Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum


Go down

Pisanie 29.09.18 12:03  •  Plaża na horyzoncie! [Lysane x Red] Empty Plaża na horyzoncie! [Lysane x Red]
Czas: +/- rok wstecz, bardziej plus.
Miejsce: Desperacja, w pobliżu Oceanu
--------------------

Były takie chwile, gdzie wszyscy musieli odpocząć. Wierni, jak to wierni, grafik mieli bardzo napięty, a przez to zarówno ich ciała jak i umysły były mocno zmęczone, a nie tak nakazał żyć Ao. Kiedy w każdej chwili, jak to na wojnie bywa, można trafić przed Jego oblicze, należy zachować swoje wnętrze w stanie czystym i spokojnym. Coś jak zen, ale takie bardziej przystosowane do ich zaćmionych móżdżków. Invidia stwierdziła, że choć byli w żałobie po Prorokini, coś od życia się im należy i ogłosiła pielgrzymkę w stronę terenów nieznanych. Traktowała to raczej jak wycieczkę, ale mimo wszystko zabrała też kilku inkwizytorów, którzy byli chętni do ochrony mniej bojowych jednostek.
Szli raźnie przed siebie, a cała wyprawa liczyła już niemal trzy dni. Robili czasem postoje, dłuższe i krótsze, z drzemkami i tylko takie dla niewielkiego odpoczynku. Szli zarówno w dzień jak i w nocy, poznając nowe rejony i mając nadzieję nie spotkać nowych zagrożeń. Szkoda jednak, że nie mogła oglądać tych miejsc, bo anioły znów odebrały jej wzrok, tym razem na dobre. Przeklęte, pierzaste paskudy. Obok niej dreptał jednak kapłan dokładnie zapisujący wszystko i mówiący co widzi. Według jego opinii, jeszcze trochę i powinni dotrzeć do oceanu. Tak dawno nie widziała tego swego rodzaju przyjaciela, dzięki któremu odnalazła nowy dom. Zastanawiała się czy coś się zmieniło w jego kwestii. Może wysechł? A może się rozrósł?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Szedł równo, nie zatrzymywał się ani na chwilę. Kolejna podróż, zlecona przez władze. Nie szukał relaksacji jak inny wierni, pragnął podążać. Mimo swoich agresywnych skłonności i autodestrukcyjnych zachowań, nie zagrażał innym wyznawcom. Za ofiary brał niewiernych, tych mu pozwalali. Snuł się, kołysząc na boki, mamrocząc w myślach mantry i psalmy. Wyimaginowany bożek nigdy nie spał i pragnął jego uwielbienia. Gdyby tylko dał mu dzień wolny...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Gdzieś z tyłu zaczęła się jedna z pieśni chwalących ich boga. Kącik ust pani Generał drgnął do góry, słysząc mały chórek. Położyła dłoń na drepczącym obok feniksie, Valla skrzeknęła z cicha. Bestia lubiła bliską obecność innych istot, uwielbiała gładzenie po ciepłych piórach, ale uciekała przed tymi, którym nie ufała. Była zżyta ze swoją panią na tyle, że nie robiło jej nic różnicy, ale po brzuchu dawała się głaskać wyłącznie jej. Było to najmniej chronione miejsce, a choć co kilkadziesiąt lat umierała i odradzała się, wolała nie narażać swojego życia, bo w ten sposób już by nie odżyła.
Lysane odetchnęła głębiej, powietrze było jakieś takie bardziej czyste niż w ich tłocznym Apogeum. Do tego słońce miło przygrzewało zamiast próbować ich usmażyć żywcem. Czego chcieć więcej? No, poza odzyskaniem zmysłu lub chociaż tej lekko nienaturalnej zdolności. Czuły nos wymordowanej potrafił rozróżnić zapach każdego z wiernych, łącznie z jednym dość specyficznym inkwizytorem. Z jednej strony jak człowiek, z drugiej jak rzeźnia. Nie przeszkadzało jej to, wcale. Zawsze wiedziała kiedy się zbliża, wiedziała, że to on. Inni potrafili jej się mylić, kiedy trzech na raz pachniało kotem, któryś tam kwiatami, a inny w ogóle. Najgorzej było z androidami nieposiadającymi fragmentu prawdziwego ciała. Najwyżej trącały olejem, smarem, ale zazwyczaj w ogóle.
- Jak się dziś czujesz, Red? - zaświergotała, przysuwając się w trakcie wędrówki do osobliwego osobnika o dziwnej osobowości. Kapłan podreptał posłusznie za nią, gotów do czytania słów z hełmu, jeśli biomech postanowi odpowiedzieć.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Zerknął delikatnie, nie przerywając marszu. Zawsze to samo, cholerny problem z komunikacją, a to tylko dlatego, że ktoś postanowił mu kiedyś powyrywać kawałki strun głosowych, by zainstalować kilka części systemu. Pech chciał, że baran zapomniał wsadzić wszystko z powrotem jak należy i jedyne co zostało Redowi to charczenie i wydawanie bliżej nieokreślonych świszczących dźwięków jakby się dusił czy coś. Podniósł dłoń i zaczął wykonywać gest ,,umiarkowanie", a następnie delikatnie przejechał ręką po horyzoncie, po czym na hełmie wyświetlił:
Gorąco
Miał szczęście, że nie musiał się nawadniać, jego odżywiała świeża krew, na szczęście miał przy sobie jak zawsze zapas. Spojrzał na kapłana i wyświetlił:
Problemy Generale? Coś trapi?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Invidii ciężko było stwierdzić co by wolała: brak wzroku, mowy, słuchu... Po tylu latach ślepoty zdążyła się do niej przyzwyczaić, więc pewnie do innych niedogodności również po jakimś czasie by się dostosowała. Różnica była tylko taka, że bez głosu nie mogłaby wydawać rozkazów ani sączyć jadu słodkim głosikiem prosto do ucha. A bez dźwięków wyłapywanych przez długie uszy nie mogłaby dobrze oceniać sytuacji na polu walki. W ogóle nie byłaby w stanie czegokolwiek oceniać, więc w duchu mogła się cieszyć, że anioły dwukrotnie połasiły się na jej oczy zamiast zagarnąć inny zmysł. Wciąż była szansa, że je odzyska. Kiedyś.
Kapłan przekonwertował napisy na dźwięki, robiąc to tak sprawnie i dokładnie, jak tylko mógł. Był dobrym współpracownikiem, nigdy nie przekłamywał tego co zobaczył, można było na nim polegać od początku do końca.
- Mm... Zastanawiam się komu teraz Ao ześle wizję, kogo obwołamy Prorokiem po tym jak Echotale odeszła na rajskie łąki... - wyznała, choć nie lubiła zwierzać się każdemu dookoła. Musiała jednak zrzucić z siebie ten ciężar, a potem po prostu czekać na wolę ich Pana. Nigdy nie czekało się długo na następcę, zawsze znajdował się ktoś idealny do obsadzenia pustki. Ale teraz czuła się tak jakby została sama na szczycie tej swoistej piramidki. Nikt z pozostałej dwójki Starszyzny za nic się nie łapał, po prostu istnieli gdzieś w tle i nawet się nie wypowiadali. A sama Lys nie została zdecydowanie stworzona do rządzenia większą ilością ludzi.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Chciał o tym porozmawiać i Jej ulżyć, ale jego dysfunkcja mu na to nie pozwalała. Gdyby tylko miał jakiś cholerny syntezator czy coś takiego, to stara technologia, być może gdzie jeszcze jakiś jest. Mimo tego, że nie mogli bezpośrednio jest porozumieć, zawsze się dogadywali, dzięki temu czuł się potrzebny, dzięki temu miał jeszcze jakiś cel. Patrzył w dal, powoli zbliżali się do oceanu, lekko się wzdrygnął na samą myśl o wodzie. Czuł bryzę, jej słodki zapach. Mimo wewnętrznego strachu, mimo hydrofobii chciał tam być.
Czas pokaże
Wyświetlił strzelając karkiem.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Czasem szkoda jej było, że inkwizytor pozostawał taki tajemniczy i nic nie mówił. Nie miała go zresztą o co winić, wszak był ofiarą eksperymentu, a kiedyś mógł zostać ulepszony. W sekcie nie posiadali jednak dobrych znawców istot mechanicznych, a ci zajmujący się wszelkimi naprawami raczej nie potrafiliby skonstruować jakiegoś pomocnego w komunikacji urządzenia. Miastowi z drugiej strony zdawali się olewać sojusz, więc szkoda było sobie strzępić język i prosić ich o pomoc. To oni zresztą zrobili to biomechowi, a choć nadal był niezarażonym człowiekiem, to pozostawał jednostką "wygnaną" za Mury M-3. Ludzie może trochę lepiej traktowali innych ludzi, ale nieobliczalność Reda mogłaby przeszkadzać w próbach ewentualnych negocjacji co do dostępności technologii dla Kościoła. Czasem Invidia zastanawiała się kiedy mimo wszystko zaatakuje swoich, ale potem wyrzucała te myśli daleko.
- Trzeba więc czekać - stwierdziła, znów zanurzając dłoń w piórach Valli. Ognista bestia zerknęła na mężczyznę z hełmem, przechylając delikatnie głowę. Zaraz jednak w lekkich podskokach odsunęła się od całej grupy i kilkoma machnięciami skrzydeł wzbiła się w powietrze, zataczając okręgi nad głowami pielgrzymów. Uwielbiała poznawać nowe miejsca i zapachy. Choć była raczej tchórzliwa, wciąż pozostawała ciekawskim okazem, który wszędzie musiał zajrzeć.
- Póki co chyba wszyscy potrzebujemy odpoczynku - dodała. Do jej nosa powoli zaczynały docierać słone drobinki. Ocean mógł być wciąż daleko, ale już wiedziała, że podążają w dobrym kierunku.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

To był dobry pomysł. Red poklepał żyły na przedramieniu dwoma palcami, dając znak, że musi przetoczyć sobie krew. Potrzebował tego swoistego orzeźwienia, nic bardziej go nie dawało, nawet zabijanie jakiś lumpów, którzy mieli zły dzień. Zerkał co i już jak pozostali patrzyli na niego z lekki strachem, bądź innymi negatywnymi emocjami. Jego reputacja wcale nie dodawała prestiżu, można by rzec, że była swoistą nie sławą. Potrafił jednak trzymać takt i słuchać rozkazów, a kościół jeszcze w tych czasach był jego domem, nie miał nic więcej. Noc powoli zajmowała niebo swoim całunem, być może jak skończy wybierze się na przechadzkę i sprawdzi, czy nikt nie zamierza zaburzyć toku pielgrzymki. Czas pokaże, on zawsze odkrywa swoje karty w najmniej oczekiwanym momencie. Teraz czas by Red zapomniał o swoich troskach i po prostu odpoczął w świetle zachodzącego słońca.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach