Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 3 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

Go down

Pisanie 02.05.17 18:11  •  Złomiarnia Kinzoku - Page 3 Empty Re: Złomiarnia Kinzoku
Wyciszenie za sprawą nieznanego mu artefaktu, podziałało na rudzielca dość niecodziennie. Jego naturalną reakcją na olbrzymi stres, którego nabawił się na desperacji był niezdrowy śmiech, dobry humor i lekkie szaleństwo pchające go do nieszablonowych działań, na jakie nigdy by się nie zdecydował będąc do końca świadom ich konsekwencji. Dlatego też tak wiele zaufania pokładał w szczęśliwym losie, talizmanach oraz przestrzeganiu reguł jakie wyznaczały mu różne zabobony w które wierzył. Bez tego wszystkiego dobry humor znikał, a w jego miejsce pojawiała się czysta analityczna dusza osoby pozbawionej większych emocji, jednak z tendencją do ostrej i postępującej depresji. Niemal jak kalkulator naukowy z rozładowaną baterią. Znalezienie się w stanie równowagi pomiędzy wyparciem czy zaprzeczeniem, a świadomością tego wszystkiego co go przytłacza, przywołało w nim lekką migrenę, którą po sekundzie przysłoniła jakaś dziwna woalka spokoju i odprężenia. Aż się rozejrzał dookoła, nie bardzo zdając sobie sprawę z tego co się stało. Gdy zaczyna nam być zbyt dobrze, zwykle zastanawiamy się czy nie zostawiliśmy w domu włączonego żelazka. Tym razem jednak uczucie niepokoju nie nadchodziło. Gdyby wiedział cóż takiego tłumi jego "mechanizm obronny", najpewniej by się zirytował. Wyciszenie czy nie. Nie chciałby takich lub podobnych sztuczek, kiedy znajduje się w bliskim kontakcie z zagrożeniem. Tym bardziej, że owe wciąż siedzi zamknięte w jego kanciapie.
Wrócił myślami do kobiety. Tym razem już mniej nerwowy.
- Potrzebuję ostrych narzędzi, dokładniej skalpelów, nożyc, igieł i tym podobne przyrządy chirurgiczne.
- Tym podobne? - Pokręcił głową lekko zaskoczony iż sterylnych narzędzi operacyjnych ktoś postanowił szukać na złomowisku. Chociaż im dłużej się nad tym zastanawiał, to przypominał sobie iż podobnym skalpelem kroił ostatnio bułkę na śniadanie. - Mam nadzieję iż zdajesz sobie sprawę z tego że jesteś w mojej złomiarni, a nie manufakturze obróbki metali wszelakich. - Podrapał się po głowie, zastanawiając jak z tego wybrnąć. - Na ten moment jestem w stanie załatwić Ci tylko kilka, może kilkanaście sztuk wszystkiego. Może nawet nówki sztuki, nie śmigane. - Przyjrzał się uważnie kobiecie. - Chyba nic tam nie ćpiecie co? - Wyszczerzył się na moment, by po chwili znów spoważnieć. - Dlaczego potrzeba Ci tego aż tyle? - Przestąpił z nogi na nogę. Nie orientował się nadto w sytuacji szpitala, aczkolwiek gdyby potrzebował podobnego asortymentu, wpierw udałby się w tamtą stronę. To co miał u siebie było zbieraniną przypadkowych narzędzi wyciągniętych z apteczek oraz wraków różnych samochodów. Podparł się pod boki, pozwalając jej skończyć.
- Oraz części do maszyn... ale to jak przyjdę z technikami, sama się na tym nie znam...
- Wiem, że masz sporo pracy, ale jutro spotykam się z pewnym człowiekiem, który nie lubi czekać, a chciałabym mieć już tą sprawę odhaczoną.
Unikał przez moment kontaktu wzrokowego. Technicy. Znów mieliby się tu kręcić jacyś lalusie o zawyżonym ego? - Jakich dokładnie maszyn? - Ta dziewczyna chyba nie próbuje otworzyć jakiejś nielegalnej gałęzi warzącej używki? Tak niepozornie wygląda, że aż ciężko w to uwierzyć. Aczkolwiek temat nieco go zainteresował. Może mógłbym na nie spojrzeć. O ile są tego warte, chętnie by się z nimi zmierzył nawet w ramach praktyk. Warto pogłębiać swoją wiedzę na temat technologii. -  TO DOSKONALE SIĘ SKŁADA! - Zaczął, ale wyszło nieco ochryple. - Ja również nie lubię marnować czasu. - Uśmiechnął się serdecznie. To jest ta część w której dobrze jest grzecznie odmówić i odejść póki czas, zanim zostanie się wciągniętym w różne, bezwartościowe przysługi, wszak dziewczyna przy sobie nic nie miała. Czym zatem mogłaby go zainteresować? Ah to roszczeniowe społeczeństwo... - Więc chciałbym wiedzieć co z tego będę miał? - Najwyżej da jej te igły i skalpele i niech sobie idzie. Byle daleko od niego. Nie chce mieć nic wspólnego z używkami, eksperymentami oraz krwią.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.05.17 22:37  •  Złomiarnia Kinzoku - Page 3 Empty Re: Złomiarnia Kinzoku
Artefakt działał sam z siebie pogłębiając tylko działanie spokoju jakim jest obdarowana kobieta. Celem jego działania jest pomoc, a nie manipulacja. O wiele trzeźwiej się myśli kiedy głowę nie zaprzątują niepokojące myśli, lub złość. Agape widząc zmianę w jego postawie uśmiechnęła się szerzej pokazując rządek białych zębów. Strasznie nie pasowała do ogólnego zepsucia i zgnilizny, ale może dlatego wydawała się podejrzana? Kiedy zło stało się prawem, to dobro może zostać uznane za wykroczenie, ale może to jeszcze nie ten czas.
- Byłabym wdzięczna, w tutejszych terenach bardzo szybko się zużywają, a wygotowane po raz enty już się nie nadają.... Dlatego jakiekolwiek będą dobrze, mam czym je odkazić - miły ton i pozytywne nastawianie nie opuszczały kobiety, która była wyjątkowo zadowolona z obrotu spraw.
Artefakt powoli przestawał działać, jako że ukoił już nerwy jej rozmówcy, co kobieta przyjęła jako wyjątkowo dobry omen. Czyli nie denerwował się przez jej obecność. Pozwoliła sobie na szybkie przejechanie po jego sylwetce, by zaraz wrócić do jego oczu. Osadzając na nim swoje dwukolorowe, przyjemne spojrzenie.
- Jakich maszyn..? - zawtórowała mu lekko nieobecnym głosem jakby sama nie do końca pamiętała - Na przykład przyrządu do pobierania krwi albo bojler albo piec do ogrzewania wody - wzruszyła ramionami, jakby zbywając te słowa i uznając to za niezbyt ważne.
Nie znała się na tym i nie potrafiła nawet do końca sprecyzować, od tego był Desmond, ona tylko uzgadniała warunki umowy.
Dopiero po kolejnych słowach chłopaka zdała sobie sprawę jak bardzo groźnie mogły zabrzmieć jej słowa. Dlatego parsknęła pod nosem i zaśmiała się cicho, subtelnie zakrywając usta dłonią.
- Nie Skyu-chan, żadne narkotyki. Jestem dyrektorką szpitala i zwyczajnie szukam przyjaciół - wyjaśniła w końcu już widząc wątpliwości na jego twarzy.
Założyła, ze on wie z kim rozmawia, dlatego nie przedstawiała się z pełnego tytuły, zresztą dalej tego nie zrobiła. Nie widziała potrzeby uświadamiania go, ze rozmawia z istotą starą jak ten świat.
- Pytanie, czego ci trzeba... - zaczęła obserwując jego reakcję, zaraz jednak podjęła powolnym krokiem spacer po pomieszczeniu nie przestając mówić - Możesz śmiało mówić, a ja postaram się pomóc.
Przysługa za przysługę, brzmi uczciwie? -
Dopiero przy ostatnich słowach odwróciła się w jego stronę z jednym z tych swoich niewinnych uśmiechów na twarzy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.05.17 2:27  •  Złomiarnia Kinzoku - Page 3 Empty Re: Złomiarnia Kinzoku
Zamyślił się. Aby zdobyć dobry metal, nie zeżarty przez rdzę, musiałby się sporo nachodzić. Do tego przydałby się wytrzymały piec i maszyna do obróbki... na sprawne CNC raczej nie ma co liczyć ani podobne. Trzebaby było wrócić do pierwotnych technologii. Niby prymitywnie, ale przynajmniej nie będą się tak szybko psuły i tępiły. O ile zdobędzie plany owych przyrządów albo ktoś mu je po prostu narysuje.
- Jeśli zwrócisz mi zużyte ostrza, tedy postaram się je naprawić. Aczkolwiek nie więcej jak trzy razy. To dość cienki metal. Łatwo się strzępi i dlatego przestaje ciąć jak należy. - Odparł w końcu, równie spokojnie co wcześniej. - A te maszyny nie są zbyt skomplikowane. - Stwierdził. Prawdę mówiąc to spodziewał się czegoś o wiele bardziej zaawansowanego. To co wymieniła stanowiło standard wyposażenia w większości laboratoriów. Widział je już gdy był mały. Wyganiali go w tedy na niższe pietra budynku, by nie przeszkadzał i poszedł coś zjeść. Niestety w większości podawano tam kaszę z mlekiem, wiec przestał marudzić. Jednakże z tego co zapamiętał, urządzenia te nie wymagały zbyt wielu renowacji i przeglądów technicznych. Dla niego były raczej nudne. To co może się w owych popsuć to kabel, sprężynka lub w ostateczności grzałka będzie wymagać odkamieniania. Westchnął głęboko. Mechanizmy mało skomplikowane. Gorsze od radia.
- Oh, wybacz. Nieczęsto ktokolwiek przychodzi do mnie po takie rzeczy. Zwykle każdy wpada po silniki do samochodów, stare lampy, albo jakieś kable. - Popatrzył w stronę swojego magazynu, zupełnie nie zauważając jak dokładnie dziewczyna mu się przygląda. Szpitale nie kojarzyły mu się najlepiej. Tam zwykle widuje się ludzi w potrzebie, ogarniętych nieszczęściami i strasznymi chorobami. Spiął się. - A wiec zajmujesz się szpitalem. Odpowiedzialne zajęcie... - Uśmiechnął się szeroko. Niby serdecznie, ale gorzko zarazem. Czy ona naprawdę liczy na to, że z niego taki dobry chłopak-samarytanin? I będzie służył im w nadgodzinach za darmo z dobrego serduszka? Przecież to jest desperacja. - Ah, wiesz, ah, wiesz... różne rzeczy... części komputerów, układy scalone, drobne mechanizmy, ciekawostki technologiczne - zaczął jakby od niechcenia, naprawdę nie sądził by ta kobieta była w stanie mu to dać. Zresztą sama przed momentem stwierdziła, że się na tym nie zna. Po co więc dalej przynudzać? - Przysługa? Staram się unikać takich układów. Rozumiesz jak jest. Rzeczy materialne są nieco bardziej przydatne. No i ten... istnieje ryzyko, że nie dożyję tej twojej przysługi. Więc wolałbym nie odsuwać niczego w czasie. - Wzruszył ramionami. Powiedział prawdę. Może jej dać kilka igieł i skalpeli na odczepne, ale by zrobił coś więcej musi mu się to opłacać. W przeciwnym razie nie kiwnie nawet palcem i szybko zbyje Agape brakiem w asortymencie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.05.17 23:58  •  Złomiarnia Kinzoku - Page 3 Empty Re: Złomiarnia Kinzoku
Kobieta aż się uśmiechnęła od ucha do ucha słysząc propozycje. Była bardzo zadowolona, że to on wyszedł z nią pierwszy. Wróżyło to dobrze, ale zawsze jest jakieś ale. Postanowiła zapamiętać jego słowa, chociaż po chwili namysłu wyjęła swój staroświecki telefon i napisała wiadomość do Desmonda. On na pewno nie zapomni. Czasem się kobieta zastanawia, czy on nie ma przeciążenia systemu.
- W takim razie przyniosę ci co mamy - rzuciła szybko uznając tematy skalpelów i tym podobnych zamknięty.
Czas kontynuować negocjacje.
Tyle, ze do twardych warunków jeszcze było daleko, ale spokojnie. Nigdzie im się nie spieszyło, a przynajmniej nie Agape, która mimo wszystko dobro swoich stawiała ponad pojęcie braku czasu. Zresztą, czasem dla tej kobiety doba miała dwadzieścia pięć godzin.
Kiedy Skyu zaczął mówić, to przyjrzała się mu uważnie. Rozumiała tylko częściowo o czym mówił, ale była prawie pewna, ze kojarz osoby, które się na tym znają. Agape mimo wszystko przez swoje długie życie zdołała nawiązać znajomości z naprawdę dużą ilością osób, pewnie dlatego została wybrana na dyrektorkę. Miała środki by zapewnić dobre warunki zarówno pacjentom jak i pracownikom, co na Desperacji było trudne, ale nie niemożliwe.
- Postaram się kogoś tutaj sprowadzić w takim razie. Jak wcześniej wspomniałam - nie znam się na tym, ale mam kontakt z osobami, które znać się mogą, więc jeżeli wypisałbyś mi co i jak, to byłabym wdzięczna. Prawdopodobnie jak pojawię się z technikami, to oni również będą mieli ci coś do powiedzenia. Dogadacie się - ostatnie słowa rzuciła żartobliwym tonem. Nie było tajemnicą, że wystarczy przejść na język elektroniki, by już zrobić z Agape głupią, ale ona się tylko z tego śmiała, często zwyczajnie zbywając wzruszeniem ramion wszelakie zgryźliwości.
- Do tego czasu możesz pojawiać się w szpitalu na posiłki, albo jeżeli nie chcesz opuszczać tego miejsca, to ktoś się będzie pojawiał z jedzeniem, a mówiąc przysługa właśnie jedzenie i ewentualny nocleg miałam na myśli. Wiem, ze tutaj nic ciężko o wiele rzeczy - powiedziała w końcu nawiązując do ich pierwszego spotkania.
Na razie nie dodawała niczego więcej ciekawa jego reakcji. Spodziewała się niechęci, bo chociaż ona sama miała czyste zamiary, to życie na tym pustkowiu uczy właśnie takich uprzedzeń. Dla Agape to nie robiło różnicy, zawsze pozostaje możliwość udowodnienia, że jest tym za kogo się podaje.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.05.17 17:13  •  Złomiarnia Kinzoku - Page 3 Empty Re: Złomiarnia Kinzoku
Uśmiechnął się szeroko. To była kobieta, która sama sobie przytakiwała w głowie i nawet jeśli coś szło kiepsko, z góry zakładała że jest jak należy. Gdyby byli w mieście, większość osób pewnie zaraz rzuciłaby dla niej wszystko przegrywając z jej pewnością siebie. Oczywiście, zakładając że wiedziała czego chce i o czym mówi. Na szczęście Skyu - nie wiedziała, więc pierwsze zgrzyty pozwoliły mu na tak chłodną i szybką ocenę sytuacji. Ona tu wróci. Niezaprzeczalnie. Jest jak ta teleankieterka, czy inny upierdliwy bot reklamowy, który będzie Cię nachodzić tyle razy ile będzie trzeba, póki weń nie klikniesz lub nie wypowiesz chociaż jednego słowa "tak". Czy na tej zasadzie nie działają aby wszystkie kobiety-żony? Aż strach pomyśleć. Potarł swoje ramiona, stwierdzając że Agape jest strasznie oderwana od świata. Co to było... a tak, już pamięta. Świat dorosłych. Agape była niezaprzeczalnie dorosła w przeciwieństwie do złomiarza. Dlatego poczuł to dziwne rozmijanie. Dobre tyle, że nie podała w wątpliwość jego zdolności do pisania i czytania. Wbrew pozorom desperaci, a w większości wymordowani, nie mieli tego luksusu liznąć choćby odrobiny edukacji. Jakim cudem oni w  ogóle potrafią mówić? Zagwozdka.
- Oczywiście, wszystko Ci wypiszę. - Poklepał się po kieszeniach, odnalazł ołówek. Mały skrawek, mocno ogryziony ale sprawny oraz lekko pożółkłą karteczkę. Nie powinien tak szastać zasobami. Ale po ubiorze kobiety, zorientował się, że przegapił moment w którym owa chowa i wyciąga telefon. Miała go w tym śmiesznym portfelu?
Naskrobał kilka ogólnikowych rzeczy iście wzorowym i równym pismem, zachowując ściągowy rozmiar, którego pozazdrościłby mu każdy student przed egzaminem. Wydarł ten tyci kawałek papieru i podał kobiecie - tylko nie zgub.
- Lepiej nie. Sam wpadnę jeśli akurat będzie mi po drodze. - Podrapał się w głowę. - Pełno tutaj pułapek. Nie wiem skąd przyszłaś dokładnie, ale radziłbym trzymać się tej samej ścieżki. Zejście z niej mogłoby się nieprzyjemnie skończyć. - To nie była groźba. Chociaż wypowiedział te słowa również zbyt lekko jak na przestrogę. Mimo wszystko nie kłamał. Ci co zaczynają węszyć i zbiegają z utartych ścieżek źle kończą. Wie co mówi. Sam je budował. Poza tym, wolałby osobiście spojrzeć na szpital oraz jedzenie, które mu podają. Szczurom nie ma co zawierzać. Pewnie nawet jeśli byłaby tam jakaś trucizna to i tak żaden by nie zdechł. Gorzej jak karaluch. Nie chce by ktokolwiek nieproszony plątał mu się po złomowisku. Tym bardziej, jeśli go nie ma.
- Zastanowię się. Tymczasem życzę powodzenia i szerokiej drogi. - Pomachał jej dodatkowo, sugerując koniec rozmów. Różnie bywało, zatem otwarcie nie odmawiał. Lepiej nie palić za sobą mostów zbyt wcześnie. Kto wie, kiedy przyjdzie mu stracić ten "dom", albo jedzenie nie zechce się złapać. Czy cokolwiek gorszego, co ten świat ma tylko do zaoferowania.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.05.17 0:58  •  Złomiarnia Kinzoku - Page 3 Empty Re: Złomiarnia Kinzoku
Są dwie sytuacje w życiu Agape, kiedy ta rezygnuje z dalszej rozmowy. Kiedy już osiągnęła co chciała, albo jak wydarzyło się coś ważniejszego. W tym wypadku ciężko powiedzieć co było pierwsze.
Anielica była zadowolona z przebiegu ich rozmowy i nawet jeśli nie ustalili niczego na poważnie, to przynajmniej chłopak nie był do niej wrogo nastawiony, a na Desperacji nie ma przyjaciół, są tylko osoby, które mają interes w tym by cię nie wykiwać.
Może dlatego, że każdy jest egoistą i nawet jeżeli robi coś, to tylko by spełnić swoje wewnętrzne potrzeby, bo inaczej nie będzie dobrze funkcjonował. A potrzebą Agape było wręcz chorobliwe opiekowanie się innymi i niesienie pomocy, dlatego też można sobie wyobrazić jak bardzo nią wstrząsnęła wiadomość od Desmonda.
Mordują personel. Zabiją nas wszystkich.
Ta wiadomość szczególnie przeszyła jej głowę. Przełknęła ślinę i starała się nadać twarzy jak zwykle lekki wyraz. Musiała tutaj szybko kończyć, by dotrzeć na jak najszybciej do swoich ludzi.
- Dziękuję i w takim razie jeszcze się zobaczymy - powiedziała przyjmując kartkę i zerkając na nią z czystego przyzwyczajenia, czy się doczyta.
Nie znała połowę tych wyrazów, ale to i tak nie miało znaczenia. Musiała wracać. Uśmiechnęła się trochę nerwowo w stronę rozmówcy kontynuując już koniec wymiany zdań. Gdyby to była inna sytuacja, to pewnie zostałaby dłużej starając się wyciągnąć jak najwięcej. Ale nie tym razem.
- Do następnego - po tych słowach ruszyła z powrotem nie do końca trzymając się wskazówki Skyu o tej samej drodzę.
Na szczęście nic się Agape nie stało. Być może była zbyt spanikowana i przejęta, że nawet Fortuna postanowiła jej się przychylić. Co jakiś czas sprawdzała telefon. Najchętniej by zadzwoniła, ale bała się, ze w jakiś sposób może to zaszkodzić lekarzowi, czy innym osobom. Nie chciała więcej trupów i pomimo, ze biegła ile sił w nogach, to wiedziała, że i tak jej obecność nic nie zmieni. Do tego Error miał swoje problemy i pierwszy raz od dawna to on zniknął jej z pola widzenia.

Z.T.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.07.17 19:51  •  Złomiarnia Kinzoku - Page 3 Empty Re: Złomiarnia Kinzoku
Nie spodziewał się tego, że zostanie tak potraktowany - wepchnięty w prowizoryczny dom złomiarza i zamknięty przed widokiem innych. Uprzednio oczywiście będąc świadkiem zupełnie nielogicznego i całkowicie irracjonalnego zachowania rudzielca. Za mocno uderzył się w głowę? Czy to po prostu kolejny mutant, któremu od czasu do czasu odbija? Takich pełno... Tylko nigdy Kesil nie potrafił ustalić, czy oszaleli przed mutacjami, po nich czy może tacy się urodzili. Ot... Ten poryty desperacki świat składał się albo z morderców, albo szaleńców, albo oszalałych morderców. Spotkanie kogokolwiek w miarę normalnego było rzadkością.
Zamknięty w baraku, otoczony został nie tylko ciemnością, ale też dziwnymi woniami i przedmiotami. Odwrócił się i porósł futrem, opadając na wszystkie 6 łap, nim płynnie zmienił postać z ludzkiej na zwierzęcą. Ostrożnie zaczął węszyć po pomieszczeniu, bazując w większości na własnym nosie . Niewiele widział w świetle wpadającym przez przerwę w drzwiach i nieliczne, przeżarte przez rdzę dziury w kątach metalowego kontenera. Spróbował kopać - acz na próżno. Metal znajdował się również na dole. Nosz... Lisooporny ten domek sobie Skyu zrobił.
Wymordowany szybko znudził się darciem pazurami po podłodze i zaczął rozglądać się mocniej po zawartości pomieszczenia.
Na coś powpadał, coś pospadało, coś innego się rozleciało, nim nawyknął do słabego oświetlenia na tyle, aby nie bać się postawić następnego kroku. Mieszkanie złomiarza to jednak nie nory. W norach porusza się instynktownie, a tu... Tu narobił sporego hałasu i położył uszy po sobie, czekając, aż to wszystko przebrzmi.
W czasie swoich poszukiwań odkrył wiele interesujących rzeczy. Jakieś zakrwawione szmaty, trochę jedzenia, czerstwy chleb (on już nie nadaje się raczej do jedzenia... Chyba, że dla gryzonia jakiego, aby sobie zetrzeć za długie zęby), zabawki, wnętrzności zabawek (albo sądził, że to tym właśnie było, bo miało malutkie kółeczka. Ale podejrzanie dużo kabli. Niestety, Kiś nie zna się na samochodach na baterie), suszone robaki po kątach, mysie kosteczki (coś czuł, że właścicielki padły po tym, jak nie mogły znaleźć wyjścia z tej puszki), pudełka pełne metalowych części... A najbardziej niecodzienna... Damska bielizna.
Na koniec tej małej wycieczki znalazł coś, co prawdopodobnie było łóżkiem. Wyścielonym zatęchłymi kocami oraz wyliniałymi futrami, przypominające legowisko jakiegoś stwora. Lis nie myśląc wiele wskoczył w ten barłóg i zakopał się w miękkie oraz luksusowe - jak na warunki Desperacji - pościele. A potem ziewnął i przymknął oczy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.07.17 13:46  •  Złomiarnia Kinzoku - Page 3 Empty Re: Złomiarnia Kinzoku
- NIE ZŁAŹ MI Z TEJ ŚCIEŻKI! - To był ostatni krzyk jaki był w stanie wydać z siebie tego dnia. Potem gardło przestało się nadawać nawet do krótkiej rozmowy. Czy ludzie naprawdę są tacy głupi? Jakim cudem udaje im się tu przeżyć? Trudno, nie jego sprawa... nawet jeśli trup ostanie się w zagajniku to i tak zaraz go jakieś diabli pochłoną.
Stał w miejscu jak kołek jeszcze dłuższą chwilę wpatrując się w to niechybne nieszczęście. Ręka-noga-kamień... co się pierwsze stanie? Za moment będzie potrzebowała tego swojego szpitala bardziej niż ktokolwiek inny na desperacji. - Pomyślał, a im bardziej dziewczyna się oddalała, tym lekkie otępienie ustępowało, robiąc miejsce na skołowane myśli. - Co ja miałem teraz zrobić? - Wyszeptał, uznając że najlepiej zacząć od zwilżenia gardła i odpoczynku. Szpital raczej w gorszym stanie już nie będzie, jeśli Skyu zajmie się szukaniem tych wszystkich pierdół medycznych od dłuższego zaraz.
Podszedł do swojego kontenera zastanawiając się czy aby na pewno powinien go otworzyć. Co jeśli wymordowany nadal tam jest? Nie lepiej będzie zaczekać, aż padnie z głodu czy coś? Na pewno nie. Za dużo szczurów się tam kręci.
- Halo? - Zapukał. Cisza. Czekał tam naprawdę długo i nic nie było słychać. Czyżby jego gość jednak uciekł? W jakiś sposób się wydostał? Uchylił lekko drzwi wpuszczając do środka bladą smugę światła. Zero naporu, żadnego ujadania, nawet pyska wystawionego przez szparę. Dziwne. Dałby głowę, że dobrze zamknął za sobą klapę i okna. Może jednak wymordowany nie był taki głupi i zwyczajnie sobie poszedł. Wszedł do środka i włączył światło. Bałagan na podłodze i pod stołem raczej go nie ucieszył, Uśmiechnął się krzywo i pozbierał rozwalone części spowrotem. - To jakaś dywersja? Jeszcze go nie naprawiłem do końca, a już jest popsute. - Po namyśle, wrzucił robo-śmieci do skrzynki i padł na posłanie odchylając głowę do tyłu. Nie chciało mu się niczego sprzątać w domu, ale za to warsztat... bez porównania. Nie ma szans aby chociaż jedna śrubka nie pasowała do reszty w danym pudełku, albo jakaś sprężynka walała się po kontenerze bez swojego miejsca. Typowy facet. Może gdyby częściej zapraszał gości do domu, a nie w interesach, to zwracałby większą uwagę na otoczenie w którym przyszło mu jeść i odpoczywać. Tymczasem zmienił światło, na żarówki choinkowe i przymknął oczy przekręcając się na bok - nie kwapiąc się choćby do zdjęcia butów lub odpięcia paska z narzędziami, ulokowanego przy biodrze. Objął kawałek gęstego futra i spróbował zasnąć.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.07.17 20:21  •  Złomiarnia Kinzoku - Page 3 Empty Re: Złomiarnia Kinzoku
Miał pysk wciśnięty pod szmaty i szmateczki, nic zatem dziwnego, że nie zwrócił wielkiej uwagi na światło. Dopiero słowa rudzielca sprawiły, że lekko poruszył uszami - ale zakopany tak głęboko w pościele nawet zapewne nie był widoczny.
Dlaczego nie powiedział Skyu, że tu jest? Ciężko powiedzieć. Po prostu... Nie czuł, że powinien to robić. Schowany czuł się bezpiecznie i musiał przez parę chwil przemyśleć sobie wszystko. Ekscytacja znaleziskami oraz dziwnym kontenerem stopniowo opadała, pozwalając mu skupić myśli na innych sprawach. Między innymi na tym, jak został potraktowany. Pewność siebie lisowatego niemalże nie istniała. Bardzo łatwo, szybko i skutecznie można było zniszczyć resztkę jego wiary w siebie. To, co z takim trudem Ourell zbudował przez długie miesiące, taki Skyu mógł zdruzgotać dwoma niewprawnymi słowami. I właśnie Kesil zdawał sobie sprawę z tego, że zwyczajnie rudy się go krępował. Nie chciał, aby ktokolwiek zobaczył podobnego mutanta w jego towarzystwie.
Wymordowany może wydawać się lekkoduchem czy głupiutkim lisem. Ale nie jest ograniczony umysłowo lub zdziczały. Fakt, bardzo często jego instynkty biorą górę, niemniej... Jest w pełni świadom, jak wygląda i jak niektórzy reagują na niego. Co wcale nie pomaga mu w próbach zaakceptowania siebie.
Chciał poczekać do wieczora w futrach i wyjść pod osłoną nocy. Niestety, nie przewidział tego, że mechanik postanowi zrobić sobie przerwę. Bardziej myślał, że wróci do... Cóż, czegokolwiek co do tej pory robił. A tu nie dość, że się obok lisa położył, to jeszcze go objął.
Wąski pysk wychynął spomiędzy szmat i zaraz ciepłe powietrze owiało policzek rudzielca. Wkrótce po nim skóry chłopaka dotknął wilgotny język, kiedy został polizany w twarz.
Nie zrobił tego do końca świadomie. Bardziej odruchem psowatego. I nawet lekko ogonem zamerdał, podrzucając kilka szmatek w górę. A zaraz po tym wrócił do ludzkiej postaci.
- Ta znajomość rozwija się bardzo szybko. - Skomentował, starając się przegonić własne, ponure myśli kilkoma żartami. - Nie czujesz się nieco... Niezręcznie? - Nawet go dla zabawy objął delikatnie. W jak najbardziej neutralnej strefie brzucha.
Co nie zmienia faktu, że Skyu był przytulany przez nagiego mutanta. W łóżku. Jego łóżku.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.08.17 3:37  •  Złomiarnia Kinzoku - Page 3 Empty Re: Złomiarnia Kinzoku
Rudzielec nie marnował czasu, ledwie przyłożył głowę do miękkich futer i poduszek, a umysł już odpłynął gdzieś daleko poza ciało, odrywając się świadomością od aktualnej rzeczywistości. Było miękko, ciepło i przyjemnie. Trochę trąciło mokrą sierścią i stęchlizną jakiegoś martwego gryzonia, jednak jego mózg sprawnie zrzucił winę za nieświeże wonie, na brak bieżącej wody oraz kolejne, rozkładające się w kontenerze szczurze truchło. Pewnie wlazło do środka i już nie wylazło. Trzeba będzie się go pozbyć jak najszybciej, zanim sprowadzi robale. Odchylił się nieco i już miał przekręcić głowę, aby nie czuć tego okropnego aromatu ziejącego mu prosto w twarz, gdy nagle coś miękkiego i wilgotnego przykleiło mu się do policzka. Otworzył szeroko oczy, jednak dopiero po upływie dwóch sekund - odkąd jego łóżko zaczęło doń gadać - odzyskał swoją pełną świadomość oraz zdolność myślenia. Albo i nie... w strachu to odruchy tłumią zdrowe myślenie. Zaś te rudzielec miewał naprawdę dziwne.
- Gha!? - Wydusił z siebie, łapiąc pierwszą lepszą rzecz jaka wpadła mu w rękę - czyli damską, koronkową bieliznę w kolorze purpury - i wcisnął czterorękiemu w usta.
- Nie rób mi krzywdy... jestem niesmaczny. - Wychrypiał kompletnie blady, próbując oswobodzić się z objęć wymordowanego i wypełznąć z łóżka. - Dostaniesz zgagi... nadal trąci ode mnie smarem i alkaliami... lizałeś kiedyś baterię? Okropny smak, ze mną będzie na pewno nie lepiej... - Mówił bardzo szybko, chociaż nadal dość cicho. Nigdy nie zabiegał o znajomości z wymordowanymi. Wręcz przeciwnie, uważał że powinni sobie schodzić z drogi i nigdy nawet nie spoglądać w swoim kierunku. Jakikolwiek kontakt, choćby wzrokowy, jest totalnie zakazany! Przecież, takiego zbliżenia jak teraz nie doświadczył nawet z kobietą! Kiepskie złego początki.
- Mega niezręcznie. Czemuś wylazł spod tych kołder dopiero teraz?
Nerwowo łapał kolejne szmatki, które nie były przymocowane bądź przyciśnięte przez niego samego, tylko po to aby zarzucić je lisowi na głowę. Może jak dobrze pójdzie, to się udusi czy coś? Jak dokopie się do czegoś cięższego, to da radę go ogłuszyć i uciec zanim go tu rozszarpie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 31.08.17 13:02  •  Złomiarnia Kinzoku - Page 3 Empty Re: Złomiarnia Kinzoku
Nie spodziewał się nigdy, że dostanie w zęby bielizną. Pięścią, kastetem, łomem, kamieniem... To owszem. To normalne na Desperacji, że bardzo łatwo można stracić jedynkę, dwójkę albo wszystkie cyferki. Ale żeby oberwać gaciami? I zaraz po tym kolejnymi fatałaszkami?
Został zdezorientowany koronkowym kneblem na tyle, że nie obronił się nawet przed pierwszą warstwą szmatek. Poleciały nań, przysłaniając kompletnie wzrok. Jedną parą rąk zaczął z siebie ściągać ubrania, drugą spróbował złapać Skyu za dłonie. Zaraz po tym najpewniej wspiął się na złomiarza, aby usiąść mu okrakiem na biodrach, przytrzymując. Ogon również znalazł się na torsie rudzielca, przysłaniając krocze mutanta. Odrobinę przyzwoitości trzeba zachować... Chociaż mając tyle bielizny dookoła mógłby po prostu coś ubrać. Ale trzeba przyznać - jak na swój wzrost i ogólne gabaryty był aż podejrzanie lekki.
Na koniec wypluł koronkowe gacie i skrzywił się, wywalając język na brodę. Mlasnął i schował go, patrząc z góry na Skyu.
- Nie zjem cię. - Nie spytał, skąd ten idiotyczny wniosek, bo gdyby chciał zabić Skyu, zrobiłby to już dawno. Ale to Desperacja, tu prawie każdy chce każdego zjeść, zatem obawy rudzielca były jak najbardziej uzasadnione. Wciąz bezsensowne, bo wcześniej wszak chciał mu pomóc, nawet wody przyniósł... Ale zrozumiałe.
- Baterię? Nie. Czemu miałbym ją lizać? To coś do jedzenia? Dlaczego je się je, skoro są niesmaczne? - Pochylił się nagle nad chłopakiem i przysunął nos do jego ciała. Zaczął go obwąchiwać, od włosów po ubranie na piersi.
- Rzeczywiście dziwnie pachniesz... To są te "alkalia"? Taki ostry, drażniący smród. - Aż się lekko skrzywił, kiedy zlokalizował na odzieniu Skyu jakieś plamy powstałe przy wymontowywaniu części z samochodów. Nieprzyjemna woń, raczej lis nie stanie się entuzjastą pracy przy "alkaliach".
Na ostatnie pytanie tylko ogólnikowo wzruszył ramionami. Mógł mu tłumaczyć własne obawy i zawahania... Gdyby tylko znali się nieco mocniej. A tak to raczej nie miał wielkiej ochoty na zwierzenia.
Na moment przygasł, przypominając sobie fakt, iż złomiarz się go wstydził przed odwiedzającą kobietą. Bardzo łatwo można było wyczytać z jego twarz ten chwilowy smutek, z wymordowanego da się czytać jak z otwartej księgi. Szybko jednak wyprostował się nieco weselszy. Jakby bez powodu poprawił mu się humor.
- Jestem Kesil! Nie zdążyłem ci się przedstawić przez to wszystko. Jak się czujesz? Twoje plecy już lepiej? - Wrócił w swojej wypowiedzi do feralnego upadu z drzewa na początku ich spotkania, wyrażając aż nazbyt widoczną w jego oczach troskę o zdrowie mężczyzny.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 3 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

 
Nie możesz odpowiadać w tematach