Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 7 z 9 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next

Go down

Pisanie 03.02.18 18:35  •  Stara Chatka - Page 7 Empty Re: Stara Chatka
Miał ochotę zanurzyć wargi w przysłowiowych sikach, które w realiach bezkresu pełnił rolę alkoholu i uchlać się do nieprzytomności, albo przynajmniej spróbować to zrobić. Co w jego osobistym słowniku oznaczyło po prostu, że nastał dzień jak co dzień, uściślając - wieczór. Ciemno jak w dupie, a przy tym przeraźliwie cicho. Chujowy do granic możliwość. Zero wybuchów, pościgów i ekstremalnych zwrotów akcji. A może to on, zresztą jak zawsze, wstał lewą nogą, a optymizm spierdolił na wakacje w akompaniamencie kolejnych, wycharczanych przez niego przekleństw.
Zacisnął zęby na filtrze, zaciągając się papierosem. Smakował ohydnie, a jego zewnętrzna prezentacja wcale nie była lepsza. Paskudny skręt wyprodukowany z wszystkiego, co nawinęło się pod rękę. Może ten – jak twierdził jego tymczasowy chlebodawca – szarlatan dysponował lepszymi wyborami tytoniowymi, które nie pachniały czymś na kształt siarki skrzyżowanej z zapachem rury wydechowej. Miał zamiar to sprawdzić w ramach premii. Z drugiej zaś strony to nieludzkie gardzić takimi świstem. To Desperacja. Człowiek cieszy się z tego, co ma. Nawet jeśli śmierdzi jak zapocony autobus bez klimatyzacji.
Nie do takich „luksusów” byłeś przywiązany, mieszczuchu, to teraz masz za swoje, parsknął w myślach, jakby ten stan rzeczy mało go obchodził, choć w rzeczywistości chętnie rozsiadłby się w wygodnym fotelu rozkoszując się atrakcjami zapewnionymi przez M-3. Marzenie ściętej głowy, a piach w ustach brutalnie mu to uświadomił. Wypluł go razem z petem, choć nieprzyjemny posmak i wrażenie, że nadal jest na języku pozostał niczym niezamącony.
Poprawił suwający się z głowy kaptur i wytarł machinalnie gromadzące się na czole krople potu. Duchota, sukcesywnie likwidowana przez zbliżający się ciężkim krokiem chłód nocy, unosiła się w gorącym powietrzu i tym samym zabijała w nim chęci do życia w zestawie z buchającym mu w prosto twarz desperackim, rozgrzanym do czerwoności piachem, który podrażniał już i tak szorstką skórę.
Majacząca z dala rudera rosła w jego oczach, jednak nadal wydawał się być kompletnie poza zasięgiem zmęczonego przez wędrówkę biomecha. Niewyraźne kontury wirowały w powietrzu i Yury był w stanie uwierzyć, że to skutek pustynnej fatamorgany, a nie faktycznego dotarcia do upragnionego celu parogodzinnej podróży.
Poczuł uścisk w żołądku, a potem wykrzywił usta w karykaturze uśmiechu, gdy poczuł ciepłe klamki, która tym akcentem nie była wybrykiem jego jaźni. Nie zadbawszy nawet w minimalnym stopniu o dyskrecje, pociągnął za nią, otwierając witające wszystkich pojedynczym, donośnym skrzypnięciem drzwi. Wszedł do środka, przesuwając spojrzeniem po wnętrzu pomieszczenia, ale nie zatrzymał swojego ciężkiego krok nawet na sekundę. Choć półmrok skutecznie utrudniał mu w tej materii ustalenia położenia swojego celu, w końcu go wypatrzył. Zawędrował dłonią do znajdującej się pod kurtką kabury, zacisnął na rączce pistoletu stalowe palce mechanicznej dłoni i wyciągnął gnat, by ostatecznie przycisnąć go do łba leżącego na łóżku mężczyzny.
To nic osobistego – wycharczał i w tym samym czasie nacisnął za spust. Powietrze zostało przeciętne przez okropny huk wystrzału.
                                         
Yury
Windykator     Opętany
Yury
Windykator     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Wcześniej Kido Arata, teraz Yury. Czasem Wujek Menel (c)Chyży.


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.02.18 18:37  •  Stara Chatka - Page 7 Empty Re: Stara Chatka
 Snuł się po pokoju niczym cień. Ciemność na stałe zamieszkała w małym salonie, który leniwie oświetlały trzy świece sterczące na drewnianym stole. Stopniały wosk rozlał się po blacie, przeciekając przez większe szpary w konstrukcji, ozdabiając podłogę.
 Niklas czuł się paskudnie. Mięśnie go bolały. W ustach panowała susza. Droga męczarni i suszy. Agresja wzbierała co rusz, a kolejne przedmioty leciały na ziemię. Wściekły podszedł do blatu roboczego i jednym, gwałtownym ruchem pozbawił szklanych buteleczek ich zawartości. Z charakterystycznym dla siebie brzdękiem wydały z siebie ostatnie tchnienie. Dźwięk tego doprowadził go do jeszcze większej frustracji i złość. Czuł, że wariuje. Czuł to wszystkimi komórkami. Chodził nerwowo po pokoju, drąc się z bólu. Zbliżył się do ściany i z impetem uderzył w nią czołem. Krzyk ponownie rozdarł głuchą ciszę. Wbił paznokcie w drewnianą belkę i przesuwając nimi w dół, połamał je.
 Cierpiał. Cholernie.
 Potrzebował narkotyku. Potrzebował czegokolwiek.
 Dostawca nie pojawił się na umówionym spotkaniu, a teraz on był na odwyku.
Zmęczenie odciskało na nim swoje piękno. Kilkanaście nieprzespanych nocy, zła dieta i ciągła praca doprowadziły go do tragicznego stanu. Zagryzł usta do krwi, czując, że jest to ten moment, w którym musi się położyć.
 Mrok otulał go, niczym przyjemna kołdra wspomnień o bezpieczeństwie i domu, który nie przeciekał ani nie rozpadał się na kawałki przy każdym wybuchu złości właściciela. Ciężkie, zmęczone powieki opadły z trudem. Długie, bezsenne noce miały zakończyć swój żywot, kiedy niechciane kroki naruszyły strefę komfortu psychicznego. Wdarły się agresywnie w głąb małego, gadziego azylu, zakłócając spokój Pride. Nie otwierał oczu, kiedy nieznajomy o zbyt hałaśliwym kroku poruszył się po małym królestwie. Paskudny, gadzi uśmiech wdarł się na twarz mężczyzny. Spokojny, równy oddech mógł świadczyć o śnie, jednak to tylko głupie, mylne wrażenie.
Tajemniczy jegomość poruszał się zbyt sztywno i mechanicznie, jak na Wymordowanego. Niklas nie znał się na mechanice, jednak wszelkie zmysły podpowiadały mu, że nie jest to komitet powitalny na część jego wspaniałości. Zimna lufa przywarła do blond czupryny, niczym pocałunek uroczej kochanki. Zaśmiał się rozbawiony groteskowością sytuacji, ale wówczas usłyszał odbezpieczaną broń.
Oczywiście.
Odparł z lekkością.
 Huk rozległ się po pokoju. W powietrzu powinien unosić się zapach krwi i rozbryzganego mózgu na ścianie. Nic jednak na to nie wskazywało. Refleks, lata praktyki i walki o swoje nędzne życie nauczyły go szybkich reakcji. Bez nich dawno byłby martwy. Mechaniczna dupa nie była pierwszą osobą, która pragnęła pozbawić go życia. Boga nie da się zabić. Nędzne kreatury jeszcze się tego nie nauczyły. Zdolność przemiany pozwoliła mu się ukryć w ciele jedynastocentymetrowej jaszczurki, która znikła po materiałem ubrań.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.02.18 18:37  •  Stara Chatka - Page 7 Empty Re: Stara Chatka
Cichy, paskudny i chrapliwy śmiech odbił się od nieszczelnych ścian. Jego właściciel zmarszczył czoło, co doprowadziło do pogłębienie szpetnych zmarszczek na nim i splunął na spróchniałą, skrzypiącą pod ciężarem jego obuwia podłogę. Bynajmniej dźwięk, który mimowolnie wypadł przez zaciśnięte, pożółkłe zęby nie był oznaką radości, a sygnalizował podirytowaniem tym niekorzystnym dla niego rozwojem sytuacji.
Rozczarowałeś mnie, Pride — rzucił ochryple. — Chciałem dla ciebie szybką, bezbolesną śmierć, a ty tak mi się odwdzięczasz. Zdychaj.
Wieczny bez zbędnych kurtuazji przeniósł lufę pistoletu na ubrania, które po sobie postawił, najprawdopodobniej porzucając swoją humanoidalną formę, by ratować swoją skórę i znów strzelił, tym razem parę bezlitosnych razy. Dopiero, kiedy zmarnował na tę karykaturę cały magazynek, zaprzestał swoich morderczych działań, a na jego ustach zaczął się kreować zalążek uśmiechu. Wreszcie dał upust swoim emocjom i trochę mu ulżyło.
Zrobił zapobiegawczo parę kroków w tył, przy okazji miażdżąc podeszwą wojskowego buta szczątki szkła. Miał zerową pewnością, że trafił do niewidocznego dla jego sparaliżowanego przez jaskrę poszarzałego w procesie starzenia oka celu, dlatego wolał zachować dystans na wypadek niespodziewanego ataku.
Chcesz uratować swój zad, pokrako? — zapytał, jakby w nagłym przejawie litości, mimo iż na taki akt było już stanowczo za późno. — Pójdę ci na rękę. Przelicytuj stawkę, ale wątpię, że cię na to stać — prychnął, wlepiając swoje zdezelowane spojrzenie w stertę porzuconych przez Wymordowanego szmat, które jeszcze przed chwilą pełniły rolę jego odzieży.
Yury wątpił, że ktoś pokroju tego mężczyzny posiadał chociażby złamany grosz przy dupie, ale może dysponował ich zamiennikiem w postaci lekarstw albo innych przydatnych dla Drug-onów przedmiotów. Nie mógł wykluczyć takiej ewentualności i w pełni ją zaakceptuje, bo na zabawę w kotka i myszkę nie miał najmniejszej ochoty.
Zaskocz mnie — dorzucił ciut niecierpliwie. Prawo rynko było okrutne. Kto da więcej – przeżyje. Wyznacznik najemniczej lojalności.
Szkarada albo była martwa, albo takową udawała, albo prostu nie śpieszyła się z podjęciem decyzji.
Przeładował magazynek.
Czas to pieniądz. Biomech nie miał zamiaru czekać, aż jego proces myślowy pomoże mu podjąć tą arcyważną decyzje. Zanim nie zobaczy podziurawionego jak sito truchła, nie uwierzy, że szkarada zdechła.
Lufa pistoletu znów została wycelowana w łóżko.
                                         
Yury
Windykator     Opętany
Yury
Windykator     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Wcześniej Kido Arata, teraz Yury. Czasem Wujek Menel (c)Chyży.


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.02.18 18:38  •  Stara Chatka - Page 7 Empty Re: Stara Chatka
 Szczęk pistoletu rozdzierał pokój. Pride pokracznie i ostatkiem sił wsunął się w przesiąknięty krwią materac, a ścianę i czekał aż ten skończony kretyn da upust swoim emocjom. Przecisnął się niżej, aż cichuteńko opadł na posadzkę i spojrzał na czubki butów biomecha. Drug-oni zawsze kojarzyli mu się z bandą dzikusów i niewychowanych mend społecznych. Ten będący nieproszonym gościem w jego włościach musiał zaliczać się do tych najbardziej upierdliwych. Zmęczony wzrok nagle gdzieś zniknął, a ból rozszedł się po kościach. Chwilową rozrywkę miał mu zapewnić mało znaczący pionek na szachownicy. Bywało gorzej. Z parszywym uśmiechem, o ile jaszczurki mogły go mieć, pomknął przed siebie i wlazł mu do nogawki spodni. Wbił ostre, cienkie pazury w miękką tkankę pozbawioną metalowej powłoki i pomknął ku górze. Nie szczędził mu w drapaniu. Chciał zakomunikować swoją obecność. Przedostał się nad kolano, a potem udo. Wydostał się na zewnątrz, trzymając łapkami paska od spodni. Podniósł łeb do góry i wbił spojrzenie w paskudną, krzywą gębę koleżki. Wystawił rozdwojony język jawnie z niego drwiąc. Przeczuwał instynktownie, że ten wielkogabarytowy kloc nie należał do zbyt zręcznych osób. Mechaniczne, metalowe palce prędzej zajebałyby sobie w jaja, aniżeli trafiły na ciało małej, pokracznej jaszczurki, która przewidując zagrożenie, najzwyczajniej świecie spierdoliła na ziemię. Padła plackiem, szybko wracając do świata żywych i gnając pod stół, a stamtąd przedostając się za parawan. Miał kilka sekund zanim ten narwany facet do niego strzeli. Przybrał ludzką formę, co przyszło z kolejnym bólem i falą rzygów, którymi obdarował podłogę.
Licytować się? A kim ty jesteś, cioto, abym miał ci cokolwiek dawać?
Zaśmiał się kpiąco. Pride pomimo oblicza zagrożenia nijak martwił się o własne życie. Kompleks wyższości i panowania nad śmiercią całkowicie upośledził go na polu zagrożenia. Nie robił sobie nic z wymierzonej broni, ani ponurego wzroku nieznajomego. Przywdział jedynie długą, lnianą koszulę do kolan i wyszedł ze swojej nędznej i mało efektywnej kryjówki.
Próbujesz mnie nastraszyć?
Perlisty śmiech ponownie zagościł w pokoju. Zbliżył się do biomecha nieco obolały i nieco trupio blady. Dłonią pewnie opuścił lufę pistoletu w dół.
Herbaty? Coś dziwnie nerwowy jesteś! Melisa dobrze ci zrobi
Zapytał jak gdyby nigdy nic, a na ustach zagościł fałszywie miły uśmiech. Podszedł do blatu, depcząc bosymi stopami po szkle. Pride najwidoczniej nie robił sobie nic z tego. Odwrócony plecami, wsypywał jakiegoś zielska do glinianego kubka. Westchnął ciężko, jakby miał przed sobą naprawdę długą i poważną rozmowę.
Wracając do naszej uroczej pogawędki.
Odwrócił się do niego przodem. Arogancja aż od niego biła.
Na pewno jest coś czego pragniesz. Twój stan zdrowia nie jest idealny. Czyżby problemy z oczami?
Zapytał szarlatan, demon.

                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.02.18 18:40  •  Stara Chatka - Page 7 Empty Re: Stara Chatka
Yury poczuł, że coś pełźnie po jego sprawnej nodze, drapie go w udo i potem wysuwa się spod poplamionej krwią koszulki, nim zdążył zagregować w jakikolwiek konkretny sposób. Zerknął w dół i zmrużył czynne oko. Jaszczurka. Szkaradna, ale przynajmniej miała poczucie humoru, gdy wystawiła jęzor i na niego naszczał. Nie zdążył złapać ją w palce,. Wyczuła zagrożenie i dała dyla, jak na tchórza olbrzymiego kalibru przestało, a najemnik strzelił w to miejsce, ni to ostrzegawczo, ni po to, by ją unieszkodliwić na zawsze. Nabój utknął w popękanej podłodze, na której pojawiło się wgłębienie.
Ktoś tutaj nie jest w najlepszej kondycji — sarknął. Wymordowany nieoczekiwanie porzucił swoje biokinetyczną postać na koszt w pełni ludzkiego ciała, tylko po to, by zwrócić swoje treści żołądkowe i dostarczyć najemników okazji do sprzątnięcia go z tego świata.
Naprawdę chcesz wiedzieć kim jestem? — Uniósł do góry brwi w geście drwiny. — Jestem kimś, komu dałeś przynajmniej milion szans podczas tych paru sekund na wytarcie tobą podłogi — odpowiedział rzetelnie na jego pytanie z niebezpiecznym błyskiem w oku. Postawa Pride'a nie zrobiła na nim żadnego wrażenia. Był kolejnym zarozumiałym gnojkiem, których Desperacja miała pod dostatkiem na swoim skażonym apokalipsą terenie. Być może właśnie dlatego prowokacje tego mężczyzny nie były w stanie podnieść mu ciśnienia. Był całkowicie uodporniony na takowe. Chciał go jedynie trwale uszkodzić w dowolny z możliwych sposób, być świadkiem jak się męczy i w ostateczności pozostawić na pastwę losu.
Obserwował go zatem z uprzejmym zainteresowaniem, śledząc każdy ruch. Patrzył jak najpierw narzuca na swoje chuderlawe ciało koszulę, a potem chyba faktycznie idzie parzyć melisę. Prychnął rozbawiony i bez wyraźnego trudu pokonał dzielący ich dystans, gwałcąc tym samym przestrzeń osobistą lekarza.
Zacisnął mechaniczne palce na jego podbródku, unoszą go ku górze z wyraźnym rozbawieniem, które zaraz pojawiło się na jego naznaczonej starością twarzy. Sztuczną nogę umiejscowił między udami Wymordowanego, naciskając kolanem na jego krocze.
To samo mogę powiedzieć o tobie — stwierdził luźno. — Wyglądasz jak gówno. Twoja śmierć to tylko kwestia czasu, więc to bez różnicy, czy to ja cię zabije, czy ty padniesz sam z wycieńczenia — dorzucił, zamykając chudą szyję w uścisku. Druga dłoń przycisnęła lufę spluwy do skroni tej kupki nieszczęść. Na trupiobladej skórze pojawiła się plama w postaci wyraźnie odznaczającego się na niej siniaków — Nie jestem lekarzem, więc tylko w taki sposób mogę ulżyć ci w cierpieniu. — Przemieścił pistolet na wysokość niewyparzonej mordy tej pokraki, po czym wcisnął mu go w usta, do gardła.
Nacisnął za spust. Po raz kolejny, choć dobrze wiedział, że tym razem nie padnie strzał. On wiedział, Pride niekoniecznie. Może ze strachu narobi w majtki – gdyby tylko miał je na tym swoim kościstym tyłku - i zmądrzeje.
Nie, twoja śmierć w takim wydaniu byłaby po prostu nudna — stwierdził. Odrzucił pistolet, a w jego lewej, sprawnej ręce tym razem pojawił się nóż. — Najpierw pozbawię cię tego ostrego jak brzytwa języka, wepchnę ci go do tej niewyparzonej gęby, urwę łeb i naszczam do szyi — poinformował w ramach prowokacji, bo gdyby faktycznie miałby taki zamiar, ten popapraniec byłby martwy od pięciu minut. Chciał się z nim zabawiać, skoro sam wykazał takowe chęci i jeszcze do niej umiejętnie biomecha zachęcił.
Metalowe palce przemieściły się na policzki Wymordowanego. Złapał za nie mocno, by zmusić go do rozchylenia warg. Nóż wylądował w między zębami szarlatana i zatrzymał się na języku. W zasadzie to naciął go płytko.
Nadal chcesz zgrywać chojraka, gadzie?
                                         
Yury
Windykator     Opętany
Yury
Windykator     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Wcześniej Kido Arata, teraz Yury. Czasem Wujek Menel (c)Chyży.


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.02.18 18:44  •  Stara Chatka - Page 7 Empty Re: Stara Chatka
 Niklas musiał przyznać nieproszonemu gościowi dużo pokładów agresji i nienawiści względem własnej osoby. Dla lekarza podobne słowa oraz zachowanie stanowiły balsam na zepsute, martwe serce. Dawno nie spotkał tak zaangażowanej jednostki, która pragnęła jego śmierci. Przez chwilę zastanawiał się kto rzucił workiem ze złotymi monetami, że ten biomechaniczny facet z niewyparzoną gębą tak chętnie strzelał w jego stronę. A może on sam wyznaczył go na swojego nemezis i za wszelką cenę próbował zmieść Boga z powierzchni, Desperackiej ziemi.
Uroczo, że martwisz się o mój stan zdrowia
Zaśmiał się rozbawiony aktem wzruszenia Yury'ego.
Milion szans. Ha. Smutne pierdolenie, smutnego człowieka
Rzucił lekko, naturalnie. Niklas zachowywał się jakby się znali dobre kilkanaście lat, a nieprzyjemne powitanie było efektem szorstkiej, męskiej znajomości.
 Pride zajął się parzeniem herbaty. Dla niego niewyobrażanym było pozostawienie gościa bez poczęstunku. Niestety królik się skończył, jednak biomech wcale nie wyglądał na kogoś, kto jest zainteresowany jedzeniem. Huh, a może dlatego był taki zły?
Najemnik szybko zniszczył dzielący ich dystans, a gad poczuł oddech Wiecznego na swoim karku. Przebiegły, nikły uśmieszek pojawił się na wąskich wargach, a potem równie szybko zniknął, kiedy postanowił się odwrócić w jego stronę. Rzadko kiedy zdarzało się, aby ktoś pragnął zmiażdżyć intymne sfery lekarza. Nieco nieprzyzwyczajony do podobnego dyskomfortu, przyjął go z nienaturalnym spokojem. Dociskające się kolano między jego udami, ani na moment nie pozwalało o sobie zapomnieć, dlatego też jedyną naturalną bronią na ten atak było rozbawione parsknięcie.
Czy wy wszyscy na Desperacji jesteście niewyżytymi samcami, którzy pragną przekraczać intymne granice?
Zapytał łagodnie, nie tracąc na rozbawieniu. Lufa szybko go ostudziła. Mógł jednak spodziewać się, że wielu Desperatów nie potrafiło dyplomatycznie rozmawiać. Przemoc fizyczna była dla nich czymś naturalnym, na porządku dziennym. Nie oczekiwał od tych biednych istnień niczego więcej, jednak w tej sytuacji lufa niesamowicie mu przeszkadzała w rozmowie.
A ja owszem. Mogę sprawić, że poczujesz się lepiej. Dużo lepiej. Nawet twój ukochany alkohol ci tego nie da. Wytchnienie, brak bólu
Szeptał cicho, patrząc głęboko w oczy Yury'ego. Gdzieś po drodze zniknął kpiący uśmiech, a spowiła go powaga.
— Masz strasznie prymitywne zabawy[/color]
Westchnął rozczarowany jego agresywnym zachowaniem. Nie żeby Niklas był jakimkolwiek pacyfistą, jednak wszelka agresja względem jego osoby musiała być zduszona w zarodku. Mocniej wbił się w ciałem w blat roboczy, zapierając się o niego rękoma. Odchylił plecy pod kątem trzydziestu stopni, chcąc zniwelować irytujący kontakt fizyczny. Nóż zastąpił lufę pistoletu. Najwidoczniej rozmowa zmierzała w bardzo złym kierunku. Nikt nie mówił, że zawsze bez szwanku wychodził z podobnych sytuacji.
Nadal chcesz zgrywać chojraka, gadzie?
 No cóż. Trudno było odpowiedzieć kiedy po języku śmigało ostrze, dlatego wzruszył barkami. Wpatrywał się w oczy mężczyzny starając się wyczytać z nich jego pragnienia. Niklas przez te wszystkie lata nauczył się rozszyfrowywać ludzi, wyciągać z nich ich pragnienia, a potem w najokrutniejszy sposób wykorzystywać do własnych celów. Wyciągnął jedną rękę w stronę biomecha i przesunął dłonią po jego policzku. Masował dwoma palcami wystającą kość, a następnie skierował się ku skroni. Dostarczył jej przyjemnego masażu, skupiając spojrzenie na jego oku. Hipnotyzował go i urabiał. Nie liczył na swój wdzięk, raczej będąc świadomym własnego upośledzeniem w tej kwestii. Drugą, wolną ręką starał się odsunąć od własnych ust, niebezpieczny nóż.
Nałóg daje ci się we znaki
Mmruknął specjalista z zakresu tej dziedziny. Kto jak kto, ale on potrafił wyczytać z twarzy tak żałosne słabości. Zbliżył wargi do ust Wiecznego, uparcie wpatrując się w jego oczy. Z postawy Pride wynikało jedno
Mogę ci pomóc. Powiedz tylko słowo.
Lecz postawa, a prawdziwe myśli gada całkowicie od siebie się różniły. Pragnął jedynie wykorzystać moment, chwilę zawahania, dezorientacji, aby sięgnąć po leżącą na blacie za nim fiolkę z nowym lekiem, opóźniającym czas reakcji. Złapał dyskretnie za buteleczkę i otwierając jej wieczko, wylał koślawo trochę płynu na palce. Musiał zaufać własnym odczuciom i chociaż liczyć na łud szczęścia, że niewielka dawka chociaż na chwilę powstrzyma wielki buldożer przed jego eksterminacją. Wrócił dłonią do twarzy Yury'ego.
— Wiem, że chcesz, aby ból zniknął[/color]
Szepnął, przesuwając opuszkami palców ze specyfikiem po wargach Drug-ona.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.02.18 18:48  •  Stara Chatka - Page 7 Empty Re: Stara Chatka
Zaśmiał się. Ostrze nadal snuło leniwie po powierzchni języka jaszczura, czasem pozostawiając po sobie ślad w postaci rys. Wystarczyło jedno mocniejsze pociągnięcie, by go wyciąć i jednocześnie pozbawić właściciela rudery możliwości z korzystania ze strun głosowych.
Jak tak bardzo chcesz, żebym przekroczył INTYMNE granice, to poproś ładnie, nie mam nic przeciwko— przerżnę cię tak, że nie usiądziesz na dupie przez kolejny tydzień — stwierdził luźno, bo ówże intymne granice mógł dopiero przekroczyć w najbardziej bolesny z możliwych sposobów, o co najwyraźniej ta zaraza zabiegała, próbując go zahipnotyzować swoimi ślepiami. — Och, wybacz. Zapomniałem, że dupa trupom jest do niczego potrzebna — sarknął, dociskając mocniej kolana do genitalni tego zarozumiałego gada, który najwyraźniej myślał, że biomechowi ugną się kolana pod wpływem jego nieistniejącego uroku osobistego. Może gdyby miał zgrabne cycki, to faktycznie udałoby mu się coś zdziałać, ale oprócz zgrabnych pośladków i kobiecych w tym oświetleniu rysów twarzy Wieczny nie widział w nim nic atrakcyjnego. Nawet postawiona przez niego diagnoza była błędna. Problemy alkoholowe Yury'ego nie były wielkiego formatu; w zasadzie jego żołądek tolerował jedynie Putinkę w większych ilościach, resztą na dłuższą metę gardził, rzygając nimi, dlatego pijany Wieczny nie był częstym widokiem. Rosyjskiej wódki był deficyt, więc na takową mógł liczyć tylko wtedy, kiedy w Smoczej Górze przebywał naczelny diler - wujaszek Roman, a to zjawisko należało do rzadkości. Jego głównym uzależnieniem natomiast były papierosy. Bez porządnej dawki tytoniu każdego dnia nie był w stanie poprawnie funkcjonować, co znacząco odbiło się na jego cerze i przede wszystkich zębach. O płuca nie musiał się martwić. Te prawdziwe zostały całkowicie odcięte od swojego właściciela po sprowokowaniu przez niego wybuchu, który je boleśnie poparzył, trwale i nieodwracalnie przy tym uszkadzając. Mechaniczne części zamienne były zbawienne dla kogoś jego pokroju. Całkowicie odporne na uroki dymu papierosowego, wyleczyły go z kaszlu. Nie psuły się i zapewniały biochemowi większą żywotność. Mógł kopcić jak lokomotywa, trując tym siebie i swoje otoczenie bez wyrzutów sumienia.
Wieczny nie uległ prowokacji mężczyzny. Nie drgnął, nadal robiąc swoje. Rozluźnił ucisk tylko na ułamek sekundy, by w zasadzie zobaczyć jak ten mały gamoń szamota się, ale najwyraźniej miał swój plan, jak uwolnić się spod destrukcyjnych skłonności najemnika. Wykorzystał to, by złapać flakonik z podejrzanie wyglądającą maścią, która nie mogła posiadać leczniczych właściwości, a przynajmniej tak Yury'emu się wydawało. Nie był co prawdą znawcą w tej dziedzinie, ale miał spore doświadczenie z podobnym specyfikami przez ciągle kręcącego się obok niego jak smród po gaciach lekarza.
Co z ciebie z lekarz? — prychnął. — Nie wiesz, że wywiad z pacjentem to klucz do sukcesu? — Uniósł brew, zaciskając znów palce na szyi tego pozbawionego taktu chuja, który próbował stać się niekształtnym wspomnieniem, przejeżdżając wilgotnym paluchem po ustach najemnika.
Nie odczuwał ból w takim stopniu, jakim być może powinien. Być może to kwestia zmechanizowanego ciała, być może przyzwyczajenia albo nieznanej mu choroby, która być może na przestrzeni tych paru lat zagnieździła się w jego organizmie, ale być może ta "dolegliwość" miała całkiem inne podłożę. Natomiast wiedział, że drażni go smar, którego nieświadomie zgarnął językiem. Był ohydny w smaku i palił żołądek. Jego skutek nie mógł być przyjemny
Nóż wypadł mu z ręki, ale nie rozpaczał nad tym. Strącił wolną dłonią fiolkę, którą Pride nadal ściskał między palcami, po czym zacisnął palcami jasne kłaki Wymordowanego, boleśnie unosząc ją głowę parę centymetrów ku górze.
Nie czuję bólu, gnido — wycharczał mu wprost w usta, po czym bezpardonowo całkowicie zmiażdżył przestrzeń osobistą szarlatana, łapiąc w zęby najpierw dolną, potem górną wargę i zamknął je w szorstkim, bolesnym pocałunku. Zbyt krótkim, by medyk mógł zrewanżować się tym samym lub zaprotestować, lub wykonać jakąkolwiek inną czynność, ale z drugiej strony jego czas trwania był wystarczająco długi, by podzielić się z gadem drażniącym posmakiem zaaplikowanego mu specyfikowi. — Ale ty go poczujesz — zapewnił, wszeptując mu te słowa w nadal rozchylone, niedawno poruszające się usta. — Wyryję na twojej skórze zapierający dech w piersiach krajobraz śmierci. — Zacisnął zęby na płatku jego ucha i zdarł z niego malutki kawałek skóry. Za karę i fatygę.
                                         
Yury
Windykator     Opętany
Yury
Windykator     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Wcześniej Kido Arata, teraz Yury. Czasem Wujek Menel (c)Chyży.


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.02.18 18:51  •  Stara Chatka - Page 7 Empty Re: Stara Chatka
 Pride z przymrużeniem oka godnym każdego władcy, tolerował zachowanie Yury'ego względem siebie. Słuchał jego słów niesamowicie poruszony głębia i przesłaniem, chociaż sama wizja napawała go wstrętem. Jak bardzo nie chciałby, tak niechciane obrazy pojawiały mu się przed oczami, a niechętny grymas zdradzał jego nastawienie.
Nie bierz tego do siebie.
Zaczął uprzejmie z lekkim, cynicznym uśmiechem na ustach.
Ale podejrzewam, że jedyne co potrafisz pierdolić to głupoty.
Wcale nie chciał przekonywać się o tym. Jednak Niklas nie bardzo potrafił powstrzymać się od ciętych uwag. Zazwyczaj to one wkopywały go w przeróżne, niewygodne sytuacje, za które boleśnie musiał pokutować. Miał cichą nadzieję, że Yury nie jest życiowym przegrywem i desperatem, który połasi się na szczupłe, naznaczone wieloma śladami po igle, ciało. Chociaż, cholera takiego wie.
Czuje się całkiem nieźle, jak na trupa
Rzucił luźno, całkiem nieźle się bawiąc. Sytuacja w swojej postaci była tragiczna, a jego mogła spotkać rychła śmierć, jednak głupie przeczucie podpowiadało mu, że to nie jest jego dzień. Nie tak miał umrzeć. Nie zabity przez nałogowego palacza, który wybitnie działał mu na nerwy.
Yury skutecznie ostudzał Pride, kiedy ten chciał jeszcze chwile powymieniać się uwagami na swój temat. Dociśnięte kolano do jego krocza definitywnie zabolało. Zacisnął mocniej zęby czując ich miażdżycy nacisk.
Prowadzenie z tobą czegokolwiek, a co dopiero wywiadu jest niesamowicie trudne, mój drogi...
Chciał użyć jego imienia, jednak go nie znał. Nadał mu własne.
Drogi Blaszaku.
Pride podejrzewał, że cep wyczuje specyfik jednak nie przypuszczał, aby ta larwa mogła posunąć się do drastycznych działań. Nim zdążył jakkolwiek zareagować, najemnik wpił się w jego usta odbierając oddech. Zaborczy i mało przyjemny pocałunek idealnie spełnił swoją rolę. Pechowo trochę maści dostało się do ust gada. Złość wymalowała mu na twarzy karykaturalny obraz. Jednak szybko zniknęła. Niczym czar rzucony za sprawą czarodziejskiej różdżki. Yury go zainteresował. Znudzone spojrzenie rozjaśniało, a usta wygięły się w szerokim uśmiechu. Ktoś mu podarował prezent, a nawet świąt nie było! Gdyby tylko Lorenzo to widział...
Nie czuje bólu, gnido
Nie czujesz bólu
Powtórzył zanim oniemiały.
Balsam dla jego zmarniałej i przesiąkniętej stęchlizną duszy. Zaśmiał się głośno kilkakrotnie, nie wierząc we własne szczęście. Odchylił głowę w tył chichocząc, jak chochlik robiący przechodniom psikusa. Nawet reprymenda w postaci zdarcia kawałka skóry z ucha, nie ostudziła zapału lekarza. Wręcz przeciwnie. Nabrał nowej, dziwnej werwy i złapał Yury'ego za włosy, odchylając jego głowę w bok. Sam zbliżył własną twarz ku niemu, aby mógł teraz on poszeptać czułe słówka
Przestań mnie tak komplementować, jeszcze się w tobie zakocham
Rzucił z jawną złośliwością. Specyfik zaczął działać na nich obu, gdyż Pride odczuł pierwsze skutki piekielnej maści. Jego ruchy nagle stały się leniwe, trochę spowolnione. Niczym u żółwia. Mięśnie reagowały z trzydziestosekundowym opóźnieniem, wolniej niż chciałby mózg. Czuł się słaby i wiotki. Nie chciał się mu nic, Yury zapewne podobne miał doznania. W końcu uraczyli się wzajemną niechęcią i boleśnie przypieczętowali ścieżkę wojenną. Oparł czoło o bark mężczyzny, czując pot i zapach tytoniu. Palił zdecydowanie za dużo. Śmierdział jak popielniczka, ale co on będzie wypowiadał się na temat nałogów, skoro sam niedawno strzelił sobie cudowny narkotyk, który spłynął po nim, a on czuł się jak wrak. Upadł nisko, może trochę za nisko. Czasem wydawało mu się, że widział już dno, a potem przychodziła jakaś niewidzialna dłoń, która podnosiła go z marazmu, otrzepując z glonów i wypierdzielając go na brzeg jako rozbitka.
Ty również.
Szepnął.
Będziesz moim królikiem doświadczalnym, przeprowadzę na tobie szereg badań. Otworzę cię, wypatroszę każdy organ i dowiem się, gdzie tkwi sekret nie czucia bólu.
Podniósł głowę i spojrzał na niego wyzywająco. Kości zostały rzucone. Już nie chodziło o przeżycie, stawka rozgrywała się o znacznie większą sumę. Chciał go mieć na swoim stole. Wbijać szpile i sprawdzać kiedy go zaboli. Złamać go. A potem zabić.
Masował leniwie palcami kark najemnika, bawiąc się zaczepnie końcówkami jego włosów. Wydawać się mogło, że początkowe podniecenie pomysłem opadło, jednak ów cisza zapowiadała burzę.

                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.02.18 18:58  •  Stara Chatka - Page 7 Empty Re: Stara Chatka
Nie miał żadnych wygórowanych oczekiwań względem tego mężczyzny, który notabene poniekąd imponował mu swoją zaciekłością, mimo iż biomech mógł go w każdej chwili zgnieść i wyrzucić niedbale za siebie jak puszkę jednego z napojów, uważanych na Desperacji za nektar bogów. Chciał się tylko zabawić i przede wszystkim odseparować od siebie chujowy, utrzymujący się od samego rana nastrój, a ten gad akurat wydawał się być dobrym materiałem na to. W końcu Wieczny nigdy nie posiadał w tym zakresie wymagań wysokiego kalibru. Był otwarty na każdy wariant rozgrzania w kimś do granic możliwości szaleństwa.
Obnażył zęby w okropnym uśmiechu. Przemieścił wolną dłoń na nagim, kościstym pośladku gada. Złapała w palce fragment skóry i zacisnął je na niej, tym gestem pozostawiając na niej znamię w postaci czerwonej plamy. Zwolnił ją z uścisku i powędrował dłonią dalej. Zahaczył wskazującym o brzeg wejścia do odbytu Wymordowanego. W czynnym oku pojawił się niezdrowy błysk, być może będący przejawem podniecenia. Ochota, by zademonstrować gadowi swoją sprawność w dziedzinie pierdolenia rosła.
Prowokujesz — rzucił, wyraźnie rozbawiony obecną sytuacją. Nakreślił opuszkami palca kontury ciasnej szczeliny Pride’a. Nigdy nie bawił się w uprzejmości w postaci gry wstępnej. Brał to, co chciał i równie szybko ewakuował się z miejsca zbrodni. Chwilowa chęć, by zlikwidować tę pokrakę wyparowała, zastąpiona przez podwyższone libido i rozregulowany zegar biologiczny. Jego śmierć mógł odłożyć w czasie.
Oderwał rękę od wychudzonego tyłka i dla odmiany złapał Wymordowanego mocno za nadgarstek, wykręcając go pod dziwnym kątem. Dopiero teraz zauważył, że jego ruchy były opóźnione, ociężałe. Nie dostosowały się do jego myśli, choć nigdy nie miał problemów z koordynacją i jednego, i drugiego, a właściwie w jego wypadku czyny zawsze wyprzedzały we wszystkim szare komórki. Instynktowi ufał bardziej niż im, zresztą całkiem słusznie. Dzieląc je z małą, niechcianą namiastką odepchniętego wraz z przygarnięciem mechanicznych usprawnień człowieczeństwa, nie mógł na nich polegać.
Złapał w zęby dolną wargę, mrucząc cicho, kiedy gad nieświadomy tego, gdzie znajdują się wrażliwe na dotyk punkty na ciele Wiecznego, zahaczył palcami o kark biomecha i wdał się w namiętny romans z jego skórą. Dotyk Pride palił ją, prowokując jeszcze bardziej. Zabawne, że akurat teraz stracił kontrolę nad swoim zegarem biologicznym, ale przecież zawsze miał słabość do drapieżnych blondynek o jasnych oczach. Szarlatan swoim wyglądem spełniał te kryteria. Miał pecha.
Jesteś popierdolony — stwierdził, zahaczając zębami o szyję lekarza. Za nim ten zdąży wbić w te na w pół zmechanizowane ciało milion igieł, Yury wbije mu swojego chętne do odnalezienia uciechy przyrodzenie, który najwyraźniej - sądząc po ciasnocie w spodniach - było zwarte i gotowe na zapierające dech w piersi akcje. — Nie pozastawiasz mi żadnego wyboru — podsumował, okręcając Pride'a jak szmacianką laleczkę i ustawiając go do siebie tyłem, choć przez spowolnione, spetryfikowane przez zaaplikowany mu specyfik mięśnie reagowały z wyraźnym opóźnieniem, więc efektywność jego działań została stłumiona przez otępiające go zmęczenie. — Obiecuję, że będę delikatny — skłamał, łapiąc w kolejną dłoń wolny nadgarstek niedoszłej ofiary swojego ukochanego pistoletu. Przycisnął oba boleśnie do wysłużonego blatu, zmuszając tym samym ich właściciela, by się nachylił. Kolanem zmechanizowanej nogi – ta w obecnych okoliczności reagowała szybciej od ludzkiej odpowiedniczki - zmusił doktora do rozchylanie ud, by ułatwić sobie dostęp do jego dziewictwa. Tsa, już pewnie takowe dawno mu zostało odebrane.
                                         
Yury
Windykator     Opętany
Yury
Windykator     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Wcześniej Kido Arata, teraz Yury. Czasem Wujek Menel (c)Chyży.


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.02.18 18:58  •  Stara Chatka - Page 7 Empty Re: Stara Chatka
A nawet się nie staram.
Niklas czekał na rozwój sytuacji i nadeszła ona niesamowicie szybko. Blaszak bezceremonialnie dobierał się do niego, najwidoczniej sadząc ze lekarz jako podrzędny ćpun da mu się przelecieć. Zaśmiał się w duchu z naiwności tego faceta. Lekarz miał wszystko zaplanowane, oczywiście poza napastowaniem jego tyłka. W pierwszym odruchu sądził, że ten chce go na straszyć, pokazać dominacje jednak wyczuwalna erekcja uświadomiła mu, że za długo pociągnął za nieodpowiednie sznurki. To jedynie potwierdziło tezę bezprawia i desperacji wszelkich jednostek, które kierowały się zwierzęcymi instynktami.
Jestem
Rzucił spokojnie, mimo dyskomfortu jaki odczuwał kiedy obca dłoń bezczelnie dotykała jego tyłka. Z niemałą godnością, której podobno mu brakowało, przyjmował, pożal się boże, pieszczoty. W końcu jednak najemnik zaczął napastować jego szyję i z trudem musiał przyznać, że trafił w idealne miejsce, z idealną siłą. Może faktycznie coś było z nim nie tak. Nigdy głębiej się nad tym nie zastanawiał, jednak po tym krótkim epizodzie musiał poważnie zastanowić się nad własną psychiką.
Yury pomimo specyfiku działał nade sprawnie. Pride podejrzewał o to, bazująca w żyłach adrenalinę, która dodawała mu sił, bez której on musiał zmuszać ciało do walki.
 Wieczny stał się nieostrożny, nie podejrzewał że odwrócenie tyłem do siebie chirurga zwiastuje jedno - kłopoty. Gad pochylił pokornie głowę, jak gdyby dawał pozwolenie na odbycie stosunku lecz brzydki, pełen sadyzmu uśmiech wykrzywił mu twarz.
Nie rób tego, proszę.
Zmusił się do kłamliwego, łamiącego głosu.Brakowało jedynie łez. Przymknął powieki, wyczuwając poziom podniecenia Yury'ego, który nie wychwyci perfekcyjnego, kunsztu aktorskiego Pride. Z jednej strony poczuł smutek, lecz z drugiej był to dowód jego przebiegłości, która stanowiła dla niego chlubę.
Pomimo skrępowanych nadgarstków, poruszył wolno ręką, a wówczas jego malutkie drzewko, które już na wpół umierało, urosło. Silne ramiona rozrosły się bujnie, sprawnie okręcając się wokół kostki Yury'ego. Pride szarpnął ręką, a wówczas owinięte gałęzie szarpnęły ciałem najemnika w tył na kilka metrów od ciała lekarza. Niklas wyprostował się, odwracając się przodem do całej akcji z radosnym uśmiechem.
Mam nadzieje, że nie bolało. Starałem się być delikatny
Zamruczał rozbawiony.
 Dzikie gałęzie oplotły najemnika uniemożliwiając ruch. Chirurg zbliżył się do mężczyzny, siadając na jego biodrach, wyczuwając nadal nieszalejące podniecenie biomecha Chyba obaj mieli coś nie tak z głową.
Pochylił się nad ustami Wiecznego, całując go leniwie, aby na koniec boleśnie ugryźć w dolną wargę i spróbować jego krwi. Przesunął koniuszkiem języka po swej dolnej wardze, chwilę rozkoszując się tym smakiem. Furia, podniecenie, destrukcja.
 Złapał go silnie palcami za policzka i wpatrywał się w jego oczy. Musiał działać szybko, specyfik mógł stracić niebawem na sile, a Pride nie miał czasu, aby dopracować czas jego działania, gdyż pojawił się nieproszony gość, który w jednej chwili stał się testerem nowego specyfiku. Lekarz obawiał się, że gałęzie nie powstrzymają na długo biomecha, dlatego zerwał się z miejsca i wziął z blatu strzykawkę. Odsunął rękaw zasłaniający przedramię mężczyzny i palcami wyszukał żyły. Z uśmiechem nałogowca sprawnie ją odnalazł.
Bądź grzeczny.
I po prostu pobrał mu krew. Ponownie pochylił się nad leżącym Yurym i cicho szepnął w jego lekko, rozchylone wargi
Wiesz, ten związek i tak nie miał przyszłości
Puścił mu oczko i wstał z niego. Pora się zbierać. Ruszył do drzwi zamierzając uciec zanim autentycznie straci życie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.02.18 19:03  •  Stara Chatka - Page 7 Empty Re: Stara Chatka
Na przestrzeni upływającym razem z wiekiem lat odrzucił przestarzały kodeks moralny, spisując punkt po punkcie nowy i niewiele zostało z jego pierwotnej wersji. W zasadzie uchowała się tylko jedna zasada, którą respektował na równi ze swoim nałogiem i nawet nie miał, kiedy wprowadzić ją w życie. Przynajmniej na razie. Dawno zatarła się granica jego człowieczeństwa, choć istnienie kiedykolwiek takowej było wątpliwe. Kido Arata był tylko ulotnym wspomnieniem, które nie miała już w tej rzeczywistości racji bytu. Przegrał ze swoją największą, spychaną na dno świadomości słabością - szaleństwem, w efekcie czego przebudził uśpione w nim przez lata alter ego, które wywalczyło sobie władze nad prawie dwumetrowym ciałem. Yury już dawno nie słyszał obco brzmiących słów i myśli. Przepadł, jak wszystko inne. Myślał, że poczuje z tego tytułu ulgę, jednak to nie było takie proste. Napełniła go pustka, parszywa i perfidna, robił więc wszystko, by ją zapełnić.
Sięgnął dłonią do rozporka swoich spodni. Szybko i niecierpliwie poradził sobie najpierw z paskiem - przez tymczasowo niedołężność w ruchu musiał zmierzyć się z jego humorkami - i rozsunął zamek błyskawiczny. Krótkie „Nie rób tego, proszę.” nie wywarło na nim pożądanego wrażenia, gra aktorka szarlatana także.
Głęboko w dupę wsadzę ci te prośby — obiecał mu, nie kryjąc się nawet ze swoimi prostym, prymitywnym sposobem myślenia. Nigdy nie bawił się w niepotrzebne uprzejmości, nie było go stać na takowe. — I będziesz jęczał o więcej — dorzucił i w zasadzie już miał zamiar zdjąć z tyłka spodnie, kiedy to nieoczekiwanie coś złapała jego kostkę i pociągnęło w przeciwnym kierunku. Zgodnie z zasadami grawitacji, stracił równowagę i upadł, asekurując się obiema dłońmi przed poważniejszymi konsekwencjami tego zdarzenia. Całkowicie na daremno. Nie wiadomo skąd, wyrosło drzewa jego rozmiarów z wielkimi rozłożystymi gałęziami, które mocno owinęły się wokół jego rąk i nóg, tym samym uniemożliwiając mu jakikolwiek manewr. Napiął mięśnie, próbując choć częściowo uwolnić się od tych „czułości”. Zazgrzytał zębami ze złości, kiedy szamotanina dała efekt odwrotny do zamierzonego. Badyle oplątały się jeszcze mocniej wokół jego ciała, tak jakby miały zamiar zmiażdżyć zmechanizowane płuca i resztę tkanek.
Niech chuj cię strzeli, cnotko niewydymko — wycharczał, choć jego słowa, wypowiedziane przez zaciśnięte zęby, mogły nie zostać zrozumiane przez tę kreaturę.
Syknął, kiedy ten palant wbił igłę w jego skórę i pobrał krew. Nie była to jednak typowa relacja na ból, z reguły towarzyszący tej czynności, bo – jak wcześniej zostało to ustalone – nie był w stanie tego poczuć przez swoje upośledzone receptory. Po prostu obserwował jak ampułka zapełniała się krwistoczerwoną substancją. I ten widok nie przypadł mu w szczególny sposób do gustu. Zresztą ledwo wyczuwalny ciężar na biodrach też nie.
Zdechniesz — obiecał mu, kiedy Pride zniknął w drzwiach.
Roślina w końcu odpuściła i wróciła do swojego dawnego rozmiaru. Biomech dźwignął się na łokciach i wstał. Automatycznie sięgnął po papierosa i zapalił, wyjątkowo używając w tym celu zapałki, która wylądowała na łóżku. Ogień z niej zaczął najpierw pieścić śmierdzącą potem, dziurawą pościel i następnie się przemieścił. Najpierw na spróchniałą podłogę i dalej – zajął się dogłębnym likwidowaniem brzydkich firanek, kwiatkiem i każdą rzeczą, która stanęła mu na drodze.
Yury nie był tego świadkiem. Opuścił pomieszczenia wraz z pierwszą porcją zbawczego nałogu, która podrapała go pieszczotliwie w gardło, ale nie była w stanie zażegnać w nim agresji – znajdzie tego chuja i go wypatroszy. Albo obedrze ze skóry.


Chata spłonęła.


_zt + Pride
                                         
Yury
Windykator     Opętany
Yury
Windykator     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Wcześniej Kido Arata, teraz Yury. Czasem Wujek Menel (c)Chyży.


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Stara Chatka - Page 7 Empty Re: Stara Chatka
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 7 z 9 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach