Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 3 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Go down

Pisanie 18.03.16 12:57  •  Archiwa Edeńskie - Page 4 Empty Re: Archiwa Edeńskie
Zanim Faustine zabrała głos, Kasandra pomyślała, że powinna odpuścić sobie tę całą kwestię o herbacie. Dostała palec, a wzięła całą rękę, chociaż nie mogła być pewna, czy to szło tak, czy nieco inaczej. W sumie, nieważne. Faustine była naprawdę kimś dobrym. Kasandra niewiele razy miała okazję spotkania kogoś podobnego. A tu proszę, na dodatek powinna wziąć dla siebie z tego spotkania jak najwięcej, korzystać z tego przenikającego ją całą ciepła, idącego bezpośrednio od towarzyszki.
Właściwie, w ostatnim czasie zrobiła dość sporo jak na tak mały odstęp czasu głupich rzeczy. W większości przypadków na początku mocno żałowała, ale bywało i tak, że zrozumiała potem, iż w istocie rzeczy nic złego się nie stało. A przynajmniej nie bardzo złego. Kasandra wtopiła swój wzrok w piękne oczy Faustine i ponownie wypróbowała jeden z uśmiechów, jeden z tych, jakie miała w zanadrzu, jakimi dysponowała o niemalże każdej porze dnia i nocy. To naprawdę przydatna umiejętność, chociaż przydałaby się jeszcze jedna, która szłaby z nią w parze – umiejętność wczucia się w daną sytuację. Co prawda to prawda, uśmiech nie zawsze był czymś adekwatnym do, przykładowo, stanu ducha, rodzaju wypowiedzianych słów... oj, można tak wymieniać. Może nie w nieskończoność, ale za to z całą pewnością długo. Nieskończoność była słowem, które napawało Kasandrę grozą. Trwać już na zawsze w jednym stanie. Trwać już na zawsze w tym samym świecie. Nie chodziło tutaj tylko o monotonię. Miała na myśli również wiele innych powodów. Po chwili otrząsnęła się z zamyślenia, z niezbyt przyjemnych wizji, przypominając sobie, gdzie się znajduje. W jakim jest towarzystwie. Powróciła do realnego świata i czym prędzej do jej nozdrzy uderzył piękny aromat starych ksiąg. To sprawiło, że oprzytomniała do reszty.
Jedno ją zdziwiło. Zazwyczaj, kiedy ocknie się po podróży po świecie marzeń, wyobrażeń, fantazji, jej choroba, neurologiczne schorzenie, ponownie dawało o sobie znać. A tu proszę. Okazało się po jakimś czasie, że pamięta wszystko. Dosłownie wszystko. Kasandra westchnęła z ulgą i po raz kolejny uznała, że musi zająć się rozmową z Faustine. Może... nie tylko rozmową? Czas pokaże. Czyny i słowa pewnych dwóch kobiet mają na to największy wpływ.
Zesztywniała nieco, słysząc śmiech Faustine i po jej ciele przebiegł dreszcz. Z pozoru nieprzyjemny, ale w rzeczywistości mogło być przecież zupełnie inaczej! Kasandra czasami nie rozumiała samej siebie. Spójrzmy prawdzie w oczy – kto tak nie miewa? To jedna z wielu cech przeciętnego człowieka. Było to prawdą w takim samym stopniu jak fakt, że każdy przeciętniak jest równocześnie kimś nieprzeciętnym. Można powiedzieć, że zamyśliła się ponownie, z owego zamyślenia wyrwał ją ciepły dotyk ręki anielicy na dłoni Kasandry. Ta ostatnia uśmiechnęła się ponownie i dała się poprowadzić a łowczyni dopiero po jakimś czasie pojęła, gdzie została poprowadzona. Pomieszczenie wyglądało jej na czytelnię. Było tu dość przyjemnie, więc Faustine nie musiała się z nią zbytnio siłować, by panienka Egikuchi spoczęła na fotelu. Położywszy swój niezastąpiony zeszyt na blacie stolika, nie zwracała zbytniej uwagi na swoją towarzyszkę. Nie zauważyła, jak ta krząta się, aż w końcu serwuje jej owocową herbatkę. Ów aromat przywołał jej pewne wspomnienia, były raczej przyjemne, chociaż miejscami nieco zmieniały swój charakter. Wbiła swój wzrok w okładkę dziennika, i już chciała odpowiedzieć na zadane jej pytanie, gdy nagle wspomnienia ponownie zabrały ją w mentalną podróż,w wyniku czego Kasandra ponownie zapomniała o całym otaczającym ją świecie. Jednak... teraz zagłębiła się w swoje myśli jeszcze bardziej, mocniej, głębiej. Jednak, zanim osiągnęła szczyt zamyślenia, zdołała jeszcze, po części, odpowiedzieć, na pytanie anielicy.
- Cóż... - wpatrywała się uparcie w okładkę zeszytu – jestem łowczynią, a na świecie... - niebezpiecznie chwiała się na krawędzi realizmu  fikcji. Niestety, przechyliła się na tę drugą stronę, spadając i ponownie tracąc pamięć. Otwierając uprzednio zamknięte oczy, doznała szoku. Gdzie jest, co tutaj robi, kim jest ta piękna istota...
I najgorsze... kim jest ona sama?
Spojrzała w oczy nowej znajomej i wydawało jej się, że skądś zna tę twarzyczkę. Nie potrafiła jednak za żadne skarby przypomnieć sobie, skąd, kim jest... a może to złudzenie? Może wcale się nie znają? Kasandra rozglądała się po pomieszczeniu, a na jej twarzy malował się lęk, który był coraz większy. Nie można było jej się dziwić, prawda?
Stało się, straciła pamięć.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.03.16 17:14  •  Archiwa Edeńskie - Page 4 Empty Re: Archiwa Edeńskie
- Ziemia jest niesamowita. Spędziłam tam tak wiele czasu. Brałam udział w niesamowitych balach, w przyjęciach, podróżowałam… Były też straszniejsze momenty. W czasie rewolucji francuskiej.. ach pewnie nie wiesz co to takiego, to taki wielki zryw ludzi przeciw władzy. Przeciw moim przyjaciołom. Wtedy zamordowano wielu, wielu ludzi… Moja najlepsza przyjaciółka Maria Antonina straciła głowę… dość dosłownie. Przez parę tygodni siedziałam w więzieniu, poznałam tam wspaniałego żołnierza. Jaki on był piękny! Tylko nie pamiętam jak się nazywał… Coś na A… albo na F… Chyba Michael. Tak! Na pewno!.
Rozgadała się.
Znowu. No cóż. Faustine o ziemi i swoich przygodach na niej mogła opowiadać godzinami, tylko niestety mało kto miał ochotę jej słuchać.
- A jak siedziałam w tym więzieniu to on mi opowiadał o tym jak straszliwie moi przyjaciele traktowali tych biednych ludzi. Oczywiście nie uwierzyłam. Ludwik i Maria byli wspaniałymi istotami, kochałam ich całym sercem. Potem jednak przybył mój brat i mnie zabrał z więzienia. Dostałam zakaz opuszczania nieba. Udało mi się jakoś uciec i poznałam wtedy Shebę.
Westchnęła okręcając się dookoła i ujmując zegarek stojący na stoliku. Już chciała zaprezentować jego zawartość, kiedy uświadomiła sobie, że przez jednego więźnia nie ma nawet zdjęcia ukochanego. Och…
Łzy napłynęły jej do oczu, jednak Kasandra nie miała nawet okazji ich zobaczyć. Faustine szybko starła je wierzchem dłoni.
Przytuliła do siebie ozdobę, po czym na nowo rozpromieniała uśmiechem, prezentując tylko te uczucia, które gość powinien zobaczyć.
Na pewno nie to jak mocno cierpi po stracie chłopaka.
- Och jesteś łowczynią.. Na czym to pole…- Zamilkła, kiedy jej koleżanka ewidentnie osłabła. Rzuciła się jej na ratunek, przytrzymując filiżankę i opadając przy fotelu na kolana.- No już… Już dobrze.
Przestraszona zacisnęła dość mocno palce na jej spódnicy spoglądając do góry przestraszona.
- Już dobrze… Nic ci tu nie grozi.- Wyszeptała łagodnie, nie bardzo wiedząc jak powinna się teraz zachować. Biedna dziewczyna, zapewne dopiero teraz do niej dotarło w jak wielkim była uprzednio niebezpieczeństwie.- Jesteś bezpieczna, napij się herbaty. Jest bardzo ciepła.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.03.16 22:03  •  Archiwa Edeńskie - Page 4 Empty Re: Archiwa Edeńskie
Stało się, straciła pamięć.
Owszem. To było więcej niż pewne, chociaż Kasandra nie wiedziała, co się z nią dzieje, a tym bardziej nie mogła zdawać sobie z tego sprawy jej towarzyszka. Towarzyszka, którą łowczyni chyba od samego początku darzyła sympatią i nie skłamiemy, jeżeli zaznaczymy, że wciąż darzy ją tym samym uczuciem. Bywa przecież tak, że lubimy i ufamy tym, których nie znamy. Ale Kasandra znała Faustine. Tylko ta pierwsza nie była tego w pełni świadoma. Miała w myślach jakieś prześwity, strzępki świadomości, które kazały jej powątpiewać nieznacznie w to, że nie znają się w ogóle. Po części było to prawdą, tak, ale chodzi o to, że nie poznały się bynajmniej parę sekund temu. Kasandra uważała to za osobliwe uczucie. Miała w sobie wiele dziwnych odczuć, nie tylko odnoszące się tylko i wyłącznie względem Faustine. Nieświadomości towarzyszył szok. W jaki sposób znalazła się w tym miejscu? Ah, gdyby tylko wiedziała, co się z nią dzieje... tracąc pamięć, nie jest świadoma swojej choroby. Po prostu nie wie nic, kompletnie nic, no dobra, może nie wliczając niektórych faktów z jej życia. Ale nie pomogą jej, nie uratują przed tą wielką dezorientacją, która sprawiała, że słowa Faustine w ogóle do niej nie docierały. Próbowała się na nich skupić, to prawda, żywiąc nadzieję, że pomogą jej dowiedzieć się, kim jest ona sama. Z całą pewnością nikt nie chciałby być na jej miejscu.
Patrzyła na swoją towarzyszkę, konkretyzując – wbiła swe spojrzenie w jej wargi, uważnie obserwowała ich ruch, wiedziała, że wydobywają się z niej jakieś słowa, ale nie pojmowała ich treści, a tym bardziej sensu. Do tego wszystkiego dochodziło rozkojarzenie, które potęgowało jej niemoc. Nie zmieniło się to nawet, kiedy ta skończyła swój monolog. A jednak coś zdołała wychaczyć! Mówiła o jakimś ukochanym, wspomniała o paru innych sprawach, ale to wszystko docierało do Kasandry jakby przez mgłę. A może rzeczywiście znalazła się w takiej mgle? Mgle własnych wyobrażeń, w której nie widać horyzontu, albo raczej mgle snu. Może to wszystko to tylko sen, z którego, lada moment, się obudzi? Obudzi się i przypomni sobie, kim jest oraz w jaki sposób znalazła się w takim a nie innym miejscu.
Wpatrywała się tępo w Faustine, a kiedy ta ewidentnie zaczęła okazywać jej troskę (która, warto to zaznaczyć, zrodziła się w niej według Kasandry z wiadomych przyczyn), łowczyni przybrała chłodny wyraz twarzy i odchyliła się nieco do tyłu, chcąc najpewniej zwiększyć nieco dystans dzielący od siebie dwie kobiety. Świdrowała ją spojrzeniem, które sugerowało wiele a zarówno niewiele. Więc tak się da? Najwidoczniej.
Ułożyła sobie w głowie formułkę, z której była nad wyraz dumna, by zaraz potem przedstawić ją Faustine za pomocą słowa mówionego:
- Przepraszam bardzo – odchrząknęła – nie potrzebuję pani herbaty, ja jedynie oczekuję wyjaśnienia... a raczej wyjaśnień – zrobiła sekundową przerwę, w trakcie której obdarzyła ją wzrokiem tak pretensjonalnym, że bardziej pretensjonalny być nie mógł – proszę mi powiedzieć tu i teraz, jak pani tego dokonała. No, słucham.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.04.16 22:54  •  Archiwa Edeńskie - Page 4 Empty Re: Archiwa Edeńskie
Poczuła się jak w filmie. Czeskiej komedii, albo ukrytym talk-show, w którym każdy tylko obserwuje jej krok i zachowania.
A może… Może popadała w paranoję? Może dziewczyna była jedynie konstruktem jej zmęczonego samotnością umysłu?
Może poprzez te pytania Faustyna sama siebie pytała „kim tak naprawdę jest”.
Nie.
Do diabła, przecież ona wiedziała kim jest i dlaczego nie może tu zostać. Zacisnęła powieki, przeczesując palcami blond kudły, które wypadły z luźnego warkocza.
Po prostu jej nowa przyjaciółka miała problemy. I musiała pomóc!
Co by Sheba powiedział, gdyby odmówiła pomocy młodej dziewczynie, ze zniszczonego przez Ojca świata? (Zapewne stwierdziłby, że to jedyna mądra rzecz, którą Faustine zrobiła od dawna)
- Czego dokonałam? Moja słodka Kasandro, wiesz może gdzie się znajdujesz? Jesteśmy w Edenie, mieście aniołów.- Tłumaczyła łagodnie nie wiedząc jak wiele dziewczyna traciła z pamięci.
Może chorowała na to co Sheba? Może ona tak naprawdę śniła?
Westchnęła cicho, ujmując w swoją dłoń.
- Mam na imię Faustine. Przyszłaś do mnie w poszukiwaniu książki. Nie dzieje się nic złego.- Z każdą chwilą czuła jak opuszczają ją siły. Cała ta walka z książkami, ucieczki, pościgi i nerwy spowodowane ostatnią wizytą u więźniów. Czuła się tak straszliwie zmęczona i dopiero teraz docierało do niej, że miejsce w którym się znajduje ją przytłacza.
Mogła uciec… Teraz miała ku temu najlepszą sposobność.
- Pomogę ci. Powinnaś wrócić do domu, odpocząć.- Uśmiechnęła się, od razu kalkulując czy zdoła na raz zabrać ze sobą wszystko co potrzebne. Tyle tego było. Romanse, parę tomików erotyki, które tutaj byłyby w ogromnym niebezpieczeństwie.
A zresztą. Pieprzyć to.
Sama aż się wzdrygnęła na swoją stanowczość, jednak raz podjętej decyzji nie zamierzała zmienić. Musiała się stąd wyrwać, a kto wie czy kiedykolwiek będzie miała ku temu lepszą okazję niż teraz.
- Odprowadzę cię.
Sięgnęła po książkę, o którą tak zaciekle walczyły z regałami i ułożyła ją na kolanach dziewczyny.

[jeśli Kasandra się zgodzi to z/t. Niestety czasowo nie dam rady pociągnąć tej sesji, a nie chcę ci blokować wolnego slotu.]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.04.16 21:28  •  Archiwa Edeńskie - Page 4 Empty Re: Archiwa Edeńskie
Rewolucja.
Tragedia.
Degeneracja.
Tylko takie słowa przychodziły mu do głowy, gdy zastanawiał się nad tym co się wydarzyło. Minęło zaledwie kilka dni. Część Edenu drżała już w posadach od samych rozmów i debat, część była jeszcze nieświadoma. Nastał więc i czas, by coś z tym fantem zrobić.
Archanioł nie żyje.
Te słowa, kiedy pierwszy raz je usłyszał, nie dotarły do niego od razu. Posłaniec musiał mu je powtórzyć
Metatron stracił swe życie, o Książę Tajemnic.
Dopiero o zdanie otrzeźwiło jego umysł. Sprowadził go z powrotem na miejsce. Teraz oba hasła krążyły po jego umyśle, niczym rekiny w bezdennej ciemności morskiej toni, oczekując aż zanurzy się, nieświadomy i pozwoli im, by nadszarpnęły go. Starał się i próbował nie pozwolić im na to. Nie mógł sobie pozwolić na coś takiego. Nie czas był na umartwianie się i choć Raziel, jak nikt, miał do tego tendencję, tym razem starał się trzymać w ryzach. Należało działać i to czym prędzej. Dlatego w pierwszej kolejności postanowił zwrócić się do tego, który zrozumie sytuację, który widzi podobnie jak on. Dlatego tego dnia zaprosił Szeszbassara na prywatną rozmowę. Archiwa zdawały się spokojnym, odizolowanym od zbędnych słuchaczy miejscem. Razjel wielokrotnie przybywał tu, by zatapiać się w lekturach, tym razem siedział przy jednym ze stolików, nerwowo uderzając o jego blat palcami. Jak zwykle odziany w eleganckie, proste, całkowicie czarne szaty. Było w jego naturze, by nosić się w tylko tym kolorze. Nie ukazywał swych skrzydeł, nawet przebywając w Edenie. To też było jego zwyczajem. Jego zielone oczy co rusz zerkały na wejście, lub przenosiły się na górne piętra, poszukując czy nikogo nieoczekiwanego tu nie ma. Wyjął zegarek z kieszeni i zerknął na jego jasną taflę. Zbliżał się czas spotkania. Zwierzchność wstał i zerknął w stronę jednego z okien. Czynił tak, kiedy zastanawiał się, a po chwili zaczął spacerować, co rusz zmieniając kierunek swoich płynnych i mimo wszystko spokojnych kroków. Choć szarpały nim wewnętrzne rozterki, pozostawał wizualnie niewzruszony. Stonowany, poważny - jak zawsze. Czekał...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.04.16 22:12  •  Archiwa Edeńskie - Page 4 Empty Re: Archiwa Edeńskie
Szeszbassar - Zwierzchność. Jak dumnie to brzmiało! I istotnie anioł ten był niezwykle dumny z faktu, że to właśnie on był jednym z wybrańców, którzy mieli doradzać archaniołowi w jego pracy. Sloppiusz miał być jego ostoją, szeptem rozwagi, a być może i nawet powiewem świeżości, kiedy najwyższy z aniołów popadł w impas. Kilka dni temu, kiedy przebywał w Desperacji, do jego uszu dotarły niepokojące sygnały. Gdy usłyszał co takiego wydarzyło się w Edenie po prostu zamarł, aby następnie ruszyć na swych skrzydłach czym prędzej do swego anielskiego domu. Niestety to, co tam zastał potwierdziło jego najgorsze obawy. Metatron został zabity, kilka aniołów również oddało życie, a jeszcze trochę zostało ranionych. Niegdyś spokojna oaza aż huczała od plotek i sprzecznych informacji, a pośród tego wszystkiego musiał odnaleźć się on - Zwierzchność, przykładny anioł, Szeszbassar. Wielkolud, który przy innych aniołach wydawał się skałą, tak naprawdę czuł się rozrywany od środka. Z jednej strony żal, z drugiej niedowierzanie, a jakby tego było mało, to podgryzała go swego rodzaju niepewność. Nie trzeba było być bowiem wielkim uczonym, żeby dojść do wniosku, że taki obrót spraw może wywrócić Eden do góry nogami i to najwyżej postawione anioły będą musiały utrzymać wszystko w ryzach. Aby jednak tego dokonać najpierw musieli oni oczyścić własne umysły.
Sloppy miał na to swój osobliwy sposób, więc ,gdy tylko uporał się z uspokajaniem kolejnych aniołów przychodzących do niego spytać się o całą sytuację, zamknął się w swojej siedzibie i na dwa dni stał się niedostępny dla sióstr oraz braci. Dopiero wtedy też mógł dać upust swoim emocjom, które znalazły ujście w płaczu, krzyku, a także... biczowaniu. Szczególnie to ostatnie zajęcie sprawiało, że jego umysł zawsze jakoś trzeźwiał. Ból fizyczny za każdym razem potrafił rozwiać ten targający jego psychiką. Tak też było tym razem i zapewne Sloppiusz kajałby się dalej, gdyby nie zaproszenie od Raziela. Takiego sygnału nie mógł zignorować za wszelkie skarby, więc na spotkanie przybył punktualnie. Ubrany był w strój, w którym również gości na ziemi. Nie zrezygnował nawet z płaszcza, bowiem ten doskonale zasłaniał bandaże szczelnie opatulające jego klatkę piersiową. W każdym razie na spotkanie Szeszbassar przyszedł punktualnie i niemalże od razu ruszył w kierunku drugiej Zwierzchności.
- Razielu... Musimy działać. - zwrócił się do swego brata, kiedy tylko znalazł się dostatecznie blisko. Nie, nie przywitał się. Nie było czasu na grzeczności, bowiem sytuacja była zbyt poważna i spędzała sen z powiek wielu skrzydlatym. Niektórzy nie dawali po sobie tego poznać, ale po innych było to widać z daleka. Szeszbassar zaliczał się natomiast do tej drugiej grupy. W przeciwieństwie do Raziela, jego zmartwienie dało się wyczytać bowiem z każdego ruchu i nawet najmniejszego drgnięcia. Podkrążone oczy będące wynikiem niedostatecznie długiego snu, zwichrzone włosy, które zdradzały, że ich właściciel miał ważniejsze sprawy na głowie, a także bladość wskazująca na to, że być może Sloppy lekko przesadził z zadawaniem sobie bólu biczem. Jednak czy takie osłabienie mu przeszkadzało? Wręcz przeciwnie. Kiedy ciało anioła nie domagało, to umysł zawsze był najbystrzejszy i nie inaczej jest w tym przypadku.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.04.16 23:14  •  Archiwa Edeńskie - Page 4 Empty Re: Archiwa Edeńskie
[Jak zwykle - klik ]
- Don't stop, make it pop, DJ, blow my speakers up
Tonight, Imma fight 'Til we see the sunlight.
TiK ToK, on the clock But the party don't stop no..

Faustine miała wyjątkowo dobry humor. Taki wręcz… wybitnie dobry. I nie było w tym nic dziwnego. Od paru dni siedziała w Archiwach zaszyta jeszcze bardziej niż zwykle. Nie miała pojęcia o wszystkich tragediach jakie działy się na zewnątrz, a już na pewno nie wiedziała, że jej Arcywróg, niszczyciel zegarków, uciekł gdzie pieprz rośnie. Miała ważniejsze rzeczy do roboty.
Siedziała po nocach planując swoje zniknięcie w najdrobniejszych szczegółach. Zadbała o wszystko. Ścięła niesforne włosy.
Pochowała niewygodne suknie i gorsety na samo dno skrzyni, choć z nimi rozstawać było jej się najciężej. Tam gdzie się wybierała nie były jej potrzebne.
Po raz ostatni spojrzała na przyczepioną do ściany mapę, która mniej więcej, pi razy drzwi odzwierciedlała aktualne tereny Desperacji. Była niedokończona. I to właśnie zadaniem Faustynki było teraz odkryć największe tajemnice tego zakazanego terenu.
Wierzyła głęboko, że właśnie tam odnajdzie świat, w którym wszystko będzie tak jak kiedyś. Przecież Ojciec nie pozwoliłby na upadek wszystkiego, prawda?
Czas był idealny.

Nawet nie narzucała na ramiona Płaszcza Cienia, który spoczywał akurat bezpiecznie upchnięty w jednym z jej ciężkich buciorów (pierwsza zasada survivalu mówi: nigdy nie pakuj artefaktów do plecaka).
Ot po prostu planowała skorzystać z okazji i zniknąć z oczu aniołów.
Pech jednak chciał, że akurat kiedy radośnie wyminęła ostatni zakręt dzielący ją od wolności wpadła na…
Archiwa miały być puste!
- O nie…- Jęknęła słabo natychmiast zrzucając dość ciężki plecak z ramienia i ukrywając go za jednym z regałów.
Musiała nieco przesunąć swoją wielką ucieczkę. Albo szybko się stąd pozbyć obydwu Zwierzchności.
Obciągnęła nieco przykrótkie (nie, nie miała żadnych innych, przeszukała wszystkie skrzynie) spodenki, po czym złożyła dłonie przed sobą, splatając palce na wysokości mostka.
- Musimy działać.
Ale niby dlaczego akurat teraz?!

- Niecodziennie dostępuję zaszczytu goszczenia was bracia w skromnych progach archiwum. Cóż was tu sprowadza..?- I czy moglibyście sobie już pójść?
Przygryzła wargę przesuwając wzrokiem od jednego do drugiego skrzydlatego.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.04.16 21:07  •  Archiwa Edeńskie - Page 4 Empty Re: Archiwa Edeńskie
Złota wskazówka jego zegarka, powoli przesuwała się, by wybić właściwą godzinę. W momencie, gdy przesunęła się na odpowiednie miejsce, Raziel usłyszał ruch, opuścił dłoń do kieszeni i spojrzał na drugą Zwierzchność. Gdy Szesz zbliżył się nieco, czarnowłosy zmuszony był jak zwykle, unosić lekko głowę, by móc wprost patrzeć mu w twarz. Westchnął
- Wiem bracie. Jednak to nie takie proste. Będziemy musieli podjąć poważne decyzje.
Raziel odwrócił wzrok od anioła, czy zrobił to bo się zamyślił, czy może dlatego, że już było mu niewygodnie spoglądać w górę? Tego się zapewne nigdy nie dowiemy. Znów zaczął krążyć. W jedną stronę, potem w drugą. Jakby planował wydeptać ścieżkę idealnie równą
- Musimy się również dowiedzieć, co dokładnie się tam wydarzyło. Ale najpierw, trzeba ponownie osadzić stanowisko Archanioła, inaczej w Edenie zapanuje kompletny chaos.
I słowa te, mimo swej przerażającej, obarczającej ogromnym obowiązkiem treści, wypowiedziane tym spokojnym tonem, nie brzmiały aż tak tragicznie. Raziel w końcu się zatrzymał, a jego szaty przestały szeleścić, kiedy zamarł w bezruchu, patrząc gdzieś w górę, na kolejne piętra archiwów
- Cóż to za czasy. Po raz kolejny zdarzyło się coś, co nigdy wcześniej miejsca nie miało. Powinno mnie to przerażać, a jednak...
Zawiesił się, tak jakby koniec tego zdania na zawsze został pogrzebany gdzieś w jego myślach. Spojrzał na Szeszbassara. Od góry, na dół
- Nie wyglądasz najlepiej, bracie. Przykro mi, że nie mogę ci powiedzieć, byś teraz odpoczął, skoro czeka nas tyle obowiązków.
Przechylił lekko głowę i jedynie cień współczucia przebiegł w jego oczach. Podszedł do stolika i popukał w niego paznokciami.
- Czy sądzisz, że dobrze byłoby może... Przedyskutować rozwiązania najpierw z kimś jeszcze, czy może od razu zwołamy zebranie, by ci którzy chcą się wypowiedzieć, mieli ku temu okazję.
Mruknął, zastanawiając się nad tym, kiedy coś zwróciło jego uwagę. Ruch, w kącie oka, który do Szesza nie należał, pochodził bowiem z zupełnie innego kierunku.
Pan Tajemnic zwrócił swą głowę i spojrzał na opiekunkę archiwum. Wyprostował się. Nie sądził, że znajdzie się w tej samej części, co oni. Uniósł lekko brew
- Witaj siostro. Czasy mamy niecodzienne, więc i niecodzienne okoliczności sprowadziły nas do archiwum. Złapałaś nas w trakcie rozmowy. Zechcesz zostać jej częścią, czy może czas ci na to nie pozwala?
Razjel był stary. Był dość stary by widzieć pewne gesty. Przygryzanie wargi było objawem jakiegoś niepokoju. Czy był wywołany jej niestosownym odzieniem? Możliwe. W końcu była w Edenie. Mając na sobie krótkie spodenki, zbyt krótkie w mniemaniu Raziela, delikatnie irytowała tym jego poczucie wyższości tego miejsca. Starał się jednak nie okazywać zgorszenia, jak zwykle uprzejmy i powściągliwy. Przerwała im w rozmowie, więc oczekiwał co zadecyduje, dając jej do zrozumienia, że albo dołączy, albo powinna czmychać do swych obowiązków. Dokładnie to mówiły, te jego intensywnie świdrujące zielone ślepia. Mogła mieć wrażenie, że wiedział wszystko, w końcu był Panem Tajemnic, ale jeśli tak, to było to tylko wrażenie...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.04.16 23:19  •  Archiwa Edeńskie - Page 4 Empty Re: Archiwa Edeńskie
Poważne decyzje? To delikatnie powiedziane. Szeszbassar znał Raziela od bardzo, bardzo dawna i wiedział, że jego słów nie należy brać dosłownie. Stonowany, zwykle wycofany i nieukazujący prawdziwych emocji Pan Tajemnic nigdy nie mówił dokładnie tego, co miał na myśli. Jednak skoro coś nazwał poważnym, to nie było wątpliwości, że jest to sprawa niecierpiąca zwłoki. Tak czy inaczej Sloppiusz stał niczym skała w tym samym miejscu, wodząc jedynie wzrokiem za swoim bratem.
- Część naszego rodzeństwa szczęśliwie przeżyła atak. Myślę, że daliśmy im już wystarczająco czasu na odpoczynek i nawet jeśli miałoby to odnowić ich straszne przeżycia, musimy ich wypytać o wszelkie szczegóły, jakie miały tam miejsce. Nie można tego puścić płazem. Nie tym razem. - odrzekł Szeszbassar, ale pomimo agresywnego wydźwięku całej wypowiedzi nie dało się dostrzec w jego głosie chociaż nutki zdenerwowania. Oczyścił się już ze wszelkich negatywnych emocji, które nim targały i mogłyby zaciemniać poprawny osąd całej sprawy. Sloppiusz nie chciał też nawet słyszeć o odpoczynku, o który martwił się jego brat. Jakże by mógł przejmować się teraz własnym stanem, skoro Eden zatrząsł się w posadach? Rekonwalescencja i chwila na odsapnięcie przyjdą w swoim czasie. Teraz, nawet gdyby Slo miał czołgać się po ziemi, trzeba dotrzeć kto to wszystko zrobił, a następnie przedsięwziąć odpowiednie środki. Nie oznacza to jednak, że całość ma spaść tylko na głowę jego oraz Raziela, co też ten drugi doskonale zauważył. Szeszbassar nie był jednak co do tego wszystkiego pewny. Oczywiście nie podejrzewał żadnego z aniołów o wzięcie udziału w tej rzezi, bo inaczej tego nazwać nie można, ale nie był pewien czy odpowiednim ruchem będzie przenoszenie części odpowiedzialności na młodsze i mniej odporne na osądy anioły. W końcu niezależnie od tego co teraz wspólnie poczynią zawsze znajdzie się jakaś grupa, która nie będzie zadowolona z rezultatu. Tak samo było w przypadku Metatrona, który jednak prosił o zlekceważenie niezadowolenia, które z czasem miało przejść samo. I jak to się skończyło?
- Masz kogoś konkretnego na myśli, Razielu? Nie jestem pewien czy wypada nam zrzucać odpowiedzialność towarzyszącą podjęciu decyzji na kolejną osobę. Wydaje mi się, że sama wiadomość o śmierci archanioła była dla nich wystarczająco stresują. Jednak jeśli uważasz inaczej, to bez słowa ruszę za Twoim osądem. Znamy się tak długo, że mogę Ci zaufać bez chwili zawahania. - dzisiaj Szeszbassar był niezwykle wylewny w wyrażaniu swoich opinii, ale nie ma się czemu dziwić. Chciał przemyśleć i rozważyć każdą, dostępną opcję, żeby nie pominąć nawet najmniejszej rzeczy godnej uwagi. Ze skupienia wyrwał go jednak dobrze znany mu głos, który zazwyczaj zwiastował kłopoty. Tym razem znajdowali się jednak w Edenie, w archiwach, czyli miejscu pracy istoty, która najwyraźniej nie spodziewała się gości. Sloppiusz spojrzał na Faustine swoimi zielonymi oczami i na moment zamarł. No tak. Skoro wybrała takie, a nie inne ubrania, to oznaczało to tylko, że znowu coś knuje.
- Nasza siostra chyba się gdzieś wybiera, Razielu. Na to przynajmniej zawsze wskazywały jej zmiany wyglądu. Ścięte włosy, ludzkie ubrania... To musi być coś ważnego, prawda Faustine? - zapytał blondynki, podnosząc jedną brew do góry. Sloppiusz już trochę ją znał i zapewne zacząłby drążyć temat jeszcze bardziej, ale teraz musiał się zadowolić jedynie powierzchownymi informacjami. Kłopoty były nieuniknione, ale miała tyle szczęścia, że akurat w porównaniu z obecną zagwozdką Zwierzchności wydawały się one zwyczajnie błahe. Faustynka może poczekać.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 3 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach