Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Pisanie 23.01.16 3:48  •  Mieszkanie państwa Kuroi Empty Mieszkanie państwa Kuroi
opis będzie później, bo sam nie mam pojęcia jak to wygląda

Słońce już dawno schowane było za widnokręgiem w chwili, gdy Akihiro wyszedł z wojskowych koszar i udał się w drogę do domu. Pogoda nie sprzyjała samotnym spacerom, było zimno i wiał przenikliwy wiatr, lecz Kuroi nie zwracał na to uwagi. Skończył dzisiaj swój tradycyjny okres kwarantanny po wyprawie w Desperację, wyciszył odruchy i przygotował się na spotkanie z rodziną. To zawsze sprawiało mu niemałą trudność - przestawienie się z najwyższego stanu gotowości do zwykłej pracy rodzica. Kapitan wolał nie pomylić odruchów, zwłaszcza, gdyby którejś z jego pociech wpadło do głowy zaskoczyć ojca i próbować go przestraszyć. Tylko raz, pierwszy raz Kuroi nie wypełnił nieistniejącego rytuału... Nigdy więcej nie chciał powtórzyć tego błędu.
Dlatego, pomimo skutecznego odsunięcia na bok stresu, związanego z wypatrywaniem zagrożenia w każdym kamieniu na drodze, postanowił przejść się i dosłownie ochłonąć. Stawiał kroki powoli i jakby z namysłem, wsłuchując się w chrzęst śniegu pod butami. Mróz nie był dlań zbyt dotkliwy, gruby płaszcz zimowy ogrzewał ciało złotookiego i pozwalał na swobodne zagubienie się w myślach. A tych kłębiło się sporo w niespokojnej głowie Kuroi'a.
Myślał o swoich dzieciach, o tym jak zawsze cieszą się z jego powrotu, o tym, że powinien kupić im jakieś słodycze, lecz było już zbyt późno i z pewnością spały. O swojej żonie, o jej wiecznym oczekiwaniu na męża i prawdopodobieństwu, że któregoś dnia ujrzy posłańca, który zakomunikuje jej "Pani mąż zginął na służbie, przynosząc chwałę Miastu." lub rzuci jedną z tych wyświechtanych formułek, ukutych specjalnie na takie okazje.
Potrząsnął głową z irytacją. Powinien nastroić się pozytywnie, w końcu nie co dzień zdarza się wracać z wyprawy, z której tylu żołnierzy nie wraca.
Takie myśli zajęły mu czas i nim się obejrzał, stał już przed budynkiem apartamentowca. Wszedł do środka, skinął na powitanie portierowi i udał się do windy. Nacisnął tam odpowiedni przycisk i poczuł charakterystyczne uczucie przeciążenia, ucisk w żołądku, lekki napór na ciało, próbujący wgnieść go w podłoże. Bing! Oto jego piętro.
Do apartamentu nogi niosły go same, zniknęło gdzieś poprzednie zmęczenie, tęsknota wyparła ze świadomości wszystkie troski, które do tej pory obciążały jego umysł. Delikatny chrobot klucza w zamku i tak znajomy szczęk zapadek wskakujących na swoje miejsce. Przekręcił klamkę i wszedł do swojego królestwa.
Królestwa pod opieką najprawdziwszego anioła stróża, któremu trzeba było się okazać, zapowiedzieć i zyskać uprzednio aprobatę. Wszedł cicho, nie chcąc budzić dzieci. Zdjął płaszcz i buty, nasłuchując. Wiedział, że nie upłynie wiele czasu, a Azusa wykryje naruszenie rodzinnej twierdzy i ruszy na spotkanie nowoprzybyłego.
- Az, wróciłem! - zawołał cicho
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.01.16 13:23  •  Mieszkanie państwa Kuroi Empty Re: Mieszkanie państwa Kuroi
Strach.
Znała go aż za dobrze; kilka przerażających oblicz tego nieprzyjemnego uczucia towarzyszyło jej często w ciągu życia. Kiedy była dzieckiem, bała się nowych rzeczy. Pierwszy dzień w szkole, pierwsze wywołanie do tablicy, pierwsze próby odnalezienia się w większej grupie dzieciaków. Później panicznie bała się samotności, odrzucenia. Wyczyniała ze sobą najróżniejsze rzeczy, chcąc przyciągnąć uwagę innych, a swoją odwrócić od strapienia. Okropny był strach o własne życie we wszystkich tych sytuacjach, gdy jego dalsze trwanie wisiało na włosku - strach paraliżujący tak bardzo, że nie była w stanie wydobyć z siebie dźwięku.
Ze wszystkich twarzy strachu najbardziej uciążliwym był ten wynikający z troski o innych. Borykała się z nim za każdym razem, gdy Akihiro na dłużej znikał z domu. Robiła dobrą minę do złej gry i udawała, że żadne tragiczne myśli nie nawiedzają jej dzień w dzień. Nie chciała, żeby podobny nastrój udzielił się dzieciakom. Były jeszcze trochę za małe na to, by kiedykolwiek wątpić w szczęśliwy powrót taty. Ich matka zaś martwiła się nieustannie, licząc godziny do przewidywanego powrotu wyprawy. Zawsze o to pytała. Nie zniosłaby myśli, że zbyt długie oczekiwanie mogłoby odebrać jej nadzieję. Nie podważała zdolności swojego męża, sama nieraz przecież została przez niego ocalona. Była jednak jak najbardziej świadoma tego, że poza murami nawet najwybitniejszy żołnierz może napotkać swoją zgubę.
Dlatego bała się i teraz, siedząc z podkulonymi pod brodę nogami na wspólnym podwójnym łóżku. Dzieci już spały, czego oczywiście skrzętnie dopilnowała o odpowiedniej porze. Chwilowa nieobecność ojca niewiele zmieniała w życiu młodszego pokolenia, gdyż obowiązki głowy rodziny na pewien czas przejmowała małżonka. Nie przepadała za tą rolą i był to też poboczny powód, dla którego tak wyczekiwała powrotu Akihiro. Gdyby któregoś dnia okazało się, że tak musi zostać na zawsze, załamałaby się doszczętnie.
Oczekiwała w bezruchu, wpatrując się w rytmiczny ruch wskazówek dużego naściennego zegara. Ciszę raz po raz przełamywało delikatne tykanie, rozchodzące się echem po ciemnym pokoju. Jedynym źródłem subtelnego, białego światła była mała nocna lampka na stoliku przy łóżku. Wróci, powtarzała sobie w myślach, zawsze wraca.
I w tym właśnie momencie, jakby na zawołanie, do uszu czekającej kobiety doszedł nikły dźwięk - szczęk zamka w drzwiach. To musiał być on, w końcu kto inny? Powoli, żeby zanadto nie hałasować, zsunęła się z łóżka i wyszła na korytarz. Uśmiech automatycznie wskoczył jej na twarz i podeszła jeszcze kilka kroków w kierunku zdejmującego płaszcz męża.
- Nareszcie - stwierdziła z wyraźną ulgą.
Jedna z ulubionych chwil w jej życiu.
Kiedy nareszcie wraca.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.01.16 16:16  •  Mieszkanie państwa Kuroi Empty Re: Mieszkanie państwa Kuroi
Wszedł do mieszkania, naruszając subtelną równowagę, łamiąc nocną ciszę. Owionęło go przyjemne ciepło, doskonale kontrastujące z mroźnym powietrzem miasta. Zmrużył oczy, podrażnione światłem z zapalonej właśnie żarówki. Zaczął się rozbierać, wiedząc, że zostało mu mało czasu nim wiecznie wyczekująca Azusa wyjdzie z ich wspólnego pokoju; Nie cierpiał powitań, gdy rozdzielała ich zbyt gruba warstwa materiału, w postaci zimowego płaszcza lub munduru. Brakowało mu wówczas tego szczególnego ciepła, którym emanowała jego żona, ciepła przynoszącego spokój i ukojenie.
Nie musiał jej wołać, usłyszała go wcześniej niż planował. To jednak w niczym mu nie przeszkadzało. Podszedł do niej, z delikatnym uśmiechem na twarzy naznaczonej zmęczeniem. Bez słów objął ją mocno, lewą ręką gładząc jej włosy w odruchu, wypracowanym przez tyle lat. Uwielbiał czuć jej obecność tak blisko, w takiej chwili nie potrzebował niczego więcej. Wystarczał brak cudzej ingerencji, brak wtrącania się, a tutaj byli przecież sami, bo dzieci spały już głęboko.
Po chwili, dla niego trwającej całą wieczność, złożył delikatny pocałunek na jej czole i odsunął się trochę. Chciał złapać kontakt wzrokowy, upewnić ją, że już wszystko w porządku, że nie musi się martwić o jego bezpieczeństwo. Był tutaj, przeżył dla niej, tylko to powinno się teraz liczyć. Oswobodził powoli ręce z uścisku i wycofał się.
Skierował swoje kroki do kuchni. Rytuał parzenia herbaty pomagał mu zakotwiczyć się na nowo w normalnym życiu, tak prozaiczna czynność stała się z czasem wyznacznikiem. Dzięki niej łatwiej przychodziło mu przestawienie sposobu myślenia - w Desperacji nigdy nie miał czasu ani możliwości by zajmować się przygotowaniem posiłku. Właśnie w ten sposób, krok po kroku, głowa rodziny Kuroi wyzbywała się morderczych instynktów, przeobrażając się na powrót w przykładnego męża i ojca.
Wsłuchując się w kojący szum gotującej się wody, Akihiro przygotował dwie filiżanki. Nie musiał pytać, skoro czekała ich rozmowa, ona również powinna mieć coś do picia. Odwrócił głowę w jej stronę.
- Co u dzieci? - zapytał i uderzył go banał tego pytania. Chyba chciał uśpić jej czujność, zanim zauważy kolejne blizny na jego ciele. Ale nie oznaczało to braku troski wobec bliskich. Był ciekawy.
Zalał wrzątkiem liście, dodał trochę cukru i zaniósł obie filiżanki na stół. Usiadł i uniósł naczynie do ust. Wdychał aromat herbaty z zamkniętymi oczami, oswajając się z myślą, że już jest w domu. Azusa nie powinna mieć mu za złe tej małomówności. Nie każdy powrót wyglądał w ten sposób, ale też nie był to zwykły powrót. Zginęło kilku żołnierzy, o kilku żołnierzy za dużo jak na tak proste zadanie. Ewakuacja sprzętu i ludzi powinna przebiegać szybko i sprawie, i bez najmniejszych problemów, jednak wszystko się zmieniło, gdy zaatakowali ich łupieżcy. Było ich zbyt wielu jak na niezorganizowane bandy i Kuroi zaczął się zastanawiać nad celem ataku. Jeśli chcieli uzyskać dostęp do kopalni, nie powinni byli  atakować w takim momencie, tylko poczekać kilka godzin lub zaatakować dużo wcześniej. Niestety, nie potrafił rozgryźć ich motywów i żałował straty dobrych ludzi. Musiał zdać raport, lecz nie spotkała go za to żadna kara - za zwiad odpowiedzialny był inny oddział. Wypełnił swoje zdanie, żaden z naukowców nie został ranny w wyniku napadu.
Zmarszczył brwi, walcząc ze swoimi myślami. Nie mógł cały czas cofać się pamięcią do scen przesyconych przemocą, bo przestanie się odnajdywać w rzeczywistości. Otworzył więc oczy i uśmiechnął się.
Dobrze być w domu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.01.16 21:21  •  Mieszkanie państwa Kuroi Empty Re: Mieszkanie państwa Kuroi
To właśnie na tę chwilę czekała co wieczór, kiedy dzieci już leżały w swoich łóżkach, a ona sama nie mogła zasnąć. Samotne dni zawsze mijały jej bardzo ciężko, choć przebywając w pracy nie rozmyślała o tym aż tak wiele. Za to w domu dziesięciokrotnie mocniej odczuwała pustkę, wynikającą z braku tylko jednej osoby. Dzieciaki odbierała z przedszkola zazwyczaj bezpośrednio po powrocie z pracy, więc przynajmniej nie musiała przebywać w domu całkowicie sama. Dopiero po ucichnięciu radosnego gwaru zabawy cisza wdzierała się do jej serca boleśnie, coraz mocniej z dnia na dzień i z nocy na noc. To nie był ten sam rodzaj ciszy, z którego człowiek się cieszy. Kiedy wokół wszystkie dźwięki milkną, człowiekowi pozostaje tylko bicie serca i własny oddech. Brakowało jej, żeby słyszeć jeszcze drugi komplet czynności życiowych obok siebie - równie cichy, który mózg samowolnie ignoruje, a jednak podświadomie daje pozytywny sygnał nie jesteś już sama.
Teraz również, choć w całym mieszkaniu nadal ciężko by usłyszeć cokolwiek, znajomy komunikat pojawił się, jak gdyby uliczny neon na powrót podłączono do prądu. O mało nie zabrakło jej tchu na wypowiedzenie bagatela jednego słowa, ale to uczucie nie było jej obce - podobnie wyglądało każde powitanie po dłuższej rozłące. Bez zbędnych przedłużań otoczyła tułów męża rękami i oparła policzek o jego ramię, na chwilę zamykając oczy. Wzięła głęboki wdech nosem, rozkoszując się znajomą wonią. Dla Azusy właśnie tak pachniał dom, spokój i szczęście. Nigdy nie rozumiała do końca tego zjawiska; rozpoznawała wszystkie bodźce z osobna, od używanego przez siebie proszku do prania po śladowe ilości spalin z ulicy. Oddzielone nie były niczym specjalnym, lecz w połączeniu miały działanie nieomal narkotyczne. Wystarczyło stanąć i oddychać, ciesząc się tą pierwszą chwilą spotkania po długim rozstaniu z konieczności.
Mogłaby trwać tak dłużej, ale przychodzi czas, że trzeba powrócić do rzeczywistości. Uśmiechnęła się radośnie, odpędzając czające się wzruszenie. Na szczęście umiała opanować łzy, bo inaczej powodowałaby małą powódź w domu za każdym razem, gdy Akihiro wracał zza bezpiecznych murów. Dlatego pozwalała się ogarnąć spokojnej radości i zaraz za małżonkiem po cichu przemknęła do kuchni.
Gdyby chodziło o zwyczajny powrót z pracy, pewnie zaraz ruszyłaby wyręczyć ukochanego i samej przygotować co trzeba. Znała jednak jego zwyczaje i wiedziała, że teraz musi zająć się tym osobiście dla własnego zdrowia psychicznego. Stąd też oparła się o blat nieopodal i biernie przyglądała się ceremonii parzenia herbaty. Z czasem zauważyła, że oboje robili to niemalże identycznie, począwszy od kolejności wykonywanych działań a na ułożeniu dłoni przy nich skończywszy. Mogła bez problemu przewidzieć, co zrobi, zupełnie jakby oglądała film po raz drugi.
- Wszystko dobrze. Bardzo za tobą tęsknili, codziennie pytają kiedy wrócisz. Ichi każdego ranka wstaje jeszcze przede mną i sprawdza, czy przypadkiem nie wróciłeś przez noc. Jutro będę wniebowzięci. - uśmiechnęła się mimo woli na wspomnienie oglądanej przy każdym przebudzeniu twarzyczki pięciolatka zawieszonego nad jej własną głową. Przez tych kilka dni za każdym razem zmuszona była przygasić nadzieje synka i zakomunikować mu, że taty jeszcze nie ma w domu. Zawsze jednak dodawała, że pojawi się niedługo. Dziecięca wiara w słowa matki była wręcz niesamowita - zawsze rozpromieniał się i zaczynał radośnie rozprawiać o swoich sprawach, spychając tęsknotę na dalszy plan. Patrząc na jego optymizm od razu mniej się martwiła. W końcu mówi się, że dzieci wiedzą lepiej.
Odepchnęła się w końcu od blatu i usiadła przy stole. Na swoją filiżankę tylko patrzyła, jeszcze nie dotykała naczynia nie chcąc się oparzyć. Milczenie nie dziwiło jej i nie zamierzała go przerywać, dopóki Aki sam się nie odezwie. wyczuwała, że mogło stać się coś przykrego i nie powinna przyspieszać wypowiedzenia smutnych informacji na głos. Było to coś, do czego każdy musiał sam się w sobie zdobyć i nie mogła bawić się w popędzanie. Czekała tak długo - poczeka i teraz. Zresztą, nie zawsze potrzebowała słów, by dowiedzieć się o co chodzi. Intensywnie przypatrywała się twarzy siedzącego obok mężczyzny, wypatrując na niej zmian i różnic, odkąd widziała go ostatni raz. Spędzili ze sobą praktycznie rzecz ujmując trzydzieści lat, stąd też jego miny czasem udawało jej się rozpoznać jego nastroje. Podejrzewała, że myślami jest nadal gdzieś w przeszłości. Korzystając z tej możliwości, jaką dawała chwilowa przerwa od rozmowy, po prostu patrzyła i cieszyła się w sercu, skąd dobry nastrój wypływał na zewnątrz. Ze smutnej, skulonej kupki nieszczęścia przez kilka krótkich minut rozwinęła się na podobieństwo kwitnącego kwiatu. Łagodny uśmiech nie schodził jej z twarzy, a w jasnych oczach zalśniły delikatne iskierki.
Wreszcie wszystko było na swoim miejscu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.01.16 0:19  •  Mieszkanie państwa Kuroi Empty Re: Mieszkanie państwa Kuroi
Cieszyła go każda sekunda powrotu. Było coś szczególnego w tych czterech ścianach, nazywanych domem, przez co Akihiro zmieniał diametralnie swoje nastawienie do świata. Tutaj bycie spokojnym i opanowanym mu wychodziło. Także tu mógł odkryć część swoich słabości, bo i tak nikt nie próbowałby ich wykorzystać.
Ucieszyła go wiadomość, że wszystko z dziećmi w porządku. Tęskniły, ale lęk przed utratą był jeszcze dla nich niedostępny, dlatego to uczucie było inne niż jego żony. One liczyły dni do powrotu, oczekując go, Azusa zaś liczyła na niego, lecz komfort pewności był poza jej zasięgiem. Kuroi, na swoje nieszczęście nie mógł dać żadnej gwarancji. Ta niemoc była deprymująca, choć w pewnym sensie to właśnie ona dawała mu siłę, by przetrwać. Skoro istniała możliwość jego śmierci, musiał zrobić wszystko co w jego mocy, żeby się jej przeciwstawić, wrócić do rodziny. Póki nic nie zostało przesądzone, wszystko pozostawało możliwe.
Otworzył oczy i uśmiechnął się, odkładając filiżankę z parującą cieczą na spodek. Mógł wpatrywać się w błękitne oczy ukochanej bez końca. Na usta cisnęły mu się słowa, które raziły banalnością. Ona o wszystkim wiedziała, nie było potrzeby wypowiadania żadnego z nich. Nie na nie czekała. Westchnął. Skoro tak...
Uśmiech spełzł z jego twarzy, gdy wreszcie zaczął mówić.
- Znaleźli tę kopalnię w końcu. Wtedy przyszedł komunikat z prośbą o ewakuację. - jego twarz zmieniała się w trakcie mówienia. W tej chwili przedstawiała próbę zepchnięcia emocji na plan dalszy, zastąpienia ich niewzruszonością. - Posłali mnie z trzema transporterami - sprawa nie była priorytetowa, poziom zagrożenia według wywiadu był niski. Dotarliśmy na miejsce i zaczęliśmy zbierać sprzęt. Wtedy zaatakowała grupa bandytów. Chociaż... grupa to kiepskie określenie. Było ich ponad dwukrotnie więcej od nas i nie byli tak kiepsko uzbrojeni. - przez jego twarz przewinęła się niepewność, zmieszana ze wstydem. Ciężko było mu przyznać się nawet przed własną żoną co do odniesionej porażki - Zaskoczyli nas i rozdzielili na dwie grupy. Część schowała się w kopalni, która przeżywała prawdziwe oblężenie, reszta dopadła transporterów i próbowała oflankować wroga. Zanim nam się to udało, straciliśmy trzech ludzi. - czy to smutek czy złość? Ciężko rozróżnić - Planowali pogrzebać nas żywcem w środku, ale... powiedzmy tylko, że im się nie udało. - nie chciał wspominać Azusie, że przynajmniej jeden granat musiał odrzucić własnoręcznie, w jej oczach byłoby to zbyt wielkim ryzykiem. - Jeden z ładunków eksplodował za wcześnie, nie zdążyłem się odsunąć. Dlatego przesiedziałem w koszarach trochę dłużej niż powinienem. Ostatecznie żaden z naukowców nie zginął, więc teoretycznie odnieśliśmy sukces, ale... - zacisnął zęby i uciekł wzrokiem na bok - straciliśmy siedmiu ludzi, na tak prostej akcji. - zacisnął pięści, ale po chwili je rozluźnił. Musiał za wszelką cenę pozostać spokojny. Choć chciałby teraz na przykład... rzucić tą filiżanką o ścianę.
Zamiast tego, upił łyk herbaty. Poparzył sobie wargi i język, lecz ból w pewien sposób go otrzeźwił, skierował myśli na inny tor, jakby chciał dać mu coś do zrozumienia. Wysunął lewą rękę do przodu i nakrył jej dłoń swoją, spoglądając jednocześnie w jej oczy. Nie wiedział, kto teraz bardziej potrzebuje zapewnienia, że wrócił: on czy ona, ale któreś z nich potrzebowało tego. Więc trzymał ją za rękę - szorstki chłód naprzeciw łagodnego ciepła - i nie pozwalał na rozłączenie dotyku.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.01.16 10:50  •  Mieszkanie państwa Kuroi Empty Re: Mieszkanie państwa Kuroi
Jako dziecko też zupełnie inaczej przeżywała rozstania, stąd teraz w zachowaniu swoich maluchów doskonale odnajdywała siebie sprzed lat. Kiedy całe dnie spędzało się najpierw w przedszkolu, a później na podwórku z przyjaciółmi, wszystko było stałe i pewne. Spotykali się codziennie, wszyscy co do sztuki. Czasem ktoś zachorował, ktoś dostał szlaban, wyskoczyła jakaś wizyta u rodziny i w gromadce znajomych brakowało jednej czy dwóch osób. Zawsze jednak wiedzieli, że zguby prędzej czy później wrócą do wspólnej zabawy. Nikomu nie przyszłoby na myśl, że kogoś może kiedyś zabraknąć na dobre. Nawet później, w czasie dojrzewania, gdy dzieciaki nabrały rozsądku i realnego spojrzenia na świat, trudno było sobie wyobrazić czyjeś zniknięcie. W końcu wszyscy przebywali wewnątrz bezpiecznych murów, chronieni od wszystkich możliwych niebezpieczeństw z zewnątrz. Najszybciej grozę utraty bliskich odczuwały dzieciaki wojskowych, którzy na pewnym etapie życia zaczęli odczuwać właśnie ten charakterystyczny lęk - że oni któregoś dnia po prostu nie wrócą.
Sama Azusa po raz pierwszy zderzyła się z tak bolesną rozłąką dopiero wtedy, kiedy jej najlepszy przyjaciel od czasów wczesnego dzieciństwa zniknął na dobre w koszarach i nie mogła go widzieć przez kilka trudnych lat. Zerowy kontakt z tamtejszym drugim światem nijak nie pomagał. Jedyne, co wiedziała, to że na pewno żyje i nie zachorował poważnie - wtedy przecież powiadomiono by jego rodzinę, a ci z pewnością takimi informacjami podzieliliby się z Azusą. To była jedyna myśl, która podtrzymywała ją na duchu. Resztę zmartwień musiała spychać na bok koncentrując się na nauce i codziennym życiu.
Gdy tylko zaczął swoją opowieść, spoważniała. Nastrój historii udzielał się od samego jej początku, a napięcie trzymało podobnie jak przy czytaniu książki. Znała wprawdzie zakończenie - w końcu narrator siedział tuż obok, żywy i w jednym kawałku - jednak cała pozostała do przekazania treść mogła być nieprzyjemna. Nie odzywała się ani słowem, odtwarzając w myślach obrazy przywoływane przez wyobraźnię na każde kolejne słowo małżonka. Usłyszawszy o ataku przestępców, nieznacznie zacisnęła zęby i nadal milcząco chłonęła informacje. Rzeczywiście, sprawa nie malowała się różowo. Utrata takiej ilości ludzi na teoretycznie prostej akcji była czymś raczej niespodziewanym. Nic dziwnego, że pozostali przy życiu uczestnicy wyprawy wrócili w kiepskich humorach; nikt nie lubi, gdy jego towarzysze giną, szczególnie z powodu jakichś desperackich bandytów.
Spojrzała na Akihiro wyraźnie pytająco. Napomknął coś o własnych obrażeniach i chyba nie powinno go dziwić, że chciała na ten temat dowiedzieć się więcej. Fakt, że wrócił do domu o własnych siłach i na pierwszy rzut oka nie zauważyła niczego niepokojącego, jeszcze o niczym nie świadczył. Musiała się dowiedzieć i to prosto od niego, inaczej na pewno nie dałaby rady zbyt szybko się uspokoić.
Odruchowo obróciła prawą dłoń wnętrzem do góry, przeplatając swoje drobne palce pomiędzy te należące do ręki Akihiro. Jednym z jej ulubionych aspektów życia były te maleńkie gesty, które nawet gdy po pewnym czasie stawały się odruchowe, nawet wtedy zachowywały swoje ciepło i urok. Czasami w duchu śmiała się sama z siebie, że przejmuje się byle drobnostką jak jakaś rozchichotana nastolatka, ale z drugiej strony młodzież pod tym względem nie jest taka głupia. Odczucie bliskości z drugą osobą to jest właśnie coś, czego było teraz trzeba im obojgu, po tym dłużącym się w nieskończoność czasie przebywania osobno.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.01.16 17:26  •  Mieszkanie państwa Kuroi Empty Re: Mieszkanie państwa Kuroi
Był jej wdzięczny, że nie próbowała nic wtrącać do opowieści. Tak było zdecydowanie łatwiej wiązać ze sobą słowa, odpychając na bok wiążące się z nimi emocje. Natomiast zdecydowanie gorzej mogło wyglądać opisanie swoich ran, po prostu nie dało się tego zrobić w taki sposób. "Odłamki wbiły mi się w przynajmniej pięciu miejscach, na dodatek jedna z tych szumowin cięła mnie przez pierś i straciłem dużo krwi"? Brzmiałoby to co najmniej cynicznie i mogło trochę urazić Azusę, czego Aki chciał szczególnie uniknąć. Nie mógł też zbyć tej prośby, zignorować ją całkowicie. I tak źle i tak niedobrze.
Wyplątał delikatnie palce z uścisku małżonki, przesyłając jej w zamian ciepły uśmiech. Sięgnął palcami do guzików marynarki i powoli je odpiął. Wstał i zdjąwszy marynarkę, odwiesił ją na krzesło. Już wówczas kobieta mogła dostrzec pewną nieprawidłowość. Spod białej koszuli przebijała wyraźnie kolejna warstwa materiału. Przeznaczenie owej warstwy, było oczywiste, ale stało się jeszcze jaśniejsze, gdy Kuroi rozpiął koszulę.
Brzuch i połowa torsu żołnierza owinięta była białym bandażem. Akihiro uśmiechnął się, jakby przepraszająco, po czym rzucił, dla uspokojenia żony:
- Wszystko w porządku. Rany nie były aż tak głębokie, chociaż muszę nosić ten bandaż do jutrzejszego popołudnia.
Usiadł ponownie, z rozpiętą już koszulą i upił łyk herbaty. Zdążyła trochę ostygnąć, nie poparzył sobie ust, choć nadal była gorąca. Zastanawiał się, co teraz powie. Zacznie płakać? Będzie na niego zła, że dał się znowu poranić? Odczuje ulgę, że czuje się dobrze? A może wszystko na raz? Kuroi nie był pewien, jak zareagować. To nie pierwsze rany, jakie przyniósł, ale bandaże i rany zwykle zostawiał w wojskowych szpitalach, do domu zanosząc jedynie świeże blizny. Niemniej, Azusa powinna się opanować na czas. Przetarł oczy lewą ręką. Był trochę senny, ale rytuał nie został jeszcze dopełniony, no i jego wybranka nie zdążyła się jeszcze nacieszyć powrotem ukochanego.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.01.16 23:04  •  Mieszkanie państwa Kuroi Empty Re: Mieszkanie państwa Kuroi
Nie chciała wypowiadać tego pytania na głos. Nie potrafiłaby ubrać w słowa drobnej prośby o najbardziej przykre informacje, jakie miała usłyszeć po powrocie ukochanego zza murów. Ten moment był chyba najtrudniejszy; musiała przyjąć do świadomości wszystko to, co go spotkało i pogodzić się z faktem, że nie była w stanie temu zapobiec. Zresztą taka już była jej smutna rola - musiała zostać w domu i czekać, opiekować się dziećmi i żyć normalnie, aby Akihiro miał do czego wrócić. Nie do niej należało pilnowanie, by ten powrót w ogóle miał miejsce. To była jedna z tych rzeczy, które miała sama sobie za złe i bardzo żałowała, że nie udało jej się być silniejszą. Wręcz przeciwnie, sama bardzo często wymagała ratunku, niczym stereotypowa dama w opresji. Dlatego czułą jeszcze większą motywację do tego, by uczynić ich wspólny dom jak najlepszym miejscem. Przynajmniej w ten sposób mogła zrobić coś dobrego tak, jak tylko umiała.
Z uwagą obserwowała kolejne wydarzenia. Najwyraźniej Aki postanowił pójść po najmniejszej linii oporu i zwyczajnie swoje pamiątki z wyprawy zaprezentować. Zmartwiła się, widząc przebijający przez cienki materiał koszuli opatrunek. Zazwyczaj zdążał się ich pozbyć przed powrotem do domu, jednak teraz obrażenia musiały być poważniejsze. Wolała jednak zachować optymizm. W końcu był tutaj, w domu, a nie na szpitalnym łóżku podpięty do aparatury podtrzymującej życie. Było tak wiele po stokroć gorszych scenariuszy, że ten wydawał się być całkiem w porządku. Przecież jeszcze tylko jeden dzień i bandaż zniknie jak sen złoty, pozostawiając tylko świeżo zarośnięte rany. Te zaś wkrótce również znikną, co najwyżej stając się kolejnymi bliznami. Do tego była już z grubsza przyzwyczajona i choć martwiła się stanem zdrowia ukochanego, to pozostawała optymistką.
- Mogło być gorzej - skwitowała, przywołując na twarz lekki uśmiech. W końcu sięgnęła po swoją herbatę, nie chcąc by ta zanadto wystygła. Musiała co prawda lekko w swój napój podmuchać, jednak szybko opróżniła filiżankę z niemal połowy przyjemnie ciepłego naparu. Odstawiła zaraz naczynie z cichym stukiem i przyjrzała się mężowi, który wykazywał wyraźne oznaki zmęczenia. No właśnie, przecież była już późna pora, a on wrócił z wyczerpującej wyprawy. Nie powinna pozwalać mu na takie zachowania, szczególnie że był ranny - niby lekko, ale i tak nie była do tego pozytywnie nastawiona. Wyciągnęła dłoń i położyła ją na ramieniu męża, nachylając się nieco i przekrzywiając głowę tak, że cała kaskada brązowych fal spłynęła ukosem na wolność.
- Powinieneś się już położyć i odpocząć. - Zerknęła przelotnie na elektroniczny zegarek wbudowany w piekarnik. - Dzieciaki na pewno nie oszczędzą cię rano, a ostatnio potrafią zerwać się razem ze świtem - ostrzegła. Jeżeli by liczyć na niezawodny budzik w postaci stęsknionego potomstwa, zostawało im naprawdę nie za wiele snu. Nawet nie ma co marzyć o litości; ledwie dzieciarnia dostrzeże powrót ojca, nie odpuszczą i nie wrócą do łóżek nawet mimo najgorętszych próśb. Choć mogło to być dla rodziców męczące, trudno się dziwić maluchom. Wydawałoby się, że krótka nieobecność ojca dla nich była wiecznością, a brak konkretnej daty powrotu wcale nie ułatwiał sprawy. Za to im bardziej ich cierpliwość była wystawiona na próbę, tym bardziej cieszyli się na powrót widząc głowę rodziny wśród siebie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.02.16 0:30  •  Mieszkanie państwa Kuroi Empty Re: Mieszkanie państwa Kuroi
Dopijał herbatę, czując jak uśmiech wpełza mu na usta. Skoro Azusa twierdziła, że nie jest tak źle, to znaczy, że wszelki uszczerbek na jego ciele już był praktycznie niewidoczny. Mógłby więc zerwać bandaż praktycznie na miejscu, jednak ona z pewnością by mu na to nie pozwoliła. Zgodził się nosić go do jutrzejszego południa, dotrzyma obietnicy.
Kolejna wzmianka o dzieciach obudziła w Kuroi'u miłe uczucie, że wrócił właśnie na swoje miejsce. Owoce ich miłości utwierdzały go w rodzinnej rzeczywistości chyba najmocniej ze wszystkich czynników. Gdy tylko je widział, poczucie wyobcowania znikało bez śladu, nawet Azusa nie miała takiej mocy - ona wszak pracowała dla tej samej organizacji, widywał ją także w czasie służby. Ale Ichi i Fumiko byli niczym latarnia, świecąca w mrok i pokazująca mu drogę do bezpiecznej przystani, której rolę pełniło ich mieszkanie. Małe, lecz jaskrawe promyki w tym ponurym świecie.
Dotyk ukochanej na swoim ramieniu spowodował falę ciepła, rozchodzącą się po jego ciele. Ujął jej dłoń w swoją i ucałował delikatnie grzbiet. Dopił ostatni łyk herbaty i wstał. Był zmęczony lecz myśl, która przed chwilą przyszła mu do głowy odgoniła senność. Objął Azusę ramieniem, nachylił się i skradł jej pocałunek, intensywnością i czasem trwania przewyższający ten powitalny. Uwielbiał czuć dotyk jej miękkich warg, cieszyło go, że ukochana odczuwa ten moment bardzo podobnie, jak nie intensywniej. Z lekkim żalem w sercu ale zawadiackim uśmiechem na ustach odsunął się powoli.
Złapał ją za rękę i pociągnął stanowczo w kierunku sypialni, z łobuzerskim błyskiem w oku.
- Nie jestem aż tak zmęczony, by od razu zasypiać.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.02.16 7:52  •  Mieszkanie państwa Kuroi Empty Re: Mieszkanie państwa Kuroi
Na tak lekkomyślne działanie z pewnością by nie pozwoliła. Też nieszczególnie podobała jej się wizja ukochanego opakowanego w bandaże, ale jeżeli taka była konieczność dla jego zdrowia - nie ma się co rzucać. W końcu to jeszcze głupie pół dnia, może trochę więcej. Nawet nie zauważą, kiedy po opatrunkach zniknie ślad, tak jak zawsze. Wszystkie rany kiedyś w końcu ulegają zabliźnieniu.
Zamierzała w którymś momencie powrócić do swojej niedopitej herbaty, naprawdę o tym pamiętała. Nie mogła jednak nic poradzić na to, że myśl ta została bardzo szybko wyparta, znikając pod jakże przyjemnym wpatrywaniem się w małżonka. Kiedy znikał na tak długo, po jego powrocie czuła się porównywalnie do nastoletniego podlotka. Zupełnie jakby była zakochana dopiero od kilku tygodni, intensywnie i na zabój. Nawet najdrobniejsze gesty przeżywa się wtedy na całego, z pełnym zaangażowaniem. Przynajmniej taka zaleta płynęła z długiej rozłąki, jeden jedyny pozytyw tej uciążliwej tęsknoty dzień za dniem. W takich momentach, jak ten, nie dało się pamiętać o godzinach spędzonych na wpatrywaniu się w pusty pokój przed snem. Właśnie od tego dnia przykry stan niedoboru domowników uległ zmianie na lepsze.
Przyjemny dreszcz przeszedł ją od stóp po czubek głowy. Nie musiała się w ogóle zastanawiać nad tym, co robi; jedna dłoń sama delikatnie prześlizgnęła się przez ramię mężczyzny, lądując za jego plecami. Szczupłe palce odruchowo zacisnęły się na sztywnym materiale rozpiętej koszuli. Nawet w tak małej czynności krył się fakt, że nie zamierzała go wypuścić od siebie tak łatwo. W końcu miała prawo być stęskniona jak diabli, a miłe mrowienie w piersiach przypominało ze zdwojoną siłą, jak długo wyczekiwała tej pięknej chwili powrotu. Dlatego też przerwanie pocałunku skomentowała tylko cichym jękiem żalu. Nieznacznie złapała brzeg dolnej wargi pomiędzy zęby, wpatrując się w Akihiro z wyczekiwaniem. W końcu uśmiechnęła się i wstała, stanowczo pociągnięta do tegoż czynu.
- No chyba, że tak.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.02.16 18:16  •  Mieszkanie państwa Kuroi Empty Re: Mieszkanie państwa Kuroi
Nie tylko on tęsknił. Ta myśl, choć oczywista, była pocieszająca. Tak długo jak oboje będą wyczekiwali na chwile powrotu, będzie to znakiem, że ich małżeństwo funkcjonuje prawidłowo. Oczywiście, zakochany po uszy Akihiro nie mógł sobie wyobrazić innego stanu rzeczy. Zwłaszcza w godzinach nocnych, gdy mogli ze sobą porozmawiać, nie przejmując się dokazującymi wesoło brzdącami. Każda rozmowa zbliżała ich do siebie, choć wydawało się to absolutnie niemożliwe. Kuroi też nie rozumiał, jak to działa, lecz skoro działa, to nie należy tego zmieniać.
Pomruk zadowolenia wydobył się z jego piersi, gdy poczuł dłonie małżonki zaciskające się na jego ubraniu i plecach, jak zaborczo dawała znać, że jest gotowa przedłużyć tę chwilę za wszelką cenę i próba odebrania jej męża w takim momencie skończyłaby się niechybną śmiercią intruza. Nie miał ochoty jej wypuszczać, ale drzwi do kuchni nie posiadały klucza i dzieci mogły wejść tu w każdej chwili, zwabione hałasem. W pewnych okolicznościach człowiek zaczyna zwracać uwagę na takie rzeczy jak miejsce i czas, dlatego musiał przerwać pocałunek i zaprowadzić do pokoju. Widział jednak, że ukochanej też podoba się wizja przyszłej minuty godziny, a co się będę ograniczał dlatego ta chwila przerwy nie uwierała go tak mocno. Zaraz po wejściu do sypialni zamknął drzwi na klucz, objął Azusę i pocałował mocno. Wplótł palce lewej ręki w jej brązowe fale, prawą trzymając na talii kobiety.

Nie zaglądać, 18+:

Obudził się dość wcześnie. Powinien korzystać z wygodnego łóżka jeszcze kilka godzin, nie mógł jednak z powrotem zasnąć. Leżał więc, gładząc machinalnie głowę ukochanej, spoczywającą na jego piersi. Na ustach wciąż błąkał mu się zaginiony uśmiech, pozostałość minionej nocy. Mimowolnie jego myśli odpłynęły i skierowały się ku żonie, tak uroczo bezbronnej w jego ramionach. Kochał ją i nie wyobrażał sobie życia bez słuchania jej troskliwego głosu, po raz enty upominającego go, by zachowywał ostrożność, bez patrzenia w jej oczy pełne energii i wigoru, bez jej domowego żaru, który w nocy przeobrażał się w prawdziwy ogień...
Pocałował delikatnie czubek jej głowy i zamknął oczy, odliczając minuty do świtu. Jeśli wierzyć wyliczeniom pani naukowiec, miał jeszcze kilka minut, zanim do drzwi zaczną dobijać się dzieci. Bo oczywiście, ze zwykłej przezorności zamknął drzwi.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 2 1, 2  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach