Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 5 z 8 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Next

Go down

Pisanie 20.11.18 18:01  •  Puszcza Denatów - Page 5 Empty Re: Puszcza Denatów
Biegli. Dźwięk zapadających się w ziemię butów chłopaka dudnił w czaszce małej jak odległa pieśń bębnów. Kiedy tylko koń, na którego w oszołomieniu patrzała został w tyle, znów uczepiła się zachłannie ciała He i zatopiła usta w jego odkrytym karku — nieświadomie. Palce trzymały kurczowo jego ubrań. Gdyby miała więcej siły, z pewnością przedarłaby się opuszkami przez barierę twardej tkaniny. Nie miała jednak tej siły, nie miała nawet gdy wisiała na nowo poznanym Desperacie. Wciąż krążyła w jej głowie jedna myśl. Dżungla — gęsta i podstępna, otoczona bluszczami i pnączami. Kwiaty wydawały z siebie okropny, śmierdzący zapach krwi, a księżyc, który do niedawna wisiał nad ich głowami oblał soczysty szkarłat. Byli ofiarami — podążał za nimi potwór.
  Dzień łowów.
  Wiedziała o tym, kiedy dyskretnie spojrzała za siebie. Mgła rozmywała delikatną postać zwierzęcia, ale nie było mowy o jakiejkolwiek pomyłce. Jego błyszczące ślepia były widoczne nawet z rosnących odległości.
  Hervé, chciała krzyknąć, ale jej głos nie potrafił wydobyć się z krtani. W tych kilkunastu minutach zapomniała o zimnie jaki narastał przez pęd jakim się puścili. Wszystko zaczęło się powtarzać.
  Zamknęła oczy, poddając się wszystkiemu co spadło na jej głowę. Całej tej wizji — w którą nadal nie mogła uwierzyć. Koń poruszył się, a tętent jego kopyt znów zdominował pustkę okolicy. Chciała go odepchnąć; rzucić kostkę cukru gdzieś w powtarzający się las, który już przestała jakkolwiek rejestrować. Gdyby tylko miała kostkę cukru… Gdy jednak wielki łeb konia schylił się tu przy postaci He, patrząc swoim wielkim, ciemnym okiem niemal w skrywaną duszę ich dwójki, oblał ją chłód strachu, tak potworny, że nie mogła przypomnieć sobie sytuacji równie przerażającej co ta. Gęsia skórka przebiegła jej po plecach. Uścisk na szyi Hervé spotęgował, co mogło być silnym sygnałem, że coś niedobrego łypie na niego kątem olbrzymich ślepi. Chciała krzyknąć, aby się nie zatrzymywał i nie patrzał w te wielkie oczyska; aby biegł przed siebie, bo ten dziwny koń nigdy nie zniknie. Kiedy jednak jej małe usteczka zadrżały w lęku, stało się coś, co lewie zdążyła zarejestrować wzrokiem.
  Poczuła na siebie coś mokrego — oblało jej twarz i lewą stronę ciała, jakby ktoś przewrócił się z wiaderkami nowej farby. Zaniemówiła, a jej zielone oczy patrzały za leżącą na ziemi skazą, która z kolejnym metrem zniknęła w ciemnościach.  Zadrżała, ale nie puszczała swojego kompana. Blada jak mleczna szyba drżała na jego plecach, krzycząc tylko  myślach:
  „Biegnij, Hervé, biegnij.”
  Nie było czasu na płacz.

— zt x2.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.01.19 14:25  •  Puszcza Denatów - Page 5 Empty Re: Puszcza Denatów
Nie potrafił siedzieć w miejscu, zwłaszcza w ciemnych korytarzach, które tak bardzo przypominały mu o byciu jebaną życiową porażką. W mroku słyszał szepty, które ucichły na dobre kilkadziesiąt lat temu - teraz obudziły się ponownie, kąsając, rzucając złośliwościami, próbując zmusić blondyna do rzucenia się na najbliższą osobę. Starał się z tym walczyć, ale im dłużej próbował tym było gorzej. Siedząc w kryjówce zagrażał wszystkim, nie tylko sobie. Nie mógł tam być, potrzebował chwili samotności, bardzo długiej, gdzieś na odludziu, najlepiej odstraszającym ewentualnych wędrowców. Najlepiej jakby żyło tam coś bardzo, bardzo niemiłego, to przy okazji by to rozszarpał na kawałki i zeżarł na surowo. Swędziały go zęby. Zatopiłby je w czymś miękkim, ciepłym, próbującym bezskutecznie uciekać.
Najpierw zakręcił się o Apogeum, ale tamtejsze tłumy nie spełniały żadnych wymagań dotyczących jego wymarzonego miejsca do wpełznięcia i przeczekania. Prześliznął się po paru przybytkach oferujących różne usługi, ale nigdzie nie posiedział dłużej niż pięć minut. Rzucał okiem na gości, na obsługę, jakby próbował kogoś znaleźć, ale do nikogo się nie odzywał. Nie reagował na zaczepki, po prostu patrzył chwilę i wychodził. Wreszcie znalazł co chciał w zaułku za starym hotelem. Szybko dokonał wymiany, nabytą niewielką saszetkę wpychając do kieszeni bluzy i oddalając się zanim handlarzowi coś strzeli do głowy. Nawet nie pytał co to było. W tym momencie go to chuj obchodziło.
Leząc bez celu wreszcie dotarł na skraj puszczy. Miejsce idealne, śliczne i niebezpieczne. Nie wszedł między drzewa, przynajmniej jeszcze nie. Instynkt wielokrotnego zamachowca na własne życie niekoniecznie działał jeszcze na pełnych obrotach, więc Arth po prostu przysiadł na jakimś dużym kamulcu, wyciągnął torebkę wypełnioną białozielonkawym proszkiem. Przyjrzał się mu podejrzliwie, bo tego jeszcze nie brał. Ale szumowina z zaułka by go nie oszukała, za wiele razy Ratler uratował mu dupę, żeby ten teraz próbował go zabić. A nawet jeśli, to najwyżej wyżre mu resztki mózgu. Wysypał odrobinę specyfiku na wierzch dłoni i wciągnął szybko nosem. Powstrzymał kichnięcie, choć z trudem. Resztę proszku schował w kieszeń, w razie jakby musiał dokonać reklamacji. Albo weszłoby za słabo.
Pionowe źrenice rozszerzyły się nagle. Wszystkie kolory wyostrzyły się, pojaśniały. Skraj puszczy wyglądał teraz tak kusząco, aż chciało się wejść do środka i oglądać nowe widoki. Nie ruszył się jednak. Kamień zdawał się taki wygodny. Aż zignorował swędzenie oka, do ignorowania którego musiał się do tej pory zmuszać.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.01.19 1:25  •  Puszcza Denatów - Page 5 Empty Re: Puszcza Denatów
Z jednej strony nie chciał wychodzić. Całe ciało nadal go bolało, noga nie wyleczyła się całkiem, tak samo jak inne kości, ale w końcu mógł już jako tako się poruszać. Fakt, wciąż o kulach i przy pomocy innych, ale mógł opuszczać medyczny na dość niewielkie odległości.
Jednakże potrzebujesz świeżego powietrza, Shion. Gnijesz tutaj od wielu tygodni, głos Miaoanne nadal rozbrzmiewał w jego głowie. Po długim nagabywaniu i namawianiu, ostatecznie przystał na krótki spacer w jej towarzystwie. Poprawił bandaż na oku i oparł wychudzone ciało o prowizoryczne kule, powoli sunąć za śladami dziewczyny.
Nie miał ochoty na oglądanie i tak brzydkich krajobrazów, tak samo jak gdakanie dziewczęcia na przeróżne tematy było męczące, nie miał jednak w sobie na tyle siły, by głośno protestować. Język oraz gardło zaczęły się regenerować, a Shion w końcu zaczął wydawać z siebie pojedyncze i nieskomplikowane słowa, ale i to nadal sprawiało mu ból.
- Chcesz odpocząć? - zapytała z troską, pomagając rudowłosemu zająć miejsce na konarze, kiedy skinął głową. Od razu wyprostował nogę, delikatnie masując okolice kolana. Czuł cholernie rwanie, zapewne zbyt ją przeciążył jak na pierwszy raz.
- Och? - kobieta wyprostowała nagle swoje plecy, a jej wzrok był zwrócony w bok, gdy dostrzegła nieopodal znajomą sylwetkę. Szybko rozpoznała w niej jednego członków DOGS, dlatego też na jej twarzy pojawił się wesoły uśmiech, a dłoń wystrzeliła ku górze, chcąc zwrócić na siebie jego uwagę.
- Arthur! - krzyknęła do niego, mając nadzieję, że usłyszy ją i podejdzie do nich. Shion podążył spojrzeniem za jej, a gdy ujrzał jasnowłosego, wbił w niego bacznie wzrok. Widział go. Znał go. Ale właściwie nigdy chyba nie przyszło im nawet zamienić jednego słowa. Zresztą, niekoniecznie interesowało go zawieranie nowych znajomości. I tak w ich mniemaniu na zawsze pozostanie tym "obcym" oraz "zdradzieckim kotem", dlatego też po chwili zerwał spojrzenie z drobnej sylwetki wymordowanego, skupiając się na jakimś martwym punkcie przed sobą.
- Nie sądziłam, że spotkam tutaj kogoś od nas. A mówią, że nie istnieje coś takiego jak przeznaczenie. - parsknęła wyraźnie rozbawiona zaistniałą sytuacją.
- Ale to dobrze się składa. Wybrałam się po parę ziół o które prosiła mnie Matylda i zabrałam ze sobą Shiona. Wiesz, potrzebuje trochę świeżego powietrza po tych tygodniach spędzonych w medycznym. Nie mogę go jednak ze sobą targać, bo jego ciało nie jest jeszcze w pełni sprawne, a nie chcę zostawić go tutaj samego, dlatego... zostaniesz z nim przez chwilę? Zaraz wrócę! - uśmiechnęła się do niego promiennie, ale nawet nie czekała na jego odpowiedź i nim wymordowany mógł się zorientować, Miaoanne już machała do niego z odległości paru metrów, a po chwili zniknęła między drzewami, pozostawiając ich samych.
I wtedy zapanowała między nimi niezręczna cisza.
                                         
Shion
Ratler     Poziom E
Shion
Ratler     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Shion.


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.02.19 17:18  •  Puszcza Denatów - Page 5 Empty Re: Puszcza Denatów
Tak dawno nie był dobrze porobiony, że aż zapomniał jak wspaniałym było to uczucie. Udało mu się o wszystkim zapomnieć, o niczym nie myśleć i uciec od problemów, choć z każdą chwilą uczucie mogło zniknąć, pogrążając go jeszcze raz w depresji zmieszanej z wściekłością. Na razie delektował się ostrą paletą barw, niewidocznymi dla innych motylami, które szaleńczo uderzając drobnymi skrzydełkami zaczęły latać bez celu na wszystkie strony. Obserwował je ze spokojem, wodził leniwie oczami za tym fenomenem. Zdecydowanie weszło dobrze.
Słysząc swoje imię oderwał wzrok od poruszającego się zaraz obok jego stopy kamienia, który w rzeczywistości był jakimś niegroźnym żuczkiem tuptającym gdzieś w żuczkowym celu. Uniósł szybko rękę, radośnie machając i szczerząc haczykowate kły w uśmiechu. Pierwszy znak, że było z nim coś nie w porządku - zwykle nie wylewał z siebie emocji takimi wiadrami, w normalnych warunkach może tylko uniósłby dłoń albo skinął głową. Podniósł się ze swojego bardzo wygodnego kamienia, wsuwając dłonie do kieszeni bluzy - a z prawą miał lekki problem - przysunął się do dwójki. Byli prawdziwi czy to umysł postanowił wygenerować obraz dziewczyny, której praktycznie nie kojarzył i jakiegoś kundelka wciąż waniającego kocią sierścią? Jeśli ta druga opcja, to naprawdę dziwne, że nie objawiły mu się jakieś dwie ponętne laseczki. Jaki niby użytek mógłby zrobić ze Shiona? Miał na jego temat garść informacji, jak zresztą na każdego członka gangu i pół Desperacji. Nic specjalnie przydatnego. Do tego wyglądał jakby przebiegła po nim rodzinka niedźwiedzi babilońskich, a potem pustynny robal go przeżuł, zeżarł i wypluł, bo niedobre.
Zatrzymał się parę kroków od nich, wlepiając wzrok w Miaoanne. Ciągle odsłaniał hiper radośnie kły, ale nie odezwał się ani słowem, pozwalając jej mówić i nawet nie protestując. Obserwował też jak odchodzi, jak znika w poszukiwaniu tego czego tam sobie postanowiła poszukać, bo informacja i tak gdzieś go ominęła. Nie skupiał się na jej słowach, dotarło do niego coś w stylu "blabla zabrałam Shiona blabla zostań z nim". Kiedy już zostali sami w ciszy i spokoju, wyraz twarzy blondyna całkowicie się zmienił. Schował zęby, zaczął wyglądać jakby go totalnie nic nie obchodziło. Odwrócił się do dzieciaka, pochylił lekko. Zmrużył oczy, ogromne źrenice nieruchomo patrzyły w jego kierunku.
- Co my tu mamy... Kocia karma. - Przez chwilę mogłoby się wydawać, że zaraz postanowi drugi raz posłać piegowatego chłopca w kawałkach do pokoju medycznego, bo mimo że ton głosu nie wskazywał na nic, atmosfera jakby się zagęściła. Arthur zerknął szybko w kierunku, w którym parę sekund temu ruszyła towarzyszka byłego Kota. Nie zamierzała nagle wyłonić się zza drzew, zasypując go lawiną następnych zdań, bo o czymś zapomniała zanim poszła. Blade oblicze wróciło do lustrowania Kundla. Ratler wyciągnął zaciśniętą w pięść lewą dłoń z kieszeni, dość szybkim ruchem zbliżył ją do Shiona, ale nie z zamiarem przywalenia mu z dowolnego powodu. Otworzył palce, ujawniając światu woreczek z halucynogennym proszkiem.
- Chcesz trochę? - spytał nagle, znów radośnie się szczerząc.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.02.19 22:38  •  Puszcza Denatów - Page 5 Empty Re: Puszcza Denatów
Do ostatniej chwili spoglądał za oddalającą się dziewczyną, a gdy ta wreszcie zniknęła pomiędzy drzewami, westchnął bezdźwięcznie. Nie potrzebował niańki. Może nie wyglądał na samodzielną osobę, zwłaszcza w stanie, w jakim teraz się znajdował, to nadal uważał, że bez problemu poradziłby sobie sam.  Nie potrzebował nikogo.
Zwłaszcza kogoś, kto już na dzień dobry w tak bezczelny sposób zaczął nawiązywać do jego przeszłości. Coraz bardziej utwierdzał się w przekonaniu, że cokolwiek i tak nie zrobi, jakkolwiek i tak nie udowodni, że już od dawna nie należy do CATS, to nadal DOGS nie będzie go tolerowało. Zawsze dla nich będzie zdradzieckim kotem.
Bolało, ale również męczyło.
Odwrócił głowę w bok, chcąc zignorować tego pyskatego kurdupla. Niech sobie idzie i zostawi go w spokoju.
Przygryzł wewnętrzną stronę dolnej wargi, czując wzrok jasnowłosego na sobie. Rozchylił delikatnie usta, żeby coś powiedzieć, ale ostatecznie nie wydał z siebie ani jednego słowa. Uniósł delikatnie wychudzone ramiona i wzruszył nimi. Miał dość. Nigdy nie będzie pasował między Psami.
Odwrócił niechętnie głowę w jego stronę, kiedy padło pytanie. Przez moment wpatrywał się bez wyrazu w trzymany woreczek, a potem powoli, wręcz mozolnie i z widocznym ociąganiem spotkał się ze spojrzeniem drugiego Psa. Co to było? Trucizna? Chciał go otruć? Bez sensu. Cokolwiek by to nie było, jakimkolwiek skarbem, Shion wolał trzymać się od tego z daleka.
Nie zamierzał przerywać coraz bardziej ciążącej między nimi ciszy, którą niebawem będzie można kroić nożem, ale też nie zamierzał go ignorować. Nie w stu procentach, dlatego wreszcie pokręcił głową na boki, dając mu jasno do zrozumienia, że spasuje z tej jakże dziwnej propozycji.
Nie dam się w nic wrobić pomyślał kąśliwie, ostatni raz rzucając krótkie, acz nieco ostrzejsze spojrzenie w jego stronę. Chwycił za prowizoryczne kule, które zostały mu pożyczone, po czym dźwignął się z kamienia. Przez moment na jego twarzy pojawił się cień skrzywienia pełnego bólu, kiedy źle stanął na wciąż rannej nodze, ale szybko przeniósł niewielki ciężar na drugą nogę.
                                         
Shion
Ratler     Poziom E
Shion
Ratler     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Shion.


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.03.19 11:58  •  Puszcza Denatów - Page 5 Empty Re: Puszcza Denatów
Przewrócił ślepiami. Darmowego nie weźmie? Musiał być albo mocno styrany albo mu nie ufał. Może oba na raz? Hah, brak zaufania do Artiego to była istna nowość. Przecież na pierwszy rzut oka nie wydawał się jakiś groźny, złośliwy czy dziwny. Ot, kurdupel o gadzich ślepiach, na upartego mógł nawet grać dziecko, a tym na ogół ufano. No bo co zrobi bachor? Zastraszony nic, a traktowany w odpowiedni sposób mógłby być świetnym szpiegiem, który nie rzuca się w oczy.
- Nie dziwne, że cię nikt nie lubi - mruknął z udawaną urazą. Wysypał odrobinę proszku na wierzch dłoni. Tylko do tego nadawała się teraz uszkodzona przez Wilczura proteza. A żeby go piorun w zadek trzasnął i wybił z tego durnego łba podobne pomysły na przyszłość. Jasne, mógł sobie poradzić z jedną wybrakowaną kończyną, ale to zdecydowanie nie było to samo co mieć obie sprawne. Jak tu wprowadzać element zastraszenia przy jego kompaktowych rozmiarach, jeśli nie mógł kogoś złapać i przycisnąć jedną łapą, a drugą przyłożyć nóż do podbrzusza? Pozostawało sprowadzenie kogoś do parteru i przyciśnięcie kolanem, ale nie było to takie fajne jak wcześniejsza opcja.
- Trzymasz się jakoś, co? - zapytał jakby... z troską? Nie żeby go to jakoś specjalnie obchodziło, bo ostatnio miał dość wszystkiego i wszystkich, ale warto było nie siedzieć w kompletnej ciszy aż do powrotu dziewczyny, która tu zdechlaka przytargała. Aktualnie mógł nawet walnąć dziesięciominutowy opis przyrody i to jak niewidzialne dla innych motylki śmigały całymi tęczowymi stadami we wszystkich kierunkach. Ciekawe jak długo utrzymałby się ten stan rzeczy. Jeśli przejdzie mu za szybko, to resztę tego przypadkowego spotkania spędzą na niekomfortowym egzystowaniu obok siebie w ciszy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.03.19 1:14  •  Puszcza Denatów - Page 5 Empty Re: Puszcza Denatów
Obnażył ledwo widocznie swoje zwierzęce kły. Zaczynał mieć naprawdę po dziurki w nosie obecność jasnowłosego. Wyglądał na kogoś, kto cierpi na rozszczepienie swojej osobowości. Raz zachowywał się inaczej, by po chwili zacząć mówić jak ktoś zupełnie obcy. Nie rozumiał jego toku myślenia i szczerze powiedziawszy nawet nie chciał spróbować go zrozumieć.
Czemu po prostu nie da mu świętego spokoju? Chyba chociaż na tyle zasłużył po tym, co ostatnio przeszedł, nieprawdaż?
Westchnął ciężko, jakby ktoś właśnie siedział mu na ramieniu a on niestety musiał znosić jego ciężar.
- Nie potrzebuję, aby ktokowiek za mną przepadał. - mruknął pod nosem, czując suchość na wargach oraz gardle. Do tego język wciąć wydawał się obcy i nie do końca sprawny, przez co głos chłopaka brzmiał nie tylko szorstko, ale również topornie i ciężko.
W tym co powiedział chłopak, nie było nic zaskakującego. Już od dawna pogodził się z faktem, że nie był lubiany wśród DOGS. Nawet jeżeli większość z nich nie miała okazji poznać go na żywo, zawierzała jedynie plotkom powtarzanym z jednych ust do drugich. Gdyby miał się nimi przejmować, to już dawno temu skoczyłby z jakiegoś klifu.
Dla nich zawsze będziesz Kotem.
Najwidoczniej tak już musiało zostać.
- Nie udawaj, że cię w jakikowiek sposób to obchodzi jak się trzymam. - obrzucił go chłodnym spojrzeniem jedynego sprawnego oka, po czym prychnął lekko pod nosem. Naprawdę zamierzał zostawić go tutaj samego i wrócić do kryjówki DOGS, bez znaczenia czy dziewczyna która niemalże siłą go tutaj przyciągnęła siłą będzie miała jakiekolwiek kłopoty z tego powodu.
Nim ruszył dalej, zatrzymał się jednak jeszcze na chwilę, obrzucając spojrzeniem swojego tymczasowego rozmówcę.
- Wiesz w ogóe co wciągasz? - zapytał unosząc brew w pytaniu.
- Nie powinieneś przesadzić z tym. Zaszkodzi ci.




                                         
Shion
Ratler     Poziom E
Shion
Ratler     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Shion.


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.03.19 21:23  •  Puszcza Denatów - Page 5 Empty Re: Puszcza Denatów
Prychnął, unosząc zaczepnie górną wargę. Zielone ślepia niemal nieruchomo wpatrywały się w dzieciaka, cienkie trójki zdawały się rzucać jakąś groźbą, ale Ratler zdecydowanie nie miał złych zamiarów. Owszem, był wkurzający. Mało kto nie został prędzej czy później wyprowadzony z równowagi przez kurduplowatą gadzinę - od jego obojętności przez postawę, na głosie kończąc. Najczęściej to właśnie wysokie dźwięki wydawane przez Włocha rozpoczynały atak kurwicy u rozmówców. Jeszcze jak sam był zdenerwowany albo się spieszył, ewentualnie wrzucał rodzime słowa w wypowiedź. Jak na razie jedyna Carramusa wytrwała słuchając makaroniarskiego języka, bo sama go zresztą znała i lepiej szło im się dogadać tak niźli japońskim.
Mehmehmeh meh meh mehmehmeh – odmruknął, parodiując jego wypowiedź i przedrzeźniając go. Po co go zmuszać, jeśli nie potrzebował. Może lubił być nielubiany? Całkiem fajny sposób na życie w spokoju – nikt nie zawraca ci gitary, nikt nic od ciebie nie chce, bo to wymagałoby odezwania się do nielubianej osoby, siedzisz sobie cichutko w kącie i na wszystko lejesz. Gorzej tylko jeśli sam zaczynasz czegoś potrzebować, bo wtedy trzeba zebrać tyłek w garść i ruszyć się osobiście do załatwiania spraw. Blondyn westchnął, o mało nie wyginając warg w podkówkę. A co, jak może akurat jemu naprawdę zależało i chciał się zakumplować?
Nie potrzebował.
Co się będziesz pchał z butami, Arth.
Nie ruszył się z miejsca, kiedy Kundel chciał się oddalić. W sumie jak daleko miał go pilnować? Miaoanne nie określiła zasięgu, nic nie wspomniała o tym, że niańka ma nie pozwolić podopiecznemu zwiać w Bieszczady na poziomki. Nie planował wracać do kryjówki ani tym bardziej ganiać po pustyni za młodym. Pewnie i tak były Kot za daleko w tym stanie nie ucieknie zanim jego wcześniejsza towarzyszka nie wróci. Jedyne co, to mógł pozbyć się wkurzającego Adricha, bo ten szedł za nim jedynie wzrokiem.
Jestem martwy w środku. Na zewnątrz też bym mógł być. Jaki to sens istnieć, kiedy zawiodłeś własną siostrę? – odpowiedział, wzruszając ramionami. Gdyby zdechł, nikt by za nim nie płakał. Został mu tylko niezbyt zainteresowany jego istnieniem Wilczur i Insomnia, choć ta każdego traktowała jako wujków i ciotki. Nie był jakimś wyjątkiem, tyle tylko, że raz nauczył ją czegoś przydatnego.
Co jeśli naprawdę by mnie obchodziło jak się trzymasz? – spytał, wsuwając ludzką dłoń w kieszeń. Przechylił lekko głowę po obróceniu się przodem do Shiona. Był zagadką, nawet dla niego. Uwielbiał kolekcjonować różne informacje, ale najlepiej zbierało się je rozmową. Odczyty mowy ciała, ton głosu kiedy poruszało się różne tematy, wydzielany zapach. W sumie mógłby go lepiej poznać, tylko jak mu tu zwieje to po ptokach.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.03.19 22:34  •  Puszcza Denatów - Page 5 Empty Re: Puszcza Denatów
Przedrzeźnianie go nie wywołało na twarzy rudowłosego jakiegokolwiek efektu. Uznał to raczej za skrajnie dziecinne zachowanie, które wymagało jedynie politowania, niczego więcej. Nie zamierzał już więcej reagować na zaczepne słowa jasnowłosego. Ba, nawet nie zamierzał uraczyć go swoim spojrzeniem, tylko pospiesznie oddalić się zarówno od tego miejsca, jak i chłopaka. Ale słowa, jakie wypowiedział dzieciak skutecznie sprawiły, że przystanął. Przesunął po wewnętrznej, dolnej wardze okaleczonym językiem, niemalże siląc się na cień uśmiechu, choć z tej perspektywy Arthur z pewnością nie mógł tego dostrzec.
Martwy w środku, co?
- Mówisz? - przystanął, i w końcu odwrócił się, aby spojrzeć na niego przez ramię. W jego nieprzysłoniętym oku pojawił się dziwny błysk, jednakże nie wyrażał ani ekscytacji, ani też radości. Przypominał bardziej lalkę, która żyła tylko dzięki jakiemuś ukrytemu mechanizmowi.
- To jest nas dwóch w tym momencie. - dodał ciszej, ale na tyle głośno, że drugi członek Psów z pewnością go usłyszał. Od momentu, kiedy wrócił do kryjówki, a raczej został przytargany przez Wilczura, Shion miał wrażenie, że jest pusty w środku. Że tamte chwile, które spędził gdy Koty go torturowały, zabiły w nim coś bezpowrotnie. Jest jedynie pustą skorupą, bez duszy i życia w środku. Nie żyje. Jedynie egzystuje i wegetuje. Nienawidzę tego świata. Przymknął na krótką chwilę powieki pozwalając by ciepły oddech wiatru otulił jego twarz.
- A czemu w ogóe miałoby cię to w jakikowiek sposób obchodzić? W twoich oczach i tak jestem zwykłym Kotem, pawda? - kącik ust uniósł się ku górze, wychylając się w niemalże kpiącym wyrazie. Odwrócił ciało w jego stronę i zmarszczył delikatnie rude brwi.
- Niech będzie. Czuję się jak gówno. Wszystko mnie boi. Mam pobemy z mówieniem. Nigdy nie będę widział na pawego oko. Jestem oszpecony. Połamany. Do tego jestem tak jak ty, matwy w śodku i nie widzę żadnego sensu istnienia. - przechylił głowę lekko w bok, a rude kosmyki opadły na jego piegowate i oblepione plastrami policzki.
- Czemu ją zawiodłeś? Twoją siostę.
                                         
Shion
Ratler     Poziom E
Shion
Ratler     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Shion.


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.04.19 12:40  •  Puszcza Denatów - Page 5 Empty Re: Puszcza Denatów
Zdechł jako dzieciak, więc niektóre zachowania utrzymały się aż do tej pory, dobrze komponując się z nastoletnią aparycją. Jego psychika dyndała jak wahadło od doświadczonego starca do poszukującego zabawy młodzieńca, czasem zmieniając się zdecydowanie za szybko. W jednej chwili ze znudzeniem mamrotał jakieś filozoficzne bzdety, a parę sekund później nabijał się z jakiejś pierdoły w wyglądzie drugiej osoby. Bo to przecież takie dojrzałe. Czasami przedrzeźnianie kogoś w stylu rozwydrzonego bachora przynosiło mu upragnioną ciszę oraz samotność, bo kto by chciał przebywać w pobliżu jakiejś wrednej żmii, która każde słowo "przeciwnika" potrafi obrócić przeciwko niemu. Nie był donosicielem, oczywiście, choć mógł. Umiał w ten czy inny sposób wyciągnąć z biednej ofiary takie informacje, których nikt by się nie spodziewał, ale bardzo rzadko to wykorzystywał. Nie zależało mu, żeby ktoś go lubił. Wystarczyło, że mógł wykonywać swoją robotę, żyć sobie we względnym spokoju z dnia na dzień, a jak po drodze dostanie po mordzie to raczej nie zamierzał płakać.
Usiadł na ziemi tak jak stał, bez zbędnego układania tam i tak brudnej bluzy. Jak dostanie wilka to trudno, nazwie go Pimpuś i będą najlepszymi przyjaciółmi. Rozważał przez chwilę wbicie z buta do M-3 i rozniesienie tej wesołej gromadki, wygryzienie im tętniczek i wydrapanie oczu. Wpaść do jednego czy dwóch domów, przemalować pokoje flakami mieszkańców. Kusząca opcja, ale nie z jedną sprawną ręką. Może gdyby zebrał sobie paru chętnych na rozwałkę... Nie. Powinien to załatwić sam. Niezależnie od słów Wilczura, jakiejś tam armii i pseudo wsparcia. Kurduplowaty blondas nie obchodził przywódcy, to pewne. Powiedział coś tylko po to, żeby powiedzieć, udawał, że się przejął. Aya go nigdy nie interesowała.
Mógłbyś być nawet świnką morską, młody. Nosisz nasze barwy, więc jesteś naszą rodziną. Nikt cię do tej pory nie zabił, zaakceptowali to kim byłeś – usadził się wygodniej, wzrokiem uciekając gdzieś poza sylwetkę Shiona. Czy aby właśnie zaraz za nim nie przegalopowała tęczowa lama? To takie fajne zwierzątka. Puszyste, śliczne. I jeszcze te kolory! – Jak cię ktoś za mocno zaczepia to pokaż mu jego miejsce. U psów podobno wystarcza okazać dominację gryząc po uszach. Dziwne stworzenia...
Czuł się podobnie jak rudzielec. Może nawet tak samo? Pusta skorupa, która trzymała się tylko z przyzwyczajenia. W głowie pojawiał się czasem tak znajomy i znienawidzony szept każący rzucić się na czyjeś gardło i je rozszarpać, fizycznie standardowo czuł niewiele, ale przynajmniej nie był poobijany. Jeszcze nie. Ten stan zapewne niedługo się zmieni i trzeba mieć tylko nadzieję, że nie przez atak wymierzony w jakiegoś członka stada.
Mieszkała w Mieście. Nie udało mi się jej wybić z głowy tego pomysłu, nie ochroniłem jej. Pozwoliłem jej umrzeć pod swoim nosem i siedzieć wśród wrogów. Złamałem obietnicę. Mieliśmy być razem, nie rozstawać się. Było zmusić tę kretynkę... – opuścił głowę i zamknął oczy. W myślach posłał bliźniaczce taką wiązankę, jakiej jeszcze nigdy nie zdołał wypowiedzieć. Przez chwilę widział jej twarz pod powiekami. Za mało jej było zostania laboratoryjnym szczurem i ucieczki. Teraz musiała jeszcze dołożyć nieupilnowanie własnego zadka i zostawienie go. Gdziekolwiek się trafiało po ostatecznej śmierci, Arthur miał nadzieję, że Aya będzie tam dręczona przez wieczność. Bo jak nie, to sam tam wreszcie wparuje i ją ukatrupi jeszcze raz, a co.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.04.19 19:43  •  Puszcza Denatów - Page 5 Empty Re: Puszcza Denatów
Jeszcze do niedawna dałby wszystko, aby to usłyszeć. Że jest jednym z nich, jednym z Psów, że każdy z nich w równym stopniu oddałby za niego życie, co on za nich. Że należy do tej przeklętej rodziny. W końcu o to tak zawzięcie walczył przez te wszystkie miesiące.
Ale teraz było inaczej.
Nawet kiedy usłyszał tak bardzo upragnione słowa, niczego nie poczuł. Żadnego dreszczu przebiegającego wzdłuż kręgosłupa, żadnego ścisku w żołądku, żadnego uderzenia w klatce piersiowej. Nic, zupełna cisza. Czy aż tak zniszczono go podczas tortur, że wyprano z niego wszelakie uczucia względem tego, co, jak mu się dawniej wydawało, jest dla niego ważne?
Nagły zryw wiatru poruszył jego rudymi kosmykami włosów, przykrywając na moment niektóre z wciąż świeżych blizn przecinających piegowatą twarz.
Czy naprawdę go zaakceptowali? Do tej pory pamiętał te wszystkie krzywe spojrzenia, szepty, splunięcia i pchnięcia. Takich rzeczy łatwo nie zapominało się, nawet jeżeli były przykryte pod ładnym kocem.
Widzisz? Wystarczyło prawie dać się zabić, i cię zaakceptowali. Czyż to nie proste?
Wzruszył delikatnie wychudzonymi barkami.
Nawet jeżeli to prawda, to Shion nie był już tą samą osobą, którą był parę miesięcy temu. Coś w nim umarło, zdechło i było gryzione przez białe robactwo. Pod tym względem byli podobni z Arthurem do siebie. Oboje byli martwi w środku.
- Była szczęśiwa? - odezwał się wreszcie po dłuższej, wręcz męczącej ciszy mając wrażenie, że w ciągu tych paru minut jego gardło zdążyło całkowicie wyschnąć, a pomiędzy spierzchnięte wargi wdarły się drobinki drażniącego piasku.
- Bo możiwe, że gdybyś siłą ją zabrał ze sobą, odebałbyś jej szczęście. - opuścił na moment oczy, chociaż ciężko było cokolwiek wyczytać z jego twarzy. Była niewzruszona, nietknięta jakąkolwiek emocją.
- Czasem kótkie szczęście zakończone tagicznie jest zdecydowanie ważniejsze, niż życie wieczne pozbawione tego szczęścia. - wreszcie popękane wargi poruszyły się i lekko uniosły, kształtując w niemal cierpiętniczym uśmiechu.
- Ae to jedynie moje zdanie.





                                         
Shion
Ratler     Poziom E
Shion
Ratler     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Shion.


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 5 z 8 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Next

 
Nie możesz odpowiadać w tematach