Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Karty Postaci


Go down

Pisanie 17.02.17 22:22  •  God is a watch Empty God is a watch
God is a watch and we're the parts inside
We are the muscles in the Maker's arms
We are the life blood running through the Master's heart

God is a watch and we're the parts inside
In order to work it takes all kinds
Different gears of every shape and size
Help the watch to keep perfect time

How the mechanism works is hard to comprehend
But if we make the watch stop
Then the world will end
And we'll all start over from nothing again...


Kiedyś nie było nic. Z tej nicości wyłoniła się pierwsza istota, Kreator światów i Pan życia. Władca nad władców, Król ponad królami. Z jego to ręki powstało wszystko - czas, miejsce, bohaterowie. To On napisał tę całą historię, stworzył wszystkie postacie i nadał im role. Do momentu, aż Jego dzieci zaczęły żyć własnym życiem. Odwracać się przeciw swemu Ojcu, gardzić Jego miłością.

Jahleel widział to wszystko - zdradę, ból, ciosy zadane prosto w miłosierne serce Pana. Stworzony na początku czasu przez samego Boga mógł być świadkiem wszystkich wydarzeń. Począwszy od narodzin światów, na ich zniszczeniu kończąc. Widział, jak Ziemia się rodzi, kształtuje i rozkwita pod czujnym okiem Boga oraz Jego aniołów. Widział też jej upadek, degenerację oraz zniszczenie. Był świadkiem powstania Desperacji, zejścia pierwszych aniołów na ziemię. Widział dobroć, którą czynili, widział też zatracenie wartości moralnych i stoczenie się na dno. Miłosierdzie, pomoc oraz bezinteresowność w kontraście z korozją i upadkiem.

Był ledwie małą cegiełką większej całości. Zębatką w maszynie Boga. Posłuszną, znającą swoje miejsce. Wykonującą powierzone jej zadania z oddaniem oraz poświęceniem całego siebie. Maszyna jednak nie mogła stanąć pod żadnym pozorem. Nawet kiedy Bóg zniknął. Tryby musiały kręcić się dalej, nieustannie i bez zgrzytów. Każda bowiem utrata rytmu mogła doprowadzić do kolejnej katastrofy, po której ta zniszczona ziemia już nigdy by się nie podniosła.

God is a watch F8BCz05

Charakter to brak wątpliwości, charakter to uporczywość trwania przy swoim zamiarze choćby nie wiem jak bezsensownym, charakter to brak wyobraźni, charakter to wrodzona tępota, charakter to nieszczęście ludzkości.


Zębatki, sprężyny, zależności, koneksje, przyjaźnie, rywalizacje. Wszyscy jesteśmy połączeni  nieprzerwanym ciągiem zdarzeń, więzami konsekwencji, jakie pociągają za sobą najmniejsze czyny. Nikt nie jest zdolnym wyrwać się z tej maszyny, uciec przed nieuchronnym losem, który sprowadza na siebie każdą decyzją.

Czas. Przyszłość i przeszłość. Ludzie mają tendencję sądzić, że ich los jest z góry przesądzony, niczym wykuty w kamieniu. Wierzą, że rzeczywistość jest czymś, czego oni są tylko świadkami, a nie tym, co sami kształtują każdym czynem. Jahleel jest jednak świadomy prawdy. Potrafi spojrzeć na świat jak na skomplikowaną maszynę, przejrzeć trybiki i zrozumieć, jak działają. Pojąć rzeczywistość w sposób prawdopodobnie nieosiągalny dla zwykłego śmiertelnika. Zajmuje dwa stanowiska – widza, który biernie obserwuje wydarzenia, oraz bohatera zdarzeń – aktywną część mechanizmu życia.

Z jednej strony niezachwiany w swej wierze, nieugięty względem grzechu i niewzruszony w obliczu pokus. Stoicki, spokojny, wycofany emocjonalnie. Z drugiej zaś niestrudzenie poszukujący zgrzytów oraz zanurzający się w siedliska degeneratów, starający się zrozumieć ich i naprawić ich serca. Jednocześnie odrzucający od siebie własne emocje, jak i pragnący odnaleźć algorytm podług którego działają żywe stworzenia. Zrozumieć uczucia bez odczuwania ich.

Obiektywny. Tak można w skrócie określić Jahleela. Taki był przed zstąpieniem, taki też stara się być na ziemi. Nie zdawał sobie jednak sprawy, jak to jest czuć. Ludzie i anioły działają na zgoła odmiennych płaszczyznach. Egzystencja ludzka przepełniona jest dylematami, problemami, drobnostkami, które w subiektywnym odczuciu rosną do rang prawdziwych katastrof.

Anioł nie może sobie pozwolić na przeżywanie osobistych tragedii. To niewybaczalne, aby przedkładał własny ból nad cierpienie innych. By ze zmęczenia robił się drażliwy, zaś w podekscytowaniu – nieostrożny. Żeby w stanach silnych emocji poddawał się prymitywnym instynktom, które słabsze anioły wiodą w stronę grzechu. W rozumowaniu Jahleela to wspaniale, że ludzie mają uczucia, lecz aniołom one przeszkadzają. Uważał własną emocjonalność za wadę, źródło problemów i coś, co należy wyeliminować celem zachowania obiektywności. Wobec tego zepchnął niemal całą ludzką sferę emocjonalną w kąt umysłu. Nauczył się nie poddawać uczuciom, ukrywać emocje i nie pozwalać kalać swoich decyzji cieniem subiektywności. Nie znaczy to, że jest ich całkowicie pozbawiony. Wciąż odczuwa troskę, podenerwowanie, radość, smutek, ból czy stratę. Powściąga jednak własne nerwy, nie pozwalając, by kiedykolwiek wzięły nad nim górę. Na tyle, na ile był w stanie, obdarł ludzkie ciało z ludzkich odruchów, sprawiając, że stało się bardziej anielskie, nastawione na dobro i pomoc.

Na twarzy nie odbije się żadna z myśli anioła. Nienaturalnie spokojna, niewzruszona fizjonomia w pewien sposób może wydawać się straszna. Nie krzyczy, nie unosi się, nie uśmiecha, nie śmieje, nie krzywi. Oczy są wiecznie obojętne, jakby cały świat nie miał dla Jahleela znaczenia. Mogłaby nadejść następna Apokalipsa, anioł zaś nawet by nadprogramowo nie mrugnął. Zamiast tego od razu zabrałby się do pracy i niesienia pomocy innym.

Z tego względu wyspecjalizował się w inżynierii. Nie ma znaczenia, czy potrzeba postawić dom, akwedukt, system przekładni czy mechanizm zegarkowy. Cokolwiek nie zawiera w sobie elektroniki, zbuduje to. Zazwyczaj jego konstrukcje na celu mają ułatwianie innym życia – poprawi wentylację nory, ulepszy wiatrak, zmodyfikuje przeciekający dach, zbuduje chatkę lub stworzy narzędzia maści wszelakiej.

Jego palce są niezwykle zwinne, wypracowane przez lata dłonie nigdy jeszcze go nie zawiodły. Mężczyzna poszczycić się może niesamowitą precyzją ruchów, sprawiającą, że niewiele manualnych czynności jest dla niego nieosiągalnych. Wystarczy mu dać przepis lub pokazać, jak coś zrobić. Od origami po filetowanie trujących ryb.

Jest ostoją cierpliwości i wytrwałości. Potrzebuje jednak czasem psychicznie odpocząć. Zaszywa się wówczas w swoim domku i pracuje nad... osobistymi projektami. Najczęściej są to nakręcane zabawki czy czasomierze. Spędza godzinę-dwie raz na kilka dni rzeźbiąc zębatki, nakręcając sprężyny i ustawiając zapadki. Powoli, mozolnie, nie zaniedbując żadnego detalu. Lecz traci zainteresowanie jak tylko mechanizm jest ukończony. Dla Jahleela liczy się bowiem gonienie króliczka, nie złapanie go. Chętnie wobec tego oddaje swoje twory – zegarki, machające skrzydłami ptaszki albo tańczące lalki – każdemu, kto tylko się nimi zainteresuje. Małe, mechaniczne arcydzieła, jakich kunsztu nikt na tym spustoszonym świecie nie umie docenić.

Niszczeją też szybko, zaniedbane, zmiażdżone albo rozbite. Naprawia je za każdym razem, czasem zmuszonym będąc wymieniać cały mechanizm. Ale to nie problem. Może reperować je tyle razy, ile tylko trzeba. Rzeźbić kolejne zębatki z uporem wody, jaka kroplami drąży jaskinie.

Bóg doskonale wiedział, co robi, obdarzając Jahleela właśnie tym żywiołem. Dzięki łaskawości Pana, anioł może dowolnie manipulować wodą. Ściągnąć ją z powietrza, wyciągnąć z gleby, kształtować i kierować wedle woli. Ludzkie ciało nie jest jednak przyzwyczajone do używania magii. Zatem zbyt długie korzystanie z mocy sprawia, że Jahleel czuje suchość w ustach. Pojawia się ból głowy, oddech przyspiesza. Mocne forsowanie się przynosi problemy z mową oraz koncentracją. [3 posty używania / 4 odpoczynku]

Anioł od zawsze czuł silną więź z żywiołami. Nie ma zatem, co się dziwić, iż opanował także magię powietrza. Moc, której potencjał jest  przeogromny – od odbierania tchu przeciwnikom, przez tworzenie wichrów, po unoszenie podmuchami wiatru przedmioty czy ludzi. Tutaj jednak znów ludzkie, kruche ciało narzuciło mu pewne ograniczenia. Jeśli przeciągnie zabawę z powietrzem, zacznie czuć się tak, jakby jemu samemu go brakowało. Pojawi się zadyszka oraz zawroty głowy. Zmęczenie będzie narastać, a płuca boleć. [3 posty używania / 4 odpoczynku]

Jak każdy boski posłaniec, Jahleel włada trzema mocami. Ostatnią jest zdolność manipulacji temperaturą. Na życzenie anioła otoczenie lub przedmioty mogą ogrzać się do czerwoności czy zamarznąć w mgnieniu oka. Szastanie tą mocą również pociąga za sobą przykre konsekwencje. Jeśli obniża temperaturę czegoś przez zbyt duży okres czasu, u mężczyzny pojawia się gorączka, a z czasem mniejsze lub większe oparzenia. Jeśli podgrzewa przedmioty nazbyt długo, odczuwa głód, osłabienie oraz wychłodzenie organizmu. Jego ciałem zaczynają targać dreszcze i bolesne przykurcze mięśni. [3 posty używania / 4 odpoczynku]

Prawdziwy magiczny kunszt pokazuje dopiero łącząc swoje moce. Ogranicza go tu tylko jego własna wyobraźnia – burza, grad, śnieżyca, mgła, lodowe mury, wrzące potoki, gorące podmuchy, lodowate wichry oraz wiele więcej. Niemniej podczas tak skomplikowanych manipulacji zużywa dwie, a czasem nawet trzy swoje moce i ewentualne efekty nadużycia nakładają się na siebie, powodując nieciekawe mieszanki, odbijające się na zdrowiu anioła.

Nigdy jednak nie przesadził ni nie wykorzystał swych zdolności w niecnych celach. Używa mocy jak narzędzi. Dla niego żywioły nie są niczym innym nad kolejną składową otoczenia, którą czasem należy skorygować. Wyregulować jak wykrzywioną sprężynę. Dopilnować deszczu w suche miesiące, ugasić pożar szalejący w środku lata, zadbać o życiodajny tlen w głębi jaskiń i ogrzać skute lodem jeziora, gdy przyjdzie wiosna. Jak zegarmistrz, który dogląda swojego magnum opus. Czy raczej Opus Dei, jeśli chcieć być precyzyjnym. Dla Jahleela nie ma nigdzie miejsca na chaos, wszystko ma swój czas i miejsce. Posiłki, zabawa, odpoczynek, praca. A tej ostatniej poświęca szczególnie wiele uwagi.

Od kiedy pamięta, zawsze był w ruchu. Pomagał, kształtował, pilnował i doglądał. Nie zatrzymywał się nigdy. Nie do czasu przybrania ludzkiego ciała... Nie zdawał sobie sprawy, jakie ograniczenia ze sobą niesie. Musiał nauczyć się spać, jeść, odpoczywać. Zwalniać. To było okropne uczucie - potrzebować usiąść i siedzieć, nie robić nic, by nie popsuć ciała, które się posiadło.

Wraz z zejściem na ziemię stał się mężczyzną około 26 letnim. Początkowo przystojnym jak na anioła przystało. Idealnym, bez skaz. Szybko jednak pod oczami pojawiły się cienie, a na ciele liczne blizny. Ugryzienia, zadrapania, rozszarpane tkanki i przerwane naczynia. Pogoiły się w jasne, twarde sznyty, znamiona licznych podróży w Desperację. Gdyby nie jego regeneracja, dawno byłby martwy.

Nie może sobie jednak pozwolić na śmierć. Jest wciąż wiele pracy do wykonania. Obowiązki, które dzielnie niesie no swych barkach, muszą zostać wypełnione. Jeśli zajdzie taka potrzeba, bez słowa skargi będzie osiągał granicę wytrzymałości ludzkiego ciała, byle tylko wypełnić je wszystkie. Niemniej musi zachowywać zdrowy rozsądek. Nie jest już energią w najczystszej postaci, fragmentem stwórczej mocy samego Pana. Jest tylko człowiekiem, takim samym jak inni. Dba zatem o przybrane ciało na tyle, na ile jest w stanie. Traktuje je niczym jedno z narzędzi. Lecz jak hebel się ostrzy, a piłę czyści, tak ciału należy pozwolić zjeść, przespać kilka godzin i odpocząć psychicznie. Wygląda zatem dość zdrowo - mierzy 187 centymetrów, waży w okolicach 79 kilo. Przeciętny, niewyróżniający się szczególnie posturą mężczyzna o niebieskich oczach, ubrany zazwyczaj w schludne, skromne odzienie. Przedkłada praktyczność nad wygląd. Nie mówiąc o ewentualnej konieczności poświęcenia odzienia, gdy będzie potrzebował nagle zmaterializować swoje skrzydła. Zwykłej koszuli mniej żal niż przepięknej szaty.

Krótkie, czarne włosy dość często przycina, niemniej w okresach, gdy ma nawał pracy, zdarza mu się zapominać o strzyżeniu. Tak samo jak o goleniu. Aczkolwiek w porównaniu z przeciętnym mieszkańcem Desperacji wypada aż za porządnie. Stara się być takim właśnie – porządnym. Zyskującym zaufanie oraz szacunek ludzi, któremu można powierzyć każdy sekret oraz zawierzyć własne życie.

Nie zawsze to się udaje. Najczęściej wydaje się obojętny, zimny i odległy. Nieprzyjemny, jeśli nie wrogi miejscami. W istocie jednak przejmuje się innymi – swymi braćmi, siostrami, ludźmi, wymordowanymi, wszelkimi rasami, które po tej ziemi razem z nim chodzą. Jest naprawdę kulturalną i przyjacielską osobą, która chciałaby dla każdego być niby starszy, opiekuńczy brat. To tylko jego twarz odstręcza – pozbawiona emocji maska. Wszelkie miłe gesty zostają spaczone przez fizjonomię, na której próżno szukać uśmiechu. Jakby był robotem, a nie człowiekiem czy aniołem.

Wbrew jednak pozorom nie jest idealny. Tak jak każda istota (poza samym Stwórcą), miewa pewne wady. Przede wszystkim niesamowicie boi się pająków. Jego fobia sprawia, że potrafi wyjść z domu, bo akurat zauważył jakiegoś ośmionoga w kącie pomieszczenia... I udać się po pierwszego lepszego anioła, który by owo stworzenie z przybytku Jahleela zabrał gdziekolwiek indziej. Oczywiście, że go nie zabije. Pająk jest tak samo potrzebny jak każde inne zwierzę i zostało stworzone ręką Pańską. Niemniej mógłby wypełniać swą rolę w zadowalającej odległości od anioła.

W ramach walki z pajęczakami hoduje słowiki. Chociaż mocniej należy rzec, iż pozwala owym ptaszkom wić gniazdo na krzewie tuż pod oknem swojemu domu w Edenie. Czasem je dokarmia, w zamian za co one wyjadają z jego domostwa wszelkich nieproszonych, ośmionogich gości. Cała przygoda z pseudohodowlą słowików zaczęła się od jednego pisklaka, którego oddano mu pod opiekę. Nie potrafił odmówić zajęcia się ptaszyną, choć pojęcie miał o tym zerowe i musiał się wiele nauczyć. Szczęściem maluch przeżył, dorósł... I założył rodzinę tam, gdzie czuł się bezpiecznie – blisko Jahleela. Stopniowo i następne pokolenie słowików nawykło do obecności anioła. Często mu śpiewają, gdy on pracuje, zdarza się, że podlatują i siadają na ramieniu, kiedy wychodzi z domu. Broń jednak Boże, by choć pomyślał o wiązaniu czy zamykaniu ptaszyn w klatkach. Są wolne, a ich dobrowolnym wyborem jest powracać w okolice anioła.

Kolejną niezbyt przychylną przypadłością jest... alergia. Najzwyklejsze w siebie ludzkie uczulenie. W przypadku tegoż anioła – na orzechy. Trzyma się od nich na stosowną odległość, obawiając drażniącej wysypki, łzawiących oczu i silnego kataru.

Do listy niewielkich odstępstw od ideału można dodać także zmęczone oczy. Często pracuje już po zmroku, więc dla chronienia wzroku przed zniszczeniem zakłada okulary w prostej, ciemnej oprawie. W większości udało mu się zapobiec ewentualnym skutkom pisania przy słabym oświetleniu świec, niemniej wciąż obawia się, że może cierpieć na niewielką wadę wzroku. Taką, która nie przeszkadza w życiu codziennym, lecz może być uporczywa przy pracy nad drobnymi elementami. Nie umie jednak powiedzieć, czy tak jest naprawdę. Nie chce się przebadać. Zaprzecza ewentualnemu istnieniu wady tak samo, jak posiadanej alergii. Dla Jahleela ciało jest niby narzędzie, służące mu do wypełniania swej roli na Ziemi. Dba więc o nie tak samo, jak o dłuta, heble czy piły, aby było sprawne i służyło mu długie lata. Nie jest to oczywiście osobiste przywiązanie. Głupotą byłoby pokochać młotek lub śrubokręt. Niemniej anioł zawsze podchodzi do swej pracy bardzo poważnie, uznając za jeden ze swych obowiązków pielęgnować własną cielesność. Rany i blizny są dla niego objawami zużycia, choroba zaś sygnałem, że może w każdej chwili narzędzie stracić. A do tego nie wolno dopuścić, gdyś ciało to jedyny obiekt, którego nie zastąpi innym. Podchodzi do tego dość praktycznie, ale też osobiście o tyle, o ile może podchodzić ktoś, komu powierzono ważny przedmiot. Niczym  czeladnik, jakiemu majster dał swój ulubiony zegarek, a on nagle go rozbił. Nieodwracalnie zniszczył, zawiódł zaufanie swojego mistrza.

Wstydzi się swoich blizn, nie mówi o zmęczonym wzroku, krępuje się alergii. Traktuje to jako objawy szkód, których nie da się cofnąć. Na domiar złego nawet nie rozumie, cóż uczynił źle, że nabawił się uczulenia. Niewyjaśniona zagadka, popsuta zębatka, której nikt nie potrafi wymienić ani nawet podać przyczyn jej niedomagania. Ot... Pewnego dnia odmówiła działania. A Jahleel powinien być idealny... Powinien być bez skazy, zawsze gotowy w pełni wykorzystać każde posiadane narzędzie – od mocy przez ciało po pospolitą cykliniarkę – by nieść innym pomoc i zaprowadzać ład na świecie. Tymczasem nie może.

Wyolbrzymia, to prawda. Wszak jedynie nie może jeść orzechów, a do pracy zakłada okulary, to nie jest zbyt wielki problem. Jednak dla niego to jak osobista tragedia. Dla własnego spokoju stara się o tym nie myśleć. Skupiać na pracy albo na chwilach odpoczynku. Nie ma ich za wiele, niemniej kiedy już zdecyduje się na relaks, najczęściej jest to spokojna rozmowa przy herbacie. Bardzo lubi dyskutować, choć może wydawać się to dziwne, zważywszy na jego notoryczne odrzucanie od siebie sfery emocjonalnej. Niemniej to właśnie rozmową stara się dotrzeć do innych. Przedstawić im racjonalne argumenty, przez które zabijanie jest nieopłacalne, kradzież nieskuteczna, a nienawiść nie spowoduje rozwiązania problemów. Zawsze stawia wpierw na spokojną konwersację, nawet w obliczu ataku. Dopiero w ostateczności ucieka się do ewentualnej obrony, jeśli przeciwnik jakimś niezrozumiałym dla niego sposobem nie chce się z aniołem zgodzić i usiąść, aby napić się melisy. A tę najchętniej rozdawałby każdemu – bardzo często nosi przy sobie liście przeróżnych ziół, aby w każdej sytuacji móc zaparzyć napotkanej osobie herbatę czy rumianek.

Stara się zawsze poświęcać drugiej osobie wiele czasu. Niezależnie od rasy czy problemu, z którym do niego przyszedł. Nawet nauczył się angielskiego do pary z japońskim, by łatwiej się komunikować. Swego czasu to był dość popularny język.. Niemniej ma nawał pracy i obowiązków, jako zwierzchność ciąży nad nim odpowiedzialność za wiele spraw w Edenie. Z tego względu czuje się niezręcznie, jeśli przez odciągające jego uwagę, niecierpiące zwłoki kwestie, zapomni czyjegoś imienia, daty urodzin albo ulubionego kwiatka. Zatem zawsze ma przy sobie notes albo choć kilka kartek, by po spotkaniu zapisać najważniejsze rzeczy. Jego notatnik pełen jest informacji o ulubionych kolorach, słodyczach, imionach zwierzaków czy tym podobnych drobnostkach. Niezaprzeczalnie świadczy to, iż jest osobą zorganizowaną, choć własnej pamięci nie chce nadmiernie zawierzać. Często lubi go zawodzić, kiedy ma zbyt dużo pracy. Ale spokojnie... Odnośnie tej też ma pełno dokumentów i notatek. Tak, by nic nie umknęło jego uwadze.

Telegraficzny skrót KP:
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.04.17 21:55  •  God is a watch Empty Re: God is a watch
Moce:
- Powietrze: bez możliwości, na pstryknięcie palcami, uduszenia kogoś za sprawą mocy. Tak samo nie ma opcji, by wydobyć wodę z żywego organizmu. Oczywiście, samo w sobie jest to możliwe, na Virusie jednak tego nie praktykujemy.

Akcept.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach