Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 2 z 14 Previous  1, 2, 3 ... 8 ... 14  Next

Go down

Pisanie 09.04.16 20:47  •  Stara stołówka - Bar. - Page 2 Empty Re: Stara stołówka - Bar.
Kolejna porcja spirytusu wlała się do szklanki w iście artystycznym stylu, zataczając łuk po brzegach szklanki.
- Jedynie tym potrafię się upić - rzucił do Taro - Wszystko inne trawię i usuwam z organizmu w ciągu pięciu minut. Spirytus potrzebuje półgodziny. Dodatkowo wiem kiedy przestać, więc możesz być spokojna. Stres piękności szkodzi, co najmniej tak mówią.
Rzucił krótkim wykładem, ale chyba każdy lubi posiadać bezsensowne informacje, o kimś innym, prawda?
Patrzył się podle w trunek, który został wlany mu do szklanki. Bordowe tęczówki odbijały w sobie naczynie i ręce Łowcy.
Żądza krwi, która zażyła się jeszcze kilka minut temu w bordowych ślepiach, nagle wygasła. Wzrok ponownie miał chłodny, pusty i bez uczuć. Taki miał pozostać do końca wieczoru, taki był plan... chyba.
Gdy białowłosy miał już wlewać w siebie kolejna porcję spirytusu, gdy nagle ktoś zwrócił się w jego kierunku.
Ball przez chwilę nie wiedział, o co chodzi temu facetowi. Jedno było pewne, komentarz był zbędny.
Ghoul postawił szklankę na blacie.
- Myślisz, że kim ty jesteś? - chłód jego słów stał się wręcz namacalny - Myślisz, że masz jakiekolwiek prawo używać mojego imienia? - ciągnął dalej - Czy myślisz, że możesz używać mnie jak jakiegoś psa do walk?
Żmij sięgnął ręką pod blat do kabury i wyraźnie ją odpiął.
- Oddasz mi 3/4 tego co masz i powiesz kto jeszcze obstawiał. Jeśli odmówisz, spokojnie nić Ci nie zrobię, ale nie obiecuje, że idąc przez pustynie... - dziwną ciszę przerwał szczęk naciąganego kurka Berrety - ...nie zrobisz sobie nagle drzemki.
Przekaz był jasny, nawet głupi by zrozumiał. Co do samego Ballantine'a, był teraz jakby w transie, przez całą swoją mowę nie spojrzał nawet na chwilę na smoka przy kominku.
To miał być spokojny wieczór, chyba. Może jeszcze taki będzie.
Ghoul sięgnął po szklankę i wypił jej zawartość.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.04.16 21:45  •  Stara stołówka - Bar. - Page 2 Empty Re: Stara stołówka - Bar.
Merc obróciła głowę w stronę Wartakusa, który dzielnie znosił jej narzekania. Tylko na sam koniec, słysząc, że złość piękności szkodzi odruchowo palce powędrowały po facjacie w poszukiwaniu zmarszczek czy innych niepokojących oznak stresu.
- Jest dobrze. Póki co mam wszystko na miejscu. – nienaturalna dla niej powaga wkradła się w jej słowa, ale to w końcu chodziło o jej twarz.
- Wiesz, ja cię nie będę zbierać, jak się upijesz. Serio. Będziesz tu siedział, dopóki nie wytrzeźwiejesz. – Kopsnęła szklankę w stronę Hashimy. Niech się zajmie nalewaniem drinka, a nie swoim sztucerem.
Wyczuł, co zamierzała mu przekazać i odłożył potulnie broń, zerkając co rusz na jegomościa podliczającego pieniądze.
No i się zaczęło.
- Śnieżka, czekaj. – wyrwało jej się trochę za głośno. Kolejna awantura? Znowu? Czy może być jeszcze ciekawiej? A no możliwe. Ale co ma teraz zrobić Taro? Wartakus natomiast wyciągnął spluwę i chyba nie była ona tylko na pokaz…
Wzięła do ręki szklankę i wypiła całą zawartość.
- Trzymaj Hashima, interesy wzywają. – pchnęła szklankę (specjalnie) trochę za mocno przez co barman musiał lecieć ją łapać. To było dobre szkło, bo było jedną z nielicznych szklanek w jego asortymencie, toteż wystrzelił jak z procy i zgrabnie chwycił ją w locie.
- Jakie ¾? A moja bluzka? Chyba nie myślisz, że cała kasa pójdzie dla Ciebie, kiedy ktoś jest mi winien odszkodowanie. – nie patyczkując się sięgnęła ręką za plecy i wyjęła Grubą Bertę z kabury.
Tymczasem podliczający pieniądze Smok uśmiechnął się niemrawo w stronę Wartakusa.
- Mogę Cię nazywać jak mi się podoba. Barman może, a ja nie? To jest dyskryminacja. Nie zamierzam Ci oddać moich pieniędzy.
Mercedes wycelowała w stronę Smoka.
- Połowa dla mnie, połowa dla ciebie, a dla niego nic. Deal? – zwróciła się do Ballantine’a szczerząc się od ucha od ucha. Szybki zarobek i powiedzmy, że uczciwy. Sprzedane! Ona w to wchodzi. Pytanie czy Wartakus zechce się podzielić?
Smok wstał od stołu i schował pieniądze do kieszeń spodni.
- Może zagrajmy o te pieniądze? – Perspektywa dwóch wysoko postawionych Drug-onów przeciwko niemu, wcale nie napawała go optymizmem.

Nowy NPC:
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.04.16 17:20  •  Stara stołówka - Bar. - Page 2 Empty Re: Stara stołówka - Bar.
Alfonso po piętnastu latach powrócił z... eee tak. No i gdzie mógł zawitać w pierwszej kolejności? Do baru oczywiście. Otworzył drzwi, które zaskrzypiały jakby siedział na nich jakiś murzyn z brzuchem wyjebanym w chuj i ciut ciut. Przelazł przez próg, bacznym wzrokiem rozejrzał się swoimi zakrwawionymi ślepiami po czym z wielką gracją jak na niego  stojąc plecami do drzwi zahaczył o nie swą prawą nogą i spektakularnie je zamknął. Zdjął z twarzy białą chustę ukazując swoją bladą od wirusa twarz. Poprawił swoją ponętną grzywę i stwierdził pod nosem patrząc na ławy:
-Praktycznie nic tu się nie zmieniło. Ławy stoją tak jak stały heh.-
Spojrzał jeszcze ukradkiem na to co dzieje się przy jednym ze stołów. Uwagę jego oczu przykuły wystające stringi panny z kaburą na plecach. Na jej towarzysza spojrzał tylko przez chwilę.  Alf stwierdził iż czas aby przywitać się ze starym przyjacielem, który w dłoniach dzierżył stary sztucer. Włożył ręce do kieszeni bluzy po czym krokami długimi, przy tym kiwając się z lewej do prawej podszedł do barmana.
-Hashim.-wydał z siebie swoim pół poważnym głosem. Zatrzymał się tuż przed barem po czym spojrzał swymi oczyma na starego i zdjął kaptur. Stary barman trochę zmieszany podrapał się po głowie opuszczając giwerę w dół. Po chwili jego oczy wręcz powiększyły się z zaskoczenia.
-Alfonso? Przyjacielu! Myślałem, że już nie żyjesz!-powiedział uradowanym głosem. Po czym podał mu rękę. Alfonso odwzajemnił uścisk dłoni.
-Tak tak. Kope lat stary.-powiedział uśmiechając się.
Alf usiadł sobie przy stołku barowym zakasając rękawy do łokci i ukazując swój tatuaż oraz zdejmując z pleców łuk i kołczan ze strzałami.
Spojrzał na dupcię brązowowłosej po czym wywrócił oczami wręcz na drugą stronę już wyobrażając sobie pewne rzeczy.
-Ej ty.-powiedział Hashim klepiąc Alfa po ramieniu.-Może się czegoś napijesz i opowiesz mi gdzie byłeś te... eee Czterna... Piętnaście lat?-
Oczy Alfonsa powróciły na swoje miejsce i wręcz promieniały z radości.
-Wódki! Nalej wódki! Starego dobrego niebiańsko-słowiańskiego wywaru tworzonego przez największych artystów historii! A jeszcze lepiej jakbyś miał bimberku pędzonego według starej polskiej receptury! Takie trunki mogę uznać za cudowny wynalazek historii hehe.-powiedział znowu rozpływając się w marzeniach. Hashim wyciągnął zza baru szklaneczkę po czym zalał ją do pełna i podał Alfowi.
-Dzięki.-powiedział.-Ale ty wiesz, że sam pić nie będę!-dodał uśmiechając się od ucha do ucha. Barman odwzajemnił uśmiech po czym wyjął zza lady drugą szklaneczkę i nalał wódki do połowy.
-Twoje zdrowie przyjacielu!-powiedział unosząc szklankę nad głowę w geście stuknięcia szkła z przyjacielem.
-Za twój powrót.-powiedział Hashim także unosząc szklaneczkę. Szkło wydało charakterystyczny dźwięk. Alf oczywiście łyknął całą zawartość dość dużej szklanki jednym duszkiem. Barman trochę wolniej i na dwa łyki ale też podołał.
Alf przybliżył głowę trochę bliżej barmana po czym trochę cicho powiedział:
-A tamci to kto? Bo wiesz ja wszystkich mogę nie pamiętać, a niektóre twarze to dla mnie tu zupełnie nieznajome.- (Tu liczę na to merc słonko, że mi coś tym Hashimem o was opowiesz xd)
Spoiler:


Ostatnio zmieniony przez Alfonso dnia 16.04.16 1:14, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.04.16 20:37  •  Stara stołówka - Bar. - Page 2 Empty Re: Stara stołówka - Bar.
Ballantine nadal wpatrywał się w pustą szklankę. Resztki trunku ściekały po jej ściankach i zbierały się na dnie.
Był zły? Trudno powiedzieć, w jego przypadku mówienie, o tego typu rzeczach jest czymś względnym. Zwyczajnie nie dało się tego określić, nawet po tonie jego głosu. Jedyne co można był wywnioskować, to jak bardzo poważny jest.
Czekał na reakcję smoka, jednak Taro była szybsza. Białowłosy poniósł ku niej spojrzenie, lecz zaraz wrócił do szklanki.
Tym razem do głosu doszło główne źródło sporu. Westchnął jedynie na jego słowa.
- Czy ty uważasz, że jesteś w sytuacji, gdzie masz możliwość targowania się? - nie wiadomo czemu chwycił berettę wiecznej i pokierował ją w dół.
- Barmana znam długo, Ciebie nie znam prawie wcale. Widzę jedynie skorupę człowieka, bydło, a słysząc moje imię w twoich wysmarowanych gównem ustach, przyprawia mnie o mdłości.
Odwrócił się na stołku w kierunku smoka.
- Mogłem Cię zabić w momencie kiedy otworzyłeś to szambo, zwane twoimi ustami, ale tego nie zrobiłem. Uznaj to za akt łaski. Zasady... Drug-On nie zabija innego Drug-On'a. Nie dbam o to. Możesz nazywać siebie Smokiem. Dla mnie jesteś jedynie przeszkodą, kolejną kreaturą, która zawadza mi swoją egzystencją
Ghoul wstał z własnego stołka, ziewając przy tym dość teatralnie. Ukradkiem spojrzał także na nowo przybyłego Smoka, wyglądało, że znał dobrze Hashima więc jakimś szczylem nie był. Jednak teraz miał coś innego do zrobienia.
W pewnym momencie przymknął oczy, a następnie otworzył je.
Na tęczówkach powstał zarys pentagramów, a same oczy zaczęły wydawać lekką niebieskawą poświatę.
Przyjrzał się uważnie postaci Ken'a. Wydział go teraz jako zlepek liczb i statystyk. Był niczym więcej, a zlepkiem informacji.
- Wymordowany; Opętany; kod genetyczny wymieszany z jaszczurką; zniszczona wątroba; uzależniony; na tyłku ślad po ugryzieniu, ludzki; problemy w stawie biodrowym lewej nogi...
Były Łowca rozłożył ręce, jakby ze współczucia.
- Wiem o tobie wszystko, jak uderzyć by zabolało, jak strzelać byś czuł ból, ale nie zdechł. Znam każdy możliwy wstydliwy sekret twojego ciała, a ten ślad po ugryzieniu na tyłku nie jest jedyną rzeczą, która powstała raczej w żenujących okolicznościach, na przykład ten ślad po zębach na penisie.
Nie wiadomo skąd nagle znalazł się obok Kartoflanego smoka. Położył mu rękę na barku.
Zacisnął dłoń, jednocześnie chwytając Ken'a. Byłoby to niczym, gdyby nie fakt, że wymordowany miał niedawno uraz w tym miejscu.
- Jesteś tak niezdarny, czy masz takiego pecha? Twoje kości są w opłakanym stanie, jakbyś łamał je co chwilę. Masz chyba z 58 śladów po złamaniach.
Wymordowany chwycił Ghoula z nadgarstek i ścisnął, pewnie oczekiwał jakiejś reakcji, ale siwowłosy cmoknął tylko z niesmakiem.
- Ty naprawdę chcesz umrzeć.
Jednak po tych słowach stał nadal nad smokiem wpatrując się w niego chłodno. Oczekiwał, że może Taro zechcę się nim zabawić, a on sam wróci do kieliszka.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.04.16 22:15  •  Stara stołówka - Bar. - Page 2 Empty Re: Stara stołówka - Bar.
Nagle do „starej” przyszedł jej stary bywalec. Hashima powitał smoka nie ukrywając swojej radości, że po tylu latach, ta smocza morda znów do niego zawitała. Przez chwilę zapomniał o akcji rozgrywającej się pod jego nosem pochłonięty rozmową z Alfonso.
- Ja już tyle opowieści naopowiadałem pod Twoją nieobecność. Aż żal, że tyle Cię ominęło. Nie piję za barem, ale z Tobą się napiję stary druhu. Musisz ode mnie wszystko usłyszeć, no i dobrze wyglądasz jak na kogoś, kto zaginął na szmat czasu. – rozgadał się po tej niegroźnej kolejeczce. Po chwili wyjął szmatę z fartucha i począł pucować bar przybliżając się do nachylającego się Alfonso.
- Ach. Nie pamiętasz pewnie. Toż to mała Mercedes. Była windykatorem niecałe 19-lat temu. Młode toto było jeszcze 20 lat na karku miało i szalało jak dzikie po Desperacji. A dzisiaj jest wieczną zastępcą. Wiesz prawa ręka. Kiedyś to ja dyrygowałem jej…. a teraz… ona mi. – pokiwał smętnie głową po czym machnął szmatą w stronę Wartakusa.
– A to Ballantine. Nasz jeden z najlepszych killerów, choć jego metody zabijanie są za szybkie, wiesz? Tu tortur trzeba, a on załatwia wszystko i wszystkich na raz. – zamiłowanie Hashimy do tortur i znęcania się nad ofiarą jest starą śpiewką barmana, którą męczy wszystkich słuchaczy nawet tych niechcących słuchać.
– Tak szats prast – szmata poleciała w jego ręce na boki wydając charakterystyczny odgłos plaskacza.
Tymczasem Mercedes zaaferowana ciągiem dalszym poprzedniej akcji celowała do Kartofla. Szybko Wartakus odsunął ją od sporu zniżając jej broń. Nie, to nie. Naburmuszona odwróciła się w stronę baru i pomachała Hashimie na nowo szeroko się uśmiechając. Barman cicho westchnął po czym odsunął się od Alfonso sięgając po alkohol, przez co Taro zauważyła go w tym momencie.
Znam go? A Powinnam? Zmarszczyła brwi w głębokiej zadumie. Ta twarz brzmi znajomo. Może…
- Te Słonko. Ja Cię skądś kojarzę. To ty nie jesteś przypadkiem Alfonso? – wypaliła nie wiedząc do końca czy tak się rzeczywiście jegomość zwał. Była niecałe 3-4 lata w Drug-on, kiedy niespodziewanie zniknął. Z zamyślenia wyrwał ją dźwięk stawianej obok szklanki i przybierająca na sile rozmowa Wartakusa z Kenem. Warknęła cicho. Ani chwili spokoju. Przewróciła oczami. Co tu się dzieje.
- O matko Śnieżka. Proszę, nie brudź podłogi i nie zabijaj swojego. Fuuj, oszczędź szczegółów. Wiesz to, że możesz zajrzeć mu do majtek nie zdejmując ich, nie znaczy, że musisz mówić o tym innym.
Zamiast pobić go czy cokolwiek zrobić - czekał. Zrozumiała, o co mu chodzi i uśmiechnęła się perfidnie w odpowiedzi.
- O nie, nie - zaśmiała się głośno -  Nie. Nie, nie. Teraz? – żachnęła się wygodniej sadowiąc na stołku, a szklankę przysunęła do siebie – Teraz sam się z nim baw. Ale jak zabijesz, to sprzątasz i śpisz w katakumbach. – ostatnie słowa niemal wymruczała. Taka kusząca perspektywa odmarzających kończyn i czyhających bestii, jest godna polecenia. Choć nie wiedzieć czemu dużo ludzi bardzo odbierało ją negatywnie. Może to dlatego, że kto raz tam za długo posiedział już nigdy nie wrócił… a jeżeli mu się udało, nie był już taki sam. Leniwy uśmiech obiecywał Wartakusowi, że czeka go wiele śmiercionośnych przygód jeżeli przegnie tego wieczora.
- To na czym skończyliśmy? – wróciła z niewinnym pytaniem do Alfonso i upiła łyk trunku, zerkając jeszcze czujnie na Wartakusa czy zechce się przyłączyć, czy też woli dokończyć pogawędkę z Kenem. Który to niemal ze strachu odlatywał, a pot oblewał czoło.
- Ach tak. Zapomniałabym. Kartofel, masz przesrane.
Ken zbladł  i popatrzył na Wartakusa niemal ze strachu posiniały.
- Dam Ci 10-procent. – Ale nadal walczył.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.04.16 1:18  •  Stara stołówka - Bar. - Page 2 Empty Re: Stara stołówka - Bar.
-Heh. Tooortury... Rozpruwanie, wyrywanie kończyn, ucinanie palców, zgniatanie jajeczek, wyrywanie oczu, ahh...-powiedział Alf wręcz rozmarzonym głosem. Wnet z zamyślenia wyrwał go głos Mercedes. Odwrócił głowę z pytającą mimiką twarzy. Obejrzał Merc od butów idąc w górę i podziwiając jej przepiękne nóżki chwileczkę zatrzymując się na różowych wystających stringach, potem idąc jeszcze wyżej spojrzał na "bombowce" robiąc bardzo szczęśliwego lenny face'a i ruszając brwiami. Potem spojrzał na jej twarzyczkę. I zobaczył jej czarne jak smoła oczęta. Wstał i z w ciągu dwóch susów przeszedł z prędkością 666 kremówek/s łapiąc za krzesło i stawiając je przy stoliku niewiasty i siadając na nim, a przy okazji chyba zahaczył krzesłem o jedną z nóg tego całego Kena czy jak mu tam.
-O. Pardon.-Powiedział po czym rozpiął swą czerwoną bluzę odsłaniając czarną koszulkę z napisem "Fuck You Easy Rider" po czym oparł się na oparciu krzesła niczym jakiś król. Chwilę później lekko przybliżył się do dziewczyny wpatrując się w jej czarne oczy. Po chwili zrozumiał, że ma soczewki. Nie zniechęciło go jednak to i ruszył na podbój. Spojrzał na dwóch chłopów z czego ten blady, białowłosy trzymał tego siwego za nadgarstek. Alf oczywiście wykonał taktowny znak brwiami:"O co tu kurwa chodzi?". Po chwili wyobraźnia Alfonsa zaczęła rozpalać silnik. Wyobraził sobie, jakieś homo-niewiadomo zabawy tych dwóch panów. Odsunął lekko krzesło od nich przysuwając się do Merc.
-Co do tematu. Tak to ja. Alfonso w swojej własnej i Żywej osobie.-powiedział uśmiechając się do dziewczyny.
-Wybacz mi nieco mego zakręcenia, ale mam prawo nie pamiętać wszystkiego co działo się jakieś 15 lat temu.-tu na chwilkę się zatrzymał.-Aleee... Ciebie moja droga skądś kojarzę!-stwierdził powstrzymując się od wpatrywania w jej dekolcik.
-Jakbyś mogła mi oooodświeżyyć pamięć to bym bardzo wdzięczny był heh.-powiedział po czym znowu spojrzał na dwóch panów.
-Wiecie co. Ja to muszę kilka głębszych wypić jeżeli wy tutaj będziecie zabawiać się pan...owie w te swoje homo zabawy...-
powiedział wstając i idąc do baru. Pokazał dwa palce w drodze do baru. Hashim wyciągnął dwie szklaneczki po czym nalał do nich wódeczkę. Alf wziął szklaneczki i podziękował skinieniem głowy i uśmieszkiem Hashimowi.
-No bo wy panowie to...yyy Para tak?-wracając niepewnie stwierdził. Usiadł na swoim krześle ze swoją szklaneczką w prawej ręce a tą z lewej postawił dla brązowowłosej. Stuknął palcem w szkło, które wydało wręcz piękny dla jego uszu dźwięk. Wnet debil zrozumiał co właśnie palnął.
-O kurwa heheheh...-powiedział odkładając szklankę na stół i drapiąc się po głowie bardzo zakłopotanie.
-Eeee... Wcale nie chodziło mi o homo. Nienienienieeeee... Mi chodziło o... O HOBO! Taką grę! Kiedyś była...-Zakłopotany stwierdził iż jakoś musi wyplątać się z sytuacji więc podbiegł do baru i praktycznie wyszarpując szklaneczki z rąk Hashima sam nalał tam wódki z prędkością mudzina biegnącego do otwartej willi jakiegoś bogatego grubaska podbiegł do stolika i postawił dwie szklaneczki po stronie panów.
-Wiecie co? Lepiej się napijmy i wszystko będzie dobrze!-Powiedział po czym wychlał całą zawartość szklaneczki, leciutko cmokając ustami niczym prawdziwy koneser. Powrócił jednak myślami do dwóch panów przygotowany już na to, że może dostać w mordę za to co powiedział. Ale oczywiście niczym rasowy dreso-debil musiał się zakłopotanie szczerzyć próbując rozweselić jakoś obrażonych osobników.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.04.16 19:38  •  Stara stołówka - Bar. - Page 2 Empty Re: Stara stołówka - Bar.
Ballantine stał teraz obok Ken'a, który uporczywie ściskał jego nadgarstek.
W tle słyszał rozmowę Taro z tym nowym - w sumie to starym - typem. Jego ton głosu i sposób mowy. Ghoul wiedział już, że to typ osoby której nie cierpi. Gada, a mało robi. Coś mówi, a potem się wycofuje i tak miało być w tym przypadku.
Nagle usłyszał głos Kartofla.
- Dam Ci 10-procent.
Oczy Łowcy spoczęły na Smoku. Jasnoniebieski pentagram rozświetlał jego bordowe tęczówki.
Ball pociągnął rękę i wyrwał ją z uścisku Ken'a. W głowie szykowała mu się, godna dyktatora, przemowa. Jednak gdy miał już otworzyć usta usłyszał ten irytujący głos ". Ja to muszę kilka głębszych wypić jeżeli wy tutaj będziecie zabawiać się pan...owie w te swoje homo zabawy...". Momentalnie zamknął lekko rozwarte usta.
- Dziesięć procent, pies Cię za tyle nawet nie wyrucha. - fuknął.
Wziął nagle zamach i kantem wyprostowanej dłoni uderzył z impetem w Kartofla. Dzięki swojemu artefaktowi wycelował prosto w połączenie nerwowe i jednocześnie sprawił tym, że Ken opadł bezwładnie na podłogę.
Zaraz po tym oskubał go do suchej nitki z tego co miał, każdego możliwego grosza.
Splunął na śmiecia i wrócił do stolika, przy którym Merc prowadziła "gorącą" dyskusję z Alfonso.
Spojrzał na bruneta. Cmoknął z niesmakiem na niego widok.
- Najpierw coś mówisz, a potem myślisz? Na dodatek wycofujesz się głupią gadką, o jakiejś grze.
Usiadł na stołku obok wzdychając.
- Hashim jeść! Tylko coś taniego. - rzucił do barmana.
Zaraz wyjął kilka banknotów i podał je Mercedes.
- Masz za swoją koszulkę. Chyba, że na nowe stringi też ma m Ci dać?
Chciał się droczyć? Chyba przy wiecznej dostał jakiegoś syndromu niewyparzonej gębb, ale w sumie to chyba dobrze. Może nauczy się być śmieszkiem.
Po chwili zjawił się Hashima, z półmiskiem suszonego mięsa, wątpliwego pochodzenia.
Jednak białowłosy się nie wahał i zaraz zaczął przeżuwać plaster suszonego mięsa.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.04.16 2:15  •  Stara stołówka - Bar. - Page 2 Empty Re: Stara stołówka - Bar.
Przytuliła do siebie szklankę. Zamerdała zawartością. Znowu jej się przyjrzała, jakby była jakimś wyjątkowo interesującym okazem popękanego, wyszczerbionego szkła. O jaka duża rysa. Taka zgrabna i wiotka, a jednak widoczna. Temat godny zgłębiania i rozpisania, gdyby nie to, że sytuacja na to zbytnio nie pozwalała. Zacisnęła wargi, zła, że jej twórcze rozmyślania są co rusz przerywane. Spojrzała na znajomego gościa nieopodal, a po chwili patrzyła jak z krzesłem biegnie jakby miał  motorek w czterech literach, miedzy Kenem i Wartakusem, by dopchać się... właściwie gdzie? Gdzież to on z tym krzesłem tak gna, jak dzika loszka podczas rui? A zresztą czy to ważne? Przejechała palcem wokół wyszczerbienia szklanki. Kręciła palcem i kręciła, znów myślami odpływając w siną dal. Krzesło łupnęło koło niej na podłogę zaburzając względny spokój.  Zerknęła, a tam świdrujące spojrzenie Alfonso wwiercało się w jej przymglone tęczówki. To co wydawało mu się czarnymi jak węgiel soczewkami z bliska tak naprawdę było poszarzałymi, pomarańczowymi wręcz tęczówkami, prawie niewidomej wiecznej.  
Taki chuj.
Uniosła brwi w niemym zapytaniu: Stary, co ty odpierdalasz? Wpierdol? Każdy się tłukł, może on też szuka wrażeń, a że Śnieżka jest zajęty, to może chce dostać w papę do niej?
- Czy ja wiem, czy takiej żywej, Alfonso. – odpowiedziała grzecznie, acz nadal miała to nieme zapytanie w oczach.
- Kojarzysz mówisz? – uśmiechnęła się pod nosem, a palce obróciły szklankę dookoła, zostawiając na blacie mokre ślady ocieplającego się alkoholu. – Mnie czy moje cycki? – nie umknęło jej to zerkanie w jej mokry przez Warta biust. No i gdzie jej odszkodowanie za koszulkę do jasnej ciasnej? Zerknęła na Wartakusa, którego oczy zaczęły świecić jakąś dziwna aurą, a pentagram czy inna gwiazda pożerała tęczówki. Nie, nie. To było zbyt dziwne. Powróciła toteż do Alfonso licząc, że zimna obojętność Wartakusa powstrzyma go od rozwalenia barowego przybytku. Zaraz. Czy ona właśnie usłyszała, że ma odświeżyć Alfonso pamięć? Uraczyła go szerokim uśmiechem.
- Nie. – uśmiech zgasł. – Słoneczko, co było, to było. Zniknąłeś na szmat czasu, wszystko uległo zmianie. – mrugnęła znacząco. Jeszcze się przekona ile się zmieniło i ile się zmieni. Krzesło nieopodal zaszurało głośno, podniesiony ton głosu Kena drażnił uszy tak jak cisza ze strony Śnieżki. Jak pies myśliwski puszczony ze smyczy, Wartakus przymierzał się do kolejnego ataku mentalnego.  Skupiła na nich swoja uwagę, tak jak chyba wszyscy obecni w barze.
- Homo? – zawtórowała Alfonso bardzo zaskoczona, a drgające wargi zwiastowały jej zbliżający się wybuch niepohamowanego śmiechu.
- Co? Hobo? – wykrztusiła, starając się nie rozśmiać. Tak bardzo się starła trzymać fason. Ale zdradliwe wargi tańczyły jak dzikie ostatkami sił powstrzymując cisnącą się na wargi salwę. Wystarczyło jedno spojrzenie. Zerknięcie Wartakusa w ich stronę. Tak znaczące i tak… niedorzeczne. Jej otwarta dłoń uderzyła blat baru z głośnym plaśnięciem. Po chwili znowu. I znowu. Śmiech wyrwał się z jej piersi, znajdując upragnione ujście, a ręka namiętnie waliła w drewno.
- Co to było, Śnieżka? No nie mogę. – śmiech powoli zaczynał cichnąć, ale opanowanie go zajęło jej jeszcze dobrą chwilkę. – I co to za bożonarodzeniowa gwiazda w Twoich oczach? – choć nadal zachowała zabawny ton, ostra nuta wkradła się podstępnie między wierszami. Coś było na rzeczy, coś co jej nie grało, ciężko to określić, ale… O, pieniądze.
Masz za swoją koszulkę. Chyba, że na nowe stringi też ma m Ci dać?
Wyciągnęła zgrabnie dłoń i pochwyciła banknoty z czułością dawno nieodwiedzanej kochanki. Zanim je jednak wzięła, zadowolona przejechała opuszkami palców po ich jedynej w swoim rodzaju, fakturze pieniędzy, a wzrok wbiła w Wartakusa. Obrazić się czy nie? Oto jest pytanie, a nie jakieś szekspirowskie frazesy o sensie życia.
- Skoro nalegasz. – uśmiechnęła się zawadiacko. Skoro wredna bestia stawia? Aż żal odmawiać, prawda? - Jak dają to bierz, jak bija to uciekaj. Jakoś tak to szło.
Kolejne specjały Hashimy wylądowały na blacie, a głuchy dźwięk, opadającego nań talerza, niemal zadźwięczał w jej uszach i przeszedł do żołądka, skąd sok zapragnął znaleźć ujście. Jak on mógł to jeść? Pokręciła głową niedowierzająco. Odwróciła wzrok w stronę twórcy Hobo gry, łapiąc za postawioną przez niego kolejkę.
- No Alfonso czy jak masz Brunecie na imię. Za twoje zdrowie, żeś przeżył i jeszcze umiesz oddychać. – nie czekając na innych wypiła na hejnał, że po prostej linii z baru tej nocy nie wyjdzie. Fun, fun, shit fun.
A co się stało z Kenem? Jak padł, tak legł i nie wstał póki co. Jakoś nikt nie poszedł w jego kierunku i nie wyciągnął pomocnej spluwy to jest ręki.


Ostatnio zmieniony przez Mercedes dnia 23.04.16 15:22, w całości zmieniany 1 raz (Reason for editing : Ucięło mi dość ważne słowo.~)
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.04.16 14:02  •  Stara stołówka - Bar. - Page 2 Empty Re: Stara stołówka - Bar.
Uśmiechnął się szyderczo gdy zobaczył jak Merc się śmieje.
-Koocham wkurwiać ludzi.-wymamrotał do siebie cichutko pod nosem. Złapał za szklankę po czym duszkiem wydoił całą jej zawartość.
Wnet usłyszał zwrot Mercówny do Ball'a.
- Co to było, Śnieżka? No nie mogę. –
I zaczął się śmiać szyderczo:
-Śnieżka? Hahaha! Gdzie masz swoich siedmiu mężusiów? Heh.-Rozweselił się jeszcze bardziej iż wiedział, że pewnie go wkurwia.-Ciekawe.-mruknął po chwili.-Przecież biały oznacza czystość. To co ty wieczna dziewica czy jak? Hah!-powiedział po czym rzucił szyderczy uśmieszek w jego stronę. Przypomniał sobie jak to kiedyś wędrując po pustyni napotkał jakąś dziouche. Dość ładna była.-To było z jakieś dwa latka temu.-nieświadomy powiedział. Tsaa, ale oczywiście jak jakaś laska na pustyni nie może być pierdolonym zombie mutantem. Prawie mu pytonga odgryzła szmata jebana. Przejebał jej szczękę nożem na pół po czym jak była jeszcze ledwo żywa wyciągnął strzałę o bardzo ostrym i ząbkowanym grocie i wsadził jej w każdą dziurkę w jej ciele tak aby zdychała jak najbardziej boleśnie. Uśmiechnął się przypominając sobie jej zmasakrowane ciało.
Wnet usłyszał głosik wyglądającej na około 30 lat Śnieżynki: - Najpierw coś mówisz, a potem myślisz? Na dodatek wycofujesz się głupią gadką, o jakiejś grze.
Uśmieszek nie zniknął z jego twarzy lecz z kieszeni w środku bluzy wyciągnął tę samą strzałę którą zajebał tamte gówno na pustyni. Bawił się nią kręcąc nią sobie prawą dłonią. Strzała przekoziołkowała z palca do palca dając fajnie wyglądający efekt.
-Gadka głupia na tyle żeby przegrzać twoje zwoje mózgowe. Zakładam iż nie wiesz praktycznie nic ciekawszego o świecie przed wirusem.-Powiedział wskazując strzałą na Śnieżynkę. -Po zatem w mojej popierdolonej bani mi nie siedzisz więc łaskawie przymknij mordę gdy gadasz o moich myślach, bo najpewniej byś wyjebał się w kosmos i spadł dwa dni później z deszczem jakbyś w ogóle tam zajrzał.-powiedział uśmiechając się i pukając się lekko strzałą o głowę. -A tak na przyszłość. To te pentagramy dają słaby efekt. Może wypracuj coś lepszego? Na przykład rozbłyskujące białym blaskiem tatuaże. Śnieżynko.-powiedział wskazując strzałą na tatuaże Białaska.
Zaobserwował jak Śnieżka daje kasę Mercównie.
Wnet usłyszał słowa Merc: - No Alfonso czy jak masz Brunecie na imię. Za twoje zdrowie, żeś przeżył i jeszcze umiesz oddychać. –
Przerzucił strzałę w lewą dłoń i prawą złapał za szklankę, która jeszcze pełna stałą tuż obok pustej którą kilka minut temu wydoił.
-Zdrowie moje i wasze! Abyście przeżyli razem ze mną!-powiedział po czym dostawił szklaneczkę do ust i jednym ruchem ją przechylił wypijając jej zawartość.
-Ahh. Dobra wódka. Dobraa.-powiedział oblizując się wręcz po wódeczce. Odstawił szklankę po czym rozpoczął swą mowę: -A tera słuchajcie. Tak naprawdę złych zamiarów czy jakiegoś innego gówna do was nie mam i mieć nie będę. Polubiłem was. A osoby, które lubię dożywają długich lat.-powiedział wskazując na Hashima i uśmiechając się. -A ty Ballantine. Nie bierz wszystkich moich głupich tekstów do serca. Część z nich to po prostu moje filozjofie.-powiedział miło się uśmiechając!
-A interesy jak idą? Jakieś ciekawe zlecenia ostatnio dają ludzie i nieludzie czy tylko same chujostwa?-zapytał znowu bawiąc się strzałą i jeżdżąc jej grotem po prawej ręce.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.05.16 20:20  •  Stara stołówka - Bar. - Page 2 Empty Re: Stara stołówka - Bar.
Ugryzł kawałek mięsa, przeżuł i połknął.
Całkowicie zignorował durne paplanie Alfonso, mógł go zabić kilkukrotnie, zrobiłby to pewne gdyby nie okoliczności.
Położył kawałek mięsa z powrotem na talerz.
- Hipokrytom być to gorsze niż bycie idiotą, jak bardzo to boli Alfonsie? Jeśli ty niby wiesz dużo o świecie sprzed apokalipsy, to musiałbyś mieć więcej niż 900 lat. Zakładając gdzie jesteś teraz, musisz być smutnym człowiekiem, żyjąc tyle lat, a będąc na tak żałosnym stanowisku.
Jego artefakt nadal był widoczny na jego oczach. Spojrzał tym razem na Mercedes.
- Moje "gwiazdki bożonarodzeniowe" są twoją soczewką, tylko miliard razy bardziej skuteczne.
Rzucił do wiecznej od niechcenia. Był zniesmaczony całą sytuacja, w zasadzie to miał ochotę rozkurwić każdemu łeb, ale jakoś odwodził się od tego pomysłu.
Wrócił do swojego jedzenia i ignorowania Alfonsa. Nieśpiesznie przeżuwając kawałek mięsa.
Czuł się głupio, nie to nie to. Czuł się zażenowany faktem, że siedzi otoczony krytycznym poziomem zdebilenia.
Był najprawdopodobniej nieliczną osobą w Drug-on, która skończyła kilka szkół i w zasadzie była zbliżona wykształceniem do naukowców S.SPEC.
A jak skończył, lub z kim musiał skończyć jak jest teraz?
Siedzi obok dwóch, bezsensownie jarających się torturowaniem, osób i musiał słuchać ich gadki.
Nie potrafił także zrozumieć fenomenu Alfonso. Raz zachowuje się zaczepnie, a zaraz się przymila.
Szczerze denerwowało to Ghoula, ale nie dawał po sobie tego poznać, jakby jeszcze mógł.

Ballantine skończył jeść i odsunął od siebie talerz. Rzucił parę groszy na ladę i odsunął się od niej.
Zaczął iść w stronę wyjścia.
[z/t]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.05.16 12:23  •  Stara stołówka - Bar. - Page 2 Empty Re: Stara stołówka - Bar.
Śmiechom nie było końca.
Mercedes razem z Alfonso co chwila wybuchali śmiechem. Jak nie jedno przez drugie to jednocześnie. Ale doskonale wiedziała, że Ballantine jest już na krawędzi swojego poczucia humoru, a niewidzialna żyłka na czole pulsuje coraz szybciej. Ale było już za późno by się zatrzymać. Dobijali Wartakusa coraz bardziej. Zanim Śnieżka zmieni zdanie schowała pieniądze do kieszeni. Choć pieniądze na Desperacji przydają się tylko w barach, to Merc raczej przeznaczy to na przekupstwo mechanika w M-3 by zdobyć części o jakich się Desperatom nawet nie śniło. Wersja dla prasy: kasa na stringi.
Parsknęła pod nosem nie mogąc uwierzyć, że mężczyźni są tacy naiwni nawet w żartach. Przyjrzała się jednemu jak i drugiemu. Rozbawienie zniknęło tak szybko jak się pojawiło. Spojrzała na Wartakusa spod na wpół przymkniętych powiek. Tylko usta zaciśnięte w kreskę, wskazywały, jak zezłościła ją jego uwaga. - Moja soczewka to mój wynalazek, sama zadecyduję o tym czy jest mniej skuteczna, czy też bardziej. – Odwróciła wzrok i zapatrzyła się w bar Hashimy, nie zwracając uwagi na nic konkretnego. – Sama ją zrobiłam, wiadomo, że jest zajebista. - wyszeptała z zachwytem i nutą samouwielbienia. Aż złapała za szklankę i upiła łyk, bo za taki geniusz należy, chociaż prowizorycznie, wypić. Szybko jednak myśli zaczęły zaprzątać sprawy organizacyjne. Na co Wartakus akurat w tym momencie musiał opuścić lokal. Pożegnała go uniesionymi w zdziwieniu brwiami po czym machnęło nań ręką.
- Jutro wróci. Albo za tydzień. Normalna akcja. – Zdążyła przywyknąć do tego faktu. W takim razie tylko Alfonso padnie jej ofiarą. Choć, jak przed chwilą usłyszała i on chce wiedzie kilka kwestii o bieżących interesach – Słuchaj różnie to bywa. Najczęściej pokrzywdzeni wymordowani, a czasem też SPEC. Ciągną się ostatnio te zlecenia i ludzie nie wracają od dłuższego czasu. Prawie wszyscy są w terenie tłukąc się Dogsami czy też ogarniają własne sprawy. - Pchnęła szklankę w stronę barmana i uraczyła Alfonso spojrzeniem. - A Ty? Dorwałeś jakieś zlecenie?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 14 Previous  1, 2, 3 ... 8 ... 14  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach