Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Go down

Pisanie 07.12.16 22:53  •  Gabinet Banshee - Page 2 Empty Re: Gabinet Banshee
Patrzył na niego spod nieco przymkniętych powiek. Nie wiedział dlaczego nieznajomy, który wkrótce miał mu się przedstawić, spoglądał tak na niego. Poruszył się niespokojnie pod ciepłą kołdrą, w której obecnie chciał przeleżeć cały dzień, tydzień czy miesiąc.
Uzdrowicielem – odpowiedział szybko. – Jestem uzdrowicielem, leczę innych, jeśli tego potrzebują – dodał po chwili. Zastanowił się i zamknął oczy. Zaczął zastanawiać się ilu osobą zdążył już pomóc i czy zdołał odkupić wszelkie swoje winy. Nie, to wciąż było zdecydowanie za mało. Wiedział, że jeszcze czeka go długa droga do odkupienia i zadośćuczynienie, lecz czy nie lepiej byłoby po prostu pozwolić sobie odejść z tego przeklętego nieprzyjemnego świata, pogrążonego w strachu, fałszu i nienawiści? Nie, musiał coś zrobić. Miał cel, który musiał wypełnić.
Kątem oka spojrzał na mężczyznę, krzątającego się dookoła. Nie lubił, gdy ktoś buszował mu po domu i dotykał jego rzeczy, jednak w tym wypadku musiał na to pozwolić. Nie wypił alkoholu, który został mu podany. Szczerze powiedziawszy nie przepadał za piciem, a alkohol używał głównie do odkażania ran lub przedmiotów. Nie chciał go marnować, chociaż wiedział, że na pewno by mu nie zaszkodził.
Dwie łyżki zielonego proszku, jedna czerwonego, liście podbiału i dużo cukru, żeby dało się to wypić. Łyżka i naczynie znajdziesz w szafce pod półką z tymi proszkami – powtórzył, by mieć pewność, że najemnik nie popsuje najprostszej rzeczy do zrobienia. Potem zamknął oczy.
Obudziły go odgłosy strzelającego drewna. W kominku się paliło, a woda gotowała. Dobrze,wszystko szło zgodnie z planem. Teraz wystarczyło tylko zalać wrzątkiem ziółka i wypić.
Kończysz już? – zapytał z nieskrywanym pośpiechem.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.12.16 6:37  •  Gabinet Banshee - Page 2 Empty Re: Gabinet Banshee
Alfonso wykonywał wszystkie czynności szybko i sprawnie. W międzyczasie otrzymał odpowiedź na swoje pytanie. Uzdrowiciel. Alfonso już od dawna nie słyszał tego określenia. Czyżby to była jedna z tych osób, która swoją pomocą próbuje odkupić swoje winy, czy próbuje pomóc w znalezieniu drogi ludziom tego zniszczonego, ale oczyszczonego świata?
-Spokojnie. Pamiętam.-odpowiedział na kolejne podanie przepisu lekarstwa.
Alfonso zwinnymi ruchami wyciągnął naczynie i nasypał do niego wpierw dwie łyżeczki zielonego proszku, potem jedną czerwonego, kilka liści podbiału i pięć łyżeczek cukru. Wymieszał wszystko po czym odstawił i poleciał po czajnik i wodę do beczki.
Wrócił jakąś minutę, może dwie później wieszając czajnik nad ogniem.
Siedział przez około pięć minut obserwując to czajnik, to ruchy Banshee.
-Tak tak. Kończę.-odpowiedział ściągając czajnik z gotującą się wodą. Podszedł do naczynia i zalał składniki wrzątkiem. Odstawił czajnik, wymieszał lekarstwo i przelał do kubka, z którego białowłosy mógł wypić.
Z kubkiem w ręku odszedł od stołu i usiadł przed łóżkiem białowłosego podając mu kubek z lekarstwem.
-Gotowe.-powiedział. -Zajmujesz się czymś poza Uzdrawianiem? Chciałbym wiedzieć coś o kimś kogo ratuję tak.-dodał po chwili uśmiechając się lekko. Alfonso nie narzekał kiedy brakowało mu towarzystwa, ale lubił rozmawiać. Rozmowa to bardzo ciekawy sposób na spędzenie czasu, Alfonso nie lubił ciszy w towarzystwie, bo jego wyobraźnia plus zabójcza cisza równa się medytacja,  a Alf podczas medytacji potrafił zrobić różne rzeczy...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.12.16 0:15  •  Gabinet Banshee - Page 2 Empty Re: Gabinet Banshee
Chwycił gorące naczynko w dłonie. Był już przyzwyczajony do takiego ciepła i nie wywołało ono w nim żadnej negatywnej reakcji. Odczekał odpowiednią chwilę i pozwolił aby mieszanina wystygła. Po części przeciągał moment jej wypicia, ponieważ wiedział, że będzie czekać go walka z odruchem wymiotnym i zmierzeniem się z potwornie paskudnym smakiem. Wiedział jednak, że z każdą chwilą przeciągał swoją chorobę, z której wyleczeniem nie powinien zwlekać.
Pociągnął pierwszy łyk. Nie był on zbyt duży, ale wystarczający, by wykręcić jego ciało w odrazie. Było tam zdecydowanie za mało cukru. Nie mógł jednak pozwolić sobie na marnowanie takich rarytasów. Napił się po raz kolejny, tym razem pociągnął dużo więcej mieszaniny. Spojrzał potem na swojego towarzysza. Musiał przyznać, że tamten się spisał, bo mikstura powoli zaczynała działać, ogrzewając jego ciało i wypalając chorobę.
Jestem też trucicielem – odpowiedział szybko między kolejnymi łykami lekarstwa. Nie wiedział, czy Alfonso znał się na hierarchii i stanowiskach w KNW, ale sądził, że nie musiał wyjaśniać, czym Uzdrowiciele/Truciciele się zajmowali. Z resztą on już od dłuższego czasu nie używał swojej drugiej profesji i tak właściwie to tylko znał się na tym jak wytwarzać i podawać trucizny, żeby te nie były wyczuwalne.
A ty czym się zajmujesz? Wiem, że jesteś najemnikiem, ale zapewne masz jakąś mocna i słabą stronę. Nie możesz być dobry we wszystkim – zapytał dla zagajenia. Upił ostatni łyk naparu. Czuł jak jego żołądek wariuje. Wiedział jednak, że teraz będzie czuł się coraz lepiej. Jeszcze kilka takich kuracji i wyleczy się całkowicie. Nie musiał się już martwić chorobą, tylko poczekać aż wrócą mu jego siły.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.12.16 19:17  •  Gabinet Banshee - Page 2 Empty Re: Gabinet Banshee
Alfonso uważnie przyglądał się zleceniodawcy łykającemu tą "herbatkę". Widział jak powoli wracają do jego ciała siły witalne i lekko się uśmiechnął.
Doczekał się odpowiedzi na poprzednie pytanie. -Trucicielem.-powtórzył cicho. Wiedział czym zajmują się truciciele, oraz słyszał, że ma to jakiś związek z kościołem nowej wiary, czy jak to tam się nazywa. Wnet białowłosy dopił resztki lekarstwa i zadał mu pytanie. Pytanie nie było bardzo skomplikowane, ale odpowiedzieć na nie Alf mógł na kilka sposobów. Przyłożył pięść do ust, odchrząknął, aby nie wydawać z siebie niekontrolowanych dźwięków i odpowiedział: -Czym się zajmuję? Tak, tak jestem najemnikiem, jeżeli rozwinąć by pojęcie mojej profesji to dokonuję się przeróżnych zleceń. Zabójstwa, ochrona, likwidacja zagrożenia, zastraszanie, eskorta przez pustynie i pustkowia, pomaganie w czymkolwiek i tak dalej. Owszem nie jestem dobry we wszystkim.-tu się uśmiechnął.-Ale podejmuję się niemalże każdego wyzwania, ponieważ uważam, że rozwijanie swoich umiejętności i poszerzanie wiedzy to bardzo ważna rzecz w życiu... Człowieka.-ostatnie słowo powiedział patrząc na swoje poranione ręce.-Brzmi to może trochę nieprofesjonalnie, ale uwierz mi. Zlecone zadania staram się wykonywać bardzo starannie, w końcu trzeba za coś żyć.-zakończył wypowiedź strzykając kośćmi palców.
Spojrzał głęboko w oczy białowłosego i uśmiechnął się.
-Mógłbyś mi opowiedzieć coś więcej o tym całym Kościele... Nowej wiary tak? Zdaje mi się, że to dość ciekawy temat.-powiedział opierając łokcie o swoje kolana.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.12.16 22:42  •  Gabinet Banshee - Page 2 Empty Re: Gabinet Banshee
Kiwnął głową ze zrozumieniem. Zamyślił się, gdy usłyszał słowo człowiek. Teraz jego rozkojarzony i zmęczony chorobą umysł nie był w stanie bronić się przed napływającymi myślami. Nie pamiętał ile to już czasu minęło odkąd on sam był człowiekiem i kiedy mu tą przyjemność odebrano, chociaż całe zdarzenie pamiętał tak wyraźnie, jakby miało się to zdarzyć poprzedniego dnia. Pamiętał ból, strach, tęsknotę i inne uczucia, których szesnastolatek nie powinien czuć w takiej ilości.
Miarą dobrego wojownika nie jest to w ilu rzeczach jest dobry, tylko jak sobie radzi ze słabościami – powiedział mądrze, przypominając sobie dawno usłyszane słowa, które kiedyś wydawały mu się głupie, ale z biegiem kolejnych lat zdążył docenić ich znaczenie i naukę, którą ze sobą niosły. Spojrzał na Najemnika i westchnął lekko, podając mu naczynie, z którego pił. Po jego plecach przebiegły dreszcze, a żołądek nadal zaciskał się ale chęć zwracania lekarstwa minęła.
Nie mam zamiaru rozmawiać o kościele. Na zewnątrz jest pełno kręcących się Aoistów, którzy z chęcią uraczą cię swoimi kazaniami – mruknął cicho. Nie chciał rozmawiać o czymś przed czym zaszył się w tym miejscu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.12.16 12:51  •  Gabinet Banshee - Page 2 Empty Re: Gabinet Banshee
-Wojownika...-powtórzył lekko się uśmiechając. -Rozumiem co chcesz przez to powiedzieć przyjacielu, ale muszę cię zmartwić. Nie jestem wojownikiem. Po prostu jak setki innych staram się przeżyć.-zatrzymał się, po czym kontynuował, jakby bardziej do siebie.-A może nie staram się przeżyć? A może przyzwyczaiłem się już do takiego życia? Przywykłem do tego, że to jest mój świat, moje miejsce? Po co ludziom wracać do starych nawyków i znów zniszczyć piękno tego świata. Wiedza... Ludzie powinni się uczyć, uczyć na błędach... Każdy z nich mówi, że jest człowiekiem, ale czy którykolwiek, kiedykolwiek nim był?-zakończył wpatrując się w płomyki tańczące po kawałkach drewna w kominku. Zdjął z siebie czerwoną bluzę odsłaniając swój tatuaż w całej swej okazałości. Tatuaż wyglądał mrocznie, a jednocześnie pięknie przy tym "świetle".
-Nie, nie... Nie chodzi mi o kazania. Interesuje mnie to jak to jest walczyć z aniołami, o ile w ogóle to prawda. Osobiście nie wierzyłem nigdy w boga i tak dalej, dlatego też mnie to interesuje.-powiedział patrząc prosto w oczy białaska.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.12.16 23:47  •  Gabinet Banshee - Page 2 Empty Re: Gabinet Banshee
Piękno tego świata – zastanowił się nad słowami mężczyzny, które brzmiały dla niego jak jakiś śmieszny oksymoron. Gdyby miał nieco więcej siły na pewno by się roześmiał – Ja kiedyś byłem człowiekiem – mruknął, ale najemnik z pewnością zauważył już, że Sidhe był wymordowanym. Nietrudno było to odkryć. – Świat w którym żyłem ja, był piękny. Moim jedynym zmartwieniem w tamtym czasie było to czy zdążę odrobić zadanie domowe do szkoły i czy moja mama zrobi moją ulubioną zupę na obiad. Śmieszne jest to, jak w czasach kryzysu ludzie rzucają się na wszystko, co można włożyć do ust, choćby był to kawałek gnijącej padliny. Wszystko po to, by zaspokoić palący głód. Kilkaset lat temu nie zjadłbym niczego, co muszę jeść teraz – westchnął i oparł głowę o poduszkę. Spojrzał w sufit, na którym oczywiście nie znalazł niczego ciekawego, więc szybko przeniósł swój wzrok na towarzysza rozmowy. Od razu zwrócił uwagę na tatuaż zdobiący ramie najemnika. Białowłosy mimo posiadania kilku podobnych ozdób, nie był fanem czegoś takiego. Uważał to za szpecenie swojego własnego ciała.
Walczą, walczą, chociaż ja sam uważam to za głupotę – pwoeidział. Nie obchodziło go to, co pomyśli sobie o nim jako o członku KNW Alfons. – Bo widzisz, anioły ze swoimi zdolnościami są w stanie pomóc potrzebującym. Myślę, że odtrącanie takiej pomocy i wymierzanie wojny tym istotom jest niczym walka ryb z wodą – wyjaśnił. – Skąd pomysł na tatuaż? – zapytał.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 2 Previous  1, 2
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach