Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Go down

Pisanie 10.09.16 21:28  •  Toalety Empty Toalety
Położone na piętrze, utrzymane w idealnej czystości i nie różniące się niczym od standardowych miejsc tego typu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.11.16 22:48  •  Toalety Empty Re: Toalety
Jego celem były korytarze, ale koniec końców coś w żołądku przywiodło go pod drzwi toalet. Za dużo wypił soku? Za mało dziś jadł? Czemu go bolało? Co go bolało, zacznijmy od tego, bo często bolało go wiele rzeczy, więc czy to był żołądek czy jelita czy uczulenie czy może jakaś pozostałość po którymś z razów, gdzie ktoś go skopał w brzuch? Kto to wie!
W każdym razie, nie było to najgorsze miejsce, ulokowane z boku, muzyka była tu trochę cichsza. Jeszcze nie wszedł, oparł się o ścianę (czyli to, co na imprezach wychodziło mu najlepiej), i przetarł powieki. Właściwie to jedną, bo w drugiej ręce wciąż trzymał skradziony papier. Patrzył się na niego z przerażeniem. Kiedy po kleptomańskim wyczynie znikało zdenerwowanie zalewała go krótka chwila euforii i ulgi. I ciężkie, ciężkie wyrzuty sumienia. I zaraz znów wszystko wpadło do wora nieszczęść, które kolekcjonował w sobie i skrupulatnie próbował ignorować tak długo aż się dało. Gorzej kiedy zaczynały z tego wora wypadać, ale jak wypadną to wtedy będziemy się martwić. Wsunął nieszczęśliwy świstek do kieszeni nawet nie mając ochoty na bliższe przeanalizowanie przedmiotu.

Rozejrzał się za to dookoła, szukając zielonej czupryny i zastanawiając się czy dziewczynę na chwilę gdzieś zgubił czy w ogóle za nim nie poszła czego nie zauważył zajętym swoim wewnętrznym dogorywaniem. Ściągnął opaskę jelenich różek i zaczął się nią bawić w dłoniach.
                                         
Ego
Desperat
Ego
Desperat
 
 
 

GODNOŚĆ :
Matthew Greenberg


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.12.16 0:35  •  Toalety Empty Re: Toalety
Wyszła z głównej imprezy z zamiarem odetchnięcia nieco rzadszym powietrzem. Wyrwanie się z odbierającego oddech i kształt ludzki tłumu przynosiło niemałą ulgę, aczkolwiek nieprzyjemne uczucie w trzewiach skutecznie umożliwiało radowanie się wyrwaniem na wolność. Początkowo Verity bez wyraźnie określonego kierunku podążała za nowym znajomym w jelenich różkach. Nie znała rozkładu pomieszczeń w klubie, w końcu była tam pierwszy raz. Oświetlenie było zaś na tyle specyficzne, że trudno byłoby wypatrzyć jakieś oznaczenia, jeżeli takowe były na ścianach. Ucieszyła się więc, widząc przed sobą toalety. Niewidzialna ręka trzymająca w garści układ pokarmowy biednej dziewczyny zaciskała się coraz bardziej. Zbladła, co w jej przypadku oznaczało wypadnięcie poza skalę bieli na skórze. Zatrzymała się tylko na chwilę, zaszczycając Matta jedynie krótkim, zbolałym spojrzeniem. Potem pobieżnie rzuciła okiem na obie łazienki, a ujrzawszy ciągnącą się kolejkę w tej przeznaczonej dla kobiet, bez wahania rzuciła się ku męskiej. Przepchnęła się łokciem między dwójką chłopaków, którzy zatraceni w jakichś pogaduszkach tarasowali jej przejście. Pozostawiła wszystkich obecnych bez wyjaśnienia, zresztą dopadnięcie ostatniej wolnej kabiny było teraz dla niej ważniejsze niż wywoływanie dobrego wrażenia. Nie obchodziło jej, czy uznają ją za pijaną czy za kompletną wariatkę. Obiad postanowił zawrócić i wręcz w ostatniej chwili zielonowłosej udało się pozbyć niedotrawionych resztek w miejscu nieco bardziej to tego przeznaczonym niż podłoga. Po tym, jak pierwsze szarpnięcie torsji minęło, splunęła, nawet nie patrząc do tego, co pozostało w muszli. Oparła się bokiem ciała o ścianę kabiny, nie przejmując się, że za jej plecami drzwi były ledwo przymknięte. Jakiś chłopak minął ją i rzucił zgryźliwym komentarzem, na który aż nie chciało jej się zareagować.
Jęknęła przeciągle. Czymkolwiek się zatruła, nienawidziła losu za ten wypadek. Kolejny dowód na to, że wychodząc na imprezę nie powinna oczekiwać niczego dobrego. Już nigdy więcej.
                                         
Verity
Studentka
Verity
Studentka
 
 
 

GODNOŚĆ :
Daisy Verity Greenwood


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.12.16 20:19  •  Toalety Empty Re: Toalety
- Hey, Verit... - zawołał ją, ale tak samo szybko jak się zjawiła, tak też zniknęła, i to w męskiej toalecie. Albo nagle bardzo znielubiła Matta, że gotowa była uciec w pierwsze lepsze drzwi żeby uniknąć jego towarzystwa, co przeszło mu przez głowę z powodu niewesołego spojrzenia jakie mu wysłała, albo, co miało więcej sensu kiedy zorientował się jak wygląda kolejka do damskiej łazienki, musiała skorzystać z tego co oferowały kabiny i to szybko. On zresztą też. To co wcześniej brał za "po prostu czuję się gorzej, co zdarza się często" zaczynało się rozwijać. Ciche murmurando bólu żołądka przechodziło w crescendo i nie czuł się jakby w najbliższej chwili miało przestać wzrastać a tym bardziej opadać.
Podążył jej śladem. Dwóch wciąż nieogarniętych chłopaków którzy zagradzali drogę minął bokiem i przecisnął się do środka, rozglądając się za dziewczyną. Jęk naprowadził go na sam koniec toalety, drzwi niedomknięte, więc uchylił je ostrożnie.
- Wszystko w pooo...oookey, nie jest w porządku - odpowiedział sam sobie. Jej twarz była chyba nawet bledsza niż jego, a to było wyzwanie pobić go w odcieniach chorowitej bieli. Czapki z głów.
- Może powinniśmy... powinniśmy...
Przerwał. Popatrzył na nią dziwnie, żałość skrzywiła mu twarz i odstąpił od drzwi, ale nie poszedł daleko. Kabina obok była wolna, a raczej już nie, bo okupywana przez Matta. Zamknął się szybko. Przez sekundę wahał się czy stawać przodem na wymiotowanie czy usiąść tyłem na wiadomo co, ale organizm sam zadecydował i w krótkim spazmie ciała podzielił z zielonowłosą czynność wymiotów. Dało się słyszeć chorą parkę w pomieszczeniu, więc inni klubowicze zdegustowani rezygnowali z przyległych im kabin na rzecz tych z przodu.

- O rety, czy to są pigułki gwałtu? Nie mam czasu na pigułki gwałtu... - wymamrotał nad muszlą klozetową, po czym stuknął się zamkniętą pięścią w czoło. Nieszczęśliwie wiedział jakie są objawy niektórych substancji z których można zrobić taką kapsułkę, wymioty pojawiały się wśród nich jeśli ktoś dałby większą dawkę do cudzego drinka niż powinien, a już zwłaszcza jeśli miało się gorszy żołądek. Jak Matt. Ale nie czuł się szczególnie zamulony ani bezwolny, albo przynajmniej nie bardziej niż zazwyczaj, więc to chyba dobrze. Choć mdliło go rzeczywiście dosadnie. Jesienna pogoda, złe jedzenie, coś mu siadło mocno na żołądek? Wszystko jedno, w ogóle mu się to nie podobało, da. Spuścił wodę.
Więcej na wymioty nie miał siły, ale zdecydowanie musiał, ale to bardzo musiał usiąść na kiblu. Cholerna biegunka.
- Uwielbiam imprezy - ilość włożonego w to stwierdzenie sarkazmu i ponurego tonu jasno dawały do wiadomości, że nie, tak na prawdę to nie lubił imprez i nawet jeśli Verity była po drugiej stronie cienkiej plastikowej ściany to wiedział, że dziewczyna myśli to samo. Nazwijcie to przeczuciem, które pozwalało mu wykrywać i dostrzegać cudze nieszczęścia głównie dlatego, że świetnie wiedział jak wyglądają. - Jak się trzymasz? - spytał kontrolnie, choć było to głupie pytanie i wiedział o tym, ale na wszelki wypadek lepiej spytać, niż nie pytać.
                                         
Ego
Desperat
Ego
Desperat
 
 
 

GODNOŚĆ :
Matthew Greenberg


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.12.16 1:11  •  Toalety Empty Re: Toalety
Nie wiedziała, ile czasu strawiła na bezczynne opieranie się o ściankę kabiny i zbieranie sił. Zresztą, wyrażenie strawiła w obecnej sytuacji jest wybitnie nie na miejscu, skoro strawiona treść po krótkim pacnięciu sflaczałą ręką w spłuczkę znalazła się w kanalizacji. Dzięki temu przynajmniej zapach wymiocin nie był już tak przytłaczająco mocny. Po pierwszej fali zatrucia Verity poczuła się nieco lepiej, koniec końców przynajmniej wyrzuciła z siebie co nieco tego... czegoś, co musiało wywołać objawy. Nie próbowała nawet dociekać, skąd jakieś choróbsko postanowiło ją dopaść i dlaczego właśnie ją; nie, los jest po prostu okrutny i lepiej zostać przy tej teorii.
Nie spodziewała się za to, że w swoim nieszczęściu zyska towarzystwo. Była to z jednej strony pociecha, skoro nie musiała przeżywać katorgi sama, a z drugiej głupio się tak cieszyć z cudzego problemu. Na swoje usprawiedliwienie miała tylko tyle, że sama cierpiała równie mocno i z dokładnie tego samego powodu. Bez względu na to, czy ich mdłości miały jednakową przyczynę czy też nie, ją i chłopaczka od jelenich rogów połączył wymiocinowy aliaż. Są takie rzeczy, które łączą o wiele szybciej i skuteczniej niż gadka-szmatka przy barze i szklance soku.
- Trochę lepiej - odpowiedziała w kierunku ściany, siląc się na wypowiedź na tyle głośną, by Matt w ogóle ją dosłyszał. Powoli zebrała się z podłogi i otworzyła szeroko drzwi do zajmowanej przez siebie kabiny, by wpuścić nieco powietrza. Nadal jeszcze czuła się zbyt słabo, by wyjść, więc przysiadła na zamkniętej pokrywie toalety i oparła się o zbiornik na wodę za swoimi plecami.
- A jak tam, towarzyszu niedoli? - Pewnie kiepsko, ale co szkodzi zapytać. Chociaż czort jeden wie, po co w tej sytuacji jeszcze rozprawiać o swojej niedoli, zamiast choćby zająć się czym innym i odwrócić myśli od przykrych dolegliwości. Jak widać kultura osobista wymagała od człowieka nieco poświęcenia.
                                         
Verity
Studentka
Verity
Studentka
 
 
 

GODNOŚĆ :
Daisy Verity Greenwood


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.12.16 1:59  •  Toalety Empty Re: Toalety
Zgarbił się, odchylił głowę do tyłu i siedział. Na kiblu. W klubie "Venus". Na koncercie Hibiki. Zgubił swoich znajomych, znalazł inną grupę, a raczej to oni znaleźli jego. Góra piętnaście minut konwersacji. Rozstrojenie żołądka. Obok zielonowłosa pannica z M1. Też rzyga. Czuł się... nie, właściwie to się nie czuł. Nie czuł się w ogóle, tylko patrzył na drzwi kabiny i zastanawiał się, co się tu u licha dzieje i czemu nie jest u siebie w domu. Choć budynek był pełny jak tylko się dało, w tych cienkich ścianach kabiny była przyjemna pustka. To było tymczasowo fałszywie dobre miejsce, tak jest, toaleta w tej chwili była twoim najlepszym i najbardziej przydatnym, jak nie jedynym, przyjacielem. Jedynym? Odwrócił twarz w stronę kabiny Verity.
Mrugnął. Odrealnienie nie ustępowało. Nawet tu na skórze drżała mu muzyka klubu, ale jednocześnie miał wrażenie, że w jego głowie wszystko było na drugim tle, buczące, odległe i męczące, jak telewizja z pomieszczenia obok, której nie mógł wyłączyć. Tu, w zamknięciu tego marnego zamka kabiny czuł się... A raczej nie czuł się. Po prostu. Cokolwiek to nie oznaczało.
- Och, w-wiesz - zaczął lekkim konwersacyjnym tonem, jak gdyby nigdy nic.
- Bywało lepiej, bywało gorzej.
Użył resztki papieru, wstał, spuścił wodę. Podciągnął gacie i spodnie. Zapiął guzik.
Żołądek odkaszlnął uprzejmie ostrzegając o pewnych sprawach.
Odpiął guzik, zsunął spodnie, bieliznę. Usiadł z powrotem.
- Dawno tak klawo się nie bawiłem - stwierdził, zaskoczony trochę że zna japońskie słowo na "klawo" i puknął w oddzielającą ich ściankę. - Mogę mieć nadzieję na papier toaletowy? Tak jakby mój się skończył.
Przynajmniej różki fajne były. I neonowe ozdoby. Na nadgarstku wciąż miał dwie świecące bransolety, a jelonkowe poroże leżało mu niedaleko stóp.
- M1, co? - zagaił nie myśląc o tym za wiele. Lubił M1.
- Z kolei to miejsce... huh, od czego by tu zacząć - mruknął. Nie lubił M3. - Przepraszam, ale... nie wyglądasz na szczególnie imprezową osobę? I to widać, chyba, przepraszam... A jednak jesteś w ogromnym klubie, na koncercie słynnej gwiazdy. - Sam nie wiedział do czego pije, wyrwane myśli, które uciekły z ust.
Ha ha, nie ma to jak toaletowe rozmówki. Może jeszcze jej włosy powinien potrzymać jak będzie się nachylała nad muszlą?
                                         
Ego
Desperat
Ego
Desperat
 
 
 

GODNOŚĆ :
Matthew Greenberg


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.12.16 13:08  •  Toalety Empty Re: Toalety
Objęła się obiema rękami w pasie i wlepiła tępy wzrok w ścianę naprzeciwko siebie. Płytki kompletnie jej nie fascynowały, ale właściwie to nawet się im nie przyglądała. W myślach odtwarzała moment, kiedy rano piknął telefon i wyświetliło się powiadomienie o wiadomości. Pierwszym odruchem Ver było wstukanie uprzejmego "Dziękuję, nie mogę, idźcie beze mnie." Przecież nikt by się nie zdziwił, że ma już inne plany na ten dzień, może trzeba było zapytać wcześniej. Coś ją jednak w ostatniej chwili powstrzymało przed wysłaniem maila z odmową. Skasowała całą treść i jak głupia (Głupia, głupia, głupia!!! - darła się na samą siebie w myślach) odpisać, że jasne, ze super, że przyjdzie. Co ją u licha do tego podkusiło? Licho jedno wie. Może liczne zachęty Adriana, żeby przestała siedzieć w domu i wreszcie gdzieś wyszła ze znajomymi. Może potrzeba poczucia się jak część pewnej grupy. Może po prostu nie miała nic innego do roboty i uznała, że danie szansy koncertowi nie będzie takim głupim pomysłem. Swoją pomyłkę zaczęła sobie uświadamiać już po przekroczeniu progu klubu, gdy uderzyła w nią fala gorąca, muzyki i zbity tłum ludzi, w którym już po pierwszej minucie się pogubili. Już wtedy zorientowała się, że coś jest nie tak, ale dopiero teraz przekonała się o tym w stu procentach. W domu przynajmniej przegrzebałaby szafkę z lekami i znalazła coś na zatrucia, zrobiłaby sobie herbaty czy coś w tym stylu i mogłaby chorować nawet tydzień, otoczona oswojonym środowiskiem i różnymi środkami pomocy. Tu miała tylko gdzie rzygać i ewentualnie z kim porozmawiać o swojej niedoli.
Parsknęła cicho na odpowiedź sąsiada. Jakkolwiek by się nie próbowało, pozbycie się tematu obecnej sytuacji było nad wyraz trudne. Cóż, w końcu człowiekowi zawsze się lepiej robi, jak sobie trochę ponarzeka.
- Impreza stulecia, nie? Ale serio, od początku zastanawiałam się nad zwinięciem się gdzieś gdzie będzie mniej ludzi. O ironio. - Prychnęła znów, a jednocześnie podczas mówienia wzięła jedną z zapasowych rolek papieru w swojej kabinie i podała ją pod ścianką przedzielającą kolejne boksy. - Trzymaj. - Przynajmniej na tyle mogła być pomocna w cudzym - i swoim poniekąd - nieszczęściu.
- Mhm - mruknęła cicho na wzmiankę o M1. Od razu dało się dosłyszeć nieco bardziej optymistyczny ton. Co poradzić, lubiła swoje rodzinne miasto i bardzo często rozważała, czy wyjazd rzeczywiście był takim dobrym pomysłem. Brakowało jej przyjaciół, znajomych miejsc, poprawnej wymowy języka angielskiego - a z tym Japończycy naprawdę mieli spory problem.
- Bo nie jestem - potwierdziła. - Dałam się wyciągnąć i możesz sobie wyobrazić, jak teraz żałuję. Mogłam być teraz w domu.
                                         
Verity
Studentka
Verity
Studentka
 
 
 

GODNOŚĆ :
Daisy Verity Greenwood


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.12.16 2:17  •  Toalety Empty Re: Toalety
poprzedni temat

Przełknął głośniej ślinę, gdy drzwiczki zamknęły się za nim z cichym kliknięciem. Kolana opadły z hukiem na posadzkę, ręce z plaśnięciem władowały się na muszlę. Działał automatycznie, jakby od początku zaprogramowano go na przecięcie całej klubowej sali, przebiegnięcie korytarza i wpadnięcie do pierwszej wolnej kabiny, finalnie zwieszając głowę między ramionami. Usta drgnęły z niesmakiem, nim żołądek nie ścisnął się jeszcze mocniej.
W sekundę przed zwróceniem śniadania przez głowę przemknęła mu ulotna myśl, że gorzej być nie mogło. Nie tylko zostawił... w zasadzie wszystkich, których siłą zaciągnął na koncert, ale dodatkowo umknął samej Hibiki. To mogła być pierwsza i ostatnia możliwość poznania jej w mniej lub bardziej prywatnej atmosferze. I została zaprzepaszczona, bo... co?
Ruuka zaczerpnął powietrza, przesuwając językiem po górnych zębach. Czuł słodko-kwaśny, cierpki smak.
To przez drinka? Kuchnię matki? Przypadek?
Zacisnął mocniej palce, ściągając przy tym brwi.
Bo żołądek postanowił się zbuntować.
Gdzieś w tle słyszał jakąś rozmowę, ale słowa ledwo do niego docierały. Pokręcił lekko głową, kładąc łokieć na muszli i opierając rozgrzane czoło na dłoni. Pod palcami czuł mokre włosy, więc jeszcze niedbałym ruchem odgarnął je do tyłu, wolną ręką szukając komórki.
Musiał skontaktować się z Ylvą, żeby...
                                         
Kyōryū
Wojskowy
Kyōryū
Wojskowy
 
 
 

GODNOŚĆ :
きょうりゅう るうか (Kyōryū Rūka)


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.12.16 18:31  •  Toalety Empty Re: Toalety
Męska toaleta powoli zamieniała się w festiwal boleści i dziwnych zapachów, szczęściem architekt tego budynku przemyślał wszystko i dobra wentylacja ratowała ich przed uduszeniem lub stałam przytępieniem powonienia. Klub "Venus" nie był meliną ani niczym podejrzanym i szemranym, ale na każdej hucznej imprezie musiało dojść do punktu, w którym w łaziankach działo się więcej niż powinno. Jeszcze brakuje żeby ktoś po cichu próbował w ostatniej kabinie zaliczyć szybki numerek, koniec końców próbował stawało się tu słowem kluczem.  
Podziękował Ego za błogosławieństwo papieru toaletowego, ledwie na kiblu siedząc - z każdą chwilą skręt żołądka dokuczał coraz boleśniej i miał ochotę skulić się na podłodze. Nie odpowiadał przez chwilę, bo zaciskał zęby aby nie wydobyć z siebie żadnego głupiego dźwięku jękliwego bólu.
- Nawet mi nie mów - zgodził się wreszcie z nią co do kwestii zostawania w domu. Miał ochotę ulotnić się stąd w tej chwili, ale nie miał siły. Powinien zadzwonić po któregoś ze znajomych z którymi tu się zjawił, żeby go stąd wydostali, ale bał się że będzie to wyglądało żałośnie i znów wyjdzie na frajera, którym niewątpliwie był. Mógł się sam wyprowadzić do domu, ale wszystko bardzo mu w tym przeszkadzało. Tłum, ból, zmęczenie, zrezygnowanie.
Wyciągnął telefon i klikał chwilę. Niech go wesprze potęga internetu.
- Wygląda na paskudne roztrojenie żołądka po objawach. Piszą, że wymioty są dobre. Usuwają to co jeszcze niestrawione a być może niedobre dla organizmu. To to mamy odhaczone - dodał mruknięciem ostatnie zdanie.
- Pić wodę, zachować podstawy higieny, węgiel leczniczy?... - czytał dalej.  A co na skręcający mu się żołądek, przez który bardziej niż zazwyczaj chybotliwie mówił, próbując nie krzywić się z tępego bólu ze środka ciała.
Wydostał się wreszcie z toalety czując ogromną potrzebę natychmiastowego umycia rąk i choćby przemycia ust. Powiedział Verity, że zaraz wróci i znikł wlokąc się ku umywalkom przy wejściu.
                                         
Ego
Desperat
Ego
Desperat
 
 
 

GODNOŚĆ :
Matthew Greenberg


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.12.16 20:57  •  Toalety Empty Re: Toalety
W chwili, kiedy Ruuka rozłączył się, rudowłosa przeistoczyła się w żywy czołg, na której drodze lepiej, by nikt nie stanął. Zerwała się ze swojego miejsce i ruszyła w stronę łazienek. Domyśliła się, że chłopak tam się zabarykadował. Skoro czymś się struł… no i chyba słyszała w tle odgłos spłukiwanej wody. Chyba. Nie była do końca przekonana. Musiała jednak sprawdzić. W klubie była szczytowa koncertu, dlatego też poruszanie się pomiędzy zebranymi było wyjątkowo utrudnione. Całe szczęście, że Ylva poznała tajniki metody na łokcie. Nie przejmowała się, że jej ręka właśnie wylądowała w żebrach jakiejś panny, a kolano w udzie faceta. Nie zwracała uwagi, że przepychając się przez tłumy ludzi sama ucierpiała. Włosy, które były uroczo ułożone przez matkę chłopaka, wyglądały teraz po prostu źle. Kok, do niedawna luźno spoczywający na jej czubku, teraz powędrował do połowy jej głowy, wypuszczając na wolność mnóstwo swobodnych kosmyków. Sukienka zawinęła się i podciągnęła, a sweterek opadał z jej lewego ramienia. Wyglądała jakby wpadła pod stado bawołów, spod których tylko cudem udało jej się przeżyć. Nawet z boku szyi pojawiło się zadrapanie niewiadomego pochodzenia.
Do łazienki wparowała z hukiem. Dosłownie. Jej noga wylądowała na drzwiach, które wręcz z namacalną brutalnością pchnęła do środka, rozglądając się jak rozjuszona istota.
- Chyba pomyliłaś ł-łazienki— - jeden chłopak, który właśnie stał przy pisuarze, odwrócił się gwałtownie tyłem do niej, by ukryć przed jej spojrzeniem swoje skarby, oblewając się soczystym rumieńcem. Ale Ylva go zignorowała. Tak jak całą resztę. Doskoczyła do pierwszych drzwi i je szarpnęła, nakrywając faceta siedzącego na kiblu. Doskoczyła do drugiego, gdzie drzwi, jak się okazało, było zamknięte, ale odezwał się piskliwy głos wrzeszczący ‘zajete’. To z pewnością nie był Ruuka.
Ale za to był za trzecimi drzwiami.
Widząc go, mimochodem odetchnęła cicho, wchodząc do środka, i zatrzaskując za sobą drzwi na wadliwej konstrukcji zamek. Pomimo bardzo małej przestrzeni osobistej, ocierając się o bok kucającego chłopaka, przycupnęła obok, wsuwając palce w jego zakręcone, miękki włosy i zgarnęła je. Drugą dłonią sięgnęła do swojej i tak rozwalonej fryzury i ściągnęła gumkę, pozwalając by rude kosmyki rozsypały się na jej ramionach i dwoma pociągnięciami, spięła włosy Ruuki w mały, luźny kucyk.
- Bardzo źle się czujesz? – zapytała cicho i sięgnęła po papier. Urwała kawałek i spojrzała na jego blady profil. - Zadzwonię po taksówkę i pojedziemy do domu. – mruknęła i wyciągnęła dłoń, wycierając resztkę śliny z kącika jego warg. - Do Verity można zadzwonić i zapytać gdzie jest i co z nią.

                                         
Ylva
Studentka
Ylva
Studentka
 
 
 

GODNOŚĆ :
Ylva Isabelle Harakawa


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.12.16 23:40  •  Toalety Empty Re: Toalety
Komunikacja z Ylvą okazała się trudniejsza niż przypuszczał, więc po kilku smsach zatelefonował do niej, przyciskając komórkę do ucha o kilka procent za mocno. Czuł prawie, jak metal wbija mu się w czaszkę.
Ylv! ─ To pierwsze, co cisnęło mu się na usta, gdy usłyszał głośne dudnienie muzyki po drugiej stronie połączenia. ─ Pytałem, czy masz gdzieś na widoku Verity... Bądź poważna! Słuchaj, to waż--- NIE STĘSKNIŁEM SIĘ ZA NIĄ. ─ Gadał do kibla, zerkając na żółto-białą wodę. Skrzywił się, próbując sięgnąć spłuczki. ─ Po prostu... Miałem jej pilnować. *pauza* Zostawiłem ich na moment, a potem... Nie wiem, Ylv, chyba się czymś strułem. Może ten nowy ją... Dobra, sprawa wygląda tak. Mamy dwóch zaginionych, w tym jeden jakiś podejrzany. IDŹ JEJ SZUKAĆ. Może została porwana jak mnie nie było albo gorzej. Nie mogła odejść daleko. Do cholery, Ylv, Verity ma zielone włosy. Jak możesz jej nie widzieć w tym tłumie czarnych łbów?
Było źle.
Ale teraz, kiedy żołądek znów zawinął się w supeł, a resztki śniadania podeszły aż pod przełyk, było fatalnie. Zdążył jeszcze wydukać tylko marudne „poszukaj jej...” i wcisnąwszy klawisz „rozłącz” zwymiotował. Trzęsące się palce złapały w ostatnim momencie za przydługie kosmyki i odgarnęły je gdzieś za ucho, byle tylko minąć włosy z ustami.
Smak. Zapach. Widok. Obrzydlistwo. Każde gorsze od poprzedniego. Gardło zaczęło go palić, przy kolejnym wypluciu przeżartego kwasem posiłku, a gdy ten się skończył, przez gardło przecisnęła się żółć.
Nawet nie zauważył, w którym momencie na jego twarzy pojawił się dotyk. Lekkie muśnięcie po którym nie musiał przejmować się włosami. Nie słyszał też jej głosu do czasu, aż nie zacisnął zębów i ust, kompletnie tamując następstwo torsji.
Nie miał zamiaru pokazywać jej tego stanu. Choćby miało to oznaczać uduszenie się w męskim kiblu na koncercie wielkiej gwiazdy muzyki.
Palce Ruuki złapały za spłuczkę, nim na wargach nie poczuł...
Ylv ─ Czarne spojrzenie uniosło się znad mętnej wody, na którą z szumem opadła nowa fala. Dostrzegł jej wzrok i zrobiło mu się jeszcze gorzej. Nic dziwnego, że zignorował pierwsze z jej pytań. ─ Znalazłaś ją?
─ Zadzwonię po taksówkę...
Nie.
─ I pojedziemy do domu.
Nie ma mowy.
─ Do Verity można zadzwonić i...
Warknął, podnosząc się na nogi. Błąd. Zawirowało mu przed nosem, ale oparł się w porę o ścianę kabiny, mimowolnie zamykając Ylvę w ciaśniejszej klatce. Wolną rękę przystawił machinalnie pod usta świadom, że zasłonięcie ich będzie najlepszym pomysłem.
To ja ją tu zaciągnąłem, więc to ode mnie zależał cały przebieg. Zamiast tego nie dość, że zostawiłem ją z jakimś nieznajomym dziwakiem, to jeszcze miałbym uciec do domu? Dobrze wiesz, że nie znosi tłumów! ─ Syk przecisnął się przez jego zęby, a brwi ściągnęły ku sobie, nadając Ruuce złowrogi wyraz. Na kilka sekund cień na jego twarzy wydawał się głębszy i czarniejszy niż to możliwe; zniknął dopiero wtedy, gdy chłopak poruszył się, przechylając przy okazji głowę na bok. ─ Muszę ją znaleźć. Muszę... ─ Zsunął rękę ze ściany kabiny, szukając po kieszeniach komórki. Nie spostrzegł, że leżała na ziemi, kopnięta w róg niewielkiego „pomieszczenia”, zapewne lądując tam przy zbyt gwałtownym wstaniu. ─ Muszę to jakoś naprawić. To miał być fajny wieczór, Ylv. I jak zwykle coś musiało się spieprzyć. Do diabła, co ty robisz w męskiej?
                                         
Kyōryū
Wojskowy
Kyōryū
Wojskowy
 
 
 

GODNOŚĆ :
きょうりゅう るうか (Kyōryū Rūka)


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Toalety Empty Re: Toalety
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach