Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum


Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Go down

Szansa była jedna na milion, że z takiego starcia wyszedłby cało. Tonął by w chwale i uznaniu, gdyby przeżył, w innym wypadku tonąłby jedynie we własnej krwi. Drogą selekcji naturalnej odpadali wszyscy idioci, którzy dla tej złudnej nadziei rzucali się w walkę przeceniając swoje możliwości jako jednostki. To nie jest książka, a oni nie są głównymi bohaterami, zginą, jeżeli popełnią głupi błąd, nie dostaną drugiej szansy, nikt nie spadnie z nieba, by uratować i nawrócić głupiutkiego rycerza, który wierzy w dobro i sprawiedliwość. A wróg na pewno nie przepuści takiej szansy.
Mogą sobie ginąć, ale nie na jej zmianie.
Zazgrzytała zębami, zanim jeszcze trafili do środka. Ciro nie jest niezastąpiony, szanuje jego umiejętności i wiedzę, ale w skali tak wielkiej organizacji jak Łowcy szybko znalazłaby kogoś na jego miejsce. Jeżeli koszt utrzymania przy życiu takiej jednostki okaże się zbyt duży, będzie musiała przestać inwestować w nią czas. Roli było dużo, hojnie obsadzała każdą z nich, by wykorzystać do maksimum wszystkie możliwości poszczególnych osób, ale ostatecznie to na jej barkach leżała koordynacja całości, by to, co powstanie miało wymierną wartość. To, że nadal tu była i próbowała przekonać Eltyara o zmianie postępowania znaczyło tylko tyle, że straty jeszcze nie przeważyły nad korzyściami. Powinien mieć to na uwadze. I starać się nie być za bardzo problematycznym.
Przez to, że pokój był pusty, mogła skupić się tylko na tym, co znajduje się w środku. Nic nie rozpraszało jej myśli, nie mogło także rozproszyć uwagi łowcy. Nawet gdyby chciał uniknąć myślenia o zastałej sytuacji, nie mógł.
Odpowiadała powoli, dawała mu czas na odpowiedź, nigdzie się nie śpieszyła, pozwalała temperaturze opaść, bo chociaż atmosfera wcale nie stawała się lżejsza, czas pozwalał na przemyślenie wielu więcej kwestii. Nie powiedziała mu wiele, nie była skora do zdradzania posiadanej wiedzy za darmo. Być może Ciro mógł się przez to czuć niekomfortowo, ale obserwowanie go na polu pełnym niewiedzy dawało naturalniejsze reakcje. Komfort był na drugim miejscu, w końcu... hah, komu tu zależało na komforcie?
- Myślisz, że to dlatego utarło się, że dzieci nie wolno zabijać? Że to gorsze przewinienie niż odebranie życia dorosłemu? - odepchnęła się od ściany, o którą z braku innego zajęcia oparła się plecami podczas obserwowania przedstawienia na środku.
Zbliżyła się do krzesła i przykucnęła przed mężczyzną, u dziewczynki wywołując natychmiastowe uciszenie się i zniknięcie za plecami ojca. Pewnie nie rozumiała ich rozmowy, ale na pewno pamiętała ton głosu, z jakim się do niej zwracano. Dzieci wolne były od realistycznego podejścia, bardziej bały się krzyku, niż jak sam mógł zauważyć Łowca, groźby śmierci, ta wydawała im się zwyczajnie nierealna.
Wyciągnęła rękę przed siebie dosięgając dłonią podbródka mężczyzny. Podniosła go do góry i spojrzała ze swojej pozycji na jego twarz, bez reakcji na to, co się z nim robiło. Środkowym i wskazującym palcem podniosła jego powieki, spoglądając na szkarłatne smugi w tęczówkach, powoli rozpływające się po oczach, jak gesty barwnik w czystej wodzie. Nie powiedziała nic, ale wyraz twarzy delikatnie jej się zmienił. Żadna konkretna mina nie powstała z tego zaczątka, ale Kami wyraźnie toczyła ze sobą dyskusję we wnętrzu głowy.
- Nie do końca o to. - Odparła zamyślona.
Właściwie nie miała do końca pojęcia, do jakich wniosków doszedł Ciro. Może jej działanie wcale nie miało tak głębokiego znaczenia, jakie mógł stworzyć samemu sobie łowców. Być może jego własne myśli w końcu uznały, że coś jest nie tak, że powinien się opamiętać, że sytuacja wymaga od niego pewnych refleksji.
- Do jakich wniosków doszedłeś? - Zapytała nagle, odwracając ku łowcy głowę, wyciągniętą dłonią nadal podtrzymując głowę mężczyzny.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Nie miałby najmniejszych szans wyjść z takiej akcji żywo. To nie było celem jego wyjścia. On nie chciał przeżyć. Jego głównym zadaniem było wyżycie się na wszystkich i pociągnięcie tyle osób za sobą ile to tylko możliwe. To było dziecinnie głupie, ale dopiero teraz bardzo powoli to do niego docierało. Jak bardzo musiał być niestabilny emocjonalnie by na coś takiego wpaść? Cholera jasna. Całkowicie stracił kontrolę nad swoim umysłem. Jeżeli nie mógł zrobić tego w taki sposób powinien znaleźć inne rozwiązanie. Musiał się zemścić, ale w sposób inteligentny. Znaleźć sprawców i zrobić im z dupy jesień średniowiecza. Przede wszystkim musiał żyć dalej. Nie chciał co prawda już nic poświęcać, ale jeżeli zajdzie taka potrzeba... To co się stało to przeszłość, która ukształtowała go jako człowieka. Jego wybory sprawiły, że jest właśnie sobą. Nic innego. Świadomość tego, że wybierał często źle nauczyła go życia. To całe pierdolone życie było okrutne, ale to nie miało teraz znaczenia. Przyzwyczaił się juz do przeciwności losu. Wszyscy ludzie musieli kiedyś przez to przechodzić. Prędzej czy później stracą przyjaciół, dzieci czy swoją miłość. Tak to powinno wyglądać. Niech każdy z nich ukształtuje się na własny sposób i żyje pełnią życia. Wszystko sprowadzało się do jednego. Nienawidzisz własnej osoby, ale w końcu ją akceptujesz i starasz się stać się jeszcze lepszym albo gorszym człowiekiem.
Pytania przywódczyni sprawiały, że czasami naprawdę nie wiedział co ma powiedzieć. To co powiedział o tych młodych szkrabach to było to co aktualnie myślał na ten temat. Drążyła to jak cholera i nie dawała mu nawet spokoju. Chciał to przeanalizować w spokoju ale nie miał jak. Gdyby mógł pewnie przesiedziałby nad tym całą noc by odnaleźć taką prawidłową odpowiedź która będzie go satysfakcjonowała . Teraz nie miał na to czasu niestety. Mówił co myślał i tyle. Kiedy teraz się nad tym zastanowił to nie miał praktycznie kontrargumentu. Wiedziała skubana co powiedzieć. Ciekawe czy wymyśliła to na poczekaniu czy jeszcze wcześniej. Westchnął ciężko i przyglądał się dziecku. Skupiał się tylko na rzeczach bieżących. Teraz przed nim znajdowała się sytuacja, której normalnie by nie ominął obojętnie. Sam jeszcze przed chwilą chciał pozbyć się tej dwójki. Pewnie gdyby nie fakt, że postawił się na ich miejscu już dawno by to zrobił. Prawie zmięknął, ale cały czas był w nim ten jego dziki żar z którego płynął. Taka bomba z opóźnionym zapłonem. Normalnie starał się być bardzo spokojny, ale tracił cierpliwość szybko - czasem nawet zbyt szybko. Na szczęście zawsze ktoś był na posterunku. Yuu potrafiła go ogarnąć jeżeli była taka potrzeba, ale po cholerę? Czasami trzeba się wyszaleć prawda? Zamiast dusić w sobie emocje lepiej dać im upust. Walka z nią byłaby bardzo relaksująca, ale teraz nie miał nawet na to ochoty. Chętnie zobaczyłby ją znowu wyprowadzoną z równowagi, ale nie można mieć wszystkiego. Te oczy wypełnione nienawiścią. To była kwintesencja bycia psycholem. Ona też nim była mimo, że zgrywała inną osobę. Musiała, a to dosyć oczywiste. Jest przywódcą. Nie mogła zachowywać w taki sposób. Trzymanie poziomu i gracji na poziomie maksymalnym. Ogromne zazdro.
W końcu zebrał się ja odpowiedzenie na jej pytanie.
- A bo ja wiem. Pomyśl o tym w ten sposób. Ty też kiedyś byłaś dzieckiem. Po co odbierać komuś przyszłość kiedy nie zna jeszcze prawdziwego świata? Niektóre przypadki są wyjątkowe i zabijanie dzieci jest uzasadnione. Jeżeli taka byłaby konieczność posunąłbym się do tego kroku. W imię większego dobra, czy jak to tam. - Znowu powiedział pierwsze co pomyślał. Zabijanie dzieci to jest wielka zbrodnia, ale może być uzasadniona w niektórych przypadkach. Szantaż. Zemsta. Porwania. Wszystko zależy od sytuacji w jakiej się znajdują. W tym momencie zabijanie dziecka było nic nie warte. Nie przynosiło zysków ani strat. To byłaby decyzja neutralna. Gdyby padł taki rozkaz pewnie by go wykonał bez wahania. Ludzie tacy jak on nie mieli zastanawiać się nad takimi sprawami. Przyjmował tylko rozkazy od Yuu. Uznał jej przywództwo więc jeżeli będzie chciała to zrobi to bez mrugnięcia okiem. Nie ma co współczuć innym. To, że postawił się na ich miejscu to była jego chwila słabości, ale za to mógł zacząć trzeźwo myśleć. Zebrał myśli do kupy, ale to nie było jeszcze to. Cały czas myślał o swojej córce, której już nie zobaczy. Ściskał mocno pięści, ale w dalszym ciągu w spokoju palił papierosa. Wzrokiem śledził Yuu, która przemieszczała się i w końcu zaczęła zajmować się tym wojskowym psem. Jego percepcji nie umknęło to, że wyraz jej twarzy zmienił się na moment. Chwila jej nieuwagi, a on już wiedział że coś jej nie pasowało. Czyżby dokończył za nią robotę? Możliwe, że pozbył się go zanim zdążył się całkowicie opanować. Taki mały wypadek podczas pracy. O kurza stopa - może się stało. W końcu zapytała do czego doszedł. Myślał, że to oczywiste i sama chciała by tak myślał. Ciekawe jak bardzo tym razem się przeliczył. Kiedy wszystko przestanie iść po jej myśli?
- Postawiłem się na jego miejscu. W momencie kiedy to ja byłbym tak związany, a Chisana by mnie tak broniła. To głupie porównanie, ale dzięki temu mogłem uspokoić myśli. Jestem na siebie wkurwiony, że właśnie coś takiego poniekąd mi pomogło. Jestem pewien, że umarła właśnie przez wojsko. Nienawidzę ich całym sobą i każdego napotkanego wojskowego posłałbym do piachu bez względu na płeć czy wiek. Teraz za to ... po prostu nie. On i tak był martwy. A dziecko pomimo tego kim jestem nie powinno widzieć takich rzeczy. - Starzejesz się Eltyar. Pierdolisz głupoty. To właśnie podpowiadało mu jego drugie ja. To bardziej agresywne i dzisiaj zdecydowanie bardziej aktywne niż normalnie. To była prawda. Może właśnie się staczał do momentu kiedy będzie milutki dla wszystkich? Straci swój pazur? A może właśnie to będzie moment kiedy odrodzi się na nowo? Będzie jeszcze silniejszy. Dla siebie. Dla Niej. Dla Łowców. Powiedział wszystko szczerze, a jego szkarłatne oko przyglądało się kobiecie. Teraz będzie analizować to co powiedział. Niech go zaskoczy po raz kolejny w tym dniu. Niech ta karuzela śmiechu kręci się dalej.
                                         
Ciro
Szpiegmistrz
Ciro
Szpiegmistrz
 
 
 

GODNOŚĆ :
Ciro "Zirro" Eltyar


Powrót do góry Go down

Wokół nich było niezwykle cicho. Kiedy żadne z nich nie mówiło, a nawet dziecko nie odważyło się dłużej protestować, pokój ogarniał spokój. Było w nim chłodno, ale ten fizyczny chłód jak gdyby powoli przemijał. Niezależnie od tego, jak bardzo trywialny był sposób, którego używała, póki działał, miał rację bytu. Ciro zdawał się także powoli zdawać sobie sprawę z własnej głupoty.
- Tak było kiedyś, Ciro. - odpowiedziała spokojnie i odwróciła od niego wzrok. Nie było w jej działaniach gwałtowności, którą na pewno gdzieś w sobie trzymała. Atmosfera udzieliła się nawet dziewczynce, która spoglądała teraz zza stołka, z twarzą czerwona od płaczu, ale w ciszy. Nie protestowała, gdy dłoń kobiety ostrożnie opuściła głowę związanego do jej naturalnej wiszącej pozycji. - Możliwość wyboru kogo zabijać, a kogo nie to piękna sprawa, ale nikogo już na to nie stać. Dziecko może wyrosnąć na twojego przyszłego oprawcę, jeżeli masz okazję odebrać mu przyszłość już teraz, nie powinieneś się wstrzymywać. Tak właśnie myślą S.Spec i tak samo myśli wielu łowców. Łącznie ze mną.
Odsunęła się na klęczkach do tyłu i wstała, strzepując brud z kolan przy wznoszeniu się ze skłonu.
- Niektórzy pozwolą Ci żyć tylko wtedy, gdy będą mieli pełną kontrolę nad tobą. W innym wypadku zrobią wszystko, by się Ciebie pozbyć. - uśmiechnęła się, najpierw do Ciro, bo mówiąc to spojrzała w jego stronę, a później do dziewczynki, dając jej poznać tylko swoją dobrą stronę, tą najlepszą.
Znowu niemal poruszała się tylko w kuckach, robiąc mały krok do przodu, co mimo wszystko i tak odstraszało od niej dziecko. Była jednak cierpliwa, zbliżała się powoli, niczym do nieoswojonego zwierzęcia, przy którym nie dało się robić gwałtownych ruchów.
- Widzisz Mayu, twój tato jeszcze nie odszedł. Sama widzisz, oddycha, powoli i spokojnie. - Mówiła niemal matczynym głosem. Ktoś z zewnątrz mógłby pomyśleć nawet, że jest całkiem przykładną młodą kobietą. Spod ubrań, które zazwyczaj nosiła było widać niewiele blizn. - Ludzie, którzy tracą bliskich robią okropne rzeczy, a ty na pewno nie chcesz robić okropnych rzeczy. Spróbujmy pomóc twojemu tacie, ale musisz być grzeczna. To bardzo by nam pomogło utrzymać go przy życiu. W końcu nie masz już nikogo innego, prawda? Nie chcesz, by odszedł. Na zawsze.
Eltyar trafił w środek jakiegoś dziwnego przedstawienia. Na pewno coś w tym stylu musiał sobie myśleć. Czym innym bowiem był ten teatr wilka owijającego się wokół przerażonego królika? Kłapał zębami przy uszach szaraka i mówił mu: schowaj się pod moim ogonem, inaczej nie będę mógł zagwarantować Ci bezpieczeństwa.
I dopiero kiwnięcie głowy dziewczynki sprawiło, ze czar prysł, a Kami natychmiast spoważniała i zwróciła się do swojego komunikatora.
- Vetto, weź go do szpitala. Czerwinka się nie wchłania, ale przynajmniej ludzie Doves'a będą mógł zaspokoić swoją chorą ciekawość. - zmrużyła powieki do połowy. Ludzie ze szpitala nie do końca wywoływali w niej pozytywne wspomnienia i nawet kiedy opuściła telefon sprzed twarzy wyglądała, jakby jeszcze przez moment musiała trawić egzystencję tych kilku konkretnych osób.
- Przepraszam Ciro, ale widzisz, nie możemy jednak pozbyć się tego pana, teraz, kiedy doszliśmy do porozumienia z tą młodą damą. - Klasnęła w dłonie spoglądając za siebie ku dziewczynce, która na potwierdzenie jej słów kiwała gwałtownie. - Okropne, prawda? S.Spec zostawił ich na polu walki, tylko dlatego, że mężczyzna - żołnierz, był akurat po pracy. Nikt nawet nie pamiętał, że ktoś o takiej twarzy u nich pracuje. Zostawili ich w zapadniętym budynku na śmierć. Ta władza to żart, dyktatura prowadzi właśnie do takich sytuacji.
Kontynuowała, zaciskając dłoń na materiale koszuli w miejscu serca. Kręciła głową na boki z niedowierzania, kiedy trójka ludzi wparowała do pomieszczenia. Dwoje z nich wzięło pod ręce mężczyznę, a trzeci łowca, kobieta, złapała dziecko za rękę i także wyprowadziła.
- Okropne, czyż nie? - parsknęła pod nosem.
Przekręciła się na nodze i usiadła głośno na krześle, zakładając nogę na nogę i rozciągając ręce za głową. Siedzenie, które wcześniej okupował związany mężczyzna zatrzeszczało cicho. Kilka lin, którymi wcześniej przywiązany był do haków przy podłodze leżał luźno dookoła.
- Wiesz jak to jest, Ciro. Trzeba mi jednocześnie ludzi mądrych, tych, którzy będą mogli kierować masą. Ale równie ważne jest mięso armatnie, Ci, którzy z wypranym mózgiem zrobią cokolwiek im się rozkaże, w imię głębszych idei. Zawsze brałam Cię za to pierwsze, więc nie uświadamiaj mi na siłę, że nie mam racji. Jeżeli masz zamiar ginąć, to zrób to chociaż w sposób, którzy przysłuży się organizacji. - ziewnęła, zakrywając szybko usta ręką. - Chyba że moja mowa zadziałała także na Ciebie? Chciałbyś, żebym opowiadała Ci coś dalej? Przysięgam, że chociaż perswazja oparta jest na wielu kłamstwach, po wszystkim poczułbyś się tylko lepiej.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Tak właśnie powinno być. Trwająca cisza wspomagała myślenie. Nic nie zakłócało ich myśli, a oni mogli po prostu być. Skupiali się tylko na tej jednej konkretnej sytuacji, która i tak była już nieprzyjemna. Krótka analiza sytuacji. Człowiek praktycznie martwy nie jest wart zabijania. Córka mogłaby chcieć za ileś tam lat go zabić. Ktoś by zaprotestował? Nie, bo po co. Hodowanie swoich oprawców bywa piękne. Dobrze wiedzieć, że będzie na tej ziemi ktoś to będzie chciał pozbawić Cię głowy. To sprawia, że codziennie czujesz drobny dreszczyk emocji. Kiedy odezwała się przywódczyni jego oko przyglądało się jej, a on sam starał się nadążać za jej sposobem myślenia. Zdecydowanie zmieniła się od ich pierwszego powstania. Miała szansę zostać najlepszym przywódcą Łowców w M-3. Myślała w końcu poprawnie, a on chciał nawet już bić jej brawo. Spokojnie wysłuchiwał jej teorii, a gdy zobaczył jej uśmiech przeszły go ciarki. Najgorszy uśmiech jaki zobaczył w swoim życiu. Nawet on nie umiał zmusić się do takiego aktorstwa. Trochę ją już znał i widział już kiedyś ten sztuczny uśmieszek. Gdyby nie ta całą sytuacja to już by pewnie splunął na ziemię.
- Niektórych na to nie stać. Mnie też kiedyś nie było. Ale nie bój się Yuu. To nie tak, że się zmieniłem. Muszę ochłonąć póki mam okazję. Wrócić do swojego starego obycia z innymi. Mówisz o pełnej kontroli, ale czy jesteś w stanie kontrolować każdego? Nie każdy Łowca będzie się Ciebie słuchać. Kiedyś znajdzie się ktoś to spróbuje Cię zrzucić ze stołka. Będziesz potrafiła walczyć na dwa fronty? Po jednej zbuntowani Łowcy, a po drugiej wojsko. - Powiedział to powoli i obserwował jej reakcję. Potrafiłaby mordować pobratymców. Tego jest pewien, ale z jaką skutecznością? Utrzymanie tej organizacji wymaga naprawdę sporo wysiłku. Nie wszyscy ją popierają, ale takich jednostek jest mało. Po swojej stronie ma zastępcę i całą resztę gromadki, która jest niebezpieczna jak jasna cholera. Jeżeli miałoby kiedyś dojść do buntu to nie teraz. Może za parę lat, ale niech będzie świadoma, że istnieje taka możliwość. Nagle podniosła się kurtyna i pojawiła się scena w której Yuu była główną bohaterką. Zrobiło mu się niedobrze gdy tego obserwował. Dobra ciocia ? Tfu. Co z tego, że człowiek oddycha skoro i tak niedługo będzie martwy? Manipulowała tą młodą jakby nic się nie działo. Tak jakby to był jej naturalny odruch. Zmrużył swoje oko, ale nie wypowiadał się na razie. Nie było sensu. Dał jej grać w taki sposób by młoda po prostu jej uwierzyła i mieli ją z głowy. To było najprostsze rozwiązanie. Chciała ją wytresować na swojego żołnierza. Najpierw dać jej pretekst, a potem wyprać mózg na swój własny sposób. Na końcu okazałoby się, że dziewczynka ma predyspozycje by zostać naprawdę dobrym Łowcą.
W pewnym momencie to wszystko się skończyło. Wiedział, że pewnie pociągnie to jeszcze chwilę, ale rozkazy jakie wydała trochę podniosły mu ciśnienie. Podała mu czerwinkę? Na samą myśl o tym rytuale zrobiło mu się niedobrze. Najbardziej bolące wspomnienie. Nawet utrata oka tak nie bolała. Wrażenie, że Twoje ciało jest rozrywane od środka. Organizm wyniszczany i składany na nowo. Same pyszności. Splunął na ziemię i zaciągnął się papierosem. Chwilę trzymał powietrze dopóki ona się nie odezwała po raz kolejny. Wypuścił dym tak, że zasłonił jego twarz i tylko jego krwiste oko było widoczne. Szopka zaczęła się na nowo tak jak przewidział. Ta całą historyjka też nie zrobiła na nim wrażenia. Szczerze wolał jej normalne zachowanie. A raczej tak jak traktowała jego. Mógł przynajmniej spodziewać się co zrobi, a teraz? Była nieprzewidywalna. Nie był w stanie przewidzieć co się stanie. To wszystko zaburzało mu jego percepcję. W dodatku to jak gestykulowała i łapała się za koszulę. Nie no. Wow. Ciro być pod wrażeniem. Wzdychnął kiedy wszyscy zniknęli i zostali sami. No może nie tak sami, bo dalej pewnie byli obserwowani przez Vetto.
- Zaiste okropne. - Prychnął tylko i sam usiadł na podłodze. I teraz co będzie jakiś morał? Zimna podłoga dawała mu się we znaki. Po raz kolejny z ust wyleciał szary dym, który zrobił pomiędzy nimi małą barierę. Szybko znikł, ale to była ich chwila odpoczynku od tej sytuacji. To o czym mówiła sprawiało, że coraz bardziej zastanawiał się nad jej prawdziwym motywem. Kiedy wysłuchał jej do końca przez chwilę trwał w ciszy, a kiedy zgasił papierosa zaczął chichotać. Niestety stawało się to teraz głośniejsze, aż w końcu zakrył sobie nawet usta. Wystawił wyprostowaną dłoń w jej stronę by dać jej do zrozumienia, że próbuje się uspokoić. Co mogło go tak bawić? Te wszystkie okoliczności. Szopka. Powoli się uspokajał, a kiedy wziął głęboki wdech mógł zaczać mówić.
- Powinnaś grać w teatrze nie sądzisz? Niestety, ale nie zadziałała. Zawsze to ja manipulowałem innymi. Kłamałem i używałem perswazji by robili to czego chce. Nie dzięki, ale nie skuszę się na Twoją propozycję. Co nie zmienia faktu, że zaimponowałaś mi. Brawo, brawo. - Taka była prawda. Od został indywidualistą kłamał i manipulował ludźmi. Zdobywał informację na własną rękę, a potem sam zajmował się wojskowymi. Wykorzystywał ludzi do własnych celów. Poświęcał ich jeden po drugim. Nie traktował ich nawet jak żywe istoty. Był złym człowiekiem nieprawdaż? Ale niewiele różnił się od przywódczyni. To chyba najbardziej go wkurzało i jednocześnie cieszyło. - Wiesz jak to jest, Yuu. Starego psa nie nauczysz nowych sztuczek. Kierowałem ludźmi bo odpowiadało mi poświęcanie ich dla własnych korzyści. Byłem też mięsem armatnim kiedy zachodziła taka potrzeba. Nie oszukujmy się. - Tutaj na chwile przestał i westchnął. Czas wziąć to na klatę. No już. Przyznaj się i miej to z głowy. - Jestem człowiekiem który traci nad sobą panowanie. Przesadziłem, ale doskonale wiesz, że miałem prawo się wkurwić. - Jego oko przepełniał żar zemsty. Chciał pozbyć się sprawców zabicia jego córki. Coś w tym blasku było jeszcze. Motywacja do działania i zdrowy rozsądek? Ciężko powiedzieć co dokładnie, ale wszystko zmierzało na właściwą ścieżkę. - Teraz kiedy powoli odzyskuję świadomość ... Trochę mi zajmie zanim wrócę na odpowiednie obroty. - Zacisnął pięść i otworzył ją szybko. Będzie musiał znaleźć inne ujście gniewu. Trening będzie chyba najlepszą opcją. Musiał to zrobić w taki sposób. Może nawet to ona będzie mogła z nim poćwiczyć. Położył się na plecy i gapił się w sufit. Kurwa. Ta podłoga była jeszcze zimniejsza niż podejrzewał. Między innymi ten chłód pozwalał mu trochę się uspokoić i myśleć trzeźwo.
- Okropne, czyż nie? - Parsknął naśladując ją trochę w momencie gdy to powiedziała. Podobny akcent i tak dalej. Na jego twarz wpełzł ten jego złośliwy uśmiech. Ten najgorszy z możliwych. He's back.
                                         
Ciro
Szpiegmistrz
Ciro
Szpiegmistrz
 
 
 

GODNOŚĆ :
Ciro "Zirro" Eltyar


Powrót do góry Go down

Pracowała na swoje miejsce, miał tego dowody przed oczami. Należało toczyć boje na różne fronty, być lwem i lisem, jak to mówiono o królach. Gdyby miała powiedzieć coś o sobie, wolałaby stwierdzenie, że jest wilkiem i lisem. Lwy mają tylko ułudny szacunek, z natury to leniwe stworzenia.
- To dobre pytanie, Eltyar. Jeżeli liczba moich wrogów przekroczy liczbę popleczników, wtedy z łatwością mnie obalą, a to będzie jedynie dobre dla organizacji. Na jej czele ma stać najsilniejszy, najsprytniejszy, najlepszy dla grupy człowiek, a nie ktoś, kto sentymentami trzyma władzę. Nie jestem miłym człowiekiem, bo to nie służy moim celom, ale staram się być sprawiedliwa. Ludzie pójdą za tym, w kim widzą prawdę, nawet tą najgorszą i bolesną. - podniosła z ziemi liny i zaczęła zwijać je między ramionami. - Podetnę im skrzydła, ale tylko po to, by czołgali się we właściwym kierunku.
Zrobiła węzeł na pierwszej linie, tak, że bez jego pozbycia się trwała ona w idealnym ładzie po czym rzuciła nią do Ciro, by złapał, a ona mogła zabrać się za kolejną. Były dokładnie cztery i wszystkie one, gotowe do wyniesienie trafiły do rąk Szpiegmistrza. Obarczyła go zadaniem, nawet tak lekkim, ale widziała już różnicę w jego zachowaniu, wcześniej nie miał celu, nie miał gdzie podziać rąk.
A teraz już miał. Bo rzucała mu bele pod nogi po to, by wywrócił się i spojrzał na sytuację z innej perspektywy.
- Twoje życie nie jest skończone, musisz mieć siłę by wstać i znaleźć sobie nowy cel w życiu. Nie masz uczniów? Nie masz ludzi, którzy bez zwątpienia rzuciliby się za tobą w ogień? Ich też możesz obdarzyć miłością, możesz zrobić wszystko by przekazać im swoją siłę i być dla nich oparciem. Co powiedzą, kiedy i ty zatracisz się w swoim szaleństwie? - Powiedziała z wyrzutem kiwając głową, by wyszli z pomieszczenia. Sprawa załatwiona, kolejny pacjent do zbadania działania Czerwinki nie był jeszcze gotowy, czy może wszyscy zdążyli już zdechnąć.
To dosyć przykre, że spora ich część dawała się pokonać czemuś tak małemu. Była gwałtowna, Czerwina, ale oznaczała dopiero start w życie łowcy, które wcale nie wyglądało wiele lepiej, jeszcze teraz. A przecież czerwone oczy nie oznaczały klątwy, nie byli wiedźmami, których należy się obawiać, ich odrzucenie przez społeczeństwo było żałosne. Ludzie bali się silniejszych od siebie, nawet gdy w ich żyłach miałby płynąć lek na wirusa.
- Stary psie, może nie nauczysz się nowych sztuczek, ale czy w takim wypadku to nie jest czas, by stać się przykładem dla nieokiełznanych szczeniaków? Jesteś impulsywny, zdaje sobie z tego sprawę, ale podjęłam dawno temu ryzyko, by wcielić się na dobre do szeregów Łowców nie bez powodu. Masz potencjał, który w tobie widzę, z perspektywy zastępcy nie było mi dane nigdy tego w taki sposób przekazać, ale uważam, że pozostawianie Cię samemu sobie to wielka strata. - wskazała kiwnięciem głowy jakiś hak, który mijali, by odwiesił tam liny. Ktoś inny zajmie się odniesieniem ich tam, gdzie jest ich miejsce. Ona sama skierowała się raczej na bok, wierząc napisom na ścianach, ku szpitalowi i jeszcze jednemu miejscu, którego nazwa zawsze posiała niezwykły ładunek emocjonalny.
Bo ku nekrologom szkoły się tylko po to, by przekreślić czyjeś imię na ścianie, wyryte tam przez samego właściciela owego imienia. Zazwyczaj robili to bliscy, a jeżeli nie było bliskich, wtedy ktoś z rangą wyżej, by oddać szacunek nawet najmniej znanemu łowcy.
- Jest wiele okropności na tym świecie, ale należymy do ludzi, którzy muszą żyć w zgodzie z tym, co okropne. Robić to, ale nadal pamiętać owo miano. Zabijamy ludzi, manipulujemy nimi, patrzymy na śmierć naszych bliskich, gdy jesteśmy słabi. Musimy to wiedzieć i żyć dalej. a- zatrzymała się przy jeden ze ścian.
Panował tu półmrok, setki imion patrzyły na nich ze ścian Nekrologów, wiele było zakreślonych, inne nadal trwał nieruszone. Bezbłędnie zatrzymała się przy ścianie i zbiła wzrok z imię Chisany niedaleko przekreślonego imienia Nyanmaru.
Decyzję pozostawiła jemu.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Od dnia 5 października macie tydzień czasu, aby pojawił się tutaj post. Po tym terminie wątek przeniosę z powrotem do archiwum, jeśli go nie będzie.
Edit: Po upływie tygodnia (a nawet więcej), wątek przenoszę z powrotem do archiwum.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum

Strona 2 z 2 Previous  1, 2
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach