Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Go down

Pisanie 20.09.16 23:45  •  Dom [Verity & Kaukaz] - Page 2 Empty Re: Dom [Verity & Kaukaz]
Zmiany. Te w jego życiu przez ostatnie lata nastawały wyjątkowo gwałtownie. Przeniesienie do nowego kraju, nowi ludzie, nowe rozkazy, nowe zakwaterowanie. Zmiany były dla niego czymś naturalnym. W końcu był żołnierzem. Całe jego życie było podporządkowane służbie i miało na celu spełnianie oczekiwań przełożonych. Zmiana której w tym momencie doświadczył była specjalna bo zapoczątkowana przez niego samego. Nikt go do niej nie zmuszał, nie był to rozkaz ani fanaberia podyktowana impulsem. Wszytko skrupulatnie przemyślał i dobrowolnie zadecydował, że od dziś będzie odpowiedzialny za Daisy. Czyżby wiek robił swoje? Nie rozmyślał nad tym.
Naprawę nie chciał brać udziału w żadnych sesjach terapeutycznych. Lecz brak chęci był za słabym argumentem. Robił w końcu gorsze rzeczy, mimo że też nie chciał. Dlatego skoro Verity zależało to nie miał powodu by jej odmawiać. Potrafił się wznieć w tej kwestii ponad własne widzimisię. Skinął więc głową. Potwierdził i się zakrztusił. Brawo on.
Początkowo próbował odkaszlnąć, gestem ręki próbując uspokoić dziewczynę, lecz kiedy to nic nie dawało - wywrócił teatralnie oczami i pokornie uniósł ręce ku górze. Zaczęło się robić nieciekawie, choć eliminator nie dawał tego po obie poznać. Był na twarzy już nie tyle czerwony co purpurowy. Zaraz potem poczuł na plecach razy wymierzane przez drobną rękę. Nie wiedzieć czemu, pomimo tego, że sytuacja była niebezpieczna - chciało mu się śmiać. Lecz zaraz po tym, jak złośliwie pochłonięty kęs został odkrztuszony Polak nie śmiał się, a łapczywie wciągał powietrze podpierając się ręką o blat. Potem obrócił całą sytuację w jakiś żart i jako ten dzień im minął w przyjemnej atmosferze.

|zt x 2
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.11.16 22:23  •  Dom [Verity & Kaukaz] - Page 2 Empty Re: Dom [Verity & Kaukaz]
Ponieważ event z koncertem stoi w miejscu od dwóch tygodni, a ja chciałabym ruszyć do przodu, rozwiążę to w taki sposób. I trudno.
Ledwie przekroczyła próg dzielonego z adopcyjnym ojcem domku, pospiesznie zrzuciła buty i ruszyła do kuchni. Plecak bezładnie rzuciła w kąt i dorwała się do powieszonej na ścianie szafki, z której zaś wydobyła sporej wielkości pudełko z kolorową pokrywką. Tam właśnie trzymali podstawowe środki medyczne, jakie przydawały się w każdym porządnym domu. Zaczęła przerzucać zawartość apteczki, zerkając na opakowania, nazwy i skrócone opisy działania najróżniejszych specyfików. Na przeziębienie, na ból gardła, na odporność, suplement diety z magnezem, coś na grypę, coś przeciwwirusowego... aż w końcu w dłoni zielonowłosej pojawiło się oszczędnie zadrukowane pudełeczko z lekiem na dolegliwości żołądkowe. Bez zwłoki sprawdziła datę ważności, a następnie przewertowała załączoną ulotkę w poszukiwaniu zaleceń dawkowania. Znalazłszy wszystkie potrzebne informacje, zażyła odpowiednią ilość tabletek i dopiero wtedy poczuła się spokojniejsza. Nastawiła sobie wody na bardzo duży kubek herbaty, gotowa odchorować nieprzyjemną przypadłość i zadbać o siebie jak najlepiej, by możliwie nie opuścić lekcji. Nie chciała sobie robić większych zaległości, a oprócz tego dolegliwości żołądkowe nie były niczym przyjemnym, z czym chciałaby spędzać całe dnie w domu. Najlepiej było napić się porządnej porcji płynów, zawinąć w kocyk i pójść spać, by dać organizmowi możliwość regeneracji.

[zt]
                                         
Verity
Studentka
Verity
Studentka
 
 
 

GODNOŚĆ :
Daisy Verity Greenwood


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.04.17 0:18  •  Dom [Verity & Kaukaz] - Page 2 Empty Re: Dom [Verity & Kaukaz]
Irytowało go to wszystko. Słabość jego ciała, zamieszanie związane z całą tą ostatnią misją, odsuniecie od służby eliminatora...że niby odciążenie od obowiązków miało działać na dobro jego rekonwalescencji? No kurwa...
Skrzywił się na samo wspomnienie tego co zaszło wypalając kolejnego z kolei papierosa. Ostatnio wyraźnie sięgał po nie częściej. Obecnie paczka, która potrafiła mu niegdyś starczyć na pół miesiąca teraz ledwie zaspokajała trzydniowy głód. Wszystkiemu winna była bezczynność - nie miał możliwości wyładowania w inny sposób swojej frustracji bez szkody dla otoczenia. Nie mógł oddać się treningowi, nie mógł nawet bez krzywienia zejść po schodach, czy też ubrać - już nawet nie miał zamiaru poprawiać bluzy naciągniętej tyłem do przodu, której kaptur radośnie zwisał mu pod brodą. Może gdyby miał jak zająć sobie czas...To było jednak trudne. Jego pasją i hobby była praca, nie korzystał z telewizora, czy laptopa, cholera...nie umiał nawet obsłużyć innych programów niż tych związanych z systemem wojskowym.
Nie mając więc nic do roboty czuł się okropnie. Właściwie gorzej niż w dniu w którym trafił do szpitala. Nie wiedział jednak za co mógł się zabrać, więc z braku laku...zabrał się za próby odpalenia kosiarki. Tak - wczesną wiosną, gdy trawa jeszcze nie miała zamiaru podnosić się do życia. Bo czemu nie?
Miarowy warkot związany z próbami odpalenia kosiarki spalinowej zaczął się nieść po okolicy...Próby - bo raczej odpalenie jej przez Kaukaza w obecnym stanie graniczyło z cudem. Co z tego, że tak właściwie była siódma nad ranem...sobota...Kij z tym! O tej porze w innych okolicznościach odbywałby poranne ćwiczenia w koszarach.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.04.17 23:58  •  Dom [Verity & Kaukaz] - Page 2 Empty Re: Dom [Verity & Kaukaz]
Ostatnią rzeczą, której serce młodej dziewczyny mogłoby pragnąć w sobotę o świcie, był dźwięk kosiarki. I to nie jednolite, miarowe warczenie, które przy odpowiednich predyspozycjach mogło nawet ukołysać do snu. Nie, za oknem rozlegało się przerywane, charczące rzężenie machiny, którą czyjaś ręka usiłowała uruchomić.
Czubek zielonej czupryny wychynął spod kołdry, chaotyczny jak kępa szczypiorku po uderzeniu przez piorun. Najpierw otworzyło się jedno brązowe oczko, potem drugie, choć szybko znów przysłoniły się powiekami dla ochrony przed rażącym światłem poranka. Młody, zaspany organizm uniósł się nieco na łokciach, spoglądając przez firanki w stronę podwórka. Gdzieś za białą koronką zamajaczyła znajomo wyglądająca postać. Z gardła dziewoi wyrwał się niekontrolowanie zbolały jęk.
Skoro Adrian wziął się za koszenie, nie ma szans, żeby odpuścił. Można się było pożegnać z długim spaniem. I to akurat w weekend, kiedy przez dwa piękne dni nie było trzeba zrywać się wraz z pierwszymi promieniami słońca, biec na autobus do szkoły i gnić w czterech ścianach, zakuwając kolejne zagadnienia! Sobota, jako pierwsza przypadająca po tygodniu roboczym, była dniem na odsypianie. Nastolatka, zmordowana cyklem nauki, potrzebowała nadrobić zaległości snu i niezakłócenie odpoczywać do późnego przedpołudnia. Nie była z tych, którzy wstawaliby po zakończeniu pory obiadowej, jednak właśnie pozbawiono jej kilku należnych godzin błogiego chrapania w cieplutkiej pościeli. Gdyby miała więcej sił i chęci do pracy, byłaby chętna sprawcę tego stanu pogonić z siekierą, ale niestety - energii starczyło jej tylko na owinięcie się w kołdrę i otworzenie okna.
- Czyś ty oszalał? - jęknęła, mając jeszcze nadzieję powołać się na litość swego adopcyjnego opiekuna. Mógł przecież, jak normalny człowiek, zabrać się za pielęgnowanie ogródka w późniejszej porze. O dziesiątej! Wtedy nie przeszkadzałby już raczej żadnemu próbującemu się uczciwie wyspać człowiekowi. Do tego czasu mógłby się zając czymkolwiek: czytaniem książki, myciem podłóg czy dowolną inną, niehałaśliwą pracą.
- Poprawiłbyś tę bluzę - wytknęła. Skoro już zrywał się o świcie i wychodził na zewnątrz, mógłby chociaż minimalnie zadbać o siebie i nie wyglądać jak jakiś niedorób. Kaptur zwisający pod szyją wyglądał z lekka żałośnie, trochę jak śliniaczek.
                                         
Verity
Studentka
Verity
Studentka
 
 
 

GODNOŚĆ :
Daisy Verity Greenwood


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.05.17 7:39  •  Dom [Verity & Kaukaz] - Page 2 Empty Re: Dom [Verity & Kaukaz]
Pochodził z wojskowej rodziny, od kiedy tylko sięgał pamięcią jego życie było nafaszerowane żołnierskim rygorem w którym dzień się zaczynał skoro świt bez względu na dzień tygodnia czy magiczne "czerwone kartki" w kalendarzu. Dla niego jedyną opcją ściągnięcia się z łóżka później niż zakładał to plan treningowy była sytuacja w której było się nie zdolnym do służby. A on był. Przynajmniej tak uważał albo własnie w tym momencie popełniał nieudolne próby udowodnienia sobie tego przed sobą samym.
- Cho-le-ra-jas-na... - warczał rytmicznie swoim polskim zagłuszanym przez japońskie jęki kosiarki. Jakoś go to wcale nie dziwiło - w tym cholernym kraju wszystko jęczało. Nawet domy! Mrużąc oczy podniósł je na budynek, z którego dobyło się oskarżenie (a może diagnoza?). Zlokalizował po chwili źródło dźwięku w oknie.
- A ty byś się ubrała - wytknął, przecierając przedramieniem bluzy pot z czoła. Nie do wiary...zmachać się próbując odpalić kosiarkę - Trzeba porządek tu zrobić bo zarośniemy - dodał marudnie choć wcale nie było tak źle. Po prostu próbował jakoś rozładować napięcie w typowy dla siebie polski sposób, tak.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.05.17 10:16  •  Dom [Verity & Kaukaz] - Page 2 Empty Re: Dom [Verity & Kaukaz]
Rodzina Verity też w swej historii mocno zahaczała o organy wojskowe. Ba, jej osobisty biologiczny ojciec swego czasu tym całym majdanem dowodził. A jednak dziewczyna nie była jakoś szczególnie przyzwyczajona do takiego rygoru, jak jej obecny opiekun. Może to dlatego, że nikomu nie przyszło do głowy, by młodą Greenwoodównę hodować na kolejnego żołnierza. Pewnie między innymi z tego powodu zakrawające o tortury pobudki były jej raczej obce. Nawet słynne koszenie trawy o świcie przez służby miejskie nigdy jej nie dotykało - powyżej dziesiątego piętra hałas już tak nie docierał. Stąd też właśnie żałosne rzężenie ogrodowej machiny wprawiało zielonowłosą w stan wysokiego rozdrażnienia.
- Tato, zlituj! Jest siódma rano! W sobotę! - zawołała żałośnie, otulając się szczelniej kołdrą. Co prawda była już wiosna i na zewnątrz była całkiem przyjemna temperatura, ale dla wygrzanego pod pierzyną organizmu nadal była zdecydowanie za niska. - Przez dwie godziny by nas nie zarosło - burknęła jeszcze, choć wystarczająco głośno, by ów komentarz dotarł do odpowiednich uszu. Gorliwość w pielęgnacji trawnika była, bądźmy ze sobą szczerzy, tylko słabą wymówką dla kompletnie irracjonalnego zachowania. Adrian, chcąc uczynić zadość swoim żołnierskim przyzwyczajeniom, naruszył prawo do spokojnego snu własnej córki i przy okazji wszystkich sąsiadów. Nic go nie mogło usprawiedliwić.
Skoro już okrutny los postanowił wyrwać Ver z łóżka, a ona sama wiedziona złością wstała na nogi, głupio by jej było kłaść się z powrotem. Wtedy pewnie nie podniosłaby się z powrotem do południa, a takiej sytuacji wolałaby uniknąć. Już lepiej zebrać się do życia, a co najwyżej po południu przedrzemać godzinkę - w końcu jej się należało. Westchnęła więc zbolałym tonem i zamknęła okno, po czym ruszyła w dom, by dopełnić wszystkich koniecznych czynności porannych. Całe to mycie, czesanie i ubieranie potrafiło zająć dobrą chwilę, szczególnie gdy nie gonił jej rozkład jazdy autobusów i perspektywa rozpoczęcia lekcji lada moment.
                                         
Verity
Studentka
Verity
Studentka
 
 
 

GODNOŚĆ :
Daisy Verity Greenwood


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.05.17 21:50  •  Dom [Verity & Kaukaz] - Page 2 Empty Re: Dom [Verity & Kaukaz]
Uniósł brwi ku górze. Na jego czole pojawiła się pojedyncza zmarszczka.

"Tato"

Ciągle wprawiało go to w dziwne zmieszanie. Podobnie czuła się prawdopodobnie osoba, która całe życie piła mleko waniliowe, a która nagle postanowiła zamówić truskawkowe - zdecydowanie nieswojo, trochę inaczej. Takie odejście od codzienności wywołujące lekki dysonans. Kto by bowiem przypuszczał, że właśnie on zdecyduje się na adoptowanie kogoś? On, wolny strzelec, samotny wilk, wojskowy. Przez ostatnie dziesięć lat powierzano mu pod "opiekę" co najwyżej podobnych jemu, niższych rangą wyszkolonych wojskowych, a nie dorastające nastolatki. Od dłuższego czasu była to jednak jego "nowa codzienność".
Nie była zła.
- Ciesz się, że tylko piąta - bąknął i tak, zdecydowanie byłoby do tego zdolny. Potem tylko zmrużył powiek, kiedy odprowadzał wzrokiem izolującą się za oknem Verity nie komentując jej ostatnich słów. Westchnął potem drapiąc się po karku.
- Adrian by wystarczyło... - zamarudził pod nosem, bardziej do siebie choć wcale mu się nie nie podobała wersja zielonowłosej, która najpewniej w tym momencie zabrała się za odprawianie codziennego rytuału. Polak krytycznie spojrzał na kosiarkę, którą szarpnął jeszcze dwa razy nim skapitulował i postanowił wejść przez drzwi od strony podwórka do kuchni. Usiadł tam przy stole czując się bezużytecznie. Bo był przyzwyczajony do tego, że jego codzienny grafik był napięty, a teraz gdy zmuszony był do wolnego nie bardzo miał pomysł co z sobą zrobić. Rzadko chodził na miasto dlatego też nie wiedział tez gdzie miałby się udać by znaleźć sobie na nim zajęcie gdzieś indziej niż w barze - a i po tą rozrywkę rzadko sięgał. Teraz jeszcze rzadziej przez wzgląd na Verę. Gdyby nie ograniczona sprawność to pewnie powyżywałby się na siłowni, a tak nawet nie mógł skończyć tego co zaczął.
- Cholera... - mruknął patrząc z niezadowoleniem przez okno na śmiejącą się z niego kosiarkę. Nawet nie zauważył w którym momencie wetknął z przyzwyczajenia papieros. Nie zapalił go jednak - wprawionym ruchem nadgarstka zgasił promienień zapalniczki zippo gdy do jego uszu doszedł dźwięk zbliżających się kroków.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.05.17 23:24  •  Dom [Verity & Kaukaz] - Page 2 Empty Re: Dom [Verity & Kaukaz]
Wraz z odrzuceniem zagrzanej kołdry z powrotem na opuszczone łóżko, młodociany organizm ogarnęła chłodna fala. Verity zadrżała mimo woli i czym prędzej udała się do łazienki, by dokonać wszystkich niezbędnych ablucji. Wprawdzie w sobotę nie zapowiadało się, by miała gdziekolwiek wychodzić, ale już sama higiena wymagała sporo zachodu. Pielęgnacja młodego organizmu wymagała czasu i energii, szczególnie w przypadku dziewczęcia. Mycie, suszenie, mycie czym innym, smarowanie tym czy owym - trzeba było niezłej organizacji, żeby się w tym wszystkim połapać. Na szczęście po całkiem niedługim czasie rytuał wchodził w krew i wykonywało się go wręcz mechanicznie, skracając tym samym czas zamknięcia łazienki. Było to znaczne usprawnienie, gdy się mieszkało w towarzystwie drugiej osoby. Co jak co, ale Ver bardzo nie chciała być uciążliwa dla swojego opiekuna. Zdawała sobie zaś sprawę z tego, że różnorakie babskie sprawy mogły być dla dorosłego żołnierza niezrozumiałe, trudne lub po prostu irytujące. Z tego też powodu starała się je w miarę możliwości okiełznać.
Łazienkę opuściła po jakichś piętnastu minutach odziana już nie w piżamę, ale w wygodny dres i starą koszulkę. Nie wybierała się nigdzie poza dom i ewentualnie ogród, więc nie musiała się przejmować eleganckim strojem. W żołądku młodej zaczęły się odzywać pierwsze sygnały głodu, więc naturalnie kolejnym celem stała się kuchnia. Tam natrafiła na Adriana, który jak widać porzucił próby mocowania się z kosiarką. Przynajmniej na chwilę przestrzeń została uwolniona od żałosnego rzężenia. Uwadze nastolatki nie ubiegł jednak papieros, w który zaraz karcąco wycelowała palcem.
- Ekhem - chrząknęła, spoglądając na Spadzińskiego wymownie. Znał ten schemat od pierwszego dnia, kiedy się poznali. Verity nie tolerowała palenia, więc adopcyjnego ojca z fajkami zawsze wyrzucała do ogrodu, jak najdalej od siebie. Zawsze też kręciła nosem na tytoniowy zapaszek, powoli i metodycznie przymuszając Adriana do przyjęcia jej zasad. W końcu nie da się truć, co to, to nie.
- Jadłeś coś? - zapytała w końcu, odchodząc parę kroków w kierunku lodówki. Dla niej była właśnie pora śniadania, a skoro już robiła sobie, to i Polak mógł na tym skorzystać.
To w sumie sprytne zagranie: zerwać córkę z pieleszy, żeby przygotowała żarcie.
                                         
Verity
Studentka
Verity
Studentka
 
 
 

GODNOŚĆ :
Daisy Verity Greenwood


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.06.17 22:52  •  Dom [Verity & Kaukaz] - Page 2 Empty Re: Dom [Verity & Kaukaz]
Był krnąbrną jednostką i uginanie karku zawsze przysparzało mu problemów. O tyle jednak, że był przyzwyczajony do słuchania rozkazów od przełożonych o tyle jednak w życiu nie pomyślałby o tym, że będzie podporządkowywał się do sugestii nastolatki. Nie miała w końcu nad nim żadnej władzy zwierzchniczej, była słabsza, mniejsza, nie była w stanie powstrzymać go przed osiągnięciem tego czego chciał, a jednak jej głos był dziwnie ważny. Stał się miękki. Najgorsze w tym wszystkim, że nie był w stanie określić w którym momencie popuścił tej gardy. Chociaż...nie, to chyba wszystko zaczęło się od Adavieny. Prychnął na tą myśl pod nosem i pokręcił głową z niedowierzaniem, a chwilę później usłyszał głos Szczypiora.
- Tylko trzymam, pani sierżant - wywrócił oczami, przekładając papierosa do prawego kącika ust - Nie wypaliłem od wczoraj żadnego, miej litość i pozwól się obejść chociaż smakiem - zrobił minę cierpiętnika i z taką też miną usiadł na taborecie i podsunął pod blat.
- Nie, jeszcze nie - Przerzedził dłonią włosy. Krzywo nałożona bluza podciągnęła się uwierając go pod ramieniem.Przez chwilę próbował ją okręcić ją wokół tułowia by znalazła się na swoim miejscu lecz...no... - Czy mogłabyś... - ...pomóc? Zamamrotał niechętnie zdając sobie sprawę, ze mimo wszystko niektóre rzeczy znajdowały się poza zasięgiem jego możliwości. Tym bardziej gdy ręka była usztywniona.
- Planujesz gdzieś dziś wychodzić?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.06.17 13:20  •  Dom [Verity & Kaukaz] - Page 2 Empty Re: Dom [Verity & Kaukaz]
- Zero litości. Znasz moje zdanie - odparła lakonicznie. Żadnego palenia w domu - taka była nieśmiertelna zasada, która zawitała do mieszkania Spadzińskiego wraz z przybyciem młodocianej Amerykanki. Pod pewnymi względami nie miała żadnych skrupułów i nie wahała się narzucić swojego zdania bądź co bądź starszemu mężczyźnie.
Otworzyła lodówkę i schyliła się, by zbadać stan zapasów spożywczych. Efekt był zadowalający: niczego jakoś szczególnie nie brakowało. Bez dłuższego zastanowienia wydobyła z drzwiczek karton mleka, o ile dobrze pamiętała było otwarte ledwie poprzedniego dnia i powinno być świeże. Teraz wystarczyło tylko sięgnąć po...
-Nie, jeszcze nie
- A na co masz ochotę?
... płatki, jak zwykle przełożone z foliowego opakowania do kolorowej puszki. Trzeba było sięgnąć po nie na półkę-
- Czy mogłabyś...?
- Hm? A, już.
Bez zwlekania porzuciła przygotowywanie swojego śniadania i podeszła do Adriana, lustrując uważnie jego chaotyczny ubiór. Szybko zorientowała się gdzie przód, gdzie tył i sprawnym ruchem przekręciła bluzę na jej właściwe położenie. Dopilnowała, by wszystko znalazło się na swoim miejscu i dopiero wtedy wycofała się do przerwanych czynności. Zdjęła puszkę z półki, a z sąsiedniej szafki wydobyła swoją ulubioną miskę - oczywiście soczyście zieloną.
- Nie, w sumie to nie. A ty?
                                         
Verity
Studentka
Verity
Studentka
 
 
 

GODNOŚĆ :
Daisy Verity Greenwood


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.06.17 19:40  •  Dom [Verity & Kaukaz] - Page 2 Empty Re: Dom [Verity & Kaukaz]
Nie odpowiedział jej, lecz wyraźnie się zadumał próbując ustalić czego tak właściwie w tym momencie chciałby spróbować.
- Może coś słodkiego...- rzucił w końcu bez przekonania kartkując w głowie kolejne znane mu potrawy. Nie było tego za dużo, lecz problem polegał na tym, że te bardziej mu znane i lubiane posiłki wymagały składników mających status w M3 egzotycznych. Pomijając zupełnie aspekt przełożenia polskich nazw na japoński, czy też angielski.
- Może zjedlibyśmy na mieście. Coś. Razem. - zaproponował patrząc, gdzieś tam w kawałek kolorowej ściany, dopiero po chwili przenosząc swoje spojrzenie ponownie na swoja podopieczną, która uzupełniała swoją miskę - Tylko nie mam pojęcia gdzie moglibyśmy. Może do Galerii? Tam na pewno coś by się znalazło. A może i potrzebowałabyś jakichś lżejszych ubrań? - zbliżało się lato, a mu kobiety zawsze się kojarzyły z posiadaniem całej masy fatłaszków. Dodatkowo jakoś miał ochotę wyrwać się z domu. Odnosił bowiem ważenie, że jeśli tak dalej będzie wyglądało jego przymusowe wolne to prędzej czy później coś ulegnie detonacji. Kosiarka od rana zbierała już ekstra punkty...Jednocześnie zdał sobie sprawę, że tak właściwie nie mieli dawno czasu dla siebie. On i Verity - rzadko bywało, że Adrian brał sobie wolne, by gdzieś wychodzili. Przez to wojskowy odnosił wrażenie, że zaniedbywał ja, a tak być nie powinno
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach