Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum


Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Pisanie 08.01.17 22:31  •  One step too far.. [Victor & Angel] Empty One step too far.. [Victor & Angel]
Czuła zimny podmuch wiatru na twarzy, w sumie całe ciało było wyziębione. Delikatnie zacisnęła dłonie w błocie. Nie czuła paców, zziębnięte do tego stopnia że już nawet bólu nie było. Zapach ziemi był tak wyraźny, czuła lepką substancję na połowy twarzy. Powoli odzyskiwała przytomność, powieka drgnęła. Powoli otworzyła jedno oko, obraz był rozmazany. Trochę to zajęło zanim się wyklarowało wszystko. Na pierwszym planie miała błoto, leżała na brzegu rzeki. Zmysły nadal były otępiałe, próbowała się podnieść ale kończyny nie chciały zbytnio współpracować. Poruszyła się w brei czując ostry ból w boku przy miednicy. Miała tam ranę szarpaną, na rękach liczne zadrapania. Próbowała się wyczołgać z zimnej wody w której była zanurzona do pasa. Powoli oderwała policzek unosząc twarz nieco aby rozejrzeć się gdzie jest. Spadła z urwiska dość ranna, pół biedy walka z ludźmi ale dzikie bestie plątające się po desperacji to już nie przelewki. Nie wiedziała co ją dopadło, ale cholerstwo było strasznie agresywne i zwinne. Musiała zapuścić się na terytorium zwierzęcia, nie winiła go o atak. To przecież normalne że posługiwało się instynktem, łowczyni nie chciała go zabić i tak się kończy kiedy ma się zbyt miękkie serce. "Jasna cholera.." przeszło jej przez myśl gdy zdała sobie sprawę z tego w jak ciężkiej sytuacji jest. Upadek z wysoka do najprzyjemniejszych nie należał, silny nurt rzeki z którym nie miała zbytnio szans, nieco się poobijała o wystające większe skały, cud że jeszcze żyła. Choć wezwała pomoc, to jej telefon musiał wypaść podczas ucieczki przed sforą dzikich kreatur. Jej 'przeciwnik' zwołał sobie kumpli i zagonił łowczynię nad urwisko a stamtąd byłą już tylko jedna droga.. w dół. Walczyła o przetrwanie, ale atakowana przez większą już grupę po prostu nie miała szans. Nawet jeśli jej znajomy odczyta wiadomość to już jej nie znajdzie w miejscu które mu opisała. Jak daleko porwał ją nurt rzeki i jak długo jeszcze będzie w stanie wytrwać bez medyka? Jedno było pewne, nie zamierzała się poddawać. Zmęczone ciało jednak odmawiało posłuszeństwa, jej stan trzeźwości umysłu nie trwał zbyt długo. Zdołała się resztami siły woli wyczołgać się z wody i padła z sykiem na glebę. Czyżby koniec jej podróży? Ma zdechnąć jak jakieś bezdomne zwierzę z dala od domu?
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

Viktor krzątał się po pokoju roboczym w swoim domu na Desperacji. Przeglądał i przekładał papiery. Tam coś napisał tu coś przykleił. Jego działania zatrzymał sygnał telefonu zakopanego pod dokumentami. Pospiesznie zaczął rozrzucać na lewo i prawo papiery byleby dostać się do telefonu. "Wiadomość od Angel? Ciekawe co się stało." zastanowił się zaciekawiony. Zaczął odtwarzać wiadomość głosową po czym położył telefon na biurku, a następnie się o nie oparł. Wystarczyły mu słowa "pomoc" i "ranna". Od razu zrzucił z siebie płaszcz, koszulę oraz krawat. Kiedy wiadomość się skończyła szybko władował do kieszeni telefon. Wybiegł z mieszkania na szybko je zamykając. Rozpostarł skrzydła i wzbił się w powietrze kierując się w miejsce opisane przez Angel.
Chwila minęła zanim znalazł się nad ów rzeką. Leciał wzdłuż niej w przeciwną stronę niż nurt. Przy okazji starał się wypatrywać czy gdzieś na dole nie widać dziewczyny.
Jeszcze kawałek został mu do miejsca, które opisała dziewczyna. Jednak jego uwagę przykuło coś przypominającego człowiek. Ów ktoś próbował się wyczołgać z rzeki. "To chyba nie jest Ang..." nie dokończy. Tylko lekko zniżył lot i ją poznał. "Cholera dziewczyno w coś ty się wpakowała."
Wylądował zaraz obok dziewczyny dematerializując skrzydła. Przykucnął przy niej i delikatnie ją uniósł opierając o swoją (aktualnie nagą) klatkę piersiową.
-Żyjesz?-zapytał lekko poddenerwowanym głosem-Spokojnie zaraz się tobą zajmę.-powiedział i w tym momencie przypomniało mu się że nic przy sobie nie ma-Cholera.-przeklął pod nosem-Wytrzymaj chwilkę zaraz zabiorę cię do siebie.-powiedział ponownie rozpościerając skrzydła.
"Nie jest dobrze. Gołym okiem widać, że jest w opłakanym stanie. Muszę się pospieszyć." rozmyślał. Nie zostało mu nic innego jak szybko przetransportować ją do swojego domu i tam zająć się jej ranami.
-Trzymaj się chociażby leciutko.-powiedział delikatnym głosem zakładając sobie jej ręce dookoła swojej szyi-Przytul się.-dodał ciepło na nią spoglądając samemu lekko przyciskając ją do siebie.
Następnie ostrożnie złapał ją pod kolanami oraz na poziomie łopatek i uniósł trzymając ją na rękach. Kilka razy lekko zatrzepotał skrzydłami po czym wzbił się w powietrze. Starał się ją trzymać pewnie i mocno żeby jej nie upuścić, ale równocześnie delikatnie i ostrożnie aby nie sprawiać jej zbyt dużego bólu. Lecieli z dość dużą prędkością. Chłodny wiatr ocierał się o ich policzki. Angel z powodu dość bliskiego kontaktu z ciałem Viktora mogła czuć jego ciepło. On również czuł jej ciepło. Jednak był w stanie odczuć znaczną różnice w temperaturze ich ciał. Dodatkowo krew Angel delikatnie spływała po jego klatce piersiowej oraz brzuchu i kapała, spadając na teren pod nimi.
-Trzymaj się. Zaraz cię opatrzę. Tylko wytrzymaj.-powtarzał co jakiś czas do Angel w czasie lotu.
Po mimo zmartwienia i zdenerwowania na jego twarzy widniał delikatny i ciepły uśmiech kierowany w stronę łowczyni. Nie chciał dać po sobie poznać jak bardzo się martwi. Jego zły nastrój tylko udzieliłby się Angel i jeszcze bardziej pogorszył jej samopoczucie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Zdołała się zaledwie wyczołgać z wody na błotnisty brzeg a jej wybawca po chwili się znalazł obok niej. Proste pytanie na które powinna mu odpowiedzieć bez szemrania, ale jej stan wcale nie sprzyjał szybkim odpowiedziom. Syknęła gdy powoli ją pozbierał z błota obracając na plecy. Wylądowała w jego objęciach, pół przytomne spojrzenie wychwyciło rysy anioła. Granatowe włosy i niebieskie oczy, tak to mógł być tylko On. Uśmiechnęła się do niego delikatnie i po dłuższej chwili się dopiero odezwała. - Aniołowi.. nie.. wypada.. przeklinać.. - wymamrotała ledwo słyszalnym szeptem. Zamiast wymamrotać że jest okay, ona musiała go upomnieć. Nie robiła tego ze złośliwości, bardziej dla rozluźnienia atmosfery. Wiedziała w jakim jest stanie, nie chciała się użalać nad sobą i jęczeć mu jak to ją wszystko boli. W sumie biła się z myślami czy faktycznie do niego zadzwonić. Nie chciała wychodzić na jakąś ofiarę losu że nie umie sobie na desperacji poradzić. Ale z drugiej strony nie uśmiechało jej się zdychanie w tak bezsensowny sposób. Ma jeszcze tak wiele do zrobienia, musi pokonać Ciro w uczciwej walce! To był priorytet! Musi się jeszcze tyle nauczyć! W jej telefonie były tylko dwa numery które mogła wybrać. I za cholerę nie zadzwoniłaby do łowcy, poza tym lubiła Viktora! Anioł był zawsze taki miły i opanowany, już nie wspominając o jego zdolnościach medycznych. Pewnie by z nim współpracowała gdyby była w stanie. Nie wrzeszczała z bólu, co jakiś czas jednak wyrwał jej się syk, którego nie umiała w sobie stłamsić. Zwłaszcza gdy ją zbierał z ziemi. Próbowała go objąć jak sobie tego życzył, ale kończyny odmawiały posłuszeństwa. Całym ciałem od czasu do czasu szarpał dreszcz. Choć gdy ją przytulił do siebie mocniej to zaczęła czuć ciepło jakie emanowało z Aniołka, może byłaby w stanie się tym jakoś nacieszyć gdyby była w lepszym stanie. Próbowała się do niego przytulić jak poinstruował skrzydlaty, przecież nie chciała spaść z tak sporej wysokości. Ostatecznie przycisnęła mocniej twarz do jego ciała dysząc ciężej. - Dzię.. kuję.. - wymamrotała cichuteńko. Mógł wyczuć że na buzi jest ciepła, zdecydowanie bardziej niż na reszcie ciała, zapewne gorączka. Ale to już pan doktor sam stwierdzi jak zabierze ją do bezpiecznego miejsca.
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

Słysząc słowa Angel lekko się uśmiechnął. Nawet w takiej chwili nie powie, że coś ją boli tylko woli zwrócić mu uwagę. "Co za twarda dziewczyna." powiedział sam do siebie w myślach. Budziło to w pewien sposób podziw jednak z drugiej strony lekko zmartwiło anioła. W końcu nie zawsze trzeba pokazywać jak jest się silnym. Czasem można ponarzekać. Chociaż czy miało to większy sens? Tylko pogorszyłoby atmosferę. Viktor doskonale zdawał sobie sprawę z tego w jak opłakanym stanie jest łowczyni. Słowa nie były potrzebne w tej chwili. Zależało mu teraz jedynie na tym, aby jak najszybciej zaopiekować się ranną Angel. Polubił ją. W pewnym stopniu również mu imponowała. Nie tylko swym powabnym wyglądem, ale również determinacją, ambicjami, charakterem oraz podejściem do wielu rzeczy.
Kiedy trzymał ją w objęciach odczuwał jak od czasu do czasu drży. Nie wróży to nic dobrego. Jeśli straci zbyt dużo krwi może pojawić się problem. Może ma jakiś jeden czy dwa worki z krwią jednak nie wiadomo czy są odpowiedniej grupy. Jednego jest pewien. Za wszelką cenę nie da dziewczynie zginąć. Może nie są nie wiadomo jak blisko, ale z jakiegoś powodu stała się dla niego bardzo ważna. Może dlatego, że od bardzo długiego czasu nie spotkał kogoś kto okazałby mu pozytywne emocje. Nie mam na myśli wdzięczności pacjentów. Jest to miłe usłyszeć słowa podziękowania jednak szansa, że zapamiętają anioła jest prawie żadna. Jednak Angel o nim pamiętała. Uznała, że jest on jedyną osobą, która może jej w tym momencie pomóc. W mniejszym bądź większym stopniu wiedziała, że może na niego liczyć oraz że przybędzie z pomocą tak szybko jak tylko może.
Podczas lotu czuł jak ciało Angel stopniowo traci temperaturę. Jedynie jej buzia była ciepła. Nie było to jednak dobrym znakiem.
-Już nie daleko.-powiedział kiedy budynki Edenu zaczęły majaczyć na horyzoncie.
Była to kwestia chwili zanim wylądowali przed drzwiami prowadzącymi do domu Viktora. Pospiesznie wygrzebał z kieszeni klucze do drzwi i otworzył je, przy czym starał się sprawić Angel jak najmniej bólu. Wparował do przedpokoju, a następnie pierwsze drzwi butem otworzył pierwsze drzwi na lewo, które prowadzą do pokoju służącego za salę operacyjną. Delikatni ułożył Angel na stole operacyjnym. Szybko zdezynfekował ręce i wdział białe rękawiczki.
-Za chwilę poczujesz się lepiej.-powiedział posyłając jej delikatny, ciepły uśmiech przy okazji szykując różnego rodzaju przyrządy czy lekarstwa.
Zdawał sobie sprawę, że załatanie dziewczyny chwilę zajmie. Nie zamierzał tracić go na głupoty, więc każdy jego ruch miał jakiś cel. Poruszał się z pewnego rodzaju gracją i precyzją. Szybko na stoliku z kółkami znalazły się potrzebne narzędzia oraz medykamenty. Podjechał ów stolikiem do stołu operacyjnego i stanął przyglądając się Angel. Z jej perspektywy musiał wyglądać to dość dziwnie i niezrozumiale. Jedyne co się w nim zmieniło to kolor oczu. Emanowały delikatnym neonowo-błękitnym światłem, a tęczówki przybrały taki sam kolor. Viktor w tym momencie przy pomocy swoich mocy analizował jakie rany znajdują się na ciele Angel. Jego ręce w między czasie nawilżonym ręcznikiem delikatnie ocierały twarz łowczyni obmywając ją z błota. "Lekkie rozcięcie na lewym policzku, liczne rozcięcia i zadrapania na rękach, prawy nadgarstek zwichnięty, na lewym boku dość głęboka rana szarpana, na brzuchu po prawej stronie średniej głębokości niewielkie rozcięcie, podobnie jak na rękach nogi również mocno poturbowane, a lewa kostka skręcona. Żeby tego było mało całe ciało poobijane i poocierane. To będzie nie lada zadanie. Na całe szczęście nie ma uszkodzeń wewnętrznych." przeanalizował całe ciało Angel w myślach zapisując obraz ran. Jego oczy na powróciły do swojej granatowej barwy. Lekki ból głowy oraz oczy specjalnie nie przykuł uwagi anioła. Była ona skupiona na o wiele ważniejszych rzeczach.
-Wyciąg z kilu ziół własnej roboty. Działa jak bardzo mocy lek uśmierzający ból.-wytłumaczył na szybko pokazując Angel niewielką fiolkę z zielonym płynem-Nie jest najlepsze w smaku, ale pomaga.-dodał delikatnie unosząc głowę łowczyni, aby ułatwić jej wypicie leku-Dasz radę wypić?-zapytał nie wiedząc czy dziewczyna ma wystarczająco sił, aby być w stanie przełknąć lek.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Nie wiedziała ile lecieli, jak daleko był oddalony Eden i jak szybko Anioł machał tymi swoimi skrzydełkami. Przyjemny zimny wiatr smagał ją po rozgrzanych policzkach. To dopiero była ulga, zamknęła zmęczone oczka starając się pozostać przytomna podczas podróży. Nawet jej się to udało! Brawo dla dzielnej łowczyni! Mruknęła coś pod nosem gdy wylądowali na ziemi. Odchyliła główkę rozglądając się pół przytomnym, rozmazanym wzrokiem po okolicy. Było tan nawet ładnie, tak jej się wydawało przynajmniej. Nigdy nie wiadomo czy to gorączka nie przyczyniła się do zwidów. Jej otępiałe zmysły zarejestrowały otwarcie domu i zaraz została wniesiona do budynku. Nie minęła chwila a Viktor ułożył jej obolałe, poturbowane ciało na stole, kolejne syknięcie wyrwało się z ust dziewczyny. Leżała grzecznie, jak na osobę nie mająca siły się podnieść. Straciła zapewne sporo krwi i już taka waleczna nie będzie przez jakiś czas. Złapała się za mocno krwawiący bok i ucisnęła go na tyle na ile miała jeszcze sił. Jęknęła przy tym już nieco mocniej, czuła ciepłą krew sączącą się z rozszarpanej rany. Będzie spora blizna jak nic! Obserwowała skrzydlatego jak się plątał po pomieszczeniu przekładając coś i zbierając potrzebne przedmioty. - Spokojnie.. ja.. nie umieram.. chyba.. - próbowała się zaśmiać ale coś jej nie wyszło i jedynie się skrzywiła z bólu. Odchyliła główkę w tył wlepiając zmęczone spojrzenie w sufit. - Wybacz że Ci sprawiam tyle problemu.. ale.. nie znam innego tak dobrego lekarza.. - dodała po chwili. Dreszcz szarpnął niekontrolowanie jej ciałem, westchnęła jednak głośniej. - Gorąco.. - mruknęła oddychając głębiej. Spojrzenie przeniosło się na mężczyznę trzymającym zielony płyn w fiolce. Zmrużyła ślepka próbując się podnieść z ale nie wyszło jej najlepiej. Potrzebowała jego pomocy by uniósł jej głowę nieco wyżej. Rozchyliła powoli usta z niezadowoleniem, sama wieść że coś będzie smakować ohydnie ją zniechęciła. Ale wiedziała że to najlepszy dowód że świństwo zadziała. Czekała grzecznie aż Anioł przysunie naczynie do jej ust. Jednym haustem przełknęła lek. Wzdrygnęła się na smak zielonego płynu. - Obrzydliwe.. - wymamrotała krzywiąc się. Nie marudziła aż tak długo jak miała w planach. Zabrała dłoń z krwawiącej rany i uniosła ją wyżej tak aby mogła na nią spojrzeć. Widok zakrwawionej dłoni sprawił że westchnęła ciężko. - Jak jeszcze.. nie straciłam przytomności.. to chyba nie jest.. tak źle.. - zaśmiała się i po chwili syknęła przyciskając na nowo dłoń do rany aby nie tracić więcej karmazynowej cieczy. - Tak czy inaczej.. jestem w dobrych.. rękach.. - puściła mu oczko i obdarowała do lekkim uśmiechem. To było pewne, wiedziała że Viktor ją z tego wyciągnie, nie ważne w jak ciężkim stanie byłaby łowczyni.
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

Słysząc próbę zażartowania lekko się uśmiechnął. Jego umysł nie dopuszczał do siebie myśli, że łowczyni może umrzeć podczas operowania. Jego umysł zablokował się na informacji "na pewno przeżyje" i tej informacji się trzymał.
-Jasne, że nie umierasz. W końcu tu jestem.-powiedział spokojnie posyłając dziewczynie lekki, pokrzepiający uśmiech.
Widział po niej, że czuje się okropnie. W końcu kto w takim stanie czułby się dobrze? Liczne rany, wyziębienie oraz zmęczenie musiały dawać o sobie znać. Gdyby miał taką możliwość to część jej ran wziąłby na siebie tylko po to, aby ulżyć białowłosej. Patrzenie na krzywdę bliskich mu osób bolało go najbardziej. Częściowo czuł się tak jakby sam doświadczał ów bólu. Jednak nie można było porównać tego nastroju z prawdziwym bólem.
-Kłopot? Jaki kłopot?-zdziwił się-Nie sprawiasz żadnego kłopotu. W końcu jestem też od tego, żeby ci pomagać. W końcu od tego są przyjaciele.-powiedział na chwilę zatrzymując swoje działania i delikatnie gładząc Angel po głowie.
Słysząc słowo "gorąco" oraz widząc dreszcz, który przeszedł dziewczynę uznał, że jest kilka spraw, którymi trzeba zając się w pierwszej kolejności. Wyciągnął z szuflady niewielkich rozmiarów ręczniczek po czym nawilżył go w zimnej wodzie, a następnie delikatnie położył na czole łowczyni. Kolejną rzeczą, którą przygotował była szklanka wody. Delikatnie uniósł głowę Angel do góry i pomógł jej napić się choć trochę.
Dziewczyna dzielnie wypiła całą zawartość fiolki. Lekkie skrzywienie na jej twarzy sugerowało, iż nie należało to do najprzyjemniejszych doświadczeń w jej życiu. Jednak nie był to koniec lekarstw. Dla odmiany tym razem w fiolce znajdowała się ciecz niebieskawego koloru. Ta miała raczej słodkawy smak i kwiatowy zapach.
-Jeszcze jeden wyciąg. Ten lekko przyspieszy regenerację ciała oraz powinien choć trochę zbić gorączkę.-wytłumaczył pomagając białowłosej w przyjęciu leku.
Dzięki zapamiętaniu wielkości i rodzaju ran na ciele Angel, anioł mógł przygotować odpowiedniej wielkości gazy, które później się przydadzą. Po skończeniu przygotowań zwinnym susem znalazł się po drugiej stronie stołu. Stamtąd miał lepszy dostęp do najpoważniejszej rany znajdującej się na boku. W jednej ręce znajdowały się metalowe nożyczki.
-Silna z ciebie dziewczyna.-powiedział w odpowiedzi na jej słowa-Mam nadzieję, że nie są to bardzo drogie ubrania. Chociaż za dużo z nich nie zostało.-powiedział zerkając na poszarpane ubrania Angel-Jednak muszę pociąć je jeszcze bardziej. Nie chcę cię męczyć i kazać ich zdejmować, więc zrobimy to w ten sposób.-wytłumaczył po czym sprawnym ruchem rozciął bluzkę dziewczyny ułatwiając tym samym dostęp do rany.
Delikatnie ułożył dłoń, którą przytrzymywała ranę na jej brzuchu w taki sposób, aby nie przeszkadzała mu w zajmowaniu się raną. Na sam początek przy pomocy wacika delikatnie otarł ranę z krwi. Następnie kolejnym wacikiem lekko nasączonym wodą utlenioną jeszcze raz otarł ranę, aby ją odkazić. Kiedy skończył w swoją rękę wziął igłę z nawiniętym szwem i sprawnymi ruchami zszył ją. Zajęło to krótką chwilę ze względy na wielkość rany. Jednak dzięki wprawionym dłoniom Viktora oraz znieczuleniu Angel nie powinna poczuć specjalnie mocnego bólu. "Jedna rana z głowy. Teraz kolejna." przeszło mu przez głowę kiedy przylepiał odpowiedniej wielkości gazę na ranę.
-Jak podobał się lot? Pamiętasz choć trochę z niego?-spokojnym i ciepłym głosem starał się w między czasie mówić coś do dziewczyny tak, aby nie zasnęła jednak nie czekał na odpowiedzi.
Chciał utrzymać ją przytomną gdyż pomagało mu to stwierdzić czy łowczyni wciąż żyje. W razie czego będzie mogła go też zaalarmować, że coś jest nie tak.
-Musiało być przyjemnie. Chociaż wolałbym abyś leciała w innych warunkach.-ciągnął dalej-Mam nadzieję, że nie musiałaś długo czekać. Postarałem się przybyć jak szybko mogłem. Jak widzisz nawet nie wdziałem koszulki.-kontynuował swoje opowiadanie.
Następne było rozcięcie po prawej stronie brzucha. Znów szybki sus i już był po odpowiedniej stronie. Nożyczki znów znajdowały się w jego dłoni. Tym razem rozciął bluzkę Angel po środku po prostej linii zatrzymując się lekko pod piersiami. Odchylił części koszulki zabarwionej szkarłatem ukazujący tym samym brzuch łowczyni. Podobnie jak w przypadku rany na boku. Najpierw ją oczyścił, następnie odkaził, zszył, a na sam koniec zabezpieczył gazą.
-Jak ci się podobał Eden?-zapytał wciąż ciągnąc swój wywód-Pewnie specjalnie się nie przyjrzałaś. Ale jest tu naprawdę pięknie. Jak lepiej się poczujesz to pokażę ci okolicę.-kontynuował w między czasie zajmując się ranami łowczyni.
Teraz zajmował się odkażaniem ran na rękach Angel. Starał się to robić delikatnie i ostrożnie, aby nie sprawić niepotrzebnego bólu. Po krótkiej chwili kiedy wszystkie rany były odkażone lekko owinął obie ręce białowłosej bandażem jednak na prawej koło nadgarstka zostawił trochę miejsca. Ran był tak wiele, że zaklejanie ich gazami mijało się z celem. Kiedy skończył owijanie znajdował się przy prawej ręce, której nadgarstek był zwichnięty. Posmarował go maścią chłodzącą oraz uśmierzającą ból po czym usztywni obwiązując bandażem.
-Najgorsze za nami. Najpoważniejsze rany już są opatrzone. Zostały teraz co pomniejsze rozcięcia i otarcia.-powiedział uśmiechając się delikatnie do Angel.
Przyszła kolej na nogi. Przy pomocy nożyczek rozciął nogawki po ich zewnętrznych szwach po czym odchylając je odsłoni posiniaczone i pokaleczone nogi łowczyni. Delikatnymi ruchami zdezynfekował rany, a następnie owinął lekko obie nogi bandażami. Powód był taki sam jak w przypadku rąk, zbyt duża ilość ran. Jednak to nie koniec opatrywania nóg. Lewa kostka była skręcona. Viktor ostrożnie ułożył stopę w odpowiedni sposób, posmarował miejsce opuchlizny kremem chłodzącym oraz uśmierzającym ból, po czym usztywnił stopę owijając ją bandażem. Można powiedzieć, że Angel wyglądała teraz trochę jak mumia. Prawie całe jej ciało owinięte było w bandaże.
-Przez jakiś czas nie pochodzisz. Będziesz musiała tu trochę czasu ze mną spędzić.-powiedział, a na jego twarzy wciąż gościł delikatny uśmiech, chociaż tym razem można było w nim dojrzeć nutkę ulgi.
W końcu największe niebezpieczeństwo zażegnane. Rany opatrzone, a utrata krwi nie jest na tyle duża, aby spowodować śmierć. Angel będzie teraz cała obolała i porządnie wyczerpana jednak po jakimś czasie z tego wyjdzie. Kiedy jej ciało się zregeneruje na nowo odzyska siły. Została teraz tylko ostatnia rana. Niewielkie rozcięcie na policzku. Wacikiem nasączonym wodą utlenioną otarł ranę, a następnie przykleił kawałek gazy.
-I po sprawie.-powiedział lekko wzdychając z ulgą-Chwila moment i znowu będziesz mogła wrócić do swoich zajęć.-dodał po czym napił się wody ze szklanki stojącej na jednym z blatów, którą musiał zostawić kiedy coś tu robił. Następnie delikatnie uniósł Angel zdejmując ją z twardego stołu operacyjnego i przechodząc z nią do salonu. Ułożył ją na kanapie po czym usiadł obok.
-Czujesz się trochę lepiej? Ból powinien być teraz do zniesienia ze względu na lek, który ci podałem.-mówił spoglądając łowczyni w oczy-A gorączka?-powiedział bardziej do siebie przykładając swój policzek do policzka Angel-Już spadła.-odparł nie czując specjalnej różnicy w temperaturze-Zaraz przyniosę coś do picia.-powiedział przykrywając ją kocem, który leżał na fotelu obok po czym wyszedł z salonu i skierował się do kuchni. W między czasie również skoczył do sypialni po jakiś biały podkoszulek do narzucenia na siebie.
Wrócił po krótkiej chwili z dwoma szklankami pełnymi wody. Ustawił je na stoliku obok kanapy, na której leżała białowłosa po czym usiadł na fotelu obok.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Uśmiechnęła się do niego delikatnie, nawet nie panując nad mimiką twarzy zbytnio. Skrzydlaty był jedną z dwóch osób które potrafiły wyciągnąć z łowczyni coś dobrego. Viktor i Chisana mieli jakieś takie kojące działanie na białowłosą. Cały mrok który nosiła w duszy wpełzał na powrót na samo dno jej serca. Był taki miły i taktowny. Doskonale wiedział co powiedzieć i w jaki sposób to zrobić. Przyglądając się mu lekko westchnęła, czy ten zepsuty świat był dobrym miejscem dla tak dobrej istoty? Anioły błąkające się po świecie z nadzieją że mogą jakoś pomóc, ulżyć potrzebującym w cierpieniu. Aż jej się przykro zrobiło na myśl że jest tyle niesprawiedliwości wkoło. Rozdziawiła usta wpatrując się w młodzieńca. "Przyjaciel.." przeszło jej przez myśl słowo które usłyszała. Z pewnością byli znajomymi, ale czy aż przyjaciółmi? Zaczęła się nad tym nieco głębiej zastanawiać. "Był pierwszą osobą o której pomyślałam.. ufam mu że mi nic nie zrobi.. i sama bym mu pomogła gdyby potrzebował pomocy.. więc chyba faktycznie jesteśmy przyjaciółmi.." uśmiechnęła się na tą myśl. - Masz racje.. od tego są przyjaciele.. - wyszeptała cichuteńko uważnie obserwując jego ruchy. Westchnęła z ulgą czując zimny okład na czole. - O jak przyjemnie.. - wymamrotała z wyraźną ulgą w głosie. Oczywiście brała wszystko to ust co jej podawał, bez szemrania i marudzenia. Pacjentka idealna! Na szczęście pozostałe specyfiki nie były już takie złe w smaku jak ten pierwszy. Jednak warto było pozwolić kubkom smakowym pocierpieć, ból nieco zelżał. Skinęła głową widząc nożyczki w dłoniach Anioła. - To tylko szmaty.. nie przejmuj się i tnij.. ale potem musisz mi dać ubranie zastępcze.. - skomentowała ze spokojem. W gabinecie lekarskim nie było miejsca na wstyd, doskonale o tym wiedziała. Choć nie zmienia to faktu że to był pierwszy raz jak ktoś się musiał nią aż tak zająć. Posykiwała z bólu tylko od czasu do czasu obserwując jak Viktor łata jej rozszarpany bok. Jak na medyka był naprawdę świetny w tym co robił, kto wie, może Angel podłapie kilka trików u skrzydlatego. Po chwili już zabierał się za jej drugą ranę na boku, wtedy również go obserwowała uważnie. Całe szczęście że miała gorączkę, nie było dzięki temu widać że rumieni się jak Anioł przesuwał dłońmi wzdłuż poranionych nóg i pozostałych części ciała. Ten moment mogła zwalić na temperaturę. Słuchała jego wypowiedzi potakując w nie których momentach. - Coś tam pamiętam.. przyjemny powiew wiatru.. i biel anielskich skrzydeł.. - wyszeptała z uśmiechem ani na chwilę nie spuszczając z niego zmęczonego wzroku. Nie mogła iść jeszcze spać, lepiej żeby była przytomna. W ten sposób mógł ją lepiej monitorować. - Pojawiłeś się w samą porę.. idealne wyczucie czasu.. no i chyba lepiej się lata bez koszuli.. - dodała odwracając wzrok od niego. Wlepiła go w jedną ze ścian. Wzmianka o Edenie sprawiła że ponownie na niego zerknęła. - Jeszcze nigdy nie byłam w Edenie.. opowiadałeś mi o nim.. ale.. naprawdę jesteśmy tutaj? - wpatrywała się w niego zaskoczona. Syknęła gdy majstrował przy jej kostce - Chyba nie doceniasz regeneracji łowców.. zagoi się zdecydowanie szybciej niż u śmiertelnika.. - powiedziała wystawiając mu język. Jednak szybko spoważniała gdy zbliżył się do jej twarzy i przetarł jej policzek. Zmrużyła oczko po stronie rany, troszkę zapiekło ale to normalne. Plasterek i po sprawie. - Dziękuję za pom.. - urwała wypowiedź gdy ten nagle ją wziął na ręce podnosząc ze stołu. - Ej.. bez przesady.. umiem sama.. - mruknęła już odrobinę żywiej ale to nie powstrzymało gospodarza przed zaniesieniem jej do salonu. Ułożył łowczynie na wersalce i już chciała mu odpowiedzieć kiedy przyłożył swój policzek do jej własnego. Aż po chwili poczuła jak zaczyna się robić jej cieplej na buzi ze wstydu. Pierwszy raz był ktoś tak blisko, aż jej mogę na chwilę odjęło. - Umm.. - mruknęła potakując powoli. Miało to znaczyć że jest już nieco lepiej. Nakryła się kocem obserwując jak jej wybawca znika w progu na chwilę. Naciągnęła koc tak wysoko że tylko czerwone ślepia wystawały. Wlepiła je w Viktora, gdy tylko się pojawił z piciem. "Ooo.. ubrał koszulkę na siebie.. a to ci niespodzianka.." miała ochotę zachichotać ale stłamsiła tą chęć w zarodku. - Dzi..dzię..kuję.. - wymamrotała spod koca trochę niewyraźnie.
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

Słysząc w ustach Angel słowa "Masz rację, od tego są przyjaciele." poczuł się jakoś nieswojo. Jednak w ten dobry sposób. Zapewne powodem był fakt, że nikt już od dawien dawna nie zwracał się w ten sposób do Viktora. Ponowne usłyszenie ów słów skierowanych w jego stronę wywołało nostalgiczny uśmiech na jego twarzy. Tak głębiej się zastanawiając czy Viktorowi kiedykolwiek udało się zdobyć przyjaciela? Może w pamięci wygrzebałby jedną czy dwie osoby, które mógłby określić tym mianem, ale jak duża zażyłość była między nimi to trudno określić.
Kiedy na twarz łowczyni wpełzła oznaka ulgi ucieszyło go to. Niby nic. Tylko położenie chłodnego ręcznika na czole, a jak wiele może zdziałać. Fakt, że przyjmowała też wszystkie leki bez szemrania ułatwiał mu zadanie. Nawet specjalnie nie zastanawiała się co jej podaje. Ufała mu, a to sprawiało, że była pewna iż nie poda jej trucizny.
-Coś się znajdzie.-odparł dalej robiąc swoje.
Jak się okazała Angel nawet coś pamiętała z lotu. Chociaż czy powiew wiatru i biel jego anielskich skrzydeł był czymś niezwykłym? On przywykł już do wyglądu swoich piór, jednak osoba która nie miała okazji przyjrzeć się takiemu zjawisku mogła być pod naprawdę dużym wrażeniem. Również słowa dotyczące tego, że pojawił się w samą porę sprawiły, że lekko mu ulżyło. Przynajmniej mógł być pewien, że dziewczyna długo nie musiała leżeć w błocie i czekać, aż ktoś przyjdzie i ją pozbiera.
-Gdybym zmaterializował skrzydła w koszuli, to by ją podarły.-wytłumaczył.
Nie przeszkadzał mu fakt, że kiedy musi gdzieś lecieć nie może mieć założonej żadnej koszuli czy podkoszulka. Po prostu trzymał je złożone w rękach, a kiedy lądował szybko się odziewał. Jednak przez to, że podczas zajmowania się ranną nie miał na sobie żadnej koszulki sprawiało, że Angel mogła dokładnie dostrzec każdy ruch, napięcie czy rozluźnienie jego mięśni podczas każdego ruchu.
-Naprawdę jesteśmy w Edenie. Nie jest to miejsce wymyślone jako miejska legenda. Chociaż większość ludzi tak uważa. Jednak ty na własne oczęta będziesz mogła zobaczyć tutejszą okolicę.-odparł z delikatnym uśmiechem.
Faktycznie jego wiedza na temat regeneracji łowców była dość znikoma. Nie był dokładnie w stanie określić o ile razy jest lepsza od ludzkiej. Jednak w tym przypadku nawet regeneracja zapewniona przez czerwinkę za dużo nie pomoże. Zbyt duże zmęczenie organizmu oraz zbyt wiele ran sprawiały, że zaleczenia się tych obrażeń będzie trwało dłużej niż łowczyni mogło się wydawać.
-Nie marudź. W takim stanie ledwo byś na nogach ustała.-odparł z delikatnym i ciepłym głosem lekko się uśmiechając.
Gdyby się chwile zastanowić to kiedy Viktor ostatni raz się tyle uśmiechał jednego dnia? Minęły lata od kiedy zdarzało mu się szczerze kogoś obdarować swoim uśmiechem. Najwidoczniej przy Angel czuł się bardzo komfortowo oraz jej obecność poprawiała mu w jakimś stopniu humor.
Przykładając swój policzek do policzka białowłosej był w stanie wyczuć znaczy spadek temperatury względem tego co czuł wcześniej. Jednak po chwili tak jakby temperatura lekko podskoczyła. Było to dla niego dość dziwne jednak uznał, że w jej obecnym stanie może być to normalne. Viktor nie miał zbytnio do czynienia z dziewczęcym sercem, więc jego wiedza na temat zawstydzania się czy tym podobnym była dość znikoma. Tym co głównie zajmowało głowę anioła przez ostatnie kilka lat było myślenie o tym w jaki sposób wyleczyć taką ranę lub jaki lek podać w tym przypadku. Trzeba mu wybaczyć jego brak spostrzegawczości w tym temacie.
Kiedy wrócił do salonu Angel była prawie cała przykryta kocem. Jedynie jej czerwone oczka wystawały ponad i przyglądały się każdemu ruchowi Viktora.
-Proszę.-odparł-Nie jest ci zimno?-zapytał z troską w głosie-Jeśli tak to mogę przynieść jeszcze jeden koc. Ewentualnie jakiś inny grubszy.-dodał po chwili-A właśnie miałem dać Ci ubrania na zmianę. Poczekaj chwilkę zaraz coś przyniosę.-powiedział ponownie zostawiając Angel samą.
Skierował się do swojej sypialni. Przywitał go nienaganny porządek. Pogrzebał trochę w swojej szafie z ubraniami w poszukiwaniu czegoś w miarę wygodnego i pasującego na łowczynię. Chociaż jeśli chodzi o wielkość to wszystko może być za długie. Jednak dzieliła ich jakaś różnica wzrostu. Udało mu się jednak wygrzebać gdzieś z odmętów szafy szary, czysty i za mały na niego dres, w którym kiedyś chodził. "To się nada." uznał zamykając szafę i kierując się w stronę salonu. Jednak zanim jeszcze opuścił swój pokój przypomniało mu się o możliwości potrzeby jeszcze jednego koca. Wysunął jedną z szuflad i wyciągnął w miarę gruby czarny koc z nahaftowaną różą po czym wrócił do salonu. Usiadł z powrotem w fotelu i położył obok Angel ubrania na zmianę.
-Te powinny pasować. Przynajmniej taką mam nadzieję.-powiedział lekko się rozciągając przy czym koszulka opięła mocniej jego mięśnie obrysowując ich kontur-A tu mam drugi kocyk jeśli byś potrzebowała.-dodał pokazując na koc na swoich kolanach-Jeśli będziesz czegoś potrzebowała to mów.-kontynuował przyglądając się Angel-Dasz radę się przebrać? Może Ci pomóc?-zapytał z troską w głosie.
Może w tak ciężkim stanie jak Angel teraz nigdy nie był. Jednak zdarzyło mu się kilka razy poważniej oberwać. Wiedział, że przebieranie się kiedy wszystko Cię boli oraz nie ma się siły jest dość męczące i kłopotliwe. Chciał być pomocny dla łowczyni tak bardzo jak tylko mógł.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Ucieszyła ją informacja że będzie miała okazję pozwiedzać słynny Eden. Była tylko ciekawa czy jej obecność w tym cudownym miejscu nie będzie problemem. Nie bez powodu informacje o Edenie były uważane za mity. To nie tak że były organizowane wycieczki turystyczne do tego cudownego miejsca. Czy ludzie i łowcy mogli swobodnie poruszać się po tym miejscu? Na szczęście Angel miała po swojej stronie prawdziwego Anioła, oby tylko jej obecność nie przysporzyła mu problemów. Obserwowała skrzydlatego z zaciekawieniem. - Nie doceniasz mojej wytrzymałości na ból i zawziętości.. ta kombinacja może nie jedną osobę zaskoczyć mój drogi Viktorze.. - powiedziała z uśmieszkiem. Cóż wyćwiczona dyscyplina i zamiłowanie do treningów mogą być w tym momencie upierdliwymi cechami. Kiedy zniknął z salonu miała trochę czasu aby nieco się uspokoić. Przycisnęła skrawek koca nieco bardziej do twarzy nie do końca rozumiejąc czemu było jej tak dziwnie ciepło od środka. Widać było ją bardzo łatwo zawstydzić. Poruszyła się lekko na wersalce czując dyskomfort spowodowany jeszcze świeżymi ranami. "Cholera.. dałam się tak urządzić kilku zwierzakom.. co za wstyd.. a teraz jestem kompletnie zdana na drugą osobę.." przeszło jej przez myśl gdy tak wlepiała ślepka w sufit. Przechyliła główkę w bok dostrzegając dwie szklanki z wodą, trochę chciało jej się pić. Lekko się uniosła na łokciach z sykiem, pozwalając kocykowi się zsunąć z jej twarzy. Słyszała kroki, Anioł wrócił z jakimiś ciuchami dla łowczyni. Spojrzała na niego ze spokojem. - Dresik.. jak uroczo.. - powiedziała z lekkim rozbawieniem. To nie był jej styl ubierania się, ale to były jego ubrania więc mogła mu to wybaczyć. Nie miał przecież nic kobiecego, to z drugiej strony zaprzątało nieco jej głowę. Te pomieszczenia które jej pokazał były świadectwem że nie mieszkał z nikim. Co nie zmieniało faktu że mógł przecież się z kimś spotykać. Musiał mieć jakąś partnerkę, przecież był taki dobry, grzeczny, pomocny i nie można było zapomnieć o tym że skrzydlaty był bardzo przystojny. Z pewnością miał jakąś anielicę na oku albo w drugą stronę. "Oby tylko moja obecność nic nie popsuła.." mignęło jej w głowie gdy położył drugi koc na oparciu. - Nie trzeba.. tu jest wystarczająco ciepło.. - uśmiechnęła się do niego sięgając ostrożnie po ubranie. Złapała za oparcie kanapy i powoli zaczęła się podciągać do pozycji siedzącej. Skrzywiła się z bólu, rany na bokach były dość kłopotliwe. - Chyba jakoś.. sobie poradzę.. - wymamrotała biorąc w dłoń podkoszulkę. Wolną dłonią sięgnęła do guzików koszuli powoli je rozpinając. Kiedy rozpięła ostatni zerknęła na Viktora. - Umm... - mruknęła podciągając skrawek koca tak aby zasłonić klatkę piersiową. - Czy.. czy mógłbyś.. - wymamrotała rumieniąc się nieco i wlepiając spojrzenie w koc. Trochę zrobiło jej się głupio "W sumie.. jest moim lekarzem.. nie powinnam się wstydzić.. prawda..?" zawstydzona zerknęła na Anioła, głupio było prosić o pomoc ale ledwo się ruszała. Ale teraz była nieco uzależniona od swojego opiekuna.
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

Viktorowi zaimponowało, że pomimo wielu ran i dużego osłabienia organizmu Angel nie narzeka, a mówi jak bardzo jest wytrzymała. Anioła zastanawiało na ile jest to prawdą, a na ile niechęcią pokazania tego jak naprawdę się czuję.
-Liczne rany i przemęczenie organizmu również z niejednego siłacza zaskoczyły.-odparł również się uśmiechając.
W końcu nawet najsilniejsi kiedy są w beznadziejnym stanie mogą nie być w stanie nawet palcem kiwnąć, a zawsze uważali że takie rany to nic. Chociaż częściowo zależy też od człowieka jak odporny jest na ból.
-Nie mam innych wygodnych ciuchów. Moja szafa pełna jest białych koszul i płaszczy.-powiedział sam nie do końca wiedząc po co-To ostatni dres jaki mam, a jest na mnie za mały.-dodał po chwili lekko się uśmiechając.
"Ciekawe czemu w ogóle trzymałem ten dres? Może na tego typu sytuacje? Pewnie jakbym przeszukał swoje rzeczy to znalazłbym więcej starych ubrań czy innych przedmiotów. Tylko żebym miał czas." pogrążył się chwilowo w myślach.Nie trwało to długo. W końcu miał teraz ważniejsze rzeczy na głowie. Na przykład Angel.
W między czasie wziął jedną ze szklanek z wodą i wypił całą na raz po czym odstawił ją z powrotem na stół. Skupił swoją uwagę na Angel na tyle, że nawet nie zwrócił uwagi na pragnienie. Typowe dla niego. Kiedy zajmuje się pacjentem, a w szczególności kimś bliskim, to zapomina o całym bożym świecie. Dalej pozostaje czujny jednak nie zwraca uwagi na siebie. Gdyby trzeba było to mógłby nie spać trzy dni, aby zajmować się chorym.
Widząc jak Angel próbuje się podnieść do pozycji siedzącej, wstał i pomógł jej. W końcu nie ma potrzeby, żeby nadwyrężała obolałe mięśnie. Po za tym rany przy każdym ruchu również dają o sobie znać. Nie zdążył jeszcze usiąść, a już zauważył, że łowczyni będzie potrzebowała jego pomocy. Dostrzegł to zanim jeszcze poprosiła.
-Jasne.-odparł krótko i ponownie zbliżył się do białowłosej.
Lekkimi i sprawnymi ruchami zdjął jej koszulę odsłaniając tym samym delikatną, bladą skórę. Dzięki temu, że koszula była na tyle podarta i pocięta zdjęcie jej nie sprawiło większych kłopotów. Podarte ubranie położył obok na podłodze i wziął z oparcia szary podkoszulek od dresu. Następnie trochę go zwijając przełożył go przez głowę Angel, po czym delikatnie pomógł jej włożyć ręce w rękawy. Jedna sprawa z głowy. Zostały jeszcze spodnie.
-Z resztą sobie poradzisz?-zapytał nie wiedząc czy jego pomoc będzie dalej potrzebna.
W tym przypadku zdał sobie sprawę z tego, że dziewczyna może się w tym przypadku zawstydzić i poczuć niekomfortowo. Jednak jeśli będzie trzeba to jej pomoże. W końcu od tego tu jest. Jego zawód częściowo wypaczył go ze wstydu, więc dla niego nie stanowiło to większego problemu. Przecież jest to robione w ramach opieki medycznej, prawda.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Zmrużyła nieco oczka słuchając jego miłego dla ucha głosu. Czy każdy anioł miał taką przyjemną aparycję jak Viktor? O tym się zapewne przekona z czasem o ile będzie miała okazję poznać w przyszłości jeszcze jakiegoś skrzydlatego. Na szczęście jej przyjaciel szybko zareagował na jej prośbę. Nie musiała zbytnio opowiadać mu czego potrzebuje, Viktor instynktownie złapał za skrawek jej koszuli i pomógł z niesfornym materiałem. Zaoszczędziło to czasu i wysiłku a przede wszystkim bólu. Strzępy koszuli wylądowały na podłodze a Angel już była odziana w szarą koszulkę. Oczywiście nieco za dużą, a przez to bardzo wygodną. Nie opinała się na jej ciele, co było idealne w jej stanie. Spodnie miała porozcinane po obu stronach ud więc jedynie je rozpięła i kładąc się na plecach ostrożnie uniosła biodra zsuwając resztki garderoby z tyłka. Westchnęła powoli zsuwając je nieco niżej. Materiał zatrzymał się na wysokości ud bo łapki dalej już nie sięgnęły. Zaczęła poruszać udami zsuwając spodnie w dół przy czum bandaże również zaczęły się o siebie ocierać na nogach. "Cholera nooooo.." mruknęła w myślach niezadowolona. Kostka nadal pobolewała przy poruszaniu kończyną ale łowczyni się nie poddawała. Poradzi sobie sama! Zajęło to trochę dłużej niż by chciała ale po wielu trudach zwieńczonych sykami i westchnięciami udało jej się! Odetchnęła naciągając skrawek koszulki w dół, koszulka była na tyle długa że zakrywała nawet kawałek ud. Trochę jak przykrótka sukienka, ale gdy rzuciła spojrzeniem na spodnie dresowe leżące obok po prostu zrezygnowała. Zmęczyła się zdejmowaniem szmat i nie miała zamiaru męczyć się z ich ubieraniem. Viktor przykrył ją kocem więc wystarczyło na początek. - Spodnie.. sobie odpuszczę na chwilę obecną.. - mruknęła przekręcając się w bok i sięgnęła dłonią po szklankę pełną wody. Jej też się chciało pić, w gardle już zdążyło zaschnąć, aż się nabawiła lekkie chrypki z ostatnią wypowiedzią. Niestety wysoka szklanka stało ciut za daleko i gdy palce zahaczyły o szkło, jednym pociągnięciem Angel przewróciła przedmiot. Szklanka pełna wody poleciała bokiem na blat stolika rozlewając zawartość po blacie i podłodze. Szklany przedmiot sie przeturlał i uderzył kantem o podłogę rozbijając się. Wszystko działo się tak szybko. - Oh.. ja.. ja przepra.. szam.. nie chciałam.. - wymamrotała podnosząc się z trudem i przechylając się na kanapie żeby zacząć zbierać fragmenty szkła. Ujęła niezdarnie w paluszki większy kawałek, ale ten się wyślizgnął lekko rozcinając paluszki. Trochę była niezdarna w tym momencie. Mimo tego sięgnęła ponownie po inny fragment. - Ja pozbieram.. - szepnęła unosząc się z wersalki i ześlizgując się z niej na podłogę, prosto na kolana. Wszystko zaczęło dopiero nieco bardziej boleć, ale chciała posprzątać bałagan którego narobiła.
                                         
Angel
Wtajemniczona
Angel
Wtajemniczona
 
 
 

GODNOŚĆ :
Angel Lacour de Fanel


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum

Strona 1 z 2 1, 2  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach