Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 1 z 5 1, 2, 3, 4, 5  Next

Go down

Pisanie 10.09.16 21:28  •  Bar Empty Bar
Miejsce topienia smutków gardła w trunkach zawierających procenty, choć i abstynent znajdzie tu coś dla siebie. Dobrze wyposażone półki kuszą alkoholami z różnych stron świata, a miły barman posiada nie tylko umiejętność zabawiania gości, ale też przyrządzania smacznych napitków. W razie potrzeby, do nabycia są także lekkie przekąski, które powinny odnowić energię straconą na szaleństwa po parkiecie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.09.16 0:01  •  Bar Empty Re: Bar
Było głośno. I kolorowo. Głośno, kolorowo, tłocznie, i coraz bardziej zaczynała boleć go głowa, nawet po mimo faktu, że wziął już tabletkę. Co on tu w ogóle robił?...
Najgorsze w tym wszystkim było, że nie miał pojęcia jak się tu znalazł. Ktoś go zaprosił. Chyba. Nie no, chyba na pewno. Znaczy się, nie był jakimś super fanem Hibiki. Znał, lubił i słuchał niektórych jej kawałków, ale żeby od razu lecieć na koncert? Niieeeee. Ktoś musiał go wyciągnąć do tego miejsca muzycznej rozpusty i zabawy. Był pewien, że kiedy tu wchodził był w towarzystwie paru znajomych, ale jako najsłabsze ogniwo tej znajomości prędko każdy zajął się sobą, a on, na sekundę zostając w tyle, wpadł w miękką, płynną substancję składającą się z ludzi a tworzącą tłum, tym samym ginąc gdzieś w zatorze węższych przejść pomiędzy pomieszczeniami. Prawdopodobnie nikt nie zauważył jego zniknięcia. Więcej już ich nie widział. Od teraz byli dla niego martwi.
Przez pierwsze piętnaście minut pilnie szukał znajomych czubków głów i ozdób rodzaju kocich uszek, diabełkowych różek i sztucznych kwietnych wianków jakie na sobie mieli, ale na próżno, nigdzie ich nie widział. Okey, fine. Nie ma sprawy. Whatever. Znajdzie sobie innych znajomych. Milszych znajomych. Ładniejszych znajomych.

On też miał różki. I uszka. Opaska z jelenimi różkami i uszkami. Wyglądał... uroczo. Był trochę skołowany feerią kolorów i ogłuszony głośną muzyką z sali ze sceną z której właśnie wyszedł, więc lekki rumieniec wystąpił mu na policzki, a twarz odmieniona szczególnym oświetleniem sprawiała, że nawet jego podkrążone oczy nie były tak bardzo widoczne. Wyglądał bardzo uroczo. Jak zagubiony jelonek, bardzo znużony faktem istnienia rzeczywistości jelonek, który przyszedł do alkoholowego wodopoju z nadzieją odpłynięcia w inną rzeczywistość złożoną ze związków alkoholowych i dobrej klubowej muzyki. Alkohopoju? Bardziej sokopoju, bo z ilością leków jakie ćpał co dnia, alkohol był szczerze niewskazany. Poprosił więc o drinka bezalkoholowego, z lodem, bo daa, było mu ciepło. Podwinął rękawy bluzy pod łokcie, ciemne okulary chroniące jego oczy przed laserami położył na ladzie. Ostrożnie, żeby nie przekrzywić różków, przeczesał blond włosy, dwie neonowe opaski na lewej ręce oświetliły mu na chwilę twarz.

Nawet tu w powietrzu drgała muzyka, wszystko lśniło kolorami odpowiednio manipulującymi nastrojem miejsca, dookoła głośne rozmowy i śmiechy. Już nawet nie próbował się zastanawiać co tu robił. Po prostu westchnął po raz ostatni i palcem wybijając bit o blat baru, siedząc na okrągłym wysokim stołku, czekał na swoje picie. Przymknął oczy wsłuchując się w muzykę, odcinając się od ludzi dookoła. Nawet nie zauważył, kiedy zaczął mruczeć pod nosem, zaskakująco w takt i wpasowując się nawet w tonację, na ile możliwe jest oczywiście nucenie do dubstepowego kawałka. ♪~~♫♫♪~~
                                         
Ego
Desperat
Ego
Desperat
 
 
 

GODNOŚĆ :
Matthew Greenberg


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.09.16 3:30  •  Bar Empty Re: Bar
Pociąg bezgłośnie wjechał na stację. Była 19:30. Drzwi rozsunęły się zaraz po komunikacie i z wnętrza pojazdu wylała się masa ludzi. Wśród nich wyróżniał się jeden z wyższych osobników (jego łeb, jako jedyny, wystawał ponad linię innych łbów), w towarzystwie dwóch kolejnych dziwaków – zieleń i pomarańcz były aż zbyt krzykliwe, gdy wokół tyle czerni, co rusz rozstępującej się pod naporem kroczącej trójki.
- Według wytycznych budynek stoi blisko głównej drogi... – wymamrotał, gdy przebili się przez morze uderzających o siebie ciał i mieli już szansę złapać oddech na prostym, mniej zaludnionym chodniku. Zdania nie dokończył. Wystarczyło, że w połowie wypowiadania go wzniósł spojrzenie, a dostrzegł ogromnych rozmiarów klub, który mimo nowoczesności – a wszystko tu było nowoczesne – wydawał się aż bić po oczach. Krzyczał: "tak, tutaj jestem" i Ruuka po raz pierwszy zwątpił, czy będzie to dobre miejsce dla Verity.

Przed drzwiami, podając bilety stojącemu w wiecznym rozkroku mężczyźnie w czarnych okularach, cały czas zerkał na Greenwood. Chcąc nie chcąc – to on wyszedł z inicjatywą. To, jak potoczy się reszta wieczoru i jak bardzo będzie trzeba bić się w pierś, zależało głównie od niego. Może od muzyki, może od ludzi wewnątrz, może od ogólnej atmosfery i przypadków losowych, ale poza tym był decydującym czynnikiem, co samo przez siebie wywołało u niego pierwszą oznakę stresu.
- W razie czego. – Bransoletka, którą założył na nadgarstek, zaświeciła, gdy przekroczył linię wejścia. Zdawało się, że od razu buchnęło w nich gorąco, a wraz z nim – podrzucająca całym budynkiem muzyka. Ruuka mógłby przysiąc, że rozwiało mu włosy i poły marynarki i aż zmrużył oczy, zerkając w głąb korytarza. - Jestem pod stałym nadzorem komórkowym.
I co? Uważasz, że się zgubią?

Dwie minuty później płynął środkiem pomieszczenia, klnąc pod nosem w kilku językach. Dygający, drżący i wiecznie ocierający się o siebie tłum ludzi w końcu wypluł go na drugim końcu pomieszczenia, niemal faktycznie wyrzucając na ścianę. Gdyby w porę nie wyprostował ramion, głowa miałaby bliższe spotkanie z twardym fragmentem jakiejś półki, a i tak, mimo ominięcia przeszkody, rozbolała go do tragicznego stopnia.
- Ylv? – charknął do komórki, przyciskając ją mocniej do ucha. - Wiedziałem, że tak będzie! – Podniósł głos, by go usłyszała. - Jest z tobą Verity? Nie, nie wiem co się stało. Ktoś mnie wciągnął w sam środek... Tak, przy barze. To po drugiej stronie od wejścia. Gdzie jesteście?
Palcem poprawił okulary, gdy jeden z błysków świateł na moment go oślepił. Wsłuchiwał się w pomrukujący telefon, który jak raz ledwo spełniał swoją rolę. Przez pszczele rozmowy wkoło, prawie nie słyszał tego, co mówiła Harakawa, a przez fakt, że tak łatwo się rozdzielili, tym bardziej chciał je mieć w zasięgu wzroku.
- Widzisz mnie?
Zaskoczenie przecisnęło się przez jego zęby, gdy przesuwał wzrokiem wzdłuż linii tłumu. Jeżeli Ylva faktycznie go widziała, to nie mogły być aż tak daleko. On ich jednak nie dostrzegał, powoli zirytowany na mieniący się wszystkimi kolorami zlepek rąk i nóg.
- Dobra, poczekam. W razie czego dzwoń.
Rozłączył się, wkładając komórkę z powrotem do kieszeni. Przez całą rozmowę jego ciało poruszało się samoistnie i jak przed momentem stał pod ścianą, tak teraz ulokował się na wysokim krześle tuż przy barze, przodem do parkietu, tyłem do barmana, bokiem do pochylonego nad drinkiem człowieczka.
Kyouryuu oparł łokieć o blat, przekręcając głowę w stronę owiniętego czarną wstęgą samotności chłopaka, którego zlustrował od dołu, po same rogi. Ślad uśmiechu mimowolnie rozciągnął mu usta, a ciało jakby bardziej zwróciło się w kierunku nieznajomego, skupiając na nim na tyle spore zainteresowanie, by dało się je wyczuć prawie namacalnie.
Kilka słów cisnęło mu się już nawet na wargi i słyszał ich wydźwięk gdzieś z tyłu czaszki, ale nagłe pojawienie się barmana, na sekundę odcięło go od nucącego pod nosem towarzysza.
- To samo. – Kiwnięciem brody wskazał na szklankę ustawioną przed chłopakiem. - Trzy razy. – Czarne spojrzenie przemknęło po profilu jelonka, nim ze szczerym rozbawieniem nie dodał: – On stawia.
                                         
Kyōryū
Wojskowy
Kyōryū
Wojskowy
 
 
 

GODNOŚĆ :
きょうりゅう るうか (Kyōryū Rūka)


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.09.16 16:02  •  Bar Empty Re: Bar
Kilka dni przed rozpoczęciem imprezy dostał propozycję zajęcia się barem w klubie. Pracując w tym zawodzie odkąd tylko mógł legalnie się jej podjąć i próbując już wcześniej, zanim usadzili jego dupsko w M-3, postanowił przyjąć zadanie obsługi klientów na imprezie tutejszej gwiazdki. Nie interesowało go specjalnie spotkanie jej i dobra zabawa, nawet nie oczekiwał zbyt wysokiego wynagrodzenia - chciał rozeznać się w robocie wśród większego tłumu. Wcześniej miał okazję pracować tylko w jakimś małym klubiku, który nie był zbyt oblegany, w spokojnej kawiarence jako kelner i nawet wykładał chemię na półki w sklepie "za rogiem". Wiedział jednak, że jest odpowiednią osobą na odpowiednim miejscu i da sobie radę. Musiał. Był przecież aniołem, starym jak sam świat i pozbawionym chwilowo zadań. Poza tym, nie był sam - w końcu pomagać mu miał jeden z pracowników "Venus".
Nawet nie musiał się zastanawiać co założyć, służbowe ubranie przybyło do niego dobę przed rozpoczęciem się koncertu. Było o dziwo idealnie dopasowane i wygodne, w kolorach standardowej czerni i bieli. Miał też zezwolenie na zabranie jakichś świecących ozdób, a fryzura i ogólny wygląd zewnętrzny pozostawiono do jego własnego wyboru. Dlatego też kilka godzin wcześniej doprowadził się do stanu użyteczności publicznej, przebrał, pożegnał przybraną matkę i ruszył na spotkanie z przygodą.

Klub zrobił na nim wrażenie tak wielkie, że chwilę patrzył na niego z rozchylonymi ustami, jak gdyby zapomniał po co przyszedł. Dopiero po dłuższej chwili podszedł do ochroniarza i pokazał swoją przepustkę pracownika tymczasowego, a gdy ten go przepuścił i wskazał drogę, Ismael ruszył wgłąb budynku, jeszcze nie tak hałaśliwego jak miał się niebawem okazać. Choć muzyka już grała była przyciszona do znośnego poziomu decybeli, a tłum miał pojawić się za około godzinę. Anioł zastępu zdążył więc zaznajomić się z osobą, która miała go "oprowadzić" po barze, przyjrzeć się dokładnie szklankom i butelkom, zapuścić korzenie za długim blatem. Podobało mu się.

Został sam wraz z przybyciem pierwszych gości, dopiero potem pomocnik miał powrócić, w razie jakby ciemnowłosy nie radził sobie z ilością "przeciwników. Pierwsze zamówienia były proste, a klienci zwykle zabierali je ze sobą i szli na górę lub na korytarz. Dopiero pierwszy bezalkoholowy drink miał być na miejscu. Wziął wysoką szklankę, wrzucił do niej kilka kostek lodu z automatu, zmieszał sok jagodowy z odrobiną limonkowego, wstrząsnął, dolał. Na koniec w naczyniu wylądowały krople mięty, palemka i słomka. Vex z uśmiechem podsunął napój uroczemu jelonkowi i życzył mu smacznego. Zaraz po tym dostał następne zamówienie gdzieś po lewej stronie i wrócił na poprzednią pozycję, widząc następnego klienta. Powtórzył wcześniejszy przepis i ustawił trzy szklanki przed chłopakiem wyglądającym trochę na ucznia, który niedawno zerwał się z zajęć.
- Dziś do północy wszystkie drinki za darmo, a potem do końca imprezy za połowę ceny - powiadomił oboje miłym dla ucha głosem, który zdecydowanie nie pasował do tatuaży i czerwonych, lekko świecących soczewek. Miał obowiązek informować o tym wymyśle organizatorki, ale nie wnikał czemu to robiła. Pracował, to było najważniejsze.
Zajął się więc swoimi sprawami i obsługą ewentualnych kolejnych gości.


/Na mnie nie zwracajcie uwagi i pomijajcie, chyba, że czegoś potrzebujecie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.09.16 1:58  •  Bar Empty Re: Bar
Ego był bardzo zajęty wewnętrzną walką, co pewnie nie było najlepszym pomysłem. Nie ma to jak przyjść na koncert jedyny w swoim rodzaju w najlepszym klubie w okolicy i rozmyślać nad sensem życia i śmierci patrząc w kostki lodu drinka bezalkoholowego. It's just... just sad. Z jednej strony uwielbiał głośną muzykę - zwłaszcza ten moment kiedy zakładasz słuchawki z dźwiękiem na maksa i czekasz aż dobra nuta zagłuszy ci własne myśli i cudze słowa dookoła. Z drugiej zaś strony w takim miejscu była ona niemal jak dożylnie pompowana i nie bardzo miał kontrolę nad tym co leci, a w połączeniu z otoczką blasku i drgania ludzkich ciał, wszystko robiło się... dziwne. I przytłaczające. I, jak zauważył, trochę wilgotno-spocone. Ale na razie bar okazywał się być bezpiecznym miejscem, zobaczymy na jak długo.
I dokładnie kiedy doszedł do wniosku, że właściwie nie jest aż tak źle jak mogło by być, ktoś zaczął go obczajać. A przynajmniej tak mu się zdawało, bo równie mogło być to zwykłe ciekawskie gapienie się (ale w takim przypadku kompletnie uciekały mu powody dla których można było się nim interesować), a była przecież znacząca różnica w tych dwóch rodzajach patrzenia się.

Nie ma bata, będzie musiał zerknąć i sprawdzić. I tak też zrobił, podniósł wzrok akurat kiedy nieznajomek zrobił zamówienie kiwając na jego kolorowy napój. Automatycznie wrócił spojrzeniem na szklankę, żeby po sekundzie z podniesioną wysoko brwią wrócić do chłopaka, który w całym swoim stroju wyglądał jakby urwał się ze szkoły i między czasie złapało go tornado. Choć równie dobrze mógł być to efekt dzikiego tłumu który go połknął, a który coraz bardziej się tłoczył pod główną sceną i jak ameba płynnym ruchem sunął po salach i korytarzach. ...albo taki miał chłopak styl, na co słowa by Ego nie mógł powiedzieć, choć jego fryzura szczotki na oczy nigdy pewnie nie widziała. Albo widziała i wypowiedziała jej wojnę.
W każdym razie - do uniesionej brwi dołączyła druga jak tylko usłyszał o trzech zamówieniach. Szkoda, że nie miał jeszcze jednego oka z dodatkową brwią, bo zaraz dowiedział się że, ha ha, to on stawia! Wybornie. Bezczelność bez granic. Uśmiechnął się na jedną stronę, parskając śmiechem przez nos.
- T-trzy? Na kogo czekamy? - spytał, woląc być gotowym na ewentualne towarzystwo, chyba że jegomość był po prostu spragniony jak cholera. Przeczesał znów włosy, ukrywając drobne drżenie ręki, kiedy walczył z odruchem niepokoju jakie przez niego przechodziło kiedy zaczynał rozmowę z obcymi ludźmi.
- Z-zaraz, "d-darmo", a potem za pół ceny? - dotarła do niego z lekkim opóźnieniem wiadomość  barmana. - Hibiki oszalała czy serio chce żeby przed północą wszyscy leżeli na podłodze. Poza nami, bo widzisz, zafundowałeś sobie i znajomym bezalkoholowego drinka - śmiał zauważyć. Może to i lepiej, bo nawet pomimo widocznej pomiędzy nimi różnicy wzrostu nowy znajomy wyglądał mu na młodszego.
                                         
Ego
Desperat
Ego
Desperat
 
 
 

GODNOŚĆ :
Matthew Greenberg


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.09.16 21:02  •  Bar Empty Re: Bar
- To ty w ogóle chodzisz na koncerty?
Adrian miał prawo być zaskoczony nagłą zmianą planów w wykonaniu swojej adoptowanej córki. Właściwie każdego popołudnia po powrocie do domu już z niego nie wychodziła aż do następnego poranka, nie licząc rutynowej już wspólnej sobotniej nauki. Poza tym stałym elementem tygodnia Verity naprawdę rzadko wybierała się gdziekolwiek w gronie znajomych, a już tym bardziej na wydarzenia tak popularne wśród młodzieży. Może to właśnie szok sprawił, że eliminator nie dał się bardzo długo prosić o pozwolenie na wyjście; pewnie po części nie chciał, by powierzona mu pod opiekę dziewczynka kompletnie odcinała się od rówieśników, a skoro już wykazała jakąś inicjatywę w tym zakresie, wypadało to wykorzystać.
Zielonowłosa sama do końca nie wiedziała, dlaczego dała się wyciągnąć do klubu. Od czasu do czasu słuchała utworów 06-VVE, ale postać idolki w żaden sposób nie była atrakcją, nawet w perspektywie ujrzenia popularnej gwiazdki na żywo. Tłumy też nie należały do jej ulubionych warunków, a skrajną naiwnością byłoby się ich nie spodziewać. Może więc po prostu chciała chociaż raz nie spędzać wieczoru w domu i właśnie dlatego po pouczeniu taty, jak ma sobie odgrzać kolację by nie spalić domu, wyruszyła na spotkanie swoich wielkich koszmarów. Jak to mówią, z lękami trzeba walczyć.
Już sam pociąg stanowił wyzwanie, aczkolwiek do ścisku w komunikacji zdążyła się już przyzwyczaić. Gdy więc wysiedli z pojazdu i ich oczom ukazał się budynek klubu, Verity stanowczo stłumiła narastający gdzieś wewnątrz krzyk paniki. Dam radę, wypowiedziała bezgłośnie sama do siebie, tylko ruchem warg dając zauważyć wprawnemu obserwatorowi cichy dialog z własną osobą. W tym tłumie i tak nikt nie miał szans tego zauważyć i wziąć ją za nie do końca normalną.
- No i stoi - dokończyła lakoniczne w zastępstwie Ruuki. Obecność klubu dawała o sobie znać z całą mocą i pełną skutecznością, ściągając w swoje progi wszystkich zainteresowanych.
Starała się sprawiać wrażenie nieumierającej ze strachu, żeby i siebie samą przekonać, że wcale nie będzie tak strasznie. W ramach wykazywania entuzjazmu zaraz przy wejściu nabyła mysie uszka na fosforyzującej zielonej opasce, przy której po obu stronach wisiały równie jaskrawe, świecące w ciemności małe pomponiki. Nie była to kwintesencja jej stylu, ale pomagała wpasować się pomiędzy innych uczestników koncertu. Zresztą jeżeli uda jej się owego gadżetu nie zgubić, przynajmniej będzie miała pamiątkę.
Zaraz po wejściu buchnął jej w twarz gorąc jak z piekarnika. Nawet jeżeli trzymanie się razem było w pewnym stopniu priorytetem, zwyczajnie musiała pozbyć się, cienkiej bo cienkiej, ale jednak bluzy. Nomen omen zabranej tylko po to, żeby Adrian się nie rzucał. Nie było to takie proste przedsięwzięcie, gdy musiała jednocześnie iść, obserwować pozostałą część towarzystwa i mocować się z przyciętym zamkiem błyskawicznym, a przy tym nie zginąć pod naporem tłoczących się zewsząd ludzi. Kiedy więc udało się jej wreszcie pozbyć zbędnego odzienia i przewiesić je sobie przez ramię, spostrzegła z przestrachem jak ruda czupryna Ylvy znika z pola widzenia za jakimś wysokim kolesiem. Z całą energią rzuciła się w tamtym kierunku, nie troszcząc się nawet o rzucanie w eter kulturalnego przepraszam, którego w ogólnie panującym hałasie i tak nikt by nie usłyszał. Miała szczęście, gdyż po wyminięciu kilku osób znalazła się znów tuż przy znajomej postaci, przy czym rudowłosa teraz trzymała przy uchu telefon. Minęło trochę czasu, nim obie przecisnęły się do baru; pierwszą rzeczą, którą zrobiła Verity, było oparcie się obiema rękami o jeden z wolnych wysokich stołków.
- Jeszcze żyję - wymamrotała sama do siebie, jakby nieco zaskoczona tym faktem. Biorąc pod uwagę jej aspołeczne usposobienie, już dawno powinna zginąć, a tymczasem miała się całkiem dobrze, jeżeli nie liczyć lekko obitego boku po spotkaniu z czyimś łokciem. Biorąc pod uwagę twardość własnych żeber, współczuła raczej właścicielowi niefortunnej ręki.
                                         
Verity
Studentka
Verity
Studentka
 
 
 

GODNOŚĆ :
Daisy Verity Greenwood


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.09.16 0:58  •  Bar Empty Re: Bar
Alkohol jest dla każdego, choć trzeba umieć pić z głową.
Niestety, los tak chciał, że rudowłosa zapomniała o jednej z ważniejszych zasad podczas spożywania trunków alkoholowych i konsekwencje swojego występku odczuwała już od momentu uchylenia powiek. Pierwszym, co przeszło jej przez senny umysł, była chęć najszybszej ewakuacji z pokoju jej przyjaciela. Zwłaszcza, że alkoholowa amnezja złośliwie podsyłała jej jedynie fragmenty wspomnień zeszłej nocy, co zaowocowało jeszcze większym kacem moralnym. Nim jednak zdążyła przerzucić pierwszą nogę przez parapet, siedziała już przy stole rodziny Kyoryu. Tym razem, jak nie ona, nie miała zupełnie apetytu. Najchętniej zwinęłaby się kłębek alkoholowego nieszczęścia i przeleżała w łóżku cały dzień,  z dala od jakiegokolwiek zgiełku. Na domiar złego czuła na sobie wzrok pani Mayuri. Czuła się wręcz rozbierana przez kobietę i rozkładana na czynniki pierwsze. Ale nie miała odwagi na nią spojrzeć, ani tym bardziej coś odpowiedzieć. Siedziała jak jakieś zombie, wpatrując się otępiałym spojrzeniem w swój talerz, w którym dłubała widelcem od niechcenia. Lubiła kuchnię mamy Ruuki, wielokrotnie to powtarzała. Ale dzisiaj sam zapach soczystego bekonu tak podrażniał jej żołądek, że to był cud iż nie rzuciła się biegiem do łazienki.
Ale jakoś przetrzymała. I już miała zbierać się do domu. Niestety, nic w życiu nie przychodzi tak łatwo.
Na bogów, nieźle musiałam wczoraj w nocy im podpaść, że tak mnie teraz karzą
Wydała z siebie stłamszone jęknięcie pełne agonii, którego nie była w stanie dosłyszeć kobieta. Ylva wreszcie przeniosła zmęczone spojrzenie w stronę swojego przyjaciela, niemo błagając go o jakiekolwiek wsparcie, ale było za późno. Albo Ruuchan był w zmowie z bogami i wraz z nimi postanowił się pomścić na dziewczynie za jej wybryki, o których do końca nie pamiętała, i ignorował jej błagalne spojrzenia.
I klamka zapadła.

Warknęła coś pod nosem naciągając mocniej rąbek sukienki, w nadziei, że materiał magicznie wydłuży się i zakryje chociażby jej kolana. Czuła się… dziwnie. A to jedynie eufemizm dla tego, co w jej głowie siedziało. Kiedy poddała się dłoniom matki Ruuki, by mieć to wszystko z głowy, nie przypuszczała, że kobieta zamieni ją w to… coś. Sukienka, delikatny makijaż oraz włosy ułożone w ładny kok zupełnie nie pasowały do jej wyglądu. Nie czuła się w takim wydaniu najlepiej. Nie dość, że tak szczerze nie chciała dzisiaj nigdzie wychodzić, to w dodatku musiała paradować w takich ciuchach. Posłała krótkie spojrzenie w stronę ciemnowłosego, jakby chciała wyczytać z jego twarzy, właściwie cokolwiek. Ale wyglądał jak zwykle. Żadnych podśmiechów ani też komentarzy. Tyle dobrego. Mając obok siebie Verity poczuła się nieco spokojniejsza. Przynajmniej w jej towarzystwie ciemnowłosy nie zapomni się i nie zacznie później rzucać jakimiś złośliwościami…
A od kiedy się tym przejmujesz? Jego komentarzami na temat twojego wyglądu?
Zaklęła głośniej pod nosem, co z boku z pewnością wyglądało dość dziwacznie.
W przeciwieństwie do drugiej dziewczyny, Ylva dość szybko wyłapała ukradkowe spojrzenia Ruuki, jakie posyłał w jej stronę.
Czyli to tak.
Drobne usta wygięły się w lekkim uśmieszku, kiedy klasnęła w dłonie. Czyli TO jest jego typ. W głowie rudowłosej zaczął momentalnie układać się misterny plan, jak to zrobić, żeby ta dwójka została sam na sam. Spory tłum ludzi w tym momencie był po jej stronie, chociaż początkowo dziewczyna narzekała na taką masę. Wystarczyło tylko „przypadkiem” stracić się w tłumie i wtedy…..

…. I gówno. Zgubiła się. Ale nie sama. Zerknęła przelotem na Verity i zaczęła grzebać w swojej skórzanej torbie w poszukiwaniu telefonu komórkowego.
- Co za głupek. Tak zgubić się w tłumie. No jak dziecko! – rzuciła krótko przykładając słuchawkę do ucha.
- Ale co mówisz? Mów głośniej, bo cię nie słyszę! Wiedziałeś, że ktoś przędzie? Ale co przędzie? No mów wyraźniej! Co? Barze? Czy karze? Ktoś chce dać ci karę? Zresztą, znieważ—widzę cię! Ruuchan! Widzisz mnie? Nie, nie odwracaj…. Geez, Ruuchan! Poczekaj na nas przy barze, dobra? – odetchnęła wyłączając się i spoglądając czy Veirity jest za nią. Tego jeszcze brakowałoby, żeby dziewczyna się zgubiła. I wtedy cały misterny plan Ylvy poszedłby w pizdu. Złapała ją za nadgarstek i pociągnęła za sobą wciągając głębiej między ludzi, przeciskając się przez nich metodą na łokieć. Co prawda nie miała pojęcia jak im się udało, ale, ostatecznie dotarły do Ruuki, który zdążył się już z kimś zaprzyjaźnić. Chyba. Jego znajomy?
Zajęła miejsce obok niego i odetchnęła cicho, czując pulsowanie w skroniach, które pozostało jej z poranka. Kiedy wzrok objął cały ten alkohol, coś w jej żołądku zaczęło tańczyć. Nie, dzisiaj żadnego alkoholu, Ylv. Odpuść sobie.
- Następnym razem przywiążę cię do siebie jak masz się tak gubić w tłumie. Jak Keita. – burknęła złośliwie w jego stronę, przenosząc spojrzenie w stronę znajomego Ruuki.
- Yo, Harakawa z tej strony. – rzuciła w miarę uprzejmie, jak na nią, woląc się samej przedstawić a nie pozostawić tego Ruuce. Nadal nie pamiętała co robiła w nocy i zemsta chłopaka może przyjść w najmniej oczekiwanym momencie. Musiała mieć się na baczności.
- Verity? Wszystko okej? – rzuciła do dziewczyny widząc, że chyba nie do końca dobrze się czuje.
                                         
Ylva
Studentka
Ylva
Studentka
 
 
 

GODNOŚĆ :
Ylva Isabelle Harakawa


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.09.16 16:26  •  Bar Empty Re: Bar
Oczy Ruuki zalśniły pod przydymionymi szkłami okularów.
- Darmowe? Świetnie.
Bezczelność jak raz przegrała z krzywym przypadkiem. Wyglądało na to, że Ego w całym tym nieszczęściu mógł zachować przynajmniej jakąś lśniącą część swojego życia przy sobie. Pieniądze chociażby. Dla Ruuki nie stanowiły one problemu – przynajmniej nie na takim poziomie, by nie móc pozwolić sobie na drinka w dobrym klubie – ale nie mógł się powstrzymać, by uniezależnić się od nieznajomego. Chociażby dlatego, że "coś" nie dawało mu spokoju, gdy na niego patrzył i potrzebował pretekstu, by się do niego przyspawać. Tak długo, aż wreszcie nie zrozumie, czym to "coś" dokładnie jest.
Pomijając fakt, że rozmówca cały był jedną wielką, czarną, mroczną otchłanią, rozpylającą wokół aurę, od której reszta klubowiczów trzymała się z daleka. Ruuka to wyczuwał, prawie namacalnie. Siedząc tuż obok napierało na niego coś o tonowej ciężkości, co za wszelką cenę próbowało przekazać, by zmiatał z podkulonym ogonem. Nie dlatego, że gość przed nim warczał i rzucał krzesłami. Może to był główny pretekst, by przełamać pierwsze lody, próbując przy okazji uspokoić ten irytująco cichy, mamroczący głosik. Szeleścił na gnie jego podświadomości i próbował przekazać ważną wiadomość.
"Coś" z tym człowiekiem było nie tak.
I wcale nie chodziło o to, co miał na głowie.
Ani o fakt, że był jak... Czarnowłosy podrapał się po posiniaczonej szczęce. Jak gwóźdź? W końcu starał się nie wychylać ponad resztę, a to pasowało – wystające gwoździe są dobijane. Coś Ruuce mówiło, że przyciągnięcie towarzystwa było ostatnią rzeczą na liście marzeń do odhaczenia u jego nowego przyjaciela.
- ... obie i znajomym bezalkoholowego drinka.
Ruuka wzruszył barkami, ujmując szklankę w palce.
- Może to i lepiej. Zjawi się tu osoba, która ma zakaz na alkohol do końca życia po tym, co się wczoraj stało. Bądź dla niej delikatny, może miewać omdlenia. Nagłe. Na ciebie. – Różowa słomka po długiej wojnie na morzu, wreszcie przechyliła się z prawa na lewo i opadła w kącik ust bruneta. Złapał ją zaraz lekko w zęby, smakując pierwszy łyk napoju. Faktycznie. Bezalkoholowy. - Zresztą... – mruknął, przechylając drinka w ręce i przyglądając się mu jakby od niechcenia - formalnie nie możemy pić alkoholu. Formalnie, bo od tego mamy dziś ciebie. – Kostki lodu trzasnęły w naczyniu, gdy odstawił je z puknięciem na blat. Powrócił wwiercającym się spojrzeniem do chłopaka, co chwila zahaczając o świecący dodatek na jego głowie. Głównie jednak przypatrywał się jego profilowi, marszcząc przy tym czoło jak ktoś, kto dostrzegł plamkę średnicy jednego milimetra i teraz próbuje ją na nowo wypatrzyć.
- Nie bierz tego szczególnie do siebie – przeciągnął słowa, pochylając się nieco w jego stronę - ale czy my się już nie zna-
"-my" utonęło w hałaśliwym głosie Ylvy, która dopadła do nich, prostując ramiona Ruuki. Kyouryuu drgnął jak poparzony. Wystarczyła sekunda, by odsunął się od "nieznajomego" zwracając mu prawo do wolności osobistej, a potem druga, by twarz nastolatka rozjaśniała. Odsłonił zęby w uśmiechu, zerkając na Verity. Dopadła akurat do krzesła, jak do boi.
Gdzieś w tle stuknęło grube dno szklanki, wybudzając Ruukę z chwilowego zamyślenia.
- Mamy drinki. Bezalkoholowe. Postawił nam je...
Chwycił okulary w palce i zdjąwszy je odwrócił twarz ku niedawnemu rozmówcy.
Już chciał zapytać o imię, ale...
- Yo, Harakawa z tej strony.
... popłynął z prądem.
- Z drugiej poznaj Verity. – Później wskazał na siebie kciukiem i dodał: - Ja jestem Kyouryuu Ruuka. I patrząc na obecny stan egzystencjalny, jaki tobą zawładnął, również twój bohater-prześladowca. Powiedz nam, co taki smutny jelonek jak ty, robi w takim niesmutnym miejscu jak to?
Odwrócił się wreszcie przodem do baru, kładąc pięty na wysuniętych metalowych częściach wysokich krzeseł. I bez siedzenia górował nad większością spotykanych tu ludzi, ale jeszcze wyższa perspektywa sprawiała, że poczuł się, jakby był na dachu. Kątem oka zerknął więc ku Verity, przyglądając się dokładnie jej twarzy. Odstawił wtedy okulary na blat baru i znów przywołał grymas uśmiechu na dotychczas zaciśnięte usta.
- Gdzie was właściwie wciągnęło? Szedłem tuż za wami.
                                         
Kyōryū
Wojskowy
Kyōryū
Wojskowy
 
 
 

GODNOŚĆ :
きょうりゅう るうか (Kyōryū Rūka)


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.09.16 23:12  •  Bar Empty Re: Bar
Dopadła krzesełka niczym koła ratunkowego i spędziła chwilę na wpatrywaniu się w czubki swoich czarnych trampek. Z zewnątrz nie było to nawet pół minuty, ale dziewczynie wystarczyło, by przepuścić przez umysł kilka pocieszających myśli i nieco uspokoić skołatane po szaleńczej gonitwie nerwy. Zgubienie się w tłumie po pierwszych dwóch minutach koncertu nie tylko było nie lada wyczynem, ale też nie wróżyło dobrze na dalszy pobyt. Jak by na to nie spojrzeć, zielonowłosa była czempionką w dziedzinie gubienia się i robienia sobie krzywdy, najlepiej oba na raz i to w spektakularnym stylu. Cudem tylko dobrnęła wraz z Ylvą do baru, dzięki czemu jeszcze nie uzyskała statusu zaginionej. Dla własnego bezpieczeństwa postanowiła nie ryzykować i nie oddalać się sama bez potrzeby lub przynajmniej planu powrotu.
Na dźwięk swojego imienia natychmiast podniosła głowę, potem wyprostowała plecy i obróciła się przodem do energicznej dziewczyny. Cokolwiek by się nie działo, nie zamierzała psuć innym zabawy i dokładać im swoich problemów. Zresztą sama chciała spędzić miły wieczór, a nie ślęczeć nad jakimś krzesłem jak ostatnia idiotka. Własnie dlatego szybko doprowadziła się do porządku i przybrała na twarz niepewny, ale przynajmniej szczery uśmiech.
- Tak, już tak. Trochę nie mogłam złapać oddechu, ale już wszystko gra - odpowiedziała zaraz uspokajająco, po czym wtłoczyła swój ciężar na okupowane krzesełko. Wyglądało na to, że przynajmniej przez jakiś czas pozostaną w tym samym miejscu, więc nie było co się trudzić staniem. W późniejszych godzinach, kiedy więcej osób dopadnie zmęczenie materiału, zajęcie miejsca siedzącego może okazać się trudniejsze. Zważywszy na to, ile w lokalu znajdowało się osób, nie było to wcale takie wykluczone.
- Hej. - Gdy została przedstawiona, machnęła dłonią do chłopaczka z jelenimi rogami. Przypatrzyła się mu uważnie, ale nie znała go znikąd. To jednak o niczym nie świadczyło, bo mimo długiego już stażu Verity miała problem ze spamiętaniem wszystkich mijanych w szkole twarzy, a co dopiero ludzi, których nie widywała pięć razy w tygodniu.
Zakręciła się nieznacznie na krzesełku, odkrywając przy tym, że miarowe obracanie się raz w lewo, raz w prawo, po kilku powtórzeniach staje się uzależniające. Oparta łokciem o bar pozwoliła, by całe ciało wpadło w takie "rozkiwanie" i obracało stołkiem bez jej specjalnej ingerencji.
- A bo ja wiem, jak? Zniknąłeś gdzieś w tłumie i nigdzie cię nie było widać, a do tego ja prawie zgubiłam Ylv, kiedy zdejmowałam bluzę. Tutaj chyba nie da się nie zgubić, chyba że się przywiążesz do kogoś sznurkiem. - Sięgnęła po jedną ze szklanek i bez oporu przyciągnęła do siebie, łapiąc słomkę między wargi. Szybko pochłonęła kilka łyków napoju i uśmiechnęła się lekko z aprobatą. Cokolwiek zostało zmieszane w szklance, zielonowłosej wyraźnie odpowiadało.
                                         
Verity
Studentka
Verity
Studentka
 
 
 

GODNOŚĆ :
Daisy Verity Greenwood


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.09.16 0:35  •  Bar Empty Re: Bar
Niemal czuł jak oplatały go nowe nitki manipulacji, fizycznym objawem zaś był coraz mocniej ściskający go żołądek. Upił drobny łyk w złudnej nadziei, że zimny napój jakkolwiek pomoże. Ruuka prawdopodobnie nawet nie zdawał sobie sprawy co zrobił,  ani jak jego bezpośrednie słowa zadziałały na Matta, a jego jedynym przewinieniem była szczera bezczelność, że uda mu się wkręcić się w alkohole. Matt z kolei teraz, jak i w każdej innej normalniej rozmowie, czuł się... nie tak jak powinien. Oddalony i przytłoczony jednocześnie. Jak... pusty orzech włoski, od środka kompletne nic, od zewnątrz niesłabnący nacisk szumów rzeczywistości. Ostrożnie oplótł palcem jedną z nitek, ciągnąc na próbę:
- Um, n-nie wiem czy to dobry pomysł... - wymamrotał, ale słowa cichły im bardziej przedłużało się przenikliwe spojrzenie chłopaka, i koniec końców część z nich zagłuszyła muzyka i gwar dookoła. No nic. Kolorowe alkoholowe drinki dla wszystkich nieletnich, huurra. Puścił nitkę. Niech sobie będzie.
Intensywnie wpatrywał się w szklankę, próbując nie cofać się przed nachylającym w jego stronę ciałem obcym. Słowa chłopaka brzmiały jak bardzo kiepski podryw, ale ostatecznie kto wie - może rzeczywiście się gdzieś spotkali, bardzo przelotnie? Matt słabo kojarzył cokolwiek kiedykolwiek zwłaszcza po garści tych czy tamtych leków, ale nim coś z tym fantem obydwoje zrobili dołączyło się towarzystwo.
Pomachał obydwu dziewczynom, w myślach powtarzając sobie ich imiona, żeby łatwiej je przyswoić i zapamiętać. Harakawa? To imię czy nazwisko? Pomyślałby, że mógłby już ogarniać japoński system językowy i takie oczywiste rzeczy, ale nie, skądże. Ignorant. Nie dopytał w każdym razie. Życia nie ułatwiał Kyouryuu Ruuka. W Japonii w teorii nazwisko poprzedza imię, tak? A niech ich cholera wszystkich...
- Ego - przedstawił się w zamian zanim to dobrze przemyślał i zaraz pożałował próbując się ratować. Bo kto, poza striptizerkami i osobami bardzo nie lubiącymi swoich imion, przedstawia się swoim przezwiskiem. Szczęściem nie należał do żadnej z tych grup. - Matthew. Matt.

Kiwnął na słowa Verity w geście, że odpowiadając chłopakowi nawiąże do tego co mówiła. Objął szklankę zaciskając na niej palce, próbując wyprzeć z głowy brzęczące mu w uszach głosem Ruuki słowo "prześladowca". Niby nic, zwłaszcza, że to nacechowane negatywnie słowo było tu użyte w innym kontekście, ale Ego jakby zapadł się na chwilę w sobie.
- Bawię się? - odpowiedział kręcąc porożem. Jego ziomkowie obiecali, że będzie dobra zabawa. Ha ha, nikt się na razie nie śmieje. Ale kto wie, może wreszcie puszczą któryś z jego ulubionych kawałków Hibiki, to na pewno poprawiłoby mu odrobinkę humor. - Też mnie połknął tłum i oddzielił od znajomych. Wyrzuciło mnie w tę stronę jak na bezludną wyspę i już tu zostałem. To... co się stało wczoraj? - złapał się poruszonego wcześniej tematu. - Jeszcze jedna impreza? To coś na twojej twarzy wygląda całkiem świeżo - stwierdził i zerknął na obydwie dziewczyny zastanawiając się czy ma to coś wspólnego z dożywotnim banem na alkohole, o którym wcześniej wspomniał Ruuka.

Spojrzał na ich trójkę, dyskretnie miał nadzieję, na pewno nie szukając kontaktu wzrokowego. Przyglądał się. Nawet nie trzeba dodawać, że jakoś tak smutno spojrzał, bo wszystko co robił miało w sobie niesprecyzowane echa tłumionej apatii. Przysłuchując się ich słowom zmarszczył brwi trochę z niedowierzaniem, kiedy wreszcie dotarło do niego z czym ich paczka mu się kojarzyła. Wyglądali jak główne postacie z anime. Może to przez te włosy - ta ruda, ta zielona i ten wysoki z radosną czupryną. Zadumał się nad tym wnioskiem, może nawet uśmiechnął pod nosem.
                                         
Ego
Desperat
Ego
Desperat
 
 
 

GODNOŚĆ :
Matthew Greenberg


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.09.16 20:30  •  Bar Empty Re: Bar
Odwróciła się tyłem do baru, zgarniając przy okazji szklankę, i nieco znudzonym spojrzeniem zaczęła wodzić po zgromadzonych. Nie było zaskoczeniem, że właściwie żadnej z twarzy nie rozpoznawała. Prawdę powiedziawszy, pomimo jej optymistycznego i otwartego na świat charakteru, rzadko kiedy opuszczała bezpieczne kąty swojego domu. Czasem wyskoczyła gdzieś na miasto z koleżankami z klasy, poszła na basen czy karaoke, ale w głównej mierze o wiele lepiej czuła się w swoim towarzystwie. Albo Ruuki, u którego bywała częściej, niż w pokoju własnej matki. Wsunęła zieloną rurkę pomiędzy wargi i upiła łyk chłodnego napoju. Całe szczęście, że był pozbawiony jakiegokolwiek alkoholu. Na samą myśl o czymś z procentami czuła jak jej żołądek zaczyna wirować. Chociaż nie chciała pokazywać po sobie, że wczorajsze zabawy wciąż ją trzymały.
Przysłuchiwała się rozmowie z jej boku, jednocześnie przyglądając się jakiejś parce, jak strzelała, licealistów albo świeżo upieczonych studentów. Ładna, wręcz porcelanowa panienka robiła jakąś dramę swojemu chłopakowi, który niekoniecznie robił sobie zbyt wiele z jej krzyków, bo lubieżne spojrzenie było już uwieszone na krągłych biodrach stojącej obok brunetki. Jego dziewczyna to dostrzegła i wtedy-
- Zgubiłeś swoich znajomych? – zapytała przechylając głowę nieco w bok, jednocześnie zrywając ze swoim kinem na żywo, by wlepić zaciekawione spojrzenie w wstydliwego chłopaka. - Awh, jakiś ty uroczy. – mruknęła szczerząc się szeroko w uśmiechu. - Swoją drogą, chcesz, żebyśmy pomogli ci ich znaleźć? Jak wyglądali i gdzie ostatni raz ich widziałeś? – machnęła ręką przekręcając się teraz bokiem do baru.
- A! Ruuchan, pijesz coś innego? – jej podzielność uwagi I nagła zmiana tematu bywała zbyt szybka, że ktokolwiek mógłby za nią nadążyć. Nim ciemnowłosy mógł cokolwiek powiedzieć, złapała już za jego szklankę i przysunęła do swoich ust, upijając spory łyk.
- Aaa słodkie! – jęknęła z rumieńcami na policzkach, czując słodycz na języki I wargach. - Chcesz spróbować moje? – podsunęła w jego stronę swoją szklankę i upiła jeszcze trochę z jego, nim wreszcie mu ją zwróciła, ponownie skupiając swoją uwagę na chłopaku, który przedstawił się jako Ego.
- Nic sie wczoraj nie wydarzyło I nie było żadnej imprezy. Ruuchan ma jakieś dziwne omany i halucynacje. – parsknęła, piorunując swojego przyjaciela wzrokiem, który twardo przekazywał, że ma trzymać język za zębami, bo inaczej go wypatroszy. Co prawda sama nie wiedziała co dokładnie nawywijała wczorajszej nocy i chętnie go podpyta przy najbliższej okazji, ale nie chciała, żeby wyciągał to na tło publiczne. Ona sama w końcu milczała na temat jego zachowania po alkoholu, a z pewnością to, co on zrobił było o wiele gorsze. Nic gorszego nie mogła zrobić od niego. Koniec kropka.
Co do siniaka to wolała przemilczeć. Przed oczami znowu stanął jej obraz Ruuki, który…
W klatce piersiowej coś ją ścisnęło. Tak samo, jak wczoraj. Uniosła pięść i przycisnęła ją do ust, odchrząkując cicho.
- Bywam niezdarna. Przywaliłam mu przez przypadek głową w żuchwę. – sama nie wiedziała, czemu kłamstwo prześlizgnęło się przez jej usta z taka łatwością. Być może chciała go chronić zarówno przed Ego, jak i Verity. Ego, bo raczej nie każdy miałby ochotę zaznajamiać się z gościem co bije ludzi w autobusie, a Verity…. Wyraźnie wpadła w oko Ruuce. Nie chciała niszczyć ich rodzącej się relacji. Nie tym razem.
                                         
Ylva
Studentka
Ylva
Studentka
 
 
 

GODNOŚĆ :
Ylva Isabelle Harakawa


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Bar Empty Re: Bar
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 5 1, 2, 3, 4, 5  Next

 
Nie możesz odpowiadać w tematach