Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Pisanie 31.08.15 23:11  •  Mesa oficerska Empty Mesa oficerska
Był to niepozorny, nieduży budynek niedaleko Budynku Władzy. Z zewnątrz wyglądał podobnie jak wszystkie inne zabudowania w okolicy - beton z niebieskimi akcentami, stalowe wzmocnienia, okna z widoczną siatką wzmacniającą. Nie było też żadnych oznakowań z zewnątrz, dla przeciętnego żołnierza czy personelu technicznego te miejsce było znane jedynie jako 12-8-F, od kodu budynku na mapach. A do środka mogli wejść tylko oficerowie i osoby wyższe rangą.

W środku było nieco spartańsko jak na jego gusta, ale schludnie. Ściany zostały obite jasnym drewnem, ekran wielkości ściany przełączał się na widok szumiącego morza, cichego lasu lub palącego się kominka, w zależności od życzeń gości. Lokal był zastawiony stolikami, większość z nich miała metalowe blaty ale i kilka starych, drewnianych stołów znalazło swoje miejsce pod ścianą. W kącie stał bilard oraz tablica do rzutek, nieco dalej dwa stoliki do gry w szachy. Gdzieniegdzie był też głęboki, wygodnie wyglądający fotel z nieco poprzecieranej skóry. Słyszał skargi, że te fotele tak jak i cały lokal powinny być usunięte, ale cóż. Z tego co wiedział, to lokal miał swoją historię i ludzie wciąż tu przychodzili. Zrelaksowany żołnierz to skuteczny żołnierz. Wrócił do oglądania mesy. Szczerze mówiąc był zdziwiony brakiem...lokalnego stylu w środku, pewnie pamiątka po byłych, nietutejszych oficerach lub dyktatorach. Duży regał na książki i wydzieloną częścią na prasę, praktyczne. Naprzeciwko drzwi wychodzących z przedsionka był bar. Klasyczny, na planie prostokąta, z dwoma dębowymi blatami i stołkami barowymi z oparciami stojącymi przy nich, nad tym wszystkim telewizor. Za ladą były półki z alkoholami, naliczył kilkanaście rodzajów sake. Jakieś wódki, piwa, wina. Jedna biedna butelka whisky. Sam kazał ją tutaj dostarczyć. Najwyraźniej trunek nie cieszył się popularnością. Nakrętka wydała ten charakterystyczny odgłos, gdy otwiera się świeżą butelkę. Lewa ręka mu się zatrzęsła gdy trzymał butelkę, zaklął cicho pod nosem. W barze nie było już nikogo, zaś barman na jego życzenie wyszedł wcześniej z pracy. 'Kominek' trzaskał cicho, kojąco.

Nalał whisky, zapalił ze szczęknięciem zapalniczki cygaro. Nabrał dużo dymu w usta, wydmuchał z widoczną przyjemnością. Potrzebował odpoczynku. Chwili odpoczynku. I momentu, aby poukładać myśli. Sięgnął do płaszcza widzącego na oparciu jego krzesła barowego, ale odłożył ją na blat. Trącił palcem pionek do szachów który stał przed nim, obok starej, powycieranej klamry do pasa. Napił się whisky, odetchnął. Wpatrywał się w przedmioty przed sobą, marszcząc brwi. Usłyszał dźwięk otwieranych drzwi. Nie odwracał się, wiedział kto to jest. Tylko jedna osoba mogła wejść do mesy oficerskiej o tej porze. Uśmiechnął się kącikiem ust.

- Tak myślałem, że możesz się spóźnić. Punktualność nie była nigdy twoją ogromną zaletą. - trącił dłonią drugą szklankę stojącą obok siebie, przesuwając ją w stronę drzwi i pudełka cygar. - Ale myślę, że w obecnej sytuacji wszyscy mamy ważniejsze, niecierpiące zwłoki sprawy niż kwadrans ciszy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.09.15 0:05  •  Mesa oficerska Empty Re: Mesa oficerska
Nieee, to wcale nie tak że blondyn się spóźniał. On tylko przychodził z rezerwą czasową... Przekroczoną. Nie, w porządku, nie ma wytłumaczenia, spóźnia się. Japonia i jej etos pracy jest dla niego aż zbyt sztywny. Nie tolerują spóźnień, są pracowici jak mrówki i czasem aż zastanawia się, czy gdyby dano im dzień wolnego od pracy, to by nie zaczęli w połowie takowego prosić o jakąś.
W każdym razie, blondwłosy cyklop znalazł swojego "podopiecznego" w jednym z "tych" budynków. Te miejsca zawsze mają swoje specjalne znaczenia, zawsze coś w nich jest niezwykłego, "nienormalnego", w porównaniu do innych. To się rzucało w oczy-, hm, oko, niemal od razu, lecz nie ma co powtarzać słów jakie zostały już napisane. Wracając.
- Proszę wybaczyć spóźnienie, Sir... - Zaczął od razu, zamykając drzwi za sobą, tonem zbitego psa. Tak, japoński etos pracy nie jest dla niego. Takie spóźnienie byłoby niewybaczalne gdyby miał azjatycki rodowód.
Chciał się wytłumaczyć, przy okazji zrzucając winę na różne czynniki, ale jeden przebijał się ponad to i nie musiał go wymawiać, stąd westchnął cicho i zbliżył się do swojego "szefa", zauważając gest podzielenia się dobrami. Czy Cronus nie zna go dość dobrze by wiedzieć, że niewiele trzeba by odpadł?
- Niestety tak. - Zaczął, zbliżając się na tyle, by móc pochwycić drugą szklankę i zapełnić jej spód whisky, o ile już nie był zapełniony ponad to. Trzymając szklankę w prawej dłoni, zakręcił lekko bursztynowym płynem, odrobinę nieobecny, odrobinę zmartwiony.
- Nie byłoby tu tak pusto gdybyś nie miał ku temu powodu. Co tak mąci twoje myśli, Szefie? - Spytał, upijając odrobinę alkoholu ze szklanki. Pomimo iż nigdy nie był entuzjastą tego typu napitków, czasem warto odrobiny spróbować. Choćby dla samego faktu że to wyjątkowo przyjemny smak. Co z tego że zapłaci nawet za tak niewielką odrobinę w późniejszym terminie.
Gdy tylko napój przeszedł przez jego gardło, odstawił szklankę z powrotem na blat, splatając dłonie za plecami i skupiając swoje spojrzenie na dyktatorze. Minione wydarzenia z pewnością się na nim odbijają w nieprzyjemny sposób, tak jak i decyzje które podejmuje i działania jakie po nich następują, lecz taka jest cena bycia władzą.
W takich chwilach każde towarzystwo jest niczym kojący balsam na rany, prawda?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.09.15 2:06  •  Mesa oficerska Empty Re: Mesa oficerska
- Siadaj, rozluźnij się trochę. Nam obu przyda się chwila oddechu. Wczoraj spóźniłem się kwadrans na konferencję. Gdybym nie był kim jestem, to organizatorzy pożarliby mnie żywcem. - powiedział tonem stanowczo mniej twardym i ostrym niż jego zwykły. Napił się ponownie.
- Zabawny naród, japończycy. Nie znoszą spóźnień, zapracowują się na śmierć, lubią jeść surową rybę oraz pić alkohol o konsystencji oleju. Nic dziwnego, że tak ciężko tu o dobrą butelkę. - wskazał ręką na stojące whisky.

Ponownie uniósł cygaro do ust. Wydmuchał powietrze, otaczając się kłębami dymu. Obserwował przez kilka sekund, jak dym unosił się błękitnawą strużką z cygara.

- Potrzebowałem chwili spokoju. Nawet ja mam czasami dosyć swojego gabinetu. Nie wychodziłem stamtąd przez ostatnie trzy dni z powodu projektu wprowadzania nowych przepustek a teraz, cóż, mały remont daje mi alibi na chwilę bez podpisywania rozkazów i wysłuchiwania napompowanych biurokratów i szefów firm. Jakby nie było ważniejszych problemów. Ale im się nie dziwię. - mruknął, ponownie cygaro - Każdy by był lekko spanikowany gdyby jego dom mógł w każdej chwili wybuchnąć a ich stanowiska są zależne, cóż, ode mnie. Nawet nie masz pojęcia ile brudu udało się na nich wszystkich wyciągnąć Kościołowi. Muszę wysłać prorokini kwiaty w podzięce. - parsknął lekko. Wpatrywał się leniwie w cygaro, po czym przeniósł wzrok na przedmioty przed sobą. Pstryknięciem palca wywrócił pionka szachowego.

- Kryptonim 'Kukułka' wypadł z gry. - powiedział nieco ponuro - A to komplikuje sprawy. Poważnie. Jak krew w piach. Wydłuży to plan ostatecznego rozwiązania kwestii Łowców. - westchnął ciężko i wyprostował się. Ujął cygaro w lewą dłoń, szklankę w prawą.
- Robiłem kalkulacje, kilkaset czynników, setki tysięcy kombinacji i zmiennych. Czy wiesz, że w przypadku zwycięstwa rebeliantów Miasto przetrwa najwyżej miesiąc? A i to przy najlepszej możliwej wersji. - uśmiechnął się pod nosem, zakręcił szklanką. Napił się.
- A my wciąż nie jesteśmy w stanie ich znaleźć. Dekady niekompetencji na naszych barkach. Wybornie. Co ty byś zrobił na moim miejscu, Faust?


Ostatnio zmieniony przez Cronus dnia 01.09.15 21:19, w całości zmieniany 1 raz (Reason for editing : ups, zgubiłem kilka słówek)
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.09.15 10:19  •  Mesa oficerska Empty Re: Mesa oficerska
Skinął głową z wdzięcznością na słowa o rozluźnieniu się i usadowieniu. Mimo wszystko, jeszcze się nastoi. Oj tak, stąd też zajął miejsce na przeciwko dyktatora, przez chwilę przyglądając się szachom. Nigdy nie był dobrym strategiem ani mistrzem tej gry, ale zawsze lubił obserwować zmagania szachistów.
Musi to lubić, robi to niemal na co dzień. Tylko plansza jest inna, a szachy są bardziej żywe.
- Czasem zastanawiam się czy w swoim grafiku mieścisz jeszcze oddychanie. - Uniósł kącik ust do góry. Zapracowanie dyktatora jest naprawdę spore.
Kiwnął głową potwierdzająco na stwierdzenie, że japończycy to zabawny naród. Naród w którym dwaj niemieccy żołnierze teraz jakoś muszą się odnaleźć. I spóźniać.
- Pamiętam swoje pierwsze dni tutaj. Przez kilka miesięcy tęskniłem za jedzeniem z niemieckich stołówek. - Prychnął nieznacznie, wspominając te pomyje którymi go raczono w miejscu gdzie go przydzielono. I tak to było lepsze od tej mdłej, surowej ryby, ale cóż, przyzwyczaił się.
Potarł lekko kark, przekręcając go dość mocno w bok. Ostatnio sztywnieje od ciągłego patrzenia z góry na wszystkich. Czy japończycy nie mogli trochę urosnąć?
- Gdyby nie fakt że mam dłonie żołnierza a nie masażysty, może bym nieco Szefa rozluźnił. Niestety jednak, gdybym spróbował to prawdopodobnie przez najbliższy tydzień musiałbyś się garbić, Cronusie. - Wyobrażenie sobie tego aż poprawiło mu nieco nastrój. Nie, nie cierpienie szefa, a sam fakt tego jak Ursegor jest nieumiejętny w tak cywilnych rzeczach. Jedyne co umie dobrze, to walczyć.
Zniesmaczył się jednak odrobinę, słysząc wzmiankę o Kościele. - Wiem że zabrzmię teraz jak ksenofob, ale dla mnie Kościół to wciąż nie jest dobry pomysł. - I nie będzie. Dla niego to wciąż banda zawszonych, brudnych mutantów którzy tylko szukają okazji by wbić nóż w plecy.
Cmoknął kątem ust z niezadowoleniem. Niedobrze. To była jedna z ważniejszych kart, a teraz poszła w cholerę.
Nie przerywał jednak, wysłuchując szefa z prawą dłonią opartą o kark. Miesiąc? Westchną ze zrezygnowaniem, lekko kręcąc głową na boki z uśmiechem politowania. Wątpliwe by nawet tydzień lub dwa się utrzymało zanim przekształciłoby się w drugie Limbo.
Gdy jednak spytał co Jager zrobiłby na jego miejscu, wzruszył bezwiednie ramionami.
- Ja? Nie wiem, Cronusie. Nie jestem strategiem lub ekonomistą by znaleźć wyjście z takiej sytuacji, acz jedna rzecz mnie zastanawia. - Wychylił się z oparcia ku planszy szachowej, podnosząc z niej wieżę i obracając ją między palcami prawej dłoni.
- Buntownicy pojawiają się wszędzie tam, gdzie ich nie potrzebujemy, niemal od razu. Taka mobilizacja przy ściąganiu jednostek zza murów jest niemożliwa. - Postawił z powrotem wieżę na stole, bardzo blisko przeciwnych pionków.
- Pojawiają się, atakują, i równie szybko jak się pojawili to znikają, bez śladu. - Wycofał wieżę z powrotem do miejsca gdzie na początku stała.
- Muszą znajdować się gdzieś w mieście. Nie wierzę też w to, by zajmowali jakiś jeden, konkretny budynek, a nawet kilkadziesiąt. Wciąż byliby za szybcy na taką mobilizację, a także na tak prędkie posiłki. Nie wiem, mam wrażenie że coś przegapiamy, i mam wrażenie że za krótko wyciągałem z nich informację gdy mnie porwali. - Ponownie oparł się wygodnie na swoim miejscu, podpierając lewą pięścią podbródek. Czegoś nie zauważają. Coś im umyka. Ale co?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.09.15 21:17  •  Mesa oficerska Empty Re: Mesa oficerska
- Kucharz chyba na zawsze zapamięta ten dzień, gdy postanowił mi podać tutejsze specjały. Surowa ryba. - mruknął pod nosem i prychnął lekko. Napił się znowu.

- Wiem jak to może wyglądać, Fauście. Kościół jest z zewnątrz, ich lojalność i moralność jest bardziej niż wątpliwa, ale...cóż, są koniecznym złem. Z czasem, miejmy nadzieję, uda się na nich wpłynąć i przekształcić tak, aby stali się prawdziwą częścią M-3 a nie bandą barbarzyńców z pustkowi. Jeśli nie to cóż. Nie będzie dla nich tutaj miejsca. Ale mamy trudne czasy. A trudne czasy powodują, że ludzie chętniej sięgają po religię jako ucieczkę od codzienności. Co powoduje, że Kościół jest bardzo cennym nabytkiem. Przy odpowiedniej manipulacji mogą stać się także wartościowym sojusznikiem. Musimy ich tylko uważnie obserwować.

Wpatrywał się znowu w cygaro. Jego wzrok powędrował niżej, do klamry leżącej na blacie. Był na niej wytłoczony napis. 'Gott Mit Uns'.

- Będą atakować coraz częściej. - powiedział poważnym, coraz bardziej stanowczy tonem - I będą wygrywać. Będą mordować żołnierzy i cywili bez mrugnięcia okiem. Będą coraz bardziej zuchwali, pijani na fali swoich zwycięstw. Przepełnieni pychą i dumą, będą się czuli jakby mogli nas zniszczyć jednym, ostatnim pchnięciem sztyletu. Ale zrobią to, co wszyscy zaślepieni dumą głupcy robią. Popełnią błąd. - uśmiechnął się i napił - Prędzej czy później, popełnią błąd. A my tam będziemy. I wtedy wybijemy wszystkich jak szczury na statku. I mają tylko jedną przewagę nad nami: nie wiemy gdzie są. Wystarczy nam tylko złapać jednego z nich, najmniejszy, najsłabszy pionek na planszy i gra się skończy. Musimy złapać Łowcę. - spojrzał ze śmiertelną powagą na Ursegora - Nieważne jak silna jest ich wola, mamy pierścienie. Nie musimy ich nawet łamać. Wystarczy pięć minut. I wszyscy będą wisieć.

Złapał znowu pionka i spróbował zacisnąć na nim lewą dłoń. Udało się.

- Logicznym jest, że muszą mieć bazę w Mieście. I prawdopodobnie siedzą pod nami. - puknął palcem wskazującym w stół - Sieć ścieków i kanałów. Magazyny w których była akcja odbijania naszych ludzi według planów mają połączenie z węzłem kanalizacyjnym, wystarczająco dużym aby przeprowadzać tamtędy ludzi i broń. Magazyny, promenada, przedmurza bazy, wszystko łączy jeden wspólny, logiczny czynnik. Ścieki. Prawdopodobnie siedzą tam, niczym szczury którymi są. Zleciłem zbadanie poboru mocy w kanałach i mamy kilka ognisk. Wysłanie zwiadowców i ekip technicznych może ich wystraszyć i mogą się przenieść w inne miejsce. A musimy być pewni zanim zaatakujemy. Hah, a miałem się odprężyć. - zaśmiał się cicho, po czym znowu spoważniał. 'Gott Mit Uns'.

- Nie wiem jak to zrobisz, ale musisz złapać Łowcę. Weź cokolwiek potrzebujesz, kogokolwiek potrzebujesz. Masz pełen dostęp do środków S.SPEC. Nie. Możemy. Zawieść. Stawka jest zbyt wielka aby przegrać tę rozgrywkę. Rozumiesz, Faust?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.09.15 23:55  •  Mesa oficerska Empty Re: Mesa oficerska
- Zawsze to jakieś mięso. - Wzruszył bezwiednie barkami. Z braku laku nawet ryba zapełni pusty żołądek, prawda? To nie to co solidna wieprzowina, kurczak czy wołowina, ale to zawsze jakieś mięso.
Chude, łykowate.
Ale jakieś.
Już od samego początku gdy tylko usłyszał o planie nawiązania współpracy z KNW coś się w nim gotowało na tą myśl. Nie chodzi o samą wiarę w Ao - a niech sobie wierzą w te bożki. Chodzi o sprowadzanie ludzi zza muru. Nie wierzył w ich intencje, w to. Ech, chyba jesteś przewrażliwiony, Faust.
Albo poprostu coś w kiszkach ci mówi, że to nie skończy się dobrze.
- Tylko tyle, nic specjalnego, prawda? Tylko obserwować bandę fanatyków z pustyni. - Westchnął z poirytowaniem. Wiedział że to jest zło, które muszą popełnić, i to go najbardziej bolało. Zadawanie się z ludźmi z Desperacji.
Och, biedny. Nawet nie wie ile jeszcze będzie się musiał z nimi użerać prędzej czy później.
Będą, zdecydowanie będą. Pamiętał gdy go porwali i pytał, co dalej, gdy już wygrają.
Będą głosić swoją wersję prawdy. Tsa. Już to widzi.
- Pytałem ich, wtedy, co zrobią gdy już wygrają. Stwierdzili że będą głosić swoją wersję prawdy. Miesiąc, tak? To najbardziej optymistyczny scenariusz, prawda? Miesiąc, zanim M-3 zmieni się w nekropolię taką jak Limbo. - Ciężko stwierdzić czy faktycznie mówił to do dyktatora, czy cała sytuacja odciska na nim swoje twarde, bolesne piętno.
Odzyskał jednak rezon i uwagę gdy tylko dyktator zaczął mówić o prawdopodobnej kryjówce łowców. Kanały, no tak. One jedyne pasują do tego wszystkiego. Jak tylko ich tam osaczyć i wybić, tak by nie wydostali się żywi, a ich krew popłynęła wraz ze ściekiem...
Z myśli o tym wyrwał go rozkaz, jaki otrzymał od dyktatora. W pierwszej chwili nie dowierzał temu, co słyszy, gdy jednak zrozumiał że to nie przesłyszenie, przełknął nieco nerwowo ślinę, luzując kołnierz munduru.
- Rozumiem, Sir. Czy mogę również skorzystać z pomocy zewnętrznej? - Sam nie wierzył w to, o co pyta, ale pierwszą myślą jaka przyszła mu do głowy, było wykorzystanie Drug-On do pomocy. Już raz okazali się przydatni, być może okażą się znów.
Mimo to jednak, stres uderzył do jego głowy nader silnie. Na jego barkach w tej chwili spoczął naprawdę silny obowiązek, ale...
Ale nie jest to powód do obaw! Nie! Powinien się cieszyć, tak! Dyktator powierzył mu tak ważne zadanie nie bez powodu, prawda?
...
"Muszę się napić."
Tak, jak pomyślał tak zrobił. Nalał whisky i jednym, zdecydowanym pociągnięciem wypił całość. Kij, będzie go potem boleć łeb, ale musi jakoś nie dać się zwariować temu stresowi. Nagle wszak z ochroniarza awansował na łowcę... Łowców.
Pora by myśliwy stał się zwierzyną nadejdzie, już wkrótce.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.09.15 0:31  •  Mesa oficerska Empty Re: Mesa oficerska
Dyktator odetchnął głębiej. Oparł łokcie na blacie, dłonie splótł i zakrył nimi usta. Ursegor widywał wiele razy tą pozę. Asellus myślał intensywnie. Często tak siadał, gdy miał przed sobą do podjęcia ważne decyzje czy ważnych ludzi, z którymi trzeba było porozmawiać. Lub przekonać do swoich racji.

- Pomoc z zewnątrz. Najemnicy...tak. Ale dyskretnie. Im mniej osób o tym wie, tym lepiej. I trzeba na nich także uważać. Ufałbym im jeszcze mniej niż Kościołowi. Tych drugich jestem w stanie jeszcze kontrolować, ale najemnicy... Nieprzewidywalni. Zdziczali wręcz. Mogą być bardzo pożyteczni jako, hm, wolni agenci. Ale mogą równie dobrze wyrządzić wiele szkód. Nie byłbym zdziwiony, gdyby Łowcy nie nawiązali z nimi jakiegoś kontaktu. To ostatnia wolna, niezrzeszona z nikim siła na Desperacji która może się liczyć w grze. DOGS, Łowcy i Drug-on w sojuszu... Tej kwestii też będzie trzeba poświęcić uwagę. Nie można do tego dopuścić. Masz wolną rękę. Ufam, że zrobisz to, co właściwe. Do tego skontaktuj się z generałem Redfernem gdy tylko przywrócony zostanie jego status operasyjny. Z dowódców prezentuje się najbardziej obiecująco. Jego pomoc może okazać się kluczowa. - spojrzał na Ursegora - Jesteś jedyną osobą której ufam w tym mieście, Faust. Nie dawałbym ci tego rozkazu gdyby sytuacja tego nie wymagała. - sięgnął po cygaro. Błękitne strużki dymu otoczyły twarz dyktatora.

Lewa ręka Asellusa zadrżała gdy próbował nią sięgnąć po szklankę, oparł dłoń na blacie. Odetchnął ciężko.

- Jeśli nam się uda to oczyścimy planszę, Faust. Za jednym zamachem. Jeśli poniesiemy porażkę, to prędzej czy później nasi wrogowie dopilnują, żebyśmy spłonęli na stosie. Pracowałem zbyt ciężko, żeby to osiągnąć i dać ludzkości szansę. Nie pozwolę bandzie krótkowzrocznych idiotów i zadufanych błaznów na zniszczenie tego co zbudowaliśmy! - warknął - Prędzej się upewnię, że Łowcy i cała reszta tych hien spłonie razem z nami.

Dyktator wziął kolejny głęboki wdech. Wydech. Rozluźnił się nieco. Przymknął na chwilę oczy.

Jeśli twój wróg jest zabezpieczony ze wszystkich stron, bądź na niego gotów. Jeśli jest silniejszy, unikaj go. Jeśli jest temperamentny, wyprowadź go z równowagi. Udawaj słabość, aby nabrał arogancji. Jeśli postanawia odpocząć, nie pozwól mu. Jeśli jego siły są zjednoczone, podziel je. Jeśli władca i sługa są w zgodzie, skłóć ich. Atakuj tam, gdzie nie jest na to przygotowany... Pojawiaj się tam, gdzie cię nie oczekują. Walcz z wrogiem tam, gdzie go nie ma. 'Sztuka Wojny', Sun Tzu. Trzy dobre lata zajęło mi zrozumienie tej jednej frazy. - uśmiechnął się pod nosem - Wybacz, marudzenie starego człowieka. Nawet gdy próbuję odpocząć to nie jestem w stanie. Czyżby udzielał mi się japoński pracoholizm?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.09.15 10:22  •  Mesa oficerska Empty Re: Mesa oficerska
Owszem, widział wiele razy tę pozę, ale "szef" może praktycznie pierwszy raz widzieć swojego ochraniarza w tak ogromnym stresie. Widać że siedzi sztywno, z mięśńmi napiętymi do tego stopnia że aż bolą. Grunt że nie zaczął się jeszcze pocić, ale gdy przywyknie do tej sytuacji, powinno być już lepiej. Poprostu zbyt duży w szok w zbyt krótkiej chwili. Musi przywyc, i zacząć myśleć oraz działać.
Pocieszające jest to że sam dyktator przyznał, że to zaufanie pchnęło go do tego, by wydać ten rozkaz Faustowi. Rozumiał doskonale że sytuacja wymaga radykalnych działań, i akceptował to, ale...
- Wiem że nie jestem niezastąpiony, Cronusie, ale kto będzie cię chronił gdy ja będę zajmował się tą sprawą? Wiem że masz Rogana, i swój specjalny oddział, ale... Martwię się, że spóźnienie o raz za dużo może się źle skończyć. - Mimo wszystko - jego pracą było upewnienie się, że żadna, nieproszona osoba nawet nie tknie jego szefa, a przy próbie zostanie pozbawiona całego ramienia. No, dobrze, może trochę wyolbrzymiam to, ale poczucie obowiązku wobec ochrony życia Asellus'a - zwłaszcza w takim czasie jak ten jest dużo mocniejsze niż wcześniej. A teraz będzie musiał jeszcze szukać łowców. Hm. Czas snu z pewnością się skróci.
Otarł dłonią czoło, pomimo bycia suchym, gdy Cronus wypowiedział swoje postanowienie. Tak...
Niech to miejsce spłonie, jeśli ostatni faktyczni ludzie zawiodą. Niech zobaczą co się stanie bez nich. Niech poczują co się stanie z każdym z tych przeklętych zdrajców gdy zabraknie murów i żołnierzy ich strzegących. O ile przeżyją.
- Myślisz że tutejsi żołnierze potrafią być tak oddani sprawie, jak my? - To go zawsze zastanawiało. Pamiętał że Wojska M-5 były oddane swojej sprawie, były wierne i gotowe zginąć za to, by inni przeżyli.
Ale tutaj, tutaj nie miał tej pewności.
Szybko rozpoznał te słowa, problem w tym że niestety nigdy nie pojmował ich sensu, w porównaniu do Cronusa który sam teraz zapewnił, że to rozumie. Poczuł się na swój sposób mały i słaby, będąc tak... Ograniczonym umysłowo żołnierzem. Tylko żołnierzem. Nie taktykiem, strategiem, a żołnierzem.
Uśmiechnął się jednak kątem ust, gdy usłyszał wzmiankę o pracoholizmie. Tak, chyba tak.
- Prawdopodobnie, ale cóż zrobić. Grunt że chociaż nasza spóźnialska natura pozostała w spokoju. - Szybko jednak tą chwilę rozluźnienia szlag trafił, gdy znów powaga sytuacji uderzyła go do głowy. Westchnął ciężko, wbijając spojrzenie w planszę szachową.
- Nigdy nie byłem dobry w szachach, acz lubiłem obserwować innych, którzy znali się na strategii, taktyce. Nie potrafiłem też zrozumieć tych podręczników o taktyce, czy mądrości dawnych mistrzów wojny Jestem tylko prostym żołnierzem, dobrym w biciu się, acz słabym w myśleniu. Uważasz że podołam temu zadaniu? - Podniósł spojrzenie na mężczyznę. To było ważne pytanie, szukał jakiegoś zapewnienia, oparcia. Czegoś, co sprawi że poczuje, iż faktycznie jest zdolny do wykonania tego zadania. Sam lub nie, ale czy będzie to możliwe. Stawką jest istnienie tego miasta, a jeśli zawiedzie...
Równie dobrze może przyjąć zwyczaj seppuku.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.09.15 3:52  •  Mesa oficerska Empty Re: Mesa oficerska
- Rozumiem twoje obawy. Dlatego nie będziesz tego robił sam. Znajdź zespół. Generał Redfern z pewnością ci pomoże, leży to w końcu w sprawie S.SPEC. Jestem pewien, że znajdziesz specjalistów którzy będą nadawać się do tego zadania. Oczywiście możesz mi odmówić, wtedy to właśnie jemu przydzielę te zadanie. I gdy wróci do służby to prawdopodobnie on przejmie większość obowiązków z tym związanych, jednak musisz przygotować podwaliny pod te zadanie. Pod operację Orka. Wstępne zarysy przygotowałem kilka tygodni temu, jednak z utratą 'Kukułki' sprawy się skomplikowały. Dlatego potrzebna jest...improwizacja. I kim byłbym, gdybym nie miał kilku dodatkowych środków bezpieczeństwa na wypadek, hm, wypadku.

Wyprostował się, kolejny głęboki oddech. Dolał sobie alkoholu do szklanki, wziął ją w dłoń. Zakręcił nią, obserwując kolor płynu. Napił się. To w sumie zastanawiające w jaki sposób dyktator pozostawał zawsze trzeźwy przy ilościach alkoholu które spożywał.

- Twoje główne zadanie się nie zmieniło, jesteś moim ochroniarzem. Możliwe, że pani Okatome będzie chciała także skorzystać z twoich talentów. Ostatnią rzeczą którą potrzebujemy jest kolejna promenada. Szczególnie, że Okatome wie zbyt wiele i jest zbyt potrzebna, by została ponownie porwana przez Łowców. Dalej szacujemy zagrożenia które wynikły z całej tej katastrofy. Ale i to było do przewidzenia i odpowiednie plany zostały wprowadzone w życie. Nie sądziłem jedynie, że to stanie się tak szybko. - spojrzał ponownie na Ursegora - Operacja Orka ma być twoim dodatkowym zadaniem, przynajmniej dopóki Redfern nie wróci. A co do naszych żołnierzy. Nie, nie sądzę. M-5 ma za sobą lata przygotowywania swoich obywateli i personelu do absolutnej wierności ideom S.SPEC. W porównaniu z nimi tutejsi potrafią być bardzo wątpliwi w swych lojalnościach. Ale i tutaj znajdzie się kilku wiarygodnych ludzi. Resztę należy jedynie przygotować. Co już robię. - dodał tonem, jakby powiedział coś oczywistego - I czasami, gdy skomplikowane strategie zawiodą potrzeba czegoś prostszego. Zmiany perspektywy. Nic tak nie sieje chaosu w szeregach wroga jak coś, co mu się wydawało do tej pory niemożliwe. Może stawiam sprawę w dosyć trudny do zrozumienia sposób, ale cóż. Sądzę, że jesteś w stanie sobie poradzić, szukając przy tym pomocy u odpowiednich ludzi. - pokiwał głową. Spojrzał na zegarek na lewym nadgarstku. Zacmokał.

- Cóż, czas nagli. Praca czeka. Muszę się pojawić na formowaniu nowej jednostki Triarii. Przemówienie, media. Nie mogę przegapić tak fascynującego widowiska. - uśmiechnął się blado.

Wstał i zdjął z oparcia krzesła swój płaszcz i zarzucił go sobie na ramiona. Zgasił cygaro i zostawił resztkę w popielniczce. Poprawił klamrę płaszcza pod szyją i przygładził włosy, wyprostował się. Chwila odpoczynku dla człowieka się skończyła. Czas wrócić do gry.

- To ostatnia szansa żeby mi odmówić. Nie martw się, nie będą się wiązać z tym żadne problemy. Jeśli nie czujesz się na siłach to prawdopodobnie nie będziesz w stanie wykonać zadania należycie. - jego normalny, 'dyktatorski' ton. Siła i pewność siebie pojawiły się ponownie w jego głosie. I co najgorsze, ciężko było stwierdzić który ton był jego prawdziwym, naturalnym, a który był maską którą przybierał aby osiągnąć swoje cele. Człowiek i samozwańczy symbol Miasta w jednym. Można tylko zgadywać.

- Dziękuję, że przyszedłeś i mieliśmy okazję odbyć tę rozmowę.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.09.15 16:41  •  Mesa oficerska Empty Re: Mesa oficerska
Kiwał bezwiednie głową na słowa dyktatora, jakoby pod tym gestem kryła się niema zgoda na każde słowo. Im dłużej o tym myśli, tym gorsze myśli go napadają. Wie że może spróbować.
Ale wie też za wiele o tym co się stanie jak zawiedzie, i zwłaszcza wiedząc że na polu intryg, strategii czy ogólnie skomplikowanego myślenia jest... Cóż. Nie najlepszy.
Jiro Redfern, tak? Z tej całej dowódczej "ekipy" wydawał się mieć najwięcej kompetencji do różnych, ryzykownych działań. To nie tak że faworyzuje każdego, o kim pomyśli dyktator czy coś, serio. Poprostu, hm, dobsz, może i niech będzie że stara się "przypodobać" Cronusowi. Trochę to jednak zepsuje fakt, który rysuje mu się w głowie.
Fakt, że odmówi.
Kiwnął głową na słowa iż czas nagli. Z pewnością kogoś takiego jak on tak, lecz teraz prawdopodobnie nadszedł ten moment, w którym Ursegor niszczy całą scenę swoim "nie zgadzam się". Jeszcze nie. Zaraz zbierze się w sobie.
Podniósł się w tej samej chwili co "szef", nerwowo odwracając od niego spojrzenie. Sam twierdził że wybiera go, bo mu ufa.
I co teraz?
Splunie mu w twarz tą odmową, wzgardzi jego zaufaniem?
Ych.
Nie ma innego wyjścia.
Wypuścił dość wyraźnie i głośno powietrze, wiedząc że teraz już nie odwróci tej sytuacji. No nic, nikt nie mówił że jako gwardzista będziesz mieć łatwo, prawda?
- Wiem że teraz zawodzę twoje zaufanie, ale jestem tylko żołnierzem, osobą której wydaje się rozkazy, nie która sama je wydaje. Przepraszam, ale nie będę w stanie podjąć się tego zadania. Nie chcę by przez jednego, bezmózgiego idiotę jak ja całe to miasto skończyło jako cmentarz. Żałuje że nie urodziłem się z bardziej analitycznym umysłem teraz. Przepraszam, szefie. Zawiodłem cię, prawda? -
Po krótkiej chwili wysiłku psychicznego udało mu się w końcu skierować twarz na jego twarz. Czuł jak jego osobisty wstyd go w tej chwili zabija, więc musiał dodać jeszcze jedno.
- Nie powinieneś dziękować, Sir. Gdybym był zdolny wykonać to zadanie, wtedy miałbyś powód do podziękowań za moje przyjście. - I opuścił wzrok, wbijając go tępo w stół z szachami przed nim.
Jakby chciał umieć w nie grać.
Jakby chciał być teraz innym człowiekiem. Inteligentniejszym niż kupa wyćwiczonego mięsa armatniego, niż tarcza na jedno użycie.
Wstyd...
Co za wstyd...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.09.15 17:41  •  Mesa oficerska Empty Re: Mesa oficerska
Dyktator słuchał uważnie Ursegora. Gdy skończył mówić nastąpiła chwila absolutnej ciszy. Wydawała się dużo dłuższa niż kilka sekund. Kiwnął powoli głową.

- Rozumiem. Zatem poczekam na generała Redferna i przekażę mu te zadanie. - rzucił krótko. Chwycił za szklankę i dopił resztę alkoholu. Powolnym ruchem odstawił szklankę z cichym stuknięciem. Znowu nieznośna cisza.

- Pod koniec dnia trzeba przyznać się do swoich wad i wątpliwości, Fauście. Doceniam, że udało ci się przyznać do swoich. Bez wiedzy o swoich ułomnościach wszyscy już dawno wisielibyśmy na latarniach M-3 lub M-5. - ruszył powolnym krokiem do drzwi. Zatrzymał się tuż przy drzwiach, kładąc rękę na klamce. Odwrócił się bokiem do ochroniarza i spojrzał na niego kątem oka.

- Zaś co do cmentarza... Cel uświęca środki. Jak to mówią, 'aby zrobić omlet trzeba rozbić kilka jaj', prawda? Musimy być gotowi poświęcić wszystko aby osiągnąć sukces. Nikt nie będzie pamiętał o ofiarach gdy to my staniemy na szczycie. Historia jest, ostatecznie, pisana przez zwycięzców. - uśmiechnął się lekko i pociągnął za klamkę.
- I nie zapomnij o pani Okatome. Jeśli się do ciebie zgłosi, to traktuj ją tak jak mnie. Nie może jej włos z głowy spaść. - kiwnął znowu głową i wyszedł, zamykając za sobą drzwi.

[z/t]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 2 1, 2  Next

 
Nie możesz odpowiadać w tematach