Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: M3 :: Centrum :: Apartamentowiec C4


Go down

Pisanie 23.09.15 0:52  •  Apartament nr 209 Empty Apartament nr 209
Apartament jak każdy inny, czyli oszałamiająco przestronny, doskonale wyposażony i dostosowany do wszystkich wymagań szanującego się obywatela utopijnego Miasta. Ogromne okna, wyszukane i drogie meble, dużo metalowych elementów, drewniane podłogi, na ścianach obrazy głównie przedstawiające krajobrazy lub wielobarwne płótna nie ukazujące niczego konkretnego, a próbujące uchwycić impresję i głębie koloru samego w sobie.
Oświetlenie, kolorystyka dodatków i mebli łagodzi surowość minimalistycznej formy, która nabiera elegancji i przyjemnej prostoty.

Drzwi z porządnymi zamkami opatrzone są technologią pozwalającą sprawdzić dzięki kamerce kto czai się przed wejściem. Za drzwiami przedpokój z miejscem na wierzchnie odzienie, pełny serwis z wieszakiem, krzesłem i komodą. Na prawo zaraz za rogiem jest salon, jadalnia i kuchnia, gdzie wszystko jest pakietem 3w1, jako że pomieszczeń nie dzielą żadne ściany. Szklana mlecznobiała balustrada oddziela salon od kuchni, która bezpośrednio łączy się z jadalnią. Salon z pełnym wyposażeniem nieużywanego przez nikogo kina domowego. Do tego niski stoliczek, dwie sofy z miękkimi, ciemnopomarańczowymi obiciami, fotele tu i tam, parę gustownych dodatków. Całe mieszkanie tonie w doniczkach, kwiatach i roślinach.

W mieszkaniu są dwa puste, umeblowane, ale ewidentnie od dłużej chwili nieodwiedzane pokoje. Pokój Matta to duszne, zakryte półmrokiem miejsce. Zasłony słabo prześwitują, a mała szpara pomiędzy nimi cedzi światło chroniąc jego zmęczone oczy i pokaźny sprzęt komputerowy rozłożony na dwóch biurkach. Połowę jednej ze ścian pokoju zajmuje terrarium żółwia lądowego. W środku jednak brak jakiegokolwiek zwierzątka.
Łóżko wiecznie niepościelone. Garderoba tysiąca i jednego ciucha rozsiana po każdym zakamarku pokoju tworząc hipsterski dywan. Ściany w odcieniach głębokiego kojącego niebieskiego.
W miejscach stoją roślin w różnokolorowych doniczkach, a także kamienie. Szarawe, niektóre nadal brudne, poukładane w kupki leżą na meblach, kryją się po kątach pokoju i w szufladach.


Ostatnio zmieniony przez Ego dnia 14.02.18 17:09, w całości zmieniany 1 raz
                                         
Ego
Desperat
Ego
Desperat
 
 
 

GODNOŚĆ :
Matthew Greenberg


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.05.17 0:39  •  Apartament nr 209 Empty Re: Apartament nr 209
Drogę przeszli głównie w milczeniu, przerywanym od czasu do czasu bełkotem Matta, który Rosa komentowała pół słówkami albo zwykłym, choć wymownym wzniesieniem brwi, które ucinało mamrot chłopaka na jakiś czas. Do celu doszli w momencie, kiedy zdezorientowany Ego zatrzymał się i stwierdził, że nie ma pojęcia gdzie jest. Rosalie również stanęła, rozejrzała się, po czym wskazała palcem na najwyższy wieżowiec mieszkalny w okolicy.
- Tak - powiedział wtedy Ego. - Masz rację - stwierdził marszcząc brwi.

Gdy stanęli przy drzwiach mieszkania wygrzebał z kieszeni klucz z kiczowatym breloczkiem. Długo, relatywnie do tego ile zazwyczaj normalnej, zdrowej osobie zajmuje to czasu, próbował trafić kluczem do zamka. Kiedy drzwi uchyliły się, obejrzał się za siebie przez ramię. Wzdrygnął się niemal przestraszony. Rosa dalej za nim stała. Stłumił i tak niewyraźny w pierwsze miejsce uśmiech, który sekundę później spłynął mu z twarzy. Nieprzyjemny dźwięk z żołądka zdawał się być tego przyczyną. Bez słowa pchnął drzwi, zostawiając je otwarte na oścież i z kluczami wciąż w zamku, a sam zniknął wewnątrz mieszkania, z nagła się śpiesząc.

W środku panował półmrok i cisza. Nie ściągając butów ani nie zapalając nawet światła wtargnął do łazienki, skąd usłyszeć się dało niezbyt radosne dźwięki krótkiego wymiotowania.
                                         
Ego
Desperat
Ego
Desperat
 
 
 

GODNOŚĆ :
Matthew Greenberg


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.05.17 0:52  •  Apartament nr 209 Empty Re: Apartament nr 209
Nie ma co tu dużo mówić, dziewczyna była zestresowana i cała spięta i naprawdę bliska atakowi histerii, chociaż nie było tego po niej widać. Droga jej się dłużyła i nawet nie macie pojęcia jak bardzo jej ulżyło jak dotarli w końcu do mieszkania. Podróż windą tylko ją dobiła, ale na szczęście przetrzymała to, kiedy weszła do mieszkania za Matem w pierwszej chwili nawet nie zwróciła uwagi na to, że lokator mieszkania zniknął w łazience.
Ulga, że znalazła schronienie była nie do opisania, po chwili jednak jej rozchwiane emocje wróciły na swoje miejsce i zaczęła myśleć logicznie. Była tu po raz pierwszy, ale rozkład nie był trudny. Wyjęła klucze z zamka i położyła je na stole w kuchni, gdzie włączyła czajnik i zaczęła przeszukiwać szafki w poszukiwaniu herbaty. Może i wyglądała na młodszą od chłopaka, ale w rzeczywistości to ona matkowała jemu. Wkurzał ją niemiłosiernie, ale potrzebował pomocy, a w tym wypadku ciepłego na żołądek.
W końcu znalazła co szukała i wszystko przyszykowała, by wystarczyło tylko zalać. Podeszła wtedy do drzwi i zapukała lekko opierając się o ścianę obok.
- Żyjesz jeszcze nieprzydatna ludzka wywłoko? - odezwała się spokojnym głosem, który już nie ociekał nerwami czy strachem, był to jej normalny ton, którym raczyła każdego.
- Robię ci herbaty, więc nie wyzbądź się jelit - i własnie w tym momencie zagotowała się woda.
Łowczyni podeszła do blatu i zaparzyła dwa kubki. Jeden dla siebie, a drugi dla tego nieszczęśnika. Niedobrze jej było przez całą drogę, a ciepło przyjemnie uspokoiło jej znerwicowany żołądek, który już od dłuższego czasu groził buntem, na szczęście się nie poddała.
Przy okazji zapaliła, ogólnie ona dużo pali i nie przejmuje się tym, czy Mat jej na to pozwoli. Zawlokła go do domu, o herbacie nie mówiąc, powinna być mu wdzięczna.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.05.17 2:10  •  Apartament nr 209 Empty Re: Apartament nr 209
- Niestety - potwierdził, i choć nic ciekawego tam nie było, to nie wzniósł wzroku znad muszli klozetowej. Wyciągnął za to kciuka w górę na wieść o herbacie i pomachał dłonią jak małą chorągiewką. I zgodnie z zaleceniami próbował zatrzymać wszystkie swoje narządy wewnętrzne dla siebie. Czego z kolei nie mógł powiedzieć o ich zawartości, która skończyła spłukana w otchłań kanalizacji.
Zwlókł się z podłogi, podźwignął do umywalki i przez chwilę gapił się na swoje odbicie w lustrze. Umył ręce, przy czym zapomniał je wytrzeć, co zauważył idąc do kuchni. Wytarł je niedokładnie o spodnie.
W kuchni była Rosalie, co znów z jakiegoś powodu go zaskoczyło, choć widział ją przecież dosłownie chwilę temu w łazience. Musi przestać się dziwić na fakt jej obecności koło siebie za każdym razem, bo w innym przypadku spędzony z nią czas w całości będzie jednym wielkim zaskoczeniem i konsternacją. Wyglądał jakby zakładał, że po zrobieniu herbaty kobieta nagle wyparuje z mieszkania i to dosłownie. Zrobi ~puf~ i już jej nie będzie. Myśli Matta błądziły, to pewne. Nie mógł sobie przypomnieć żeby kiedykolwiek robił coś podobnego z Iskrą, a tu nagle odpowiedziała na jego prośby, jeszcze ani razu go nie kopnęła, a nawet herbatę zrobiła.
Zmarszczył tylko nos na dym papierosa, ale nic nie powiedział. Odebrał swoją herbatę i usiadł przy stole, wszystko trwało w dziwnej, ale o dziwo komfortowej ciszy. Teraz gapił w herbatę i malutki dymek unoszący się tuż nad taflą brązu. Zapalone wreszcie światła w mieszkaniu cichutko buczały żarówkami do wtóru lodówki.
- Tak... - powiedział wreszcie, igrając palcami z ciepłym kubkiem, przykładając je i czekając aż zapiecze, żeby odsunąć je troszeczkę i znów to musnąć gorąc naczynie. - Ok, tak, na prawdę musiało ci się nudzić, że po mnie przyszłaś. Za co, tak w ogóle, dziękuję?... - spytał bardziej niż podziękował, chyba wciąż zdezorientowany i zmęczony całym wieczorem. Ukradkiem zerknął na jej twarz, spojrzenie automatycznie skupione na tym co niecodzienne, czyli czerwonych jej oczach.
                                         
Ego
Desperat
Ego
Desperat
 
 
 

GODNOŚĆ :
Matthew Greenberg


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.05.17 2:30  •  Apartament nr 209 Empty Re: Apartament nr 209
Sama często wymiotowała, dlatego też postanowiła bardziej nie dojeżdżać tego gówniaka. Mogłaby być spokojnie jego matką, ale przecież on o tym nie wiedział. Chociaż Rosa mimo wszystko została gdzieś tam głową przy tej dwudziestce... na pewno poziomem emocjonalnym. Gdzieś tam już jest jakieś poczucie odpowiedzialności, ale jeszcze nie do końca wiadomo gdzie.
Pewnie dlatego Mat jeszcze nie dostał od łowczynie po dupie, a na spokojnie zaparzyła mu herbatę. Obydwoje byli chorzy psychicznie, co bezdyskusyjnie ich łączyło, mimo, że o tym nie wiedzieli. Przynajmniej chłopak nie wiedział.
Iskra już dawno wyniuchała jego problemy z samym sobą i nie byłaby sobą, gdyby ich nie chciała wykorzystać, ale tamtego wieczoru nie była sobą...albo raczej - nie była tą niedobrą sobą.
Spokojnie sączyła herbatę i paliła papierosa, dym strzepując do zlewu. Nogi jej dyndały wesoło w powietrzu, bowiem siedziała na blacie. Pewnie gdyby nie czarne włosy, tatuaże i grobowy wyraz twarzy mogłaby ujść za dziecko. Akurat wpatrywała się w okno, kiedy wszedł Mat. Przeniosła na niego wzrok dopiero kiedy się odezwał, jakby całkiem zapomniała o jego istnieniu. Poniekąd tak było. Miała spory problem, a nazywał się: "powrót do ścieków". Nigdy nie była optymistką, a wizja złapania przez władze niezbyt jej się podobała.
Zajebią mnie.
Bo co innego mieliby zrobić? Cóż, Rosa nigdy jeszcze nie została złapana, więc nie miała zielonego pojęcia i wolała nie wiedzieć.
- Byłam zajęta ważnym projektem - odcięła mu się niemalże machinalnie - Ale żal mi się zrobiło twojej egzystencji, więc się pojawiłam - Głos miała jak zwykle szorstki, co w gruncie rzeczy nie było żadnym zdziwieniem. Wyraźnie było czuć mur jaki wybudowała między nimi i nie wpuszczała za niego nikogo.
Po chwili zdała sobie sprawę na co patrzy chłopak, więc odwróciła na nowo wzrok pozbawiając go widoku czerwonych tęczówek i wlepiła spojrzenie w swój napój i papieros, którym zaraz się zaciągnęła.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.05.17 13:56  •  Apartament nr 209 Empty Re: Apartament nr 209
Twarz rozjaśniła mu się odrobinę. Upił szybko wciąż zbyt gorącej herbaty, żeby ukryć mały uśmiech, który istotnie zaraz zniknął bo sparzył trochę usta gorącem. Nie wiedział dlaczego starał się to zamaskować, chyba z przyzwyczajenia bycia nieintencjonalnie nieszczęśliwym jakby nawet nie zasługiwał na te miłe słowa od Iskry. Tak jest, miłe, pisane zupełnie bez ironii - miał chłopak dosyć nisko zawieszoną poprzeczkę.
Niezrażenie przyglądał się jej. To, że odwróciła spojrzenie powinno mu dać jakąś wskazówkę, że może on też powinien zająć się swoim kubkiem, ale nie stało się tak. Zmarszczył tylko brwi, jego puste spojrzenie próbowało złapać... coś, coś co wydawało mu się inne w zachowaniu Iskry, jeśli w ogóle był to w stanie stwierdzić, samemu będąc w opłakanym stanie. Momentami, kiedy spojrzenie ześlizgiwało mu się żeby bezmyślnie rozejrzeć się dookoła, miał wrażenie, że siedzi sam. Jakby obydwoje nie mogli zaczepić się w tym konkretnym momencie istnienia, każde zajęte swoimi problemami.
Pokręcił ustami i ściągnął jeszcze bardziej brwi, mrużąc powieki. Ogarnęło go wrażenie, że jego wizja robi się nieostra. Miał nadzieję, że to ze zmęczenia, a nie nagłego pogorszenia się wzorku. Okulary, tak, tylko tego jeszcze mu brakowało do wizerunku stereotypowego informatyka. Ale ledwo na oczy widział czy nie, fakt czerwonych oczu to jednak nie jest coś co łatwo, haha, przeoczyć. Próbował się ogarnąć - w końcu włosy można farbować, na twarz nałożyć makijaż, kolorowe kontakty do oczu też istniały. Ok, nieważne, nie jego sprawa, tak? To czemu nie mógł przestać się gapić?

Imprezowe ubrania jakoś tak smutno zwisały na jego chudym karku, pomalowanymi na bladozielony kolor paznokciami stukał o kubek herbatki. Ścisnęło go znów niemiło w żołądku. Powoli pochylił się w przód, aż czołem zetknął się z blatem wydając z siebie długie westchnienie. Przewrócił twarz na bok, jednym policzkiem przyciśniętym do stołu.
- Czas umierać, jak nic - powiedział w przestrzeń, do nikogo konkretnego. Ani do siebie, ani do niej, tak po prostu pozwolił otworzyć się swoim wargom. - Bardzo by to wszystko ułatwiło.
Czuł się winny. Jeszcze nie wiedział czego winny, ale tak ogólnie. Poczucie winy, że poszedł na imprezę i teraz ma za swoje. Że zawraca głowę Iskrze, że pomimo tego iż był zmęczony i czuł się jak wyciśnięta ścierka, to czuł bezsenność. Nie sądził, że dziś zasnął, a na pewno nie bez leków. Ale tych zdecydowanie nie powinien brać, szczególnie że przecież i tak nadprogramową dawkę wsunął jeszcze w toalecie w klubie.
                                         
Ego
Desperat
Ego
Desperat
 
 
 

GODNOŚĆ :
Matthew Greenberg


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.05.17 2:13  •  Apartament nr 209 Empty Re: Apartament nr 209
Wyjrzała za okno z lekko znudzonym wyrazem twarzy. Była zmęczona, ale też nie na tyle, by pozwolić sobie to okazać przy chłopaku. Już wiedziała, że to jak cios w kolano. Zresztą, już widziała ten uśmieszek, nieważne, ze schowany za kubkiem. Zirytowało ją to, a nie powinno. Pewnie było kilka czynników sprzyjających tak jak na przykład spojrzenie Mata, które ją nie opuszczało.
- To brzmi jak dobry plan, ale wpierw idź spać - nie mówiła tego z troski, ale po prosto chciała się go pozbyć. Nawet pozwoliła sobie na cieplejszy ton byle tylko już się od niej odczepił i pozwolił jej na spokojnie obmyślić jakiś plan.
Zawsze mogłaby ujść za zwykłego człowieka, gdyby nie te czerwone ślepia.
Jebane geny.
O wiele łatwiej jest się wściekać o jakieś cząsteczki w swoim organizmie niż na własnej głupocie i niedopatrzeniu. Zresztą Mgła robiła to doskonale bez pomocy Rosy.
Już chciała odezwać się po raz drugi, kiedy jej telefon zawibrował.
- Kogo to niesie..? - spytała na głos nieprzyzwyczajona do towarzystwa wokół siebie. Przez chwilę zdziwienie wymalowało się na jej twarzy, kiedy odpisała na wiadomość po raz pierwszy. Wystarczył drugi SMS, by już była pewna z kim ma do czynienia. Skrzywiła się wyraźnie i zaciągnęła się papierosem byle tylko nie zacząć się wkurzać. Zapisała numer Lazarusa w kontaktach i wróciła do swojej herbaty. Ma trochę czasu, tym bardziej, że jak ten żarłok trochę poczeka to nic mu nie będzie.
- Jak nie możesz usnąć, to chociaż się połóż, może złapiesz jakąś drzemkę - wróciła do wcześniejszego tematu uznając, ze wyspowiadanie się ze swoich prywatnych wiadomości nie jest jej obowiązkiem wobec Mata.
Chłopak nie wyglądał też najlepiej. Z własnego doświadczenia Rosa obstawiała, ze nie spał dobrze od jakiegoś tygodnia może dwóch. A może nawet dłużej. Sama już nie pamięta kiedy ostatni raz spała snem ciągłym dłuższym niż dwie godziny. Mimo wszystko propozycja Azarova siedziała ej w głowie. Rozkładanie robota. Brzmiało jak dobry plan, gdzieś poza miastem. W końcu nie wytrzymała i westchnęła ciężko.
- Muszę iść. Praca wzywa - po tych słowach w końcu zebrała się z blatu i położyła kubek do zlewu. Po chwili narzuciła na siebie kaptur i zniknęła.

z.t. sorry, że tak nagle, ale potrzebuje na gwałt fabuły.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.01.18 16:18  •  Apartament nr 209 Empty Re: Apartament nr 209
- Och, w porządku... - wymamrotał i nie zdążył nawet się pożegnać, a Rosa zniknęła, zostawiając po sobie jeszcze większą pustkę w mieszkaniu i kubek w zlewie, jedyną fizyczną oznakę, że przed minutą jeszcze tu była. Pojawiała się i znikała niezauważenie, jakby ta nadmierna skrytość i cichość została na niej wymuszona. Och, jak mało Ego wiedział o jej prawdziwym życiu. I jak bardzo słabo kojarzył fakty. Znaczy się - ktoś mu świeci czerwonymi tęczówkami, a on nic. Wątła nić coś tu u licha jest nie tak drżała przez pewien moment w jego głowie, żeby wreszcie opaść gdzieś na dno szufladki nie sądzę żeby było to jakoś istotne. Co się liczyło, to to, że odebrała jego wiadomość i po niego rzeczywiście przyszła na imprezę i zabrała go do domu. I była miła. No... względnie miła. A to już coś. I zdecydowanie poszedł za jej słowami: przyda mu się spanie. Dużo spania. Przespać żołądkowy problem na ile się da.
Rutyna przygotowywania się do spania była prosta i szybka. Rozebrał się do gaci, założył t-shirt i jak stał tak zapadł się w wir kołdry, roztarmoszonego prześcieradła, obejmując małą poduszkę. Zaciskał mocno powieki, próbując zepchnąć w odmęty zapomnienia krępujące słowa jakie udało mu się wypowiedzieć na imprezie (to znaczy - wszystkie), chcąc zatopić wspomnienie tego wydarzenia w niebycie. Żałosne. Dobranoc.

[zt]
                                         
Ego
Desperat
Ego
Desperat
 
 
 

GODNOŚĆ :
Matthew Greenberg


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.01.18 22:34  •  Apartament nr 209 Empty Re: Apartament nr 209
To były prawdopodobnie najbardziej stresujące wydarzenia jakie go kiedykolwiek spotkały w życiu. Znaczy się... w jednej chwili maltretuje cię biomech sadysta w ciemnym zaułku, w drugim momencie zaułek jest nie tylko ciemny ale też zachlapany krwią na lewo i prawo, trup ściele się gęsto. Niedługo potem idziesz do swojej sąsiadki, nawet pomimo faktu, że twoje ciało jest wycieńczone a umysł w skrajnym niedowierzającym szoku. Na miejscu okazuje się, że w salonie leży martwa Eszter Fazekas, matka Yuki, jego małej przyjaciółki. Która z kolei siedzi w swoim pokoju w stanie, krótko mówiąc, nie lepszym niż on sam. Dzwonisz po S.SPEC, bo to coś, co powinno się robić kiedy znajduje się okaleczone zwłoki. Oni przyjeżdżają, traktują cię jakbyś to ty tu mordował ludzi i zabierają na przesłuchania. Ale taki kruczek, że Yuki dostaje jakiejś paskudnej choroby, więc wszyscy kończymy w szpitalu. Wracasz do domu (jakimś cudem nie odwieziono cię w kajdankach na posterunek) i... i okazuje się, że twoje życie kompletnie nie ma sensu. Znowu. A raczej - tak jak zawsze.

Zbyt długo chodził bezmyślnie po mieszkaniu, gdzie ataki paniki mieszały się z depresją, traumą i samotnością. Nie ważne jak mocno zaciskał powieki, zatykał uszy i mamrotał, echem w głowie odbijały mu się wspomnienia. Poczucie winy, histeria, lęki. Jakim cudem przeżył, jest to bardzo dobre pytanie. Nie mógł przecież pójść do lekarza i powiedzieć "hej, chyba trochę się moja depresja pogorszyła, i aha, dostałem jeszcze paranoi, bo wasze super piękne Miasto 3 to pIEKŁO, S.SPEC SSIE I WSZYSCY UMIERAJĄ".
Matt nie miał pojęcia ile czasu minęło zanim zdecydował się pójść po pomoc do doktor Iidy, z którą miał sesje terapeutyczne odkąd się tu przeprowadził. Oczywiście nie mógł zdradzić prawdziwej przyczyny czemu zamienił się nagle w cień własnej osoby, pokrętnie tłumaczył się "pogorszeniem choroby" i tyle. Tylko czekał aż komuś wyda się to dziwne, wezmą jego żałosne życie pod lupę i okaże się, że zna więcej podejrzanych ludzi niż powinien. A potem go zastrzelą, czy to co tam S.SPEC robi winnym. Udało mu się chwilowo zawiesić zajęcia na uczelni, żeby mieć więcej czasu na siedzenie i marnowanie czasu w domu. I zmarnował go zdecydowanie za dużo. Dni zlepiały się w jeden długi koszmar bezsensownej egzystencji i Ego nie miał najmniejszego pojęcia ile tak na prawdę czasu minęło. Gdyby nie obowiązkowe wizyty u doktor Iidy, pewnie by tam skisł na amen.

Nic dziwnego, że halucynacje powróciły. Szczęście w nieszczęściu, że nie były to tego typu urojenia, kiedy umarła jego siostra Lynn, ale wciąż... wciąż było to dziwne dziwne doświadczenie. Cienie postaci przy ścianach, szum krzyków chmar ptaków w rurach, wszędzie metaliczny zapach, każda kolejna rzecz przypominająca mu że jest paskudną, zniszczoną osobą. Nie pomagał też fakt, że w między czasie zdechł mu żółw i teraz to już kompletnie był sam. Rodzice już kawał czasu temu wrócili do M1, służba nie drużba, niestety on został tu. I teraz ma za swoje. A świat kręcił się dalej, a hasło "czas leczy rany" tylko częściowo się sprawdzało.


-----

Przygaszone ekrany trzech monitorów komputera był jedynym źródłem światła w pokoju. Jasność emitowanego blasku zmieniała się ostro w zależności od stron internetowych po których Ego skakał ze znużeniem. Klik, filmik z Hibiki Nakashimą. Klik, klik, wyłączył oficjalną stronę z S.SPEC i platformę e-learningową swojej uczelni. Przeszedł do okienka na którym miał otwarte dwadzieścia trzy zakładki z materiałami o architekturze procesorów. Zapisał sesję i zamknął całość. Chwila bezmyślnego wpatrywania się w tapetę – zaliczone. Nie, żeby miał w planie dnia podpunkt „zmarnuj jeszcze trochę czasu będąc pozbawionym sensu życia idiotą gapiąc się w nicość”, ale hej, i tak go odhaczył, kompletnie nie miał nic ciekawszego do roboty.
Był zbyt zmęczony żeby się ruszyć, a kiedy zdobył się na opuszczenie kolan spod brody na ziemię – nie miał pomysłu co dalej. Pstryknął lekko od niechcenia liść stojącej na biurku kwiatka. Pogapił się w sufit. Nadludzkim wysiłkiem wyciągnął palec w stronę telefonu i pacnął w wyświetlacz. O, jego znajomy odpisał. O ironio, znajomy był również nieznajomym. Ego wiedział o nim niemalże nic i było to absolutni piękne. Pisał bezsensowne, dziecinne wiadomości w eter a jego dobry kumpel John Doe czasem mu nawet odpisywał. Zaspamił więc go jeszcze trochę, krzywiąc po raz pierwszy dziś usta w uśmiechu.
Z chęcią ograniczyłby wszystkie swoje kontakty z ludźmi do takiego sposobu komunikacji. Czuł się... w miarę bezpiecznie za ekranami i klawiaturą, wręcz na tyle, żeby być bezczelnym w rozmowach online. Nikt nie mógł go skrzyczeć, skrzywdzić, na nikogo nie musiał patrzeć.

Ale... co dalej? No nic dalej. Miał nieuzasadnione poczucie winy, że powinien może zrobić coś, coś więcej niż spędzanie dziesiątek godzin na pisaniu próbnych programów, aplikacji i kryptologią. Z rutyną godną robota na zmianę tylko grzebał w swoim sprzęcie, próbował nie myśleć o żadnych trupach i spał.

Legł czołem przed klawiaturą. Wydał niesprecyzowany jęk rozpaczy. Frustrowało go własne zmęczenie. Że zasiedział się - to nawet mało powiedziane. Akurat był czas żeby wymknąć się z mieszkania i pójść do sklepu po zakupy, których robił tyle, że nie musiał przez długo wychodzić. W korytarzu w drodze do windy minął się z kobietą, która popatrzyła na niego z czymś w rodzaju odrazy. I to był znak, żeby wrócić i wreszcie się wykąpać. O rety, kąpiel. Prawie zapomniał, że to coś, co trzeba robić. Z kolei w wannie zapomniał, że trzeba z niej wyjść. Kiedy wreszcie jak topielec wyczołgał się z zimnej wody, pachniał malinowo-miętowym żelem do mycia, którego zdecydowanie nie poskąpił sobie. Mogło to nawet wynikać z faktu, że butelka wyślizgnęła mu się z dłoni, chlupnęła na dno i już tam została, dozując mu mydła niemal do wykończenia się opakowania.

Teraz był gotowy. Mniej więcej. Zrobił wdech i wydech. I wyszedł na zewnątrz, nie mogąc się już doczekać, kiedy wróci do domu.

[zt]
                                         
Ego
Desperat
Ego
Desperat
 
 
 

GODNOŚĆ :
Matthew Greenberg


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach