Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Pisanie 25.11.16 0:08  •  533 Empty 533
Podłoga niedbale wyłożona jakimś materiałem. Podniszczony, ale wciąż dobry materac w rogu i niski stoliczek obok. Spora skrzynia i jeden duży stół z krzesłem i porządną lampą. Kilka półek na bibeloty.

Pozwoliła medykowi odprowadzić się do pokoju, choć normalnie tylko ofuknęłaby go za taką propozycję. To udowadniało, że rzeczywiście była chora, skoro nie miała siły nawet odpyskować na tak idiotyczny pomysł. Zresztą musiała to przyznać, choć oczywiście nie na głos, że bez pomocy prawdopodobnie zemdlałaby po drodze i na tym by się skończyło leczenie. Tak to dotarła do swojej kwatery w jednym kawałku, co było pierwszym krokiem do odzyskania zdrowia. Buteleczki z lekami otrzymane od doktorka ułożyła ostrożnie na niskim stoliczku, a sama wpakowała się na materac i przykryła dwoma kocami. Właściwie od razu zebrała ją senność i odpłynęła. Musiała być bardzo zmęczona wcześniejszym utrzymywaniem się w pionie, gdyż obudziła się dopiero po kilku godzinach bez żadnych sennych marzeń. Zerknęła na zegarek w telefonie i zorientowała się, że minęło około sześciu godzin.
Idealnie, stwierdziła, bo właśnie po takim odstępie czasu miała przyjąć kolejną dawkę leku. Przyobiecała medykowi stosować się do jego zaleceń, a więc wypadało dotrzymać słowa. Ostrożnie podniosła się do siadu, okrywając szczelnie kocem i sięgnęła po pojemniczek z lekiem. Jedna łyżeczka żółtego płynu wylądowała zaraz w ustach anielicy, powodując wykrzywienia twarzy w brzydkim grymasie. Substancja nie należała do smacznych, ale w końcu miała być przede wszystkim skuteczna. Skoro zaś była godzina wieczorna, także drugi medykament powinna przyjąć i to też niezwłocznie zrobiła. Rozważyła przez chwilę, czy może pójść spać znów, jednak ochota na kolejną drzemkę chwilowo albinosce przeszła. Kilka razy przeciągnęła ręką przez białe włosy, które po wstaniu przedstawiały obraz jak po uderzeniu pioruna w bardzo długi szczypiorek. Ziewnęła przeciągle i rozejrzała się za szczotką, którą oczywiście znów gdzieś odłożyła i nie pamiętała gdzie. A zamroczony niedawnym snem, lekami i gorączką mózg nijak nie chciał być pomocny w poszukiwaniach.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.11.16 11:43  •  533 Empty Re: 533
Nie miał sumienia, a przynajmniej tak sądził. Był niewierzący, a do tego już raz martwy, więc po prostu nie wierzył w istnienie czegoś takiego jak sumienie, szczególnie w świecie krwiożerczych bestii, w którym mieszkał. A jednak coś go dość mocno gryzło w pięty i nie dawało spokoju. Po zrobieniu szybkiego rachunku swoich ostatnich spotkań towarzyskich, wytypował dwa główne, które mogły mu wiercić dziurę w brzuchu - opieprz skierowany do jednego z psów Wilczura i anielica-albinoska, na którą nawarczał przy okazji ratowania przywódcy z pierdla. Choć oba wydarzenia nie były aż tak świeże by mogły wpływać na samopoczucie blondyna, gad stwierdził, iż bardziej prawdopodobną przyczyną wyrzutów jest właśnie zdarzenie numer dwa.
Specjalnie przekopał szafę w poszukiwaniu jakichś mało pomiętych i raczej nowszych ciuchów, a nawet zainwestował (w sumie więcej tracąc niż zyskując) w mały prezencik dla Reb. Najwyżej potem będzie musiał ostro odpracować swoją głupotę, najważniejsze dla niego było w tym momencie uspokojenie relacji. Posiadanie kilku sióstr nauczyło go, że lepiej nie narażać się na focha od kobiety i lepiej przepraszać za nic. A że przepraszał rzadko, to tym bardziej mógłby to zrobić.
Chociaż nie mieszkał na początku korytarza, droga do pokoju 533 wcale nie była taka krótka. W dodatku o tej porze co chwila ktoś przechodził obok - to do spania, to na nocny wypad poza kryjówkę, a inni po prostu dopiero zaczynali swój dzień. Wreszcie jednak dotarł pod odpowiednie drzwi, uniósł rękę i zapukał, mając nadzieję, że anielica będzie w środku. Jak to Stróż, równie dobrze mogła hasać gdzieś po drugiej stronie świata i opierniczać swojego podopiecznego.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.11.16 20:57  •  533 Empty Re: 533
- Nosz ja perwolę, gdzie jest ten cholerny pomiot szatana - warknęła wściekle, po raz kolejny przeszukując półki. Gdzież do licha ciężkiego zostawiła swoją szczotkę do włosów? Dałaby głowę, że po ostatnim użyciu odłożyła ją na stół, ale tam zdecydowanie nie było nawet po niej śladu. Krążyła więc po pokoju, jedną ręką przytrzymując spływający z ramion koc, a drugą przegrzebując swoje rzeczy w poszukiwaniu zguby. Kolejny potok mniej i bardziej oryginalnych obelg pod adresem szczotki opuścił usta anielicy w sposób, który ze względu na pochodzenie i funkcję bynajmniej nie był odpowiedni, ale od setek lat miała to przecież w głębokim poważaniu. Kiedyś nieco bardziej uważała na słowa, ale dłuższe przebywanie wśród Psów wyprało z niej resztki prób wychowania. Nigdy nie była fanką manier, ale na chwili obecną to pojęcie już właściwie wcale dla niej nie istniało.
Nikogo więc nie powinno dziwić, że w jej obecnym stanie rozdrażnienie i chorobą, i bezowocnymi poszukiwaniami, słysząc pukanie wręcz szarpnęła drzwiami do siebie i stanęła w nich z groźną miną, rozczochrana jak nieboskie stworzenie, bledsza niż kiedykolwiek (a przecież była albinoską), ciskając gromami z krwistoczerwonych oczu. Zupełnie jakby miała dokonać okrutnego mordu za sam fakt tego, że ktoś śmiał w tym momencie zawracać jej głowę.
Zobaczywszy na korytarzu blondyna, złagodniała odrobinę. Rozdrażnienie zostało wyparte przez ciekawość, co też Ratler mógł od niej chcieć, a dodatkowo grypa postanowiła regularnie odbierać Rebece resztki sił, więc nawet nieprzyjemny grymas na twarzy od razu się rozluźnił.
- Hm? Co jest? - rzuciła beznamiętnie, nie bawiąc się w konwenanse. - Ostrzegam, robię za siedlisko zarazków. Jek mnie zajebie jak was pozarażam - dodała, chcąc od razu nakreślić obraz sytuacji. Odwiedzanie anielicy w tym stanie mogło się odbywać tylko na własną odpowiedzialność. Nie chciała później mieć na głowie wściekłego Bernardyna, a już tym bardziej kilku, gdyby grypa rozniosła się po organizacji.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.12.16 1:42  •  533 Empty Re: 533
Serce zabiło mu mocniej, gdy do jego uszu doszło poruszenie w pobliżu drzwi. Grzecznie poczekał aż wejście się otworzy, ale z wrażenia aż cofnął się pod przeciwległą ścianę. Spodziewał się czegoś innego niż konającego demona, który świeżo wypełzł z piekła. Dopiero po momencie dotarło do niego, że Reb wygląda po prostu na dość mocno chorą i raczej nie planowała go straszyć swoją nienaturalną już w tym momencie bladością. Przysunął się, przygryzając lekko wargę. Skoro nie dostał kapciem na powitanie, to nie mogło być tak źle, prawda?
- Bo... No... - zaczął, nie wiedząc dokładnie jak jej to przekazać. Wszystko, co do tej pory wymyślił, nagle umknęło gdzieś w przestrzeń, pozostawiając pod blond kopułą tylko pustkę. Czuł jak zaczynają wysychać mu wargi. I czym się tak niby przejmował? - Chciałem przeprosić za to jak potraktowałem cię w Edenie, wtedy co poszliśmy ratować Growa - wyrzucił wreszcie po wzięciu głębszego wdechu. Niby stanął w jej obronie i próbował jakoś odwrócić uwagę Wilczura od anielicy, ale z drugiej strony na nią nawarczał, czego w sumie robić nie powinien. Czasem ciężko mu było powstrzymać tryb bojowego Ratlerka broniącego swojego jakże ukochanego kuzyna. W końcu to była jedna z dwóch osób, które mu się zostały z rodziny, warto było zadbać, żeby się ta liczba nie zmniejszyła, prawda?
Wysunął w jej kierunku rękę trzymającą niezbyt wielką tabliczkę czekolady, za którą tak się naganiał. Nawet jeśli nie lubiła słodyczy, bo Arth nawet nie pomyślał o takiej możliwości, to właśnie mogła zyskać coś bardzo w Desperacji cennego, choć niezbyt przydatnego.
- Mi już chyba gorzej nie będzie, więc najwyżej dam mu się dobić. Swoją drogą, nie wiedziałem, że anioły chorują - spróbował się lekko uśmiechnąć. Mimo takiego wieku, co jakiś czas zyskiwał nową wiedzę, której się nawet nie spodziewał.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.01.17 20:57  •  533 Empty Re: 533
Ciężko było nie wyglądać jak podręcznikowa kostucha, gdy do naturalnie nienaturalnej bladości dołączyły wszystkie zewnętrzne objawy związane z choroba. Podkrążone oczy i potargana fryzura skutecznie zrobiły z wrednej, ale swojskiej anielicy potworne straszydło. Wyglądała pewnie trochę tak, jakby właśnie wypełzła z telewizora czy innej ciemnej otchłani, brakowało tylko stroju poplamionego krwią i noża w ręku, by dopełnić ten obraz. Na szczęście Reb nie pałała żądzą mordu, szczególnie na Bogu ducha winnym gościu, a prędzej na niewdzięcznej szczotce, którą diabeł nakrył ogonem i pewnie gdzieś tam w głębi pokoju śmiała się ze swojej właścicielki.
Oparła się nieco na drzwiach, które wciąż trzymała za klamkę i wlepiła spojrzenie w Ratlerka, czekając na jakieś wyjaśnienia. Jakoś wątpiła, by przyszedł do niej bez powodu, skoro właściwie niewiele się ze sobą kontaktowali. Raczej nie chodziło o przyjacielską pogadankę przy herbacie i ciastku, a nawet gdyby, to i tak nie miała zbyt wielkiej ochoty na niczyje towarzystwo. Chory organizm domagał się ponownego ułożenia w pozycji horyzontalnej, zakrycia kocem i spania aż do momentu, w którym wirus zostanie całkowicie wyparty. Takie zresztą były zalecenia lekarza, których niepokorna zazwyczaj albinoska zamierzała się trzymać. W końcu były nad zwyczaj łatwe do wypełnienia, a w dodatku zawiązała z Bernardynem coś w rodzaju zakładu. Jeżeli rzeczywiście postawi ją na nogi w trzy dni, będzie mogła uznać, że istotnie był w stanie wypełnić swoją obietnicę, w którą z początku powątpiewała. Zobaczy się.
- Bo... No...
Białe brwi podskoczyły do góry, choć pozostałe elementy obojętnej do bólu twarzy pozostały na swoim miejscu. Czyżby była aż tak przerażająca, by facet nie mógł nawet znaleźć słów i się wyrazić? Tego to się w sumie nie spodziewała, tak samo jak następujących kolejno przeprosin. Wtedy już na twarzy białowłosej zagościł lekki szok, a po krótkiej chwili po prostu zaczęła się śmiać.
- T-ty tak serio? - zapytała, próbując zdusić wybuch wesołości. Spoglądała to na wyciągniętą rękę z czekoladą, a to na twarz Arthura, próbując dopatrzeć się dowodów na to, że cała sytuacja jest jednak żartem. Prędzej by się spodziewała, że ktoś w końcu przyjdzie jej wygarnąć za niewdzięczne zachowanie i wyskakiwanie z pretensjami do półżywego Wilczura. Mogła nawet wypatrywać plutonu egzekucyjnego, ale w żadnym wypadku nie prezentu! Na przeprosiny!
- No to wchodź - powiedziała w końcu, wciąż rozbawiona. - Najwyżej to ty się mu będziesz tłumaczył. - Od całego tego śmiechu nawet nieco odżyła. Wzięła w końcu ofiarowywaną jej czekoladę i wpuściła blondyna do środka pokoju, wskazując ręką na krzesło i na materac.
- Siadaj na czym chcesz - zakomenderowała, po czym zamknęła drzwi i sama usadowiła się na prowizorycznym łóżku, owijając się przy tym kocykiem.
- No widzisz, ile się można w życiu nauczyć. Anioły chorują tak samo jak cała reszta, a chyba nawet są jakieś tylko "nasze" choroby - podjęła poprzednio przerwany temat.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.02.17 1:46  •  533 Empty Re: 533
Pewnie nawet Arth nie wyglądał tak źle wracając ze swojego łajdactwa czy misji, w których stracił nadmiar krwi. Jasne, zdarzało mu się być jednym z siedmiu nieszczęść, ale wciąż nie przebijało to obecnego wyglądu anielicy. Może dlatego, że była właśnie anielicą i zazwyczaj wyglądała dobrze? Ilekroć ją widywał, nawet jeśli nie zdarzało się to często, znacznie odbiegała swoim wizerunkiem od tego, co prezentowała w tym momencie. No ale cóż, nie była przecież codziennie chora, a jakiś wyjątek od reguły istnieć musiał. W sumie równie dobrze mogła się ucharakteryzować na pomocnicę kostuchy, kurdupla to aż tak interesować nie powinno.
Spróbował się uśmiechnąć, choć wyraz twarzy Reb pozostawał dla niego zagadką dopóki się nie odezwała. Ale nawet wtedy początkowo nie był pewien jak odebrać jej reakcję. Raczej nie był za dobry w relacje międzyludzkie, a wszystko było winą jego dość samotniczego trybu życia i izolowaniu własnych emocji. Większość Psów znała go jako obojętnego, nie odzywającego się za dużo kolesia, który na zgromadzeniach siada gdzieś po kątach i głównie słucha zamiast się udzielać. Do tego prawie nigdy nie przepraszał. I to nie z powodu jakiejś swojej dziwnej dumy, a ze zwykłego przyzwyczajenia i przekonania o tym, że nie ma za co przepraszać w tym świecie. Kiedy uważasz, żeby nie zeżarł cię sąsiad, raczej nie będziesz go przepraszać za stratowanie rabatki kwiatowej.
- Mhm. Wiesz... To w sumie jedyna rodzina, poza siostrą, która mi została i czasem za mocno się nim przejmuję. I jeszcze to, że go tam trzymali w nie wiadomo jakich warunkach, a w końcu to też były anioły... - dodał, lekko drapiąc się po karku i próbując ukryć to, że nie ma pojęcia o przepraszaniu. Ale skoro nie zmyła go na drugą stronę korytarza jakąś wielką falą, to chyba znaczyło, że aż tak niezadowolona na jego widok nie jest.
Wdreptał grzecznie do środka, choć nie oczekiwał, że w ogóle do tego dojdzie. Nie miał nawet w planach zostawania na dłużej, ale skoro już go zaprosiła, a nie miał nic do roboty, to mógł jej potowarzyszyć w niedoli chorowania. Zawsze to lepsze od leżenia samotnie i gapienia się w sufit, a może się okaże, że się do czegoś przyda, jak będzie potrzebowała czegoś z odległego zakątka kryjówki. Nie powinna w takim stanie wychodzić z łóżka, więc równie dobrze mógł porobić za posłańca czy kuriera.
Przysunął krzesło bliżej jej łóżka, stawiając je oparciem w kierunku anielicy. Usiadł twarzą do niej, opierając ręce na oparciu, a na nich brodę i wpatrując się w Reb.
- Gdzieś się tak załatwiła? Wyglądasz strasznie - zapytał już dużo spokojniej. Nie chciała go chyba zamordować, a nawet jeśli, to w tym stanie raczej miałaby z tym kłopot. Czujność gadziny znacznie spadła - do tego stopnia, że nie spodziewał się już nagłego ataku i ciśnięcia gromem.
- A jeśli czegoś potrzebujesz, to mów. Mogę ci przynieść jakieś książki, herbatkę albo coś do jedzenia od Matyldy. W ostateczności sam ci coś mogę przygotować, o ile mnie pani kuchni nie wywali.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.02.17 0:03  •  533 Empty Re: 533
- Spoko, rozumiem jak to jest. - Potaknęła głową ze zrozumieniem, na moment przybierając na twarz wyraz pełen rzadko spotykanej u Reb powagi. A może wcale nie tak rzadko? W końcu według niektórych pogłosek anielica potrafiła stać się naprawdę stanowcza i przerażająca, kiedy tylko na horyzoncie pojawiało się zagrożenie dla osoby pewnego pociesznego Dobermana. Byli nawet świadkowie, którzy twierdzili, że apodyktyczność albinoski przekraczała wszelkie granice, choć równocześnie nikt nie zauważył, by traktowała w ten sposób kogokolwiek poza żyrafim wymordowanym. A to dopiero był pyszny materiał na nowe plotki! Mnożyły się jak kiedyś króliki w Australii, a paradoksalnie niewiele z powtarzanych przy rozmowach teorii docierało do uszu Terrierki - zresztą, nawet gdyby, miałaby je w głębokim poważaniu.
Raczej nie rozmawiała otwarcie o swoich matczyno-pedagogicznych zapędach, ale to właśnie z ich powodu łatwo jej było zrozumieć zachowanie Arthura. Bronił kogoś, na kim mu zależało, nawet jeżeli prowadziło to do jakichś przesadnych reakcji. Znała przecież takie sytuacje aż za dobrze, z własnego doświadczenia.
Ten znany większości obraz despotycznej skrzydlatki nie był nijak odzwierciedlony w obecnym stanie rzeczy. Teraz, rozczochrana, blada i z podkrążonymi oczami, pociągająca nosem jak ostatnie nieszczęście i zwinięta żałośnie pod wyświechtanym kocem, zupełnie nie przypominała siebie. Co ta choroba robi z człowiekiem! Znaczy, z aniołem. Mniejsza.
- No dzięki - prychnęła krótkim śmiechem na ten jakże celny komentarz. Strasznie to był wręcz eufemizm. - Gdzieś takie paskudztwo złapałam, nawet nie wiem jak i kiedy. Ani się obejrzałam, a kompletnie zwaliło mnie z nóg. - Jakby na dopełnienie swoich słów, dramatycznie kiwnęła się do tyłu i z głuchym tąpnięciem opadła plecami na stary materac. Zamrugała intensywnie, wpatrując się chwilę w żałosną imitację sufitu, po czym przekręciła głowę i ukośnym spojrzeniem wróciła do swojego niespodziewanego gościa.
- Nic mi nie trzeba. Chyba, że uda ci się znaleźć moją szczotkę do włosów. albo jestem ślepa, albo dostała nóżek i sama wyszła z nory - fuknęła z frustracją. Już nawet nie chciało jej się podnosić głowy, żeby ostatni raz obrzucić wzrokiem pomieszczenie i podjąć ostatnią próbę samodzielnego poradzenia sobie z tematem. Skoro już miała pod ręką osobę na tyle uprzejmą, by chciało jej się pomagać zgromionej chorobą istocie, czemu nie miałaby z tego korzystać? Może ktoś w pełni sił przynajmniej w końcu dokona tego, co Rebece za żadne skarby świata nie chciało się udać.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.05.17 1:38  •  533 Empty Re: 533
Nie spodziewał się ujrzeć dzisiejszego dnia zombie-anielicy, a tym bardziej nie wpadło mu na myśl, iż taka istota nie rzuci w niego krzesłem, każąc się wypchać i wsadzić przeprosiny tam, gdzie nawet łuski nie rosną. Jakby tego było mało, zombie-anielica jeszcze na dodatek nie kazała mu zabrać swoich tłumaczeń i wsadzić głębiej niż przeprosiny.
To był jakiś postęp.
Arth umie w relacje międzyhumanoidalne.
Blondyn, znacznie lżejszy na duchu i niedręczony już wyrzutami sumienia (którego i tak nie ma, jak twierdzi), poczuł się dziwnie lepiej. Wciąż trochę go to dręczyło, ale poczuł wyraźną ulgę, która zmyła niepewność i zakłopotanie z bladej twarzy. Może z drugiej strony wpłynął na to wygląd Terrierki, która wyglądała gorzej od niego, a to przecież jego wielokrotnie Bernardyni o mało nie dobili wzrokiem za to do jakiego stanu znów się doprowadził. Zresztą niewiele było osób, które mogły z nim konkurować w byciu jak najbardziej poobijanym. Raz dostał ochrzan od samego Pudla, a nie był wtedy w najgorszym stanie.
- Współczuję. Sam nigdy nie przepadałem za grypą - a i tak łapał ją najrzadziej z całej wesołej gromadki, jaką miała na głowie jego biedna matka. Jego odporność była ciekawym stworzeniem, które przepuszczało przeziębienia i inne lekkie choroby, a te gorsze zwykle próbowało przetrzymać dopóki reszta rodzeństwa nie padnie pierwsza. Ale jak już się rozłożył, to leżał tydzień na skraju przytomności. Ot, uroki bycia najdłużej wystawionym na zarazki. W końcu to on usługiwał chorującym siostrom, chcąc przynajmniej trochę ochronić rodziców przed koniecznością narażania swojego zdrowia.
- Szczotkę? - powtórzył cicho. Wynajmowano go już do wszystkiego - od szukania zgubionego kapelusza poprzez skrytobójstwa i wywoływanie wojen podstępem aż do urządzania krwawych masakr. Ale szczotki do włosów jeszcze nikt mu nie zlecił. Podniósł się z krzesła, poprawił grzywkę ruchem głowy, podsunął palcem okulary wyżej na nosie. - To robota dla ratlerzego detektywa! - oznajmił z powagą, choć jego postawa była raczej komiczna. Kto to widział kurdupla ledwie odstającego od podłogi z rękami opartymi na biodrach i dumnie wypiętą klatą? Jeszcze jakby ten kurdupel się nadał do czegoś poza robieniem z siebie debila...
- Gdzie ostatnio widziano podejrzanego? - zapytał, udając profesjonalizm zawodowca i zaczynając wstępne poszukiwania na półce.
On serio zamierzał to znaleźć.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.05.17 23:10  •  533 Empty Re: 533
Jeszcze gdyby miała siłę podnieść krzesło na choćby kilka centymetrów nad podłoże, to dałoby się od biedy umówić na jakieś rzucanie meblami. Niestety, chwilowo na podobne działania nie miała ani energii, ani też odpowiedniego motywu. W gruncie rzeczy nie była zła na Ratlerka za jego zachowanie w Edenie. Ba, nigdy nie wpadłaby na pomysł, że będzie ono wymagało przeprosin i wybaczenia ze strony albinoski. Sprawę uznawała za niebyłą, tym bardziej, że reakcje gadziego wymordowanego były tak bardzo bliskie jej własnym. Bądź co bądź w tamtym momencie zachowali się bardzo podobnie i z podobnych powodów, tylko względem różnych osób i dobrem różnych osób się kierując. Choć dzieliło ich bardzo wiele, w tej jednej sprawie byli bardzo do siebie podobni.
- A kto by przepadał - jęknęła, nie unosząc nawet głowy z poduszki. Kultura wymagała utrzymywania kontaktu wzrokowego z rozmówcą, ale stan zdrowia znacznie ograniczał możliwości. Uprzejmość anielicy musiała więc zawrzeć się w sporadycznych zerknięciach ukosem na mężczyznę, na ile tylko pozwalała jej chorobowa słabość. Uczucie bezsilności było frustrujące do granic wytrzymałości, a na leżąco czuła się choć tę odrobinkę lepiej.
- Mhm, szczotkę - potwierdziła, przekręcając się z pleców na bok. Skrzypnięcie materaca niemal zagłuszyło jej słowa, wypowiadane słabym, zachrypniętym głosem. Odkaszlnęła porządnie, jakby miała wypluć płuca, zakrywając usta kocem. Zachichotała nieznacznie z występu Arthura, wchodzącego w rolę Wielkiego Psiego Detektywa. Zadumała się na chwilę, próbując przypomnieć sobie ostatni moment zetknięcia ze zgubą.
- Ostatnio chyba odkładałam ją na półkę, ale teraz jej tam nie ma. Nie wiem, może spadła - stwierdziła po krótkim namyśle. Nawet jeżeli szczotka leżała gdzieś pod regałami, biurkiem czy nawet przed jej własnym nosem, nie miała siły podnieść się i tego sprawdzić. Co prawda po odnalezieniu przedmiotu miała nadzieję się przeczesać, co będzie wymagało od niej przemeblowania się przynajmniej do siadu, ale właśnie po to musiała teraz zebrać energię, zamiast marnować ją na poszukiwania. Ratler przypałętał się jej niby przypadkowo, a jednak okazał się być darem od losu. Przynajmniej nie musiała mieć wyrzutów sumienia, że nadmiernie angażuje swojego bądź co bądź gościa. Pokoik był na tyle niewielki, że przeszukanie go nie powinno zająć dużo czasu ani kosztować zbyt wiele zachodu kogoś, kto akurat nie zalegał na wirusową chorobę i nie musiał utrzymywać się w pozycji poziomej. Zapewne zajmie mu tylko kilka chwil by albo znaleźć zgubę, albo orzec jej brak w norze numer 533.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.05.17 1:36  •  533 Empty Re: 533
Gang był trochę jak wielka rodzina. Rodzina, której opuścić się nie dało, a przynajmniej bez uszczerbku na zdrowiu i wpisania na czarną listę. Jak to bywało w takich grupach, nie wszystkich trzeba było lubić, ale wciąż miło było mieć jakieś wspólne cechy. Nawet, jeśli była to jedna, jedyna rzecz uaktywniająca się w wypadkach szczególnych i występujących rzadko. Miło było również wiedzieć, że nie będzie więcej gryzienia się przez jedną dość głupią sprawę. No, a przynajmniej póki sytuacja się nie powtórzy...
Czuły słuch wychwycił ten słaby śmiech, o który mimo wszystko mu chodziło. Wargi wygięły się w uśmiechu satysfakcji, a sam wężowy całkowicie odpędził myśli o przeszłości, przyczepiając się do życia teraźniejszego i wejściu w rolę detektywa. Śmiech był podobno zdrowiem i choć sam w to nie wierzył, próbował poprawić humor Terrierce. Może naprawdę poczuje się dzięki temu lepiej? Przynajmniej nie był drętwy, jak zazwyczaj. I tak w ostatnim czasie poprawił się jego brak okazywania emocji innych niż złość.
- Nowy podejrzany w sprawie: półka - wymruczał niby do siebie, ale odpowiednio głośno, aby Reb mogła to słyszeć. Blondyn przysunął się z podejrzliwą miną, pochylił nos nad meblem i powęszył kilka razy. Poprawił okulary, które odrobinę zsunęły się przez ten manewr, przesunął wzrokiem do ściany. - Podejrzany numer dwa odmawia składania zeznań - stuknął palcem w półkę, jakby oskarżając ją o dokonanie morderstwa ze szczególnym okrucieństwem.
Ratlerek poruszył lewym nadgarstkiem, jakby chcąc go rozgrzać przed ćwiczeniami. Ostrożnie odsunął mebel i przykucnął, przyglądając się dość uważnie czemuś na ziemi.
- Hmm hmm... - potarł palcami brodę, wciąż patrząc w dół, próbując udawać tajemnicze napięcie i zamyślenie nad problemem wysokiej wagi. - Coś tu ma takie ładne zęby... - oznajmił, jakby mówił o zwierzęciu. Możliwe zresztą, że porąbały mu się słowa, z japońskiego nigdy nie był za dobry. Podniósł się jednak wreszcie, trzymając w ręku przedmiot, na który tak czekała białowłosa. Wytarł szczotkę z ewentualnego kurzu, wcześniej odsunięty mebel odstawił na miejsce i poczłapał do materaca Rebeki.
- Czesadło marnotrawne wróciło - wyciągnął do niej dłoń ze szczotką, niesamowicie radośnie się uśmiechając. Zupełnie jak nie on.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.06.17 8:42  •  533 Empty Re: 533
Nie dało się zaprzeczyć, że nawet chwila szczerego śmiechu miała terapeutyczne działanie. Choć anielicę wciąż sponiewierała wirusowa słabość, przez kilka sekund ból jakby zelżał, a drapanie w gardle ustało. Oczywiście wszystkie dolegliwości powróciły równie szybko, co zniknęły, jednakże choćby ten moment ulgi był zdecydowanie wart zachodu. Chodziło w końcu nie tylko o czysto fizyczny aspekt ozdrowienia, ale też o siłę woli i dobre samopoczucie, które zawsze w jakiś tajemniczy sposób przyspieszało pozbywanie się choroby organizmu. Mówiło się nawet, że chęć przeżycia i umierającego była w stanie długo trzymać na tym świecie, nawet gdy technicznie rzecz biorąc powinien już dawno przenieść się na drugi brzeg.
- Nowy podejrzany w sprawie: półka.
Ścisnęła poduszkę rękami, przez co jej środek się wybrzuszył i teraz głowa albinoski znajdowała się nieco wyżej. Z tej pozycji mogła przyglądać się poczynaniom Ratlerka, wciąż delikatnie uśmiechnięta. Domyślała się, że robi to całe przedstawienie wyłącznie w celu poprawienia jej nastroju, co było doprawdy uroczym gestem. Właśnie takiego zachowania można się było spodziewać po psiej rodzince.
- O nie. Trzeba go będzie przycisnąć, panie detektywie - prychnęła w temacie półki. W końcu ta podejrzana jako ostatnia miała kontakt z zaginioną! Takiej poszlaki nie wolno było przeoczyć. Co prawda Reb z przyczyn oczywistych miała ograniczony udział w śledztwie, ale nie zamierzała być w stu procentach biernym obserwatorem. Komentowanie wszystkiego i wszystkich leżało w jej naturze, każdy o tym wiedział. Tym bardziej należało cenić, że tym razem jej wypowiedzi nie zawiewały agresją.
- Czyżby? - rzuciła zaczepnie, tuż przed tym, jak Arthur wręczył jej zaginioną szczotkę. Uniosła się na łokciu i wzięła przedmiot do rąk, tuląc do piersi jak odnalezione po latach dziecko.
- Dziękuję panu, panie detektywie! - zawołała teatralnie, markując wzruszenie. A skoro odzyskała potrzebne narzędzie, nadszedł czas najwyższy, żeby je wykorzystać. Dźwignęła się przy pomocy rąk i usiadła na materacu po turecku, po czym bez wahania przeciągnęła szczotką po rozczochranych białych włosach. Zaraz też skrzywiła się z bólu, gdyż zarówno siedzenia, jak i machanie dłonią, było mało przyjemne przy obolałych wszystkich mięśniach. Durna grypa! Nie pozwalała się samodzielnie zabrać nawet za najprostszą czynność. Mimo to, Terrierka nie należała do takich, co by się szybko poddawali. Wzięła głęboki oddech i podjęła kolejną próbę uporania się z kołtunami. Bolało równie mocno, ale dzielnie zacisnęła zęby. Przecież nie pokonają jej głupie włosy!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  533 Empty Re: 533
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 2 1, 2  Next

 
Nie możesz odpowiadać w tematach