje zniknęli za kupą złomowiska.

zt
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.02.17 18:18  •  (S) Zniszczony plac koszar.  - Page 11 Empty Re: (S) Zniszczony plac koszar.
Wzruszył barkami na gest tego wyższego. Wiedział z czego facet wychodzi, ale szczerze mówiąc - Hex nie cierpiał być olewany. Może dlatego zareagował nieco ostrzej niż zwykle, ale zwyczajnie nie lubił być olewany. Miał parę sposobów na przyciągnięcie do siebie uwagi w sposób, jakiego nie mogliby olać, ale nie chciał tego robić. Nie miał ochoty marnować nerwów i sił na nich, dlatego też, gdy skończył swój wywód, usiadł i zaczął wpatrywać się w kotełka, trochę ochłoną. Nie było go nieco czasu między ludźmi... Eee, tak. Ludźmi. Określmy ich tak ogólnikowo. W każdym razie - nie było go trochę, i zapomniał już paru zasad etycznych, co zaowocowało faktem, że najwyraźniej niebieskowłosy się obraził.
Och, jakże smutno.
- Twój znajomy ma chyba jeszcze słabsze nerwy od moich, skoro już poszedł. - Stwierdził, już brzmiąc z dużo mniej "napiętym" tonem, podnosząc się do pionu z kamienia. Nie był jednak przyjemny do siedzenia, a sam Hex czuł się tak czy tak dość zesztywniały, stąd więc przeciągnął się, z paroma, głośnymi strzykami w okolicach krzyża.
- Jakoś sobie radzę. Naiwniacy jak ja muszą istnieć, prawda? Inaczej ten świat byłby już w ogóle niewarty czasu. - Zwrócił się przodem do szarowłosego, wkładając z powrotem dłonie do kieszeni po przeciągnięciu się. Lekko pokręcił głową na boki, powodując parę strzyków i zgrzytów, ale ostatecznie nie skręcił karku samym ruchem szyi. Good.
- Osobiście powątpiewam, że znajdziecie coś przydatnego na tym rumowisku, nie licząc gruzów, ale można spróbować. - Puścił mimo uszu komentarz o jego gadaniu, a także to o męczeniu. I tak niebieskowłosy zniknął, zostawiając staruszka (jego włosy nie wyglądało zbyt świeżo) na łasce Hexa. Hehe.
Nah, dajmy temu spokój. Może i dawno go nie było między ludźmi, ale to nie będzie sprawiać, że rzuci sie na pierwszego faceta/kobietę w pobliżu z okrzykiem "UGA UGA, MOJE!"
Choć kiedyś musi spróbować, dla samego faktu ciekawości, jak zareagują.
- W sumie, jak cię zwać? Ja się przedstawiłem, a zazwyczaj ludzie nie lubią, w jaki sposób ich nazywam. - Spytał, lawirując powoli między głazami i szukając jakiegoś złomku. Starał się być na tyle ostrożny, by znów nie zachwiać równowagi i nie próbować się rozbić o ziemię.
Byłoby to nieprzyjemne na wielu płaszczyznach, od bólu, po jego fizyczną strukturę kostną. Innymi słowami - passe.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.02.17 20:04  •  (S) Zniszczony plac koszar.  - Page 11 Empty Re: (S) Zniszczony plac koszar.
„Idę na północną część. Będę blisko.”
Skrzywił się nieznacznie, słysząc wypowiedziane przez niebieskowłosego słowa. Niby powinien pójść z nim albo zwyczajnie powstrzymać go przed odejściem, ale po chwili namysłu uznał, że da mu spokój. Możliwe, że Tsuki potrzebował jedynie chwili spokoju. Nic dziwnego, w końcu został w sposób słowny zaatakowany przez nieznajomego. Szczęście, że nie brał ich do siebie.
Dude obdarzył swojego towarzysza krótkim, porozumiewawczym spojrzeniem, kiwając przy tym głową.
Uważaj na siebie, wkrótce do Ciebie dołączę — rzucił w odpowiedzi, odprowadzając niebieskowłosego i jego tygrysa wzrokiem. Dopiero gdy byli w bezpiecznej odległości, zwrócił się z powrotem w stronę nieznajomego. Wbił w niego chłodne spojrzenie, przebiegając nim pobieżnie po jego sylwetce. Finalnie skupił się jednak na twarzy zielonowłosego.
Wcale mu się nie dziwię — burknął jedynie, chcąc delikatnie zasugerować mężczyźnie by następnym razem jednak trzymał mordę na kłódkę. Większość na tego typu zaczepkę zareagowałaby pięściami. Albo łokciem. Dudley sam przez chwilę miał ochotę zamachnąć się ręką w stronę Hexa, ale na szczęście w porę się powstrzymał. — Radzę Ci żebyś uważał następnym razem, bo z takim chujowym podejściem nie wróżę Ci świetlanej przyszłości. — Wyciągnął rękę przed siebie i uniósł do góry wskazujący palec, którym wskazał na nieznajomego. Następnie pomachał nim delikatnie na boki, formując dłoń w pięść. Kończyna bezwładnie opadła, uderzając w biodro szarowłosego.
Już dawno jest niewarty zachodu, a tacy „naiwniacy” jak Ty są tylko marną rozrywką. — Oblizał popękane usta, wycierając je następnie wierzchem dłoni, by pozbyć się z nich nadmiaru śliny. — Trzeszczysz jak trup, prawie jakbyś był już jedną nogą w grobie — stwierdził, gdy tylko doszły do niego odgłosy strzelających kości nieznajomego. Nie wiedział kim był, skąd się wziął i co tu robił. Ale szczerze? Nawet go to nie obchodziło. Pierwsze wrażenie wywarł na nim fatalne, więc teraz Dudley jakoś niespecjalnie się nim interesował. Inaczej by było, gdyby nie zachowywał się jak totalny głupiec.
Akurat średnio mnie obchodzi Twoje zdanie. — posłał mu widocznie wymuszony uśmiech, odsłaniając kilka białych — jak na desperackie warunki — zębów. Przez fioletowe ślepia przemknął niebezpieczny błysk, a brwi nieznacznie uniosły się ku górze. Dosłownie chwilę później mimika skrzydlatego powróciła do swojego wcześniejszego stanu — ten nieszczery wyszczerz zniknął z jego twarzy równie szybko co się pojawił. — Poprowadź tę rozmowę źle, a nawet nie będziesz wiedział kiedy dostałeś łokciem w tą melonową twarz — powiedział tylko, rozglądając się na boki.
„W sumie, jak cię zwać?”
Parsknął na głos, przymykając na chwilę oczy. Zasłonił usta ręką, aby nie zaśmiać się głośno. Fioletowe oczy skrzydlatego zabłyszczały, a on sam wziął głęboki wdech.
Uważasz, że tak po prostu zdradzę Ci swoje imię? I może jeszcze zostaniemy najlepszymi przyjaciółmi? O, tak, to wspaniały pomysł. Daj mi rękę, pójdziemy pohasać po łące. — Nie odrywał od niego wzroku. — I nie, nie przedstawiłeś się.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 11 z 17 Previous  1 ... 7 ... 10, 11, 12 ... 17  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach