Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum


Strona 1 z 5 1, 2, 3, 4, 5  Next

Go down

Czas akcji: rok 2012

To wszystko wydawało się trochę jakby snem. Świeżo powołana do istnienia, młodziutka anielica obserwowała wszystkie mające miejsce wokół niej zdarzenia i nie mogła uwierzyć własnym oczom. Próbowała zrozumieć, to nie tak, że nie! Dopytywała starszych braci i siostry, jednak oni wszyscy byli mocno zaangażowani w opanowywanie całego tego chaosu, który w ostatnim czasie pochłonął Ziemię. Działo się tak wiele, że ciężko za tym nadążyć. Zniknięcie Boga, coraz liczniejsze kataklizmy, panika wśród mieszkańców globu; wszystko to sprawiało, że miała ochotę się po prostu gdzieś schować i przeczekać, aż sytuacja stanie się zrozumiała.
Lise nie znała innego obrazu świata. Przez ten krótki okres zaraz po swoim powstaniu dopiero zaczynała się zapoznawać z działaniem wszelkiej rzeczy i nagły bezład kompletnie jej to wszystko zaburzył. Wciąż jednak upierała się przy tym, że mimo wszystko dowie się czego będzie trzeba, a później w końcu stanie się użyteczną członkinią anielskiej społeczności. Wiele osób z jej otoczenia było bardzo zabieganych, ale w każdej wolnej chwili wyłapywała swych skrzydlatych pobratymców i zadawała niezliczone ilości pytań. Co milsi odpowiadali na nie z mniejszym lub większym zaangażowaniem, ci mniej cierpliwi zwyczajnie zbywali dziewczynkę. To jej jednak nie zrażało, albowiem uparta z niej bestyjka.
W końcu doszło do tego, że wzorem pozostałych znalazła się na ziemskim padole w cielesnej postaci. Cel był jeden: pomóc jak najwięcej. Okazało się, że rzeczywiście mogła okazać się przydatna i to tylko utwierdziło ją w przekonaniu, że dokonała prawidłowego wyboru. Cóż jednak z tego, jeżeli nadal była całkowicie osamotniona?
To się jednak miało zmienić, szybciej nawet, niż sama przypuszczała. Nie miała pojęcia o tym, że jednego dnia jej świat wywróci się do góry nogami - w tym dobrym sensie zresztą. Prawdziwa życiowa rewolucja dla aniołka, który nie liczył sobie więcej niż miesiąc.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Podejście Hexa było trochę inne. Będąc jednym z tych "starszych" osobników w anielskim gronie, w dodatku nie do końca będąc faktycznym aniołem, nie podchodził tak optymistycznie do tego wszystkiego. Odejście "Jego" okazało się być bolesnym ciosem w serce zielonowłosego, jak pewnie i wielu innych skrzydlatych. Nie mógł jednak patrzeć z założonymi rękoma na to wszystko, i sam też "zeskoczył" na dół. Bez białych skrzydeł anioła, ale był tam! I robił to co robił!
Czyli w sumie niewiele. Jego zadania standardowo kręciły się wokół bycia osobą podobną do aniołów służebnych, tylko jeszcze niżej rangą. Uwłaczające? Być może później tak będzie myślał, lecz na razie jest optymistyczny co do przyszłości. Na pewno dadzą radę, opanują tą sytuację. Ludzie to cholernie wytrzymałe istoty. Wytrzymały wyniszczające wojny i kataklizmy, przetrwają też i jego odejście. I tą... Apokalipsę. Powiedzmy.
Chwilowo jednak bez większych działań czy rozkazów Hex błąkał się po ścieżkach Edenu, skąpanego w białym puchu. Zielony szalik obwiązywał jego szyję, a ciepła bluza i spodnie, oraz buty skrywały ciało. Kapelusik okrywał głowę, podczas gdy w dłonie co raz chuchał, czując jak zimno mrozi mu dłonie. Wzdrygną się lekko w którejś chwili, rozglądając dookoła.
- Uch, czemu tu jest tak zimno!? Ja rozumiem, pory roku, ale nie jestem przyzwyczajony do tego, że jest mi zimno! - Rzucił z wyrzutem gdzieś w kosmos, chowając dłonie pod pachy i idąc gdzieś przed siebie. Był trochę nieuważny, co niestety odpłaciło mu się z nawiązką, gdy poślizgną się na zmrożonym lodzie, wpadając twarzą w jedną z zasp śnieżnych. Zawierzgał nogami, wydobywając swoje ciało z zimnego puchu, a zaraz za nim kapelusz, drżąc z zimna.
- Brrrrrr! Co za mróz! - Stwierdził, wytrzepując śnieg z włosów, podnosząc się do pionu. Zimno... Jego ubranie teraz jest w śniegu i już mokre, nawet pomimo iż go usilnie strzepuje.
Zimnoooo. Czemu on nie może mieć takich fajnych, pierzastych skrzydełek jak reszta aniołów? No czemu no? Za co? On też chce! Chce się schować w czymś ciepłym!
Po kij w ogóle wychodził ze swojego domu. Hm...
W sumie fakt, nie miał nic do roboty i się nudził. Marznięcie to chyba też zajęcie, prawda?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Piękny, zimowy dzień. Tak odbierała to Lotte dla której każda chwila spędzona wśród bogactwa natury była czasem niezwykle cennym. Wciąż nie mogła się napatrzeć na fantastyczne dzieło stworzenia, które otaczało ją zewsząd i zachwycało coraz bardziej. Bez względu na to, czy były to wiosenne kwiaty, letnie łany zbóż, jesienne konfetti z opadających liści czy wreszcie przeuroczy zimowy puch. Nie miało to większego znaczenia: uwielbiała patrzeć, obserwować, chłonąc informacje każdym możliwym zmysłem i napawać się pięknem przyrody.
Do błąkania się po świecie miała mnóstwo okazji. Generalnie rzecz ujmując pomagała wszystkim, w każdej dziedzinie w jakiej tylko była w stanie. Nocowała gdzie bądź, bo zawsze znajdował się jakiś chętny do przygarnięcia takiej miłej, kochanej istotki. Odmawiała pozostawania u kogokolwiek na zbyt długo; dziwnym trafem nigdzie nie potrafiła poczuć się jak w prawdziwym domu. Dlaczego? Nie miała pojęcia. Na pewno nie była to wina jej przemiłych gospodarzy ani pięknych domostw. Najwyraźniej póki co nie umiała znaleźć sobie miejsca.
Skocznym krokiem przemierzała okolicę, z rozbawieniem obserwując własne stopy zapadające się w biały puch. To była pierwsza zima w jej życiu i chłonęła z niej absolutnie każdy moment. I co z tego, że zimno? Opatuliła się porządnie, a ruch dodatkowo zapobiegał przemarznięciu na kość. Co jakiś czas okręcała się wokół własnej osi i spoglądała w niebo. Było wyjątkowo ładne jak na te porę roku i fakt, że Ziemia właśnie przeżywała swój najgorszy okres w dziejach. W pewnym momencie po przywróceniu głowy do naturalnego położenia zauważyła wysoką postać w niewielkim oddaleniu od własnej osoby. I ta właśnie istotka w tymże momencie wylądowała twarzą w zaspie. Styl tej akrobatycznej figury był tak zabawny, że blondynka od razu wybuchnęła śmiechem. Zaraz też podbiegła zgrabnie do podnoszącego się z ziemi osobnika i przystanęła tuż za jego plecami.
- Hej, halo~! Nic ci nie jest? - spytała, wciąż jeszcze chichocząc z rozbawienia. Oczywiście, przejmował ją los nieznajomego, ponieważ wątpiła, by z własnej woli bawił się w nurkowanie w śniegu. Chociaż... to wcale nie była taka głupia rozrywka! Na pewno gdy się umiało czerpać przyjemność z byle czego, to nawet taka głupiutka czynność mogła przynieść wiele radości.
Zerknęła na nieznana sobie postać z zainteresowaniem, choć póki co rzeczywiście przed oczami miała tylko zakryte ciepłym odzieniem plecy. Drażniło ją, że wciąż leżał na nich śnieg; pozbyła się intruza jednym zdecydowanym ruchem dłoni, czy się to zielonowłosemu podobało, czy nie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Wydał krótkie, ciche, pytające "huh" gdy usłyszał za sobą cieniutki, dziewczęcy głosik, zaraz potem czując jak coś przesuwa się po jego plecach. Skonfundowany obrócił się przodem, by ujrzeć...
No właśnie, któż to? Nie mógł skojarzyć tej istotki z "tam wyżej", lecz nie zmieniało to faktu, że jej zachowanie, wygląd i uśmiech już od pierwszego wejrzenia stopił jego serce.
O mój borze Hex się zakochał. W sensie - platonicznie, w jej słodyczy. Nie mógł się powstrzymać od pogodnego uśmiechu, przykucając tuż przed blond włosą osóbką, przechylając lekko głowę na prawy bok, mrużąc zabawnie oczy.
- Ojejejejej, a kogo my tu mamy? Kim jesteś, Panieneczko? I nie martw się o mnie - jest mi troszeczkę zimno, ale poza tym wszystko w porząsiu. Jestem Jenevier, mały dżinek na usługi wielkich aniołków. - Nie mógł się wprost powstrzymać od mówienia w tak zdrobniały sposób. Jakoś widok tej osóbki sprawiał, że z serca uciekały wszystkie troski, a on sam nie mógł zachować szczelnej, twardej, męskiej powagi. Zwyczajnie miękł, uśmiechając się i zachowując jak jeden z dziaduszków.
Zaraz po swoich słowach, jego ręka wystrzeliła ku blond włosej główce i potarmosiła jej włoski, podczas gdy jego własna przechyliła się w drugą stronę teraz.
- I dzięki za pomoc ze śniegiem na plecach. Nie poczułbym dopóki by mi nie przemókł ubrania. Ale wiesz, czasami śnieg tu i ówdzie na sobie potrafi być zabawny. Widziałaś to kiedyś u ludzi? - Podniósł się do pionu i rozłożył ramiona na boki, padając plecami w zaspę, by następnie z szerokim uśmiechem przesuwając ramionami i nogami po śniegu, rozpychając go i ugniatając w określony kształt.
- Może ci się wydaje to dziwne, ale ludzie tak się bawią czasami. Mówią że robią "aniołki". - Po tych słowach podniósł się, potrząsając swoim ciałem jak mokry pies próbujący strząsnąć z siebie nadmiar wody, obracając się przodem ku swojemu dziełu. Całkiem duży, ładnie zrobiony aniołek.
- Jak myślisz, ładny?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Widząc pozytywną reakcję nieznajomego, rozpromieniła się od ucha do ucha. Wszystkie bieluteńkie ząbki ujrzały światło dzienne, szczerząc się w radosnym, słodkim uśmiechu. Błękitne oczęta zabłysnęły zainteresowaniem. Mężczyzna nie był jej znany, ale zdecydowanie zamierzała ten stan zmienić. Wydawał się bardzo zabawny i przyjaźnie nastawiony, a to już dobrze świadczyło. Od pierwszej chwili miała ochotę poznać go bliżej, a teraz ta chęć tylko narastała. Dla młodziutkiej Liselotte nie było czegoś takiego jak lęk przed obcymi; nie zdążyła się jeszcze przekonać o tym, jak niebezpieczni potrafią być ludzie czy inne gatunki humanoidalne. Do każdego podchodziła z tak wielkim zaufaniem, że to mogłoby wręcz zakrawać na głupotę. Cóż jednak mogła na to poradzić - nie miał jej kto wychować. Nikomu jak dotąd nie przyszło do głowy, by zwyczajnie zadbać o pokazanie dziewczynce prawdziwej strony świata i związanych z nim niebezpieczeństw. Trochę na ten temat zdążyła się dowiedzieć ze strzępków rzucanych jej ostrzeżeń, ale nijak się to miało do porządnego przygotowania do życia.
- Mam na imię Liselotte. Świetnie cię poznać! - powiedziała entuzjastycznie. - Masz bardzo ładne imię, podoba mi się - dodała też, przytykając zgięty palec wskazujący do drobnych usteczek i spoglądając na dżina z wyraźnym zainteresowaniem. Gdy przetarmosił jej włosy, uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
- Nie ma za co.
Spoglądała z zainteresowaniem, co też ten złotooki osobnik tworzy w śniegu. A więc jednak, nie myliła się! Z zabaw w białym puchu rzeczywiście nie tylko ona chciała czerpać rozrywkę. To sprawiało, że jeszcze bardziej polubiła Jeneviera. A znali się ile, ostatnie dwie minuty? Możliwe, ze nawet nie.
- Wygląda fajnie! - zawołała, widząc śnieżny twór. Zaraz też w podobny sposób położyła się w zaspie i poprzez synchroniczne machanie kończynami utworzyła swojego własnego "aniołka. Po chwili wstała i spojrzała na swoje dzieło, które oczywiście było o wiele mniejsze od tego, które chwilę temu zaprezentował jej dżin.
- To teraz mamy dwa aniołki. Ten duży to ty, a ten mały to ja - rozpromieniła się znów, po czym strzepała z własnego płaszczyka resztę śniegu. Nie chciałaby, żeby jej zamókł, bo wtedy mogłaby łatwo się przeziębić. Zerkała raz na śniegowe orzełki, raz na swojego rozmówcę. Ileż w tej dziewuszce było entuzjazmu! wyglądała tak, jakby ta niewinna zabawa była najwspanialszym wydarzeniem w jej życiu. A może rzeczywiście była?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

No jak tu nie lubić takiej dziewczynki. Wystarczy się do niej uśmiechnąć i przyjemnie zagadać, a otrzymuje się obraz tak wielkiej słodyczy, że aż można stracić przytomność od przesłodzenia. Ten uroczy, dziecięcy uśmiech, ciekawskie, błękitne oczka. Aż byłoby szkoda gdyby ktoś to wykorzystał przeciw niej.
Nununu, nie można tak myśleć, ani na coś takiego pozwolić! Nope! Nie pozwoli! Jest za dobrą osóbką, by w zły sposób uświadomiono ją o zagrożeniach w świecie poza Edenem i niebem! Nie, zwyczajnie nie! Jest za dobra, zbyt czysta. Nawet stare anioły nie są tak czyste i radosne jak ona, a Hex miał okazję poznać wielu z nich.
Nawet jego prywatne smutki i troski odlatywały gdzieś do ciepłych krajów, gdy mógł dzielić tą chłodną zimę z Panieneczką o tak cieplutkim serduszku i uśmiechu. Cały ten chłód zupełnie przestał mu przeszkadzać, teraz liczyła się tylko przyjemna zabawa z Lilcią!
A skoro już się zapoznali, to teraz można przejść dalej.
- Liselotte... Jeny, jeny. A co ty na to bym mówił ci Lilo? Pomylę się jak będę cię chciał zawołać. - Przytkną palec do polika w geście zastanowienia, przyglądając się blondwłosej dziewczynce. - Wydaje mi się do ciebie pasować. Mała, słodka Lilcia. Dziękuję też za komplement, to miło że komuś się podoba. - Kiwną energicznie głową, do tego stopnia że strząsnął kapelusz z czoła. Szybko go jednak złapał i założył ponownie, po czym ruszył ku robieniu aniołków, zaraz po zapewnieniu że nie ma za co dziękować.
Oj no, jest za co.
- Mogłem zdjąć kapelusz do tego. - Stwierdził, podrapując się lekko po głowie pod wyżej wspomnianym elementem garderoby. Trochę nieregularnie głowa wyszła, ale hej, nigdy nie był z niego artysta-rzeźbiarz, czy malarz. Czy coś innego, więc nie ma co marudzić.
W między czasie gdy anielica zajęła się robieniem aniołka, dżin przykucnął na momencik, zbierając w dłoń małą kulę śniegu. Czekał na dobry moment, choć palce już po chwili zaczynały mu marznąć i lekko boleć od chłodu.
Jeszcze chwila!
- Całkiem podobne przyznam. A skoro już znamy robienie aniołków w śniegu, pora na drugą zabawę... - Z szerokim uśmiechem przytkną kulkę śniegu do jej karku, wcierając śnieg w jej skórę i powodując, że wpadło jej go trochę za kołnierz, po czym odskoczył w tył, lepiąc kolejną kulkę śniegu w dłoni.
- Bitwa na śnieżki i nacieranie się śniegiem! No dawaj, ulep ze śniegu kulę i rzucaj we mnie! Albo dogoń mnie i spróbuj natrzeć jak ja! - Rzucił w jej stronę kulą śniegu, uciekając troszkę jeszcze w tył, co by nie miała za łatwo. Co by to była za zabawa, gdyby miała za prosto!? Żadna!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Tak też jest ładnie! Zresztą, mów jak ci się podoba - stwierdziła bez większego namysłu, spoglądając na dżina z ukosa. Jeszcze kilka chwil temu nie miała pojęcia o tym, że na swojej drodze spotka tak ciekawą osobę. Zadziwiające, jak los potrafi zaskoczyć rozwojem wypadków. A wystarczyłoby, żeby zgodnie z rada swoich obecnych gospodarzy została w domu, by nie ryzykować przeziębienia! Teraz zdecydowanie nie zaprzątała sobie głowy myśleniem o ewentualnych skutkach zabawy na śniegu, a zamiast tego skupiła się na czerpaniu z niej radości. A nawet jeżeli się rozchoruje, to co? Lise nie była jeszcze na takim etapie rozwoju, by jakiegoś zwykłego dnia przejmować się tym, że może ją rozłożyć zapalenie płuc. I to takie "na amen".
- Co chwila gubisz kapelusz. Może powinieneś nosić go na gumce? Albo przykleić do głowy? Albo... albo zaczarować tak, żeby nie spadał? - zasugerowała, po czym roześmiała się znów. Delikatny dziewczęcy głos rozniósł się echem po okolicy, wypełniając całą przestrzeń przyjemnym dla uszu dźwiękiem. Wyobraziła sobie właśnie jak każdego poranka Jenevier rozprowadza na swoich zielonych włosach warstwę kleju i umieszcza kapelusz na łepetynie, zaś wieczorami pozbywa się nakrycia głowy przy pomocy rozpuszczalnika. byłoby z tym sporo zachodu, ale hej! Przynajmniej jest to jakaś skuteczna metoda na nieustanne gubienie kapelusza.
Tego, co nadeszło po chwili, nigdy by się nie spodziewała. W końcu była istotką niezwykle ufną i niewinną, nie przyszło jej więc do głowy, że można na kimkolwiek dokonać tak przerażającego ataku. Czując więc nagłe zimno na karku, zapiszczała gwałtownie i wyrwała do przodu, odruchowo wręcz odsuwając się od źródła tego nieprzyjemnego odczucia chłodu. Obróciła się przodem do mężczyzny i w tym samym momencie druga ze śniegowych kul przyozdobiła dziewczęcy płaszczyk na samym środku tułowia anielicy. Uśmiechnęła się szeroko, przybierając wyraz twarzy prawdziwej małej wojowniczki. Oto została jej rzucona rękawica! Znaczy, śnieżka, ale tym samym rozpoczęło się wielkie wyzwanie dla młodej dzieweczki. Od razu cofnęła się o kilka energicznych kroków i żwawo schyliła się do podłoża. Ulepienie kulki z puszystej substancji nie było niczym trudnym i po kilku sekundach pierwszy pocisk kontrataku wystrzelił w kierunku dżina. Co jak co, ale amunicji było pod dostatkiem!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Więc Lilo. Ty też mów krócej jeśli wolisz, nie będzie mi to przeszkadzać. - Gest za gest, zdrobnienie za zdrobnienie. Jeśli woli go jakoś inaczej nazywać - nie będzie mieć z tym nawet najmniejszego problemu. On w sumie powinien się martwić pogodą, wszak nie ma tak rozwiniętej odporności jak anioły. Nie posiada większości ich zdolności, ba, nawet nie ma żadnych, nawet malutkich skrzydełek! Nie no, dobra, ma te swoje złote skrzydełka schowane w butach i przy nadgarstkach, skryte w bluzie, ale o tym shhh! Nikt tego widzieć nie musi! A i tak są dość bezużyteczne, więc po co to komu.
Niemniej, choroba może go dorwać. I będzie wtedy niefajnie, ale co tam, teraz nawet o tym nie pomyśli, mowy nie ma. Jest zbyt zajęty.
Uniósł brwi do góry, gdy zaproponowała mu przykleić lub trzymać kapelusz na główce. Na chwilę na jego twarzy wykwitła konsternacja miast uśmiechu, lecz ten szybko powrócił gdy tylko Panieneczka się roześmiała wesoło. Nie mógł się powstrzymać od leciutkiego "popatania" jej po głowie z wyrozumiałym uśmiechem.
- Oj mała Lilciu, ale wtedy nie byłoby z nim zabawy! To właśnie gubienie kapelusza, ganianie za nim, przytrzymywanie by nie odleciał czy zakładanie na główki kogoś innego jest w nim najlepsze! Bez tego byłby tylko jak zwykła czapka zimowa. Patrz! - Szybkim ruchem zdjął kapelusz z głowy i założył na jej, zaciągając rondo na jej oczy, by nie widziała nic. Wtedy też skorzystał z okazji zasłonięcia jej wzroku, i natarł jej kark śniegiem, a dalej rzucił śnieżką. No, a kapelusz został u niej, ale to shhh! Co tam!
Z drugiej strony może to był jego szczęśliwy talizman, bo gdy tylko stracił go z głowy, nie dał rady uniknąć śnieżki w brzuch. Wykonał ciche "uch", łapiąc się za trafione miejsce z jękiem bólu. - O nie, nie, nie! Ale boliii! - Zajęczał, zataczając się na boki, schylając ku ziemi, trzymając jedną dłoń w trafionym miejscu.
Druga dłoń jednak działała. Szybko ulepiła śnieżną kulkę i rzuciła w anielicę, po czym Dżin szybko się wyprostował z dowcipnym uśmiechem wymalowanym na swojej twarzy, rozkładając bezradnie ramiona na boki z otwartym wnętrzem dłoni skierowanym ku górze. - Wybacz, żartowałem. Punkt dla mnie! - Roześmiał się wyraźnie, lepiąc już kolejną kulkę by rzucić w blondwłosą anielicę. Wojna trwa! A na wojnie wszystko jest dozwolone!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Nie miał pojęcia, na co się godził, pozwalając dziewczynce mówić do siebie zdrobniale. Miała ogromną wyobraźnię i była w stanie wymyślić naprawdę wiele mniej lub bardziej przyjemnych skrótów, które przecież niekoniecznie musiały się dżinowi spodobać. Z pewnością gdy tylko będzie ku temu okazja, to użyje któregoś z tych, które już teraz miała w głowie. Póki co jednak trwała biała wojna, a spoufalanie się z wrogiem bynajmniej nie jest dobrym elementem taktyki. Skoro już zabawa trwała, to Lise zaangażowała się w nią na całego.
Błyskawicznie odsunęła kapelusz z oczu, gdy tylko otrząsnęła się po nagłym odczuciu zimna. Ciemność nie należała do jej ulubionych, a wręcz przeciwnie - bała się jej panicznie. Taki chwilowy brak wizji nie był jeszcze elementem zdolnym wzbudzić histerię, ale nie ma po co ryzykować. Zresztą, musiała cokolwiek widzieć, żeby podjąć się kontrataku. Z pewnością miała pod górkę przeciwko osobie wyższej i sprawniejszej od siebie, ale coś czuła, że Jen jednak daje jej fory. Gdyby tak nie było, pewnie już dawno robiłaby za zaspę całym swoim jestestwem. Bez odrobiny wsparcia z pewnością nie da się wygrać swojej pierwszej w życiu bitwy na śnieżki.
Zdecydowanie była zbyt łatwowierna. Na grę aktorską zielonowłosego zareagowała zupełnie naturalnie - jak osoba, która podobnego obrotu spraw się zupełnie nie spodziewała. Bo skąd miała wiedzieć, że to tylko udawane? Przystanęła więc na chwilę i nim zdążyła się zorientować, że nie ma się o co martwić, oberwała kolejnym białym pociskiem. Wtedy też zorientowała się, co się tak naprawdę stało.
- O ty! - rzuciła z wyrzutem pomiędzy atakami śmiechu i natychmiast rzuciła się do ataku. Przynajmniej miała bliżej do podłoża, więc przy nabieraniu kolejnych porcji śniegu do rąk miała lepszy ogląd na sytuację. Odpłaciła się szybko, posyłając kolejne śnieżki w kierunku złotookiego, by chwilę później znów trochę się cofnąć na bezpieczniejszą pozycję. Wyłączne stanie i okładanie się śniegiem było by trochę bez sensu; ta zabawa wymagała sporo ruchu i biegania, jeżeli się nie chciało skończyć jako bałwanek. Jakimś cudem dziewczynie udało się nie zgubić kapelusza, który momentami niebezpiecznie przesuwał się po główce trochę zbyt małej jak na jego wymiar. Może rzeczywiście działa jak talizman?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Przeżyyyyje. Pomimo iż wiele jeszcze nie miał do przeżycia tu, na ziemi, to i tak używanie zdrobnień czy słodkich określeń nie będzie dla niego problemem. Najwyżej jeśli faktycznie jego imię zostanie tak zniszczone iż nie pozostawi na nim nawet suchej nitki, to... To je zmieni! Problem rozwiązany? Rozwiązany. Zero problemów!
Mooooże odrobinkę dawał jej fory. Wiedział jak ta zabawa wygląda, więc biorąc pod uwagę że Lilo była mu nieznana, czyli sama w sobie była dość "nowa" to, no, zwyczajnie nie chciał jej aż tak zepsuć tej zabawy. Co to za przyjemność, jeśli nie posiadają z tego radości obie strony? No, żadna no!
Dlatego też dał się wtedy trafić, i wykorzystał to, tylko po to by znów ją trafić kolejną ze śnieżek. Czuł dziwne, niezrozumiałe dreszcze w jego ciele, dość nieprzyjemne, ale chwilowo nie zwracał na nie uwagi. Skąd miał wiedzieć że jego organizm zaczyna, pod naporem zimna, faktycznie słabnąć i rozpoczyna się powoli pierwsze jego przeziębienie? No skąd? Nigdy w życiu czegoś takiego nie miał, i raczej nie będzie wiedział nawet jak sobie z tym poradzić.
To też no. - Och ja! - Odpowiedział entuzjastycznie, wysuwając obie ręce ku niej i zginając palce dłoni ku sobie, zachęcając ją do ataku tym i szerokim, radosnym uśmiechem. Pozwolił sobie teraz trochę tego pounikać, by nie czuła że daje jej ZA DUŻO fory, dlatego uchylił się w bok od jednej śnieżki, odskoczył na bok od drugiej, a od trzeciej wprost zakręcił się na pięcie, wymijając ją. Czwartą jednak oberwał w twarz, co spowodowało że zachichotał cicho, potrząsając głową i strząsając lodowaty śnieg z twarzy na boki.
- Teraz to się doigrałaś! - Zakrzyknął, schylając się po śnieg z jakiego w szybkim tempie lepił śnieżki i rzucał ku dziewczynie. Trochę pudłował, starał się unikać jej ataków (choć znów dostał kolejną śnieżką w głowę, acz tym razem czoło), ale czuł się jakoś, hm, słabo. Ciężko powiedzieć o co chodziło. Jego ciało wydawało się nie chcieć kooperować właściwie z jego umysłem. Jego reakcje wydawały się spóźnione, wizja czasem lekko się rozmazywała. W którymś momencie Hex westchną cicho, podnosząc ramiona na wysokość klatki piersiowej. Nie chciał tak szybko kończyć tej zabawy, ale zwyczajnie nie czuł się "dobrze". Dziwne.
- Przepraszam, Liluś, możemy przerwać? Jakoś, hm, dziwnie się czuję. Słabo. - Lekko zmieszany własnym stanem opuścił ramiona, a przez jego ciało przeszedł wyraźny, nieprzyjemny dreszcz, od jakiego na twarzy pojawił się niezadowolony grymas. Kurczę no, było fajnie, i nagle jego ciało postanowiło że to dla niego za dużo zabawy? No jak to tak. To głupie, uch.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Bawiła się lepiej niż kiedykolwiek dotąd w swoim króciutkim życiu. W sumie to była pierwsza zima, jaką miała okazję zobaczyć. Póki co zachwycała się głównie estetycznymi zaletami tej pory roku, a teraz oprócz tego poznała kilka innych ciekawych rzeczy. Cieszyły ją zresztą nie tyle zimowe zabawy, co towarzysząca im osoba. Młoda anielica ciągnęła do innych jak ćma do światła, ale z racji wieku nie wszyscy brali ją na poważnie. Miło było jak raz dla odmiany spędzić czas z kimś, kto w wyraźny sposób nie bał się poświęcić jej choć trochę swojego cennego czasu. A oprócz tego był taki zabawny!
Kiedy już coś robiła, robiła to na serio, tak więc w bitwę na śnieżki również była stuprocentowo zaangażowana. Choć to był jej pierwszy kontakt z taką formą rozrywki, to już zaczynała łapać jakieś zaczątki taktyki. Uczyła się głównie wnioskując po tym, co robił jej przeciwnik. Kiedy udało mu się uniknąć części śnieżek, zaczęła rzucać nimi w sposób mniej przewidywalny. Właściwie tylko dzięki temu udało jej się tak pięknie trafić prosto w twarz, bo nawet tego nie planowała. Zaśmiała się krótko na ten widok; sama na pewno nie wyglądała lepiej, obsypana śniegiem z każdej możliwej strony. Tylko nieustanny ruch sprawił, że jeszcze nie zmieniła się w zaspę.
- No chyba nie! - odkrzyknęła w odpowiedzi. Była w swoim żywiole; z racji na pewne swoje nadnaturalne zdolności, zmiany temperatury do otoczenia były dla niej nieco mniej dotkliwe niż dla przeciętnego śmiertelnika, choć dłuższe przebywanie w zimnie tez z pewnością prędzej czy później jej zaszkodzi. Sęk w tym, że do tej pory jeszcze nie zdarzyło jej się chorować i nie do końca pamiętała o zależności pomiędzy zmarznięciem a późniejszą chorobą. Niektóre rzeczy trzeba po prostu przeżyć, żeby móc wyciągnąć z nich nauczkę na całą przyszłość.
W pewnym momencie zatrzymała się pośrodku zwariowanej zabawy i przypatrzyła dżinowi z uwagą. Coś nieoczekiwanego musiało się wydarzyć, skoro nagle zaprzestał ataku, a późniejsze słowa tylko potwierdziły przypuszczenia blondynki.
- Jasne. Co się stało? Może powinieneś usiąść, albo co? Lepiej żebyś mi tu nagle nie zemdlał w śnieg - stwierdziła z wyraźnym zatroskaniem. W jednej chwili z beztroskiego dzieciaka przeobraziła się w dzielne dziewczę zmartwione stanem swojego kompana. Choć wciąż była pełnym słodkości maleństwem, to nie została pozbawiona zdrowego rozsądku.
- Pewnie za bardzo zmarzłeś. - Wydała opinię niczym najbardziej wytrawny doktor, chociaż w rzeczywistości rzuciła wnioskiem na ślepo. Ale przecież nie było to wcale jakoś nieprawdopodobne, a wręcz przeciwnie - taką możliwość na pierwszym miejscu wzięłaby pod uwagę każda myśląca istota.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum

Strona 1 z 5 1, 2, 3, 4, 5  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach