Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 3 z 11 Previous  1, 2, 3, 4 ... 9, 10, 11  Next

Go down

Pisanie 12.04.16 22:51  •  Apartament nr 1062 - Page 4 Empty Re: Apartament nr 1062
Wychodząc z łazienki, zadbało o to, by zostawić w niej nienaganny porządek, a każdą niepoprawność naprostować, by nie kłóciła się z jego poczuciem estetyki. Musi w końcu nakłonić Dana do zmiany postępowania i wymusić na nim zgodę na remont, bo tonacja, w jakim było utrzymywane te pomieszczenie, sprawiało, że Havoc dusił się w nim sukcesywnie, nie mogąc złapać oddechu. Nie znosił ciemnych płytek ułożonych aż do sufitu, które niesamowicie go drażniły, mimo iż sama łazienka prezentowała się niemal katalogowa, utrzymana w nietypowej czystości, jakby w ogóle nie była użytkowana przez właściciela.
Wyszedł z pomieszczenia, wyłączając światło i domykając drzwi. Spodziewał się, że zostanie przywitany przez pojedynczy skowyt Halka, który domagał się uwagi i przede wszystkim spaceru, ale zamiast tego nienaturalna cisza zadomowiła się w jego wyczulonych uszach. Zrażony nią, szybko pokonał dzielącą go odległość od schodów, by w kolejnych paru sekundach znaleźć się na niższym poziomie mieszkania i zeskoczyć w geście wyraźnego zdenerwowania rzadko u niego dostrzegalnego z ostatniego stopnia, przez co nabawił się zadyszki.
Zajrzał do kuchni, omiótł ją swoim zburzonym spojrzeniem, ale obecność generała i psa była w niej dostrzegalna. Jedyna rzecz, która zdradzała, że znajdowali się w tym pomieszczeniu była opróżniona filiżanka i rozsypana wokół miski karma. Skrzywił się gwałtownie. Niby nie sądził, że Kurtz postanowił pozbyć się psa, acz wiara w jego dobre serce zniknęła na przestrzeni razem spędzonych lat, które wypełnione wzlotami i upadkami sprawiły, że Havoca ogarnęła postępująca znieczulica. Sam nie wiedział, dlaczego jestem z tym mężczyzna. Kwestia uczuć nie miała racji bytu, już dawno się zatracił, a granica między nienawiścią a miłością zacierała się coraz bardziej. Czasem miał wrażenie, że ich najlepsze lata dawno straciły na wartości i obróciły się w niebyt, a ich związek był podtrzymywany przy życiu jedynie przez przyzwyczajenie i brak wyraźnych chęci na zmianę, które coraz częściej były widoczne w pozbawionych czucia oczu informatora, przypominających puste płótno podupadłego na wenie malarza.
Rozejrzał się dookoła, ostatecznie wracając do wąskiego przedpokoju. W momencie, gdy jego prawa dłoni sięgnęła po płaszcz, drzwi otworzyły się. Pierwsze próg został przekroczony psa, a potem przez Dana. Koniecznie w tej kolejności. Na wąskich ustach Mike'a pojawił się półuśmiech, by zatuszować nie dowierzenie, gdy zrozumiał całą absurdalność tej sytuacji. Żadne słowo nie chciało ujrzeć światło dziennego. Odebrał w milczeniu smycz od partnera i rozpiął ją w prawnym ruchem, głaszcząc psa za uchem, który po zafundowanej pieszczocie pognał w kierunku wodopoju.
Na pewno dobrze się czujesz? — zapytał, odwieszając smycz na swoje miejsce. Zerknął kątem oka na kochanka i poluzował nieco krawat, który opinał się nieprzyjemnie na szyi.
Podszedł do swojego generała i przyłożył mu dłoń do czoła, by sprawdzić prowizorycznie temperaturę, ale nie zarejestrował żadnych anomalii.
Jeśli się pośpieszymy, unikniemy kolejek.

                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.04.16 0:43  •  Apartament nr 1062 - Page 4 Empty Re: Apartament nr 1062
Jak nieswojo może czuć się człowiek na spacerze z psem, tego właśnie dowiedział się Kurtz. Brakowało mu przyzwyczajenia do takiego dreptania za kundlem i to jeszcze nie swoim, jeśli patrzeć na upór z jakim pielęgnował niechęć między sobą, a Halkiem i jak często powtarzał Havocowi, że to jego kundel, a Dan nie zamierza tracić czasu na opiekowanie się futrzakiem. Nigdy nie lubił psów i wątpił by się to zmieniło, tylko teraz tak wyjątkowo postanowił ugiąć się, wmieszać w opiekę, która nie miała szansy trwać dłużej niż ten jeden wypad na dwór.
Zerkał co jakiś czas na zegarek, bo zależało mu na czasie, chociaż nie wiedział ile zwykle pchlarz potrzebuje na porządny spacer, bez ryzyka, że później zostawi coś na dywanie. Na jego szczęście, Halk sam zadecydował kiedy chce wracać i wtedy zaczął ciągnąć do domu na co Dan przystał bez sprzeczek. Śmiesznym było, że w tej konkretnej sytuacji był bardziej skory do słuchania... niż przy setkach razów, gdy Mike próbował go do czegoś nakłonić. Najwyraźniej pies miał lepszą siłę przebicia w tej chwili. Wchodząc po schodach, zerkał w przelocie na futrzaka, dla upewnienia, że ten wspina się też po stopniach, bo zgubienie go gdzieś w budynku to ostatnie czego chciał Kurtz dziś. Wchodząc na odpowiednie piętro, musiał na chwilę przystanąć, czując jak kręci mu się w głowie i wtedy właśnie nabrał pewności, że musi zająć do lekarza. Utrata krwi to coś co zbyt wyraźnie odbija się na organizmie i bez wątpienia pociągnie za sobą jakieś konsekwencje.
Zatrzymał się przed drzwiami, nagle poruszony tym jak wiele niechęci wzbudza w nim to mieszkanie. Wcześniej tego nie zauważał, a teraz dotarło to do niego ze zdwojoną siłą... od kilku miesięcy już powrót tutaj, był mu czymś nie na rękę i wolał nocować w miejscu pracy lub u przypadkowej jedno nocnej przygody, niż wchodzić za te drzwi i spoglądać znów na znienawidzonego psa oraz kochanka, którego nawet już w myślach coraz rzadziej nazywał partnerem. Nigdy nie powiedział tego na głos, ale puste lub chłodne spojrzenie Mike'a, było zaskakująco dotkliwe i to był główny powód dla którego reagował agresją, odruchowo broniąc się przed tym co może ranić. Męczyła go codzienność z jaką się stykał, a powroty do domu wcale nie zmniejszały tej niechęci i znużenia, podwajały ją budząc wszystko co negatywne. Przez ten natłok, stawał się niebezpieczny dla otoczenia i wiedział o tym dobrze. Wyrywając się w końcu z zamyślenia, nacisnął klamkę by wpuścić psa pierwszego. Spojrzał przelotnie na Havoca, oddając mu smycz. Zauważył ten uśmieszek na wargach blondyna, ale nie wywołało to u niego żadnej, nawet znikomej reakcji.
- Mogło być lepiej – odparł jedynie, poprawiając kurtkę na ramionach. Zmarszczył lekko brwi, gdy dłoń informatora wylądowała na jego czole, domyślił się, że ten sprawdzał, czy aby nie ma gorączki, skoro zdecydował się na wyjście z psem. Wywrócił oczami, sam wyciągając rękę i łapiąc go za krawat, aby przytrzymać go na moment bliżej.- Czuję się nieswojo, gdy robisz się troskliwy – prychnął, ale zaraz poprawił mu krawat i odsunął się. Oparł się zdrowym barkiem o ścianę, czekając aż blondyn będzie gotowy do wyjścia.- Wątpię byśmy ich uniknęli, ale mniejsza z tym – mruknął. Był wyraźnie markotny i chyba trochę ugodowy, co raczej nie często mu się zdarzało, chociaż w obecnym stanie nie powinno zaskakiwać.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.04.16 1:38  •  Apartament nr 1062 - Page 4 Empty Re: Apartament nr 1062
Syknął cicho, kiedy Kurtz położył swoje łapska na krawacie i przyciągnął go ku sobie władczym gestem.
Mówiłem ci już, Kurtz, nie każ mi się powtarzać. Mieszkamy razem, więc czuję się za Ciebie odpowiedzialny. — Puste słowa, które nie miały żadnego pokrycia w rzeczywistości. Gra pozorów stworzony, by nie zwariować. Pustka. Z tego składał się Mike. Puste spojrzenie. Pusty wyraz twarzy. Pustka w sercu, która rozdzierała go na kawałeczki, unicestwiając wszystkie uczucia, które się w nim tliły. Chłód i obojętność, tyle mógł zaoferować Kurtzowi, kiedy mężczyzna nie wracał do domu pięć nocy po rząd, a potem nachalnie wpraszał się do ich wspólnego łóżka, by zaspokoić naturalną potrzebą bycia z kimś, konkretyzując - bycia w kimś. Wściskał ręce tam, gdzie zdecydowanie nie powinien, prowokując kłótnie. Mike nie był tym samym człowiekiem, którego Dan poznał na zalanej słońcem ulicy, wracając z wykładów do domu. Zmienili się obaj, zarówno mentalnie, jak i fizycznie. Każdy z nich poszedł w innym kierunku, w przypadku Havoca chcąc odsunąć od siebie dotkliwą przeszłość, która nawiedzała go pod postacią snów, obawy jednak zawsze zostawały w jego głowie, a ich wspólne problemy, wyraźny kryzys, który przechodzili, w mieszkaniu, a przynajmniej teoretycznie. W praktyce tłumienie zazdrości i złych nawyków nie miało racji bytu. Havoc dokładnie wiedział, z kim sypiał Kurtz, o ile to robił, nie pojawiając się w domu. Rozpamiętywał wtedy jego szorstki dotyk i te wszystkie obietnice, które składali sobie pod sztucznym niebem M-6, a gdzieś w okolicy serca pojawiło się ukłucie. Być może oznaka tęsknoty, choć Havoc wmawiał sobie, że to wynik zdenerwowania spowodowany nałożonymi na niego obowiązkami, zmęczenia po kolejnej nie przespanej nocy w łóżku, w którym nie było pożądanej przez niego osoby. Gdy był sam jak palec w tych czterech pustych ścianach, gdzie obecność kochanka była namacalna, rozdzierał go ból, którego rozładowywał na kochankach Dana, niszcząc im życie.
Na ustach pojawił się krzywy grymas imitujący gorzki uśmiech, ale zagasł po paru nic nieznaczących sekundach. Omiótł spojrzeniem partnera. Z jednej strony ochota, by skończyć tę projekcję związku, stawała się coraz bardziej namacalna, a z drugiej zaś Havoc miał wrażenie, że gdyby faktycznie spakował walizki i wyniósłby się z życia generała, jakaś ważna cząstka jego rozpadłaby się na milion kawałków, niezdolna do reprodukcji, niczym rozbita szklanka, której odłamki nie pasują do siebie. Byłby jednak zbyt dumny, by zaprezentować to, jak bardzo zależy mu na mężczyźnie i całe życie przyłapywałby się na myśli, że raz utraconej rzeczy nie dało się odzyskać. Kurtz przeobraziłby się w ciepłe i jednocześnie łamliwe wspomnienie, rozgrzewające go po ciężkim dni.
Nachylił się do mężczyzny, dotykając ustami znajomej żuchwy. Niby akt słabości, lecz wyprostował się zaraz prezentacyjnie, by wyprzeć to z własnej świadomości.
Zaraz wracam — mruknął niewyraźnie, obracając się na pięcie. Kurtz z takiej pozycji nie mógł dostrzec bladych rumieńców na twarzy Havoca, które nieoczekiwanie pojawiły się na jego policzkach i czymś w rodzaju smutku odbitym na dnie zmrożonych przez chłód poranka tęczówkach.
Informator podszedł do komody. Wyciągnął z niej parę skórzanych rękawiczek i zaraz nasunął je sobie na smukłe dłonie, które oznaczały się niską tolerancją na środki czyszczące, dlatego też trzy razy w tygodniu odwiedzała ich kobieta w średnim wieku dbająca o czystość mieszkania, o czym Dan nie mógł wiedzieć, zjawiając się w tym miejscu średnio raz w tygodniu, najczęściej zły i niechętny do rozmów, ale skory do seksu.
Zechciałbyś mi pomóc? — zapytał mężczyznę, gdy do niego wrócił. Spojrzał wymownie to na niego, to na swój płaszcz, który nadal wisiał na wieszaku, chcąc mu subtelnie zasugerować jak powinien się zachowywać w jego obecności, choć spodziewał się, że Kurtz go wyśmieje. W ramach rezygnacji westchnął i sam sobie poradził: zdjął swoje wierzchnie okrycie i zarzucił je na ramiona, które jako jedyne nie były wątłymi punktami na jego ciele. Zawiązał szalik na szyi, by zakryć to, co pozostawił na nich głodny wrażenie Dan i wyciągnął z kieszeni klucze.
Miejmy to już za sobą. — powiedział, traktując to jak obowiązek, a nie rzeczywistą chęć.

                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.04.16 21:00  •  Apartament nr 1062 - Page 4 Empty Re: Apartament nr 1062
Widząc jego niechęć przy nawet prostym dotyku, nie wiążącym się z niczym więcej, pozbawionym podtekstów... zaczynał powoli tracić cierpliwość oraz chęć by w ogóle przebywać przy osobniku, którego towarzystwo nie powinno mu przeszkadzać. Jednak dopiero słowa obudziły całkowitą obojętność, zabijając na jakiś czas pozostałe emocje.
- Super, mogłeś równie dobrze wrzucić mi garść lodu pod koszulkę... byłoby równie miło – parsknął reagując tylko tak na wzmiankę o mieszkaniu razem oraz poczuciu odpowiedzialności przez to i słysząc znów słowa całkowicie puste. Jednak nie miał chęci wdawać się w kłótnie. Przynajmniej teraz nie, później gdy będzie po wizycie, mógł nawrzucać Havocowi i doprowadzić do  kolejnego potoku przekleństw oraz wysłuchać jak bardzo kochanek nim gardzi. Chyba już do tego przywykł i każda kolejna takowa informacja rzucona w jego stronę, zaczynała coraz bardziej spływać po nim. Gdyby był sentymentalny i bardziej skory do tęsknoty za dawnymi, lepszymi czasami... to może i rozmyślałby o tym co już przeminęło. Z początku ich związku wszystko było lepsze oraz łatwiejsze, jeśli wrócić pamięcią do tamtego czasu... Dan chyba serio czuł się wtedy szczęśliwy i beztroski, mając w końcu na kim polegać, komu ufać. Tamto jednak przeminęło i nic nie wskazywało na to aby tamten czas chociaż w namiastce miał szansę wrócić. Wiedział dobrze jaki los czeka każdego z jego kochanków, był przecież świadom jak mściwą istotą był czasami Mike i mimo że nie mścił się za zdrady bezpośrednio na nim, będąc zbyt słaby fizycznie to sukcesywnie zmniejszał listę potencjalnych przygód Dantego. Zastanawiało go jedynie czy w którymś momencie życia, któryś z nich zdecyduje się nareszcie na to co powinni zrobić już parę lat temu. Zerwać kontakt lub chociaż go ograniczyć, porzucić pomysł wspólnego mieszkania, zatruwania sobie życia i zaciskania stopniowo pętli na szyi sobie nawzajem.  W takiej postaci ich słaby związek nie miał coraz bardziej, prawa bytu i nawet sama przyszłość nie malowała się kolorowo.
Kurtz nie pojmował czemu będąc zdolnym do podejmowania najcięższych decyzji, nie potrafił po przyjściu do domu, któregoś dnia... powiedzieć Havocowi by wypierdalał z jego życia raz na zawsze. Nigdy nawet nie podejmował próby, nabierając we własnym sadyzmie, lekko masochistycznych zachowań pod względem psychiki, a przyjemniej tak to odbierał. Siedział w jakimś stopniu wiernie przy partnerze, męcząc się i wkurzając coraz częściej i częściej. Wykrzywił wargi w grymasie, czując usta na żuchwie. Odprowadził wzrokiem blondyna, gdy ten poszedł po rękawiczki.- Nienawidzę cię, coraz bardziej... – wyszeptał w przestrzeń, nie bardzo wiedząc do kogo to kieruje. Czekał, bo nic innego mu nie pozostało. Nie drgnął nawet, gdy informator wrócił i wyraźnie chciał by Dan wykazał się taktem... ale on nie zamierzał tego robić. Stał niewzruszony, unosząc tylko odrobinę brew, gdy przez krótką chwilę Mike łudził się, że uzyska pożądane zachowanie. Odepchnął się od ściany, krzywiąc się odrobinę, gdy poruszył za mocno barkiem i poczuł ostry ból.- Nie musisz się wysilać, zajmij się swoimi sprawami, nie potrzebuję twojej opieki – mruknął nagle i wyszedł z mieszkania. Nie czekając na mężczyznę, chyba naprawdę nie chciał go teraz obok siebie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.04.16 1:22  •  Apartament nr 1062 - Page 4 Empty Re: Apartament nr 1062
Nie wziąłem tego pod uwagę. Następnym razem to rozważę — powiedział, niby w żartach, lecz było tak, jak zawsze - wyzbyty z wszelkich emocji, skupił się na dopinaniu guzików płaszcza, co utrudniało zdiagnozowanie jego prawdziwych intencji.
Niby powinien okazać więcej troski, wykazać się współczuciem, postarać się, by chłód osłab, potraktować mężczyznę tak jak kiedyś - poświęcić mu więcej uwagi, ale w ostateczność nie mógł z siebie wykrzesać nic więcej. Miał wrażenie, że stoi nad urwiskiem i musi dokonać wyboru - skoczyć, czy nie skoczyć; wbija spojrzenie w dół, lustrując jak wzburzone fale oceanu opłukują skały, zderzając się z nimi w próbie bezskutecznego przebicia. Tak też było z nim. Ciągnęli coś, co już dawno wymarło, kontynuowali zabawę w dom, lecz ciepło dawno już wyparowało. Mike przestał szukać w Danie oparcia i vice versa, a wręcz nabrał pewności, że stoi przed nim obcy mężczyzna. Sam był wrakiem dawnego siebie, bezkształtnym cieniem, który przeciskał się przez życie, bo musiał, a nie chciał, sterowany przez mechanizm nazywany rutyną. Tonął w niej, a potem zasypiał i nie chciał się obudzić. Jednak, jak na ironie losu przestało, otwierał zmęczone oczy, poruszał do życia organizm, który zgarnął marną dawkę odpoczynku i toczył walkę z nowym dniem.
Przewrócił oczyma w geście dezaprobaty, gdy dopadły go sidła irytacji. Chęć, by pójść z mężczyzną wyparowała, ale w końcu złapał za klamkę i otworzył drzwi, które chwilę temu zamknęły się z hukiem.
Zachowujesz się jak obrażony dzieciak, Kurtz. Nabierz trochę dystansu. Świat nie kręci się wokół ciebie — skarcił go w pakiecie z wyraźną niechęcią pobrzmiewającą w tonie głosu i skarcił się w myślach. Najprawdopodobniej to był ten moment, w którym powinien wykazać się taktem i zaangażowaniem, zademonstrować, że ciągle mu zależy, mimo iż prawda była zgoła inna.
Zerknął na zegarek  - prezent od partnera z okazji dwudziestych urodzin - i z niechęcią odczytał godzinę.
Mogę poświęcić ci jedynie pół godziny, potem wzywają mnie obowiązki — oszacował, obdarzając generała chłodnym, zdystansowanym spojrzeniem, jakby całkowicie zapomniał o tym, co się wydarzyło, mimo iż wspomnienia z nocy były silne, niezłomne, żywe; rozbierał je na części pierwsze tylko po to, by przyłapać się na myśli, że nie odczuwał skruchy.
Koniuszek języka skonfrontował się z rządem równych, śnieżnobiałych zębów. Przejechał po nich, by pozbierać zagubione w biegu myśli, ale ostatecznie skapitulował i pierwszy wyszedł z mieszkania. W jednej z dłoni ściskał klucz na wypadek, gdyby to jemu przypadł przywilej zamknięcie drzwi na zamek, o czym Niemiec notorycznie zapominał, a w drugiej neseser z dokumentacją. Dziś mijał termin rozliczenia się z zebranych informacji, dlatego też odwiedzenie głównej siedziby S.SPEC, zaraz po zaprowadzeniu Kurtza do lekarza, stało się priorytetem. Co prawda "cywilizowani" ludzi już dawno porzucili papierkową robotę na rzecz tabletów i maili, ale sam Havoc nie czuł pociągu do technologii, pielęgnując tradycje przodków, dlatego wydajność i rzetelność jego działań stawała pod znakiem zapytania, a on osobiście nie narzekał – czuł satysfakcję i dumę, że nie uległ urokowi wygodny.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.04.16 2:50  •  Apartament nr 1062 - Page 4 Empty Re: Apartament nr 1062
Nie ma pojęcia ile osób zna to uczucie, cholerne rozchodzące się żyłami jak kwas; kiedy próbujesz być nawet milszy by nie doprowadzić do kolejnej pełnej agresji kłótni, kiedy robisz coś czego się po tobie nikt nie spodziewa, darujesz sobie wszelkie zaczepki, każdy gest, który mógłby być źle odebrany.... a w zamian dostajesz coś takiego jak teraz Kurtz. Pustkę, pierdoloną pustkę, która doprowadza cię do szału i powoli nie ma już szans by zapanować nad nerwami. Wszelkie blokady powoli rozpadają się, jedna po drugiej, a w głowie już ożywa obraz, dłoni zaciśniętych na tej smukłej szyi informatora i obserwowania jak walczy o oddech. W takim momencie powinno się otrząsnąć, uświadomić sobie, że coś złego dzieje się z psychiką i uciec z miejsca, zanim skrzywdzi się osobę, którą teoretycznie się kocha. Niestety w tym przypadku, Dan dobrze wiedział, że jest powalony i wcale go to nie niepokoiło, a tym bardziej nie zamierzał spieprzać dla bezpieczeństwa Mike'a. Generał w tej chwili spoglądał z rozdrażnieniem na swego partnera, co już powinno obudzić w Havocu instynkt samozachowawczy, ale ten najwyraźniej spieprzył się na stałe, bo kolejne słowa wypowiedziane przez osobnika, który powinien wiedzieć jak blisko są katastrofy, zaczynały dolewać oliwy do płonącego już nawet mocno ognia.
- Trochę dystansu – wychrypiał po nim, odkaszlną lekko by pozbyć się chrypki, która pojawiła się nagle i mogła być efektem złości oraz skoku adrenaliny w ciele mężczyzny.- Twój świat na pewno nie... On już dawno wypchnął mnie poza granice w końcu to takie wygodne, pozbyć się problemu – parsknął okropnie. Był świadom, że w tej chwili się zdradza, pozwala by cała złość, ale i żal, jaki odczuwał szczególnie w ostatnich miesiącach teraz wyszedł na wierzch i udowodnił, że generał był równie słaby jak wszyscy, którymi gardził. Bo w końcu jak słabością nie można było nazwać tego, że zachowanie jednej osoby, wzbudza wszystkie skrajne emocje, że w jakimś stopniu dystans i pustka stają się wręcz namacalnym dyskomfortem. Złapał Havoca za płaszcz, wciągając z powrotem do mieszkania po czym zatrzasnął drzwi i docisnął mężczyznę mocno do ściany, wykazał się przy tym dużym pokładem siły jaką miał. Palce jednej ręki, tej która nie była w słabszym stanie, zaciskał mocno na wierzchnim okryciu blondasa, drugą za to przesunął po policzku swego kochanka, chociaż ten gest miał mało z czułości, był zbyt szorstki. Zignorował to, ze trzymane przez Mike rzeczy, wylądowały na podłodze.- Akurat pół godziny wystarczy Nam na krótkie sprostowanie ostatnich tygodni, dni czy nawet godzin – mruknął, szarpnął nieco drobniejszym od siebie osobnikiem, gdy Havoc spróbował się chociaż ruszyć.- Więc skoro już zaliczyłeś kolejny sukces w ciągu paru godzin, wkurwiając mnie... należą ci się gratulacje, coś w końcu osiągnąłeś w tym swoim chujowym życiu i najwyraźniej trzeba cie w tym uświadomić – szepnął, ściszając głos.- Udało ci się sprawić, ze nawet ja odczuwam ból czy dyskomfort, ale nie fizyczny, który jest dla mnie czymś normalnym, tak było by za łatwo, to ten psychiczny... który staje się coraz bardziej destrukcyjny, jest męczący – przesunął pacem po grdyce kochanka.-  Wkurwiasz się, że nie wracam do domu, ale powiedz mi... po co mam tu być? By patrzeć na ciebie, gdy na każdym kroku pokazujesz jak mną gardzisz przez swoje urojone powody? Czy by podziwiać każde puste spojrzenie jakim spoglądasz na mnie? Słuchać pustych słów? Twoja pustka jest mdląca. Wolę już spać gdziekolwiek niż być z tobą w jednym mieszkaniu i mieć wrażenie, że trafiam do swego prywatnego piekła, które wykańcza mnie kawałek po kawałku -  zacisnął z wyczuciem palce na jego szyi na co miał ochotę od początku. Pochylił nieco głowę, prawie dotykając wargami ucha blondyna.- Sądzisz pewnie, że mam cię gdzieś, że wracam tylko po to by cie zaliczyć i zniknąć znów... musisz być wyjątkowo głupi – prawie się zaśmiał.- Wykończyłeś każdego mojego przypadkowego kochanka, a nigdy nie zauważyłeś co ich łączyło? Każdy wpisuje się w jeden prosty schemat; drobny blondyn o jasnych oczach – ugryzł go lekko w płatek ucha. Pociągnął go mocno w bok, zmuszając by stanął przed lustrem znajdującym się w przedpokoju.- Spójrz i pojmij w końcu do kogo byli podobni – warknął mu do ucha, stając za nim i dalej trzymając go mocno teraz w pasie jedną ręką, a drugą za szalik, że gdyby Mike wpadł na pomysł wyrwania się to sam by się poddusił, a Dan i tak by go przytrzymał.- Skoro nie mogę mieć przy sobie oryginału, który wykazałby cokolwiek poza pustką... wolę jego marne kopie – oparł lekko brodę na ramieniu swego prywatnego dręczyciela.- Dlatego nie zganiaj na mnie całej winy za to co się dzieje - dodał, spoglądając na mężczyznę w odbiciu lustra. W oczach Kurtza widać było te kurwiki, które zwykle pojawiały się, gdy tracił spokój, ale teraz to spojrzenie wydawało się inne, jeszcze bardziej niebezpieczne.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.04.16 4:50  •  Apartament nr 1062 - Page 4 Empty Re: Apartament nr 1062
Havoc stał kompletnie bez ruchu, pozbawiony czucia. Wsłuchiwał się w słowa, który wylatywały z ust Kurtza jak pociski z karabinu maszynowego. Ich brzmienie, inne od tego, co kiedykolwiek z nich usłyszał, wywołały ukucie gdzieś w okolice serce. Nawet nie drgnął, gdy Niemiec wykrzesał z siebie agresję, zacisnął dłoń na jego smukłej szyi, skutecznie unicestwiając dopływ świeżego powietrza. Miał wrażenie, że na te pare ciągnących się nieskończoność minut, zamarł, będąc na łasce bądź nie łasce człowieka, którego... No właśnie co? Kochał? Nienawidził? Gardził? Czuł obrzydzenie? Nie potrafił odpowiedzieć na te pytania, być może właśnie dlatego wpatrywał się w ramię Niemca, które skutecznie utrudniało widoczność.
Nie uważam, że denerwowanie cię można zaliczyć do moich prywatnych sukcesów. Robię to nieświadomie — powiedział, nie sadząc, że mężczyzna wykaże się taką słabą odpornością psychiczną, choć z drugiej strony powinien był to przewidzieć - Dante był wrażliwy na swój własny sposób, który kiedyś fascynował informatora, a teraz jedynie drażnił, bo być może wymagał od partnera więcej, niż ten mógł mu dać, w końcu Dan nigdy nie należał do osób przesadnie uczuciowych i wszystkie absurdalne wyznania zamykał w czynach, które czasem niosły za sobą skutek odwrotny do zamierzonego, a to w głównej mierze przez Mukuro, który nie lubił drogich prezentów, mimo że gust jego kochanka był nienaganny.
Gdy palce Kurtza przestały zaciskać się na jego szyi, nabrał do ust łapczywie powietrza, a zaraz się nim zachłysnął. Zakaszlał, acz nie mógł liczyć na pomoc partnera, bo został odwrócony do niego plecami. Wyprostował się, napinające mięśnie, przywodził teraz na myśli struny instrumentu, na którym grywał – drążący, ale jednocześnie puszący się jak paw. Jego ciało ogarnął niedowład i, by uniknąć konfrontacji z podłogą, oparł się plecami o klatkę piersiową Kurtza, wyraźnie czując bicie jego serca, które szalało, obijając się o żebra.
Spojrzał niechętnie w swoje odbicie w lustrze. Pustka została wypełniona. Niebieski tęczówki szkliły się, a na twarzy rozciągał się trudny do odszyfrowania grymas, który sprawiał, że na czole pojawiała się mało atrakcyjna zmarszczka.
Niedługo skończy ci się materiał. Znajdujmy się na terenie Azji, gdzie dominuje nacja japońska. Cechy wiodące: brązowe oczy, ciemne włosy — powiedział cicho, niby w ramach odpowiedzi, a zaraz złapał w zęby dolną wargę, zaciskając mocno powieki, gdy mimowolnie poczuł w kącikach oczu łzy - nieprzyzwoita oznaka bezsilności. — Znam rysopis twoich kochanków, Kurtz, aż za dobrze — wyszeptał. Powiedział to tylko po to, bo nie zniósłby cisza, który mogła zapaść, gdy Kurtz wyrzucił na jednym wydechu wcześniejszy, niespodziewany i jednocześnie bolesny monolog. — Myślisz, dlaczego targała mną wściekłość od cebulek włosów po koniuszki małych palców u nóg? — wyszeptał cicho, spuszczając wzrok, bo ten kurtzowy, odbity w tali lustra był wręcz nie do zniesienia, a Havoc sam w sobie nie umiał mówić o uczuciach, wszystkie tłumił, by pielęgnowane przez lata lęki nie mogły ujrzeć światła dziennego. Tak było i tym razem. Silny w swojej słabości. — Bo nie mogłem znieść faktu, że najprawdopodobniej uprawiałeś seks tymi chłoptasiami, wypowiadając przy tym moje imię. To obrzydliwe, że mogłeś mnie pomylić, z kim, kto tylko w wąskim stopniu przypominał mnie — wysyczał przez zęby z wyraźnym jadem. Dać się sprowokować to jedno, pozwolić, by uczucia wyraźnie zdominowały sytuacje to drugie - Mike zamaskował porażki na tych dwóch płaszczyznach, a uczucie mu przy tym towarzyszące było nie do przetrawienia. Być może właśnie teraz odczuł na własnej skórze swój prywatny weltschmerz, mimo że jego istnienie poddawał wszelkim wątpliwością.
Jestem... — zawahał się na ułamek sekundy, bijając z myślami, choć w tym tempie uczucia szybko przejęły władze na rozumem, niszcząc za jednym zamachem cały sztucznie stworzony przez Mukuro spokój — ... przede wszystkim wściekły na samego siebie — rzucił w przestrzeń, skupiając swój wzrok na własnych butach. Drżące dłonie włożył do kieszeni, choć wiedział, że zakrycie tej słabości nie miało żadnego sensu - drżał cały, starając się stłumić nadmiar emocji, które wyrywały się do życia niczym ryk dzikiego zwierzęcia.
Nienawidził się za to, że dopuścił kogoś tak blisko siebie i pozwolił, by ten ktoś namącił mu w głowie i, jakby tego wszystkiego było mało, całkowicie nim zawładną, nawet jeśli Havoc nie wykazywał chęci współpracy.
Wyciągnął prawą rękę, by zacisnąć delikatnie palce na tej, która obejmowała go w tali.
Puść mnie, Dan, zanim stanie się coś, czego obaj pożałujemy — mruknął cicho, pierwszy raz od dawna używając imienia Kurtza w zdrobniałej formie.
Musiał to przemyśleć. Ich związek. Wspólne życie. Własne życie. Być może tylko po to, by Kurtz nie wrócił do pustego spojrzenie, beznamiętnej twarzy, a domu pozbawionego lokatorów.
Wirus. Tym był ich związek. Toksyczny odpad chemiczny, który wyniszczał, wprowadzał w otępienie. Wina zawsze leżała po środku.

                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.04.16 17:13  •  Apartament nr 1062 - Page 4 Empty Re: Apartament nr 1062
Nieświadome działanie na nerwach? Dan miał ochotę to skomentować, tak jak objechał całą ich obecną sytuację. Darował sobie jednak to, miał jeszcze za dużo do powiedzenia, by skupiać się na czymś na co wpływu nie miał żadnego, bo jeśli Mike robił to nieświadomie to będzie się działo nadal.  Chyba nikt nie sądził, że Kurtz może być słaby psychicznie, bo zwykle nie był i dobre dziewięćdziesiąt procent sytuacji z życia nie pozostawało na długo w jego myślach czy wspomnieniach. Sprawa miała się inaczej, gdy tyczyło się to informatora. Każde jego słowo oraz czyn były niestety długo rozkładane na części pierwsze przez Dana i wtedy też ożywała jego wątpliwa wrażliwość, która w swej czystej postaci wyginęła dawno temu. Kiedyś naprawdę mógł się nią pochwalić, doceniając wiele chwil w życiu codziennym i znajdując w każdej rzeczy coś indywidualnego, czemu było warto poświęcić czas. Minęło to jednak wraz z wiekiem, im więcej lat wpadało tym bardziej nieczuły się zrobił, gardząc prostymi rzeczami, a lubując się w agresji czy brutalności, którą okazywał niewielkiej grupie jednostek, a tylko swemu partnerowi w sposób czysto fizyczny, gdy puszczały mu nerwy. Była w tym wszystkim wielka zasługa samej jego ofiary, która nie reagowała w sposób pożądany, a okazywała jedynie chłód lub cechowała się tą samą pustką jakiej nie znosił. Z zadowoleniem obserwował teraz jak Mike łapczywie chwyta powietrze, mając już tą możliwość. Kąciki jego ust zadrżały, gdy mężczyzna zakrztusił się. Zachłanna menda. To było jedyne co przeszło przez myśl generała. Zadowolenie zostało zastąpione szybko, zdziwieniem i podejrzliwością, gdy w końcu dostrzegł w tych niebieskich oczach jakieś zmiany... emocje.
- Jakoś sobie poradzę, może zacznę gustować znów w kobietach – stwierdził ponuro. Było to bardzo możliwe bo Dan miał za sobą sporo związków z kobietami, raz nawet był na dobrej drodze do zostania mężem. W porę się jednak ogarną i porzucił wątpliwą wybrankę serca, będąc wtedy jeszcze zbyt szczeniacki do wiązania się na długi czas. Czuł jak wściekłość trochę ustępuje, tylko dzięki temu, że osiągał cel... Mike coś okazywał, coś czuł i rozmawiał w miarę normalnie. Szkoda tylko, że dopiero gdy był do tego zmuszony, przez wybuch Dana.
Słuchał uważnie Havoca, analizując jego słowa, jednak nie tracąc na nieufności.- Więc czemu nie wyciągasz z tego wniosków, kretynie? - burknął zirytowany, mimo wszelkich złośliwości, zawsze sądził, że Mike to inteligentny facet, więc nie rozumiał czemu tym razem nie domyślił się jak to wszystko działa. Drgnął lekko, poruszony jadem jaki usłyszał w głowie chłopaka. Teraz już chociaż wiedział dokładnie skąd cała ta złość i fochy, nie chodziło o same nie pojawianie się w domu. Nabierało to  w końcu sensu i nie mijało się z prawdą, nie pamiętał chyba imienia żadnego z swoich kochanków, bo nie miało to dla niego znaczenia, więc nie przywiązywał uwagi do imion. Faktem też było to, że jedynie imię Havoca padało z jego ust, co nie raz powodowało niewygodną sytuację po wszystkim, chociaż samo rozczarowanie u jedno nocnej przygody, wzbudzał jedynie więcej pogardy u Kurtza. Świadomość, że oni chcieli się cokolwiek liczyć to bawiło go w jakimś stopniu.
- Pomylić? Nie bądź śmieszny, byle blondas nie wpasuje się w twój podły charakterek – prychnął. Rozluźnił dotąd zaciśnięte palce na jego szaliku, przenosząc teraz wolną rękę na bok mężczyzny.- Nadrabiali jedynie wyglądem, ale to samo w sobie było za mało – przyznał szeptem, bo powoli już miał dość tego jak dziś łatwo zebrało mu się na szczerość. Zerknął w dół, czując dotyk jego dłoni na ręce, czując jak ciało informatora drży wyraźnie. Ta rozmowa zdecydowanie nie była prosta dla obu w równym stopniu.- Nie wiem co takiego mogłoby się stać bym pożałował czegokolwiek jeszcze – prychnął.- Wyczerpałem limit na to, na najbliższe kilka lat – stwierdził, bo nie chciał chwilowo puszczać tego dupka, który zmusił go swym zachowaniem do wymieszania agresji ze szczerością i dziwnym było, że nie skończyło się to większą krzywdą. Przeniósł rękę z talii Havoca na ramię, zaciskając mocno dłoń i odwrócił go przodem do siebie, by spojrzeć teraz tak po prostu na niego.- Żałuję dnia w którym cię spotkałem, gdyby nie to, obaj nie zniszczylibyśmy się nawzajem – wiedział, że brzmi trochę okrutnie, ale teraz przy takim nastroju nie obchodziło go to. Plusem było tylko to, że nauczony tłumić gniew, zaczynał działać logiczniej, chociaż równie gwałtownie.- Ktoś mądrzejszy pewnie podjąłby próbę naprawy tego kiepskiego związku, ale ja powoli nie wierzę już, że to ma sens... dlatego masz swoją szansę, zabierz wszystkie swoje rzeczy i zjeżdżaj stąd, bo przy następnej takiej rozmowie, gdy mnie sprowokujesz, nie zapewnię cię, że skończy się to tak dobrze jak teraz – mruknął, teraz już wątpiąc w swą logikę. Chyba jednak dalej działał za bardzo pod wpływem rozgoryczenia i złości, nagromadzonych przez cały ten czas.  Puścił mężczyznę i cofnął się, czekając na jego ruch, na jakąkolwiek decyzję. Nie zamierzał go zatrzymywać, robić nic by utrudniać. Dał mu całkowicie wolną rękę, pozwolił zadecydować w pewnym sensie bez konsekwencji.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.04.16 22:35  •  Apartament nr 1062 - Page 4 Empty Re: Apartament nr 1062
Starał się nie wykonywać żadnych niepotrzebnych ruchów, gestów, które byłby w stanie zdradzić emocje. Nawet w pewnym momencie zacisnął mocno powieki, by wyeliminować niepożądane łzy, które cisnęły się do oczu. Wiedział, że w tym stanie, Dan odczytywał z niego emocje jak z otwartej książki, co drażniło go i przynosiło ulgę jednocześnie. Okłamywanie samego siebie, że słowa mężczyzny nie raniły go nie miało sensu. Czuł nieprzyjemny uścisk w żołądku, a chęć życia sukcesywnie z niego wyparowywała, jak powietrze z przedziurawionego balonika. Miał wrażenie, że reszta życia mu przemyka mu przez palce, niczym piasek, i nie potrafił tego pojąć. Irracjonalność. Tak mógł określić tą całą sytuację. Przecież nie był jedną drogą w grobie, a jego wiek - całe dwadzieścia sześć lat - zapewniało, że miał przed sobą długie życie. Przynajmniej w teorii, w praktyce bywało w różnie. Mógł wyjść z domu i nigdy do niego nie wrócić.
Ja niczego nie żałuję, Kurtz, już za późno, by żałować. I nie sądzę, że mnie zniszczyłeś  — odparł, niby to spokojnie, choć miał nieprzyzwoitą chęć przywalić Niemcowi w potylice. Podszedł do niego, muskając opuszkami palców policzka mężczyzny, przejechał palcami wzdłuż zaczerwienionej ze złości skóry, by w ostatecznym rozrachunku złapać mężczyznę za podbródek i zerknąć mu prosto w oczy. — Uratowałeśmnie — powiedział szybko, na jednym wydechu, niezbyt zrozumiale, acz był pewny, że Kurtz, przyzwyczajony do jego głosu, był w stanie wyłapać ich znaczenie sklejonych ze sobą słów. Powstrzymał na chwilę kontakt wzrokowy, a po chwili, odsunąwszy się, by nabrać potrzebnego dystansu, wypuścił powietrze ze świstem, wsłuchując się we własny, przyspieszony, nieregularny oddech.
Prychnął po chwili, dusząc w sobie chęć roześmiania się Danowi w twarz. Zrozumiał subtelną aluzje, która została mu przekazana, jednak nie miał zamiaru traktować ją, jak coś łatwego do realizacji, bo wyniesienie się z tego mieszkania nie było równoznacznie ze zniknięciem z życia Kurtza. Wiele ich dzieliło i jeszcze więcej łączyło. Lata, które razem spędzili - mniej lub bardziej szczęśliwie - nie dało się skreślić spakowaniem rzeczy do walizki i teatralnym zatrzaśnięciem drzwi. To nie sprawi, że zniknął nagromadzone w nich wspomnienia. Samo znajdowanie się w trójce, Havoc zawdzięczał nikomu innemu, jak właśnie Kurtzowi. Nie czuł się na źle, by żyć w tym mieście sam jak palec, bez silnych ramion generała, które, nawet jeśli nie zapewniały wparcia, to pełniły asekuracje. Może nie raz już rozważał możliwość ewakuowania się z życia swojego prywatnego kata, był bliski jej zrealizowaniu, ale nigdy nie miał odwagi, by to uczynić, wiedząc, że możliwości powrotu nie będzie. Byli zbyt dumni, by prosić i dawać drugą szansę, na którą obaj właściwie nie zasługiwali.
To mieszkanie jest tak samo twoje, jak i moje. Nie zamierzam się wyprowadzać. Jeśli ty masz na to ochotę, nie trzymam cię tu siłą — odparł. — Przecież wiesz, że nawet nie mam ku temu odpowiednich predyspozycji.  — Zerknął na niego, zgarniając z czoła zabłąkane kosmyki, które pojawiły się, gdy Kurtz przestawiał go z miejsca na miejsce jak zabawkę. Podszedł do swoich rozrzuconych rzeczy, w tym i papierów, które wypadły z neseseru. Pochylił się, by je zgarnąć i poukładać w względny porządek, a potem wcisnąć w teczkę, starając się nie zagiąć żadnej kartki.
Nie przedłużajmy tego i chodźmy w końcu do lekarza. Odzyskanie sprawności powinno być dla ciebie priorytetowe — powiedział, śląc się na spokój, który wcale nie nadszedł tak szybko, jakby tego chciał. W tonie głosu nadal pobrzmiewały zdradzieckie nuty, przez co trudno było zinterpretować zmianę tematu jak sugestię, że rozmowa, która między nim się wywiązała, była zbędna, choć - obaj dobrze wiedzieli - że taka nie była. W końcu coś się ruszyło, a Havoc miał teraz gwarancje, że nie jest uważany przez Niemca na równi z elementem dekoracji.  — Wojsko potrzebuje ci w jednym kawałku.
Ja też. Te dwa niewypowiedziane słowa zawisły jego w głowie, ulokowały się na końcu języka, odbijając się rykoszetem od czterech stron czaszki, niesione echem bezgranicznego niepokoju, który rozlał się po ciele w charakterze dreszczy, mimo że do Mike'a wróciły naturalne kolory i opanowanie, którym emanował.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.05.16 2:33  •  Apartament nr 1062 - Page 4 Empty Re: Apartament nr 1062
W pozornie zimnych oczach, załamywał się już ten chłód i agresja. Przy Havocu zawsze tracił coś ze swojej pewności i arogancji, jaką okazywał każdemu, a jedynie starał się nie stracić tego przy kochanku. Śmiesznym było, że szczuplejszy i niższy od niego osobnik, potrafił tak wpływać na niego i jedynym co Kurtz potrafił wtedy zrobić to reagować agresją, by odruchowo bronić się przed tym pozornie marnym zagrożeniem. Lata w wojsku oraz niezbyt ciekawa przeszłość, zrujnowały mu psychikę czego był świadom, ale czas spędzony z Mike wcale tego stanu nie poprawiał, a jedynie pogłębiał zniszczenia.
- Nigdy nie jest za późno – mruknął, nie zgadzając się z nim, chociaż po chwili skrzywił się delikatnie. Zabrzmiał jak osobnik, którego nienawidził, przed którym ucieczka była jednym z powodów wyprowadzki do M-3. Gdyby ktoś dał mu ponownie wybór, wyniósł by się gdzieś indziej, gdzieś dalej i odciął od świata. Nigdy też nie zabrałby za sobą Mike'a, wolałby porzucić go, jeśli tylko wiedziałby jak wyglądać będzie ich związek za parę lat. To co było teraz wcale mu nie odpowiadało, nie chciał by tak wyglądała codzienność, ale też nie umiał nic zmienić i doprowadzał jedynie do sytuacji w której obaj dusili się w swoim towarzystwie. Miał mieszane odczucia do szansy jaką teraz dał Havoc'owi... na uwolnienie się, pozostawienie za sobą przeklętego życia z Nim pod jednym dachem. Chociaż było to pojęcie względne, przez fakt, że Kurtza więcej tu nie było niż był. Praca i ciągłe spięcia w domu, powodowały, że te mieszkanie można było bardziej uznać za własność blondyna niż narwanego generała. Jeśli rozeszli by się teraz, druga szansa faktycznie nie wchodziła w grę, duma nie pozwoliłą by prosić o szansę, ani tym bardziej jej dać. Zatrzaśnięcie drzwi z inicjatywy jednego albo drugiego, byłoby już stu procentowym końcem tego porąbanego związku. Kącik jego ust zadrżał lekko i uniósł się odrobinę, gdy odpowiedź była przecząca, chyba było mu lżej, że Mike nie chciał się stąd wynieść i mimo wszystko zostawał z nim.- Taa... to mieszkanie jest tak samo moje, jak i twoje – powtórzył za nim, uśmiechając się nieco krzywo. Coś podobnego powiedział Havocowi krótko przed wyjazdem do M-3. To co moje jest i twoje, jest nasze wspólne, kocie. Te same słowa rozbrzmiały mu w głowię, gdy przypomniał sobie tamten moment, gdy byli normalni i najwyraźniej szczęśliwi w związku, który później stracił coś w sobie.- I całe szczęście, że nie masz predyspozycji, jeszcze brakuje bym musiał się z tobą siłować – prychnął, ale brakowało mu tej typowej złośliwości. Czuł się zmęczony, chociaż niedawno co wstał i powinien być wypoczęty. Wywrócił oczami, kiedy Mike znów podjął temat lekarza. Chociaż miał rację, Kurtz powinien głównie przejmować się tym, aby odzyskać pełną sprawność, a mrowienie w ręce, które odczuwał od kilku minut mogło być złym objawem. Mimo to, zamiast wyjść z mieszkania, złapał znów Havoca. Tym razem jednak wykazując się większym wyczuciem, delikatnie pociągnął go do siebie. Bez słowa położył mu dłoń na karku i ucałował lekko w czoło, co zawsze robił... teraz z różnych powodów, a kiedyś jedynie by wkurzyć Mike. Przesunął powoli wargami po skroni mężczyzny by zaraz sięgnąć ucha.- Tylko wojsko potrzebuje mnie sprawnego? - spytał cicho, oczywiście to pytanie miało drugie dno, ale Dante nie czuł potrzeby by precyzować je bardziej. Nie wątpił w inteligencje partnera i wiedział, że ten pojmie od razu o co tak naprawdę pyta generał.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.06.16 23:23  •  Apartament nr 1062 - Page 4 Empty Re: Apartament nr 1062
Na takie stwierdzenie mogą pozwolić sobie osoby, które opracowały wehikuł czasu, a z tego co wiem, podróż w czasie jest nadal niemożliwa. Wyprowadź mnie z błędu, jeśli się mylę albo zejdź na ziemię — odparł oschle, niby niedowierzając w słowa, które padły z ust mężczyzny, choć w rzeczywistości wolał wyprzeć je ze świadomości. Sam, mimo iż wiele rzeczy, które pozornie miały trwały fundament, rozpadły się na milion kawałków, powrót do przeszłości traktowałby jako ostateczność, która nie miała racji bytu. Nie chciał do niej wracać, bo nie miał do czego i choć Kurtz stracił wiele, Havoc zyskał coś o bardzo podobnej wartości, poniekąd depcząc po rozdeptując każde niepowodzenie generała, w której duże mierze były powiązane z wykluczeniem Kurtza z rodziny. Teraz, znając generała jak własną kieszeni, gdy znikło zapatrzenie w niego, nie pozwoliłby mu na ten krok, który sukcesywnie ze subtelnością walca drogowego taranował psychikę trzydziestolatka. Lata młodzieńczej naiwności wyparowały w zestawie z motylkami w brzuchu i przyśpieszonym biciem serca na widok osoby, która namierzała mu w głowie. Teraz zostało tylko "i" między niewypowiedzianymi, zawieszonymi w czasu przestrzeni wyznaniami.
Czy ty właśnie chcesz mi zasugerować, że twój intelekt całkowicie wyparował, Kurtz, albo obrazić mój? — wyszeptał, bo odpowiedzi na te pytanie nie chciała mu przejść przez gardło i nigdy nie miała paść, zwieszone między tym co było i tym co jest, lecz prawda leżała po środku. W istocie Mike bał się przeobrazić swoje myśli słowa, nie tylko dlatego, że Dan dopiąłby swego i duma informatora znacznie by na tym ucierpiała, a dlatego, że słowa zobowiązanie stałoby się przykrym obowiązkiem.
Zerknął wymownie na mężczyzny, by w porę złożyć na jego ustach delikatny pocałunek, który miał na celu zatuszować pewną, ledwo dostrzegalną zmianę w jego spojrzeniu, acz rodowitego Niemca było stać na to, by ją odszyfrować, zwłaszcza z odległości, która skutecznie zaburzała ich przestrzeń osobistą, obnażając ich z tego tytułu z uczuć. Havoc, choć z pozoru umiał ukryć wiele, czasem miał wrażenie, że wojskowy nauczył się odszyfrowywać każdą gnieżdżącą się w nim niepewność, co sprawiało, że chęć, by się zdystansować, pogłębiała się. Ukrywana prawda nie mogła wyjść na jaw, bo posiadacz delikatnej urody, aż za dobrze wiedział, że to wiązało się ze sporym ryzykiem utraty stabilności, która przyszła wraz ze związaniem się z Niemcem.
Odsunął się od generała na bezpieczną odległość i zacisnął dłoń na klamce, by w końcu opuścić duszne, wypełnione kurtzowym zapachem pomieszczenie. Wyprostował się, strzepując z ubrania niewidzialny pyłek, który miał się tam pojawić przez kontakt z generałem.  Zerknął przelotnie na mężczyznę, przewracając demonstracyjne oczami, bo ten nie wyglądał na kogoś, kto chciał konsultować się lekarzem, a jak już to było wcześniej omówione – Havoc nie miał predyspozycji, by zaciągnąć go siłą pod gabinet lekarski, więc w tej materii Dan musiał z nim współpracować.
Pośpiesz się, Kurtz. Nie przeciągajmy tego, co nieuniknione. Obaj mamy niecierpiące zwłoki obowiązki — odparł wymownie, łapiąc pewnie za teczkę dokumentów. Wolną dłonią otworzył drzwi, czując zbawienny powiew chłodnego powietrza, który przynajmniej w minimalnym stopniu stłumił ciepło bijące od kochanka.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 3 z 11 Previous  1, 2, 3, 4 ... 9, 10, 11  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach