Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 4 z 4 Previous  1, 2, 3, 4

Go down

Pisanie 16.12.16 19:18  •  Apartament nr 211 - Page 4 Empty Re: Apartament nr 211
W porządku. Wszystko w porządku. Siedzieli przytuleni, kołysali się, a Ego powtarzał te słowa. Mówił je, choć... Choć co? Mówił je. A ją bolało. Bolało w płucach, bolało w głowie, bolało gdzieś w odmętach brzucha, i piekło na policzku. Czuła się w ten dziwny sposób brudna - gdy coś jest na twojej skórze, i pragniesz się tego pozbyć, ale w tej właśnie chwili nie możesz, bo powody. Powody nigdy nie są wystarczająco dobre, a brud nie znika sam. Chciała się go pozbyć już, teraz, natychmiast. Ale z drugiej strony, nie chciała, by Ego odszedł, by się odsunął, by ciepło od niego bijące...
Ego to zrobił. Policzek przestał irytująco piec. Stał się cieplejszy i mniej czerwony. Pozostała tylko beznadziejna pustka bólu.

Przyjechali. Pomogą. Poszedł. Otwarcie drzwi. Zatrzaśnięcie drzwi. Ponowne otwarcie. Gdzieś pomiędzy tym świadomość zastraszającej czerwieni. Stukot papuzich pazurków stukających o podłoże klatki. Czy kameleony wydają kiedykolwiek dźwięki? Bardzo dużo rozłożonych na biurku pozaczynanych prac. Miała... Miała plany. Miała zamiary. Miała też faktycznie wyrysowane plany tego, co chce złożyć. Miała pliki na komputerze, nad którymi pracowała. Czy to wszystko nie było zbytnio na wierzchu? Mama nie lubiła, gdy te rzeczy były widoczne i gdy inni się o nich dowiadywali. Może... Powinna coś z tym zrobić?
Powoli wysunęła jedną, później drugą, nogę spod pościeli. Opuściła je na podłogę. Chciała wstać, posprzątać, złożyć, może... Może... Może cokolwiek? Powinna coś z tymi rzeczami zrobić, cokolwiek, żeby się nie czuć... Ale i tak już się tak czuła. I nie miała sił. Absolutnie nie miała sił, by wstać. Po plecach przebiegły jej dreszcze, a gorączka coraz bardziej zaczynała doskwierać. Powinna tyle rzeczy. A jedyne co mogła, to słuchać odgłosów dochodzących z oddali i starać się nie myśleć o salonie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.12.16 11:11  •  Apartament nr 211 - Page 4 Empty Re: Apartament nr 211
Trzaśnięcie drzwi. Hermer zmarszczył czoło spoglądając z lekką irytacją na Andraste i odruchowo wyszarpując pistolet z kabury. W dokładnie tym samym czasie mechaniczny szczęk broni reszty oddziału wypełnił korytarz, a Andraste jednym ruchem rozpięła swój płaszcz kładąc dłoń na chłodnej stali. Trigger zawarczał.
Chłopak na szczęście otworzył drzwi zanim dowódca kopniakiem ich nie wyważył. Mężczyzna rzucił mu w zamian surowe spojrzenie pomieszane z niezadowolonym grymasem i wszedł do środka mieszkania zaczynając się rozglądać. Andraste opuściła rękę i weszła za Hermerem przeltonie spoglądając na studenta. Wyglądał beznadziejnie, ale czego się można spodziewać po cywilu, który przeżył niedawno tragedię. Psy szły równo z nogami kobiety, a zirytowany Trigger, który przechodził obok Ego zmarszczył nos wąchając powietrze i warknął na chłopaka. Z kolei Muzzle z mechaniczną protezą zignorował go.
- Zabezpieczcie teren i bierzcie się do roboty. – Rzucił do oddziału, a wojskowi momentalnie przeszli do rzeczy w tym ostatni wchodzący żołnierz zamknął drzwi wyręczając Ego i stanął przy nich w pełni gotowości. Reszta rozlazła się po mieszkaniu przeszukując każdy pokój.
Hermer wraz z Lancaster stanęli przy ciele zamordowanej patrząc z kamiennymi twarzami na tą makabryczną scenkę. Trigger zaczął węszyć przy zwłokach, a Muzzle ruszył za jednym z żołnierzy, który znalazł Yuki.
- Sierżancie! Znaleźliśmy małą dziewczynkę. – Odkrzyknął, gdy Muzzle ostrożnie do niej podszedł.
- Weźcie świadków w jedno miejsce. Kuchni, czy nie wiem co. – Rozkazał poddanym samemu z niesmakiem chowając pistolet do kabury.
- Makabryczna scenka jak na utopijne miasto. – Rzuciła Andraste pochylając się nad raną kobiety.
- Tsa. Przesłuchajmy wpierw tą dwójkę.
Obydwoje przeszli do pomieszczenia, w którym znajdowali się już Ego i Yuki. Andraste gwizdnęła na Muzzle’a i doberman momentalnie oderwał się od dzieczywnki siadając posłusznie przy nodze blondynki.
- Dobra. Co tu się stało? – Spytał prosto z mostu Hermer.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.12.16 3:02  •  Apartament nr 211 - Page 4 Empty Re: Apartament nr 211
Szurał spojrzeniem po podłodze, głównie rejestrując jak żołnierze wnoszą brud z ulicy na podłogę mieszkania. Pomyślał o swoich butach. Strzelił w ich kierunku oczyma. Odsunął się głębiej w mieszkanie, kuląc głowę w ramiona. Minęła go blond włosa kobieta. Odsunął się jeszcze trochę, tym razem z dala od jej psa, też na niego krzywiąc nos. I zaraz się wyjaśniło czemu, bo choć warczenie było wystarczająco dobrym powodem, to nie jedynym - kichnął dwa razy i potarł nos, wzdychając cicho do siebie.
W nowym poruszeniu które ponuro ożywiło dom, papużka z pokoju Yuki zaczęła trzepotać w klatce.

Stał najbardziej jak się dało z tyłu, nie patrząc na nic poza swoimi skarpetami, ręce zaplecione na piersi, zgarbiony, słuchając jedynie co działo się wokół.
Bez zbędnych ceregieli i jakichkolwiek uprzejmości zaprowadzono ich do kuchni, któryś z żołnierzy pomógł w tym Yuki. Nikt się nie przedstawił, nikt nie zaoferował... czegokolwiek, a przydało by się, bo patrząc na Yuki trzeba było jej chyba teraz oferować cały szpital i wszystkie okoliczne domy pogrzebowe. Usiadli. Wykrzywił twarz jak do kichnięcia, ale ostatecznie powstrzymał się. Znieruchomiał na pytanie. Przez chwilę szukał czegoś. Słów, o właśnie, tego właśnie szukał. I własnego głosu, to też mogło się przydać. Odwagi? Tego nie wyczaruje. A im dłużej Hermer czekał na odpowiedź, tym bardziej Matt zdawał sobie sprawę, że na razie jest jedyną osobą która mogła cokolwiek tu wyjaśnić. Ale nie miał wyjaśnień, a zachowanie i bezpośredniość mężczyzny coraz bardziej przytłaczały i przypominały mu ojca, który jedyne co okazywał chłopakowi na przestrzeni paru ostatnich lat to wojskowy chłód i dystans. "Co to ma być, Matthew?" nałożyły mu się głosy rzeczywistości i wspomnień w głowie. Zagryzł dolną wargę w zażenowaniu. "Miałeś się zachowywać przy ludziach, a jak nie możesz - to udawaj." Obydwoje jego rodzice pracowali dla S.SPEC. Wizerunek wiele dla nich znaczył. Ego trochę go im psuł. Łatwiej by było, gdyby zniknął z ich życia. Mogliby zacząć jeszcze raz, czyta karta, bez zbędnego ciężaru jakim był dziwny syn.

Położył dłonie na stół i splótł palce. Wpatrywał się w nie kiedy mówił głuchym, odległym tonem, czasem tylko zerkając na Yuki, raz odważył się nawet wznieść oczy wyżej, do Ándraste. Zszokowany i przestraszony to był parę godzin temu, kiedy był zupełnie gdzie indziej, a w tej chwili znów był, po prostu i zwyczajnie, zmęczony. I choć pomieszczenie było pełne cudownych pracowników jego niegdyś uwielbianego S.SPEC, wzdrygał się spłoszony ich górującym wzrostem i sposobem w jak zapełnili swoim przybyciem cichy i zawsze uporządkowany dom Yuki.
- Dostałem, dost... Dostałem telefon. Od Ünüke. Zadzwoniła dziś, niedawno, do mnie. Ale nie zgłosiła się kiedy odebrałem. Więc... więc przyszedłem sprawdzić? Przyszedłem sprawdzić co się stało. Drzwi były otwarte. I leżała nieprzytomna na ziemi. Przed-- przed panią Fazekas, która. Hm. Która jest, no właśnie. Już nie jest - taktowny z niego chłopak, z tego Ego. - Przepraszam, czy ktoś mógłby... Yuki, hej, popatrz na mnie - rzucił, widząc jak niepewnie siedzi, niemal stąd czuł jej ciepło ciała, które musiało mu powiedzieć więcej niż jej otumaniona i słabo ekspresyjna twarz.
Siedziała kawałek dalej, więc w dwóch krokach znalazł się przy niej i kucnął. Była ciepła. Wręcz rozpalona. I nie wiedział co robić. Opadły mu ramiona, kiedy uświadomił sobie, że kompletnie nic nie miało sensu i na prawdę nie wiedział po co w ogóle się starał. Może nie powinien. Trochę bez sensu. Wszystko.
                                         
Ego
Desperat
Ego
Desperat
 
 
 

GODNOŚĆ :
Matthew Greenberg


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.12.16 15:26  •  Apartament nr 211 - Page 4 Empty Re: Apartament nr 211
Jej umysł chyba pominął moment przeniesienia z jednego miejsca do drugiego. W jednej chwili myślała o pochowaniu wszystkich rzeczy, które chyba nie powinny być na wierzchu, a w drugiej o tym, by jakoś utrzymać się w pozycji siedzącej. Bo absolutnie nie miała na to siły. Wolałaby się położyć. Ale podłoga była zimna. Czekaj, czy ona przed chwilą nie była w łóżku? Hm. O, piesek. Co tutaj robi piesek?

Ludzie na nią patrzyli. Była ich zatrważająca ilość, o wiele za dużo jak na to mieszkanie, nawet jeśli wcale nie było takie małe. Ale po prostu było ich za dużo. I się patrzyli. Byłaby bardziej zadowolona, gdyby nie patrzyli, nie widzieli, wyszli i nie wrócili. Wolałaby być sama, leżeć i może zdrowieć. Bo chyba była chora, ale nie miała pewności. Za to na pewno nie powinna się czuć tak jak się czuła. Hm. To powinno być zastanawiające.
Ego coś mówił. Chyba chcieli, by mówił. Ona chyba też powinna? Powinna... Mówić. O rzeczach. Mogłaby mówić. Mogłaby mówić o tych elementach które ostatnio kupiła i nowych kodach, które gdzieś w internecie ktoś opublikował i teraz je testowała, dodając do nich odpowiednie udoskonalenia i dostosowując je do urządzeń, które już udało jej się poskładać. Mogłaby. Ale chyba nie o to chodziło. Prawda?
'Popatrz na mnie.'
Zamrugała zdezorientowana. Ego... Bo to Ego, prawda? No więc Ego był koło niej, kucał, patrzył. Wytężyła wzrok, odwróciła głowę, skupiła spojrzenie na czubku jego nosa. Nie czułą się na siłach, by patrzeć mu w oczy.
- Była... Przyszłam. Ona, a później, i właśnie, niekoniecznie... Uhh... - Podrapała się po głowie, jakby była zdezorientowana własnymi słowami. Przy okazji poprawiła te wszystkie kosmyki opadające jej na twarz. Podniosła głowę tak by móc popatrzeć na ludzi stojących w okolicy. Patrzyli na nią, patrzyli na wszystko, byli jakby właścicielami świata i byli bardzo przytłaczający. - Białe włosy. Miała białe włosy...? - Przez ułamek sekundy jej wzrok spoczął na Ándraste i można było dostrzec w tym geście coś błagalnego.

Znów popatrzyła na Ego, na czubek jego nosa. Na pewno wydawało się, że patrzy mu w oczy. Bo właśnie tak to działa, znała tę sztuczkę, mama jej ją nauczyła. Jak nie możesz popatrzeć komuś w oczy, jak nie czujesz się na siłach, ale musisz udawać silną, to należy wybrać punkt na twarzy osoby i mu się przyglądać. Rzęsy, brwi, nos, to dobre punkty.
- Zimno - powiedziała, a głos jej się załamał, jakby nagle miała się rozpłakać. Ale nie płakała. Tylko powieki opadły jej ciężko, jakby zaraz miała znów zemdleć. Trzymała się świadomości ostatkami sił, ale to były bardzo małe zapasy sił.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.01.17 1:50  •  Apartament nr 211 - Page 4 Empty Re: Apartament nr 211
piszę~
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.01.17 18:55  •  Apartament nr 211 - Page 4 Empty Re: Apartament nr 211
Momentalnie zauważono, że z dziewczynką jest coś nie tak. Pierwszy spostrzegł to Hermer przyglądając jej się uważnie w trakcie, gdy Andraste zajęta była słuchaniem młodego chłopaka. Jak zwykle chaos wypowiedzi wytwarzał większą ilość pytań niż rozwiązań, co z kolei powodowało niemą irytację w wojskowych. Nie było jednak kogo winić. Trzeba było pytać. Więcej. Dokładniej.
Z dziewczynką zdecydowanie było coś nie tak.
- Co z nią?  - Rzucił Hermer lekko zaniepokojony jej stanem. Pan Sierżatn miał jednak ludzkie uczucia, sam był ojcem. Podszedł do dwójki nieco bliżej i kucnął przyglądając się jej bladej twarzy i tępemu spojrzeniu. Jeden z mężczyzn notował wszystko w notatniku. Reszta badała teren, szukała poszlak, śladów włamania, narzędzi zbrodni. Hermer syknął.
- Trzeba ją zabrać do szpitala. Wezwi…
- Karetka już jedzie, sir. Wezwaliśmy ją zaraz po zabezpieczeniu miejsca zbrodni.  Odezwał się szeregowy z notatnikiem. Ciągle coś skrobał na papierze zamiast używać elektronicznego urządzenia.
- Dwóch niech eskortuję dziewczynę w karetce. Chłopak jest podejrzanym, musimy go zabrać na posterunek. – Powiedziała Lancaster przyglądając się scence. Mizerne spojrzenie dziewczyny jednak jakby ruszyło czymś w jej sercu. Zacisnęła usta i wypuściła powietrze nosem. – Chyba, że chcesz zostać przy niej? Przesłuchanie dokończymy w szpitalu.
- Lancaster, ja tu wydaję…
- Jestem wyższym stopniem od ciebie, Sierżancie Hermer. Zwracaj na to uwagę. Z resztą – wydałbyś te same rozkazy raczej. Mylę się.
Hermer jedynie mruknął coś pod nosem i wstał rozsyłając rozkazy reszcie oddziału.
- Oznaczcie mieszkanie, wezwijcie detektywów, poróbcie zdjęcia i wiecie, normalna procedura. Lancaster, odpowiadasz za świadków. Ja zostanę tutaj. Oddaję ci dwóch ludzi. Zbierz zeznania.
Blondyna przytaknęła z uśmiechem. Dobrze znane syreny alarmowe rozbrzmiały na ulicy, gdy wehikuł zajechał na chodnik. Niedługo po tym ratownicy przybyli do mieszkania i zajęli się Yuki, zabierając ją szybko do karetki. Matthew został zakuty w luźne kajdanki i z eksortą dwóch funkcjonariuszy zasiedli w karetce. Andraste użyła jednego z samochodów i pojechała za nimi do szpitala.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 4 z 4 Previous  1, 2, 3, 4
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach