Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum


Strona 4 z 4 Previous  1, 2, 3, 4

Go down

......... Faktycznie w formie harpii Chris miał znacznie mniej problemów z polowaniem w odróżnieniu od Kesila. Zwierzęta lądowe, niezależnie od tego, czy zmutowane, czy też ocalałe bez zmiany w genotypie (czy tam fenotypie, tudzież obu naraz, chociaż biologia pewnie zaraz wytknie jakiś błąd w rozumowaniu), nie zawsze zwracały uwagę na niebo, poza tym sekretarz potrafił polować w ciszy. Co prawda inne podniebne bestie stanowiły zagrożenie i dla niego, jednak dotychczasowo skutecznie unikał większych kłopotów, unikając chociażby wchodzenia na tereny łowieckie lopterosów.
Niemniej na przestrzenie Edenu wchodził (czy też raczej wlatywał) dość często. Wbrew pozorom swoim rozmiarem nie różnił się aż tak bardzo od oryginalnego gatunku, a część rzeczy można wyjaśnić obowiązkową w tych czasach ewolucją. Jednakże zapewne w patrze ze zmutowanym lisem zwracał uwagę... jakby inni nie mogli uwierzyć w międzygatunkową przyjaźń. W sumie, poniekąd tak właśnie było, no ale. Jak na razie najwyraźniej cała ta znajomość miała im przynieść trochę problemów, chociaż jeszcze nie do końca byli tego świadomi.
Dlatego kiedy Kesil prawie zakopał się w piasku, Chris nie podejrzewał jeszcze ingerencji osób trzecich, raczej stawiał na nieuwagę mutanta. Kolejny ptasi dźwięk wydobył się z jego hardzieli.
Patrz pod nogi, szczeniaku.
Cóż, teoretycznie w temacie równowagi i poruszania się po różnych powierzchniach nie powinien się wypowiadać, ale wiadomo - zapomniał wół, jak cielęciem był. Skutek przemiany w harpię, jakoś tak zawsze mu wtedy umykało, że w ludzkiej formie był niezdarą. Przynajmniej tutaj mógł chociaż trochę ocalić swoją nieszczęsną godność, która zdecydowanie zbyt często była deptana. Słysząc pretensje lisa jedynie zatoczył nad nim koło, czekając, aż ten upora się z tą delikatną niedogodnością. Jeśli jednak próba wydostania się przedłużała się, to zaniepokojony Chris (a jak ta cholera wpadła w jakieś ruchome piaski, to co wtedy) zniżył lot, aż w końcu mógł spróbować zacisnąć lekko szpony wokół tułowia lisa i dosłownie wyrywać go na powierzchnię. Z kolei jeżeli wszystko przebiegło bez przeszkód, to po prostu dalej wskazywał tej życiowej kalece (to z sympatii) właściwy kierunek.
Harpia ciężki żywot ma.
                                         
Skoczek
Pudel     Opętany
Skoczek
Pudel     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Christopher Alexander Black (godność przybrana z powodu amnezji!)


Powrót do góry Go down

Hayaiel nie należał do typów, które wierzyły w cokolwiek innego poza boską miłością. Przyjaźń między gatunkami była niczym historyjka z obrazkowej książeczki dla dzieci. W swoim długim, życiu widział zbyt wiele takich "międzygatunkowych" podejść, by być pewnym że lis prędzej czy później zabije zająca z głodu, aniżeli przyniesie mu marchewkę w ramach braterskiej pomocy. Tak działał świat. Łańcuch pokarmowy. Dlaczego więc ktoś od małego wpajał ludzkim dzieciom nieprawdę? Sporo kłamstwa, mało wiedzy. Tylko ktoś pokroju Akaiaha byłby w stanie ugłaskać wilka i spać z niedźwiedziem w jaskini, przekonany że żaden z nich nigdy nie zechce go posmakować.
Nadal nie zdecydował kto na kogo poluje. Nie chciał ułatwiać zadania ani harpii, ani lisowi. Zatem z jednej strony rad był z faktu iż czteroręki zwierzak jest tak doskonale przystosowany do trudnych warunków na pustyni, z drugiej jednak obniżony lot ptaszyska niepokoił. Może ma tutaj swoje gniazdo? Błyskotliwa myśl właśnie nawiedziła jego umysł. Pewnie ptak tak się zachowuje, bo chce obronić swoje potomstwo... lisy jedzą jajka prawa? Nie przeszkadza im ostra skorupka? Zmarszczył się. Dlaczego musi się rozwodzić nad takimi rzeczami. Toż to ewidentni mordercy... spójrzcie tylko na tę krew! Matka czy nie, niech się ganiają gdzie indziej.
Ponownie wychylił się zza swojej skały, wyciągając ręce przed siebie. Ziemia nagle skruszała, a z piachu wokół lisa wystrzeliły w górę ostre kolce. Wysokie na około trzy metry i wymierzone idealnie w ptaszysko. Nie pozwoli mu tutaj wylądować. Gdyby tak porównać to do czegoś, można by stwierdzić, że Hayaiel próbuje odganiać przerośniętego gołębia srającego po parapetach. Tyle że góry Edenu niewiele się miały do Miasta 3 - na pewno nie uświadczysz tutaj blokowisk. Lis natomiast chwilowo znalazł się w potrzasku. Taki manewr był konieczny dla jego bezpieczeństwa. Nadal nie próbował ich zranić, w przeciwnym razie z jednego i drugiego już dawno zrobiłby szaszłyk. Truchła mu nie na rękę. Miał nadzieję, że zwierzaki szybko się sobą znudzą.
Cofnął w cień migoczące od ozdób dłonie, kiedy jego konstrukcja nabrała twardości i jął się wspinać w inne miejsce. Za moment i tutaj dosięgnie go światło słoneczne. Winien szybko zmienić stronę góry. Gdyby ktoś go zapytał dlaczego po prostu nie stworzy sobie jakiegoś ochronnego parawanu, odpowiedź byłaby jedna - nie lubił bez potrzeby ingerować w naturalną topografię terenu. Dzieła potrzebują lat, by były takimi jakimi się stają. Łatwo jest zepsuć to wszystko, ale bardzo ciężko naprawić. Niech boskie twory pozostają nienaruszone. Gdyby tak miał narzekać na wszystko, co i rusz poprawiając sobie warunki pracy, musiałby wywlec z pod ziemi tonę czarnoziemu, aby światło odbijające się od białego piasku nie raziło go w oczy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Myślał, że to koniec problemów. Że wydostał się już z niefortunnych ruchomych piasków, osiadł na twardym, stabilnym gruncie. Na prostej drodze do Edenu. Spojrzał nawet na harpię i zamerdał lekko ogonem, zauważając, jak ptak się zbliża. Zaszczebiotał coś do niego... I oto z ziemi wystrzeliły ogromne kolce. Lis by odskoczył, gdyby nie to, że tyłkiem uderzył w kolejny kolec. Niefortunnie znalazł się w pułapce.
Serce przyspieszyło, a oddech zrobił się płytki. O ile grzęzawisko jeszcze może zrozumieć, to wszak naturalna konstrukcja, tak podobne rzeczy jak znikąd atakujące kolce nie zdarzały się każdego dnia. Ktoś musiał być w tym miejscu wcześniej i założyć tu pułapkę. Zapewne polując na jakiegoś większego zwierza, sądząc po wielkości i rozmachu morderczych szpikulców. A tu tylko lisek, który na dodatek jest tak wychudzony, że wślizgnął się idealnie między bronie, nie odnosząc żadnych obrażeń. Jedynie futro mu się zjeżyło w strachu na karku.
Podszedł ostrożnie do kamiennej struktury, obwąchując ją. Nisko na łapach, spięty. Gotując się odskoczyć, jak tylko zauważy coś niepokojącego. Znacznie bardziej niepokojącego niż jego obecna sytuacja, oczywiście. Bo na razie kolce zdają się nie chcieć zrobić sobie z lisa szaszłyka. Niemniej zostawanie w tym miejscu dłużej niż to konieczne niosło ze sobą ryzyko, iż kolejna fala już trafi futrzaka. Niby chude to, patyczkowate i gibkie, ale kiedy świat się zaprze, biedny lisek nie będzie mógł pisnąć słówka sprzeciwu.
Podstawy kolców były zbyt blisko siebie i zbyt szerokie, aby dał radę przejść. Wskoczenie między nie może za to skończyć się niemiłym utkwieniem i zawiśnięciem w ciasnej przestrzeni. Musi wymyślić coś logiczniejszego i bezpieczniejszego.
W pierwszej chwili spróbował przekopać się przez kolec. Lecz struktura była twarda i zbita, nawet jego pazury nie dawały sobie z nią rady. A już wiele ulegało łapom lisowatego, kiedy rył sobie nory.
Od razu odrzucił pomysł przejścia pod kolcem. W gruncie może być ukryte tylko więcej pułapek, jak nie samych struktur. Musi uważać, aby nie zwolnić kolejnej zapadni. Nie mając za wielkiego wyboru, zwyczajnie... Wspiął się na kolec, zatrzymując na samym szczycie. Obejmując kamień wszystkimi łapami. Zaskrzeczał do Chrisa niezbyt głośno. Z czymś w rodzaju przestrachu w głowie.
Widziałeś to? Nie podoba mi się to. Chodźmy stąd.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

………A już był prawie pewny, że najgorsze problemy w końcu zostały za nimi – jednak jak widać sama przelotna myśl o tym, że nareszcie będzie spokojnie wystarczyła, by zesłać na jego głowę kłopoty. Czasami zastanawiał się, jakich grzechów dopuścił się w czasach, których nie pamięta, ale najwyraźniej musiały być ciężkie i liczne, a teraz za nie prawie non stop pokutował. Ewentualnie ktoś na górze uznał, że czas z nim skończyć, a potem osądzić w ramach działania najpierw zabij potem pytaj.
Nie był nawet pewien, w którym momencie pojawiły się kolce, ale z wrażenia pióra prawie stanęły mu dębem, a on w ciągu ułamku sekundy całkowicie zmienił kierunek lotu i kilkoma silnymi uderzeniami skrzydeł wzniósł się wysoko nad lisa, skrzecząc przy tym przeraźliwie. Jego ptasie serce biło teraz błyskawicznie i szybko w myślach Chris podziękował mechanizmowi podwójnego oddychania, bo jak nic z powodu przerażenia mogłoby mu zabraknąć wdechu. Niestety bycie tchórzem wiązało się również ze zwiększonym ryzykiem zawału serca, ale przynajmniej nie groziła mu miażdżyca… ten organ zdecydowanie pracował mocno i ponadprzeciętnie wydajnie. Do przesady.
Jednak pojawienie się kolców ewidentnie było nienaturalne. Nie był pewny, czy była to zasługa osoby trzeciej, czy też ten teren albo jakiś jego mieszkaniec bronił się w ten sposób, ale i pierwsza i druga opcja nie podpadła mu do gustu. Nie był w nastroju do kolejnej bitwy o próbę przeżycia, jednak czuł się na tyle „związany emocjonalnie” z mutantem, że nie chciał go teraz zostawiać samemu sobie. Dlatego też ptasie ślepia obserwowały lisa ze sporym niepokojem, a co jakiś czas uważnie skandowały najbliższy teren, gdy Pudel obracał się w powietrzu, sprawnie korzystając ze swoich skrzydeł.
Zdecydowanie lepiej było zawrócić. Teraz. Z tego powodu kolejny skrzek z jego strony był zdecydowanie ponaglający, zupełnie jakby mógł samą siłą woli sprawić, że Kesil nabierze rozpędu. Teoretycznie mutant miał znacznie gorzej, ale to niespecjalnie pocieszało Chrisa – miał wrażenie, że jeśli obaj zostaną tutaj choć chwilę dłużej, to później tego pożałują. Jakby nie było – to wciąż Desperacja.
Gdy tylko lis znalazł się na szczycie ponownie opadł nieco w dół, bijąc przy tym mocno skrzydłami i awanturując się swoim ptasim głosem.
Spadamy stąd. Zdecydowanie. Teraz.
Zbliżył się jeszcze bardziej do Kesila, chcąc teraz przenieść go na ziemię, a najlepiej to odlecieć z nim kawałek, żeby upewnić się, że nic ich nie dopadnie. Zawisł na chwilę w powietrzu z wystawionymi przed towarzyszem szponami i wydał z siebie ponaglający krzyk.
Może lepiej, jeśli ciebie zgarnę?

                                         
Skoczek
Pudel     Opętany
Skoczek
Pudel     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Christopher Alexander Black (godność przybrana z powodu amnezji!)


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum

Strona 4 z 4 Previous  1, 2, 3, 4
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach