Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Archiwum misji


Go down


Dieu est mort - [Izanami, Incubus, Invidia] 9ac31814af6c1371f76f6f6f30af6915

Miejsce:
Desperacja
Tereny bagienne
Świt
Mżawka i duża wilgotność
Temperatura ok. 6°C


Cel:
Izanami - Składniki do benserazidum: jad ścierwojada, luna, el.
Incubus - Niespodzianka ze spisu.
Invidia - mutacja: ogon.

Poziom:
Z założenia: Średnio-łatwy || Rzeczywisty: ?
--------------------------------------------------------------------------------

Okres jesienny powoli zaczynał dotykać desperatów - spadki temperatur wieczorami i rankiem, dość częste opady i oznaki rosy.
Wszystko to wskazywało iż zbliżał się okres gorszy niż lato, a byłą to sroga Desperacka Zima.
Dlatego czas ten był ostatnim, w którym można było zebrać jeszcze jakieś składniki, póki nie obumarły lub zagrzebały się głęboko w zmarzniętej ziemi. Na taki pomysł wpadł również Kościół Nowej Wiary, którego członków wywiało aż na dość odległe tereny bagienne desperacji.
Smród i gęsta mgła otaczało kilka bajor, gęsto obrośniętych, obumierającymi szarymi gęstwinami. Grunt był tu silnie nieprzyjazny dla wędrowców i uparcie przyklejał się do wszelakiego obuwia, a w niektórych miejscach sprawiał wrażenie zasysania stopy pod ziemię.
Miejsce, w którym znajdowała się grupka wiernych było osadzone na jeszcze znośnym gruncie, a przed nimi wiodła się niewielka ścieżka pomiędzy dwoma bajorami, która finalnie rozchodziła się na dwa różne kierunki.

------------------------------------------------------------------------------
Dodatkowe informacje:

                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

  Zwiastun nadchodzącej pory roku, tak bardzo znienawidzonej przez wszystkich mieszkańców Desperacji, już teraz dawał znać w sposób iście uciążliwy o sobie. Tosatsu nie przepadała za nawet przekraczającymi poniżej piętnastu stopniami na plusie, a co by tu mówić o późnojesiennej porze z typową temperaturą o wartości niewiele ponad zero.
  Pech chciał, że podłapała syf, który prawdopodobnie – z tego, co stwierdzili Diakoni, znawcy medycyny Kościoła – osiadł się w jej jamie ustnej. Jeśli zignorowałaby, wirusowe zapalenie chytrości języka mogłoby doprowadzić nie tylko do przykrych następstw w postaci trwałych uszkodzeń związanych z przełykiem, ale w konsekwencji wobec tego - do śmierci poprzez wymuszone wygłodzenie. Był to jeszcze czas, kiedy można w porę zainterweniować, odnajdując wpierw wymagane komponenty do przyrządzenia preparatu. Miał się tym zająć sam Incubus, jeden z Diakonów Kościoła Nowej Wiary, który to sam nie tylko obiecał wyleczyć Tosatsu, ale również zaoferował się, by pomóc odnaleźć konkretne składniki.
  Kąśliwe zimno prowokowało do chuchania w dłonie, a kiedy przypomniała sobie o zjawisku fal Lewisa, zaprzestała tego odruchu. Faktycznie, po parunastu minutach poczuła się nieco lepiej. Jej ciało systematycznie coraz mniej odczuwało przykry spadek ciepłoty.
  Jeszcze większy nie traf chciał, żeby trójka wyznawców wylądowała na terenach bagiennych tej części Desperacji. Poruszali się, póki co, po stosunkowo twardym gruncie, ale Inkwizytorka już liczyła się z myślą o tym, że lada moment będą próbować przemieszczać się przez grzęzawiska, modląc się w duchu, by nie potracić w między czasie własnego obuwia.
  Z niewyjaśnionych powodów, Tosatsu śmierdziało tutaj wiekową zgnilizną i czymś, co można było porównać do odoru zgniłych jajek. Otaczała ich nieprzenikniona, mleczna mgła. Jak gdyby zogniskować wzrok, wydawało się, że paręset metrów dalej coś się znajdowało.
  Dwie opcje ścieżki, które będzie trzeba niebawem zbadać.

Spoiler:
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Nie powinna oddalać się od Gór dopóki nie rozszyfruje zagadki zaginionego wzroku. Nie powinna nawet myśleć o braniu udziału w jakiejkolwiek misji, a jednak to zrobiła. Co mogłoby się stać, skoro szła z jedną z inkwizytorek oraz uzdrowicielem, który dokonał niemalże cudu, nie pozwalając jej umrzeć? Choć nie wiedzieli oni, że jej moc zablokowała się i ani myślała zadziałać. Bała się o tym komuś powiedzieć, a jedynie wertowała księgi z zaufanym „podnóżkiem”. Nawet owy sługa trwał w przekonaniu, że robi to wyłącznie dla zaspokojenia ciekawości pani generał, która nie chce marnować sił na zbędne patrzenie na świat w odcieniach szarości.
Przygotowując się, postanowiła wyruszyć w biokinetycznej formie wielkiego, humanoidalnego ptaka. Biorąc pod uwagę warunki pogodowe, osłoniła swoje ciało zielonymi szatami, które walały się po kufrze na takie właśnie momenty. Wolała być przygotowana na to, że pióra nie dadzą wystarczającego ciepła, zwłaszcza jeśli musiałaby wzbić się w powietrze, gdzie będzie jeszcze zimniej. Nie mogła też wiecznie polegać na Valli, która głównie miała robić za przewodnika i jednocześnie szkolić też małą tatrię, która przyplątała się znienacka do długouchej. Jeszcze nawet nie zdążyła nazwać ptaszyny, która na czas wyprawy usiadła na ramieniu wielkiej harpii i kiwała się wraz z jej krokami. Feniks człapał obok, wyciągając głowę i wypatrując niebezpieczeństw na drodze Invidii, w razie czego ostrzegając ją szturchnięciem oraz cichym, charakterystycznym skrzeknięciem. Sama ślepa podpierała się kijem mającym dobre dwa metry długości, wytężała słuch i starała się nie oddychać. Powietrze cuchnęło tak bardzo, że nawet nie rzuciła kąśliwej uwagi do towarzyszącego im anioła. Im mniej musiała tego wdychać tym lepiej.

Ekwipunek:
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Zdarzało mu się wielokrotnie wyruszyć z Góry Shi w celu pozyskania składników do przygotowania lekarstw, a nie wspominając już o samej chęci pomocy potrzebującym. Akurat w tym przypadku nie było inaczej i zamierzał wesprzeć dwójkę wymordowanych. Udał się z nimi na wyprawę w miejsce, które nie było przyjazne. Tereny bagienne. Sama lokacja odrzucała z powodu nieprzyjemnego odoru, który nie przypadł do gustu uzdrowiciela i nie tylko jego osobie. Pewnie towarzyszki podróży nie były zachwycone samą obecnością rozpadu gnilnego. Nie sprzyjający również był grunt. Musieli więc uważać na podejmowane kroki, gdyż mogą wpaść dosłownie w bagienne kłopoty. Nie można też powiedzieć, że warunki atmosferyczne im pomagały. Otaczająca miejsce gęsta mgła była najgorszym wrogiem. Ograniczała w pewnym stopniu wizję, a to nie należało do najprzyjemniejszych rzeczy. Tak więc sobie zdaje sprawę o niebezpieczeństwie rudzielec i dlatego też właściwie się przygotował. Miał zamiar pełnić rolę odpowiedniego wsparcia inkwizytorki i generał. Podczas spokojnej wędrówki natrafili na rozwidlenie ścieżki - musieli obrać jeden kierunek z dwóch. Nie mogli w tym momencie się rozdzielić. W końcu grupie raźniej, a przynajmniej tak myślał nawrócony. Jednak to zależało od tej dwójki, żeby podjąć decyzję co powinni zrobić.

Ekwipunek:
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Wąska ścieżka, która została widocznie "utwardzona" przy użyciu różnego rodzaju drewnianych desek lub temu podobnym materiałem. Gdy owa trójka wyznawców Ao dojdzie do rozwidlenia, będą w stanie dostrzec tabliczkę, na której nabazgrano coś jak kura pazurem.
- Nie... kara... zjedzenie.
Przy znaku można było odczuć iż odór zgnilizny zaczął przybierać na sile i tłumić zapach zgniłych jaj. Dodatkowo przez mgłę mógł dobiec do ich uszu dźwięk jakby mechanizmu, którego najwidoczniej ktoś dawno nie konserwował.
Także ścieżki od rozgałęzienia wydawały się bardziej zadbane i trwalsze.

----------------------------------------------------
Dodatkowe Informacje:
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach