Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Go down

Pisanie 08.12.16 10:44  •  Bliskie okolice kościoła - Page 2 Empty Re: Bliskie okolice kościoła
-Kościół Nowej Wiary? - tak mocno przechylił głowę w zdziwieniu, że końcówki jego długich włosów niemal zamiotły łupaną wcześniej rdzę z blachy. Prawdę mówiąc, wydawało mu się że to zwykły skansen. Taka ruina pełna cichych kapłanów, zbutwiałych i obżartych przez czas ławek, oraz klekoczących przy drzwiach dzwonków. Musiał jednak przyznać sam przed sobą, że z dala kościół prezentował się dość majestatycznie, a to znaczy że Skyu nie może sobie tam tak po prostu wejść i zdemontować paru rzeczy z ołtarza. O ile jakiś się tam znajdował. - A jak wielu szukających znalazło u was swoje szczęście? - Statystyka bardzo ważna rzecz. Odruchowo uniósł rękę, chcąc wcisnąć się z tym kluczowym dla niego pytaniem, w cały ten monolog. I pewnie też zaraz przegadałby kobietę, odsuwając na dalszy plan wspomnienie o poszukiwaniu dziecka, gdyby nie dziwne odgłosy dobiegające ze skrzyni. W końcu która matka gubi dziecko na Desperacji? Możliwe, że już go coś zjadło i teraz przeżuwa powoli jego kości. Skyu nie lubił wyrodnych matek, ale pouczać kogoś w takiej kwestii jeszcze bardziej. - Co do... nie, nie widziałem. - Znów spojrzał na skrzynie. Wewnętrzna demolka to jedno, ale pozbywanie się jego skarbów w tak brutalny sposób to za dużo. - Ale jakieś zwierze mam na pewno! - Postawił nogę na wieku i jednym ruchem otworzył skrzynie, prezentując skrywającą się weń 'masakrę'. - Na pole koniczyny! Moje zabawki! - Złapał dziecko - a może zwierzaka - za żółty - a może jednak czerwony - kaftan i uniósł szybko w górę. Potrzebował upewnić się, że to nie krew i że jakaś pułapka nie zadziałała samoczynnie w tym bałaganie. Niby wszystko dokładnie demontował aby samemu nie stracić ręki, jednak nigdy nie wiadomo. Rzeczy martwe bywają bardzo złośliwe. - Co to jest? - I czy jest niebezpieczne? Trzymał Szopo-dzieciaka na długość reki od siebie - poniekąd dlatego, że sam nie chciał się tak ubabrać. - To chyba nie należy do pani? - Nawet nie jesteście podobni. Chociaż... gdyby tak lekko przymknąć jedno oko... nie, na pewno nie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.12.16 17:12  •  Bliskie okolice kościoła - Page 2 Empty Re: Bliskie okolice kościoła
Oczy kobiety rozszerzyły się gdy tylko ujrzała jak mężczyzna wyciąga z pudła stworzenie. Jej twarz wyrażała najwyższe zdumienie, być może nawet strach, choć ciężko było określić.
- DOKŁADNIE jego szukałam! - powiedziała ruszając szybko w kierunku czerwonowłosego.
Podbiegłaby do niego, ale noga uniemożliwiała jej to. Kulejąc tak szybko jak tylko była w stanie podeszła wyciągając ręce by pochwycić Tanukiego. Gdy w końcu wzięła go w objęcia jakby uleciał z niej pewien stres, a uśmiech, który wykwitł na jej twarzy stał się delikatny, miły i pełen wdzięczności.
- Tyle czasu go szukałam... Skubaniec wykorzysta każdą okazję by wymknąć się i pójść na desperacje. Nie rozumiem co nim kieruje, ale na szczęście inne dzieci zazwyczaj zauważają, że się wymknął i mówią nam, że go nie ma... Bo widzisz, często zajmujemy się takimi dziećmi, które straciły rodziców. Dajemy im dom i szczęście. Jest ich wiele. I wiele jest szczęśliwych, ale nie tylko dzieciom to dajemy. Każdy może się do nas zwrócić z prośbą o pomoc, nocleg czy też jedzenie. Kościół jest tutaj by nieść dobrą nadzieję i dobro w świat. Nazywam się Sakura i jestem kapłanką, a moim powołaniem jest głoszenie słowa Bożego wśród dzieci tak ciałem jak i duchem.
Pogładziła Tanukiego po głowie i przytuliła go mocniej do piersi. Nie chciała, by chłopczyk jej się wyrwał, a przecież wiedziała jakie z niego ruchliwe stworzenie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.02.17 23:48  •  Bliskie okolice kościoła - Page 2 Empty Re: Bliskie okolice kościoła
Zaskoczony oddał jej dzieciaka. Najwyraźniej nie przejmowała się faktem iż sama się ubrudzi. Zresztą na jakąś zamożną osóbkę co by interesowała się brudem i kurzem też nie wyglądała. Chwilę wpatrywał się w tych dwoje z uśmiechem. Wzruszająca scena. Lecz z drugiej strony jakaś taka smutna...
- Porzucone dzieci i sierotki? - Drgnął. - Prowadzicie sierociniec? - Zmieszał się. Jakakolwiek byłaby to wiara, to jednak mają swoją misję. Pomagają tym dzieciakom aby nie zostały zupełnie same, a on co? Jak gdyby nigdy nic miał zamiar tam wejść i obedrzeć ich z czego się da. Spójrzcie tylko na ten obrazek nędzy i rozpaczy. Jeszcze nigdy bieda nie rzuciła mu się w oczy tak mocno jak w tym momencie. Przestąpił z nogi na nogę.
- W takim razie chyba nie mam czego tu szukać... Cieszę się jednak, że zguba się odnalazła. - Stwierdził, bardziej do siebie aniżeli do kobiety. Młody miał szczęście. Ale czy reszta również? Skuryu nieco obawiał się tego co może zastać w kościele. Czy będzie to cały zbiór najgorszych nieszczęść życiowych jakich można doświadczyć w tak młodym wieku, czy jednak zobaczy wielką szczęśliwą rodzinkę, utworzoną ze zbieraniny takich szkrabów jak ten tutaj. Ciężko powiedzieć. Będą uśmiechnięci i weseli? Czy jednak zaczną obdarzać nowego przybysza pustym i nieprzyjemnym wzrokiem, przywołującym poczucie winy na karku każdego, nawet największego wesołka? Rudzielec nie chciał mieć nic wspólnego z takim światem. Depresja, niemoc, zmartwienia... Przywoływanie do świadomości takich rzeczy czyniło człowieka słabym. Kimś kto potrzebuje innych do przetrwania. Takich kapłanów chociażby. To nic innego jak uzależnienie. Oni dadzą, oni nakarmią, oni pocieszą... wygodnie, ale jeśli ich zabraknie to co dalej? Śmierć.
- Skuryu. Miło mi Cię poznać Sakura. - Wyszczerzył się zaraz, tak jak za pierwszym razem, wyrwawszy z plątaniny swoich dziwnych myśli. Dość szybko się ich pozbył ze swojej głowy. Niewiarygodne. - Jeśli tylko pozwolisz mi się chwilę spakować, tedy udam się z wami. Słońce nie będzie zaszczycać nas swoją obecnością przez całą dobę. Dobrze będzie skorzystać z noclegu, a i tobie pewnie przyda się mała pomoc. - zwrócił uwagę na jej nogę, po czym odwrócił się by wpakować swoje rzeczy ponownie do skrzyni. Zdecydował się pójść za nią. Chyba nic się nie stanie podczas tej jednej nocy? Zaczął wkładać na nadgarstek szczęśliwe bransoletki. Ukrywając je pod rękawicą przed wzrokiem kobiety. Tak, miał je w swoich rzeczach. Jeszcze nieużywane. Zapasowe i awaryjne. Właśnie na takie okazje. - RUSZAJMY! - Zarzucił sobie pudło na plecy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.02.17 18:31  •  Bliskie okolice kościoła - Page 2 Empty Re: Bliskie okolice kościoła
- Sierociniec, przytułek, szpital... Wszystko czego ludziom potrzeba. Staramy się nieść nie tylko wiarę, ale i pomoc.
Kobieta mocno trzymała dzieciaka, który chyba niekoniecznie chciał przebywać w jej uścisku. Ale widać było, że to wynika bardziej z jego dzikiej natury niż specjalnej niechęci do kapłanki.
Kobieta wysłuchała słów wędrowca, pokiwała z uśmiechem głową. Pozwoliła mu spakować rzeczy, zabrać się z miejsca, po czym zaczęła go prowadzić do świątyni, po drodze opowiadając o pozytywnych skutkach ich działalności oraz o tym, że są zawsze gotowi przyjąć w swoje szeregi nowe dusze.


Skutki:
Skyu został pożywiony i ugoszczony na noc. Wszyscy wokół wydawali się pozytywni i gotowi do pomocy, a choć posłanie i kolacja były skromne to wystarczające dla dorosłego mężczyzny. Cały czas towarzyszyła mu Sakura, która też następnego dnia pokazała mu świątynie i odprowadziła do wyjścia, zachęcając by ich powtórnie odwiedził. Wyniósł z tego spotkania pozytywne wspomnienia związane z KNW.

ZT dla wszystkich.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 31.05.18 17:38  •  Bliskie okolice kościoła - Page 2 Empty Re: Bliskie okolice kościoła
...i znów przyszły ciepłe dni. Maluch z pewnością nie pamiętał, jak to jest męczyć się w tym upale. Niemniej jednak spokojny żywot nie był czymś, co mu nazbyt odpowiadało. Chociaż jedzenie z pewnością wystarczyło mu do szczęścia, nie było mowy o tym, aby siedział na miejscu dłużej, aniżeli to było konieczne. Tym też sposobem wyruszył w kolejną wielką podróż. Podróż, która miała zakończyć się... w sumie nie wiadomo dokładniej czym. Co motywowało go do tej drogi? Najpewniej wyłącznie wizja znalezienia ostatecznego, najlepszego na świecie kotleta schabowego, albo może pieczonego królika. Jakiś królik w sumie byłby dobry i nie aż tak trudny do złapania.
Niemniej, gorące powietrze dawało się we znaki i przebywający w swej zwierzęcej formie Tanu postanowił odpocząć. Nawet ocean energii miał jakiś limit, który nakazywał mu ostudzić silniczek przed dalszą wędrówką i przed dalszym odkrywaniem nieznanego. Tym limitem zapewne była chociażby woda, której to z pewnością by się napił, czy też zbliżająca się niechybnie stosunkowo najgorętsza pora dnia, przez co to szop, czy jenot postanowił skryć się w jakimś krzaku, na którym to porastały jakieś jagódki, co jednak mógł dalej zrobić? To pytanie należało już do innego zestawu, który raczej niekoniecznie był w zakresie pojmowania malucha. W końcu główną kwestią, na którą może dałby radę odpowiedzieć był fakt, czy je szop, czy je not.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.06.18 10:33  •  Bliskie okolice kościoła - Page 2 Empty Re: Bliskie okolice kościoła
Lepsze były upały niż śnieżne zawieje, których doświadczyć mogli wcale nie tak dawno temu. Pochodząca z ciepłych rejonów Invi niekoniecznie lubiła ciężkie, grube ubrania, wszak ujrzenie tam śniegu było rzadkością i anomalią pogodową nawet przed apokalipsą. Dlatego też długoucha cieszyła się z trzydziestostopniowego "upału", a nawet postanowiła wybrać się na spacer, zaczerpnąć świeżego powietrza, pozwolić bestiom rozwinąć skrzydła. Otulona w lekkie, zwiewne, zielone szaty podpierając się laską, a w drugiej ręce trzymając zamknięty koszyk lazła powoli przed siebie, totalnie na oślep, prowadzona przez feniksa. Choć oczy miała zasłonięte opaską, dumnie unosiła głowę, nie wyrażając strachu ani kawałkiem swojego ciała. Może i była osłabiona, bo Ao z nieznanej przyczyny odebrał jej moc, ale wiedziała, że musi to jakoś przetrwać. Rozpoczęła nawet pokutę, gdyż wciąż obwiniała siebie o śmierć poprzedniej Prorokini. Nie miała żadnych bliskich kontaktów z inną osobą, brała coraz mniejsze dawki mleka makowego. Ograniczanie swojego drugiego uzależnienia dawało się we znaki, bo choć przepełniona wyższością i dumą, wyglądała na zmęczoną, osłabioną i nieco zmarnowaną. Organizm domagał się kolejnej dawki, próbując wymusić zażycie narkotyku silnymi mdłościami, rozdrażnieniem, zawrotami głowy oraz innymi niedogodnościami. Starała się jednak je przezwyciężyć. Żyła przecież kiedyś bez tej paskudnej, duszącej myśli substancji. Przez jej zaćmienie nie zatrzymała krucjaty przeciwko aniołom w szpitalu.
Valla zaskrzeczała charakterystycznie, oznajmiając, że widzi kogoś. Skubnęła dziobem niebieski palec swojej pani i nakierowała ją w stronę, w której widziała futrzaste stworzenie, które kojarzyła. Kolejne skrzeknięcia uświadomiły panią generał o tym, że "raczej swój" znajduje się coraz bliżej. Wzrok ognistego ptaka wyłapał chowającego się przed upałem chłopca i obserwował go czujnie. Białowłosa poruszyła nosem, w stojącym powietrzu upalnego dnia próbując wyłapać zapach. Dotarł do niej, najpierw słabo, a potem coraz mocniejszy, im bliżej niego się znajdowała. W końcu znalazła się na tyle blisko, żeby rozpoznać woń człekozwierzątka.
- Hej, mały. Co tu robisz? - spytała, pochylając się odrobinę i opierając na lasce. Uśmiechnęła się tak przyjaźnie jak tylko się dało. I wcale nie była to zmyłka, bo zawsze lubiła dzieci pozostające pod opieką Kościoła. Z innymi było różnie, ale te były bardziej urocze.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.07.18 21:32  •  Bliskie okolice kościoła - Page 2 Empty Re: Bliskie okolice kościoła
Być może pogoda dawała mu się we znaki, jednak nie było z nim tak źle, aby nie zauważyć nadchodzącej osoby. Co prawda, ucinał sobie drzemkę, jednak z pewnością pewne czynniki były nazbyt charakterystyczne w takiej sytuacji.
- Gao? - zlepek ledwie paru zgłosek dobył się ze strony szopa, który to postanowił przetrzeć znużone odpoczynkiem oczy. Wszystko po to, aby chwilę później spojrzeć w kierunku źródła dźwięku. Wtedy to właśnie stały się dwie rzeczy. Początkowo maluch w swojej zwierzęcej formie przyglądał się kobiecie, jakby chciał przypomnieć sobie, skąd ją właściwie kojarzył. Co jednak w związku z tym? Niewiele. Nawet jeśli maluch kojarzyłby panią generał, to nie posiadał nazbyt szczegółowej pamięci, aby to zaraz wszystkim osobom z kościoła przypisać imiona. Wyszedłby jedynie nieco ze swojego schronienie, stopniowo wracając do dziecięcej postaci. To jednak właśnie wtedy jego wzrok padłby na pobliskim, latającym stworzeniu, które mimowolnie w oczach Tanu zdawało się być niczym innym, jak unoszącym się nad ziemią kubełkiem z kurzymi nóżkami, czy innym czymś. Co jednak w związku z tym? Otóż spojrzał się jedynie w kierunku feniksa, a z jego mordki zdawała się nawet pocieknąć ślina, zaś on sam mógł w tej sytuacji powiedzieć tylko dwie proste rzeczy, które mógł mu przytoczyć jego rozumek. - Ao, obiad - wyrzuciłby z siebie jedynie te zgłoski, wskazując rączką w kierunku ptasiego kompana jego rozmówczyni.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.07.18 23:56  •  Bliskie okolice kościoła - Page 2 Empty Re: Bliskie okolice kościoła
Wolałaby móc widzieć co się dzieje. Jakże łatwiejsze było wtedy spokojne egzystowanie. A pamiętała, że i widoki w pobliżu Gór były niczego sobie, nawet, jeśli dookoła panowały pustkowia przecinane czasem pojedynczymi drzewami, które dosięgnęły korzeniami do podziemnych zbiorników wodnych. Ion to miał łeb, że przyprowadził ich akurat w to miejsce. Do ponurych gór z marnymi glebami i mnóstwem słodkiej wody. Szkoda, że nigdy nie miała okazji z nim pogadać. Ciekawe jak znalazł to miejsce. Jak w ogóle namówił ludzi do podążania za nim przez piaski pustyni, pod ognistym słońcem smagającym po głowach. Pewnie tak samo jak Mojżesz, tylko Ion nie musiał znajdować wymówek czemu przez czterdzieści lat jeszcze nie dotarli do celu...
Poruszyła nosem, starając się namierzyć dzieciaka. Bez mocy ciężko wykonywało się niektóre czynności. Na przykład śledzenie ręki Tanukiego. Tu z pomocą przyszła Valla, która zrozumiała co się święci i z żałosnym piśnięciem czmychnęła za nogi swojej pani, owiewając je ciepłem. Ptaszysko wyglądało lękliwie zza sukni, starając się obserwować stworzenie, które planowało obiad. Invidia zaśmiała się, odsłaniając jasne zęby odcinające się wyraźnie na tle czarnych warg i fioletowoniebieskawej skóry.
Nie, ten kurczak niedobry – powiedziała spokojnie, jakby przyzwyczajona do tego, że ktoś czyha na życie feniksa. Sama zresztą ocaliła tego pierzastego tchórza przed zostaniem posiłkiem. Wyciągnęła przed siebie dłoń z koszem. – Tu mam lepsze. Owoce z ogrodów, wędzone mięsko. Chodź do mnie, dziecko. Pewnie jesteś głodny – dodała przyjaźnie. Klęknęła na piasku, stawiając pakunek przed sobą. Przecież nikt jej nie pogryzie za to, że część ładunku gdzieś po drodze zniknęła. W końcu mieli pomagać bliźnim, jak przykazał Ao. Nawet jeśli to inni wierni. Nie mogła przejść obojętnie obok głodnego dziecka, w końcu najmłodsi byli ich przyszłością.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.08.18 18:14  •  Bliskie okolice kościoła - Page 2 Empty Re: Bliskie okolice kościoła
Przekrzywił głowę wyrażając tym samym całkiem niemałe niezrozumienie. Jaki kurczak mógł być niedobrym? Owszem, po niektórych posiłkach zwykle bolał go brzuch, jednak jedzenie zawsze było dobren na pewno lepsze, anizeli jego brak. Niemniej, spoglądał tak przez dłuższą chwilę na jego rozmówczynię, nie przejmując się zbytnio jej wizerunkiem. W samym Kościele było wiele różnych osób. Jeszcze więcej dziwnych jednostek znajdowało się poza murami tego przybytku. Wygląd pozostawał więc tutaj najmniejszym problemem.
- Ao... może? - ledwie tych kilka zgłosek padło po sobie w niedługim odstępie czasu. Wszystko to raz jeszcze skwitowane jakże niedelikatnym dla ułomności towarzyszacej mu kobiety wskazaniem ręka w kierunku koszyka. Ten nawet podszedlby kilka kroków i przyjrzalby sie zawartości, aby następnie sięgnąć po co lepsze weń, czyli wędzone mięso. Tuż przed pierwszym kęsem nawet mruknąłby coś, co chyba miało oznaczać smacznego, a przynajmniej brzmiało wystarczająco podobnie. Niemniej, nie kończyło to w żaden sposób posiłku szopiego jenota, czy też nie zwalniało koszyka właścicielce.
- Gdzieś idzie? - krótkie pytanie padło ze strony szopiego kompana, a ten przerwał nawet posiłek. Na dobrą sprawę sam Tanu mógł w koncu iść i jeść, więc jeśli kobieta gdzieś zamierzała to nie musieli tutaj stać. Był na tyle wprawny, że wędrówka lub znalezienie miejsca w koszu wcale nie stanowiło by problemu. Ani trochę.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.09.18 12:41  •  Bliskie okolice kościoła - Page 2 Empty Re: Bliskie okolice kościoła
Jeśli coś bardzo mocno uciekało i dziobało przy próbach zjedzenia, to raczej nie było dobre. Chyba, że najpierw spróbowałoby się to utłuc, ale nawet wtedy mogło okazać się trujące na surowo. Szczerze mówiąc, to nigdy nie próbowała feniksich udek. Właściwie nie jadła żadnego ptasiego mięsa, nawet kurczaków. Uważała to w głębi serca za jakiś osobliwy rodzaj kanibalizmu, którego starała się nie praktykować. Jedyne opierzone istoty, w których zagłębiała zęby, to anioły. A smakowały przepysznie, zwłaszcza w gulaszu z warzywami.
Pozwoliła dzieciakowi zanurkować w koszu, uśmiechając się ciepło. Domyślała się, że raczej nie wybierze warzyw czy owoców. Każdego młodego osobnika ciężko było zmusić do wybierania jedzenia pełnego witamin, ale miała na to sposób. Niekoniecznie chciała go stosować teraz, ale może po dotarciu na miejsce? Co prawda prowiantu zabrała dla dwóch dorosłych osób, ale ostatecznie Tanuki nie powinien jakoś znacznie uszczuplać tych zapasów. Był raczej mały i też miał określoną pojemność w brzuszku.
- Mhm, odwiedzić ciocię Lilly i wujka Kaito tam na skraju - odpowiedziała, wyciągając rękę i ostatecznie trafiając nią w czubek łepka wiernego. Pogładziła jego głowę z czułością. - Chodź ze mną, poopowiadam ci bajki! - zachęciła radośnie. Mówiąc "bajki" miała raczej na myśli historie o Ao i jego niewiernych aniołach dostosowane do młodocianych uszu. Każda okazja do nawracania była dobra. Jeśli tylko się zgodził, wzięła go na barana, podniosła kosz i ruszyła dalej, co jakiś czas podając mu różne smakołyki, czasem wciskając kawałki owoców.

[z/t x2]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 2 Previous  1, 2
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach