Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Go down

Pisanie 11.04.17 20:53  •  Jadalnia | Sala spotkań - Page 2 Empty Re: Jadalnia | Sala spotkań
Uniosła nieznacznie brew, przyglądając się mu. - Serio? - zapytała, słysząc tekst o 'daniu kosza'. - Twój wilczurek wziąłby się nawet za takiego paskudę jak ty, cwaniaczku. - parsknęła, odwracając wzrok w stronę Pana Motyla. - Kolorowy! Nie myśl, że będziesz nieużyteczny. Bierz wszystkie zapasy związane w worku i schowaj je w naszej-bardzo-tajnej-skrytce. - zakomunikowałą, puszczając do mężczyzny oko. Powróciła wzrokiem do Kirina, kręcąc z dezaprobatą głową. W jednej chwili skierowała rewolwer w jego stronę, wycelowała w lewe kolano i strzeliła bez cienia zawahania. - Strasznie niewdzięczny jesteś, kundlu - powiedziała spokojnie, nie spuszczając broni - Częstujemy Cię zieloną herbatką wedle Twojego życzenia, a ty w podziękowaniu ujadasz w naszym kierunku.
- Zajebaliście nam połowę asortymentu, który po prostu zarobiliśmy. Porwaliście naszą wokalistkę. Pozabijaliście gości. Niektóych po prostu pożarliście. - wyliczyła na palcach, czując, jak negatywne emocje ponownie biorą górę - brud ze świeżo polamowanej ściany musiałam, kurwa, zdrapywać przez kolejne pięć dni! - w tym momencie Dżerard z impetem uderzył wymordowanego kolbą swojej broni w skroń. - Przez kilka tygodni żaden gość nie odważył się przekroczyć progu tego miejsca. A my, w przeciwieństwie do Was, piesków, mamy zamiar zarabiać, nie używając do tego tak paradoksalnie słabego argumentu, jak Wy. - chodziło jej oczywiście o siłę. Kundle byli dla niej bardziej zorganizowaną bandą dzikusów, którzy za cel postawili sobie opanowanie całej desperacji i zebranie tytułów najgorszych rzeźników i samców/samic alfa. Prychnęła z dezaprobatą, kiwając głową. - Ja pierdolę. - skomentowała tylko. Życie zawsze rzucało jej kłody pod nogi. W tym przypadku "władcy desperacji" od siedmiu boleści byli solidną drzazgą. Do jej uszu dobiegł dźwięk dochodzący z kasyna. Do pomieszczenia wpadła zdyszana Elizabeth. - Już tu są! - wyharczała, łapiąc broń, którą rzucił jej Dżerard. - W takim razie... - odpowiedziała Marcelina, ruszając w stronę sali głównej - do boju, kompania! Pokażmy tym pieskom, że długi się spłaca.

z/t - > sala główna wszyscy, Kirin również, bo drzwi między tymi pomieszczeniami będą szeroko otwarte.
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.04.17 7:08  •  Jadalnia | Sala spotkań - Page 2 Empty Re: Jadalnia | Sala spotkań
Westchnął z boleścią, jakoby samo wezwanie go w innej sprawie, niż karciane gierki było dla niego ogromna boleścią, ale i tak przytaknął zgodnie swojej szefowej i bez zbędnych dodatkowych pytań wyszedł natychmiastowo odnajdując wcześniej wspomniany łup i ewakuując się z kasyna w trybie natychmiastowym.

[ZT]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.02.19 23:12  •  Jadalnia | Sala spotkań - Page 2 Empty Re: Jadalnia | Sala spotkań
- ... Czy ja wyglądam ci na kogoś, kto coś tu komuś zrobi? W najlepszym wypadku, mogę paść twarzą na deski i pobrudzić wam podłogę. Jeśli mnie nie zna, to z pewnością się mną zajmie, prawda? - Początek wizyty w kasynie był raczej mniej pozytywny niż się spodziewał. Ledwie udało mu się przedostać przez większość desperacji unikając kontaktu z tutejszymi w stroju Specu. Czuł jak zaczyna go uderzać narastający brak wszystkiego czego potrzebuje standardowy człowiek do życia. Woda, jedzenie, typowe sprawy. Wciąż jednak siła woli zmuszała go do pchania do przodu, parcia do kasyna, gdzie być może, BYĆ MOŻE... Będzie Marcelina. Ta, którą zna. Ta, która go zna. I ta, która może go nie zabije na miejscu.
Jeśli miałaby to w końcu zrobić, to przynajmniej ciężko będzie mu stawiać opór.
Jeden z pracowników najwidoczniej nie był zadowolony z widoku obdartusa w resztkach munduru Spec. Węsząc miastowego szpiega lub zwyczajnie kogoś bez funduszy, próbował go wyrzucić. Hex zaś, swoim "urokiem osobistym" (hah, dobre sobie) zaproponował, by poszedł po szefową, która powinna go znać. A jeśli nie, to z pewnością sama załatwi wywalenie go. Z początku kręcił nosem i nie był chętny iść po nią, ale ostatecznie - zapewne zainteresowany wynikiem tego jeśli się nie znają - postanowił po nią pójść, wskazując Hexowi jeden z pokoi dla pracowników. Ot, co by nie narobić "bałaganu" w bardziej pokazowym miejscu instytucji.
Więc jak Hex mówił o tej podłodze, to nie kłamał. Jego nogi poddały się, i runął z łoskotem na glebę. Szczęście, wylądował na wytartym dywanie, wiec jedynie odkaszlną przez krótką utratę oddechu i tak został.
Na razie. W najlepszym wypadku jeśli to nie ta Marcelina to być może nie będą go chcieli obić tak by padł na glebę, tylko zwyczajnie wyrzucą go tylnymi drzwiami razem ze śmiećmi.
Brzmi jak plan.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.02.19 23:31  •  Jadalnia | Sala spotkań - Page 2 Empty Re: Jadalnia | Sala spotkań
To miał być kolejny, jeden z tych spokojniejszych i wolniejszych dzionków w marcelinowym życiu. Właścicielka kasyna tego dnia postanowiła nicnierobić, jedynym zadaniem na dzisiejszej checkliście było: CHILL, DO JASNEJ KURWY! Wymordowana postanowiła więc założyć nogę na nogę, uprzednio wywalając giry na swoje świeżo wypolerowane biurko, i, trzymając w prawej dłoni drinka z palemką (którą Elisabeth znalazła zapewne na pobliskim złomowisku/śmietnisku) w drugiej zaś papierosa, oddała się leniuchowaniu. Tak, właśnie tego potrzebowała!
Jakie więc było jej niezadowolenie, gdy do gabinetu zapukał Djikstra i, z dziwnym wyrazem twarzy, patrząc na rozłożoną w dziwnej pozycji szefową. Marcelina uniosła złowrogo lewą brew, co przypomniało biomechowi o celu niezapowiedzianej wizyty. - Ktoś do Ciebie - w jego głosie można było doszukiwać się gamy różnych emocji takich jak: zaciekawienie, zniecierpliwienie i strach. Tak, woń strachu była dla Marceliny doskonale wyczuwalna. Dziewczyna zacisnęła zęby i, odkładając kieliszek z alkoholem i papierosa, energicznym krokiem wyszła z gabinetu i, mrucząc złowrogo pod nosem, poszła za uciekającym wręcz Djikstrą, którego w pewnym momencie wyprzedziła. - Co jest?! - warknęła, wchodząc do sali spotkań i patrząc w stronę sali kasyna, na którą miała zamiar wejść. - Jeśli to kolejny, niezadowolony looser, to TYMI rękami wyciągnę go za fraki z tej budy, do chol... - przerwała gwałtownie, potykając się o coś dużego i leżącego na podłodze. Zdziwiona - wszak zazwyczaj leżał na podłodze albo dywan, albo pijany Djikstra, który jednak przecież szedł dzielnie za nią, a w momencie upadku stał w progu drzwi do jadalni - podniosła się szybko i spojrzała w stronę ciała, które leżało na środku jadalni. Zerknęła na biomecha, posyłając mu pytające spojrzenie. Znowu kogoś sprzątnęli? Dłużnik nie zamierzał oddać długu? Marcelina nagle drgnęła, spoglądając na znajomą sylwetkę i okrążając ją. Gdy dostrzegła twarz, stanęła przez chwilę jak wryta, nie wiedząc do końca, co powiedzieć... - To ty? - wydusiła w końcu, nie spuszczając z twarzy anioła wzroku.
Kiedy ich drogi się rozeszły? Kiedy ten wyszedł z jej mieszkania, nie odzywając się od tamtej pory jednym słowem? Marcelina może i nie przywiązywała się zbytnio do zwykłych ludzi, jednak w przypadku takich relacji z pokroju tej łączącej właścicielkę kasyna i byłego wiernego Kościoła Nowej Wiary wymordowana po prostu wymiękała. Bardzo, bardzo bolała ją utrata kontaktu z Hex'em - była wręcz pewna, że mężczyzna po prostu wykorzystał jej chwilę słabości i postanowił kopnąć w dupę, zdobywając kolejne sztuki do kolekcji.
Co jednak nie zmieniało faktu, że dziewczyna... tęskniła.
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.02.19 21:51  •  Jadalnia | Sala spotkań - Page 2 Empty Re: Jadalnia | Sala spotkań
Leżenie twarzą w podłodze ma jedną, nieprzyjemną wadę. Oddychanie. Zablokowane usta i nos przez dywanowe włosie miały problemy z utrzymaniem dopływu tlenu do ciała dżina, przez co zielonowłosy zaczynał powoli się podduszać. Jego oddech płytniał i przyśpieszał, próbując łapczywie łapać tlen jakiego mu zaczynało brakować.
A potem dostał butem w bok, co aż go odchyliło i pozwoliło mu złapać głębszy oddech. Gasp! Dosłownie, wykonał faktyczny "gasp" łapiąc tlen i obracając się z przypadkową pomocą czyjegoś buta na plecy. Jego klatka piersiowa unosiła się i opadała szybko, ale wyrównał swoje oddychanie w miarę szybko. Jego oczy powiodły ku osobie jaka go skopała, ale najwidoczniej ta się dodatkowo wywaliła za jego sprawą. Yey! Nie, w sumie nie. Ale przynajmniej nie cierpi sam.
Jego źrenice lekko rozszerzyły się, gdy ujrzał znajomą mordkę jaka zwróciła się ku niemu. Prawie zapomniał jej głosu, dlatego nie rozpoznał jej po takowym gdy tu szła. Ale teraz nie miał wątpliwości że wie doskonale czyj był to but, czyja noga, i czyje struny głosowe. Znał je dobrze.
"To ty"
- Tak, Marcelino. To Ja. - Dźwignął prawą dłoń ku górze, na krótką chwilę unosząc rękę i pokazując kciuk ku górze. Długo jednak tak nie dał rady, i ramię rąbnęło o dywan. Zmęczony, blady uśmiech wstąpił na jego twarz, a jego oczy wgapiały się w twarzyczkę tej jednej osóbki, jaka zawojowała jego umysł i serce. - Słyszałem że kasyno należy do niejakiej Marceliny, więc to był mój jedyny trop by Cię odnaleźć, nie licząc powrotu do miasta. Masz może trochę wolnego czasu? Mam całkiem długą historię do opowiedzenia dzięki której być może mnie nie wykastrujesz. - Krótka próba śmiechu została urwana przez kilka kaszlnięć, jakie rzucały całym jego ciałem. Tak, zużył chyba wszystkie swoje siły by się tu dostać. No nic, dywan jest w miarę wygodny, może tak zostać, prawda? Ma długą historię do opowiedzenia, a jego poturbowany stan, słaby ton i poszarpane ciuchy w kolorze Specowego wojska raczej mówią same za siebie że historyjka może być interesująca.
- Tylko gdzie tu zacząć... Hm, nie wiem, zdecyduj. Swoją drogą, wygodny dywan, nie mogę marudzić na miejsce z jakiego aktualnie się nie mogę ruszyć. Czy ta osoba z którą rozmawiałem znalazła Cię, czy przyszłaś tu przypadkiem? Nie miałem okazji się właściwie przedstawić, byłem na granicy przewrócenia się i wolałem nie stracić przytomności zanim nie pójdzie po Marcelinę, choć obawiałem się czy nie ma więcej osób o tym imieniu. Na szczęście, to byłaś Ty. - Dobrze że gadanie nie wymaga wiele energii. Gdyby był za słaby na gadanie, wtedy byłoby fatalnie, prawda?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.03.19 20:10  •  Jadalnia | Sala spotkań - Page 2 Empty Re: Jadalnia | Sala spotkań
To był ciężki dzień. Od samego rana próg jej kasyna przekraczały osobistości szukające na siłę kłopotów i chcących wyładować frustrację. Załoga musiała sobie radzić z nimi sama; wymordowana była od kilku dni cicha, zamyślona i nieobecna, całymi dniami przesiadywała w gabinecie, nie wychylając zza jego drzwi nawet ciekawskiego nosa. Dużo myślała nad swoją prababką Felicją, próbowała rozszyfrować sny, w których coraz częściej ją odwiedzała, obserwowała bardzo długo swoje ciało w lustrze. Nie była już owłosiona, nie miała już uszu czy ogona. Była człowiekiem, dokładnie takim samym jak przed pożarem w Starej Desperacji.
Tylko oczy miała inne.
Choć jasne, zalewał je mrok, który nie przypominał tego powszechnie rozumianego, czarnego cienia.
Dotykała się ciągle po plecach, choć trudno było jej dosięgnąć blizny, które mieściły się na łopatkach. Oglądała je w lustrze, ciągle mając wrażenie, że wyczuwa COŚ pod skórą. Serce biło jej mocniej. Przemiana już się dokonywała.
Często towarzyszył jej Lokstar, który sam należał do szeregu upadłych aniołów. Mimo wszystko nie potrafił zbyt wiele wytłumaczyć dziewczynie, choć bardzo chciał pomóc. Sam nie rozumiał do końca jej przemiany, a słowa Upadłej Anielicy niepokoiły go. Wiedział doskonale, kim była rasa upadłych skrzydlatych. W końcu sam zasilał jej wąskie szeregi.
- Pomóż mu wstać - poprosiła Marcelina, patrząc w stronę Djikstry. Ten podszedł do Hex'a, chwytając go pod ramię i pomagając utrzymać się na nogach. - Chodźmy do mojego gabinetu - zarządziła, czekając, aż dwójka pójdzie w tamtą stronę (jeśli Hex dał radę człapać bez pomocy, to Djikstra został na miejscu). Marcelina chwyciła ukradkiem butelkę whiskey i poszła za mężczyzną, otwierając przed nim gabinet i zapraszającym gestem czekając, aż ten do niego wkroczy.
Czuła się dziwnie, choć przecież doskonale znała tego mężczyznę.
- Dawno Cię nie widziałam. - Zaczęła, siadając za swoim biurkiem i stawiając butelkę dobrej whiskey na biurku. Było to zaproszenie do rozmowy, która zapewne będzie bardzo długa tej nocy... - Myślę, że mamy sobie wiele do opowiedzenia - szepnęła cicho, uśmiechając się pod nosem, stawiając przed sobą dwie, puste szklanki.

z/t x2 -> gabinet Marceliny


Ostatnio zmieniony przez Marcelina dnia 06.03.19 22:39, w całości zmieniany 1 raz
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 2 Previous  1, 2
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach