Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Archiwum misji


Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Go down

Pisanie 06.04.17 21:12  •  Hopeless. (Loki) - Page 2 Empty Re: Hopeless. (Loki)
Loki uwielbiał Kasyno! A powodów ku temu było kilka.
Pierwszym i oczywiście najważniejszym była Marcelina, dobra przyjaciółka anioła, z którą łączyła go niesamowicie skomplikowana i trudna przeszłość. Spędzili ze sobą kupę cholernie ciężkiego dla dwójki czasu, teraz jednak zarówno anioł, jak i wymordowana stanowili zgrany, rozumiejący się, zahartowany duet. Teraz ta znajomość mogła przynieść Lokiemu sporo użytecznych informacji. Kłamca uwielbiał tą drobną istotkę. Chociaż "uwielbienie" nie jest tutaj właściwym słowem. Marcelina uratowała mu życie już dwa razy. Na samym początku ich znajomości, gdy oboje byli więźniami S.SPEC oraz gdy po wielu latach los znów ich połączył. Już za pierwszym razem poprzysiągł sobie, że będzie ją chronił za wszelką cenę, zostając jej osobistym stróżem. Była dla niego jak siostra. Kochał ją. Nic więc dziwnego, że każda wizyta w jej lokalu była okazją do radosnych przekomarzań, pijackich, udawanych kłótni a czasem jakieś małej rozróbki z pechowcami, którzy mieli czelność im przeszkodzić. Był szczęśliwy, gdy często po wielu tygodniach nieobecności pełnej ciężkiej pracy mógł przytulić tą głupiutką dziewczynę.
Marcelina miała dar do dobierania sobie towarzystwa i to właśnie załoga Kasyna byłą drugim powodem, dla którego Loki tak lubił to miejsce. Wykidajło Dżerard, z którym już niejednokrotnie stawali ramię w ramię przeciwko wielokrotnie przewyższających ich liczebnością hordą przeciwników (a przynajmniej tak im się zdawało, co zważywszy na poziom alkoholu we krwi wcale nie musiało być prawdą), siejąc radosny chaos i upajające zniszczenie. Lily, słodka krupierka, z którą Loki niejednokrotnie flirtował. Czasem nawet udawało mu się zaliczyć coś więcej, niż siarczysty policzek. No cóż, ciągnie anioł do anioła. Czy może raczej anielicy. Całą resztę ekipy również lubił, chociaż mniej znał i jakaś większa zażyłość się nie wytworzyła.
Powód, który przywiał go tutaj dziś ściśle wiązał się z tym, co w Kasynie było najcenniejsze - z informacjami. Gdy chciałeś dowiedzieć się o czymkolwiek, co miało miejsce na rubieżach Desperacji, mogłeś wstąpić do trzech miejsc. Pszczółki, Burdelu lub Kasyna właśnie. Z oczywistych względów Loki wybrał trzecią opcje. I gdy już nacieszyli się swoją obecnością, nadrabiając zaległości, przegadując niejedną godzinę i osuszając niejedną butelkę wybornego trunku okazało się, że Lokstar trafił w dziesiątkę! I tym razem Marcelina przyniosła mu szczęście. Poszukiwanych co prawda nie było u niej, nie mniej istniały spore szansę, że znajdą ich w pobliskim hotelu, Czarnej Melancholii. Mocno podchmielony już Kłamca wpadł w euforyczny wręcz stan, gdy jego towarzyszka oświadczyła, że wybierze się tam razem z nim. Ahh, wspólna przygoda! Jak za starych, dobrych (no dobra, może dobre akurat one nie były, ale na pewno szczęśliwy finał miały) czasów!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.04.17 22:25  •  Hopeless. (Loki) - Page 2 Empty Re: Hopeless. (Loki)
Za cholerę nie chciałą się przyznać, ale... tęskniła! Specjalnie wyniosła z piwnicy najlpeszy alkohol, by powitać starego przyjaciela. Tęskniła trochę za wspólnymi przygodami, dlatego decyzję o wyruszeniu z Lokim podjęła natychmiast. - Ruszajmy więc - powiedziała, wstając trochę chwiejnym krokiem od stołu - ...musimy tam dotrzeć szybko. Gołąbki nie będą siedzieć w tej norze wiecznie - dodała, zakładając kurtkę i plecak. Puściła oczko do Dżerarda, rzucając mu klucze. - Teraz ty jesteś tu szefem. Wrócę niedługo. Trzymaj ich wszystkich za pyski, Dżerr - cmoknęła, opuszczając lokal wraz z Kłamcą. Stojąc już na dworze gwizdnęła dwa razy. Już chwilę później z okolicznych zarośli wyszła piękna gryfica, Atrita. Prawdziwa chluba tego kasyna. - No, stara - cmoknęła, klepiąc ją - idziesz z nami. Nie uniesiesz naszej dwójki, a szkoda... ale dotrzymasz nam towarzystwa. Twoje szpony i ostry dziób może przydać się w dzisiejszej super-hiper-tajnej-misji.
Poklepała bestię po pysku. Ta prychnęła radośnie, machając ogromnymi skrzydłami i zamiatając zakurzoną glebę długim, lwim ogonem.

***
Wędrówka zajęła im nieco ponad dwie godziny. Przez cały ten czas ani razu nie zapadła między dwójką cisza. Mieli sobie tyle do powiedzenia! - A wiesz, co odwalił ostatnio ten nasz dłużnik? Uciekł na zachód, skurwiel, dość daleko, nie opłacało się go ścigać - powiedziała, przybierając minę sępa - ...sporo forsy nam przepadło. Ale słyszałam, że dopadł go gang, który kradnie ludziom organy wewnętrzne. Biedak obudził się z samą śledzioną. Tak, obudził się! Ale podobno w dość wrednej formie, bo miał kły i pancerz, a z brzucha wyrósł mu kolec. Jaja, no nie? - zaniosła się śmiechem. Ta historia nadal powodowała potok łez, chociaż za pierwszym razem Dżerard musiał ją zbierać z podłogi. No cóż... - a u Ciebie jak? Oprócz bycia na celowniku jakiegoś mega-ważnego-milionera-z-gangu-dupy - zagadnęła, szczerząc kły. Cała Marcelina.
W końcu dotarli do hotelu. Ogromny budynek wyłonił się już znacznie wcześniej. - Wejdź do środka, ja odstawię Atritę na parking. - bestia szturchnęła niezadowolona jej ramię - Raczej nie mają pokoju dla gryfa.
Loki poczuł, że najprawdopodobniej coś się święci.
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.04.17 23:54  •  Hopeless. (Loki) - Page 2 Empty Re: Hopeless. (Loki)
Lubił ją. Nie było to odkrycie Ameryki, bo od dawna oczywiste było, że darzy ją szczególnym uczuciem. Chociaż "lubić" nie było właściwym słowem w tym wypadku. Ich los połączył się dawno temu. Przypadkowa para totalnie różnych osobowości przeżywa razem piekło. Stają się dla siebie jedyną ostoją, jedynym powodem do życia. Potem rozłąka, poszukiwania, w końcu ponowne spotkanie. Marcelina była jedyną osobą, która tak naprawdę znała Lokstara. Dla niej nie był Kłamcą, ba, nie był nawet Lokim. Był po prostu Lokstarem. Przy niej nie musiał grać, udawać, zakładać masek. A co ważniejsze, nie chciał tego robić. Tylko przy niej nie planował swoich słów do przodu, nie rozmyślał, jak zagiąć swojego rozmówcę. Tylko przy Marcelinie potrafił być całkowicie sobą. Chciał być całkowicie sobą.
Dwie godziny zleciały jak z bicza strzelił. Kłamca bardzo się ucieszył na propozycję Marceliny o spacerze. Rozmawiali, śmiali się, wymieniali informacjami, przekomarzali, docinali sobie wzajemnie, przeklinali, żalili - słowem robili po prostu to, co najlepsi przyjaciele po długiej rozłące. Tego właśnie trzeba było Lokstarowi - chwili rozluźnienia, zapomnienia o problemach. Gdy jednak gmach Czarnej Melancholii wyrósł przed nimi, cały ciężar zadania, jakie przed nim stało, znów uderzył w Kłamce. Zasępił się, zasmucił wręcz. Oto dobiegał końca czas beztroski.
- Jak tylko to wszystko się skończy, idę na urlop i dłużej zabawię w kasynie! - obiecał sobie w myślach.
Marcelina musiała zostawić swoją gryfice na pobliskim parkingu, on zaś wszedł do środka. Nastrój miał coraz bardziej paskudny, tak samo zresztą, jak przeczucia.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.04.17 0:32  •  Hopeless. (Loki) - Page 2 Empty Re: Hopeless. (Loki)
W trakcie rozmowy dwójki pojawiła się również wzmianka o nieżyjącym już bracie Lokiego, Hadriana. Marcelina przypomniała sobie o tym w połowie drogi, wyciągając z kabury Harleya. Rewolwer ten należał niegdyś do brata Lokstara, był niemalże identyczny do Billie Jean, obydwa rewolwery miały wygrawerowany, identyczny napis. Warm heart, beautiful soul... - szepnęła Marcelina, wręczająć Lokstarowi norweską piękność. - To należało do Hadriana. - powiedziała, podając aniołowi broń. - Pasował idealnie do jego dłoni. Ja, owszem, potrafię się nim posługiwać, jednak dla mnie stworzona została Billie Jean. Nie mogłam dać Ci go wcześniej, bo przez długi czas należał do Erin.
To była pamiątka po upadłym. Marcelina nie miała pojęcia, czy Hadrian chciałby, by Loki trzymał jego broń i posługiwał się nią. Nie powiedziała tego na głos. Ona chciała, by Lokstar ją przyjął. Był tak cholernie podobny do swojego brata... - Gwarantuję Ci - powiedziała Marcelina, patrząc niewytłumaczalnie tajemniczym wyrazem twarzy na mężczyznę - ...że to doskonała broń. Uratowała mi dupę nie raz, nie dwa. Myślę, że teraz powinna trafić do Ciebie, Lokstar.
W końcu, na horyzoncie pojawił się wyczekiwany budynek. Hiena powędrowała za budynek, klepiąc Atritę po gładkim, opierzonym policzku. - Jeśli Cię zawołam, przybiegnij. Atrita zafurczała cicho, trącając Marcelinę w ramię.
Lokstar wszedł do środka, starając się nie robić zbyt dużego hałasu ciężkimi butami, a przy okazji nie zachowywać się zbyt cicho. Byłoby to podejrzane i z pewnością ktoś mógł stwierdzić, iż białowłosy to szpieg, skrytobójca bądź szaleniec, który szuka ofiary. Środek pomieszczenia był raczej ponury, jak zresztą wszystko na desperacji. Po krótkiej chwili obok upadłego pojawiła się Marcelina, która nie omieszkała wejsć do budynku bezszelestnie. Ona jednak nigdy nie była źródłem niepotrzebnego hałasu, a cichy chód i nagłe wyłanianie się z cienia były wpisane w jej kocią naturę. - Kogo dokładnie szukamy? - zapytała wymordowana, dzwoniąc kilka razy w dzwonek. Ktoś musiał się pojawić, ale zapewne nastąpi to za kilka minut. - Obawiam się, że nic nam nie powiedzą o gościach. Oni tu mają przecież "zasady". - parsknęła Marcelina, opierając się o blat. - Myślę, że potrzeba nam tu dobrego postępu. Czyli czegoś, co najbardziej lubimy, Lokstar.
Marcelina zasępiła się. Nie mogła użyć tutaj siły - wiele osób pracujących w Czarnej Melancholii była przy okazji klienterią kasyna. Prawie splunęła. Psia jego mać.

Spoiler:
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.04.17 1:00  •  Hopeless. (Loki) - Page 2 Empty Re: Hopeless. (Loki)
Prezent dosłownie zamurował Lokstara. Już sam fakt, że Marcelina wspomniała o Hadrianie był dla niego zaskoczeniem. Był to jeden z niewielu tematów, którego wolał unikać, ba, żałował nawet, że w czasie jednej z pijackich imprez, które ta dwójka od czasu do czasu urządzała w Kasynie, między jedną szklanką whisky a drugą wymsknęło mu się kilka słów, jak bardzo nienawidzi swojego brata. Ale ten rewolwer? Skąd do cholery ona mogła go mieć?! Trzymał więc broń w dłoniach, nie bardzo wiedząc, czy jest bardziej zły, smutny czy wdzięczny. Fala emocji przelewała się przez niego niczym rozszalały ocean przez malutką łódkę. Zanim podjął jakąś decyzję, Marcelina odwróciła się do swojej bestii. Taki impuls wystarczył, żeby Kłamca wrócił do rzeczywistości. Szybkim ruchem włożył rewolwer do plecaka, po czym odwrócił się i wszedł do lokalu. Gdy dziewczyna dogoniła go, stanęła obok i uśmiechnęła się tym swoim szelmowskim wyrazem twarzy wiedział, że nie może się na nią gniewać. Kto wie, może nawet powinien opowiedzieć jej w końcu co zaszło dawno temu?
Teraz nie była na to właściwa pora. W odpowiedzi na pytanie dziewczyny na temat poszukiwanych, wyciągnął zza pazuchy kilka zdjęć otrzymanych od zleceniodawcy.
-  James Huffelprofa, mechanik, wisi kupę kasę pewnemu bardzo bogatemu i bardzo niebezpiecznemu milionerowi. W dodatku ten idiota zaliczył co najmniej pięć nocek z żoną gangstera, czego ten nie ma zamiaru mu odpuścić. Żonkę zresztą też możesz tutaj zobaczyć. To ta blondi obok. Na początku wziąłem ją po prostu za jedną z tych "dam to towarzystwa", które gdy tylko namierzą gościa z grubym portfelem, przyklejają się do niego niczym pijawki. Dopiero potem szef uświadomił mi pomyłkę. Wygląda na to, że uciekli razem, aby uwić gdzieś sobie gniazdko za kasę mężusia.
Proponuję zrobić tak - wykorzystam odrobinę mojej iluzji, abyś w oczach właściciela tego przybytku powiedzmy cycatą blondyneczką. Spróbuj go jakoś zbajerować, zarzuć śmiesznym tekścikiem, zamrugaj rzęsami, no wykorzystaj po prostu jeden z tych waszych babskich trików. Ja natomiast zakradnę się i znokautuje gościa od tyłu. Potem tylko odrobina mojej polimorfii, przybiorę jego postać, zawołam jednego z wykidajłów, pokażę zdjęcie gościa stwierdzając, że nie płacił za przyjemności, po czym każe przeszukać lokal i znaleźć gościa. Jeśli tutaj jest, sprowadzą go do piwniczki, gdzie zajmę się nim "osobiście". Co Ty na to?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.04.17 19:13  •  Hopeless. (Loki) - Page 2 Empty Re: Hopeless. (Loki)
Marcelina czasami bywała ciekawska. Wręcz wścibska. Postanowiła, że kiedyś wypyta Lokstara o Hadriana. W pewnym momencie zrozumiała, że potrzebuje tej rozmowy i miała nadzieję, że windykator kasyna pojmie w końcu, że jest to dla Hieny bardzo ważne. Tak ważne, jak sama osoba Hadriana...
Desperacka Hiena kiwnęła głową z uznaniem. Zaśmiała się pod nosem, unosząc dłoń w geście niezgody. - Nie musisz. Tez mam kilka asów w rękawie... - szepnęła, schylając się i unosząc dłoń w majestatycznym geście ku górze. Jej ciało objęła smuga dymu, a ona sama przybrała postać filigranowej, chojnie zbudowanej blondynki z wielkimi ustami i długimi, zgrabnymi nogami. Marcelina również władała iluzją i bez większego wysiłku stawała się zupełnie inną osobą. - Może być? - spytała, uśmiechając się. Położyła ręce na biodra i zawadiacko zakręciła biodrami. Tak, to miało być zabawne - zapomniała, że właśnie wygląda jak bogini w ludzkiej skórze... ale i tak wolała nie patrzeć na siebie w lustrze - ta wersja jej osoby zdecydowanie nie podobała się jej. Czego się jednak nie robi dla dobra sprawy?
Ruszyła zgrabnym krokiem w stronę człowieka, który stał za ladą i zajmował się przyjmowaniem gości do pokojów. Schyliła sie ku niemu odsłaniając kawałek dekoltu i zmrużyła seksownie oczy, patrząc niemal zamurowanemu mężczyźnie głęboko w oczy. Nie potrzebowała niczego więcej. Okazał się on być wymordowanym, a Marcelina należała przecież do grona szczęśliwych i cwanych telepatek. Szybko odczytała jego wspomnienia z ostatnich kilku godzin i w końcu trafiła na dwójkę - wiedziała już, z którym numerem pokoju klucz otrzymali, dlatego ruszyła w tamtym kierunku.
Nie zaszła jednak kilku kroków, a szukany przez dwójkę jegomość wyłonił się nagle zza rogu, dopadając Marcelinę i obejmując ją od tyłu. - Oh, piękna istoto! - zawołał, robiąc kilka kroków w tył i klękając przed duszącą się ze śmiechu w środku wymordowaną - Teraz już wiem, że czekałem na Ciebie! Jesteś najp... - urwał, gdy tylko dostrzegł Lokiego. Ten nie zdążył wprowadzić w życie swojego planu. Było za późno. Chłopak zadygotał, próbując uciec - Marceline zdzieliła go jednak butem prosto w czoło, przewracając go na plecy. Z ulgą zdjęła iluzję, wyjmując z kabury Billie Jean i celując nim w mężczyznę. - Wstawaj - wycedziła, dwa razy unosząc pistolet i wskazując na Lokstara - rusz dupę! Podejdź do niego - dodała, robiąc kilka kroków w prawo, by obejść prawie srającego w gacie Jamesa Huffelprofa. Wtedy właśnie rozległ się strzał, potem drugi. Marcelina chwyciła sie za krwawiące ramię; drugą kulę zatrzymała szybkim ruchem dłoni. Z cienia wyłoniła się ona. Żona gangstera. - Wypierdalaj - ryknęła do dygotającego mężczyzny, szarpiąc go za ramię i wyrzucając za siebie. Celowała do dwójki z dwóch masywnych, srebrnych pistoletów. Marcelina spojrzała na upadłego jednoznacznie. Tu coś było nie tak. Oni nie wyglądali na parę zakochanych w sobie gołąbków...
Kobieta oddała trzy strzały w stronę Lokiego.

Spoiler:
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.04.17 21:04  •  Hopeless. (Loki) - Page 2 Empty Re: Hopeless. (Loki)
Tego już było za wiele! Nie dosyć, że ta paniusia co chwile mieszała mu szyki, to teraz jeszcze do niego strzelała. Kłamca zareagował błyskawicznie. Rzucił się na ziemię, modląc w myślach, żeby jego anielski refleks pozwolił uniknąć kul. Wraz z tym ruchem błyskawicznie użył mocy iluzji, siebie czyniąc niewidzialnym i jednocześnie tworząc swoją kopie, która zachowywała się, jakby trafiona w pierś, agonalnymi ruchami drgająca na podłodze. Liczył, że kobieta w zaciemnionym dla atmosfery pomieszczeniu nie zauważy tej sztuczki. Gdy tylko dotknął podłogi, przetoczył się do przodu, mocno odbił i skoczył na blondynkę, kolanem celując w splot słoneczny a dłonią w skroń. Chciał znokautować ją jednym ciosem, po czym ruszyć w pogoń za mechanikiem.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.04.17 21:25  •  Hopeless. (Loki) - Page 2 Empty Re: Hopeless. (Loki)
Plan się powiódł. Kobieta nabrała się na podstęp, tracąc przytomność w wyniku uderzenia głową o podłogę. Atak był dla niej zaskoczeniem. Gdyby nie szybka intwerwencja Lokstara, kobieta zastrzeliłaby Marcelinę.
Mechanik uciekał niemal z piskiem, biegnąc do wyjścia. Marcelina była jednak szybsza - dopadła go, dematerializując się w miejscu, w którym siedziała, szybko przemieściła się do przodu i ponownie pojawiła niedaleko niego. Złapała go za włosy, pociągając i powalając na ziemię. Mężczyzna stracił przytomność.
- Hej, Lokstar - krzyknęła Marcelina, trzymając wierzgającego się Jamesa za kołnierz. Wymordowana wykonała szybki ruch kolbą, przez co ten zaprzestał usilnych prób wyswobodzenia się. Rzuciła nim o podłogę, krzyżując ręce na piersi i unosząc brwi w stronę Kłamcy. - Chyba mamy tego Twojego... - kopnęła lekko z niechęcią mężczyznę - ...żonodupczyka.
Schyliła się, przeszukując go. W jednej z jego kieszeni odnalazła fałszywą przepustkę. I to nie jedną - aż dwie! - Przyda Ci się, no nie? - zapytała, podając upadłemu przepustke. Teraz będziesz mógł spokojnie przechodzić przez mury, gdy Cię złapią, nie wpadniesz w ręce s.spec.
Lokstar chwycił dwa ciała, zarzucając nimi na grzbiet niezbyt zadowolonejz tego faktu Atrity. Obydwoje związani i zakneblowani, by nie próbowali krzyków, wołań o pomoc czy przekleństw w stronę zajętej sobą dwójki. Ich rozmowy były teraz wesołe, zatrzymali się na chwilę w kasynie, by oblać zwycięstwo. - No, Marcelinko - powiedział Lokstar, z ociąganiem wstając od stołu - lecę dostarczyć tę dwójkę do mojego, nadal jeszcze - mam nadzieję - zleceniodawcy. Myślę, że będzie zadowolony. Widzimy się za niedługo.

PODSUMOWANIE:
Brawo, Lokstarze, udało Ci się zdobyć fałszywą przepustkę. Za dostarczenie dwójki do gangstera dość spora sumka wpadła Ci do kieszeni. Obrażenia: głębokie zadrapanie na lewym ramieniu, które będzie się goić przez następne 10 postów. Jest to obrażenie delikatne, więc nie będzie miało większego wpływu na rozgrywkę, ale potrzebne będzie tu zszycie.
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Off :: Archiwum misji

Strona 2 z 2 Previous  1, 2
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach