Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 7 z 21 Previous  1 ... 6, 7, 8 ... 14 ... 21  Next

Go down

Pisanie 24.07.16 3:23  •  Wąskie uliczki - Page 8 Empty Re: Wąskie uliczki
To, że Morozov nie puści tej uwagi mimo uszu, byłoby oczywiste dla kogoś kto miał z nim styczność przede wszystkim po tym jak oficjalnie został nosicielem wirusa X. Niekoniecznie zaliczał się do szczęśliwych posiadaczy, bo wysokie stężenie tej parszywej shlyukhy nie było niczym co przynosiłoby mu jakąkolwiek – choćby szczątkową – radość. Fakty jednak miały się tak, że Illija nie poznał jeszcze Ilyi Antonowicza Morozova w obecnej wersji. Trudno było bowiem ocenić czy już zdał sobie z tego sprawę, ale niewątpliwie dawny podział ról przeszedłby do lamusa. Słysząc tylko słowa Wymordowanego kąciki ust Rosjanina stopniowo unosiły się ku górze, sprawiając tym samym, że charakterystyczny dla niego cwaniacki uśmieszek wydawał się o wiele bardziej mimowolny, niż wcześniej. Chwilę potem przewrócił również oczami, których intensywnie niebieski odcień w uliczce wydawał się o wiele ciemniejszy niż powinien.
Poprawka, słoneczko, jeśli już, to macałbym tylko ciebie w tej ciemnej uliczce, a śmiem wątpić, że jesteś aż tak niewinny, Illi… — odparł zupełnie niewzruszony tymi oskarżeniami Rosjanin, mówiąc takim tonem, jakby wyprowadzał Illiję z błędu, którego sam mógł z łatwością uniknąć. Jeśli coś pozostawało oczywistą oczywistością to fakt, że Rosjanin ma do tego rasowego znikacza pewną uzasadnioną słabość i sentyment. Car nie wiedział jednak, że w nadchodzącej przyszłości kompletnie się to zmieni. W iście rzadkich przypadkach Ilyę Antonowicza Morozova łączyło coś więcej z innymi przedstawicielami gatunku ludzkiego, co kwalifikowało się na coś bardziej zażyłego. Nie zawsze był bowiem skłonnym do współpracy osobnikiem, którego uwagę można było zatrzymać na dłużej. Nic w tym dziwnego, jeśli dotychczas nie posiadał stanu wolnego, który mógłby wykorzystywać wedle własnego uznania, na co zresztą nie zamierzał w żaden sposób narzekać. Ze swojego długoletniego związku z pewnym gremlinem (czyt. żoną) z wyjątkowo skomplikowaną instrukcją – bez cienia wątpliwości mógł stwierdzić, że czerpał z niego wszystko co najlepsze, choć niewątpliwie ów osobnik działał mu na nerwy czy pobudzał zazdrość jak nikt inny. Jednakże same początki tej znajomości wcale nie zwiastowały, że zakończy się to związkiem w pełni tego słowa znaczeniu, w którego część składową wejdą głębokie uczucia, bezgraniczne zaufanie czy pragnienie bliskości. Szybciej można, by pomyśleć, że się pozabijają i wydawałoby się to o wiele logiczniejsze.
Nie szkodzi… W tej chwili Illija mógł nie być zbyt skłonny do wyjaśnień, ale musiał mieć na uwadze, że pamiętliwy i bez wątpienia mściwy Morozov powróci do tematu, na który nie uzyskał satysfakcjonującej, a także w pełni wartościowej odpowiedzi. Niestety – zważywszy na okoliczności – nie była to odpowiednia pora na zadawanie sobie wzajemnych pytań po tylu latach. Musieli pozbyć się kłopotów, aby móc swobodnie wrócić do rozmowy. Ilya przypuszczał jednak, że pytanie o jego wygląd padnie wcześniej czy później – Illija nie był głupi, a takich oznak na pewno nie mógł nie zauważyć. Samo Domyślam się – mówiło znacznie więcej, a przecież nie udzielił mu odpowiedzi dlaczego wcale się nie postarzył zbytnio. Owszem, można było to podłączyć pod efekt zbilansowanej diety, aktywność fizyczną i doskonale zdrowie (z wykluczeniem wirusa, oczywiście), choć Rosjanin zdawał sobie sprawę, że był w Trójce tak długo, że kiedyś ludzie zaczną zachodzić w głowę co jest konkretnie na rzeczy.
Pamiętam, że wyjątkowo podoba ci się mój rosyjski akcent w języku angielskim, Illi. Tylko nie rób do mnie maślanych oczu, słoneczko, to niezbyt odpowiednia pora, aby przyznawać się do tego, że działa to na ciebie pobudzająco. Nie powinieneś mnie rozpraszać takimi głupotami — mruknął z rozbawieniem otulającym poszczególne słowa, puszczając mu perskie oczko. Odkąd tylko rozpoczęła się ich znajomość nie zamienili ani jednego słowa w języku rosyjskim… chyba że to Illija wyłapał jakieś przekleństwo i dopasował je z tonem Rosjanina, żeby instynktownie mu odpowiedzieć. Sam władczy uścisk na ramieniu Wymordowanego był jedynie przedsmakiem tego jak w rzeczywistości dominującą jednostką okazywał się Car.
Po odstawionej szopce w iście teatralny sposób nie można byłoby mu zarzucić jakiejkolwiek sztuczności. Nie paplał bowiem bez sensu, a sprytnie przeplatał prawdę z fikcją, częściej skłaniając się do tej pierwszej, aby brzmiało to jak najbardziej wiarygodnie. Jeśli zdecydowaliby się na skontaktowanie z szefem Ilyi Antonowicza Morozova to w rzeczy samej – okazałoby się, że w godzinach, w których powinien grzecznie i z dokładnością wypełniać należytą dokumentację w swoim gabinecie, szwęda się po Trójce. Motyw z żoną i obrączką również został wykorzystany nie bez przyczyny. Morozov posiadał również pewnego asa w rękawie, którego zamierzał wykorzystać, a którego dostarczył mu zbiegiem okoliczności jego podopieczny, który spiesząc się zapomniał nie tylko o zjedzeniu pożywnego śniadania… Na dźwięk słów młodej kobiety Morozov pokiwał początkowo głową, by następnie westchnął ciężko. Rosjanin przejechał ręką po twarzy i wydawać, by się mogło, że ma się teraz do czynienia z osobą, która doznała jakiejś ledwie częściowej ulgi.
Szlag, by to… Widzisz, przez ciebie niepotrzebnie się wsypałem, będziesz mi to musiał odpłacić, a mówiąc odpłacić mam na myśli łóżko, zrozumiano? — choć ton jego głosu był śmiertelnie poważny to nie mówił tego na serio – nie planował otrzymać zapłaty za uratowanie tyłka Illiji. Ponadto lekarz wojskowy S.SPEC pierwszy raz zwrócił się po japońsku do Illiego, który doskonale odgrywał rolę nakrytego na gorącym uczynku zażenowanego kochanka. Nie można było spodziewać się czegoś innego, aniżeli typowego dla Rosjanina rodzimego, rosyjskiego akcentowania słów. Następnie Ilya ujął w palce podbródek Wymordowanego, unosząc go nieco ku górze, tak jakby musieli nawiązać ze sobą koniecznie kontakt wzrokowy, choć sam wojskowy S.SPEC miał coś zupełnie innego w planach, gdyż niedługo potem zdecydował się pocałować go. Dla lepszego efektu tego przedstawienia, rzecz jasna. Nie wypadałoby zatem doszukiwać się w tym niczego ponad to.
Morozov z premedytacją postanowił zignorować początkową prośbę młodej dziewoi, jednak nie kazał jej zbyt długo czekać, po pewnym odsuwając się od Illiji, tak jakby nagle sobie o niej przypomniał. Cofnął również palce z podbródka Wymordowanego, zwracając mu tym samym jego przestrzeń osobistą i samemu wbijając uważniejsze spojrzenie w dziewczynie. Lekarz wojskowy zbliżył się do niej, podciągnął swój rękaw, ukazując swoją przepustkę. Następnie wsunął rękę do przedniej kieszeni, z której wydobył drugą.
Proszę bardzo, ślicznotko, dwie przepustki. Niefortunnie mój kochanek jako moja prywatna własność – swoją wolność odzyskuje dopiero, kiedy mu ją oddam, a jak widzisz nasze spotkanie nie dobiegło jeszcze końca — zwrócił się do niej Rosjanin, a na jego twarzy wymalował się lekki uśmiech. Następnie utkwił znaczące spojrzenie w jej oczach. — Bardzo, by mi zależało na tym, aby moja żona jednak o niczym się nie dowiedziała. Widzi pani… rozszarpałaby mnie na strzępy i zresztą jak nietrudno zauważyć – nie ma co się jej dziwić. Wolałbym też, aby mój szef nie dowiedział się, że w godzinach pracy urywam się z powodu pobudek osobistych. Jeszcze zabroni mi uczestniczyć w misjach i skaże mnie na wypełnianie dokumentacji, a przyznam szczerze, że tego nienawidzę… — Drugą część swojej wypowiedzi z wiadomych względów i niezwykle wrażliwej treści, jakby nie spojrzeć, powiedział całkiem cicho, jakby całe to zajście miało pozostać sekretem między „kochankami” a służbą patrolującą. Morozov posłał jej partnerowi krótkie spojrzenie, ale wrócił zaraz do młodej dziewczyny, jakby to ona miała u niego większe poważanie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.08.16 18:18  •  Wąskie uliczki - Page 8 Empty Re: Wąskie uliczki
Był pamiętliwy i pewne sprawy mimo że pozwalał odłożyć na później to koniec końców i tak wracał do tematu. Tym razem też, pozornie dawał za wygraną, przez kłopoty jakie przyczłapały do nich pod postacią dwójki mundurowych. Ilija cicho prychnął pod nosem, gdy Rosjanin upomniał go, aby nie robił tutaj maślanych oczu. Lata, gdy dawał się ponieść czystym uczuciom, a drobne gesty drugiej osoby powodowały u niego niekontrolowane reakcje, przeminęły bezpowrotnie. Fakt, był specyficzny i lubił rzeczy, które dla innych były jedynie odpychające lub spotykały się z dezaprobatą, ale to wszystko miało pewne granice. Ilija był pod wrażeniem gry aktorskiej Morozova i w sumie z trudem hamował śmiech, kiedy słuchał całej historyjki wymyślonej na szybko. Całość była spójna, więc nie było do czego się przyczepić, chociaż czuł w kościach, że zwłaszcza ta służbistka narobi im problemów i zacznie szukać dziury w całym. Na chwilę odwrócił wzrok od nieproszonych gości, by skupić całą swoją uwagę na Rusku. Jego słowa jasno podpowiedziały, że teraz potrzebne było, aby Illija trochę zaczął się udzielać. Wykrzywił wargi w nieco kpiącym uśmiechu, przestając już wyglądać na zażenowanego sytuacją w jakiej go ponoć przyłapano.- Odpłacić? - parsknął krótko i pokręcił głową.- Nie moją wina jest, że paplasz na lewo i prawo o tym, że zdradzasz swoją żonę – dodał poważnie, odruchowo w większej grupie ludzi mówiąc już po japońsku. Skrzyżował ręce na wysokości klatki piersiowej, odsuwając się nieco od ściany budynku, żeby przestać opierać się o powierzchnię.- Mówiłem ci, że takie boczne uliczki to najgorsze z możliwych miejsc do spotykania się, ale ty jak zawsze jesteś zbyt napalony by mnie posłuchać i poczekać trochę – westchnął, jak gdyby znużony zachowaniem lekarza z którym musiał się męczyć. Zmrużył ślepia, jak gdyby nie ufał temu osobnikowi, gdy poczuł jego palce na podbródku. Powstrzymał odruch i nie odsunął się, czując pocałunek na wargach, za to zaakceptował ten fakt, odwzajemniając. Wiedział, że to wszystko dalej jest grą pozorów, próbą wyjścia z nieciekawej sytuacji, ale jednak pocałunek wydawał mu się przegięciem, naruszeniem granicy, której on wyjątkowo przy Rosjaninie nie chciał przekraczać. Stąd też pojawiło się niezadowolenia, ukrywane umiejętnie i tylko przez kilka sekund zdradzały go oczy, które wydawały się pociemnieć. Kiedy w końcu został puszczony, przez chwilę unikał spojrzenia na kogokolwiek z trójki osób, ale szybko ponownie skupił się na kobiecie. Słowo przepustka zadudniło wręcz w głowie Illiji, bo logicznym było, że nie posiadał jej. Uniósł delikatnie brew, widząc dwie przepustki, jakie miał przy sobie jasnowłosy. Jedna na pewno była jego, ale skąd miał drugą? Hm, pojawiła się chyba kolejna rzecz o jaką będzie pytał, bo to go szczerze zaciekawiło. Słysząc, że jako kochanek jest własnością doktora przez określony czas, mimowolnie wykrzywił wargi w uśmieszku, który wyglądał uroczo... ale to były tylko pozory.- Twoja potrzeba dominacji i trzymania kontroli jest nie do pojęcia – mruknął. Uważnie dobierał słowa, przez swój cięty język, mógł wpakować ich w kłopoty, a tego nie potrzebował, skoro Morozov tak umiejętnie już nakłamał. Swoją drogą, ciekawiło go, jaki kretyn dałby się wciągnąć w bycie zabawką w rękach Rosjanina... chociaż, chyba był takim idiotom, ale nie przy tym osobniku. Przewrócił nagle oczami, słysząc powtarzającą się kwestię, jednak tego już nie komentował.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.09.16 21:38  •  Wąskie uliczki - Page 8 Empty Re: Wąskie uliczki
Stojący nadal w tyle mężczyzna po raz kolejny odchrząknął, zniecierpliwiony. Włóczenie się o późnej porze ze swoją niekoniecznie ulubioną partnerką zdecydowanie nie było tym, na co teraz miał ochotę. Kobieta zaś wydawała się niczym niezrażona i cierpliwie czekała na stosowną odpowiedź. Po chwili podeszła o krok, by z bliska przyjrzeć się obu okazywanym przez Rosjanina przepustkom. Prezentację skwitowała tylko skinięciem głowy i uprzejmym uśmiechem, po czym znów wycofała się na bardziej komfortową odległość.
- Przykro mi, o ile przed pańską małżonką mogę dochować tajemnicy, o tyle nie sądzę, żebym miała powód okłamywać przełożonych. Jeżeli zauważą pańską nieobecność i będą chcieli znać powód... no cóż - dokończyła stanowczo, kwitując wypowiedź lekkim wzruszeniem ramion. Mężczyzna z tyłu przytupnął stopą chcąc wyrazić swoje znudzenie, ale dziewczyna tylko na niego syknęła przez ramię i powróciła do swojej sprawy.
- I radziłabym nie zapomnieć oddać panu... - Uniosła brwi, kiwając nieznacznie głową ku drugiemu z mężczyzn. Nie znała imienia. - ... jego identyfikator. Zdejmowanie go nie jest dobrym pomysłem. - Przystanęła jeszcze, jakby czekała na grzeczne potaknięcie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.11.16 2:15  •  Wąskie uliczki - Page 8 Empty Re: Wąskie uliczki
Prychnął, jakby z niezadowoleniem, słysząc wzmiankę o potrzebie dominacji niemożliwej do pojęcia, a następnie posłał niby to lekceważące spojrzenie Iliji, tak jakby ten komentarz był zbędny. Oczywiście, że to wszystko było stosowną do sytuacji aranżacją utkaną z sieci kłamstw, które przez lata praktyki stały się w niektórych przypadkach najlepszym sposobem na wyjście z twarzą dla samego Dra. Posłużenie się tą drugą przepustką nie miało zatem niczego innego na celu, choć cała zabawa polegała na grze słów, w których fikcja przepleciona z prawdą dawała spore pole manewru. Tak na dobrą sprawę nikt poza Morozovem nie był w stanie wyłowił gdzie kłamstwa górowały niczym słońce wysoko na nieboskłonie, żeby móc to ocenić wypadało znać go na wylot, a tym nie mogła przecież poszczycić się młoda kobieta z patrolu czy sam Ilija.
Morozov wciąż trzymając drugą przepustkę w ręku, przy osłoniętym nadgarstku ze swoją stał chwilę w bezruchu, marszcząc nieco brwi. Mógł sprawiać wrażenie osoby, która właśnie coś szybko kalkuluje, bo niedługo potem skinął głową, przyglądając się młodej, acz stanowczej kobiecie.
Wszystko, byleby moja żona o tym nie wiedziała. Zabije mnie, ale wcześniej zapewni mi masę tortur zanim do tego dojdzie, to mściwa osóbka. Za dochowanie tajemnicy w jej przypadku będę doprawdy dozgonnie wdzięczny. Zdecydowanie wolę mieć do czynienia z gniewem przełożonych, niż aby zawisło nade mnie widmo bezdomności. — odpowiedział przekonującym tonem Rosjanin, naturalnie akcentując słowa jak w rodzimym języku. Nie dało się ukryć, że towarzysz młodej kobiety miał już dosyć stania w jednym miejscu i najchętniej wróciłby do dokańczania patrolu, by następnie cieszyć się utęsknionym czasem wolnym po pracy. Morozov posłał Iliji spojrzenie od góry do dołu, jakby podejmował w międzyczasie jakąś ważną decyzję, a następnie przeniósł je na kobietę. Na jego twarzy wymalował się wyraźniejszy, choć kącikowy uśmieszek. — Na pewno mu go zwrócę, tego może być pani pewna jak w banku. Zawsze ją odzyskuje, inaczej miałby poważny problem. Jestem lekarzem wojskowym, znam zasady panujące w mieście. — dodał, skinąwszy dodatkowo głową, jakby to miało dodatkowo potwierdzać jego słowa. Wyglądało na to, że wszystko pójdzie po ich myśli.


z/t x2
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.07.17 21:10  •  Wąskie uliczki - Page 8 Empty Re: Wąskie uliczki
Pozbycie się przynależności do tej sekty swoją drogą trzeba załatwić, ale póki co - skorzysta z ich dodatkowych atrybutów, i bez większych problemów (po oddaniu swojego ekwipunku, w tym maczety po jaką jednak wrócił) został wpuszczony do środka. Być może dlatego że już go raz badali, więc znał dryl (a i możliwe że wojskowi go już kojarzyli). I choć wciąż niektórym się nie uśmiechało wpuszczać KNW, to jednak taki mieli wymus, więc tak zrobili, nie znajdując w Hexie niczego niestandardowego (dzięki jego "specyficznym" uzdolnieniom by ukryć nietypowe elementy ciała). Tym razem nie mieli problemów by zabrał kapelusz. A maska? Nosił ją jakiś czas temu, ale zgubił, to też bu. Ładna była.
Ustrojstwo jakie montowali wojskowi było trochę niewygodne, ale z drugiej strony nie było takie trudne do obejścia jak by się wydawało. Nie z jego możliwościami, więc póki co nie miał z tym żadnego problemu.
Niemniej! Pitu pitu, ale trzeba kogoś znaleźć. Tylko jak ma to zrobić? Ma jedynie garść danych o tym gostku, niewielką w dodatku. Ciemniejsza karnacja skórna od innych, typowych mieszkańców M-3, podobnie jak i aparycja do takowych nie pasująca. Zajmuje sie kwiaciarnią. Hmmmmmm...
"Chyba nie sądzisz że jakiś obcy typek tak jak za dotknięciem magicznej różdżki sprawi, że wszystkie twoje choroby znikną, nie sądzisz?"
"Jeśli tego nie zrobi, jakoś to przeżyje. A co jeśli tak? Boisz się tego?"
Nie uzyskał odpowiedzi na te pytania, co skwitował jedynie zadowolonym uśmiechem. Ex nie mógł zrozumieć skąd w Hexie była ta nowa pewność siebie, jak ktoś kto był na skraju samobójstwa podniósł się z tego stanu i zyskał tyle.
Jest na to jednak proste wyjaśnienie, jakiego on nie rozumie.
Hex dotarł do dna i się od niego odbił.
A teraz był tutaj, kręcąc się uliczkami miasta i zastanawiając się, jak spomiędzy kilkudziesięciu kwiaciarni i kilkuset tysięcy ludzi znajdzie tego jedynego chłopaka jakiego ręce leczą.
A także, oczywiście - jak "przekona" go do "leczenia". O ile pomysły co do tego jako takie miał, najważniejszym problemem na ten moment było znalezienie tej osoby.
Więc chodząc krętymi, wąskimi uliczkami, szukał wzrokiem osoby nietypowej. Młodej, różniącej się od innych, przykuwającej wzrok na tle takich samych garniturów i wychudzonych biurokratów...
Hoh, czyżby opisał samego siebie?
Być może, być może.
Ale nie siebie szukał, bo wie że to bezowocne. Do dziś dnia nie może odnaleźć siebie samego, więc nie sądzi by nagle miało się to zmienić.
To też skupmy się na tym kwiaciarzu, i jego dłoniach które leczą. Może weźmie je ze sobą na drogę, jak króliczą łapkę?
Ech, nie wypuściliby go z nimi. Szkoda.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.07.17 22:35  •  Wąskie uliczki - Page 8 Empty Re: Wąskie uliczki
Świadomość tych dziwnych plotek krążących po mieście niejeden spokojny sen zamieniła w koszmar.
W którym miejscu popełnił błąd, kiedy i jak się zdradził?
Spoglądał ku własnym, wyciągniętym przed twarz dłoniom leżąc na plecach. W niewielkim pokoju ponad kwiaciarnią panował porządek, było to przytulne miejsce, wypełnione życiem, masą personalnych rzeczy, zdjęć, pamiątek, książek, ale przede wszystkim królowały tam doniczki z różnorakimi roślinami. Na parapecie, na półkach pod sufitem i na podłodze, zielone liście wszelkich kształtów i nieliczne o tej porze kwiaty otaczały go, gdy na swoim łóżku rozważał ten i kilka innych problemów.
Nie lubił dać się pogrążyć własnym rozmyślaniom, ale babcia wyszła do swojej znajomej, a godziny pracy kwiaciarni już minęły. Usilnie starał się zająć czymś na magazynie, ale na złość wszystko było w jak najlepszym porządku, żaden znajomy nie przechodził akurat przed drzwiami gdy zamykał je od zewnątrz. Musiał pogodzić się z tym, że miał czas wolny.
Idąc na górę trącił ręką jakąś gazetę, zajrzał do paproci w korytarzu, ale wilgotność ziemi była idealna. Uśmiechnął się do jej długich, zdrowych liści i poszedł dalej, ku swoim czterem kątom. Kolor ścian był naturalnie zielony, dla kwiaciarza pracującego w ferii barw ten jednocześnie obecny wszędzie, ale i stosunkowo neutralny malachitowy odcień pozwalał się wyciszyć. Przez obecność znacznej ilości roślin przywodził na myśl leśny zagajnik.
Doceniał to, że było mu dane urządzić wszystko po swojemu, ale w chwilach takich jak to trudno było się cieszyć.
Ktoś bezkarnie roznosił plotkę, że zajmuje się beznadziejnymi przypadkami. W leczeniu oczywiście. Potrafił zrobić jakieś magiczne hokus-pokus i każda dolegliwość znikała bez śladu. Co za herezja, nic takiego nie istnieje...
Mimo to nadal przypatrywał się swoim dłoniom. Miał normalne ręce, smukłe, długie, lubił swoje wąskie palce i lekko zniszczoną skórę. Sporo pracował, często nawet bez rękawiczek, gdy był za mocno zaaferowany sprawą, by wracać do podstaw higieny, rozsadzał małe sadzonki automatycznie, sięgał ku obsypanym ziemią podrostków i rozmieszczał je w przygotowanych wcześniej pojemnikach. Te ręce stworzone były do zajmowania się florą, a nie do czynienia... magii?
Skrzywił się, bo nie potrafił dokładnie określić tego, co się z nim działo.
Chciał móc powiedzieć, że ta plotka jest fałszywa, nie jest nikim specjalnym, czy kimś dziwnym, innym. Mimo to nie mógł z czystym sumieniem udawać, że nie ma się czym martwić, bo potrafił leczyć. W sposób całkowicie inny niż tradycyjnymi metodami, których nauczył się jeszcze w szkole. Zdarzało mu się użyć ich przypadkiem i chyba ktoś musiał to zobaczyć.
Opuścił ręce, zasłonił przedramieniem oczy i jęknął żałośnie. Miał chwile słabości i niemal zaczął obwiniać matkę za to, że jego ojcem musiał być anioł, a po latach ta dziwna część jego genów dawała o sobie znać. Nie mógł dłużej udawać, że jest zwykłym mieszkańcem miasta, ale chciał nadal tu mieszkać, żyć tutaj, kochał to miejsce.
A ta plotka wszystko niszczyła.
W ostatnim tygodniu podczas obsługi klienta z samego rana jakaś kobieta z kotem na rękach przerwała mu gwałtownie rozmowę i zażądała, by wyleczył jej kota. Miała nawiedzone spojrzenie i pachniała nie jednym, a dziesiątkami tych zwierząt. Krzyknęła jeszcze na cały głos, że wie o wszystkim oraz, że będzie go nachodzić tak długo, aż się zgodzi. Na szczęście akurat wtedy z góry schodziła babcia, która pomimo wieku z wielką krzepą zamachnęła się laską i delikatnie mówiąc nieznajomą oraz jej kota wyprosiła tak, że nie pokazały się od tego czasu.
Ale to nic, jakiś miesiąc wcześniej miał wrażenie, że śledzi go jakiś zmutowany mężczyzna, miał wielkiego garba i parę zakrzywionych rogów jak bizon. Widział tylko jego cień na ścienia, ale usłyszał wyraźnie, że ten dziwny ktoś wypowiada jego imię mówiąc, że moc leczenia jest jego ostatnią szansą na przeżycie.
Aż w końcu wczoraj wieczorem gdy jak zwykle zamykał, ktoś szarpnął go za ramię i natarczywym tonem wyszeptał, że powinien panować nad tym, co się o nim mówi, a anielskie pochodzenie nie powinno być tematem do przechwałek w mieście. Nie zdążył zapamiętać twarzy, bo zanim wyszedł z szoku, osoba zniknęła. Pod nogami znalazł tylko duże, białe pióro.
Nikomu nie mówił, starał się nad tym panować, a jednak... było to poza jego kontrolą, nie mógł zakończyć plotek, do istnienia których nie chciał się nawet przed kimkolwiek z najbliższych przyznać. Zaczepiali go tylko obcy.
Zazwyczaj radosny, obecnie był dosyć zmęczony i zniechęcony. Nie widział rozwiązania tego problemu. Zsunął się bokiem z łóżka z jękiem zrezygnowania. Gdy babci nie było w domu mógł ponarzekać sobie nieco głośniej niż zwykle. Wstał z podłogi i wsunął ręce do kieszeni. Zajrzał przez okno przechodząc przed nim i wyszedł sztywnym krokiem z pokoju w stronę kuchni.
Idąc tam po kolei zaświecał światła w każdym pomieszczeniu, oparł się o framugę drzwi i sięgnął po szklankę oraz wodę. Dziwne, że gdy się czymś zajmował, myśli wcale mu nie przeszkadzały. Nie mógł po prostu zbyt długo leżeć sam ze swoimi rozważaniami. Musiał robić cokolwiek i od razu było lepiej. To była najlepsza metoda. Nie lubił chodzić z problemem, to było zbyt... problematyczne.
Odłożył pusta szklankę po wypiciu jej zawartości, pusta butelkę zgniótł i wrzucił do worka na plastik. Upychał go chwilę na siłę, ale worek zaczął niebezpiecznie napinać się. Nie dało się udawać, że nie jest pełny. Zawinął go, związał ku górze i zbiegł po schodach ku tylnemu wyjściu z kwiaciarni. Zostawiał za sobą trasę zaświeconych żarówek, dom od razu wydawał się żywszy, kiedy we wnętrzu panowała jasność.
Wyślizgnął się na jedną z bocznych alejek i ruszył z workiem ku kontenerowi na plastik.
Przez sekundę pomyślał, że ktoś tu jest poza nim. Nie widział go, ale wyczuł, jakby sama obecność obcego wywoływała w nim niepotrzebny niepokój. Może to przez te głupie plotki i ostatnie sytuacje... Chciał jak najszybciej pozbyć się worka i wrócić do środka.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.07.17 20:51  •  Wąskie uliczki - Page 8 Empty Re: Wąskie uliczki
"Chyba znalezienie naszego celu było łatwiejsze niż sądziłem."
Poprawił kapelusz, zerkając zza rogu ściany na chłopaka jaki mocował się z workiem śmieci. Prawie by miną tą alejkę, ale zdołał zauważyć niemal każdą cechę, jakiej potrzebował. Kwiaciarnia, chłopak o ciemniejszej skórze, i to nerwowe spojrzenie ku Hexowi. Jak to dobrze że miał dobry refleks, zdążył uskoczyć za ścianę i schować się, nie pokazując od razu i nie odstraszając go.
"Twój cel. Mi się podoba to że byle powiew wiatru cię złamie, a od kropelki krwi ci odbija czasami."
"Oj, musisz przywyc do nowego Hexa. Wiem że jest dla ciebie dziwny, ale ej! Będzie dobrze!"
Pozytywne zapewnienia jego negatywnej połówki to idealny sposób na to, by poczuć się lepiej. Stąd też, po zrobieniu tego i korzystając z faktu że jego "cel" był raczej zajęty, podszedł bliżej. Podkradł się? Może nie aż tak, ale starał się dla odmiany iść ciszej, aż zatrzymał się przy drzwiach z jakich chłopak wybył, opierając się o ścianę obok nich. Szybka ocena sytuacji - jedno wyjście z zaułka, tam jest główna ściana muru M-3, czy to jeszcze nie to? Chyba to już to. Dobrze. Bardzo dobrze.
Idealnie.
Podłożył dłonie pod głowę, a kapelusz nieco zsuną mu się na twarz, choć wciąż można było ujrzeć jego oczy. Złote oczy, pełne niebezpiecznego blasku.
I szeroki, miły uśmiech, który razem z tymi oczyma tworzył kombinacje częściowo przyjemną, częściowo alarmującą.
- Kwiaciarnia w tym miejscu to opłacalne zajęcie? - Spytał, lekko zamachując głową w stronę budynku o jaki się opierał. Nawet jeśli chłopak go wcześniej zobaczył, wciąż nie zmieniało to faktu że staną w tym miejscu, i patrzył na niego. Obserwował. Badał. Uczył się go, w jakimś stopniu.
"Wygląda uroczo. Gdyby nie fakt że mam do niego interes, być może w inny sposób spróbowałbym... Zająć jego czas."
"Jak zawsze z mózgiem w genitaliach?"
"Doceniam urok osobisty!"
Prędzej czy później pewnie zacznie mówić na głos te wojny wewnątrz swojego umysłu, ale póki co daje radę to trzymać ku sobie, choć można dostrzec że jego wzrok gdzieś dryfuje w trakcie tych "dysput". Na moment, ale mimo wszystko.
- Tak z ciekawości - czujesz że masz dziś szczęście? - Spytał, w sumie poza tematem tego, co chciał zrobić, ale zarazem zaciekawiony odpowiedzi. Czy osoba przed nim czuje, że ma dziś szczęście.
Jest ciekawy jak bardzo jej zepsuje to wrażenie, bądź nie. Póki co nie robił nic, poza mówieniem i pozowaniem na "niepokojącego". Heh, no dobrze, może jego poza nie należy do najlepszych w tej kategorii i podchodzi raczej pod wyzywającą, ale czego oczekiwać od Hexa - czasem mu się plącze! Staroć z niego, i tyle!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.07.17 21:35  •  Wąskie uliczki - Page 8 Empty Re: Wąskie uliczki
Wcale nie poczuł się lepiej, gdy wychwycona kątem oka sylwetka nieznajomej osoby zniknęła za ścianą. Być może zadziałałoby, gdyby wcześniej go nie spostrzegł. Ciarki przeszły mu od czubka głowy pod końce dużego palca, ale starał się, by wyglądać całkowicie normalnie. Jak mantrę powtarzał sobie w myślach: "Jestem zwykłym chłopakiem, nie zwracaj na mnie uwagi", jak gdyby mogło to w czymkolwiek pomóc. Może ten dziwny cień przemykający bokiem czyta w myślach i zasugeruje się jego słowami? Niczego więcej nie pragnął, jedynie spokoju.
Mimo to na sztywnych nogach podszedł do kontenera, rozchylił wieko jedną ręką, a drugą zamachnął się, by cisnąć worek do środka. Poczuł ruch powietrza za sobą i nie dało się dłużej udawać, że nie ma towarzystwa w uliczce za sklepem. Zacisnął zęby i odwrócił głowę na bok, by nie prowokować niczego swoim być może zbyt pyskatym wyrazem twarzy (chociaż był pewien, że takiego nie ma, gdy patrzył na siebie w lustro czuł delikatną irytację, że jego twarz zawsze wygląda tak pogodnie). Nigdy nie wiadomo co nie spodoba się takiemu kolesiowi, a Pip zdecydowanie ostatnie co chciał, to większa ilość atrakcji w życiu. Schował ręce do kieszeni szarej wsuwanej bluzy, która na sobie miał i starał się emanować normalnością.
Wyminął go przy swoich drzwiach i chciał już odetchnąć, gdy położył rękę na klamce bez reakcji tego gościa, ale słowa nieznajomego zatrzymały go gwałtownie w pół kroku.
- Da się z tego żyć. - Odpowiedział mamrocząc pod nosem.
Nie chciał patrzeć w jego kierunku, nie chciał widzieć tego, co mógł tam zobaczyć. Po wariatce z kotem, cieniu rogacza wykrzykującym jego imię i tajemniczym właścicielu śnieżnobiałego pióra mogłoby się zdawać, że jest już gotowy na wszystko, ale nie był. Nie chciał tego widzieć, ani wiedzieć o świecie, który był tak dziwny i być może tak groźny. Im mniej się wie, tym bardziej jest się bezpiecznym. Tak mówiła mu babcia i to dlatego rzuciła posadę generała na rzecz prowadzenia kwiaciarni. Nie chciała też opowiadać o swoim życiu za czasów przynależności do wojska, uważała, że Pip lepiej wychowuje się bez tego. Nie posłała go nawet do wojska zmieniając coś w dokumentach odnośnie jego zdrowia.
Jak na zawołanie przez te myśli zakaszlał i przypomniało mu to, że musi się ruszyć, zniknąć za progiem drzwi i zamknąć je od środka na wszystkie trzy zamki, zanim stanie się coś jeszcze.
Bez wahania szarpnął tym razem za drzwi, a te uległy. Mrugnął i drgnął lekko, gdy mężczyzna znowu się odezwał, ale tym razem odpowiedź wcale nie miała być taka łatwa. Nie wiedział nawet o co mu chodzi... o co w ogóle może chodzić nieznajomemu na tyłach kwiaciarni opartego o ścianę przy tylnym jej wyjściu?
Ale to nieważne. Ważniejsze jest to, że miał okazję prześlizgnąć się przez próg i zniknąć na dobre. I jak najbardziej miał zamiar z tego skorzystać.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.07.17 15:18  •  Wąskie uliczki - Page 8 Empty Re: Wąskie uliczki
Nah, bez przesady. Chłopak nie wyglądał na pyskatego, ani nic z tych rzeczy. Ba, nawet jeśli - to nie byłby powód dla zainteresowania Hexa. Osoby które na siłę próbują wyglądać "poza prawem" czy "edgy" nie są zbyt ciekawe. To w osobach jakie się skrywają, lub na pozór wyglądają zwyczajnie (albo tylko nieco odstają od reguł) jest ciekawość. Jest to, co faktycznie przyciąga.
No i w tym wypadku są te specyficzne uzdolnienia osoby, jaka najwidoczniej bardzo nie chciała spojrzeć na Hexa. Czy jest taki brzydki?
- Jestem aż tak brzydki że nie chcesz na mnie spojrzeć? - Spytał żartobliwie, wychylając się nieco w jego stronę, gdy stał przed drzwiami, najwidoczniej zastanawiając się nad czymś, lub wpadając w chwilę zamyślenia. Anioło-podobny osobnik nigdy nie uważał, że jest "brzydki" per se. Może nie być w guście danej osoby, ale raczej nie brzydki, nie tak by na niego nie patrzeć.
Więc czemu, och czemu ten chłopak nie chce na niego spojrzeć?
"Jesteś aż tak brzydki."
"Dzięki, zawsze mogę na ciebie liczyć."
Chłopak najwidoczniej nie miał ochoty rozmawiać.
Och, jaka szkoda gdyż zielonowłosy właśnie miał chęci. Dużo chęci. Dlatego też chwycił blondyna za kołnierz i szarpną w tył na tyle mocno, by ten może nie poleciał do tyłu, ale zrobił na tyle miejsca by Hex mógł "wskoczyć" między niego a te drzwi.
- Dlaczego uciekasz? Wyglądam groźnie? Może chcę kupić szczególne odmiany kwiatów na jakie źle patrzą w kwiaciarni, i dlatego chcę to zrobić po kryjomu, mmm? A może moja żona nie lubi kwiatów i chciałem je kupić na uboczu? - Z każdym pytaniem wychylał głowę co raz bardziej ku chłopakowi, z "mm!" przy każdym takowym, aż właściwie już przy ostatnim pytaniu (jeśli blondyn się nie odsuwał ani go nie uderzył) jego twarz miała może parę centymetrów przerwy od twarzy towarzysza, wprost rondo kapelusza mogło się wcinać w jego kłaki.
Czy naprawdę Hexior wygląda aż tak źle? Czy nie mógł sobie kupić kwiatów "na uboczu"? Jak na sprzedawcę i rozmówcę, zawodzi go. I to mocno!
Trzeba go za to ukarać! Być może? Nie? Kto wie, hmmm.
Odchylił się z powrotem do normalnej postawy po krótkim momencie, splatając ramiona na klatce piersiowej i przyglądając się, oczekując odpowiedzi na swoje pytania. I przy okazji też wciąż chciałby usłyszeć opinie o szczęściu.
Bo jest ciekawy.
- Nie odpowiedziałeś też na pytanie - czy czujesz, byś miał dziś szczęście?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.07.17 19:40  •  Wąskie uliczki - Page 8 Empty Re: Wąskie uliczki
Nawet gdy na niego spojrzał, nie zrobił tego, coby na zadanie pytanie odpowiedzieć, a wręcz przeciwnie, chciałby móc wcale go nie usłyszeć. Poruszanie jakiegoś tematu ma to do siebie, że myśli odnośnie podanego wątku ruszają w głowie mimowolnie, a więc chcąc czy nie, przez moment poczuł się w obowiązku ocenić jego wygląd.
Nie zrobił tego jednak. Zanim jakiekolwiek stwierdzenie wyklarowało się we mgle chwilowych, rozmytych określeń, zmusił się do skupienia na tym, co ważniejsze. Chociażby na ręce, która szarpnęła za kołnierz bluzy i gwałtownie powiększyła odległość dzielącą go od progu własnych drzwi.
Już wcześniej rozważał różne sytuacje, najwyraźniej nie mógł czuć się całkowicie bezpiecznie, nawet w środku miasta. Zastanawiał się, jakby to było, gdyby trafił na jakiegoś przyjemniaczka... ale w rzeczywistości wcale nie był tak pewny siebie, jak w wyobrażeniach które tworzył leżąc na łóżku podczas gapienia się w sufit.
Machnął dłonią i poczuł chropowatą powierzchnię elewacji wokół drzwi zanim uciekła ona spod zasięgu jego palców i przejście zostało częściowo zagrodzone, a on pchnięty do tyłu wyprostował się powoli. Z zaciśniętymi zębami i zmrużonymi oczami nie wyglądał może wiele groźniej, ale tak się czuł. I chociaż serce łomotało mu w piersi, a zaciśnięte pięści drgały mimowolnie, nie chciał poddać się bez walki.
- Wszystko co sprzedajemy jest w sklepie, nie ma tu nic więcej. Dostarczamy do domu i na godzinę, nie sprzedajemy na uboczu. - Odparł powoli, ale panował nad głosem z lekkim trudem. Nie chciał zdradzić się jąkaniem, ale w ogóle nie wierzył temu kolesiowi, w jego wymyślone na szybko powody były oczywistym kłamstwem. Zmusił się jednak do zachowania klasy i odpowiedzenia na każdy z argumentów podkreślając głupotę podstępowania nieznajomego.
Może jednak być normalnym, znaczy nienormalnym, ale nadal klientem. Dziwnym, agresywnym i być może o niskim poziomie inteligencji czy zerowym obyciem z podstawami funkcjonowania sprzedaży w M-3, ale nadal klientem. Istniała jeszcze szansa, że wcale nie trafił na jednego z tych dziwnych ludzi, którzy postanowili go nękać. Musiał to przetrzymać.
- Proszę się odsunąć, chciałbym wrócić do środka, rodzina na mnie czeka. - Rzucił tym samym twardym na siłę tonem, nadal ignorując jego pytanie o szczęście. Wcale nie chciał zagłębiać się w rozmowę z tym człowiekiem, który swoją postawą wcale nie zachęcał do prowadzenia dyskusji. A i miejsce wybrał sobie odpychające, nie mówiąc już, że po prostu pachniało tu brzydko, bo stali na przeciw sporych kontenerów na śmieci.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.07.17 20:10  •  Wąskie uliczki - Page 8 Empty Re: Wąskie uliczki
- Wszystko? - Splótł dłonie za plecami i ponownie wychylił się ku chłopakowi, uśmiechając na tyle szeroko by ujawnić uśmiech pożółkniałych od braku wapnia zębów, o ile nie wyglądających zbyt przyjemnie - wciąż będących na miejscu. Tak jakby. - Wiem że posiadasz inne... Usługi, jakimi możesz raczyć swoich klientów i gości. Usługi, hmmm, wyszukane, specyficzne jak na kwiaciarza. - Odchylił się, dając osobie przed sobą moment na zastanowienie się co ma zielonowłosy na myśli, a przy okazji Hexowi moment by odpowiedzieć na jego kolejne słowa, a raczej dość silną (acz czy faktycznie pełną tej siły, czy tylko udawaną?) prośbę o to, by pozwolił mu przejść. - Najpierw, musisz coś dla mnie zrobić. Coś, co najprawdopodobniej tylko ty możesz zrobić. Jeśli nie, cóż - będę zmuszony cię zabić. - Rozłożył bezradnie ręce na boki i wzruszył barkami, by następnie schylić się szybko i wyprowadzić szybki, acz silny atak kolanem prosto w brzuch blondyna przed nim, a potem poprawić mu szybkim, prawym podbródkowym w twarz która zapewne schyliłaby się od impetu uderzenia w brzuch.
- Jak słyszałem, potrafisz leczyć. - Zauważył, opierając dłonie o kolana i nachylając się ku chłopakowi który albo oberwał tymi atakami, albo odskoczył. Kij wie. - Rany, choroby. Co ty na to byś mnie wyleczył, a ja cię nie skatuje w tym zaułku i nie ulotnię się jak cień? - Spytał by następnie kontynuować atak i doskoczyć do blondyna, wyprowadzając mu ponowny cios w brzuch, tym razem lewym łokciem, pomagając sobie przy tym prawą ręką by nadać atakowi większego impetu i pchnąć chłopaka plecami w kontyner, do jakiego go chciał przycisnąć swoją osobą, by następnie zatkać mu lewą dłonią usta, a prawą zacisnąć na gardle na tyle mocno, by powoli tracił dech. Jeśli cały ten plan się powiódł, w zamierzeniu miał te słowa: - Uderz dwa razy w śmietnik jako że zgadzasz się mnie wyleczyć. Uderz raz lub próbuj walczyć, a upewnię się że nie będziesz w stanie uderzyć w niego więcej.
Jeśli zaś nie, Hex zacząłby krążyć od lewej do prawej, przechodząc pomiędzy wyjściem z alejki a drzwiami tak, by nie pozwolić chłopakowi na ucieczkę żadną z tych dróg. A czy krzyknie po pomoc?
Kto wie czy wtedy nie straci koncentracji na zielonowłosym, a co potem? Hmmm?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 7 z 21 Previous  1 ... 6, 7, 8 ... 14 ... 21  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach